INFO KOLEJ - forum kolejowe

Hobby - Koszycko-tatrzańskie klimaty - relacja

Kolejoman2 - 22-12-2016, 03:52
Temat postu: Koszycko-tatrzańskie klimaty - relacja
Witam

DZIEŃ 1 - 8.09.2016.
Kędzierzyn - Racibórz - Chałupki - Bohumín - Čadca - Žilina - Poprad-Tatry - Košice

Dość zaniedbanym przeze mnie krajem jeśli chodzi o wyjazdy jest Słowacja, mimo że moja pierwsza w pełni świadoma zagraniczna podróż koleją wiodła właśnie do tego kraju. Główną przyczyną jest zapewne brak ciekawych promocji i ofert taryfowych, co powoduje, że większość podróży trzeba odbywać na biletach jednorazowych, które do najtańszych nie należą. Najwyższy czas to zmienić, więc postanowiłem wybrać się na Słowację. Na cel wziąłem sobie Koszyce, gdzie znajduje się jedna z dwóch sieci tramwajowych na Słowacji (druga to oczywiście Bratysława) oraz tatrzańskie elektryczki, na które wybieram się już od kilku lat. Dodatkową zachętą była czeska oferta Včasná jízdenka umożliwiająca tanie podróże do różnych krajów. Za bilet Bohumín - Košice zapłaciłem zaledwie 193 Kč. Ceny te nie są jednak stałe i pewnie zależą od różnych czynników (akurat we wrześniu była dodatkowa promocja na podróże na Słowację przez Čadcę). Minusem jest konieczność jazdy konkretnym połączeniem oraz brak jakiejkolwiek możliwości zwrotu czy wymiany biletu. Można też znaleźć inne ciekawe okazje. Trafiłem np. Břeclav-Innsbruck za niecałe 400 Kč czy też Ústí nad Labem – Hannover pociągami ICE za niecałe 600 Kč. Wyruszam tradycyjnie regio o 6:00 z Kędzierzyna do Raciborza. Tam godzinka czekania i wizyta w kasie biletowej, gdzie zakupuję przejściówkę na dzisiaj oraz bilet Silesia Weekend na powrót. Następnie jadę osobówką KŚ do Bohumína. Tutaj będę mieć 1,5 godziny czekania do Ex ODRA, którym pojadę na Słowację. Przyjeżdża również EC PRAHA z Warszawy do Pragi oraz Leo Express skomunikowany z autobusem z Polski, który zajeżdża przed dworzec. Wszystko z kierunku Pragi ma dzisiaj opóźnienia, zdarzają się też błędy w zapowiedziach czy na wyświetlaczach peronowych. Oj, Koleje Czeskie mają chyba dzisiaj słaby dzień... Moja ODRA do ostatniej chwili nie jest zapowiadana ani wyświetlana. Dopiero jakiś czas po godzinie odjazdu zostaje podana informacja o opóźnieniu, które następnie zwiększa się już bez podawania żadnych informacji na ten temat.

W końcu blisko pół godziny po planowym odjeździe skład w końcu się zjawia. Na samym końcu wagon, który w połowie jest klasą 1, a w połowie klasą 2 i nie jedzie nim kompletnie nikt, więc tam się lokuję. Jest w nim też przedział przeznaczony dla wózka z przekąskami. Bardzo dawno nie jechałem z Bohumína w kierunku wschodnim. Stan linii i prędkość jest tragiczna, nie ma co się dziwić, że zdecydowana większość pociągów z Ostravy do Czeskiego Cieszyna jeździ trasą przez Havířov. Trochę podobna sytuacja jak z trasą Opole-Gliwice i odcinkami przez Kędzierzyn oraz Strzelce Opolskie. Kawałek za Bohumínem wyprzedza nas w locie Pendolino jadące do Koszyc. Doganiamy je ponownie wjeżdżając w perony stacji Karviná hl.n. z tą różnicą, że my zatrzymujemy się na tej stacji, a ono pomyka sobie dalej. Dotrze do Koszyc prawie 2 godziny szybciej niż ja, ale też kosztuje odpowiednio wyższą cenę. Stacja Český Těšín ładnie wyremontowana. Napisy zarówno w języku czeskim jak i polskim. Podobnie jest na wszystkich stacjach i przystankach na odcinku Český Těšín – Mosty u Jablunkova. Trochę śmiesznie brzmią polskie nazwy wymawiane przez czeski automat w pociągu. Postoje mamy na przystanku Třinec centrum oraz Návsí (dawniej Jablunkov-Návsí). Nie zatrzymujemy się na stacji granicznej Mosty u Jablunkova. Za stacją tunel i przystanek Mosty u Jablunkova zastávka. Następnie wjeżdżamy na Słowację, co można poznać po tym, że kończy się zmodernizowany szlak. Mijamy bez zatrzymania przystanek Svrčinovec zastávka przy którym budowany jest węzeł estakad. Nieopodal, nieco niżej znajduje się stacja Svrčinovec obsługiwana przez pociągi kursujące do Skalité i Zwardonia. Pierwszy postój na Słowacji to Čadca, gdzie następuje zmiana drużyny z czeskiej na słowacką. Pociąg kończy bieg w Žilinie i tam wysiadam. ołączenie z biletu przewiduje dość bezpieczną godzinną przesiadkę. Opóźnienie przywiezione z Czech trochę zmniejsza ilość tego czasu. Udaję się do miasta, które posiada w zasadzie 2 główne place. Pierwszym jest Námestie Andreja Hlinku, na którym znajduje się fontanna oraz położony nieco wyżej kościół. Jest też informacja turystyczna, ale akurat trafiłem na przerwę obiadową. Kierując się schodkami do góry trafiamy już na typowy rynek, na którym akurat odbywa się jakaś impreza, więc jest pełno straganów. Jest też kilka głębokich studni, solidnie zabezpieczonych, więc nie ma możliwości aby do nich wpaść, można jedynie wrzucić pieniążek. Na dworzec powracam niedługo przed odjazdem pociągu. Chwilę przed nami również do Koszyc ma odjechać Regio Jet, ale ma opóźnienie. Rychliki na Słowacji są długie, mój DARGOV ma z kilkanaście wagonów. Niestety wszystkie mają nieotwieralne okna. Na szczęście udaje mi się znaleźć dobre miejsce. Przedziały 6-miejscowe. Trasę co prawda mam już zaliczoną, ale nic z niej nie pamiętam, bo było to bardzo dawno temu. Niedługo po odjeździe kontrola biletów przez kierpocia o cygańskiej urodzie. Trasa jest bardzo ładna, mamy jeziora, ściany skalne i góry, a nieraz wszystko razem. Nieco dalej od Žiliny możemy podziwiać panoramę Tatr. Szczególnie ładnie jest w rejonie Popradu-Tatry, gdzie będę kręcić się jutro. Od Popradu zaliczam. Po drodze wyprzedza nas opóźniony Regio Jet, który ma mniej postojów niż my. W Margecanach mijamy się z powracającym już czeskim Pendolino do Pragi. W Kysaku dołącza się linia z kierunku Prešova, Plavca i Polski. Dawniej kursowały tędy pociągi Kraków-Koszyce (m.in. PREŠOVČAN, którym jako dziecko regularnie podróżowałem z Krakowa do Grybowa i Nowego Sącza). Dzisiaj przejście obsługuje już tylko ruch towarowy. Na stacji Kysak spotykamy polskiego loka ET41. Jeszcze chwila jazdy i jesteśmy w Koszycach – drugim co do wielkości mieście Słowacji.

Spodziewałem się trochę większej stacji, a zastałem tylko dwa wyspowe perony oraz peron 3, który stanowi kilka torów z małymi peronikami. Budynek dworca dwupoziomowy i nowoczesny. Można się dostać z niego bezpośrednio do Lidla. Przed dworcem pętla tramwajowa. W gablotach informacje w różnych językach, także w języku polskim. W punkcie obsługi komunikacji miejskiej (którym podobnie jak w Pradze jest jedno wyznaczone okienko w centrum obsługi na dworcu) zakupuję bilet dobowy za 3,50 euro. Plan na dzisiaj to zwiedzenie starówki (i oczywiście zakup magnesu) oraz zaliczenie jak największej części sieci tramwajowej. Niestety dni są już coraz krótsze, a zależy mi aby jutro wyjechać pociągiem o 8:08, w przeciwnym razie będę musiał odpuścić przejażdżkę do Bańskiej Bystrzycy. Rozpoczynam linią 2 z pętli Staničné námestie. Jak już jesteśmy przy tramwajach to wspomnieć muszę, że nie do końca podoba mi się na Słowacji sposób prezentowania na wyświetlaczach dokąd jedzie tramwaj, ponieważ wyświetlana jest nazwa dzielnicy a nie przystanku końcowego. Tak samo jest w Bratysławie. Wysiadam na przystanku Hlavná pošta. Spokojną uliczką wychodzę na sam środek starówki. Idą tędy tory tramwajowe, ale nie są używane i nie ma nad nimi sieci trakcyjnej. Obchodzę starówkę tam i z powrotem w obie strony wstępując również do informacji turystycznej. Piękne ciepłe popołudnie, więc na ławkach dużo relaksujących się ludzi oraz par. Ciekawostką są głośniki umieszczone na trawnikach, z których leci muzyka poważna (najpierw myślałem, że w którymś miejscu odbywa się jakiś koncert). Powracam na przystanek Hlavná pošta i wsiadam w 7-kę. Jadę nią do pętli Botanická záhrada. Szybkie zdjęcia i tą samą linią (bo innej nie ma) wyruszam w drogę powrotną. Wysiadam na przystanku Radnica Starého mesta. Wspomniana radnica dość ładnie się prezentuje. Następnie 2-ka, którą podjeżdżam do pętli Havlíčkova. Szybkie zdjęcia i wsiadam w 9-kę. Postanawiam jechać nią w pełnej relacji do pętli Važecká. Jedziemy m.in. przez pętlę Amfiteáter (gdzie kończy jedna linia), koło nowego szpitala oraz przy zajezdni, do której odgałęzia się krótki odcinek torów. Następnie skrajem miasta zjeżdżamy z górki mając po lewej stronie ładny widok na Koszyce z góry. Ostatni odcinek to już typowa dowozówka do osiedla. Pętla schowana jest za zakrętem. W drogę powrotną wyruszam linią 7. Chcę zaliczyć jeszcze pętlę Socha Jána Pavla II, ale tramwaj zwiewa mi sprzed nosa na skrzyżowaniu. Wyjeżdżam więc naprzeciw kolejnemu. Zdecydowałem się wysiąść na przystanku Stará nemocnica, okazało się, że mogłem ujechać jeszcze trochę dalej. Wsiadam w linię 4. Dojeżdżam do pętli, na której znajduje się pomnik polskiego papieża. Niestety jest już ciemno, więc fotki wychodzą kiepskie. Ponownie 4-ką dojeżdżam na Námestie osloboditeľov. Zaglądam na chwilę do znajdującej się tu galerii handlowej, a następnie 6-ką podjeżdżam na Staničné námestie. Udaję się do Lidla w celu znalezienia Toffifee, ale niestety nie ma. Na szczęście znajduję go w jednym z dworcowych sklepików. Jest mi ono potrzebne ze względu na kupon dający 25 % zniżki na bilet kolejowy, dzięki czemu będę mógł lekko obniżyć koszt jutrzejszego dnia. W opakowaniu znajduje się również kod zniżkowy, który możemy wykorzystać przy zakupie czeskiej skupinovej víkendovej jízdenki kupując ją przez internet. Wycinam kupon i wymieniam go w kasie na bilet Košice-Banská Bystrica ze zniżką, upewniając się wcześniej u kasjerki co do możliwości robienia przerw w podróży. Najwyższy czas udać się na nocleg. W tym celu muszę udać się do przystanku Poliklinika Sever (na trasie do pętli Havlíčkova). Niestety bezpośredni tramwaj 2 zwiewa mi sprzed nosa, więc wsiadam w R1, którym podjeżdżam na Námestie osloboditeľov. Tam łapię 4-kę i dojeżdżam na miejsce. Jeszcze kilka minut marszu i docieram do Hostelu BARNO. Jest to chyba dawny akademik przerobiony na hostel. Cena noclegu z uwzględnieniem podatku miejskiego to 13,20 euro. Mam pokój jednoosobowy znajdujący się w studio obejmującym jeszcze drugi pokój i wspólną łazienkę, której przydałoby się jakieś odświeżenie. W pokoju balkon z widokiem na miasto, telewizor, lodówka, ręcznik i zastawa. Jest również darmowe WiFI.


DZIEŃ 2 - 9.09.2016.
Košice - Poprad-Tatry- Studený potok - Tatranská Lomnica - Starý Smokovec - Poprad-Tatry - Starý Smokovec - Štrbské Pleso - Štrba - Štrbské Pleso - Štrba - Vrútky - Banska Bytrica - Vrútky

Pobudka bardzo wczesna, bo muszę dokończyć sieć tramwajową. Wychodzę ok. 5:20. Próbuję uwiecznić hostel, ale marnie to wychodzi. Mam do zaliczenia najciekawszą linię, która wychodzi poza miasto do zakładów U.S. Steel i jest obsługiwana liniami pospiesznymi. Jest ich dużo, ale rozkład jest bardzo poszatkowany, więc musiałem ułożyć konkretny plan. Z przystanku Poliklinika Sever wyruszam 4-ką. Dojeżdżam do przystanku Dom umenia. Około 10 minut czekania i zjawia się R1. Linia wiedzie głównie przez pola i bardziej przypomina linię kolejową niż tramwajową. Większość przystanków jest na żądanie. Na końcu spodziewałem się małej pętli a zastałem solidny dworzec autobusowo-tramwajowy. Ruch duży, bo akurat kończy się nocna zmiana, a zaczyna pierwsza dzienna. Na dworcu w każdym możliwym miejscu wiszą tablice o zakazie fotografowania (i jeszcze kilku innych rzeczy), ale ja jestem tak zdegenerowany, że pozwoliłem sobie zrobić kilka zdjęć. Razz Z tego co wiem mimo zrobienia zdjęć zakład nadal stoi w jednym kawałku.Smile Powracam linią R2. Celowo wybrałem właśnie tę linię ponieważ dowozi mnie ona na przystanek VSS, križovatka, skąd mam tylko 2 przystanki do pętli Socha Jána Pavla II. Przystanek znajduje się pod estakadą. Linią 4 tym razem porządnie zaliczam pętlę. Szybkie zdjęcia i tym samym tramwajem wracam. Wysiadam na Námestie osloboditeľov. Mam jeszcze chwilę czasu, więc zaglądam na skraj starówki. Gdy powracam na przystanek, trafia się autobus jeżdżący na gaz ziemny. Pożegnanie z koszyckimi tramwajami to linia 6, która dowozi mnie na Staničné námestie. Zanim udam się do pociągu, idę na chwilę zobaczyć położony obok dworzec autobusowy. Przed odjazdem jeszcze kilka zdjęć. Jedne schody prowadzące z dworca na peron, jak głosi tabliczka są jednokierunkowe, bo jest zakaz schodzenia nimi Razz Na żeberku stoi sobie wagon zza wschodniej granicy. Koszyce opuszczam rychlikiem DARGOV (tym samym, którym jechałem wczoraj w drugą stronę).

Podróż nie jest długa bo wysiadam w Popradzie-Tatry. Jest to stacja dwupoziomowa: poziom dolny to linia Košice-Žilina, a górny to początek linii tatrzańskich elektryczek, które właśnie teraz będę zaliczać. Wszystkie składy stacjonują na dolnym poziomie, a elektryczki TEŽ na perony górne wjeżdżają specjalną łącznicą. Pisałem już, że na Słowacji praktycznie nie ma ofert taryfowych, co zmusza do zaliczania na biletach jednorazowych. Sieć TEŽ jest wyjątkiem, ponieważ posiada bilet całodzienny za 4 euro, w który zaopatruję się w centrum obsługi pasażera. Mam kilka wariantów zaliczania, najkorzystniej dla mnie będzie zacząć od Studenego Potoku i przejechać do Starego Smokovca (z wjazdem kieszeniowym do Popradu), a następnie zjechać zębatką do Štrby. Mam nieco ponad godzinę czasu, więc szybko udaję się obejrzeć rynek, który na szczęście nie znajduje się zbyt daleko. Całkiem ładny. Powracam na stację i zajmuję miejsce w spalinowym Flircie do stacji Stará Ľubovňa. Dawniej większość pociągów dojeżdżała do przygranicznego Plavca, dzisiaj ostała się tam jedna para pociągów tylko w piątki i niedziele. Podobnie jest na linii z Plavca w kierunku Koszyc, ale tam już wcześniej była marna oferta, przez co został mi głupi brak w postaci niezaliczonego odcinka Plaveč-Lipany. Na szczęście rozkład mimo jednej pary 2 razy w tygodniu umożliwia w miarę sprawny przejazd Poprad-Plaveč-Lipany-Koszyce, więc mam nadzieję, że w przyszłym rozkładzie to się nie zmieni, bo wypadałoby kiedyś w końcu to uzupełnić. Flirtem podjeżdżam do stacyjki Studený potok. Odgałęzia się tu linia do Tatranskej Lomnicy, a peron ma kształt trójkąta (układ podobny jak np. w Parndorf Ort w Austrii). Oczekuje pojedynczy motorak z dość wygodnymi siedzeniami. Czekamy jeszcze na przyjazd pociągu Stará Ľubovňa - Poprad. Gdy wszyscy się przesiedli z przyzwoitym zapełnieniem ruszamy w krótką podróż. Ta linia to jeszcze zwykła lokalka o normalnym rozstawie szyn, ale ważny jest na niej bilet sieciowy TEŽ (podobnie jak na odcinku Poprad-Tatry – Studený potok). Tatranská Lomnica to stacyjka, na której spotykają się normalnotorowa linia, którą przyjechałem oraz wąskotorowa zelektryfikowana linia wiodąca do Štrbského Plesa przez Starý Smokovec. Stacja w fajnym górskim klimacie, obok stacji stragany z pamiątkami, na których można kupić m.in. pocztówki z pociągami. Obsługę górskich linii zapewniają składy ŽSR EMU 425.9 w podwójnym zestawieniu. Nie posiadają one toalet. Frekwencja w moim pociągu niezbyt wysoka. Na stolikach schematy sieci TEŽ. Widoki na trasie bardzo ładne, po prawej strony mamy górskie szczyty, a po lewej widok na doliny. Nieraz pokonujemy ciasne łuki. Wysiadam w Starým Smokovcu, żeby zaliczyć odcinek do Popradu-Tatry, którym następnie również powrócę. Na stacji spory ruch i tłum ludzi na małych peronikach. Spotykają się tu 3 pociągi: Poprad-Tatry - Štrbské Pleso, Štrbské Pleso - Poprad-Tatry i wahadełko Starý Smokovec - Tatranská Lomnica, którym przyjechałem. Pociąg do Popradu już z dużo większą frekwencją. Zaraz po odjeździe zjeżdżamy ostro z górki po łuku, a pociąg wydaje odgłosy typowe dla takiej jazdy. Następnie krajobraz coraz bardziej łagodnieje. Na stacji Veľký Slavkov znajduje się trójkąt torowy. Podróż kończymy na górnym peronie stacji Poprad-Tatry. Ponieważ stację oglądałem jakieś 3 godziny temu nie ruszam się z peronu, tylko od razu zajmuję miejsce w drugim składzie, którym pojadę w pełnej relacji czyli do Štrbského Plesa. Do Starego Smokovca powrót tą samą trasą i efektowny wjazd pod górkę. W Starým Smokovcu znowu spotkanie 3 pociągów i duża wymiana pasażerów. Na przeciwległej czwórce siada rodzinka mówiąca po Polsku. Kontynuujemy jazdę mając po prawej stronie Tatry (w tym najwyższy ich szczyt – Gerlach) a po lewej dolinę. Czasem trasa wiedzie przez lasy i zatacza ostre pętle. W końcu docieramy do końcowej stacji Štrbské Pleso. Kończymy jazdę na ślepych torach, gdyż te składy dalej nie pojadą. W dół do Štrby prowadzi kolej zębata. Budynek dworca trochę nietypowy, do którego wchodzi się po schodkach. Na pociąg, który przyjedzie ze Štrby oczekuje spory tłumek ludzi. Przybywa skład troszkę przypominający te z kolejek alpejskich np. w Szwajcarii. Siedzenia drewniane. Szybka wymiana podróżnych i rozpoczynamy jazdę w dół. Widok jest piękny - rozległa panorama na dolinę. Po drodze jest przystanek Tatranský Lieskovec. Na wjeździe do Štrby widzimy w dole linię z Žiliny oraz mijamy mały garaż. Podróż kończy się wjazdem przez bramę do hali, w której znajduje się peron. Stoi też drugi krótszy skład. Z analizy tabelki rozkładu wynika, że robi on za wzmocnienie w niektórych terminach, a składy jadą jeden za drugim w bardzo niewielkim odstępie, bo nie mają jak się minąć na trasie. Rychlik, którym pojadę dalej jest dopiero za 1,5 godziny. Szybkie spojrzenie w rozkład i okazuje się, że dam radę jeszcze raz wjechać do Štrbského Plesa i zjechać na dół korzystając z tego, że mam bilet sieciowy. Wcześniej zdążę jednak zwiedzić stację. Tym razem podczas przejazdu zębatką zamiast robienia zdjęć kręcę film z przejazdu. Na górze nawet nie wysiadam z pociągu, bo po szybkiej wymianie podróżnych ruszamy z powrotem na dół.

Po ponownym przyjeździe do Štrby nadal mam sporo czasu do rychlika, którym udam się do Vrútek. Słyszę, że zajechała jakaś osobówka. Dopiero po chwili orientuję się, że jedzie ona do Púchova i musiała mi umknąć w trakcie studiowania rozkładu jazdy, a jest idealna na wyjechanie gdzieś przed rychlikiem, tym bardziej, że ma otwieralne okna. Niestety słyszę już gwizdek… Okazuje się jednak, że mam fuksa, bo ktoś nie zamknął drzwi i musiała pójść to zrobić kierpociowa, a ja dzięki temu zdążyłem w ostatniej chwili wsiąść do pociągu. Zaraz po wejściu szybkie spojrzenie w tabelę gdzie wyprzedza nas rychlik, okazuje się, że jest to dopiero między Kraľovanami a Vrútkami. Jazda tak piękną trasą z możliwością otworzenia okna to ogromna przyjemność, więc cały czas sterczę w nim z aparatem. Dokumentuję stacje i przystanki. Po dojechaniu do Kraľovan postanawiam zostać jednak w osobówce, bo nią również zdążam na skomunikowanie we Vrútkach. Po wyjeździe z tej stacji chyba najładniejszy widok na tym odcinku - jazda wzdłuż dużego jeziora i gór. Na stacji Turany mieliśmy przewidziany dłuższy postój na wyprzedzenie przez rychlik, jednak nie pojawia się on i planowo ruszamy dalej. Dojeżdżamy punktualnie do Vrútek. Po przyjeździe okazuje się, że rychlik ma prawie pół godziny w plecy, więc miałem nosa, że się na niego nie przesiadłem. Zostało jeszcze trochę dnia, więc wykorzystam go na przejażdżkę do Bańskiej Bystrzycy. W czasie oczekiwania szybko zwiedzam nową dla mnie stację. Przyjadę tu jednak jeszcze wieczorem na nocleg. Liczyłem, że na pociągu Žilina-Banská Bystrica trafię na jakiś wagon z otwieralnymi oknami (bo taki widziałem wczoraj w Žilinie) ale niestety przyjeżdża skład zestawiony w całości z wagonów klimatyzowanych. Zapełnienie bardzo duże, fuksem znajduję dobre miejsce przy oknie. Odjeżdżamy z opóźnieniem, bo czekamy na mój niedoszły rychlik, który przyjeżdża prowadzony 2 lokomotywami. Pierwszy odcinek trasy jest dość płaski, a po drodze zaliczamy miejscowość Martin. W miejscowości Turčianske Teplice odbijamy w lewo od lokalnej linii w kierunku miejscowości Zvolen. Ostatni odcinek trasy jest bardzo ciekawy, znajduje się na nim ok. 20 tuneli. Odnosi się wrażenie, że więcej jedziemy tunelem niż na powierzchni. Jest tylko jeden postój handlowy – Horná Štubňa obec. Z racji opóźnienia zostajemy jednak wstrzymani jeszcze na stacji Harmanec Jaskyňa na krzyżowanie ze składem w przeciwnym kierunku. Do Bańskiej Bystrzycy docieram o zachodzie słońca. Udaje się jeszcze wykonać zdjęcia stacji. Zakupuję też bilet powrotny na dziś, który wydłużam jeszcze na część jutrzejszej trasy, bo ważność jest do 12:00. Niestety przez opóźnienie mam trochę mniej czasu niż było planowane, a chcę obejrzeć starówkę, która jest dość daleko. Postanawiam jednak zaryzykować i pobiec. Po drodze mijam Múzeum Slovenského národného povstania, przy którym rozłożyło się wesołe miasteczko i wałęsa się przy nim dużo młodzieży. Na rynku również tłok, bo odbywa się jakaś impreza, no ale kolejne miasto można wpisać na listę zaliczonych. Również biegiem powracam na stację. Mógłbym udać się na położony bliżej rynku przystanek Banská Bystrica mesto, ale nie chciałem ryzykować, że w razie problemów ze znalezieniem go ucieknie mi ostatnie połączenie do Vrútek. Powraca ten sam skład, którym przyjechałem. Oczekujemy na skomunikowanie z lekko opóźnionym rychlikiem z Bratysławy. Już po ciemku dojeżdżam do Vrútek. Nocleg mam w Penziónie KORAS, który znajduje się zaraz obok dworca. Pokój 2-osobowy z łazienką, jednak zarezerwowany jako do wykorzystania przez 1 osobę. Cena noclegu 15 euro. Zasadniczo preferuję tańsze noclegi w salach wieloosobowych, ale w tym rejonie po prostu ich nie ma, a w Koszycach cena za pokój 1-osobowy była taka sama jak za wieloosobowy w innym (i jedynym) miejscu. W pokoju lodówka oraz ręcznik i mydełko. Widoki z okna bardzo kolejowe. Jednak jeśli ktoś do spania musi mieć zupełną ciszę, to nie jest to miejsce dla niego, bo obiekt znajduje się na tyle blisko stacji, że w pokoju słychać zapowiedzi i oczywiście przejeżdżające pociągi.


DZIEŃ 3 - 10.09.2016.
Vrútky - Kraľovany - Trstená - Kraľovany - Vrútky - Žilina - Čadca - Mosty u Jablukova - Bohumín - Chałupki - Racibórz - Kędzierzyn

Pobudka znów wczesna i przed 7:00 wychodzę z penziónu. Kilka minut później jestem już na dworcu. Dzisiaj zaliczę sobie lokalkę Kraľovany-Trstená wraz ze zwiedzeniem tej miejscowości. W tym rejonie mam do zaliczenia jeszcze 2 lokalki (Žilina -Rajec i Čadca-Makov) ale z racji weekendu nie udało się ich dołączyć do planu, bo układając różnie warianty planu, zawsze trafiałem gdzieś w jakąś dziurę i nie zdążyłbym wrócić na odpowiednią godzinę do Bohumína. Z Vrútek do Kraľovan podjeżdżam pociągiem Regionálny rýchlik CASSOVIA relacji Trenčín - Košice. Zapełnienie duże, więc te kilkanaście minut spędzam na korytarzu. Poranek bardzo mglisty. W Kraľovanach oczekuje już dwuczłonowy motorak do Trsteny, a ja mam chwilę aby rozejrzeć się po zamglonej stacji. Hol dworca w dość starodawnym stylu. Zapełnienie pociągu niezbyt duże, siedzenia całkiem w porządku. Trasa wiedzie przez ładne góry, jednak przez jej większość towarzyszy nam gęsta mgła, więc porządnie obejrzę ją sobie w drodze powrotnej. Za miejscowością Párnica mijamy bilboard z reklamą Rabkolandu. W Trstenie prawie 1,5 godziny czasu, więc oczywiście zwiedzę sobie miejscowość. Stacyjka w klimacie typowym dla czeskich i słowackich lokalek. Mijając dworzec autobusowy docieram do całkiem dużego rynku. Jest stąd niedaleko do granicy z Polską, więc na pobliskim skrzyżowaniu znajduje się drogowskaz na Krakov. Na stację powracam na parę chwil przed odjazdem. Teraz mogę w pełni delektować się widokami pięknej linii, która wije się pośród gór oraz ciasną doliną wzdłuż rzeki. Na stacji Nižná mamy mijankę, która przedłuża się, więc łapiemy plecy. Zgłaszam kierpociowej skomunikowanie na rychlik do Žiliny, w odpowiedzi dostaję informację, że on również ‘mieszka’ czyli jest opóźniony. Mam więc w Kraľovanach trochę czekania. W końcu zjawia się bardzo długi (kilkanaście wagonów) rychlik LIPTOV Koszyce-Bratysława. Znajduję prywatny przedział w wagonie, który posiada część bagażową. We Vrútkach cykam fotki peronu przez drzwi. Zaraz po odjeździe przechodzi kierownik i mówi, że mam skasować zdjęcia, bo jest zakaz fotografowania. Razz Z trudem próbuję powstrzymać się od śmiechu. Smile Przed Žiliną zostaje podany komunikat, że podróżni, którzy w Púchovie mieli przesiadać się na EC do Pragi mają pojechać innym połączeniem z Žiliny, bo tamto skomunikowanie nie będzie zachowane. W Žilinie jest możliwość przesiadki przy tym samym peronie na osobówkę do Zwardonia, na której skład kilku klimatyzowanych wagonów. Ja mam ponad godzinę, więc znowu udaję się do centrum, ale niestety sklep, do którego chciałem wstąpić jest w sobotę o tej porze już nieczynny. W galerii MIRAGE trafiam na makietę kolejową wraz z wystawą.

Kolejny pociąg to City Elefant, którym podjeżdżam do Čadcy. Pierwszy raz mam okazję przesiadać się na tej stacji. Budynek dworca o dość ciekawej architekturze, taki większy Łowczów lub Wilczyska. Linia do Makova ma swój oddzielny peron, na który trzeba kawałek przejść. Jako osobówka do Mostów u Jablunkova pojedynczy motoraczek. Frekwencja słaba. W Mostach u Jablunkova miałem mieć szybka przesiadkę, ale pociąg z Ostravy (który będzie tam powracać) ma 10 minut w plecy, więc mogę obejrzeć tę stację. Na torach towarowych polski ET41. W końcu przyjeżdża spóźniony City Elefant i po szybkiej zmianie czoła ruszamy. Frekwencja duża, bo sporo grup zorganizowanych. Do mnie dosiadają się babcia i dziadek z małą wnuczką. Jadę na bilecie Silesia Weekend Chałupki-Racibórz, żadnej dziwnej reakcji przy kontroli. Na odcinku Mosty-Český Těšín wszystkie stacje mają napisy w języku polskim i czeskim i również w pociągu zapowiedzi są w obu językach. Bardzo nie podoba się to babci jadącej na mojej czwórce, która stwierdza, że przecież jesteśmy w Czechach a nie w Polsce i że niedługo będą pewnie jeszcze po cygańsku zapowiadać. Razz Nas Polaków nieraz śmieszą różne czeskie słowa. W drugą stronę jest podobnie. Gdy automat w pociągu zapowiedział Ropice zastávka, a zaraz potem Ropica przystanek, na słowo „przystanek” jadąca nieopodal grupa dzieci dostała ataku śmiechu. Razz W Bohumínie jesteśmy po 17:00. Polski kibel już jest, a przed nim na tym samym torze stoi EP09 czekająca na EC PRAHA. Po przyjeździe PRAHY dziewiątka podpina się do składu i zabiera go do Polski. Mam ok. 1,5 godziny czasu. Spaceruję po okolicy dworca, robię też trochę zdjęć wagonów z kładki nad torami. Przy ślepym torze, z którego odjeżdżają głównie kible do Polski znajdują się ławeczki Leo Express. Ich umiejscowienie pozostało pewnie z czasów gdy pociągi tego przewożnika kończyły w Bohumínie właśnie na tym żeberku. Teraz większość składów jedzie przelotem gdzieś dalej, właśnie wjeżdża pociąg z Pragi do Koszyc. A tymczasem tablicę odjazdów w holu chyba zaatakowali hakerzy z PKP IC (a może to ci sami, którzy przygotowują nowy system sprzedaży internetowej? Razz ). Po spacerku czekam już grzecznie aż polski kibel zaprosi pasażerów do środka. Rychlik z Brna ma 50 minut w plecy. W pewnym momencie słyszę krzyki. Po peronie 3 biegnie jakiś gostek, a za nim dwóch policjantów. Gość na przełaj przez tory próbuje uciec za południową stronę stacji, ale źle wybrał, bo trafił na płot. Chwilę później zostaje schwytany i zakuty w kajdanki. Gdyby pobiegł w stronę zachodniej głowicy stacji i np. na linię w kierunku Orlovej pewnie udałoby mu się uciec. Policjantom jednak się nie spieszy, bo wałęsają się po peronie, a gość ze skutymi rękami spaceruje obok nich. Przyjeżdża jeszcze więcej policji i straży miejskiej i zaczynają chodzić po torach między wszystkimi peronami, tak jakby czegoś na nich szukali. Nie przejmują się zbytnio ruchem pociągów. Pendolino z Pragi przyjeżdża planowo, a chwilę później przejeżdża bez zatrzymania drugie Pendolino jako SuperCity KOŠIČAN (relacji Koszyce-Praga). Nie wiem jak skończyła się akcja policji, bo nadchodzi 19:00 i ruszam kiblem do Raciborza. W Raciborzu szybka przesiadka i ok. 20:30 jestem w Kędzierzynie.

Fotki, skany biletów: www.kolejomania.rail.pl/kotat.html

2.0 Powered by phpBB modified v1.9 by Przemo © 2003 phpBB Group