INFO KOLEJ - forum kolejowe

Administracja - Mega przekręt w PKP - spółka Viafer

Wojtek - 11-03-2010, 07:39
Temat postu: Mega przekręt w PKP - spółka Viafer
W dwa miesiące wyprowadził z firmy związanej z PKP 2 miliony złotych

10 lat więzienia grozi szefowi jednej z warszawskich firm, która zajmowała się obsługą interesów PKP - dowiedział się reporter RMF FM Paweł Świąder. Mężczyzna w zaledwie dwa miesiące wyprowadził ze spółki 2 miliony złotych. Akt oskarżenia w tej sprawie właśnie trafił do sądu. Dopiero teraz, bo tajemnicze interesy PKP i powiązanych z nimi spółek miały miejsce pod koniec lat 90.

Zbigniew L., jako szef powołanej przez PKP spółki Viafer, kupował dla kolejowej centrali między innymi nieruchomości. Śledczy ustalili, że zwykle za nic nie warte tereny płacił krocie, a pieniądze wyprowadzał do prywatnych kieszeni.

Koniec lat dziewięćdziesiątych to obrastająca wieloma spółkami dyrekcja PKP. Często tymi prywatnymi firmami kierowali ludzie związani z koleją. Robili wielomilionowe interesy. Nieudane zadłużały PKP, zyski zaś często trafiały na prywatne konta.

Mimo że byłemu szefowi firmy i jego wspólnikowi grozi 10 lat więzienia, na proces obaj będą czekać na wolności.

źródło: Paweł Świąder, RMF FM
Wojtek - 11-03-2010, 07:54
Temat postu:
Poniżej dwa artykuły Tygodnika "NIE" z 2000 roku o spółce Viafer i przekrętach Zbigniewa L.

Pięknie Kurwa Pięknie

Tłum cwaniaków doi deficytową kolej państwową. Rządząca koalicja chce ją uczynić prywatną. To dla kombinatorów absolutny szczyt szczęścia.

Mechanizm, który opiszemy, przypomina piramidę. Na szczycie znajduje się Dyrekcja Generalna PKP, u podstaw ­ polska gospodarka. Pośrodku kłębią się tłumy cwaniaków.

Praktycznie każdy duży zakład przemysłowy korzysta z przewozu koleją. W skali kraju kolejowy transport towarowy to ogromne przedsięwzięcie, na którym, wydawałoby się, można tylko zarobić. Tak zapewne jest, tylko zarobek nie idzie do kasy PKP. Fragmentarycznie sprawą zajmowała się "Gazeta Wyborcza" i "Życie". Ich śledztwa nie dotarły jednak tak głęboko, jak nasze.
Dla uproszczenia zajmijmy się regionem śląskim. Każda kopalnia, huta i elektrownia funkcjonuje dzięki szynom, które przypominają układ krwionośny w organizmie. Przerwanie układu w jednym miejscu oznacza obumarcie jakiegoś zakładu, jest także znacznym osłabieniem całego organizmu. Towarowym transportem kolejowym na Śląsku zawładnęła Agencja Węgla i Stali. AWiS ­ wbrew mylącej nazwie ­ jest całkiem prywatną firmą kilku mało znanych facetów. AWiS nie ma ani jednego wagonu, jednak jest transportowym monopolistą na śląskim rynku. Usługę, czyli transport, kupuje AWiS od "Kolspedu", firmy spedycyjnej. "Kolsped" ma kilka wagonów, lecz to kropla w morzu dokonywanych przez tę firmę przewozów. "Kolsped" wykorzystuje wagony, szyny i infrastrukturę PKP. Kim jest właściciel "Kolspedu", niech pozostanie na razie tajemnicą.
Podsumowując: kopalnia płaci za transport AWiS, która bierze działkę za przepisanie faktur, i płaci "Kolspedowi", który też bierze swoją dolę za zarządzanie majątkiem PKP. Między PKP a klientem jest zatem dwóch pośredników, którzy bez żadnego wysiłku łykają dużą i łatwą kasę. "Kolsped" dostaje na przewozy od PKP duże upusty. Dzieli się nimi z AWiS i w efekcie koszt transportu dla kopalni jest taki sam, jak w PKP. Niby wszystko cacy, tylko owym upustem mogłaby się podzielić PKP z kopalnią. Wtedy tona węgla, np. w Gdańsku, mogłaby być o kilka procent tańsza, a długi PKP ­ mniejsze. Ale nikomu na tym nie zależy, bo każdy z decydentów prywatnie coś z tego ma, a z całego zamieszania korzystają dwie firmy pośredniczące.
Tak wygląda bardzo ogólnie mechanizm funkcjonowania towarowego transportu kolejowego.

Firm spedycyjnych, takich jak "Kolsped", jest kilka. Udziały w tych wszystkich firmach ma spółka o nazwie "Viafer". Powołały ją na początku transformacji Polskie Koleje Państwowe. Pretekstem dla jej powstania była sytuacja prawna, krzywdząca przedsiębiorstwa państwowe, i skostniała struktura pionu handlowo-marketingowego w PKP. Wkrótce "Viafer" zaczął pączkować nowymi firmami, między innymi tak powstał "Kolsped". W łonie PKP zaczął żyć gigantyczny pasożyt, który stale się rozrastał, przejmując znaczą część zysków przedsiębiorstwa.
Istnienie pasożyta wyszło na jaw dopiero wtedy, gdy z dyrekcji PKP odszedł Jan Janik. Janik był dyrektorem generalnym PKP przez ostatnie 3 lata. Na to stanowisko powołał go minister BOGUSŁAW Liberadzki z SLD. Janik wcześniej piastował funkcję dyrektora, mającego wówczas najgorsze wyniki finansowe, okręgu lubelskiego PKP. Mimo to Liberadzki powołał go, gdyż jego korzenie solidarnościowe wydawały się zabezpieczeniem przed oszołomami spod znaku "S". Zabezpieczenie okazało się złudne, gdyż sterowani przez Krzaklewskiego związkowcy i tak mieli zadanie, by za wszelką cenę przypieprzać koalicji SLD­-PSL w strategicznych gałęziach przemysłu. Janik szybko otoczył się aparatczykami z kolejowej "Solidarności" (patrz: "Solidarność na szynach", "NIE" nr 27/98). Po zwycięstwie AWS w wyborach, gdy zabrakło nadzoru ministra Liberadzkiego, PKP, zarządzane przez ludzi "Solidarności", zaczęły w zastraszającym tempie generować straty, które osiągnęły astronomiczną kwotę 5 miliardów złotych. ("Czy jedzie z nami maszynista" "NIE" nr 43/99). W tej sytuacji ministrowi Syryjczykowi nie pozostało nic innego, jak odwołać Janika.

Po zmianie na stanowisku dyrektora generalnego okazało się, że 81 proc. udziałów w "Viaferze" kupiła całkiem prywatna spółka East European Kolia-System Financial Consultant S.A. Transakcję przeprowadzono w wielkim pośpiechu, w ostatnich dniach urzędowania Jana Janika. "Kolia" za pakiet własnościowy "Viaferu" zapłaciła kolei... 40 500 złotych. Ze strony PKP umowę podpisali: dyrektor generalny Jan Janik i Leszek Pawlicki ­ nowy szef finansowy. Dzięki tym panom spółka "Kolia" stała się właścicielem nie tylko "Viaferu", ale i wszystkich udziałów tej spółki w innych firmach (patrz wykres). Dodać należy, że taki na przykład "Trade-Trans" (50 proc. udziałów należy do "Viaferu") zarobił w zeszłym roku 11,9 miliona złotych samej dywidendy i ma przewozy na poziomie 18 mln ton rocznie. "Kolsped" (49 proc. należy do "Viaferu") przewozi około 12 mln ton rocznie. O zyskach w tej firmie trudno mówić. Z jednej strony wisi PKP około 40 mln złotych, z drugiej sam AWiS (jeden z wielu kontrahentów) jest winny "Kolspedowi" przeszło 12 milionów złotych.
Cokolwiek by rzec, "Kolia" zrobiła interes życia. Niektórzy uważają, że panowie Janik i Pawlicki popełnili przestępstwo i powinni odpowiadać przed sądem za sprzeniewierzenie wielomilionowego mienia kolejowego. Nic na takie zakończenie historii nie wskazuje, obydwaj czują się świetnie i dalej dłubią przy kolei. Jan Janik został etatowym doradcą Związku Maszynistów pana Zaborowskiego. Absurdalność tej sytuacji polega na tym, że Janik, jako dyrektor generalny PKP, walczył z tym związkiem jak lew, karząc surowo wszystkich podwładnych za sprzyjanie Zaborowskiemu. Teraz sam został jego doradcą, z całkiem niezłą pensją (jak donoszą nasze wiewiórki ­ kilkanaście tysięcy złotych). Równie miękko wylądował Leszek Pawlicki, który znalazł posadę pełnomocnika do spraw kontaktów Łodzi z koleją.

Nowa dyrekcja PKP, gdy już zorientowała się, jaką minę zostawił po sobie Janik, w sierpniu skierowała do sądu wniosek o unieważnienie umowy. Minęło kilka miesięcy, a sąd z niezrozumiałych przyczyn zwleka z wydaniem werdyktu. Przez opieszałość sędziów dochodzi do przekomicznych sytuacji.
"Viafer" ma likwidatora wyznaczonego przez PKP, który nie może w sądzie uzyskać wpisu do rejestru, w związku z czym nie może pełnić obowiązków. Poza nim "Viaferem" rządzi zarządca komisaryczny, no i oczywiście nowy właściciel firmy, czyli "Kolia". "Kolsped" może się poszczycić trzema zarządami: pierwszy, Janikowy ­ popierany przez "Kolię", drugi ­ powołany przez nową dyrekcję PKP i trzeci ­ powołany przez Dyrekcję Eksploatacji Cystern (drugi po "Viaferze" udziałowiec "Kolspedu"), po tym jak zarząd numer 2 przekazał wagony do PKP w ramach wzajemnych rozliczeń.
W tak mętnej strukturze można bezkarnie dudkać PKP na wiele milionów. Wiemy o licznych przekrętach i superinteresach, które kosztowały PKP co najmniej kilkadziesiąt milionów złotych. Wiemy o krążących, nie tylko w Polsce, wekslach PKP, opiewających na wiele milionów dolarów, a nawet wystawionych in blanco. Żeby nie zanudzać Czytelników, opiszemy tylko jeden interes "Kolspedu", może nie tak duży, ale symptomatyczny.
Prezes "Kolspedu", Jerzy Franiewski (zarząd nr 1), podpisał z firmą "Eden s. c." kuriozalną umowę o wspólnym przedsięwzięciu. Na mocy zawartej w 1997 roku umowy "Kolsped" dał "Edenowi" poręczenie kredytowe w wysokości 2 milionów złotych. "Eden" wziął pod to poręczenie kasę z banku. W myśl umowy "Kolsped" miał rocznie otrzymywać od "Edenu" 28 proc. zagwarantowanej kwoty. Wszystko cacy, tylko po pierwsze, "Kolsped" to nie lombard i nie powinien zajmować się lichwą, tylko przewozami; po drugie, "Eden" to hurtownia papierosów, czyli firma zupełnie spoza branży kolejowej; po trzecie i najważniejsze, właściciele "Edenu" kasy nie oddali, nie mówiąc już o umownych odsetkach. Czemu Franiewski dał się jak dziecko zrobić w balona? Tego nie wiemy. Nie wierzymy też w plotki, mówiące że właściciele "Edenu" byli blisko skumplowani z rodziną pana Franiewskiego.
Tak sobie płynęło życie na kolei i pewnie dalej różnym cwaniakom żyłoby się jak w raju, gdyby minister Syryjczyk nieopatrznie nie posunął Janika z posady. To posunięcie uchyliło nieco, szczelnie do tej pory zamknięte, drzwi, za którymi znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego PKP przynosi tak wielkie straty.
Afera PKP dopiero się wykluwa, a o jej dalszym rozwoju będziemy informować Czytelników.

Pięknie Kurwa Pięknie cd.

Minęły dwa miesiące, jak opisaliśmy sytuację PKP po odwołaniu ze stołka dyrektora generalnego Jana Janika ("NIE" nr 49/99). On i jego ludzie próbowali za wszelką cenę odzyskać wpływ na kolejową spółkę "Viafer", co gwarantowało czerpanie wielomilionowych zysków z kilku innych spółek ("Trade-Trans", "Kolsped" i inne), a być może pozwoliłoby wyczyścić archiwa tych firm z niebezpiecznych dla grupy Janika dokumentów. Zgodnie z obietnicą dalszy ciąg mętnych interesów.

Jan Janik, odwołany 30 lipca zeszłego roku dyrektor PKP, jest pełen goryczy. Choć zarządzana przez niego firma ma obecnie gigantyczne długi sięgające 5 miliardów złotych (1,8 miliarda za ostatni rok), to on uważa, że posunięto go niesłusznie.
Janik czuje się zobowiązany do tego, aby publicznie zabierać głos w obronie kolei i kolejarzy. Czyni to w piśmie kolejowym "Nowe Sygnały" (49/99) w formie listu otwartego do wicepremiera Balcerowicza i ministra transportu Syryjczyka. Z listu wynika, że Janik jest zatroskany losem zwalnianych kolejarzy: (...) Oceniam, iż będzie to liczba około 100 tysięcy osób, czyli co drugi pracownik PKP.
Zatroskany jest także swoim losem. Panie Premierze, Panie Ministrze, po 23 latach pracy na kolei, w tym 3,5-letniej kadencji Dyrektora Generalnego wypowiedziano mi umowę bez podania przyczyn.
Kokieteryjnie powołuje się na głos prasy (jakiej ­ nie podaje): Odwołany zostałem (...) za to, że chciałem zbudować mocną kolej na wzór niemieckiej. Za to, że jestem kolejarzem z krwi i kości. Potrafiłem porozumieć się ze związkami zawodowymi i realizowałem reformę kolei bez oczekiwania na ustawę.
Chętnie więc domalujemy tę laurkę. Wróćmy zatem do historii kolejowych spółek.

Viafer

"Viafer", której sprzedaż Janik podpisał w imieniu PKP, ma roczny obrót około 6,5 miliona złotych. Pieniądze te pochodzą głównie z dywidend, jako że "Viafer" jest udziałowcem kilku spółek związanych z koleją.
Były dyrektor generalny PKP, Jan Janik, sprzedał 81 proc. udziałów "Viaferu" całkiem prywatnej firmie za... niespełna 41 tysięcy złotych, czyli za tyle, ile kosztuje np. Fiat Bravo. Nabywcą była spółka "Kolia", której właścicielem w 45 proc. jest Zbigniew Leśniak ­ w momencie tej transakcji prezes "Viaferu". Kolejne 45 proc. akcji "Kolii" posiada pani Małgorzata Kucharska. Złośliwi gadają, w co my oczywiście nie wierzymy, że Kucharska jest konkubiną Leśniaka. Według świadków umowa datowana na 15 lipca ubiegłego roku pojawiła się w siedzibie "Viaferu" 6 września, czyli już po wyrzuceniu Janika z posady, ale za to dokładnie w dniu, kiedy wręczono Leśniakowi wypowiedzenie z funkcji prezesa "Viaferu". To mogłoby znaczyć, że umowę antydatowano, ale takie rozważania pozostawmy właściwym organom.
Nowy zarząd PKP skierował sprawę wątpliwej umowy do sądu, a Leśniaka postanowił odwołać z funkcji prezesa "Viaferu" i jednocześnie postawić tę firmę w stan likwidacji, składając wniosek o upadłość spółki. 19 października Sąd Upadłościowo-Układowy powołał zarządcę przymusowego, mecenasa Tadeusza Kohorewicza, który złożył w sądzie stosowny wniosek o wykreślenie z wpisów rejestrowych Leśniaka i wpisanie obecnego zarządcy. Sędzia sądu rejestrowego dokonał odpowiedniego wpisu, ale nie wykreślił odwołanego prezesa Leśniaka.
4 grudnia do siedziby "Viaferu" wpadł zbudowany tym faktem Leśniak. Sekretarkę uwięził, zamykając w pokoju na klucz, sam zaś postanowił zająć się dokumentacją. Niewiele jednak zdążył zdziałać, ponieważ sekretarka natychmiast powiadomiła policję. Dochodzenie w tej sprawie zostało umorzone.
18 grudnia, czyli dwa tygodnie po najściu Leśniaka, ktoś włamał się do biura "Viaferu". Zginęły wszystkie istotne dokumenty spółki.

TRADE-TRANS

Jedną ze spółek, w których "Viafer" ma swoje udziały, jest "Trade-Trans" (50 proc. udziałów). Roczny obrót przekraczający 650 milionów złotych i 103 miejsce na liście największych polskich przedsiębiorstw. Czy można się dziwić, że spółka była bardzo łakomym kąskiem?
We wrześniu ubiegłego roku powołując się na umowę sprzedaży "Viaferu" na rzecz "Kolii" Leśniak zażądał od urzędującego prezesa "Trade-Transu", żeby podał się do dymisji. Prezes odmówił. Leśniak oznajmił więc, że go odwołuje, a na jego miejsce powołuje Zbigniewa Iwaniuka. Jednocześnie złożył w sądzie rejestrowym wniosek o dokonanie odpowiednich zmian w rejestrze.
Sąd wniosek Leśniaka odrzucił, gdyż właścicielem pozostałych 50 proc. akcji "Trade-Transu" jest austriacka firma "Trade-Trans Holding GmbH" i bez ich zgody żadnych zmian dokonywać nie można.
Jednak zanim sąd zajął stanowisko, w siedzibie "Trade-Transu" przy ul. Grójeckiej 17 w Warszawie rozegrały się sceny jak z westernu. Trzej panowie Zbigniew Iwaniuk, Zbigniew Leśniak oraz były dyrektor generalny PKP, Jan Janik, w asyście grupy osiłków, trzykrotnie próbowali odbić firmę szturmem.
Za pierwszym podejściem ochrona pilnująca budynku bez większego trudu poradziła sobie z intruzami. Po lekkiej szarpaninie napastnicy odpuścili.
Następnego dnia akcję powtórzono. Tym razem dżentelmeni atakowali wspierani przez większą grupę szturmową. Dodatkowo Leśniak uzbroił się w łyżkę samochodową, którą tłukł szyby.
Trzeciego dnia firmy pilnowali już funkcjonariusze Służby Ochrony Kolei i sam ich widok skutecznie ostudził zapał napastników.
Jak twierdzą nasze wiewiórki, Austriacy nie mogą się nadziwić panującym w Najjaśniejszej obyczajom. Wchodzili w spółkę z największym polskim przedsiębiorstwem państwowym, a teraz jakieś prywatne typki twierdzą, że to oni są wspólnikami. Na dodatek nachodzą ich firmę w otoczeniu jakichś mięśniaków, tłukąc szyby w oknach.

Kolsped

"Kolsped" także stanowi obiekt zainteresowania naszych bohaterów ("Viafer" ma w tej firmie 49 proc. udziałów). Nic w tym dziwnego. Roczny obrót firmy to 470 milionów złotych.
Gdy Janik rządził PKP, spółką "Kolsped" władał prezes Jerzy Franiewski, który ustanowił sobie prokurenta w osobie Arseniusza Falkiewicza. Prokurent ma takie same pełnomocnictwa jak prezes.
21 września zarząd "Kolspedu" złożył wniosek w sądzie rejestrowym o wykreślenie prokurenta i jednocześnie o poprawienie błędu w nazwisku jednego z członków nowego zarządu. Sąd poprawił błąd w nazwisku, jednak nie zajął stanowiska co do prokurenta.
Według naszych wiewiórek, prezes Franiewski wraz z prokurentem Falkiewiczem próbowali dokonać przelewów z "Kolspedu". A jest co przelewać. Na kontach spółki leży ponad 4 miliony złotych. Transakcja się nie udała tylko dlatego, że choć Falkiewicz jako prokurent (nadal widnieje w rejestrze spółki) może dokonać takiej operacji, to nie może tego zrobić odwołany w sierpniu zeszłego roku przez nowy zarząd PKP prezes Franiewski. Dalszy ciąg łatwo przewidzieć. Scenariusz akcji był podobny jak w przypadku "Trade-Transu". Też najście i mordobicie. Pierwsze podejście było nieudane. 16 grudnia Franiewski wraz z ochroniarzami powtórnie zaatakowali jak Indianie. Skoro świt. Postawili na straży ośmiu ochroniarzy i rozpoczęli okupację pomieszczeń. Dopiero 24 stycznia Franiewskiego wyprosili ochroniarze przez niego zatrudnieni.
Tak oto były dyrektor generalny ­ wzór kolejnych cnót ­ Janik wraz z kolesiami troszczy się o los największego polskiego przedsiębiorstwa. Stąd może bez skrupułów walić w obecny zarząd PKP: ...przyjęta droga prowadzi do degradacji narodowego systemu transportu kolejowego...
31 stycznia tego roku warszawski sąd okręgowy uznał umowę sprzedaży "Viaferu" za nieważną. Nim zapadła decyzja sądu, przez pół roku obracające wieloma milionami złotówek kolejowe spółki przechodziły z rąk jednego zarządu w ręce drugiego. Opieszałość sądu kosztowała nie tylko PKP. Ktoś jednak na tym całym zamieszaniu zarobił...
Okazuje się, że poza Urzędem Ochrony Państwa i prokuraturą zainteresowanie kolejowymi przekrętami wykazuje Ministerstwo Sprawiedliwości, które objęło nadzór i kontrolę nad stroną sądową powyższej sprawy.

Główni bohaterowie

Jan Janik ­ odwołany prezes PKP, obecnie doradca Związku Zawodowego Maszynistów (Jana Zaborowskiego ­ tego od pamiętnego strajku maszynistów). Rozgoryczony superkolejarz.
Zbigniew Leśniak ­ odwołany prezes "Viaferu". Udziałowiec "Kolii" (45 proc.). Wydaje mu się, że nadal jest prezesem "Viaferu".
Zbigniew Iwaniuk ­ temu to już się bardzo dużo wydaje. Kiedyś był szefem Dyrekcji Nieruchomości PKP w Gdańsku. Teraz wydaje mu się, że jest prezesem "Trade-Transu". Chwali się tym, że wspólnie z Syryjczykiem siedział w internacie.
Jerzy Franiewski ­ odwołany prezes "Kolspedu". Wydaje mu się, że nadal może dysponować pieniędzmi tej firmy.
Arseniusz Falkiewicz ­ prokurent odwołanego prezesa "Kolspedu" Franiewskiego. Pomimo że zmienił się zarząd firmy, nadal figuruje on jako prokurent wpisany do rejestru, dzięki czemu ma możliwość dysponowania pieniędzmi firmy.

źródło: Tygodnik "NIE"
Wojtek - 11-03-2010, 08:19
Temat postu:
I jeszcze dwa archiwalne artykuły z 2001 r. na ten sam temat, dostępne na naszym forum w wątku o wekslach Janika:

Polskie Koleje Przekręcone

Państwo śpi, jedziemy...
Wojtek - 11-03-2010, 08:46
Temat postu:
Tygodnik "NIE" - artykuły z 2001 r.

No to po ko le ji

Dwunastu tajniaków z UOP oraz brygada antyterrorystyczna z długą bronią i w maskach szturmują mieszkanie obywatela i łapią troje jego małych dzieci. Wcześniej, przed najściem UOPków, dwa psy przez dwie godziny broniły swego pana. Powód oblężenia największa afera w najnowszych dziejach Polski. W Anglii obrabowanie jednego pociągu nazwano zaraz napadem stulecia. U nas dokonano napadu na całe koleje państwowe: tysiące budynków, dziesiątki tysięcy wagonów, setki tysięcy hektarów ziemi, miliony ton żelaza. Jak przywłaszczyć sobie coś takiego?

Polskie Koleje Państwowe to największe przedsiębiorstwo w Polsce; zatrudniają 200 tys. pracowników. W najbliższym czasie planują jednak zwolnienie 60 do 100 tys.
ludzi. Zadłużenie PKP z 255 mln w 1996 r. wzrosło do 7,2 mld zł w 2001 r. i rośnie. Ta zapaść związana jest z przejęciem władzy w 1997 r. przez koalicję AWS-­UW.
Wokół PKP wypączkowały prywatne lub półprywatne firmy, które na truchle przedsiębiorstwa robią wielką kasę.

Kasa dla Kaasa

Takim pasożytem żerującym na PKP jest spółka Trade Trans, w której 50 proc. udziałów ma obywatel austriacki Dieter Kaas, a drugie 50 proc. ­ spółka Viafer. Upusty, jakich PKP udziela Trade Transowi, są rekordowe i sięgają 46 proc. Największe ulgi cenowe dla innej, w pełni należącej do PKP, firmy wynoszą 18­20 proc. W Radzie Nadzorczej spółki zasiadają dyrektorzy oraz członkowie Rady Nadzorczej PKP, którzy decydują o wysokości zniżek. Im mniej zarobi PKP, tym więcej Trade Trans i pewnie tym większą gażę wypłaci polskim dyrektorom ich austriacki mocodawca. Dzięki takiemu układowi Kaas, nie posiadający nawet jednego wagonu, z prostego kolejarza stał się właścicielem firmy, która w 1998 r. pod względem obrotu znalazła się w pierwszej dwudziestce austriackich przedsiębiorstw.
Kaas namnożył wokół TT wiele spółek ­ Trade Trans Holding GmBH Wiedeń, Trade Trans Handels und Transport GmBH, Trade Trans Reil Vaduz, Spedition Rentrans, Spedition Trade Trans Holding i inne. Przepływają przez nie olbrzymie środki pieniężne. Firmy te przetwarzają papierowe faktury na dolary w rzeczywistości. Mieszczą się one w jego domu w Wiedniu, a jedna z nich zarejestrowana jest w Vaduz w Liechtensteinie. Spółki Kaasa są bytami z papieru. Mechanizm działa prosto: polska huta za transport węgla z polskiej kopalni płaci austriackiej firmie, która rozlicza się z TT, a ten dopiero z PKP. Na samych upustach cenowych dla TT kolej traci co najmniej kilkadziesiąt milionów dolarów rocznie.

Klucz do pompy

Czy wyprowadzanie wielkiego szmalu do Wiednia, zwanego światową stolicą wywiadów, ma jakiś związek z operacjami służb specjalnych? Od 18 miesięcy próbujemy zgłębić tajemnicę spółek wokółkolejowych ("NIE" nr 49/99 i 8/2000). Od ponad roku wokół sprawy węszy Urząd Ochrony Państwa i prokuratura.
Kluczem do rozszyfrowania zagadki jest spółka Kolejowe Towarzystwo Finansowe Viafer. Założona w 1989 r., do lipca 1999 r. była wyłączną własnością PKP. Oficjalnie jej zadaniem było skupianie udziałów kolejowych w innych spółkach takich jak Trade Trans. Nieoficjalnie struktura ta dała kacykom z PKP możliwość zasiadania na dwóch stołkach państwowym i prywatnym.
14 czerwca 1989 r. Państwowe Biuro Notarialne w Grodzisku Mazowieckim zarejestrowało firmę KTF Viafer S.A. Założycielami byli: Zygmunt Świrski (zastępca dyrektora generalnego PKP, szef służby handlowej PKP, przedstawiciel PKP we Frankfurcie nad Menem), Marian Krężel (główny księgowy PKP) i Ireneusz Gójski (przedstawiciel PKP we Frankfurcie nad Menem i w Wiedniu, obecny prezes Zarządu Trade Transu). Pierwszym prezesem spółki Viafer został Jan Tymoszuk, reprezentant spółki Trade Trans Handels und Transport GmBH (własność Dietera Kaasa). Przy okazji także dyrektor przewozów towarowych Dyrekcji Generalnej PKP.
W marcu 1990 r. powstaje Przedsiębiorstwo Spedycyjne Trade Trans sp. z o.o. Założycielami są panowie Kaas i Tymoszuk. Udziały (sto po 950 zł) po połowie objęły Trade Trans Handels und Transport GmBH i KTF Viafer. Pierwszy Zarząd stanowili panowie Dieter Kaas oraz Andrzej Niedbała (zastępca dyrektora przewozów towarowych Dyrekcji Generalnej PKP i naczelnik Samodzielnego Wydziału Handlowego PKP w Poznaniu, obecnie członek Rady Nadzorczej Trade Transu).
Z Viaferu wypączkowały kolejne spółki: Kolsped, Hein Viafer, Pol-Rail, Brokerskie Towarzystwo Kolejowe S.A., Polcont, Gamma i inne. Ich nieczyste interesy opisywaliśmy w artykule "Pięknie kurwa pięknie" ("NIE" nr 49/99). Cały mechanizm sprowadzał się do mnożenia bytów prywatnych i kolejowo-prywatnych (tj. państwowo-prywatnych), które przechwytywały wypracowany przez PKP zysk. Kontrolę nad swoimi prywatnymi interesami sprawowali wysocy urzędnicy PKP poprzez spółkę Viafer, która była w 100 procentach własnością PKP. Ten, kto włada Viaferem, ma kontrolę nad wszystkimi spółkami podległymi. Z Trade Transem na czele.
Proceder nie ujrzałby światła dziennego, gdyby nie Zbigniew Leśniak, który wciął się między wódkę a zakąskę.

Chytrus z Kolią

Zbigniew Leśniak został prezesem Zarządu Viaferu w styczniu 1999 r., z nadania ówczesnego dyrektora generalnego PKP Jana Janika. Sytuacja PKP była już wówczas bardzo trudna. Janik walczył o utrzymanie stołka z pragnącymi go wywalić politykami i związkowcami. Również w Viaferze nie działo się najlepiej,
bo podległe spółki nie chciały dzielić się dywidendą. Leśniak szybko zorientował się w roli Viaferu i mechanizmie działania pompy wysysającej pieniądze z PKP. Od kwietnia 1999 r. bombardował alarmującymi pismami zarówno swojego mocodawcę Janika, jak i Zarząd PKP.
Pisał o wielkich stratach, jakie ponosi kolej. Najwięcej zastrzeżeń miał do Trade Transu. Janik sprawiał wrażenie, jakby nie mógł nic zrobić ­ twierdzi Leśniak. ­ Każdy jego ruch był natychmiast kontrowany przez jego zastępców z panem Niemcem na czele. Nie rozumiałem, co się dzieje...
Zanim minister transportu Tadeusz Syryjczyk odwołał Janika, doszło do transakcji stulecia: 15 lipca 1999 r. żona Leśniaka, Małgorzata Kucharska, kupiła od PKP 81 proc. zbijającej wielki majątek spółki Viafer. Cena ­ równowartość Fiata Bravo. W imieniu PKP umowę podpisali dyrektor generalny Jan Janik oraz dyrektor finansowy PKP Leszek Pawlicki. Leśniak twierdzi uparcie, że nic o całym geszefcie nie wiedział, a gdyby wiedział, to wybiłby go żonie z głowy.
­ Być może Janik bał się rozliczenia z działalności w Viaferze, dlatego wolał go sprzedać ­ mówi Leśniak. ­ Żona wzięła na głowę kłopot rzędu kilku milionów złotych. Nieświadomie. Myślę, że jesteśmy ofiarami gry zmierzającej do zatarcia śladów po dziwnych transakcjach między PKP a austriackimi firmami pana Kaasa.
Oczywiście ani ja, ani Czytelnicy nie wierzymy, że p. Leśniak nie wiedział o takim jak Viafer sprawunku kochającej żony. I Leśniak zapewne nie wierzy, że ja mu wierzę.
Jak należy sądzić, sens tej sprzedaży i dalszych zdarzeń był taki, że szef PKP Janik wiedząc, że będzie odwołany, na złość PKP i swoim następcom sprzedał Viafer żonie prezesa tej spółki a swojego bliskiego współpracownika.

Kolejowy western

30 lipca 1999 r., czyli w dwa tygodnie po sprzedaniu Viaferu spółce Kolia należącej do żony Leśniaka M. Kucharskiej, minister transportu odwołuje Zarząd PKP na czele z Janikiem i powołuje nowy Zarząd z Celińskim.
4 sierpnia 1999 r. Odbywa się walne zgromadzenie wspólników Viaferu, czyli przedstawicieli PKP, zwołane przez Zarząd PKP, który z prawnego punktu widzenia nie ma już do tego prawa. Zgromadzenie uchwala likwidację Viaferu. Likwidatorem mianuje Tomasza Pałaszewskiego.
6 sierpnia 1999 r. Godzina 8.00. Nowy prezes PKP Krzysztof Celiński przyjmuje w swoim gabinecie Zbigniewa Leśniaka, prezesa Viaferu (sprzedanego jego żonie). Komunikuje mu, że nie jest już prezesem, gdyż 4 sierpnia walne zgromadzenie wspólników Viaferu postawiło spółkę w stan likwidacji.
Godz. 10.00. W biurze handlowym Viaferu przy ulicy Chmielnej w Warszawie pojawia się Tomasz Pałaszewski w asyście dziesięciu sokistów i żąda przekazania firmy. Leśniak odmawia i jedzie do komisariatu policji złożyć doniesienie o najściu.
Około godziny 13.00. Pałaszewski dostaje się jednak do siedziby Viaferu, przy ul. Wójcickiego, mieszczącej się w budynku, który stanowi prywatną własność Leśniaka. Oprócz Viaferu znajdują się tam biura trzech innych, nie związanych z PKP instytucji. Powiadomiony telefonicznie Leśniak zastaje Pałaszewskiego wynoszącego komputery i dokumenty nie tylko Viaferu, ale i pozostałych firm. Dochodzi do bójki, Leśniakowi udaje się wyrzucić z budynku intruzów. Pałaszewski dzwoni do prezesa PKP Celińskiego, zawiadamiając, że Leśniak nie pozwala zabrać dokumentów. Prosi o przysłanie UOP-u. W tym czasie prawnik Leśniaka informuje o włamaniu policję. Leśniak jedzie na obdukcję do szpitala, natomiast Pałaszewskiego zabiera do komisariatu policja.
Około godziny 16.00. Leśniak wraca ze szpitala do siedziby Viaferu, zastaje przed budynkiem 4 radiowozy, 3 samochody prywatne i pięciu policjantów strzegących wejścia. Wewnątrz budynku widzi Pałaszewskiego z kilku innymi osobami wyważają zamki w drzwiach i szafach, niszczą system alarmowy oraz odcinają energię od budynku.
Między 17.00 a 18.00. Przyjeżdżają samochody SOK, do których w asyście policji ludzie Pałaszewskiego ładują dokumenty i komputery. Leśniak nie zostaje wpuszczony do budynku. W akcji uczestniczy wicekomendant policji na Żoliborzu, który oświadcza, że wszystko dzieje się zgodnie z prawem, mimo iż nie okazał prokuratorskiego ani sądowego nakazu. Do dnia dzisiejszego Leśniak nakazu nie zobaczył.
W dwa dni po rzekomym walnym zebraniu Viaferu dochodzi do siłowego przejęcia firmy, w którym uczestniczą funkcjonariusze policji, prokuratury oraz Służby Ochrony Kolei. Co ciekawe, nikt ze strony PKP nie zwrócił się do Leśniaka z prośbą o wydanie dokumentów firmy, nie mówiąc o wypowiedzeniu umowy o pracę.
Budynek przez trzy miesiące stoi otwarty i nie używany, ponieważ Leśniak żąda od policji i prokuratury przekazania go protokołem powłamaniowym, a także ustalenia listy zaginionych przedmiotów.
Po trzech miesiącach na polecenie prokuratury na Chmielną przyjeżdżają policjanci, którzy dokonują spisu z natury znajdujących się w budynku rzeczy i zniszczeń. W trakcie tych czynności pojawiają się funkcjonariusze UOP z nakazem przeszukania podpisanym przez prokuratora. Twierdzą, że chcą zabrać dokumenty Viaferu. Znajdują zaledwie dwie teczki przeoczone przez Pałaszewskiego.
Listopad 1999 r. Nazajutrz po przesłuchaniu w prokuraturze, która żąda od Leśniaka dokumentów wcześniej wywiezionych przez Pałaszewskiego, już o godzinie 6.00 rano pod drzwiami prywatnego mieszkania Leśniaka pojawia się 12 funkcjonariuszy UOP żądając wydania umowy PKP­Kolia o sprzedaniu Viaferu. Leśniak nie wpuszcza UOPków do domu żądając sprowadzenia swojego adwokata. Funkcjonariusze sterczą przed furtką 2,5 godziny, skutecznie powstrzymywani przez dwa psy strzegące posesji. Przybywa brygada antyterrorystyczna ­ 6 ludzi z długą bronią, w maskach ­ która na wstępie łapie wychodzące do szkoły dzieci Leśniaka (6, 8 i 9 lat). Wsparty przez brygadę antyterrorystyczną UOP wkracza wreszcie do domu Leśniaka. Rozpoczyna się drobiazgowe przeszukanie nie wyłączając bielizny i korespondencji osobistej Leśniaka sprzed 20 lat. Zdobyczą jest kilka stron skserowanych dokumentów Viaferu. Rewizja trwa 6 godzin.

Potyczki sądowe

PKP próbowało zalegalizować postanowienia walnego zebrania ustanawiającego likwidatora w osobie Pałaszewskiego. Jednak rejestrowy sąd gospodarczy zawiesił rozpatrywanie wszystkich spraw Viaferu do czasu orzeczenia w sprawie ważności umowy z 15 lipca 1999 r. o sprzedaży tej spółki żonie Leśniaka. Na to prawnicy PKP wystąpili do innego sądu o ogłoszenie upadłości tej firmy, motywując to brakiem rozliczeń wierzytelności Viaferu wobec kolei z roku 1997. Czyli z okresu znacznie poprzedzającego przyjście do firmy Leśniaka. Podczas rozprawy sąd gospodarczy upadłościowy wcale nie dopuścił Leśniaka do głosu. Sędzia Czajka rozmawiał wyłącznie z Pałaszewskim, ignorując w ten sposób postanowienie sądu rejestrowego. Czajka zażądał przedstawienia dokumentów finansowych Viaferu świadczących o złej sytuacji finansowej, na co strona PKP oświadczyła, że nie może tego zrobić, gdyż zostały one skradzione. Sędzia Czajka postanowił powołać przymusowego zarządcę w osobie Tadeusza Kohorewicza, który w ciągu sześciu miesięcy miał sprawdzić sytuację finansową firmy. To, że zarządca Kohorewicz jest znajomym Pałaszewskiego, nikogo zapewne nie zdziwi.
Leśniak w październiku 1999 r. odwołał się od tej decyzji i do tej pory czeka na odpowiedź sądu. Złożył również doniesienie do prokuratury o podejrzeniu korupcji w sądzie. Rozpatruje je Ministerstwo Sprawiedliwości.
Najistotniejsza w tej sprawie umowa kupna Viaferu przez Kolię (spółkę żony Leśniaka) została podważona wyrokiem sądu okręgowego, który przychylił się do zdania PKP, że zostały naruszone wewnętrzne kolejowe regulaminy i przepisy. Jednak sąd apelacyjny orzeczenie to odrzucił i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia.
W uzasadnieniu z 19.12.2000 r. sąd apelacyjny uznał argumenty PKP za bezzasadne i potwierdził prawidłowość transakcji. Wskazał jedynie, że warto zbadać, czy cena nie była zbyt niska. Teraz PKP musi udowodnić, że Viafer był spółką wartą mnóstwo kasy. Nie będzie to jednak łatwe, gdyż przed sądem gospodarczym właśnie PKP wnioskowało o upadłość i likwidację spółki Viafer. Na razie zgodnie z ostatnim wyrokiem sądu właścicielem Viaferu jest nadal spółka Kolia.

Weksle jak króliki

Przepychanki o spółkę Viafer trwają już kilkanaście miesięcy. W tym czasie Pałaszewskiemu i Kohorewiczowi udało się wyprowadzić z Viaferu wszystkie udziały podległych spółek. Rozporządza nimi obecnie PKP. Viafer z majętnej spółki stał się bankrutem, za to z długami wobec ZUS, urzędu skarbowego i PKP, gdyż zarówno likwidator, jak i zarządca nie poczuwali się w obowiązku regulować zaległości. Gdyby żona Leśniaka wywalczyła, co jest wielce prawdopodobne, prawomocny wyrok potwierdzający jej prawo do 81 procent akcji Viaferu, musiałaby najpierw spłacić te długi. Później mogłaby na drodze sądowej dochodzić swego od PKP. Jak twierdzi, jest to kwota co najmniej 1 miliarda złotych (nowych).
Sytuacja żony Leśniaka nie jest jednak beznadziejna. W międzyczasie na światło dzienne wyszła sprawa weksli, które w imieniu PKP szczodrą ręką rozdawał Jan Janik. Świadkowie twierdzą, że takich papierów jest wiele, a najwięcej posiada Małgorzata Kucharska. Potwierdza to jej mąż Zbigniew Leśniak: Została zawarta umowa gospodarcza, którą załatwiała moja żona. PKP wystawiło dziewięć weksli, pod zastaw których koleje miały otrzymać niskooprocentowany kredyt. (...) Umowa nie doszła do skutku, gdyż zmieniono zarząd. Nowy zarząd PKP pod wodzą Celińskiego zrobił wszystko, aby jej realizację zablokować. Zabezpieczenie w postaci weksli zostało u mojej żony. Ich wartość oceniam na kilkadziesiąt do stu milionów dolarów. Weksli wystawionych zarówno przez stary, jak i nowy zarząd jest dużo więcej.

Podsumujmy:
Austriacki obywatel wysysa kasę z upadającej polskiej kolei. Proceder ten trwa od wielu lat za wiedzą, a nawet akceptacją ścisłego kierownictwa PKP. Leśniak zawiadamia o tym przełożonych i nic się nie dzieje. Dyrektor generalny PKP opyla pewnej pani, skądinąd żonie Leśniaka, spółkę kolejową za równowartość samochodu i nic. Ta pani dysponuje wekslami wystawionymi przez kolej na 100 mln dolców i nic. Kolej siłowo, wbrew prawu, odbiera to, co wcześniej sprzedała. Dzieje się tak, zanim sąd wypowie się w sprawie ważności kwestionowanej przez nowy Zarząd PKP umowy. I nic. W państwie prawa nic by się nie wydarzyło przed prawomocnym ustaleniem przez sąd właściciela spółki Viafer. Po tym posypałyby się procesy karne. Na pierwszy ogień poszedłby były dyrektor PKP Jan Janik, który działał na szkodę firmy, której prezesował. Potem rozprawiono by się z żerującymi na PKP pasożytami, żądając od nich zwrotu wyprowadzonej z kolei kasy. Na koniec wyjaśniono by sprawę Małgorzaty Kucharskiej, która trzyma sobie w szufladzie weksle PKP na kwotę blisko 100 mln dolarów.
Tymczasem w naszym kraju-raju jedyną osobą, która ponosi konsekwencje, jest Zbigniew Leśniak, który osobiście niczego nie kupił, a mało tego ­ alarmował, że prywatne spółki wspierane przez dyrektorów państwowego PKP przechwytują zysk kolei.
W Polsce dzieją się różne dziwne rzeczy, ale najdziwniejszą jest to, że w tym kraju jeszcze w ogóle jeżdżą pociągi.

Zbigniew Leśniak

Z wykształcenia technik budowlany. Karierę rozpoczął w 1983 r. (jako rzemieślnik budowlany), przez sześć lat prowadził rekonstrukcję i odbudowę klasztoru w Częstochowie. Jego firma budowała także za granicą, między innymi w Berlinie Zachodnim. Z żoną, Małgorzatą Kucharską łączy go tylko uczucie, albowiem mają rozdzielność majątkową. (Przyszedł do PKP z gotowymi pomysłami na uzdrawianie przedsiębiorstwa). Został członkiem Rady Nadzorczej, a później (styczeń 1999) prezesem spółki Viafer i stał się jednym z najważniejszych ludzi w kolejowym biznesie. Organizował tanie kredyty dla PKP, między innymi we współpracy z firmą Debis ­ finansową odnogą korporacji Mercedes-Chrysler. Od tej właśnie firmy uzyskał leasing zwrotny w wysokości 1,5 mld zł na zakup nowego taboru kolejowego.

Tomasz Pałaszewski

Absolwent Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, były działacz radykalnie prawicowego Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Radny warszawskiego samorządu, członek komisji bezpieczeństwa publicznego przy prezydencie Warszawy. Blisko związany z Unią Wolności, następnie członek władz naczelnych Polskiej Partii Socjalistycznej, skłócony z jej liderem Piotrem Ikonowiczem, zawieszony w członkostwie. Skuteczny likwidator Krajowej Agencji Wydawniczej. Pracownik działu kontroli Telewizji Polskiej. Prezes Związku Zawodowego Kontrolerów TVP, stworzonego przez obecnego posła Mariusza Kamińskiego (AWS Liga Republikańska). Ostatnio często widywany w kręgach zbliżonych do władz SLD.

Małgorzata Kucharska

Żona Zbigniewa Leśniaka. Z wykształcenia politolog. Założycielka i właścicielka East European Kolia System Financial Consultant S.A. Współzałożycielka i prezes Fundacji Obrony Rodzin Polskich Kolejarzy.


Kolejnik

13 kwietnia prezes NIK Janusz Wojciechowski podpisał raport z kontroli przeprowadzonej w PKP. Sytuacja polskich kolei jest fatalna i stale się pogarsza. Minęły prawie trzy miesiące i nic się nie stało. Nie podał się do dymisji minister transportu, nie stracił posady prezes PKP. Nie posadzono do więzienia poprzedniego prezesa PKP i nie oskarżono poprzednich ministrów transportu.

Powstaje pytanie: po co nam Najwyższa Izba Kontroli, skoro jej ustalenia wszyscy mają w głębokim poważaniu?
Kontrola dotyczyła okresu od 1998 r. do połowy 2000 r. Kontrolerzy precyzyjnie wyliczają straty poniesione przez kolej i wskazują osoby za to odpowiedzialne. Oto tylko niektóre zastrzeżenia zawarte w raporcie NIK, w większości potwierdzające nasze wielokrotne publikacje na temat afer w PKP.
Do końca 1999 r. nie udało się sporządzić ewidencji przewozów. Dlatego wpłacone w 1999 r. 537,75 mln zł dla PKP z tytułu dopłat państwa za przejazdy ulgowe i bezpłatne było kwotą wziętą z sufitu.
Na poczet spłaty kredytów zastawiono nieruchomości i wagony na łączną kwotę co najmniej 600 mln zł. Wśród nieruchomości są takie kąski jak 27 tysięcy metrów kwadratowych przy ulicy Wileńskiej w Warszawie.
Ponad 10 mln zł straty osiągnęły PKP na likwidacji KTF Viafer (spółka w 100 proc. należąca do PKP, odsprzedana przez prezesa Janika za grosze prywatnej spółce Kolia).
Kolsped (spółka zależnaod PKP) wystawił poręczone przez Zarząd PKP weksle na łączną kwotę około 500 mln zł, których część zrealizowali dłużnicy, ściągając należności z kont bankowych PKP, między innymi z konta służącego do obsługi grantów z funduszu PHARE. W rezultacie Komisja Europejska zawiesiła transfery pieniężne na realizację tych programów.
Zaległości Kolspedu wobec PKP w momencie postawienia wniosku o likwidację wynosiły 35,7 mln zł. Decyzję o likwidacji podjęto za późno.
Potwierdziła się również nasza informacja o wystawieniu przez członków Zarządu PKP Jana Janika i Leszka Pawlickiego 9 weksli po około 10 mln euro każdy, w których posiadaniu jest spółka Kolia. Przewidywane straty mogą osiągnąć 360 mln zł.
Stwierdzono nagminne występowanie osób zatrudnionych na kierowniczych stanowiskach PKP w prywatnych spółkach robiących z koleją interesy. Zainteresowani oświadczyli kontrolerom NIK, że pracę tę wykonywali w dniach wolnych od pracy lub w godzinach nie kolidujących z godzinami urzędowania.
Prywatna spółka AWIS otrzymała od PKP w formie cesji należności Huty Katowice. W wyniku podpisanej niekorzystnej umowy odsetki należne kolei (76,28 mln zł) przypadły AWIS-owi.
32 mln zł straty zanotowały PKP na niedoszłej transakcji zakupu 50 lokomotyw od spółki Adtranz Pafawag. Lokomotyw nie ma do tej pory.
Odwołanie prezesa Jana Janika było spóźnione o blisko dwa lata. "Z ustaleń kontroli przedstawionych w niniejszej informacji wynika, że nielegalne i niegospodarne działania Zarządu PKP pod przewodnictwem Jana Janika wystąpiły już od września 1997 r., kiedy to Zarząd PKP zaakceptował nielegalne działania Zarządu Kolsped przy zaciąganiu zobowiązań na kwotę bliską 10 mln USD".
Strata finansowa w 1997 r. wynosiła zaledwie 84,9 mln zł, w 1998 ­ już 1370,1 mln, aby w 1999 r. sięgnąć astronomicznej kwoty 2522,2 mln zł. Zobowiązania PKP dziś sięgają 8 mld zł.
Jak piszą kontrolerzy, nieściągnięte należności wobec PKP na koniec pierwszego półrocza wyniosły 1748,39 mln zł. W pierwszej piątce dłużników kolei znalazły się dwie opisywane w "NIE" firmy: Kolsped i Trade--Trans (spółka zależna od PKP).
Na zakończenie raportu NIK możemy przeczytać: W trakcie kontroli (...) poinformowano Prezesa Zarządu PKP o stwierdzeniu bezpośredniego niebezpieczeństwa wystąpienia niepowetowanej szkody w mieniu Skarbu Państwa i przedsiębiorstwa państwowego PKP. (...) W związku z uzasadnionym podejrzeniem NIK, że działania Prezesa Zarządu PKP nie zapewnią rozwiązania zaistniałej sytuacji, w dniu 20 czerwca 2000 r., zgodnie z art. 51 ust. 3 ustawy o NIK, powiadomiono o stwierdzonych zagrożeniach Prezesa Rady Ministrów, Ministra Sprawiedliwości, Ministra Transportu i Gospodarki Morskiej i Prezesa Sądu Rejonowego dla m. St. Warszawy.
Czyli przynajmniej od roku za katastrofalną sytuację kolei polskich bezpośrednią odpowiedzialność ponoszą: Buzek, Widzyk i Kaczyński.
W opublikowanej w Internecie odpowiedzi na przedstawione przez NIK wyniki kontroli Zarząd PKP udaje, że sprawa go nie dotyczy: Kontrolowany okres działalności PKP obejmował sprawy i decyzje podejmowane w czasie, w którym Zarządem PKP kierował Prezes Jan Janik.
To kłamstwo!
Kontrola sięga do połowy 2000 r., a Janik odszedł w lipcu 1999 r. Autorzy odpowiedzi przemilczeli fakt, iż lawinowy przyrost zadłużenia PKP przypada na czas funkcjonowania nowego Zarządu pod przewodnictwem prezesa Krzysztofa Celińskiego. Zapomnieli również o tym, że wielu wysoko postawionych decydentów kolejowych z ekipy Janika nadal zasiada na swych wygodnych i dobrze opłacanych stołkach. W odpowiedzi nie ma też słowa na temat działalności i kompetencji Rady Nadzorczej PKP, która ­ jak sama nazwa wskazuje ­ powinna nadzorować działalność przedsiębiorstwa. A szkoda, bo zasiadają tam między innymi: Stanisław Kogut ("Solidarność" PKP), Jan Zaborowski (Związek Maszynistów) i Michał Boni (znany liberał).
Tymczasem osoby winne kryzysowi w PKP nie poniosły żadnej kary. Poza wymiernymi stratami państwa, wskazanymi przez NIK, taka sytuacja powoduje straty moralne. Większość z pracowników PKP to przecież ludzie uczciwi i oddani swojej firmie, która niestety coraz częściej jest postrzegana jako gniazdo korupcji i złodziejstwa.

---

Prezesi Zarządu PKP
do 30 lipca 1999 r. Jan Janik
od 30 lipca 1999 r. Krzysztof Celiński

Ministrowie Transportu i Gospodarki Morskiej
od 29.10.1997 r. Eugeniusz Morawski
od 8.12.1998 r. Tadeusz Syryjczyk
od 12.06.2000 r. Jerzy Widzyk

źródło: Tygodnik "NIE"
Wojtek - 11-03-2010, 09:00
Temat postu:
Tygodnik "WPROST" - artykuł z 1999 roku.

Prywatne Koleje Państwowe

Jak prywatne spółki spedycyjne wytransferowały setki milionów złotych z kasy kolei.

Urząd Ochrony Państwa i prokuratura pełną parą prowadzą śledztwa w sprawie działalności poprzedniego zarządu PKP i spółek zależnych, premier zaś poprosił NIK o ponowne "wejście" do PKP. Wiadomo już, że sieć powiązań między różnymi osobami i kapitałami a spółkami PKP może doprowadzić do utraty kontroli nad tymi spółkami i przejęcia przez grupę biznesmenów niemal całego polskiego rynku spedycyjnego. Roczne obroty na tym rynku szacuje się na miliard złotych. Ostatnie działania wymiaru sprawiedliwości spowodowały zablokowanie kont spółek. Funkcjonariusze Straż Ochrony Kolei codziennie strzegą wejść do siedzib największych polskich firm spedycyjnych, gotowi do ich obrony. Pracownicy kolei mówią o stanie wyjątkowym w tej instytucji. Istotnie, wyjątkowe jest to, że PKP, firma stojąca na skraju bankructwa i zalegająca z wpłatami na ZUS, stała się źródłem zysków sięgających dziesiątków milionów dolarów. Nie wpływały one jednak do budżetu państwa, lecz na konta spółek zajmujących się spedycją. Pieniędzy tych nie sposób dziś odzyskać.

- Spodziewałem się, że przejmuję firmę z finansowymi kłopotami, że czekają mnie trudne rozmowy ze związkowcami, redukcje, restrukturyzacja, prywatyzacja, ale nie spodziewałem się, że będą tu wątki kryminalne - mówi Krzysztof Celiński, nowy dyrektor generalny PKP. Jedną z pierwszych decyzji nowego szefa kolei było odwołanie Zbigniewa Leśniaka, prezesa Viaferu, spółki założonej przed dziesięciu laty przez PKP. Viafer, należący w stu procentach do PKP, miał stworzyć holding spółek spedycyjnych. Tak powstały Kolsped, w którym Viafer miał 100 proc. udziałów, oraz Trade Trans - 50 proc. udziałów (pozostałe 50 proc. przypadło kontrahentowi austriackiemu). Obie spółki są dzisiaj liczącymi się na rynku firmami spedycyjnymi. Viafer miał też 25 proc. udziałów w Pol Rail, firmie utworzonej z kolejami włoskimi.

Przez wiele lat Viafer nie prowadził żadnej działalności, był jedynie "spinaczem" spółek i przekaźnikiem dywidend dla PKP. Kłopoty z Viaferem zaczęły się w 1997 r., kiedy odszedł wieloletni prezes tej firmy, będący jednocześnie szefem transportu towarowego PKP. Dywidendy wpływały do Viaferu, ale przestały zasilać konto PKP. A chodziło o kilka milionów złotych rocznie. W ciągu trzech ostatnich lat zmieniali się prezesi Viaferu (zazwyczaj nie związani już z PKP), który ze zmienionym statutem rozpoczął samodzielną działalność. Bezpośredni nadzór nad spółką miał Jan Janik, dyrektor generalny PKP. Nikt w zarządzie kolei nie wiedział, jaką ta spółka ma strukturę własności, jakie wierzytelności i zobowiązania. Dopiero teraz prokuratura ustala, czym zajmował się Viafer i zależne od niego firmy. - Trafiliśmy na niejasne powiązania osobowe i kapitałowe między spółkami - mówi Julita Sobczyk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Prokuratorzy badają wszystkie dokumenty firm-córek PKP. I prokuraturę, i UOP najbardziej interesuje sprawa weksla dla Kolspedu na 10 mln dolarów, poręczonego m.in. przez dyrektora Jana Janika, o czym nie sposób się dowiedzieć z dokumentów PKP. Kolsped otrzymał zgodę na kredyt z BRE na zakup wagonów, tymczasem prezes Kolspedu nie wziął kredytu, lecz pożyczkę. I nie z BRE, ale z Domu Handlowego BAF, należącego do prezesa Viaferu Krzysztofa Budziaka. BAF już nie istnieje, a PKP zalega z płatnościami za wagony. Zaginął też oryginał weksla.

W prokuraturze toczy się sześć postępowań dotyczących różnych nieprawidłowości w PKP w ciągu ostatnich trzech lat.

Zresztą UOP interesuje się także innymi wekslami na miliony dolarów, gwarantowanymi przez PKP, które ponoć pojawiły się w bankach zachodnich. Jak się dowiedzieliśmy, banki interweniowały w tej sprawie u wysokich przedstawicieli polskiego rządu. Informowały, że mają takie weksle i chcą je zrealizować. - W Polsce nikt o takich wekslach nie słyszał, dlatego zrobiła się afera - mówi nasz informator. - Tu stale ginęły jakieś weksle. Tak naprawdę nikt nie wie, co stąd wyprowadzono - mówi jeden z pracowników dyrekcji PKP. - Spółki zależne miały pomagać przy obsłudze klientów PKP w zakresie przewozów towarowych. Okazuje się jednak, że pewne osoby potraktowały je jako dobre miejsce do wyprowadzania pieniędzy - mówi dyrektor Celiński. Prezes Viaferu nie przyjął do wiadomości odwołania go przez nowego dyrektora PKP. - Po prostu wyszedł, trzaskając drzwiami - relacjonuje dyrektor Jacek Bukowski. 6 sierpnia dyrektor PKP zwołał walne zgromadzenie wspólników Viaferu, podczas którego podjęto uchwałę o odwołaniu prezesa, likwidacji Viaferu i powołaniu jako likwidatora Tomasza Pałaszewskiego. Pałaszewski siłą wszedł do siedziby Viaferu. - Zachowanie byłego prezesa wzbudziło podejrzenia, że może dojść do niszczenia dokumentacji firmy - mówi Tomasz Pałaszewski. Na miejsce przybył też prezes Leśniak: doszło do szarpaniny, wezwano policję. Ostatecznie dokumenty zapakowano do samochodu i przywieziono do dyrekcji PKP. Leśniak twierdzi, że to właśnie nowemu kierownictwu PKP zależało na zabraniu dokumentów mogących świadczyć o wykrytych ponoć przez niego nieprawidłowościach. Twierdzi, że trafił na ślady świadczące o tym, iż kierownictwo PKP przez lata "wyprowadzało" pieniądze PKP za granicę.

W zabranych z siedziby Viaferu dokumentach znaleziono na przykład polecenie wypłaty prawie 3 mln zł spółce Easterneuropean Kolia System Financial Consultant SA. Była to zaliczka za zorganizowanie szkoleń dla pracowników PKP. Szkolenia te nigdy się nie odbyły. Okazało się też, że zaliczka wpłynęła po tym, jak PKP zrezygnowały ze szkoleń. Kilkakrotnie Viafer płacił też Kolii po kilkadziesiąt tysięcy dolarów za doradztwo prawne. Jest to o tyle zastanawiające, że Kolia należy w 45 proc. do Zbigniewa Leśniaka, prezesa Viaferu, a w 45 proc. stanowi własność jego żony, która zresztą zasiadała również w radzie nadzorczej Kolspedu. Tuż przed objęciem funkcji prezesa Viaferu Leśniak był także członkiem rady nadzorczej Kolii, która powstała w czerwcu 1998 r. Viafer kupił też za kilka tysięcy złotych firmę Gamma, należącą do Leszka Pawlickiego, dyrektora finansowego PKP. W 1998 r. Viafer sprzedał za 3 mln zł 51 proc. udziałów Kolspedu. Nabywcą była Dyrekcja Eksploatacji Cystern. Wkrótce transakcję anulowano, a udziały kupiła Kolia. Sąd - po ciągnącym się długo postępowaniu - uznał pierwszą transakcję za ważną.
- Dzień po podjęciu uchwały o likwidacji Viaferu Leszek Pawlicki, były wicedyrektor, dostarczył nowemu szefowi PKP umowę sprzedaży Viaferu datowaną 15 lipca - mówi Jacek Bukowski. W dokumentach PKP nie było tymczasem nawet śladu po takiej umowie. Nic nie wiedziało o niej biuro prawne, w dodatku - jak twierdzą dyrektorzy PKP - została ona zawarta z naruszeniem prawa, bez wymaganej akceptacji zarządu. Z umowy wynikało, że prezesi Janik i Pawlicki sprzedali 81 proc. akcji Viaferu spółce Kolia (za 40,5 tys. zł). - To śmieszna cena, jeśli się uwzględni, że ubiegłoroczny zysk Viaferu wyniósł 340 mln zł - mówi dyrektor Celiński. - Za miesiąc miał się odbyć podział dywidendy Trade Transu i Viafer miał otrzymać 6 mln zł. Ktoś zapłacił więc 40 tys. zł, by w zamian przejąć dywidendę wartą 150 razy więcej. Viafer posiada też 50 proc. udziałów w spółce PS Trade Trans, największym polskim przedsiębiorstwie spedycyjnym, którego obroty w 1998 r. wyniosły 640 mln zł. W sumie 70-80 proc. wszystkich usług spedycyjnych odbywa się dziś poprzez firmy, których udziałowcem jest Viafer i jego spółki-córki. - Gdyby zakup Viaferu został usankcjonowany przez sąd, oznaczałoby to, że w rękach kilku ludzi znajduje się cała polska spedycja - mówi Jacek Bukowski. W prokuraturze toczy się sześć postępowań dotyczących różnych nieprawidłowości w PKP w ciągu ostatnich trzech lat. Co ciekawe, i dyrekcja PKP, i Zbigniew Leśniak złożyli podobne doniesienia o niegospodarności w PKP. Na razie nikomu nie przedstawiono zarzutów. Sąd gospodarczy nie podjął jeszcze decyzji, czy sprzedaż Viaferu odbyła się zgodnie z prawem. Nie wiadomo też, kto jest naprawdę prezesem, a kto samozwańcem. Zbigniew Leśniak nadal uważa się za prezesa Viaferu i domaga się od Trade Transu 6 mln zł dywidendy. Uważa ponadto, że nie stracił praw do Kolspedu i Trade Transu. Nie czekając na opinię austriackiego współudziałowca tej ostatniej spółki, powołał nowego prezesa, Zbigniewa Iwaniuka, niegdysiejszego prezesa Viaferu. W strzeżonym przez sokistów gabinecie Kolspedu zasiada tymczasem przedstawiciel firmy DEC, która ma 51 proc. udziałów. Zbigniew Leśniak nie uznał decyzji sądu, wobec czego nadal uważa się za właściciela Kolspedu. Mianował nawet nowego prezesa zarządu. Został nim Jan Janik, odwołany niedawno dyrektor generalny PKP.

źródło: Wprost
Anonymous - 11-03-2010, 10:07
Temat postu:
Mam nadzieję że to tylko początek. Nie oszukujmy się to wierzchołek góry lodowej.
elaznami - 11-03-2010, 10:36
Temat postu:
Witajcie! Gdy to przeczytałam, to się we mnie krew zburzyła. Mało tego w chwili obecnej również dochodzi do przekrętów i to szytych grubymi nićmi. Obecnie znaleziono patent na uspakajacza nastroju w czynniku społecznym. Bieże się szefa związku zawodowego, proponuje mu się wykonanie zadania czyt. uspokojenia nastrojów społecznych wśród ludu pracującego, ewentualnie nic nie robienie w czasie np. restrukturyzacji firmy, a w nagrodę dostaje np. członkostwo w radzie nadzorczej spólki córki ,no niech to bedzie np. cargo . Klient szybko łapie temat, bo czuje się doceniony przez swego szefa ( szef firmy jest miły, bo chce osiągnać zamierzony cel ) i robi różne rzeczy wśród swego ludu czyli albo nic nie robi, albo tłumaczy że szef działa w interesie pracowników, lub szef jest z naszej opcji więc nie można go źle traktować. Ludzie, którym nie specjalnie zależy na interesowaniu sie głębiej kupują prezentowane teorie swego przeodniczącego, a przewodniczący dostaje "orzeszek". Przykład? Prosze bardzo. W zakładzie CZ w Rybniku, w którym pracowałam do końca roku 2008 pani przewodnicząca "S" dostała od cargo górę kasy miesiecznie - tylko dlatego, że załapała sie do jekiejś tam sekcj zawodowej która w wyniku jakiegoś tam konszachtu dla swoich władz daje wynagrodzenie na poziomie zastęcy dyrektora zakładu - ekstra kasek zwłaszcza że ze stanowiska de facto robotniczego z pensją niech bedzie 1850 na rekę wskakuje sie na 4500. Babeczka dostała szoku, mało tego jako "ważny" i wartosciowy pracownik dostaje jeszcze dofinansowanie do nauki, bo firma ma plany wobec takiego materiału.Gdy wreszcie przychodzi czas restrukturyzacji firmy, szef woła do siebie i mówi: siedź cicho, nie przeszkadzaj a dostaniesz coś extra. I tak po całej awanturze z zakładami spólki na Ślasku(zostałysmy tzn.Gliwice sprzedane z Rybnika do Gór) a ona nic nie robiła tylko mówiła ze będzie nam dobrze, że sie nami zajmie jak matka bo ona jest solidarna i takie tam bleble. Zwolnili ludzi, cześc poszła na PDO a 14.07.2009 Przewodnicząca Krysia W. zostaje powołana na członka Rady Nadzorczej spółki WAGREM KLUCZBORK (córka PKP cargo) dostaje to w nagrodę za dobre sprawowanie funkcji Przewodniczącej Związku Zawodowego Solidarność. Oczywiściew ma duuuuże doświadczenie w sprawowaniu nadzoru nad firmą wszak udowodniła że pracodawcą jest skutecznym. Bez strajku, bez zadymy wywalili ludzi na bruk, reszta zapłaciła za ich odejścia rocznym brakiem premii, ale jej nie zabrano premii na rok tylko cofnięto minimalnie wskaźnik wynagrodzenia do tylu o kwartał. Czy taka osoba jest godna zaufania. My straciłysmy my je dawno...szkoda ludzi. A tak na marginesie to ktoś ze związkowców powinien przeczytac ustawę z dnia 30.08.1996 roku o komercjalizcji i prywatyzacji. Pisze tam że osoba będąca członkiem komisji zakładowej nie może być jednocześnie członkiem Rady Nadzorczej, przecież tym sie jakies CBA albo ABW powinno zająć. Długo we mnie ten żal rósł, chciałam Ci Krysiu podziękować za to że wybrałaś pieniądze nad ludzi, którzy ciebie kiedyś tam wybrali. Byłaś naprawdę inną kobietą. Prawdą jest, że kasa człowieka zmienia nie do poznania. Elka.
Victoria - 11-03-2010, 11:07
Temat postu:
Zdziwicie się - "bohaterka" powyższych publikacji - spółka VIAFER, należąca do PKP SA, istnieje do dziś! Sprawdziliśmy to w KRS.

WZA (Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy) uchwałą z dnia 30.06.2009 r. uchyliło decyzję o likwidacji Kolejowego Towarzystwa Finansowego VIAFER SA. Jedynym udziałowcem VIAFER SA jest PKP SA, więc WZA to prezes PKP SA Andrzej Wach.

Prezesem zarządu VIAFER SA jest Tadeusz Gajewski. Natomiast w radzie nadzorczej zasiadają:
Henryk Pawłowski (prezes CS Szkolenie i Doradztwo, spółka należy do PKP SA), Alicja Pachowska (centrala PKP SA), Janusz Woźniak i Konrad Bareja.
Arek - 11-03-2010, 13:23
Temat postu:
elaznami napisał/a:
14.07.2009 Przewodnicząca Krysia W. zostaje powołana na członka Rady Nadzorczej spółki WAGREM KLUCZBORK (córka PKP cargo) dostaje to w nagrodę za dobre sprawowanie funkcji Przewodniczącej Związku Zawodowego Solidarność.

Już o tym pisaliśmy w wątku o przekupywaniu działaczy związkowych:
http://infokolej.pl/viewtopic.php?p=117590#117590
Modliszka - 11-03-2010, 19:52
Temat postu:
Lektura przerażająca! Jeszcze bardziej przerażające jest to, że polskie organy ścigania potrzebowały ponad 10 lat, żeby dobrać się do faceta, który dopuścił się w PKP wielomilionowych przekrętów. Może gdyby policja i prokuratura zajmowała się tym do czego została stworzona, zamiast tracić czas i energię na ściganie forumowych nicków na zlecenie zarządu PKP...
buuuuum - 11-03-2010, 20:10
Temat postu:
Co tu dużo gadać-mafia przez którą mamy to co mamy
ja się tylko dziwie że żadne głowy za to nie lecą.
Noema - 11-03-2010, 20:21
Temat postu:
Modliszka napisał/a:
Lektura przerażająca! Jeszcze bardziej przerażające jest to, że polskie organy ścigania potrzebowały ponad 10 lat, żeby dobrać się do faceta, który dopuścił się w PKP wielomilionowych przekrętów.

No to jest jakaś nadzieja, że za kolejne 10 lat dobiorą się do d... obecnemu zarządowi PKP S.A.
kolej2010 - 11-03-2010, 21:19
Temat postu:
PKP to jednak niezłe bagno, Prezes i zarząd powinni zostać odwołani i pociągnięci do odpowiedzialności za złe gospodarowanie mieniem państwowym. A może właśnie o to im chodzi.... wydaje się że celowo dążą do obniżenia majątku PKP poprzez zaniedbania i złą politykę finansową, aby TANIO go w przyszłości sprzedać.... resztę dopowiedzcie sobie sami ....


Z ciekawostek kolejowych: firma sprzątająca o nazwie "BACA" dworce i obiekty kolejowe prowadzona jest przez samego przewodniczącego NSZZ...., który jest zatrudniony w PKP na terenie działania Oddziału Nieruchomości Katowice. A zarząd o wszystkim wie i siedzi cicho...
koliber2 - 11-03-2010, 21:31
Temat postu:
Cytat:
No to jest jakaś nadzieja, że za kolejne 10 lat dobiorą się do d... obecnemu zarządowi PKP S.A.

mimo mlodego mego wieku w to nie wierze. W normalnym panstwie gdzie jednak obowiazuja jakies zasady zarzad spolki zostalby odwolany i opdowiednio potraktowany. W Polsce jednak glos maja uklady, znajomosci i wzajemne powiazania i tego nikt nie rozbije- ani CBA,ani prokuratura ani nikt inny. Widac po ostatnich poczynaniach PIC/PKP do czego wszystko zmierza i wcale sie nie zdziwie jak za np 5 lat DB Bahn bedzie chcialo kupic PKP IC zrobi to za grosze. Szkoda ze DB Bahn dopiero poskladalo wnioski o pozwolenie na obsluge glownych tras w Polsce. Jezdzilem troche kolejami w Niemczech i naprawde to co u nas sie dzieje w stosunku do tego co np jest w DE to niebo a pieklo. Fakt ze DB Bahn ma wyzsze niz u nas ceny, ale standard wyzszy no i naprawde maja wieksza ilosc promocji pozwalajacych na naprawde tanie podrozowanie zarowno ICE jak i pociagami regionalnymi- tam spolki wspolpracuja ze soba- u nas- zwalczaja sie.

Facetowi grozi 10 lat- nawet jakby dostal te 10 lat to wyjdzie po max 5 latach a pieniadze i tak mu zostana.. Nie wierze w to ze go to czegos nauczy..My to nie np USA- tam taki Madoff kombinowal- dorwali i siedzi dozywocie. I nie porownuje tutaj dwoch tych spraw bezposrednio ale pisze ogolnie ze w Polsce jak ktos jest cwany to wymiar sprawiedliwosci jest nieskuteczny..
Beatrycze - 12-03-2010, 06:36
Temat postu:
koliber2, młyny sprawiedliwości mielą powoli, ale jednak mielą. Należy pamiętać, że zarówno władze PKP jak i organy ścigania są w Polsce bardzo upolitycznione, a prezes PKP SA ma wiele możliwości, żeby wkupić się w łaski polityków wszelkich opcji i zapewnić sobie nietykalność. Obecny prezes PKP SA został posadzony na stołku przez rząd SLD, przetrwał PiS i świetnie ma się pod rządami PO. Nawet głośna afera z EL-IN mu nie zaszkodziła, a policja z prokuraturą zamiast wyjaśniać przekręty na kolei zajęła się łapaniem nicków, o czym warto przypominać:

http://infokolej.pl/viewtopic.php?p=74312#74312
Picolo - 12-03-2010, 08:36
Temat postu:
Proszę wykopywać:

http://www.wykop.pl/link/322663/mega-przekret-w-pkp/

2.0 Powered by phpBB modified v1.9 by Przemo © 2003 phpBB Group