Na TVN24.pl był artykuł o cenach paliw w innych krajach w Europie, np w Szwajcarii disel za 5,80 zł, w Norwegii benzyna po 7,48 zł, w Wielkiej Brytanii benzyna około 7 zł. Jednak należy też zwrócić uwagę na zarobki - w tych krajach zarabia się nawet po 10.000 zł miesięcznie. Porównując nas - benzyna powinna kosztować około 1,50 zł.
I jeszcze pewna ciekawostka:
w Wenezueli, gdzie jakiś czas temu był @Tomasz. "To kraj z najtańszym paliwem na świecie. Za jednego dolara amerykańskiego, wymienionego po kursie czarnorynkowym, zatankować można bagatela około 165 litrów oleju napędowego lub 82 litry benzyny.
Ciekawi mnie, czy gdyby rząd obniżył akcyzę o te 10 - 15 groszy, to czy rzeczywiście ceny na stacjach by spadły. Mnie się wydaje, że pośrednicy podnieśli by swoje marże i w skutek tego cena detaliczna i tak została by na stacjach taka sama jak teraz. Tak samo jak z tym cukrem - media nakręcają panikę i wskutek tego producenci cukru mogą zarobić - zwykłe spekulacje.
Jeżeli benzyna tak droga to państwo powinno inwestować w transport alternatywny- trolejbusy, tramwaje, kolej elektryczną (elektryfikacja ważniejszych szlaków i budowa nowych), ścieżki rowerowe.
O ile w 2 pierwszych punktach jest znośnie, chóć i tak mogłoby być lepiej, tak jeśli chodzi o 2 ostatnie to Polska leży i kwiczy- ja jeżdżę do szkoły muzycznej rowerem i tylko na połowie dróg są ścieżki rowerowe, ale to i tak dobrze, na reszcie musze ustępować pieszym. W innych krajach (np. Szwecja) podróż rowerem po mieście jest bezproblemowa.
Co do kolei to chyba nie musze mówić- sytuacja jest dużo gorsza i nie zanosi sie niestety na poprawe.
_________________ Polacy- weźmy przykład z Węgrów i pana premiera Orbana!
Z gazu łupkowego będą wielkie pieniądze- aż 4,90 za 1000m3.
Jeżeli benzyna tak droga to państwo powinno inwestować w transport alternatywny- trolejbusy, tramwaje, kolej elektryczną (elektryfikacja ważniejszych szlaków i budowa nowych), ścieżki rowerowe.
Przez takie a nie inne ceny paliw ludzie w miastach i tak już się w większości przesiedli do kom. miejskiej. Problem z tym że trolejbusy, tramwaje nie powstaną w miniejszych miastach, a transport wieś-miasto, małe miasto- miasto itp. opiera się właśnie na transporcie samochodowym. W tym przypadku ludzie nie mają w zasadzie dużego wyboru oprócz własnego auta-wiem z własnego doświadczenia i z obserwacji okolicy. U mnie panuje inna mentalność co do samochodu i kom. zbiorowej.
Cena podskoczy do 7zł, a mimo to u mnie nadal przeważać będzie samochód, bo transport PKS (zwłaszcza ze wsi) i kolej (może i ilośc pociągów dostateczna, ale jeżeli już ktoś do pracy przyjedzie to musi też wrócić, a czekanie na dworcu godzinę czy nawet pół przekreśla ten rodzaj transportu) leży.
A czemu niby trolejbusy nie mogły by powstać w mniejszych miastach? gdzieś widziałem analizę z której wynika, że trolejbusy utrzymałyby się w miastach mających nawet 25 tys. Ale pod szeregiem warunków np. bardzo tani prąd z elektrowni atomowych lub innych w których nie potrzeba paliwa. Duży program budowy trolejbusów w który było by zaangażowane dużo miast (potrzeba opracować mniejsze trolejbusy 7-8 metrowe). Brak kosztów startu (czyli pełne dofinansowanie budowy sieci i zakupu pierwszych maszyn.
_________________ Posiadanie Gdańska jest ważniejsze od wszystkich pieniędzy.
Jeżeli benzyna tak droga to państwo powinno inwestować w transport alternatywny- trolejbusy, tramwaje, kolej elektryczną (elektryfikacja ważniejszych szlaków i budowa nowych), ścieżki rowerowe.
Benzyna jest taka droga przez akcyzę i VAT, które stanowią nawet do 70% ceny. Ten podatek idzie właśnie na utrzymywanie miejskich i państwowych pojazdów szynowych - od tramwajów do PKP.
_________________ Szukam pracy w strukturach PKP w Warszawie.
kryniczanin -Usunięty- Gość
Wysłany: 30-03-2011, 17:44
Iktorn,
Mi się przypomina podobny numer słyszałem go w Programie 1 Polskiego Radia w 2004 roku. Po zakończonej sukcesem inwazji na Irak bak paliwa nie ważne 21litrów (maluch hi hi) czy 80 litrów kosztował zawsze 1USD.
Teoretycznie rząd może obniżyć akcyzę na paliwa na okres 3 miesięcy bez zgody KE, jednak z oczywistych względów tego nie zrobi. Trzeba łatać dziurę budżetową, a obniżka akcyzy to jeden miliard miesięcznie mniej wpływów do kasy państwa.
Ja już przesiadłam się do komunikacji miejskiej, a podróżując po kraju wybieram pociągi interREGIO. Wielu moich znajomych robi podobnie. Kolej ma teraz ogromną szansę! Czy ją wykorzysta?
Moim zdaniem kolej nie wykorzysta szansy, jaką dają jej obecnie drogie paliwa i namysły ludzi o zmianie środka transportu. Żeby nie powtarzać, zacytuję mój post:
Iktorn napisał/a:
Przykład: Gdańska - Warszawa
* PKP IC EIC dla 4 osób (normalny) = 462 zł, TLK = 214
* samochód (powiedzmy 8,5 benzyny na 100 km) to około 160 zł. Przy dwóch osobach taniej autem jak EIC.
Polska kolej nie potrafi wykorzystać żadnej szansy. W PKP Intercity rozumują tak, że jakakolwiek zniżka to jest strata, bo tak pasażer kupiłby bilet normalny. Guzik prawda - taniej będzie autem, no, chyba, że porobią nam płatne drogi po np 100 zł za odcinek Gdańsk - Warszawa.
PR próbowały z REGIOkartą, ale jest ona za droga - u naszych sąsiadów porównując oszczędności, wydatki na kartę (w Niemczech czy Czechach) i zarobki - taka karta wychodzi taniej i zniżka jest na wszystkie pociągi. W Polsce wszystko się spieprzy i z dobrych pomysłów nic nie wyjdzie.
PR może by i chciały wykorzystać szansę, rozszerzając siatkę połączeń interREGIO, tylko wiadomo, że PKP, MI i UTK do tego nie dopuszczą.
PKP IC natomiast w czerwcu zlikwiduje kolejne pociągi TLK.
Polska kolej miała wiele szans i żadna nie została wykorzystana, no może z wyjątkiem interREGIO, które było strzałem w przysłowiową "10", ale to epizod, który nie podoba się decydentom, których określa się mianem "beton PKP".
Dziś minister Rostowski oświadczył, że nie obniży akcyzy na paliwo. Osobiście mu się nie dziwię, bo ta obniżka, przy dzisiejszym stanie Państwa, o czym on doskonale wie, niekoniecznie wpłynęłaby na obniżenie cen paliw na stacjach.
Obniżenie akcyzy wzmogłoby na pewno czynnik spekulacyjny. Nie chodzi tylko o marże, które potencjalnie sprzedawcy paliw mogliby podnieść.
Chodzi o coś więcej. Ceny paliw w Polsce nie mogą drastycznie odbiegać w dół od cen u naszych sąsiadów. Obecny kurs złotego jest już dziś aż nazbyt atrakcyjny dla klientów przygranicznych z Czech, Słowacji, czy też z Niemiec.
Wzmożony popyt na „nasze” paliwa z ich strony, pozwala sprzedawcom utrzymywać wysoką cenę bez obawy, że obroty spadną.
Jak jednak widać na około, to my na tym tracimy.
Główną przyczyną , która powoduje, że wpadliśmy w pułapkę z paliwami jest słaby złoty, który jest pochodną polityki monetarnej Rady Polityki Pieniężnej, a co za tym idzie, polityką Banku Centralnego (NBP).
RPP zaakceptowała wysoki poziom inflacji nie podnosząc stóp procentowych. W prostej drodze przełożyło się to na spadek wartości naszej waluty.
W sytuacji, gdy pojawiły się zawirowania na rynkach światowych z ceną ropy, Polska nie posiadała i nie posiada dalej, argumentów w postaci silnego złotego.
Tak więc popełniono brzemienny w skutkach błąd, godząc się na wysoką inflację oraz na słabość polskiej waluty.
Nie wytrzymuje w tych okolicznościach krytyki argumentacja, że podniesienie stóp procentowych utrudniłoby przedsiębiorcom dostęp do kredytów.
Przedsiębiorców, tak samo jak konsumentów, wykańcza inflacja.
Tani złoty miał stymulować eksport. Tak się jednak nie dzieje. Eksport w tym roku nie wzrósł. Pogłębił się za to deficyt w obrotach handlowych z zagranicą. Przyczyniły się też do tego działania rządu w postaci podnoszenia podatków oraz zamieszanie z OFE, co wpłynęło negatywnie na nastroje na GPW. Warto do tego dołożyć oprocentowanie 10-letnich obligacji państwowych, które wynosi aktualnie 6.4%. To już ewidentnie daje inwestorom do myślenia.
Można więc śmiało sformułować tezę, że za „pat” paliwowy odpowiada w równej mierze Rząd, jak i Rada Polityki Pieniężnej.
źródło: niepoprawni.pl
_________________ Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy
Ważnych jest kilka tych chwil na które czekamy...
Rząd mógłby obniżyć ceny na stacjach paliwowych. Wystarczyłoby jedno rozporządzenie ministra finansów, aby benzyna staniała o 30 gr, a olej napędowy o 13 gr.
Ceny kilograma cukru szaleją. Rząd zrzuca winę na mitycznych spekulantów. Tymczasem minister rolnictwa idzie do telewizji, gdzie oglądają go miliony, i... totalna klapa. Bo Marek Sawicki z PSL pojęcia nie ma, ile wynosi teraz stawka VAT na cukier.
Minister brał udział w programie „Mam inne zdanie" w TVP1. Debatowano o cenach żywności. Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak oskarżył o odpowiedzialność za ich wzrost rząd Donalda Tuska.
- Podnieśliście podatek VAT na cukier na 8 procent - mówił.
Zaatakował go Tomasz Tomczykiewicz z PO. - Obniżyliśmy z 7 na 5 procent - zapewniał.
Błaszczak o rozstrzygnięcie sporu poprosił Sawickiego.
- Pan Tomczykiewicz ma rację. Panie Błaszczak, jak pan przystępuje do dyskusji, to warto pewne rzeczy sprawdzić - odparował minister rolnictwa.
Nie miał racji. Stawka VAT na cukier to 8 proc. Minister skompromitował się taką pomyłką, ale czy w przypadku tego rządu i jego ministrów takie określenie jak kompromitacja coś zmienia?
A czy to pierwszy, lub ostatni raz?
Swoją drogą to ciekawe, że przy wspólnym rynku europejskim u Niemców zarabiających znacznie więcej niż Polacy cukier kosztuje połowę tego co u nas.
Tego chyba już nie da się wytłumaczyć kryzysem?
źródło: Nowy Ekran
---
Stawka VAT na cukier na pewno wynosi 8%, a nie 5% jak utrzymują przedstawiciele opcji rządzącej. Widać to na paragonie sklepowym, który zamieściła na forum Victoria:
http://infokolej.pl/viewtopic.php?p=191258#191258
_________________ Nie patrz w przeszłość, bo przyszłość Cię znienawidzi...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum