W tym roku rodzice znów zapłacą za szkolne podręczniki dla swoich dzieci rekordową kwotę, w sumie blisko 1 mld zł - stwierdza "Dziennik Gazeta Prawna".
Główny powód to nadużywana przez nauczycieli wymiana książek na nowe, w tym roku tym bardziej bolesna, że zerowy VAT na książki zastąpiła 5-proc. stawka. Dochodzi jeszcze wysoka inflacja i nowa podstawa programowa.
Na książki dla dzieci rozpoczynające szkołę trzeba wydać ok. 355 zł, dla gimnazjalistów nawet 750 zł.
źródło: deon.pl
_________________ "Aby dowiedzieć się kto naprawdę tobą rządzi, sprawdź kogo nie wolno ci krytykować" - Voltaire.
W poniedziałek rano kurs szwajcarskiej waluty pobił ubiegłotygodniowy rekord. Chwilkę po ósmej frank kosztował 3,5269 zł! Potem było jeszcze gorzej!
Za euro po ósmej trzeba było zapłacić 4,0266, a za dolara 2,8645 zł. Marek Rogalski z Domu Maklerskiego BOŚ, z którym natychmiast się skontaktowaliśmy stwierdził tylko: - To jeszcze nie koniec. I rzeczywiście o 8.35 frank kosztował już 3,5348 zł, a sześć minut później przebił granicę 3.54. Na szczęście około 8.50 szwajcarska waluta wyraźnie straciła wigor, stabilizując się na poziomie 3,5250-3,5275. Po 11. jeszcze bardziej obniżyła loty do 3,5180-3,5200.
- Główny powód tych wahań to cały czas obawy o Grecję. Na najbliższy czwartek przesunięto szczyt unijny poświęcony ratowaniu tego kraju. Problem polega na tym, że Europejski Bank Centralny cały czas nie zgadza się na plan naprawczy zaproponowany przez Unię - mówi Wirtualnej Polsce Marek Rogalski z DM BOŚ.
Jego zdaniem cały najbliższy tydzień będzie sprzyjał osłabieniu polskiej waluty, a dzisiejszy rekord szybko zostanie pobity.
- W zeszłym tygodniu zakładałem poziom 3,58 w ciągu najbliższych kilkunastu dni. Dziś sądzę, że to może być 3,58-3,60 - dodaje Rogalski.
To już kolejny czarny poniedziałek polskich kredytobiorców. Ubiegły tydzień również rozpoczął się od gwałtownego umocnienia franka szwajcarskiego. Spowodowane to było wtedy doniesieniami o problemach Włoch. Tym razem oprócz stałego tematu w postaci Grecji, problemem jest też opublikowane w piątek wyniki stress-testów europejskich banków. Zaostrzonych kryteriów nie przeszło osiem banków: 5 z Hiszpanii, 2 z Grecji i 1 z Austrii.
Za franka szwajcarskiego po godz. 18.00 płacono 3,81 zł. To kolejny rekord tego dnia. W górę poszły też kursy innych walut.
Natomiast po godz. 18.00 kurs dolara osiągnął nowe poniedziałkowe maksimum, czyli 2,86 zł. Euro kosztowało 4,07 zł, a szwajcarski frank 3,81 zł. Przed południem kosztował on 3,69 zł.
źródło: Niezależna.pl
_________________ Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy
Ważnych jest kilka tych chwil na które czekamy...
Cena benzyny PB95 może wkrótce osiągnąć 6 zł za litr - uważają eksperci Polskiej Izby Paliw Płynnych. Wskazują, że należy m.in. obniżyć akcyzę i ograniczyć nakładane na paliwa parapodatki.
Nie możemy dzisiaj wykluczyć, że w przeciągu najbliższych kilkudziesięciu dni cena benzyny bezołowiowej ukształtuje się na poziomie 6 zł. Cena benzyny bezołowiowej na poziomie 6 zł oznacza, że olej napędowy może kosztować 5,80 - 5,90 zł. To poziomy niewyobrażalne, a ceny cały czas idą w górę. Działania Międzynarodowej Agencji Energetycznej nie przyniosły zamierzonego skutku, nie ustabilizowały ceny ropy naftowej. Cena wzrosła w przeciągu miesiąca o ok. 20 proc." - powiedziała we wtorek na konferencji prezes Polskiej Izby Paliw Płynnych Halina Pupacz.
Zaapelowała do rządu i partii politycznych o działania systemowe, które spowodują ustabilizowanie paliw, m.in. obniżenie podatków na nie nałożonych. "Obniżenia fiskalne to nie tylko VAT i akcyza, to również inne, ukryte parapodatki".
Wypłacalność i zaufanie do Polski jest ważniejsze od obniżki akcyzy na paliwa - ocenił premier Donald Tusk. To jego reakcja na głosy wzywające do czasowej obniżki akcyzy na benzynę. W środę o tym, że to "dobry moment", mówił wicepremier Waldemar Pawlak – informuje PAP.
Jego zdaniem nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie paliwa na stacjach podrożały.
- Głównym zadaniem rządu dzisiaj jest zapewnienie, aby w czasie największego globalnego zamieszania zapewnić Polsce bezdyskusyjną wypłacalność, bo to oznacza zdolność płatniczą wobec własnych obywateli - mówił premier.
Dodał, że jeśli tylko pojawi się możliwość na obniżkę akcyzy bez szkody dla finansów państwa, natychmiast podejmie taką decyzję.
Wiceminister Pawlak podkreślał w środę, że jest moment na czasowe – trzymiesięczne – obniżenie akcyzy na paliwa. Założenia wpływów do budżetu państwa zakładają cenę ropy w okolicach 80 dolarów za baryłkę. Od początku roku kosztuje ona ponad 100 dolarów, stąd wyższe wpływy do budżetu i pole do obniżki akcyzy.
Ćwierć miliona polskich pracowników na bruk, skokowy wzrost cen energii elektrycznej i ciepła. Takie będą skutki wprowadzenia w Polsce unijnego pakietu klimatyczno-energetycznego.
Pakiet klimatyczno-energetyczny i przyjęte przez Komisję Europejską zasady przydziału darmowych pozwoleń na emisję CO2 to tsunami, które zniszczy polską gospodarkę. I to nie jest demagogia. Nie jest przypadkiem, że ekonomiczni futurolodzy przewidują, że w przyszłości pieniądzem nie będzie złoto, dolar, euro czy jakakolwiek inna waluta.
Pieniądzem będzie jednostka energii. I bogactwo danego państwa nie będzie liczone w dolarach, lecz np. w MWh energii, jaką jest w stanie wyprodukować i sprzedać. Państwo bez surowców, bądź technologii produkcji tego pieniądza, będzie państwem biednym, członkiem mało poważanego grona nazywanego obecnie krajami Trzeciego Świata.
Polska głównym przegranym Polska nie ma ropy, nie ma znaczących złóż gazu, nie ma szans na efektywne wykorzystywanie energii słonecznej czy wiatrowej, nie ma elektrowni wodnych. Ale ma węgiel i polska energetyka jest oparta na tym surowcu. Ponad 90 proc. energii elektrycznej w Polsce powstaje z węgla. Połowa produkcji węgla w Unii Europejskiej należy do Polski.
Tymczasem pakiet klimatyczno-energetyczny jest z założenia antywęglowy. Przymus kupowania na aukcjach praw do emisji CO2, a więc produktu ubocznego wykorzystywania węgla w energetyce, spowoduje, że ceny energii elektrycznej w naszym kraju skoczą nawet o 90 proc. Proszę sobie wyobrazić, że cena euro czy dolara liczona w złotówkach wzrasta o 90 proc. Oznacza to głęboki kryzys.
Komisja Krajowa w Poznaniu przyjęła uchwałę w sprawie skutków wprowadzenia pakietu klimatyczno-energetycznego. Wprowadzenie pakietu oznacza dla Polski i Polaków wzrost cen ciepła o ok. 25 proc. i energii o 30 proc. Grozi nam upadek wielu zakładów pracy, 200 tysięcy nowych bezrobotnych -- przestrzegał Dominik Kolorz, szef Śląsko-Dąbrowskiej „Solidarności".
Wieloletnią zapaść gospodarczą i społeczną. Przyjęta przez Komisję Europejską decyzja przydziału darmowych pozwoleń na emisję w ramach unijnego Systemu Handlu Emisjami (EU/ETS) na okres 2013-2020 najpierw uderzy w tzw. przemysł energochłonny, czyli w pracowników hutnictwa, przemysłu stalowego, chemicznego, cementowego i papierniczego. W sumie, tylko w naszym kraju, w branżach, które są bezpośrednio zagrożone skutkami proponowanych przez KE rozwiązań, pracuje ok. 500 tys. ludzi.
Skutki pakietu uderzą też w górnictwo, ofiarami będą wszyscy mieszkańcy kraju. Przecież każdy korzysta z energii elektrycznej, każdy chce mieć ciepłą wodę i w zimie ciepłe kaloryfery.– W starciu z takimi zasadami pakietu klimatyczno-energetycznego, jakie forsuje tzw. stara Unia, polska gospodarka jest bez szans. Polska, a także Czechy, Węgry, czy Rumunia nie są w stanie w ciągu kilku lat dokonać takich przekształceń, jakie w krajach starej Unii trwały lat kilkadziesiąt. Co więcej, rezygnacja z węgla jest ruchem samobójczym. W dającej się przewidzieć przyszłości nie mamy żadnego innego niż węgiel znaczącego źródła do produkcji energii – podkreśla Dominik Kolorz, przewodniczący Śląsko-Dąbrowskiej Solidarności.
Dlaczego?
Pakiet klimatyczno-energetyczny to skutek histerii związanej z tzw. globalnym ociepleniem i dogmatycznym przekonaniem o wpływie emisji CO2 produkowanego przez człowieka na ocieplenie klimatu. Mimo że naukowcy wciąż się spierają o to, kto lub co i w jaki sposób powoduje ocieplenie klimatu Ziemi, mimo że spierają się o to, czy klimat rzeczywiście ociepla się, czy może raczej się ochładza, Unia Europejska wie lepiej. Będzie ratować klimat, ograniczając emisję CO2, mimo że jest w tym działaniu samotna i jej ograniczenia właściwe nie mają wpływu na globalny poziom emisji.
Największe światowe mocarstwa, czyli USA i Chiny nie zamierzają przyjmować żadnych zobowiązań do redukcji emisji gazów cieplarnianych, bo twierdzą, że byłoby to szkodliwe dla gospodarki ich krajów. A te dwa państwa są odpowiedzialne za ponad 40 proc. światowej emisji CO2. Podejrzewanie unijnych decydentów o skrajną głupotę jest nieporozumieniem. – Polityka klimatyczna ma swoich wygranych i przegranych. Wygrani to producenci urządzeń do technologii odnawialnych źródeł energii, czyli elektrownie wiatrowe, panele fotowoltaiczne, biopaliwa II generacji, przemysł pracujący na rzecz energetyki jądrowej i firmy produkujące efektywny energetycznie sprzęt, np. świetlówki energooszczędne.
Elektrownie wiatrowe produkują Duńczycy, Hiszpanie, Niemcy. Panele fotowoltaiczne to Niemcy. Przemysł pracujący dla energetyki jądrowej to przede wszystkim Francja – wymienia dr inż. Bolesław Jankowski z firmy Badania Systemowe: Energsys. Przegrani? Przede wszystkim Polska.
Co robić?
Łatwiej byłoby wymienić, czego nie zrobiono. Nic nie robienie obciąża obecny rząd. Sprawa ciągnie się od 21 grudnia 2008 roku, kiedy to Unia przyjęła tzw. pakiet klimatyczny, który ma ograniczyć do 2020 r. emisję dwutlenku węgla o 1/5. Były uśmiechy przedstawicieli polskiego rządu, słowotok o sukcesie i możliwościach. A przyszłość polskiej gospodarki? Jakoś to będzie – uznali rządzący. Śląsko-Dąbrowska Solidarność jako pierwsza zaczęła głośno i publicznie mówić o zagrożeniach związanych z pakietem. Przed zgubnymi skutkami unijnej polityki klimatycznej dla polskiego przemysłu i polskich pracowników od wielu miesięcy ostrzega Dominik Kolorz. Solidarność przeforsowała, aby problemem zajęła się Komisja Trójstronna. Ale związek ma ograniczone możliwości, aby na forum unijnym walczyć o polskie interesy. Bez zdecydowanych działań rządu,bez wsparcia pracodawców, Polska na stałe zajmie miejsce w ogonie państw UE. Będzie najbiedniejszym krajem tzw. wspólnoty.
Grzegorz Kołodziejczyk
źródło: Solidarność Śląsko-Dąbrowska
_________________ "Aby dowiedzieć się kto naprawdę tobą rządzi, sprawdź kogo nie wolno ci krytykować" - Voltaire.
Koniec paliwa po 5 zł. O ile wzrosną ceny na stacjach?
Ceny paliw na stacjach benzynowych wkrótce wzrosną - oceniają analitycy. Przy stałym wzroście cen ropy nie da się utrzymać obecnych cen. Jeżeli nie zwiększą się dostawy gazu płynnego do Polski, wydaje się możliwe pewne podniesienie cen detalicznych - ocenia e-petrol.pl.
Notowania ropy Brent na londyńskiej giełdzie systematycznie rosły w ostatnich dniach i ponownie znajdują się w okolicach 115 dol. za baryłkę, a po spadkach z początku miesiąca nie ma już praktycznie śladu - podkreśla portal e-petrol.pl.
Największe polskie koncerny PKN Orlen i Lotos zdecydowały się ostatnio obniżyć ceny na swoich stacjach do poziomu poniżej 5 zł za litr, aby pobudzić popyt pod koniec okresu wakacyjnego. Portal zwraca jednak uwagę, że wyprzedaż zapasów jest ryzykownym ruchem, bowiem wiąże się on z operowaniem na granicy opłacalności - przy minimalnej marży.
e-petrol.pl zwraca też uwagę na istotne zwyżki cen hurtowych mieszanki propan-butan na wschodniej granicy Polski, co już przełożyło się to na 1-groszową podwyżkę cen za litr. Jeżeli nie zwiększą się dostawy gazu płynnego do Polski, wydaje się możliwe pewne podniesienie cen detalicznych.
Reflex też twierdzi, że na stacjach powinno być drożej. Benzyna, która trafia na stację dzisiaj powinna kosztować ponownie około 5,10 - 5,15 zł za litr, bo tylko wówczas pozwoliłaby właścicielom stacji na realizację minimalnej marży na poziomie 5-10 groszy na litrze – uważa biuro.
W tym tygodniu średnia cena benzyny 95 wynosi 5,04 zł za litr, co oznacza tygodniowy spadek tylko o 1 grosz na litrze. W przypadku oleju napędowego cena też spadła średnio o 1 grosz na litrze i tym samym wynosi 4,99 zł za litr.
Źródło: PAP / Dziennik gazeta Prawna
_________________ Tylko człowiek wolny się buntuje,
niewolnicy są posłuszni.
A jednak. Rząd rozważa kolejną podwyżkę podatków. Jeśli kryzysu nie uda się pokonać i Polska wpadnie w recesję, czeka nas powszechna obniżka płac. O takim rozwiązaniu mówi sam minister finansów Jacek Rostowski (60 l.), który w nowym rządzie z pewnością dalej będzie kierował finansami państwa.
Polacy zasiedlają wschodnie tereny Niemiec. W niektórych miejscowościach stanowią już ponad 50 proc. mieszkańców. Głównym powodem kolonizacji byłego NRD są mieszkania o połowę tańsze niż w Polsce.
Agencja nieruchomości Kamar w Zgorzelcu to tylko przykład jednej firmy, która specjalizuje się w pośrednictwie sprzedaży domów i mieszkań po niemieckiej stronie granicy. Chętnych przybywa z każdym miesiącem, bo ceny nieruchomości na terenach byłego NRD są często o połowę niższe niż w Polsce. Np. 60–65-metrowe mieszkanie w wyremontowanej kamienicy w Görlitz można kupić już za 70–100 tys. zł, czyli o 50–70 tys. zł mniej niż podobne po polskiej stronie miasta.
– Każdego dnia mamy po kilkadziesiąt zapytań od Polaków zainteresowanych zakupem, a sfinalizowanych umów mamy po 3–5 w miesiącu – mówi Katarzyna Blacharska, właścicielka agencji Kamar.
Nieruchomościami po drugiej stronie granicy zainteresowani są również polscy biznesmeni, którzy wykupują całe kamienice w Görlitz. Niektóre można kupić już za 40–60 tys. euro. Rośnie też popyt na obiekty użytkowe oraz stare domy i dworki, które też są tu tańsze niż w Polsce. Np. XIX-wieczny pałac położony 30 km od granicy o powierzchni 1,8 tys. mkw. na dużej działce kosztuje 235 tys. zł. Zainteresowany nim jest polski przedsiębiorca, który chce tam otworzyć polsko-niemiecki dom spokojnej starości.
W Görlitz mieszka już kilka tysięcy Polaków. Wśród nich przeważają byli mieszkańcy Zgorzelca, Bolesławca, Legnicy i innych miejscowości Dolnego Śląska. Opłaca im się mieszkać w Niemczech i pracować w Polsce.
Za metr lokalu zapłacą jedno euro czynszu
W Görlitz artyści i przedsiębiorcy z niekonwencjonalnymi pomysłami mają szansę na tanie lokale. Mogą je dostać nie tylko Niemcy, ale także Polacy. Warunek jest jeden: pomysł musi być naprawdę oryginalny.
– Zależy nam, żeby do pustych domów przenosili swoją działalność artyści, rzemieślnicy, ludzie, którzy planują otworzyć własny biznes i szukają taniego lokum – wyjaśnia Stephan Thomas ze Stowarzyszenia HausHalten z Lipska, które za cel postawiło sobie ochronę zabytkowej architektury miejskiej.
Jak zapewniają działacze Stowarzyszenia, nie ma dla nich znaczenia, komu wynajmowany jest lokal, co w przypadku Görlitz może być szansą np. dla artystów z Polski. – Ważne, żebyśmy dostali konkretny plan działania, który nas zaciekawi i zagwarantuje, że kamienica nie będzie ulegała dalszej degradacji – zapewnia Stephan Thomas.
W ten sposób można wynająć lokal za Nysą, np. płacąc jedynie jedno euro za metr kwadratowy wynajmowanej powierzchni.
Pomieszkaj w Görlitz przez tydzień na próbę
Görlitz pustoszeje w zatrważającym tempie. Z niegdyś 100-tysięcznego miasta w ciągu ostatnich 20 lat wyjechała już połowa mieszkańców. Co zrobić, by ulice nad Nysą znów odżyły? – zastanawiali się w mieście. I wymyślili.
Chcą namawiać młodych Polaków z przygranicznych miast, aby osiedlali się po drugiej stronie granicy. Zachętą ma być możliwość zamieszkania na tydzień za darmo w luksusowym lokalu w Görlitz.
W mieście realizowany jest projekt Probewohnen (Tydzień Próby). W jego przeprowadzenie zaangażowały się wspólnie Uniwersytet Techniczny z Drezna i zarząd budynków komunalnych z Görlitz. Na potrzeby projektu w mieście zostały przygotowane specjalne mieszkania. Administracja przeprowadziła w nich remonty, a sponsorzy wyposażyli w kompletny sprzęt AGD i meble. Te mieszkania udostępniane są właśnie młodym Polakom.
Anne Pfeil, która nadzoruje projekt z ramienia drezdeńskiej uczelni, wyjaśnia, że Probewohnen to przedsięwzięcie badawcze. – Młodzi Polacy dostają szansę zamieszkania w Görlitz, a w zamian dzielą się z nami swoimi wrażeniami – wyjaśnia. Dzięki ich opiniom będzie można tak zmienić śródmieście, by dostosować je do potrzeb mieszkańców.
źródło: Nowy Ekran
_________________ "Aby dowiedzieć się kto naprawdę tobą rządzi, sprawdź kogo nie wolno ci krytykować" - Voltaire.
Nadchodzi fala podwyżek, Polacy będą kupować tańsze towary – ocenia "Rzeczpospolita"
Jak wynika z szacunków dziennika, w przyszłym roku czteroosobowa rodzina będzie płaciła miesięcznie ponad 70 zł więcej za żywność oraz utrzymanie mieszkania niż w 2011 r. Dlatego większość Polaków będzie szukała oszczędności, co może się negatywnie odbić na gospodarce.
Jeśli ktoś z domowników pali i kupuje paczkę papierosów co trzy dni, oznacza to dodatkowe 10 zł co miesiąc. Od stycznia zdrożeje olej napędowy, węgiel, odzież i obuwie dla małych dzieci. Skok cen paliw nakręca spiralę kolejnych podwyżek - na przykład kosztów transportu.
Rząd i ekonomiści prognozują jednak, że będziemy więcej wydawali, bo konsumpcja indywidualna będzie rosła wolniej, ale wciąż realnie od 2,5 do 2,9 proc. w przyszłym roku. Także płace mają nieco szybciej (bo o 1 proc.) wyprzedzać inflację.
"Odpowiedzią Polaków na kryzys jest zmiana podejścia do zakupów. Coraz częściej kupujemy tańsze produkty, ale zachowujemy ten sam koszyk dóbr. Polacy czekają z poważniejszymi zakupami do wyprzedaży. Nie ograniczają asortymentu, tylko szukają tańszych zamienników lub sklepów z lepszą cenowo ofertą" - tłumaczy Jakub Borowski, główny ekonomista Kredyt Banku.
źródło: Niezalezna.pl
_________________ PKP - Przedsiębiorstwo Kolesi Polskich
Co ciekawe, po raz pierwszy od dłuższego czasu Polacy tracą na oszczędzani pieniędzy ulokowanych w lokatach czy w obligacjach. Inflacja , która w listopadzie osiągnęła blisko 5 %, oraz podatek "Belki" skutecznie zjadają odsetki od wspomnianych depozytów , które kształtują się średnio na poziomie 4 %. Nie pomaga nawet tegoroczna zimowa ofensywa depozytowa banków, które są w stanie zaproponować lokaty nawet na 6 %, gdyż spada realna wartość pieniądza. Jak łatwo się domyśleć po nowym roku każdy oszczędzający straci (sic!) jeszcze więcej na lokatach, spodziewany jest kolejny wzrost inflacji. Zyskują za to spekulanci walutowi. Kto dokładnie rok temu zainwestował w waluty i nabył 10 000 euro, może teraz cieszyć się zyskiem średnio w wysokości 4500 zł w skali roku (ponad 10 % co daje realny ponad 5 % czyli nie osiągalny dla lokat).
PS. Bardzo ważne jest również przypomnienie istotnej zmiany w zapisach o kredycie konsumenckim. Została zniesiona górna granica prowizji od udzielenia kredytu konsumenckiego (5 %). Teraz bank może zażądać od nas prowizji nawet 100 % wysokości kredytu , wystarczy że przekaże nam tę informacje na specjalnym druku informującym nas o kosztach kredytu.
_________________ Mniej pracuj, więcej odpoczywaj!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum