TVP odważyła się powiedzieć jak jest o tzw. uchodźcach. Pokazali mocne sceny z tego co dzieje się w krajach ubogaconych kulturowo i wskazali przyczyny...
Portal Wirtualnemedia.pl poinformował, że do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wpłynęło kilkanaście tysięcy skarg. Wszystkie dotyczyły jednej stacji – TVN. Ludzie, wściekli poziomem jaki reprezentuje przez wielu nazywana „reżimową”, domagają się odebrania koncesji.
Do KRRiT wpłynęło w 2016 roku niemal 14 tysięcy skarg i wniosków, z których aż ponad 12 tysięcy to skargi na TVN i TVN24.
Politycy Platformy Obywatelskiej postanowili przestać się ośmieszać przed milionami widzów Telewizji Polskiej i zrezygnowali z uczestnictwa z programach publicystycznych. Rzecznik prasowy PO, Jan Grabiec twierdzi, że politycy jego partii nie chcą dłużej występować w charakterze „mięsa armatniego”.
Publicystka "GW" rozpętała burzę o czarnoskórego szwagra i rasizm "pisiorów". Szybko musiała dementować.
Lewicowa dziennikarka Ludwika Włodek, pisująca dla Gazety Wyborczej i Krytyki Politycznej rozpętała burzę. Oskarżyła firmę Ecolines o dyskryminację. Na swoim profilu na Facebooku opisała jak to jej czarnoskóry szwagier nie został zabrany przez kierowcę ze względu na ciemny kolor skóry, co miało zostać utożsamione z terroryzmem. I już wszyscy jej znajomi o mało nie wyjechali z Polski i nie zlinczowali przewoźnika razem z PiS-em, gdy niespodziewanie okazało się... że szwagier po prostu wziął za dużo bagażu.
„Polskie obozy” znowu w niemieckich mediach. Konsul Generalny zapowiada interwencję.
„Badische Zeitung” na stronach internetowych swojego portalu użył sformułowania „polski obóz” zagłady w Sobiborze. Dziennik jest wydawany we Fryburgu.
Niemiecki dziennik opisywał wystawę prac żydowskiego malarza ia rzeźbiarza Otto Freundlicha w Bazylei. W jednym z akapitów stwierdził, że w 1943 r. artysta został zamordowany „w polskim obozie zagłady w Sobiborze”.
Stała się rzecz straszna. Reżyser „Klątwy”, Olivier Frljić, obraził się na Polskę i nie będzie już ubogacał nas pornografią na scenie. Wypłakał się ów artysta w rękaw GóWna, a jego lament brzmi tak: „Nie chcę pracować w Polsce, dopóki rządzi ten rząd. Może to wydawać się zbyt radykalne, ale nie chcę ich legitymizować, robiąc nawet bardzo krytyczne prace, biorąc choćby niewielkie pieniądze pozostające w ich gestii. Ministerstwo ma swoje sposoby, by wpływać na życie kulturalne w Polsce. Poza tym – uważam, że w polskim społeczeństwie istnieje swego rodzaju demokratyczny deficyt. Podobnie jak w chorwackim. I nie wiem, czy chcę dalej mierzyć się z tymi społeczeństwami.”
Polacy, jak się z tym czujecie? Oto artysta, który chciał zmieniać polskie społeczeństwo pokazując nam Chrystusa gwałcącego muzułmankę i panienkę robiącą loda Papieżowi uznał, że nie dorośliśmy do sztuki na tym poziomie. To się według niego nazywa „demokratyczny deficyt”. I ze względu na ten deficyt on już grosza nie weźmie od polskiego rządu, żeby nawet nie wiem co. Po prostu foch stulecia!
A teraz na poważnie. Pan Frljić zwyczajnie pieprzy od rzeczy. Fakty są takie: Ministerstwo Kultury odmówiło finansowania festiwalu teatralnego Malta Poznań 2017, którego kuratorem miał być chorwacki bluźnierca. Nie jest więc prawdą, że polski rząd chciał Frljićowi płacić, a on uniósł się dumą i odmówił. Jest odwrotnie. Idiotyzmy lansowane przez Frljića nie będą finansowane z kieszeni podatnika i stąd foch tego tzw. artysty.
_________________ ⚠ Bossowie związków zawodowych, zarządy i rady nadzorcze spółek PKP to partacze, nieudacznicy, ludzie niekompetentni! Jest to banda kretynów, idiotów i darmozjadów pierdzących w stołki, którym los PKP zwisa i powiewa!
Należę do zdecydowanej większości Polaków (oceniam ją na jakieś 95%), którzy nie mają i nie chcą mieć z "Gazetą Wyborczą" nic wspólnego. Traktuję to medium jak organ prasowy obsługujący zamknięte kulturowo-polityczne getto. Aż do ostatecznego wyczerpania nakładu - oby jak najszybszego. Poniżej krótka historia moich przygód z "GW".
Moje przygody z "Gazetą Wyborczą" były sporadyczne i niespecjalnie ważne - ani dla mnie, ani dla niej. Ot, zdarzyło się kilka razy na początku lat dziewięćdziesiątych, ze miałem ochotę poczytać jakąś gazetę. A że do wyboru miałem "Trybunę" albo "Wyborczą", wybierałem tę drugą. Dostawałem do ręki ze ćwierć kilograma papieru. Myślałem sobie: dobrze, będzie co czytać! Szybko okazywało się, że z całej fury zadrukowanych stronic zainteresował mnie raptem jeden artykuł, że dało się przebrnąć raptem przez dwie kolumny. Zresztą, lektura tych dwóch kolumn też była wysiłkiem nie lada, bo od samego początku miałem wrażenie, że autor-redaktor traktuje mnie jak idiotę, któremu koniecznie trzeba wskazać palcem, kto jest dobry i nasz, a kto zły i nie wypada go nawet znać. Moje krótkie przygody z "GW" kończyły się zawsze tak samo. Zły na siebie, że znów dałem się nabrać i niepotrzebnie wydałem parę złotych, wyrzucałem kupę śmiecia do najbliższego kosza.
Ten organ prasowy uważam za ekologicznie szkodliwy, ekonomicznie niewiarygodny, estetycznie niestrawny, politycznie zakłamany i światopoglądowo niebezpieczny. "Wyborczej" nie czytam właściwie z wszystkich możliwych powodów, poza rasowymi - nie jestem antysemitą. Tak wiem, każdego, kto gardzi "GW" z zasady podejrzewa się o antysemityzm. Przepraszam, ale jak dla mnie to jednak zbyt prostackie kryterium.
Niemcy i Szwajcarzy boją się repolonizacji mediów. Już mają ogromne straty.
– Polskie spółki skarbu państwa nie umieszczają w naszych mediach ogłoszeń, co generuje straty liczone w milionach euro – przyznał w wywiadzie dla szwajcarskiego dziennika „Neue Zürcher Zeitung” dyrektor generalny niemiecko-szwajcarskiej spółki medialnej Ringier Marc Walder.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum