Administracja - Związkowiec dyrektorem Victoria - 10-05-2010, 15:38 Temat postu: Związkowiec dyrektorem
Działalność w związkach zawodowych na kolei wciąż jest traktowana jako trampolina na dyrektorskie stanowiska.
15 kwietnia 2010 r. stanowisko dyrektorskie objął Ryszard Filochowski – został wiceszefem biura spraw pracowniczych w Kolejach Mazowieckich. Filochowski był działaczem Związku Zawodowego Drużyn Konduktorskich w RP (był sekretarzem rady krajowej), a następnie – po rozstaniu się z tą organizacją – w 2005 r. założył Ogólnopolski Związek Zawodowy Pracowników Transportu z siedzibą w Ostrołęce. Był jego przewodniczącym.
44-letni Filochowski, będąc działaczem związkowym, podjął studia na kierunku zarządzanie przedsiębiorstwem, a obecnie uczęszcza na studia podyplomowe z zakresu zarządzania zasobami ludzkimi.
Ryszard Filochowski zajmował już wcześniej stanowiska administracyjne w Kolejach Mazowieckich – był naczelnikiem wydziału ogólnopracowniczego oraz wydziału rozwoju kadr i współpracy ze związkami zawodowymi. Obejmując te stanowiska Filochowski wcale jednak nie decydował się na definitywne zakończenie swojej działalności związkowej. Sprawowanie funkcji naczelnika wydziału ogólnopracowniczego było dla Filochowskiego jedynie etapem przerwy w kierowaniu Ogólnopolskim Związkiem Zawodowym Pracowników Transportu.
Filochowski to nie pierwsza osoba na kolei, której droga do dyrektorskiego fotela prowadziła przez związki zawodowe. Janusz Czarnocki, obecny dyrektor generalny centrali spółki PKP Polskie Linie Kolejowe, pod koniec lat 80. był etatowym działaczem Federacji Związków Zawodowych Pracowników PKP, po czym bezpośrednio przeszedł na stanowisko zastępcy naczelnika w ówczesnej Centralnej Dyrekcji Okręgowej Kolei Państwowych. Jerzy Dul, dyrektor wrocławskiego oddziału Centrum Realizacji Inwestycji PKP PLK, był natomiast działaczem sekcji krajowej kolejarzy NSZZ „Solidarność”.
Pamiętny jest przykład kariery Grzegorza Kucińskiego, który, jako działacz kolejarskiej „Solidarności” w Mazowieckim Zakładzie Przewozów Regionalnych, w 2004 r. brał udział w proteście głodowym przeciwko utworzeniu Kolei Mazowieckich, by następnie zostać członkiem zarządu tej spółki.
źródło: Z Biegiem SzynIC_prukfa - 23-05-2010, 15:21 Temat postu:
Nie pierwsza to świnia i nie ostatnia. Tylko taki związek zawodowy może zdobyć zaufanie, który w statucie będzie miał napisane, że po zakończeniu kadencji (lub w trakcie trwania) przewodniczący i inni liderzy nie mogą podjąć pracy na stanowisku kierowniczym przez 2 lata. Do tego powinni składać oświadczenie, że jeśli złamią to zasadę wniosa opłatę na rzecz związku zawodowego w kwocie 50 tys. zł. Taki weksel partii Samoobrona przydałby się w kolejarskich związkach zawodowych. wykolejeniec - 24-05-2010, 06:16 Temat postu:
Nihil novi sub sole. Śmietnik historii PKP pełen jest nieważnych już legitymacji związkowych, bo w przeciwieństwie do motyli, w zawodzie dyrektor na jednym przepoczwarzeniu z larwy się nie kończy. Wystarczy, że zmieni się tzw "opcja" u władzy, a już leci taki do fotografa po cztery legitymacyjne. Jeszcze tylko opłata składek za ubiegły rok i można wszystkim zawistnym kurduplom pokazać środkowym palcem komin Titanica.
Związki poza zakład i utrzymywane ze składek. Weksel, czy inną kombinację i tak obejdą. Nie takie numery się odwala. Klałd - 24-05-2010, 12:27 Temat postu:
A jak to jest u nas? Związki istnieja i mają się dobrze. Historia ich jest pewnie tak stara jak tradycja 1 maja wywądzaca się chyba własnie z Chicago (krwawe stłumienie protestacji chyba własnie w zakładach kolejowych Pullmana na cześć innego protestu z NY, ale nie jestem pewien).
Wszyscy robotnicy są (maszyniści, kierowcy, mechanicy, elektrycy, sprzątacze) w związku. Jest jedno ale. Poza pewnymi wyjatkami, po przejściu na stanowisko inżynierskie, bądź kierownicze ze związku się wylatuje i proste. Nazywane jest to przejściem na stanowisko profesjonalne, na którym nie ma określenia "okres wypowiedzenia". Pracujesz póki jesteś użyteczny/a i póki cie lubią. Jak jesteś użyteczny, to przepracujesz do emerytury. Chyba że się znudzi wcześniej. Jak zacząłem jako mechanik hamulcowy, przez rok byłem w związku, co w moim przypadku było jedynym w życiu takim doswiadczeniem, a później przeszedłem do inżynierów i zarabiam mniej niż doświadczony robotnik. To tutaj normalne. Doświadczony robotnik 50% więcej niż świeży. Doświadczony inzynier zarabia więcej niż doswiadczony robotnik, ale może 50% więcej. Naczelnik, może 50% więcej niż doświadczony robotnik. Każdy może sprawdzić na internecie ile zarabiamy. Bo tutaj jeśli firma dostaje dotacje to wszystko jest jawne i nie ma wygłupiania z tajemnicami handlowymi. Maks - 25-05-2010, 12:02 Temat postu:
Piszesz, że doświadczony robotnik zarabia 50% więcej niż świeży. W Polsce proporcje są odwrotne, bo Polska to ewenement na skalę światową. Świeży (czytaj niedoświadczony) robotnik z marszu dostaje uposażenie wyższe niż uczciwie pracujący pracownik ze stażem np. 20-30 letnim ! Bo widzisz, na polskiej kolei nie liczą się umiejętności oraz wiedza, tylko koneksje oraz układy towarzyskie. Mało tego, doświadczony pracownik nie jest mile widziany, bo zagraża autorytetowi szefa-DEBILA, którego związki zawodowe posadziły na stanowisko. A już szczytem ignorancji jest mowa, że młode i doświadczone kadry uzdrowią polską kolej . Jedno wyklucza drugie, prawda ? Co to znaczy "młode kadry" ? Po szkole ? Którzy nabyli doświadczenia zawodowego może w szkole, czy na studiach ?...