INFO KOLEJ - forum kolejowe

Zagranica - Kuszetką przez Rosję

Pirat - 22-06-2011, 22:24
Temat postu: Kuszetką przez Rosję
REPORTAŻ: Kuszetką przez Rosję

Organizm płackarty

W rozgrzanym wagonie kuszetki od trzech dni zalega 54 spoconych pasażerów i musisz przyzwyczaić się do woni ich 108 stóp, ich pach i wiezionej z domu wałówki.

Wagon płackartnyj to coś więcej niż tylko klasa usług w rosyjskich pociągach. Dla tysięcy ludzi to jedyny sposób na przestrzeń, na poruszanie się po tym ponad 50-krotnie większym od Polski kraju. Bilet płackartnyj z jednego końca Rosji na drugi kosztuje równowartość 700 zł, a to przecież aż 9 tys. km. Klasa pierwsza jest o połowę droższa, samolot zaś nawet pięć razy. Nie dziwota, że płackartnyj jest najpospolitszym wagonem w transsyberyjskich eszelonach. Że ma otwarte na korytarz przedziały i na trzeci dzień podróży nielicho pośmierduje, nikogo tu nie martwi.

Anatomia

Jeśli badasz anatomię płackarty, po raz pierwszy wyda ci się, że każdy przedział to dwa łóżka, rozdzielone małym stolikiem pod oknem. Kiedy już rozsiądziesz się wygodniej, pojmiesz, że nad każdym z wyrek zamontowane jest jeszcze jedno, a z drugiej strony wagonu, stamtąd, gdzie spodziewałbyś się drugiego okna, wpatruje się w ciebie oko ogromnego pępka brzuchatego pasażera i uśmiecha wielki zad kolejnego, śpiącego powyżej. Jakimś cudem wciśnięto tam jeszcze dwa boczne leżące miejsca. Takich otwartych 6-osobowych nisz, oddzielonych tylko kawałkiem płyty, jest w wagonie dziewięć. Najgorsza miejscówka to boczne górne wyrko, tuż przy kiblu, gdzie dokucza woń moczu i trzask drzwi. Najlepszej nie ma, bo wszędzie coś czy ktoś przeszkadza.

W płackarcie pociągu No 92, jadącego z Moskwy nad Bajkał, możesz spotkać poszukiwacza złota, turystę, baszkirskiego drwala, prostytutkę, myśliwego, złodzieja, profesora i rzadziej reportera kolorowych magazynów z Europy. Ten ostatni, obwieszony sprzętem i gadżetami, wygląda jak klasyczny pasażer pierwszej klasy i potencjalna ofiara peronowych żuli. Do płackarty zajrzy tylko przez okno albo w drodze do restauracyjnego, z nadzieją, że uda mu się zrobić zdjęcie, które obiegnie świat. Fotografował już peronowe handlarki, konduktorów, teraz próbuje pijących drwali, którzy zakładają się o to, czy żurnalista dowiezie swój sprzęt do końca, czy nie.

W dialekcie łąkowym

Witalij i Sława jadą nad Lenę, do wyrębu tajgi na pół roku. Są Maryjczykami, mieszkają w Baszkirii, a pracują dla tatarskiej firmy poszukującej na Syberii gazu i ropy. Roboty się nie boją, już kiedyś spędzili trzy miesiące na Jamale i wiedzą, czym to pachnie. Na pytanie, jak tam jest, odpowiadają: nie jest źle, bo na 120 mużyków wypadają cztery powarichy (dosł. kucharzyce) i jedna sklepowa. Czasem helikopter przywozi też panią felczer. Kiedy opóźniają się transporty żywności do sklepiku w tajdze, miłość możesz mieć nawet za większą tabliczkę czekolady.

Chłopaki dziwią się, że ktoś z Polski może wiedzieć, gdzie leży republika Mari Eł, kim są Maryjczycy i że maryjski dzieli się na dialekt górski i łąkowy. Między sobą mówią w ojczystym języku, w dialekcie łąkowym, z rzadka wtrącając rosyjskie słowa.

Poszukiwacze złota

Sąsiad Maryjczyków, Edward, jedzie wydobywać złoto w okolicach Bodajbo na Zabajkalu. Pracuje na ogromnej pogłębiarce, która połyka całe strumienie i filtruje żwir aż do wypłukania z nich złotego piasku. Edik opowiada, że jeszcze trzy lata temu robotnicy z jego firmy nie mieli kont bankowych i na ojczystą Ukrainę czy do Mołdawii wracali z zarobionymi pieniędzmi w kieszeniach. W pociągach jadących z Zabajkala do Moskwy grasowały wtedy wyspecjalizowane w okradaniu poszukiwaczy złota szajki. Dla bezpieczeństwa górnicy wracali więc w grupach po kilkanaście osób. W kupie niby bezpieczniej podróżować, ale trudniej odmówić kieliszka. Tak powstały pijane pociągi zwane złotymi – od balujących w nich poszukiwaczy złota z Zabajkala i Jakucji. Do dziś w te rejony RŻD (rosyjskie PKP) nie wysyła składów kolejowych wyższych klas, jak np. firmiennyje, co najwyżej passażyrskije i skoryje, na które składają się głównie wysłużone płackarty.

Pod Edwardem śpi Rusłan, Uzbek z Tadżykistanu, szofer ciężarówki jednej z firm szukających złota pod Bodajbo. Rusłan ma miejsce na bocznych narach, leżąc może więc obserwować czteroosobową niszę zajętą przez turystki z Polski. Chętnie im się przygląda i fotografuje na pamiątkę na mijanych stacjach. W rodzinnym kiszłaku na przełęczy gdzieś pod Leninabadem za takie przyglądanie się obcym kobietom przykuwają do skały i szczują psami. W górach zostawił młodszą o 20 lat żonę, a w Bodajbo, gdzie spędzi następne pół roku, czeka na niego druga. Oczywiście obydwie nie wiedzą o sobie. Rusłan tłumaczy, że z żoną jest jak z Bogiem: Allah zabrania mu picia, ale Rusłan pije pod dachem płackarty, bo Bóg przez dach go nie widzi. Żona zaś zabrania wielożeństwa, ale podobnie jak Bóg przez dach, tak i ona z Leninabadu nie wypatrzy przecież, co Rusłan robi w Bodajbo.

Uzbek chwali się, że odwiedził raz w życiu Polskę, w 1968 r. Służył wtedy w DDR. Kiedy zaczęło się dziać w Czechosłowacji, tuż przed desantem na jakieś czeskie miasto jego jednostka miała przystanek na granicy z Polską. Wystrzelił tylko raz, taki był rozkaz.

Chór

Najbliżsi sąsiedzi Edwarda i Rusłana to grupa rosyjskich nauczycieli z Lipiecka nad Woroneżem. Kiedy nad Niziną Syberyjską wyjrzało lipcowe słońce, a temperatura w płackarcie przekroczyła 32 stopnie, jako pierwsi odważyli się zdjąć koszulki i wietrzyć ogromne brzuchy. W ich ślady poszedł cały pociąg. Jeden z nich, Jewgienij, wykładowca fizyki, opowiada, że co roku latem podróżują nad Bajkał. Obozują tygodniami nad brzegiem jeziora łowiąc lipienie i omule. Podróż zawsze odbywają płackartą, bo trudno o lepszą agorę, miejsce spotkania niż jej otwarte przedziały. Wieczorami jeden z nauczycieli – Wołodia – wyciąga gitarę i cały wagon, do stukotu kół i pobrzękiwań, zaczyna nucić wraz z nim Wysockiego i Okudżawę. Ludzie są tak wsłuchani w rytm kół, że kiedy pociąg zaczyna zwalniać, zwalnia też śpiewana pieśń.

Grupce turystek z Polski razem z Rusłanem przygląda się też cichy pasażer z miejsca No 9 (dolne przy stoliku). W końcu zdobywa się na odwagę i zaczyna rozmowę. Pan Mikołaj Potuszyński jest prawnukiem polskiego zesłańca. Pradziadek wraz z rodziną służył w carskim wojsku w Irkucku, dziadek po rewolucji został kolejarzem i pracował na kolei, gdzieś pod Nowosybirskiem. Pan Mikołaj nigdy jeszcze nie spotkał Polaków, wspomina nieliczne pamiętane polskie słowa i wypytuje o życie w Polsce.

Owadzi chodnik

Dopiero nocą, kiedy pasażerowie usypiają pod stukot kół i pobrzękiwania gitary, widać, jak bardzo płackarta przypomina chodnik macierzysty gigantycznego kornika. Samica przepełzła wąskim przejściem wzdłuż wagonu i w każdym z przedziałów zostawiła po sześć jaj, z których wykluli się pasażerowie: czterech z lewej strony, w niszy przy stoliku i dwóch z prawej, na narach wzdłuż przejścia. Dojrzewają jak larwy kornika, usypiani macicznymi ruchami pociągu, aż nad ranem wyklują się z nich dorosłe imago, które wylezą z płackarty na jakiejś zagubionej między Irtyszem a Jenisejem stacji.

Życie w ruchu

W każdym wagonie czuwa dwóch konduktorów. Dbają o to, by potężny samowar Tytan zawsze był pełen wrzątku, rozdają śpiącym na górnych kojach szelki bezpieczeństwa, czyszczą kiszkowaty korytarz zakończony malutką kloaką, w której mieści się śmietnik, okienko i drzwi toalety. Na początku wagonu jest jeszcze jeden wychodek, w obydwu konduktor Mikołaj Jewgienicz ma dużo roboty, bo korzystanie z ubikacji w ruchu nie jest łatwe. Ale już na drugi dzień podróży każdy wie, że stękanie pociągu zapowiada ostry zakręt, który grozi samoobsikaniem, albo że co jakiś czas, na rozjazdach, stukot kół pociągu dostaje gwałtownej palpitacji, która korzystającego z klozetu może wystraszyć, a nawet pogrążyć w muszli. Stresujące są też ciemne tunele pod przełęczami, szczególnie częste za Jenisejem i nad Bajkałem. Jeśli jedziesz z Moskwy do Nowosybirska, na naukę korzystania z kibla masz trzy doby, jeśli do Krasnojarska – cztery, jeżeli zaś nad Bajkał, to aż pięć dni i nocy. Pocieszający jest też fakt, że łazienki w płackarcie są dużo czystsze niż w polskich pociągach, no i trochę mniejsze, trudno więc w nich tak naprawdę upaść.

Uważać jednak trzeba, bo w płackarcie wszystko odbywa się w ruchu. Mycie, spożywanie, defekowanie, ciche spółkowanie i głośne picie, wszystko to w drodze. W ruchu, jak niektóre ptaki, ssaki i owady. Jest w tym jakaś niespodziewana jedność z widokiem zza okna: z tajgą, z bagnami i lasostepem. Z biologią jerzyka, którego od czasu do czasu widać z okna wagonu. Ten ptak potrafi w locie nie tylko jeść, ale też spać i kopulować. Powinien być symbolem mknącej przez tajgę płackarty, a może rosyjskich kolei w ogóle.

Mikołaj

Zgadza się z tym pomysłem Mikołaj Jewgienicz, prowadnik wagonu No 15 pociągu do Siewierobajkalska nad jeziorem Bajkał. Już blisko trzy lata spędził w drodze, jadąc pociągiem. Obsługiwał też 1 klasę, ale zdecydowanie przedkłada płackartę. Tu wszystko i wszystkich widać, łatwiej strzec pasażerów przed kieszonkowcami i poszukiwaczami złota, którzy czasem hulają po kilka dni i mogą być groźni. Goście płackarty są też mniej wymagający niż ci z pierwszej klasy, którzy, jak to często bywa na całym świecie, lubią zadzierać nosa. W płackarcie w końcu znajduje swój wyraz kolektywny duch drzemiący jego zdaniem w Rosjanach. Już po pierwszym tysiącu kilometrów wiadomo, kto jak ma na imię i dokąd jedzie, ludzie wymieniają się adresami, zapraszają na posiłki, powierzają swój dobytek, kiedy wychodzą do restauracyjnego.

Płackarta jest według Mikołaja doskonałą metaforą Rosji, jej pomniejszeniem: lud-pasażerowie słuchają cara-konduktora jak świnia grzmotu, wszystkim jest tu bardzo trudno, ale wszyscy są zadowoleni, no i wciąż aktualne jest odwieczne rosyjskie pytanie: Co robić?

Zaburzenia obrazu

Najprostsza odpowiedź to patrzeć w okno. Choć za oknem nie widać konkretnego widoku, tylko jakiś film, setki szybkich ujęć, za którymi trzeba nadążać, bo ustawiczny ruch pociągu pozbawia podróżnych widoku. Męczą się przez to oczy, a niektórzy stają się drażliwi i zniecierpliwieni. Pani Swietłana widok robi sobie sama: wyszywa twarz Chrystusa na serwecie do cerkwi, a nauczyciel z Lipiecka podczas postoju w Omsku kupił sobie widok tajgi u peronowego artysty; postawił go przy oknie, przez które nie może już patrzeć. Ludzie starają się oprzeć spojrzenie na czymś statycznym, bo dopiero kiedy pociąg zatrzymuje się na jakiejś stacji, świat przystaje na chwilę i w ramie okna można zobaczyć obraz: tłumy podróżnych i handlarek na peronach. Jedna z nich wywija właśnie młynka pękiem suszonych ryb, inna świeci z daleka złotymi plackami z rybiej ikry, jeszcze inna chrzęści wiaderkiem z gotowanymi rakami, tak głośno, że słychać przez grubą szybę. Niestety, wysiąść nie można, większość przystanków trwa 2–3 minuty.

W płackarcie przeszkadzać też może brak miejsca, ustawiczne potykanie się o wystające z dolnych koi nogi, porozrzucane kapcie i torby. Jeśli jedziesz trzy doby do Nowosybirska, to pół biedy, ale jeśli gnasz do Władywostoku ponad tydzień albo do Tommotu w Jakucji dziewięć dób? Już na drugi dzień czujesz, że ogromne przestrzenie Powołża, Uralu, Niziny Zachodniosyberyjskiej i Wyżyny Środkowosyberyjskiej zbiegają się w płackarcie, w miejscu No 25, dokładnie tam, gdzie siedzisz. 25 to punkt, a nie 25 m kw. Chciałoby się już wysiąść i pójść, ale pójść można co najwyżej do kibla, po wrzątek albo pogadać z konduktorem. Konflikt między ciasnotą wagonu a ogromem pustej przestrzeni, przez którą pędzi, dobrze zna każdy, kto spędził w pociągu kilka dób. Następna stacja dopiero za trzy godziny, a na niej znów tylko dwie minuty postoju.

Mikołaj nie wypuszcza nikogo na tak krótkich przystankach, ale uspokaja, bo nie słyszał, by podczas jazdy w płackarcie ktoś oszalał. W końcu w ciągu tych pięciu dób podróży pociąg No 92 ma aż dziesięć półgodzinnych przystanków (niektóre w nocy). Można przejść się po peronie, kupić suszonego szczupaka, orzeszki cedrowe albo nawet gotowanego raka. Zachęca, by codziennie urządzać sobie spacer podczas jazdy przez wszystkie 28 wagonów składu albo przyłączyć się do drwali i spokojnie wyłącza światło w płackarcie No 15, bo prawie wszyscy zajęli już swoje nisze wzdłuż chodnika macierzystego i zasypiają.

W nocy fizjologia płackarty zwalnia. Większość pasażerów śpi stopami do korytarza, toteż wstając do kibla bywasz muskany ich piętami i podbiciami palców, co trochę uspokaja. Poszukiwacz złota ma stopy chropowate tak samo jak kierowca ciężarówki, zaś turystki i dzieci miękkie i różowe. Spod koców zwisają ręce i golenie, wypełzają piersi, bieleją uda, dyndają pośladki. Tusze podróżne trzęsą się jak w galarecie. W świetle księżyca i mętnej jarzeniówki wagon ludzkiego mięsa wygląda fantastycznie: jak obraz Hieronima Boscha albo jakaś gigantyczna konserwa od wewnątrz.

Michał Książek

źródło: Polityka
kraina_solvati - 22-06-2011, 22:36
Temat postu:
Miałem tę przyjemność w zeszłym roku na trasie Moskwa - Abakan - Moskwa... 72 h w jedną stronę Very Happy termometr wagonowy wykazywał 36,6 stopni w środku. Wokół Moskwy szalały pożary... Przejazd jest przeżyciem niesamowitym... Very HappyVery HappyVery Happy Każdemu polecam!
Pirat - 22-06-2011, 22:50
Temat postu:
Odbyłem podróż pociągiem na trasie Moskwa - Irkuck, w wagonie płackartnym. Po dwóch dniach jazdy miałem już dość.

Arrow http://infokolej.pl/album_pic.php?pic_id=2905
maciej30 - 26-06-2011, 19:31
Temat postu:
czy plackarte w ogóle można nazwać kuszetką? Dla mnie to jest nie wiadomo co, kuszetka to bardziej wagon typu "cupe" 4 łóżka w przedziale. Bo tego jako sypialny też za bardzo kwalifikować nie można. W Rosji wagpny sypialne z prawdziwego zdarzenie obsługują tylko trasy na zachód europy, czyli wagony kursujące w Vltavie, Kiepurze czy Polonezie. Są chyba jeszcze wagony typu "cupe lux" gdzie znajdują się 2 łóżka w przedziale, kursują w niektórych składach na trasach krajowych ale tych wagonów jest jak na lekarstwo. A plackarta na dalekie trasy się nie nadaje moim zdaniem.
kraina_solvati - 26-06-2011, 21:25
Temat postu:
Mnie się zawsze wygodnie podróżowało. Jedynie oprócz kategorii zahalny (obszczij), gdzie nie da się zasnąć, bo do wagonu wejdzie tyle, ile się da. No, ale za 6 zł pół Ukrainy przejechać to nie byle co... Very Happy
snajper - 26-06-2011, 22:38
Temat postu:
@Maciej30, a czy ktoś każe jechać do Rosji ? Jest tyle krajów tak zwanego zachodu gdzie wszystko jest wygodne i pachnące, po co pchać się na wschód ? Po co jechać gdzie jest Plackart czyli nie wiadomo co i kupe czyli jak piszesz standard góra kuszety a porządnego sypialnego nie ma. Ja Ci powiem po co ja bym się tam chciał wybrać (dokładnie chciałbym przejechać odcinek Transyberyjski).

Właśnie po to by uciec od cukierkowatego zachodu. Zobaczyć prawdziwych ludzi, prawdziwy świat, a nie wieczny wyścig szczurów, kto ma więcej, kto w większym luksusie żyje a w tym przypadku kto w większym luksusie jedzie. Po to można jechać na wschód, w innych celach lepiej na zachód. A sami Rosjanie prawdopodobnie z racji trudniejszych warunków są z twardszej gliny ulepieni (a to dobra cecha) i jeszcze (no może po za mieszkańcami Moskwy) nie przesiąkli tak kapitalizmem jak na przykład Polacy i na razie jeszcze nie narzekają że im twardo, że trzęsie, że czemu taki stary ten pociąg i wogóle na czym ten świat stoi. Prawdopodobie Rosjanom Plackarty i Kupe wystarczają do szczęścia. Dodam też, że Kupe to 4 łóżka na przedział czyli 2 na jednej ściance a to znaczy że można normalnie siąść, w naszej kuszetce (a i też w sypialnym 3 miejscowym a raczej mało kto kupuje w PL sypialny 2 miejscowy bo są horendalnie drogie) można się co najwyżej kulić tyle jest miejsca do góry.
Jarul - 26-06-2011, 23:01
Temat postu:
@snajper, nic dodać nic ująć.
km - 26-06-2011, 23:56
Temat postu:
Naprawdę warto.Byłem 3 razy ,może w przyszłym roku jeszcze raz.I te pierożki Laughing wódka kapslowana .
maciej30 - 27-06-2011, 12:29
Temat postu:
snajper no właśnie jadę na ukrainę za parę dni, ale plackartami jeździć nie będę bo wygląda to okropnie, przynajmniej dla mnie a do Rosji w przyszłości też planuję i nawet do Vladivostoku i tam też wcale nie trzeba jechać plackartą Very Happy . Jest taki pociąg który się nazywa "Rossija" kursuje z moskwy do władywostoku i prowadzi same sypialne bez ani jeden plackarty. Jak ktoś lubi jazde w plackarcie to czemu, ja polemizowałem z czym innym troche mianowice z tytułem tego tematu "Kuszetką przez Rosję", mianowicie moim skromnym zdaniem plackarty nie można nazwać kuszetką, kuszetka to wagon z miejscami do leżenia ale z przedziałami, czego w plackarcie nie ma.
snajper - 27-06-2011, 13:21
Temat postu:
No ogólnie tłumaczenie ich klas na nasze nie ma sensu bo te klasy się nie pokrywają. Plackart ( FOTO z inforail.pl ) to owszem gożej niż nasza kuszeta bo nie ma przedziałów, a Kupe ( FOTO z inforail.pl ) to lepiej niż nasza kuszeta (nawet porównuąc do BC4 bo wagony Ammendorf są większe i szersze, w PL jadą tylko torami o poszeżonej skrajni, więc na pewno wygodniej niż w BC4 i duuużo wygodniej niż w BC6 gdzie nie można nawet normalnie siąść. Sypialnych takich jak nasze WLABY z umywalką w każdym przedziale itd, to fakt w komunikacji wewnętrzej nie mają, ale mają Kupe LUX, z 2 miescami i widać na fotkach w internecie, że LUX jest wystrojone , nawet kwiatki są, ogólnie faktycznie lux ( FOTO z inforail.pl ) ale cena bardzo skacze w górę za tą opcję.

Wracając do plackarta należy też zauważyć, że jest najpopularniejszym sposobem jazdy w krajach byłego ZSRR. Tymczasem najpopularniejszy sposób jazdy nocą w Polsce to 2 klasa siedząca, wynika to z wysokich (chyba 3 razy wyższych niż np. w Czechach) opłat za wagony BC czy WLAB. Więc od 2 klasy siedzącej, wolałbym na noc rosyjskiego Plackarta, przynajmniej bym się położył i nie musiał liczyć na to, że tylko 2 osoby będą w przedziale. A jak kto chce więcej prywatności to Kupe z tego co widziałem w cennikach kosztuje 150% ceny Plackarta więc nie jakoś strasznie dużo drożej, więc można dopłacić i już. Nie trzeba też chyba szukać specjalnych pociągów mających tylko Kupe, wystarczy by miał choćby jeden taki wagon.
kraina_solvati - 27-06-2011, 17:59
Temat postu:
Zaletą płackart jest niewątpliwie ich niska cena, bezpieczeństwo (przecież każdy wagon ma swojego osobnego prowadnika albo i dwóch), 54 osoby w wagonie i ani jednej więcej, a przecież w polskich 2 klasach siedzących to ile wlezie, tyle wlezie... Zdecydowanie lepiej podróżowałobymi się płackartami po Polsce. Ale nie są to takie odległości, więc i płackart nie dają...
maciej30 - 27-06-2011, 18:31
Temat postu:
nie no jasne plackarta na jedną czy dwie noce jest OK, dużo lepsze od naszej siedzącej drugiej klasy, natomiast na jazde przez syberie zdecydowanie się nie nadaje taki sprzęt, oczywiście to zależy od osoby kto co lubi, ja np. jadę teraz na ukraine i jak popatrzyłem sobie na ceny plackarty np między Lwowem a Kijowem a cupe to różnica jest naprawdę niewielka, więc chyba lepiej wziać sobie cupe przynajmniej światło w nocy można zgasić a w plackarcie raczej się nie da tego zrobić bo korytarz musi być oświetlony.

[ Dodano: 27-06-2011, 21:01 ]
kraina_solvati jeszcze słówko do Twojego postu w Polsce plackart nie dają bo taki typ wagonu w PKP nie występuje Very Happy. A po drugie jesteś mało konsekwentny bo do cupe więcej osób nie wejdzie niż 36 a do cupe lux więcej niż 18 też nie wejdzie i zarówno kupe jak i kupe lux też mają swoich konduktorów, a Ty przedstawiasz plackarte tak jak byłaby to zaleta tego wagonu nad podrózowaniem wagonami kupe.
kraina_solvati - 08-07-2011, 19:40
Temat postu:
Cytat:
A po drugie jesteś mało konsekwentny bo do cupe więcej osób nie wejdzie niż 36 a do cupe lux więcej niż 18 też nie wejdzie i zarówno kupe jak i kupe lux też mają swoich konduktorów, a Ty przedstawiasz plackarte tak jak byłaby to zaleta tego wagonu nad podrózowaniem wagonami kupe.


Wszystko prawda. Tylko że wychwalam tu płackartę ponad zwykłe polskie dwójki, a nie radzieckie kupe czy luksy. Osobiście najlepiej mi się podróżowało płackartą, bo w wyższych klasach się idzie wynudzić. A płackarta cały czas żyje Very Happy Nie chcę nikogo przekonywać, czym lepiej, czym gorzej, chodzi mi tylko o to, że nie taka płackarta zła.
maciej30 - 09-07-2011, 14:38
Temat postu:
kraina_solvati siedziałem troche we Lwowie na dworcu czekając na swój pociąg do Kijowa i przewinelo sie tam bardzo duzo składów wcześniej, tak popatrzyłem sobie własnie na te wszystkie plackarty, więc stwierdzam, że jest to duże gorsze od naszej dwójki ( przynajmniej w mojej opinii ), tłum ludzi chodzący sobie nad głowami, ciasno, gwarno, parno i nic poza tym. W takich warunkach podrózowac sie nie da ( moim zdaniem zaznaczam ), kazdy lubi co innego. Ponieważ różnica miedzy plackarta a kupe jest bardzo niewielka wiec mój wybór był oczywisty, nie wiem może dla ukrainców to jest duża roznica, dla Polaków akurat nie, więc po co sie gnieść dla kilkudziesięciu złotych mniej, to bez sensu, w plackarcie ani wyspać się normalnie nie można, ani chociażby odpocząć, szczególnie na długie trasy taki wagon jest nieprzydatny.

2.0 Powered by phpBB modified v1.9 by Przemo © 2003 phpBB Group