Dworce - Dworce widma na Dolnym Śląsku Pirat - 30-09-2011, 17:21 Temat postu: Dworce widma na Dolnym Śląsku
Czy można mieć wyremontowany i zamknięty dworzec? We Wrocławiu to udowodnili - mają takie trzy.
Wszystkie obiekty zostały gruntownie zmodernizowane z myślą o obsłudze i wygodzie pasażerów. Poprawie uległa estetyka obiektów, które były modernizowane pod okiem konserwatora zabytków, a także bezpieczeństwo podróżnych ze względu na instalację systemu monitoringu. Co z tego skoro pasażerowie mogą je jedynie podziwiać z zewnątrz? I przyjdzie im jeszcze długo poczekać zanim zostaną wpuszczeni do środka.
- Naprawdę chcielibyśmy je otworzyć dla podróżnych, jednakże przewoźnicy kolejowi nie chcą partycypować w kosztach ich utrzymania czy to przez pokrycie części kosztów utrzymania powierzchni ogólnodostępnych, czy to przez wynajem i uruchomienie kas biletowych, czy przez sprzątanie, ogrzewanie etc. Sami nie jesteśmy w stanie ponosić całości tych kosztów - tłumaczy Bartłomiej Sarna, rzecznik prasowy PKP SA we Wrocławiu.
Rzecznik uważa też, że powodem, dla którego trzy zmodernizowane dworce mają zamknięte poczekalnie i kasy biletowe jest to, że przewoźnicy nie widzą potrzeby zapewnienia obsługi podróżnych na tych dworcach.
- Przewoźnicy wychodzą z założenia, że dworce podróżnym są kompletnie nieprzydatne, a bilet podróżni mogą przecież kupić w pociągu, tak jak skorzystać z toalety - mówi Sarna. - W związku z tym możemy powiedzieć, że dworce zostaną w całości otwarte dla podróżnych w momencie, gdy przewoźnicy kolejowi otworzą na nich kasy biletowe, bądź też będą partycypować w utrzymaniu powierzchni ogólnodostępnych - tłumaczy rzecznik.
Dodaje też, że PKP SA cały czas zabiega o pozyskanie ajentów, którzy mogliby zamiast przewoźników zająć się uruchomieniem kas biletowych.
Z innego typu problemem z dworcem widmo borykają się w Goczałkowicach - Zdroju. Miejscowość ciesząca się sławą i prestiżem straszy przyjeżdżających pociągiem kuracjuszy. Budynek dworca powstał jeszcze w 1870 roku i był wówczas chlubą uzdrowiska. Dziś niszczejąca nieruchomość, niedostępna dla podróżnych, straciła dawny blask. Teraz budzi raczej wstręt i odrazę niż zachwyt.
- Mogliśmy przejąć budynek już w 2004 roku. Gdyby do tego doszło dworzec już dawno byłby wyremontowany - mówi Gabriela Placha, wójt gminy Goczałkowice - Zdrój. - Kolej jednak zaproponowała zbyt wysoką cenę, a z inspekcji wynikało, że koszt remontu znacznie przekroczyłby wartość nieruchomości. Samorządu nie stać na tak wielkie obciążenie finansowe - tłumaczy.
Po pożarze jaki miał miejsce w 2004 roku, wyprowadzili się lokatorzy zamieszkujący piętro budynku. Następnie PKP zlikwidowało kasy i zamurowało drzwi do poczekalni.
- Kiedy najemcy mieszkań wyprowadzili się, budynek zamknięto - informuje Jolanta Michalska z Oddziału Gospodarowania Nieruchomościami PKP - Zanim jednak zostały zamurowane drzwi i okna, budynek został jeszcze raz podpalony i zdewastowany - dodaje.
Na przyjazd pociągu podróżni muszą więc czekać na zewnątrz, a bilet kupować u konduktora.
- Spółka nie była w stanie utrzymywać dworca i z przyczyn ekonomicznych zmuszona była ograniczyć jego funkcjonowanie, a w ostateczności w końcu zamknąć - mówi Michalska.
Skoro PKP ma problemy z zagospodarowaniem dworca, może czas pomyśleć o jakimś innym, niż dotychczasowe wykorzystanie budynku? Taki innowacyjny pomysł pojawił się m.in. w Rudzie Śląskiej. Tam władze chcą przejąć nieruchomość od PKP i przekazać ją Archidiecezji Katowickiej, by powstał w niej kościół. W ten sposób zabytkowa budowla nie niszczałaby, a mieszkańcy zyskaliby swój własny kościół. Jak donoszą lokalne media procedura przekazania dworca miastu jest w toku.