Skargi i wnioski - Niekomfortowa podróż pospieszny - 23-11-2011, 09:13 Temat postu: Niekomfortowa podróż
Kilka dni temu miałem okazję odbyć liczącą ponad 500 kilometrów podróż z Łodzi do Kołobrzegu. Ponieważ Intercity na tej trasie ma niewiele do zaproponowania, wybrałem konkurencję, czyli Przewozy Regionalne. Czekała mnie całodzienna jazda jednostkami EN57, co samo w sobie może być przerażające. Ale nie dla mnie.
Jednostkami też da się podróżować, choć pod pewnymi warunkami. Pierwszy z nich, to wiedzieć gdzie zająć miejsce. Na pewno nie w środkowym członie, bo znajdujący się pod podłogą silnik będzie nam całą drogę wył i hałasował jak w jakim czołgu T-34. Siadając w skrajnym członie trzeba uważać, by nie mieć pod sobą sprężarki. Ta także może nam "uprzyjemnić" podróż waląc jak młot pneumatyczny i trzęsąc całym wagonem na każdym postoju.
Wybierając się w dalszą drogę jednostką musimy pamiętać o podkoszulce z krótkim rękawkiem, bo pod każdym siedzeniem jest reaktor atomowy bez żadnej możliwości regulacji syntezy jądrowej. Działa cały czas na full, niezależnie od tego czy na dworze jest minus 30 czy plus 10 stopni. Duży ręcznik do wycierania potu oraz t-shirt to niezbędnik. Warto pomyśleć także o szortach...
Moja jednostka, którą Przewozy Regionalne podstawiły na trasę 251 km miała plastikowe siedzenia. Wszystkie inne, kursujące z Łodzi do Kutna (68km), Łowicza (63km) czy Sieradza (60km) mają miękkie siedzenia. Ale nie ta do Poznania. Jedzie zbyt długo, siedzenia mogłyby się wysiedzieć, a poza tym w takiej temperaturze jakiś pasażer mógłby się do nich przykleić i trzeba by go było odcinać laserem. A tak - posiedzi na plastiku 5 godzin i na drugi raz nie będzie się pałętał po pociągach i przeszkadzał w pracy. Pamiętajcie więc o poduszce pod tyłek lub chociaż grubej gąbce. Inaczej odciski pewne i to w naprawdę wstydliwym miejscu...
Mimo tych wszystkich drobnych niedogodności udało mi się planowo, po dwóch przesiadkach, dotrzeć do Kołobrzegu.
Mniej szczęścia mieli pasażerowie innej jednostki, która w okolicach Szczecinka uległa rozerwaniu. Tylny człon odłączył się od reszty, wyrywając przy okazji sprzęg, kable i węże którymi był związany z pozostałą częścią składu. Samego zdarzenia nie widziałem, bo stało się to na szlaku, widziałem jednak ściągnięty na stację EN 57 w dwóch kawałkach. Aż strach pomyśleć co by się stało, gdyby w czasie tego zdarzenia ktoś przechodził pomiędzy wagonami. Ja w każdym razie od dziś nie wędruję po pociągach, bo nie chce znaleźć się na torach w czasie jazdy...
Pomijając powyższe jednostki kochamy, bo:
od pół wieku są ikoną polskiego kolejnictwa
większości z nas towarzyszyły od dnia narodzin i towarzyszyć będą aż do kresu życia
są praktycznie niezniszczalne (pomijając wyjątki jak to rozerwanie)
łatwo i szybko się tam wsiada, można zabrać rower
raczej się toto nie psuje i nie jest wrażliwe ani na pogodę ani na obciążenie
to polska myśl techniczna, która przetrwała swoich projektantów, ich dzieci i wnuki także
nigdzie indziej na świecie takiego czegoś na kolei nie mają.