Hobby - Z voucherem do stolicy - relacja 3 w 1 Kolejoman2 - 31-12-2011, 00:27 Temat postu: Z voucherem do stolicy - relacja 3 w 1
Witam !
1.
18.10.2011.
Kędzierzyn - Katowice - Warszawa - Katowice - Kędzierzyn
Z okazji 10-lecia istnienia spółka PKP IC zorganizowała konkurs, w którym do wygrania były podwójne vouchery na darmowy przejazd dowolną klasą bezpośredniego pociągu Ex lub EIC. Codziennie od 15 września do 10 listopada na facebooku pojawiało się pytanie i 31 osób z najkrótszym czasem odpowiedzi otrzymywało nagrody. Wygrać można było raz na tydzień. Mi poszczęściło się dwukrotnie, więc miałem do wykorzystania 4 vouchery. Z mojej miejscowości w sensowny sposób można było je wykorzystać tylko na wycieczkę do Warszawy. Na pierwszy wyjazd wybrałem się 18 października. Dzień wcześniej w Opolu wymieniłem vouchery na bilety, bez żadnych problemów. Za to w Kędzierzynie nie wiedzieli co z tym zrobić, gdyż jak twierdzili, nie dostali żadnego pisma. Wyruszam EIC GÓRNIK. Z mojej stacji wyjeżdża on jeszcze dość pustawy więc oglądam sobie wagony 1 klasy. Tablice kierunkowe zarówno elektroniczne jak i tradycyjne. W Gliwicach i Zabrzu dosiada trochę ludzi, a od Katowic jest już full. Na szczęście moje miejsce jest przodem do jazdy. W moim przedziale jadą panowie związani z koleją (jak się później okazało jeden z nich to maszynista z PR Opole). Za Sosnowcem przynoszą poczęstunek: ciasteczko korzenne, pralinkę Lindor oraz do wyboru kawę, herbatę, sok lub wodę. Na odcinku Sosnowiec-Zawiercie momentami jedziemy wolno i stajemy na semaforach, więc łapiemy opóźnienie. W Zawierciu dosiada 6 osoba do naszego przedziału i zaraz potem wjeżdżamy na CMK. Początkowo jedziemy bez przeszkód, jednak za Psarami zwalniamy i powoli dotaczamy się do Włoszczowej Północ. Zatrzymujemy się na torze bez peronu, a obok przy peronie stoi IR WOŚP. Przez głośniki zostaje podana informacja, że z powodu zapowiadania telefonicznego na odcinku Włoszczowa-Olszamowice będziemy tutaj trochę stać. W dodatku na tym odcinku są prowadzone roboty torowe więc mamy 30 km jednotoru - brawo PLK... Niedługo potem IR WOŚP rusza a my nadal stoimy. Po jakimś czasie na torze przy peronie zatrzymuje się jadący rozkładowo godzinę po nas Ex ONDRASZEK. Gdy postój przekracza już ponad godzinę ludzie zaczynają się wkurzać. Najbardziej wpieniona jest pani jadąca w przedziale menedżerskim. Za wszystko obrywa biedna młoda konduktorka, która jedyne co jest w stanie zrobić to informować ludzi, że gdy przejadą pociągi z naprzeciwka to mamy już ruszyć oraz gdzie mogą złożyć reklamacje po przyjeździe do Warszawy. Faktycznie po przejechaniu dwóch pociągów w końcu ruszamy - po blisko 2-godzinnym postoju. Powinniśmy już być w Warszawie... Wśród ludzi słychać komentarze, że ostatni raz wybrali się do Warszawy koleją... Po przejechaniu jednotoru rozpędzamy się do prędkości 160 km/h. W Pruszkowie zjeżdżamy z torów dalekobieżnych na podmiejskie i wleczemy się nimi do samej Warszawy przez co opóźnienie jeszcze wzrasta. Na Centralnym jesteśmy +130. Parę chwil później przyjeżdża jadący zaraz za nami ONDRASZEK z +60.
Czas na komunikacyjną wycieczkę po stolicy. Udaję się na stację metra Centrum i pobieram mapy i schematy z Punktu Obsługi Klienta ZTM Warszawa. Następnie w automacie zakupuję bilet dobowy i jadę metrem do Młocin, aby zaliczyć brakujący mi kawałek (podczas mojej ostatniej podróży metrem pociągi kończyły na Pl. Wilsona). Młociny to spory węzeł przesiadkowy autobusowo-tramwajowy + metro. Mimo, że zbliża się 13:00 czyli mamy już prawie szczyt to ruch jest niewielki a ludzi też mało. Generalnie węzeł dość ospały. Pojadę teraz tramwajem 5, którym jest pojedyncza 105-ka. Po dojechaniu do Koła tramwaj podjeżdża do przystanku, jednak pozostaje w nim jeden facet, więc ja również nie wysiadam myśląc, że to jeszcze nie ostatni przystanek. Tramwaj wjeżdża na pętlę i zatrzymuje się na postój. Nie stoimy przy peronie więc drzwi są zablokowane. Przesuwamy się dalej dopiero po paru minutach gdy odjeżdża tramwaj stojący przed nami i wtedy możemy opuścić pojazd. Gościu, który był razem ze mną po wyjściu zaczyna mieć pretensje do motorniczego. Ten wychodzi z tramwaju i przez kilka minut wydzierają się na siebie wzajemnie Teraz pojadę linią 20 do Boernerowa zaliczając jedyny w Warszawie odcinek jednotorowy. Początkowo wracamy się tą samą trasą, którą przyjechałem 5-ką, jednak niedługo potem odbijamy w lewo. Przez parę przystanków są jeszcze 2 tory, a następnie robi się jeden. Konieczne są więc mijanki, a niektóre przystanki mają perony po obu stronach toru. Na pętli szybka fotka i tą samą brygadą powracam. Chcę teraz przejechać się dwupoziomowym Mostem Gdańskim, w tym celu jadę moim tramwajem aż do Ronda Starzyńskiego. Trochę się tam jedzie. Przejeżdżamy m.in. krótkim tunelem pod Starym Miastem, przez Most Śląsko-Dąbrowski a także w pobliżu dworca Warszawa Wileńska (skrzyżowanie bezpośrednio przy dworcu jest aktualnie zamknięte ze względu na budowę drugiej linii metra). Na Rondzie Starzyńskiego przechodzę na przystanek, z którego jedzie się w kierunku mostu i czekam co nadjedzie. Przyjeżdża 13N na linii 4. Most Gdański jest dość ciekawym obiektem. Dolnym poziomem jadą tramwaje i rowerzyści, natomiast górnym samochody. Tuż obok jest most kolejowy. Przystanki są na jednym i drugim końcu mostu. Chcę zajrzeć na Stare Miasto, więc z 4-ki wysiadam na przystanku Metro Ratusz. Po przejściu na inny przystanek muszę wsiąść w cokolwiek. Autobusy są nabite do granic możliwości, więc zabieram się tramwajem 23 i wysiadam na przystanku zaraz po wyjechaniu z tuneliku. Robię trochę zdjęć na Starym Mieście przy ładnym Słońcu, a następnie autobusem 175 z Placu Zamkowego jadę na Dworzec Centralny.
Korzystając z faktu posiadania biletu na 1 klasę udaję się do Strefy VIP aby napić się czegoś za darmo. Następnie robię mały rekonesans po Centralnym. Część peronów jest już po remoncie i wyglądają lepiej niż wcześniej, no ale wiadomo że Berlin Hbf to to nie jest. Niektóre schody ruchome są nieruchome. Na takich schodach jest naklejona karteczka z uniwersalną treścią "Schody nieczynne do ...." a w miejscu kropek jest wpisane ręcznie "odwołania" W tunelach pojawiło się też sporo wyświetlaczy z najbliższymi odjazdami. Dane o odjazdach są chyba wyświetlane bezpośrednio z jakiegoś komputera, o czym świadczy pozostawiony na samym środku kursor Ex ŚLĘŻA błędnie wypisany jako EIC, na plakatowych rozkładach również. Nie zdążę już zrobić niczego tramwajowego więc postanawiam pojechać na Dworzec Wschodni. W tym celu udaję się na Śródmieście i wsiadam w pierwszy pociąg jaki nadjeżdża. Akurat trafił się kibelek KM do Otwocka. W Warszawie Wschodniej również robię krótki rekonesans. Dworzec podmiejski jest już po remoncie, natomiast remont dworca dalekobieżnego jeszcze trwa. Perony także przechodzą niewielki lifting, wymieniana jest nawierzchnia. ŚLĘŻĘ podstawiają 5 minut przed odjazdem, na pragotronie również błędnie wypisana jako EIC. Dwójki to wagony z ręcznie otwieranymi drzwiami oraz otwieralnymi oknami ale o przyzwoitym standardzie, natomiast jedynki typowe jak w EIC. Niestety moje miejsce jest tyłem do jazdy, ale w takim przypadku stosuję stały patent, a więc siadam przodem do jazdy, a gdy na Centralnym przybywa mój współpasażer pytam czy możemy się zamienić i nie ma problemu. Jeszcze nie spotkałem się z odmową w takim przypadku. Po odjeździe z Zachodniej wita nas drużyna, według której również jedziemy EIC. Po jakimś czasie przynoszą poczęstunek: ciasteczko karmelowe oraz do wyboru z napojów to samo co w GÓRNIKU. Pralinki Lindor nie ma, pewnie dlatego że to Ex. Całkiem ładne dziewczyny pracują w tym Warsie. W Olszamowicach zatrzymujemy się, na szczęście nie na długo i po przepuszczeniu pociągu z naprzeciwka wjeżdżamy na jednotor. W Zawierciu jesteśmy +20. W Katowicach wysiada sporo osób, jednak dalej jedzie też nie tak mało, szczególnie w 2-kach. Zmienia się również drużyna i teraz w zapowiedziach pociąg jest już ekspresem a nie EIC. Dodatkowo kierpoć ma dość kiepską dykcję i nie zawsze gramatycznie kleci zdania, więc można odnieść wrażenie, że gada jakby był naprany. Po odjeździe z Gliwic przez jedynki przechodzi młody warsiarz z wózkiem oferując możliwość zakupu jakieś przekąski. Prawi komplementy niektórym pasażerkom. Jedna pani zamawia sobie danie do przedziału. Przed Łabędami stajemy na dłużej. Przyczyną jest konieczność czekania na zwolnienie jednotoru Łabędy-Taciszów. Przyczyna postoju została podana przez kierpocia w zapowiedzi, ale z racji tego co pisałem wcześniej nie wiem czy jakiś nie-MK zrozumiał z jakiego powodu stoimy. W efekcie do Kędzierzyna przyjeżdżamy +50.
3.11.2011.
Kędzierzyn - Katowice - Kraków - Kielce - Warszawa - Katowice - Kędzierzyn
Na drugi wyjazd do Warszawy postanowiłem wybrać się przez Kraków i Kielce, ponieważ (wstyd się przyznać) nie miałem jeszcze zaliczonego odcinka Radom-Warszawa i należało w końcu uzupełnić ten brak. Na dworcu zjawiam się o 0:40 i czekam na ŚNIEŻKĘ, która ma +15. Po międzytorzu pałęta się zajączek, który nie martwiąc się niczym je sobie rosnące tam roślinki. Nie spłasza go nawet wjazd ŚNIEŻKI. W ostatnim wagonie jest kilka pustych przedziałów więc rozkładam się w jednym z nich. W Gliwicach chcą się do mnie dosiąść dwaj panowie, jednak kieruję ich dalej mówiąc, że są puste przedziały. Do Krakowa poza kontrolą biletów nikt mnie już nie niepokoi. W Krakowie Głównym jestem po 4:00. Listopadowa noc więc potwornie zimno. Szwendam się trochę po remontowanym dworcu. Na peronach wiszą informacje, że w związku z remontem dworca udostępnione zostało dodatkowe przejście przez tunel bagażowy. Śpią tam żule, szczelnie opatuleni kocami i różnymi innymi szmatami. Na wyremontowanych peronach zamontowane są już nowe tablice wizualne. Zbiorcze z jeszcze nie zdjętą folią ochronną i chyba działające testowo, bo nie pokazują wszystkich pociągów, niektóre pokazują z błędami (jak choćby TLK do Balic czy EIC zamiast Ex) a przyjazdy to w ogóle chyba są z wczorajszego wieczora, a niektóre pociągi powtarzają się dwukrotnie. Ze starej tablicy przy zabytkowym budynku dworca również możemy dowiedzieć się nieprawdy, że do Hamburga jedzie pociąg EIC. Megafonistka czasem stosuje dość ciekawe zwroty. Pociągi z lotniska są zapowiadane jako "z portu lotniczego z Balic", natomiast pociągi w kierunku wschodnim "przez stację Kraków Płaszów", to pewnie tak na wszelki wypadek gdyby ktoś nie wiedział, że Płaszów to stacja. Nocny pociąg ze Lwowa ma zapowiedziane +60.
Bliżej 6:00 udaję się do tunelu tramwajowego. W planie mam zaliczenie 2 pętli: Kurdwanów oraz Bieżanów Nowy. Automat biletowy jakiś zrypany bo za nic w świecie nie chce przyjąć moich pieniędzy. Jestem zmuszony udać się na drugi peron, przez co ucieka mi jedna brygada. W innym automacie zakup bez najmniejszych problemów. Gdy powracam na właściwy peron kolejna osoba walczy z oporną maszynką - bez skutku. Nadjeżdża 50-ka, która zawiezie mnie do Kurdwanowa. Z tunelu wyjeżdżamy na Rondzie Mogilskim, a następnie jedziemy m.in. przez Rondo Grzegórzeckie i Cmentarz Podgórski. Pętla Kurdwanów jest nowoczesną i nietypową pętlą, ponieważ jest wybudowana na estakadzie. Poświęcam chwilę na jej obejrzenie i zrobienie paru zdjęć. W międzyczasie zjawia się kolejny tramwaj. Teraz muszę się wrócić do miejsca gdzie trasa na Kurdwanów odgałęzia się od trasy na Bieżanów. Pasuje mi każdy tramwaj, więc wsiadam w ten, który przyjechał. Jest to 6-ka jadąca na Salwator. Dojeżdżam do przystanku Kabel. Z naprzeciwka akurat nadjeżdża 13-tka, więc wykonuję szybką przesiadkę i przez Prokocim docieram na pętlę Bieżanów Nowy. Teraz aby wrócić na dworzec najbardziej pasuje mi tramwaj 51. Niestety jeździ dość rzadko i akurat gdy dojeżdżaliśmy do Bieżanowa to pojechał, więc trzeba długo czekać. Postanawiam więc wsiąść w coś innego i wybieram linię 9. Ponieważ i tak muszę gdzieś się przesiąść i wiem, że mój bilet 90-minutowy nie starczy mi aby dojechać do dworca postanawiam jechać tak długo aż skończy się jego ważność, aby podczas przesiadki nie tracić minut. Regularnie kontroluję więc czas na kasownikowym zegarze. Od pewnego momentu w tramwaju jest taki ścisk, że nie można się ruszyć. Nie wiedząc czy na przystanku na którym wyląduję będzie automat postanawiam przepchać się do automatu znajdującego się w tramwaju. Jest to nie lada wyczyn, ale udaje mi się zakupić bilet 15-minutowy. 90 minut od skasowania mija gdy tramwaj dojeżdża na przystanek Powstańców Wielkopolskich i tu wysiadam co też jest nie lada wyczynem. Nareszcie można zaczerpnąć powietrza. Zaraz za moim tramwajem zjawia się następny. Szybkie spojrzenie na tablicę - 13-ka, jeszcze szybsze na schemat sieci - pasi, no to wsiadam. Według moich wyliczeń bilet 15-minutowy powinien mi wystarczyć na dojazd do dworca, najwyżej wysiądę przystanek lub dwa wcześniej. Za przystankiem Limanowskiego tramwaj skręca w lewo i w tym momencie zczajam się, że coś jest nie tak, bo 13-tka powinna skręcić w prawo. Nie wiedząc czym jadę (niestety akurat jest to 105-ka więc w środku nie ma wyświetlaczy) a nie chcąc zostać wywiezionym w kierunku Łagiewnik opuszczam tramwaj na najbliższym przystanku czyli Koronie. Jeszcze raz patrzę na tablicę - nie 13-ka tylko 3-ka. Oj Grzesiu, chyba musisz kupić sobie okulary. Spoglądam na schemat sieci i po chwili dość dosadnie klnę sobie pod nosem, bo okazuje się, że 3-ka akurat jako jedyny tramwaj nie jedzie do Łagiewnik tylko skręca i kieruje się również na Stare Miasto, więc mogłem nią dalej jechać. Do dziś nie wiem, dlaczego będąc jeszcze w tramwaju nie wpadłem na to, żeby spytać się kogoś w środku co to za linia. Sytuacja jest średnio ciekawa, mam 25 minut do pociągu, a jestem niemalże na Podgórzu. No ale nie takie rzeczy się już robiło, więc uruchamiam mój 5-ty bieg. Żeby się nie zamotać biegnę wzdłuż linii tramwajowej wspomagając się schematem sieci i docieram do Wawelu. W tym miejscu już się orientuję, więc udaję się na Rynek, a następnie Floriańską i przejściem podziemnym docieram na dworzec. Nawet zdążam jeszcze zakupić obwarzanki.
Gdy przybywam na peron 5 okazuje się, że pociągu jeszcze nie ma, a po chwili zapowiedź, że zostanie podstawiony z 15-minutowym opóźnieniem. Winowajcy: IR GALICJA do Wrocławia i TLK Przemyśl-Szczecin, które przyblokowały mój skład podstawiający się z Płaszowa. Gdy w końcu się wtacza bez problemu znajduję odpowiadające mi miejsce. Jedziemy ładną pagórkowatą trasą do Kielc. Początkowo mam prywatny przedział, w Miechowie dosiada się do mnie pan, a w Jędrzejowie pani. Mężczyzna wysiada w Kielcach, ale na niewiele to się zdaje bo i tak po chwili jest komplet 8 osób w przedziale. Przedział bardzo sfeminizowany, poza mną 7 kobiet, w tym jedna z małym pieskiem. Od Radomia zaliczam. Mimo, że jest już południe w wielu miejscach nadal utrzymuje się mgła. Linia prowadzi w większości przez odludzia i jest w sporej części jednotorowa. Nawet większe stacje jak Warka czy Piaseczno są położone z dala od centrów tych miejscowości, a przynajmniej takie odniosłem wrażenie. Na odcinku Radom-Warszawa pojawia się warsiarz z wózkiem. Na terenie Warszawy linia jest już w sporej części zmodernizowana. W rejonie stacji Warszawa Okęcie budowany jest tunel na lotnisko Chopina. Wysiadam na Centralnym (bilet został zakupiony do Warszawy Wschodniej w razie gdyby zaszła potrzeba późniejszego podjazdu z Centralnego na Wschodni). Najpierw zamierzam wymienić voucher na bilet, żeby mieć to z głowy. W COK-u ogromna kolejka więc pobieram numerek i robię sobie rekonesans po dworcu, co jakiś czas zaglądając ile jeszcze do mojego numerka. W końcu nadchodzi moja kolej i bez żadnych problemów staję się posiadaczem biletu i miejscówki na ŚLĘŻĘ.
No to czas na tramwaje. Zakupuję bilet 60-minutowy i na przystanku przy dworcu wsiadam w tramwaj 9, którym pojadę do pętli Gocławek. Podczas jazdy trafiam na kontrolę biletów. Chwilę wcześniej jechała inna linia w tym samym kierunku no ale wolałem Swinga. Jedziemy przez Most Poniatowskiego, a następnie Aleją Waszyngtona, gdzie tory nietypowo poprowadzone są po bokach ulicy, a nie na środku. Następnie przejazd przez dość pokręconą pętlę Wiatraczna i dalej już prosto do Gocławka. Tutaj chwila przerwy. Teraz pojadę 3-ką do pętli Kawęczyńska-Bazylika. W momencie robienia zdjęcia tramwaj rusza, więc myślałem że będę musiał czekać na następną brygadę, jednak kilka metrów od pętli jest drugi przystanek, na którym zdążam jeszcze wsiąść. Dobrze się stało, bo mimo że linia jeździ bardzo często (co 5 minut) to jadąc następną brygadą nie zmieściłbym się już w ważności biletu. Do pętli Wiatraczna powracamy tą samą trasą, a następnie odbijamy na ul. Grochowską i kierujemy się w rejony dworca Warszawa Wschodnia. Przejeżdżamy koło budynku dalekobieżnego (aktualnie remontowanego) a zaraz później obok pętli Dworzec Wschodni/Kijowska. Następnie obok zajezdni Praga i chwilę później jesteśmy przy bazylice, gdzie znajduje się pętla linii 3. Ważność biletu się skończyła, a czasu mam dużo więc na Dworzec Wschodni powrócę sobie pieszo. Wcześniej zaglądam na chwilę do bazyliki. Podczas spacerku powrotnego na fotkę załapuje się kolejny Swing. Na skrzyżowaniu przy zajezdni Praga tory skręcają w lewo. Kiedyś można było jechać tramwajem prosto, o czym świadczą pozostałości po torowisku, które nie są już połączone z aktualnie używanym. Następnie przechodzę koło zajezdni.
Po przybyciu na dworzec oglądam sobie odjeżdżające składy. Najpierw EIC CHROBRY do Szczecina. Skład na bardzo wysokim poziomie, szczególnie wagony bezprzedziałowe. Następnie TLK do Wrocławia. Standard wagonów jak w Ex, ale to pewnie dlatego, że jedzie przez Łódź. Ok. 17:05 podstawiają moją ŚLĘŻĘ, na pragotronie oczywiście jako EIC. W 2 klasie bezprzedziałówka oraz wagony przedziałowe z otwieralnymi oknami, natomiast jedynki nie odstają standardem od tego co można spotkać w EIC. Moje miejsce przodem do jazdy, więc nie muszę stosować tego patentu co poprzednio. Na centralnym do mojego przedziału dosiada się pan oraz 2 panie czyli jedziemy w czwórkę. Trochę drzemię po zarwanej nocy. Poczęstunek dociera późno, dopiero przed samym Zawierciem. Od Katowic mam już prywatny przedział. Tym razem nie zostajemy przyblokowani na jednotorze w Łabędach, więc w Kędzierzynie meldujemy się planowo. Gdy pociąg wjeżdża już w perony zjawia się konduktor i jeszcze w ostatnich sekundach podróży przechodzę kontrolę biletów.
Na ostatni wyjazd do Warszawy wybrałem się ponownie GÓRNIKIEM. Gdyby przybywam na dworzec na peronie oczekuje 10 osób. Wraz ze mną do wagony 1 klasy wsiada facet, który nie może odnaleźć swojego miejsca, a numer wagonu też mu nie pasuje. Zerkam na jego miejscówkę i okazuje się, że omyłkowo została wystawiona na 2 klasę, wagon 11. Moje miejsce znów przodem do jazdy i po mojej ulubionej stronie. Zaraz po odjeździe z KK kontrola biletów. Kierpoć dość ciekawie "kasuje" długopisem bilet i miejscówkę, a po jakimś czasie powraca z terminalem do pana z niewłaściwą miejscówką. W Gliwicach jesteśmy już +10. Na jednej z klapek GÓRNIK błędnie wypisany przez Kędzierzyn. Jest to błąd, który już od długiego czasu nie został naprawiony i każdy pociąg ma niewłaściwą stację pośrednią. Między Zabrzem a Katowicami robię rekonesans po składzie, który już na tym odcinku jest prawie pełny. Trochę dziwnie siedzi się w wagonie 2 klasy, który po podróży 1 klasą wydaje się śmiesznie ciasny. Wagony w sporej części już dość starsze, moja jedynka jest w sumie chyba najnowsza. Od Katowic komplet osób w moim przedziale, jednak 2 osoby są bez miejscówki. W Zawierciu w naszym przedziale pojawia się kolejna osoba i pan bez miejscówki siedzący naprzeciwko mnie musi się wynieść. Kobiecie siedzącej przy korytarzu upiekło się. Przy kontroli robi ona dopłatę do biletu internetowego, który miała jak podejrzewam na 2 klasę. Po odjeździe z Zawiercia przemówienie powitalne kierpocia. Tak dokładnej zapowiedzi jeszcze nigdy nie słyszałem. Kierownik przedstawia się z imienia i nazwiska (!), podaje numer pociągu oraz wszystkie ważne informacje, łącznie ze szczegółami typu śniadanie dla pasażerów przedziałów menedżerskich. Informuje też, że w przypadku opóźnienia należy zgłaszać mu przesiadki. Tym razem na CMK nie wydarzyło się nic szczególnego. Przed Warszawą Zachodnią zostaje podana informacja, z którego peronu odjedzie BWE w kierunku Poznania, ponieważ naszym pociągiem jadą osoby, które przesiadają się na ten vlak. Wysiadka jak zwykle na Centralnym. Krótki rekonesans połączony z zakupem biletu powrotnego w jednej z kas w podziemiach. Kasy te są agencyjne i można w nich kupić bilet z Kursu 90 czyli na dużych żółtych blankietach, co w obecnych czasach jest już rarytasem. Same blankiety też jakiś czas temu przeszły niewielki lifting. Po zakupie biletu na stację przybywa EN JAN KIEPURA z Amsterdamu. Z racji, że ma tu dłuższy postój wchodzę do sliperetki, aby ją obejrzeć. Zapomniałem jednak, że KIEPURA może z Centralnego odjechać wcześniej, bo ma tu postój tylko dla wysiadających. Na szczęście nie odjechał ze mną na pokładzie, chociaż niewiele brakowało. Chcę teraz udać się na Most Poniatowskiego, aby zrobić z niego parę fotek. Podjeżdżam tam tramwajem 24. Na fotkę załapuje się m.in. VLTAVA z Pragi do Moskwy. Chcę również zajrzeć na 2 stacje na średnicy, które do tej pory oglądałem tylko z pociągu czyli Powiśle i Ochota. Podjeżdżam więc tramwajem ponownie 24 do przystanku Muzeum Narodowe. Udaję się na Warszawę Powiśle. Gdy schodzę na peron akurat nadjeżdża pociąg SKM obsługiwany elfem. Ponieważ nie miałem jeszcze okazji jechać tym cackiem postanawiam przejechać się na Wschodni. Tam szybka przesiadka na powrotną SKM-kę, również obsługiwaną przez elfa i powrót na Powiśle. W sumie niepotrzebnie wysiadłem, bo i tak chcę tu potem wrócić, więc mogłem od razu jechać na Ochotę. Na szczęście po chwili nadjeżdża kibelek do Radomia, którym to czynię. Według wyświetlacza wewnętrznego pociąg jedzie przez stację Grabów nad Piliną. Chyba mamy nową rzekę w PL. Trafiła się również kontrola biletów i to przez kierpocia a nie renomiarza. Ochota to chyba najohydniejsza ze wszystkich stacji na średnicy. Najbliższy możliwym pociągiem (trafił się KM z Sochaczewa) powracam na Powiśle.
Udaję się teraz na starówkę. Skręcam w Nowy Świat i na przystanku Foksal wsiadam w autobus 111 (pierwszy jaki nadjechał), którym podjeżdżam do Uniwersytetu. Dalej idę już pieszo Krakowskim Przedmieściem, przechodząc m.in. koło pałacu prezydenckiego. Na starówce zaglądam na chwilę na rynek, a następnie udaję się na przystanek tramwajowy Stare Miasto, ten przy wyjeździe z tuneliku. Moim celem są 2 pętle na Żeraniu: Żerań FSO i Żerań Wschodni. Najpierw Żerań FSO, bo jest bliżej. Dojadę tam 18-tką, jednak ta bardzo długo nie przyjeżdża. W końcu się na nią doczekuję. Do Ronda Starzyńskiego jadę znaną już mi trasą przez okolice stacji Warszawa Wileńska. Na rondzie jedziemy prosto i docieramy na miejsce. Można odnieść wrażenie, że pętla znajduje się na jakiś poprzemysłowych przedmieściach, pod dwoma wiaduktami. Powrót również 18-ką, ale inną brygadą. Wysiadka na Rondzie Starzyńskiego. Chcę zrobić kilka fot na Moście Gdańskim więc podjadę pierwszym możliwym tramwajem w tamtym kierunku. Nadjeżdża linia 4. Wysiadam na przystanku o takiej samej nazwie jak most, znajdującym się na jego zachodnim końcu. Przystanek na wschodnim końcu mostu to Wybrzeże Helskie. Podjeżdżam tam 6-ką, która akurat się zjawiła. Teraz czas udać się na Żerań Wschodni. Nadjeżdża 4-ka, co mnie bardzo cieszy, ponieważ jest to Swing. Trasa dosyć długa. Przejeżdżamy w okolicach miejsca gdzie linia z Warszawy Gdańskiej łączy się z trasą z Warszawy Wschodniej w kierunku Nasielska oraz w pobliżu stacji Warszawa Praga. Mijamy też pętle Annopol, jednak nie mamy przystanku bezpośrednio przy niej. Pętla Żerań Wschodni również znajduje się na zadupiu. Po krótkim obejrzeniu tą samą brygadą wyruszam w drogę powrotną. Nie jadę jednak długo, ponieważ wysiadam na przystanku Inowłodzka i podchodzę kawałek do pętli Annopol, którą mijaliśmy. W momencie robienia zdjęć odjeżdża mi 26-ka, jednak od razu jej miejsce zajmuje kolejna brygada tej linii, którą jest Swing. Na tablicy kierunkowej przez chwilę pojawia się informacja za ile minut nastąpi odjazd, na szczęście za niedługo. Ostatnim celem na dziś jest pętla Czynszowa. W tym celu muszę udać się do przystanku Dworzec Wileński i pasuje mi właśnie 26. Jedziemy m.in. nowo wybudowanym odcinkiem na ul. Jagiellońskiej, w związku z zamknięciem skrzyżowania przy wileniaku. Na przystanku Dworzec Wileński po krótkim oczekiwaniu zjawia się 23. Do Inżynierskiej wracamy tą samą trasą, a następnie zaliczam ostatni dziś odcinek. Pętla Czynszowa nie jest typową pętlą jak np. te na Żeraniu, a tory idą po prostu ulicami i skręcając raz w prawo i 3 razy w lewo zataczają pętlę. Po drodze jest przystanek końcowy. Jest już prawie ciemno więc bez fotek. Tą samą brygadą powracam do Inżynierkiej. Mam 20 minut do pociągu, więc muszę szybko dotrzeć na wschodni. Przechodzę obok studia telewizyjnego gdzie kręcą "Familiadę", przez remontowane skrzyżowanie przy wileniaku, a następnie uliczkami docieram na Warszawę Wschodnią.
Mojego TLK do Wrocławia jeszcze nie ma bo tor blokuje jakiś opóźniony kibelek. Chwilę po jego odjeździe zostaje podstawiony. Jak na Warszawę Wschodnią to ludzi nawet trochę wsiada, ale nie ma problemu ze znalezieniem odpowiadającego miejsca. Na Centralnym dobija tłum, naprzeciwko mnie zasiadają dwie studentki jadące do Wrocławia. Główne tematy ich rozmów to melanże w warszawskich knajpach oraz obgadywanie koleżanek i kolegów z uczelni. Swoją drogą słuchając rozmów współpasażerów można nieraz dowiedzieć się mnóstwo ciekawych rzeczy. Ja na przykład dowiedziałem się dziś, że na Hel jeździ Kolejka Helska. W związku z remontem na trasie Warszawa-Skierniewice nasz pociąg kieruje się na Sochaczew, a następnie linią Łowicz-Skierniewice. Szkoda, że jest ciemno, bo nie mam zaliczonej tej linii ani łącznic Arkadia-Placencja (ominięcie Łowicza) oraz Skierniewice Park - Skierniewka (ominięcie Skierniewic). Mamy też postój na stacji Mokra, gdzie jest możliwość przesiadki na autobus dowożący do Skierniewic. Informacje o tym są podawane przez megafon na warszawskich dworcach. Pojawia się też gość z wózkiem ale jest jakiś wczorajszy. Mimo, że jedna z osób prosi o kawę, ten dziękuje i idzie dalej myśląc że nikt nic nie zamawia. Gdy zostaje przywołany zabiera się za robienie kawy, jednak po kilka razy pyta się czy z cukrem itp. i generalnie nie wie co się wokół niego dzieje. Ogrzewanie działa dosyć lipnie i po pewnym czasie w pociągu robi się zwyczajnie zimno. Podczas kontroli kierpociowi towarzyszy ankieter spisujący bilety, które kierpoć odczytuje na głos. Nasz przedział pustoszeje w Piotrkowie Trybunalskim i Częstochowie. Przed Częstochową studentki próbują rozkminić jaką trasą jedzie nasz pociąg i dochodzą do wniosku, że przez Katowice. Po odjeździe z Częstochowy kierpoć przychodzi skontrolować panią, która do nas dosiadła. Gdy odczytuje na głos relację jej biletu tj. Częstochowa-Poznań, studentki totalnie głupieją i stwierdzają, że jeśli my jedziemy przez Poznań to one więcej pociągiem nie jadą. Zapewne nie słyszały o czymś takim jak przesiadka. W Opolu jesteśmy planowo, ok. 21:20. Na szczęście szynobus do Kędzierzyna (odjazd 22:18) już stoi i ma odblokowane drzwi, więc nie muszę marznąć na peronie. W domu jestem po 23:00.