Duperele - Dziś o czwartej rano... wodkangazico - 14-02-2013, 23:51 Temat postu: Dziś o czwartej rano...
atak nastąpił z najmniej spodziewanego kierunku.
Wstecz chwil parę, niemal jak co dzień, niczego nieświadom, na wpół w letargu będąc, niedobudzony - boć to naukowo udowdniono, azali człowiek z czasem przestaje reagować na najsilniejsze nawet bodźce, które upierdliwie, acz okresowo się naprzykrzają i skutkiem nie taki budzik straszny jak nim rzucają - wsiadłem do niemal punktualnego (ba, gdyby wzorem starych, dobrych czasów, dworcowe cyferblaty kręciły tylko małą wskazówką, normalnie nie byłoby się czego czepić, only komóry z surdutów wyciągać i regulować) transpowiatowego kibelka, niemal odruchowo rozejrzałem się za siedziskiem pozbawionym jajgrilla pod spodkiem, odwiesiłem mantel na hak, klapnąłem, powierciłem się trochę celem wymoszczenia - a co? o czwartej rano mogę wszystko, nawet plastikowi nadać kształt kręgosłupa - przymkłem "żaluzje" i rozpcząłem procedurę odliczania...
Baranów, które przyjdzie spotkać dziś na kursie i ścieżce.
I nie dotarłem za daleko, a wręcz przeciwnie, zawiesiłem się na pierwszym z brzegu - kondziu, który wioząc niemal co dzień to samo całe dziesięciokopytne stado, musi, wręcz musi, po prostu, chyba dla zaspokojenia natręctwa, musi rzucić ten swój "bilecik", niezmiennie od lat orgazmu dostając (raczej, bo dalej nie molestuje), kiedy usłyszy odzew "miesięczny"; chyba gościu ma wgranego jakiegoś androida beta 1.0 o nazwie kodowej Promille, który wprawdzie daje się płynnie co dzień konserwować, ale za chiny ludowe apdejtować - kiedy ni stąd, ni z owąd usłyszałem otwierającą się zasuwę grodzi międzyprzedziałowej.
Nie wiem, czy wodoszczelnej, na ORP ORZEŁ nie byłem, ale ostatnio, po lekturze "H.M.S. Ulysses" jakoś tak się kojarzy.
Swoją drogą, chciałbym poznać człowieka, co nadał miano asa przestworzy, kupie żelastwa, która potrafi unieść - za przeproszeniem - rufę, jedyne kiedy ma chęć samodzielnie się utopić i dalej - na dnie leżąc bezwładnie - wołać S.O.S. w kierunku dźwigu.
Sympatyczny gość musi z niego być.
Ale, wracając do - tu proszę: nie próbujcie prostować - drzwi mają "zawiasę", a to cuś jest instrumentem przesuwno-szarpanym; wybitnie szarpanym! - owego instrumentu włazowego.
Dźwięk toto wydało tak coś pomiędzy zasobnikiem amunicji w te siedem dwójce, a F-16 w locie spacerowym, w każdym razie dość przyjemny i harmonizujący z obszarem czekającego mnie reala, po którym błądziłem resztką tomności, aby zajarzyć:
- Idzie!!!
Niesamowite są własności obronne systemu immunologicznego człowieka. Normalnie poczułem, jak w jednym momencie wszystkie moje erytro-, leuko-, blasto, limfo- i inne możliwe "cyty", normalnie kolców dostają.
- Tylko mnie tknij, tylko się odezwij, wypowiedz chocby jedno krótkie "bi", a zobaczysz. Urządzę ci taką polkę, że Ku Klux Klan Party będzie ci się z norweskim "chodzonym" kojarzyło - pomyślałem.
I ledwo o KKK pomyślałem i już zobaczyłem.
Coś jasnego - duża, biała, papierowa torba.
I szeleści!
- Kurde, Morfeusz, jaj sobie nie róbcie, dobra?! Gdzie to ma otwory do patrzenia?
Aaa, rozumiem - organizacja pożytku publicznego otwarta dla wszystkich, a to jest takie ich DIY - model uniwersalny - Wycinam sobie dziury na poziomie zależnym od wysokości czoła.
- No tak, wyda się - nie będą daleko od dna tytki, ale co tam, wchodzę w to!
Uwolnię wreszcie świat od tego insekta!
I już sięgam po ów "kaptur", kiedy coś zaczyna nie grać - w białym coś różowe, białe trzyma ręka , za ręką panienka.
I się uśmiecha!
Ładnie się uśmiecha!
Trzeźwieję.
W sam raz, bo słyszę:
- Dzień dobry! Proszę przyjąć od firmy Przewozy Regionalne prezencik dla naszych szanownych klientów.
- Dzień dobry! A za co?
- Takie tam - za nic - KRÓWKA WALENTYNKA!!!
Droga Redakcjo!
Co począć?
Tyle razy ich nawyzywałem, tyle na nich psów nawieszałem, tyle błota z nimi zmieszałem, a oni co na to?
Serce na dłoni (czy tam w torebce - nieważne). O czwartej rano miłość wyznają.
Radź Droga Redakcjo, co robić, bo mam kaca i w dodatku jeszcze mordka mi się klei.