Na ten sezon zaplanowany był również wyjazd do województwa kujawsko-pomorskiego celem zaliczenia sieci tramwajowych w Grudziądzu, Bydgoszczy i Toruniu oraz brakujących odcinków kolejowych. Pierwotna wersja zakładała dojazd znaną mi już do znudzenia trasą przez Wrocław i Poznań. Pojawiła się jednak ciekawsza alternatywa dotarcia tam w postaci IR BURSZTYN, która umożliwiała dodatkowo zaliczenie obwodnicy Zduńskiej Woli i Inowrocławia. Ponieważ pociąg ten kursował tylko do końca Euro 2012 nie było na co czekać i niedługo po powrocie z Łodzi ponownie wyruszyłem w trasę. Wyjazd rozpoczynam w regio Kędzierzyn-Gliwice o 6:00. W Sławięcicach krzyżujemy się z TLK GWAREK i do Rudzińca jedziemy po torze przeciwnym do zasadniczego. Oczywiście 20-ka po wykolejeniu robi swoje i w Gliwicach meldujemy się +20. Moja KŚ-ka, którą pojadę do Katowic to podobnie jak ostatnio kibel, z tym że nie AKŚ tylko zwykły, który od PR-owego różni tylko malowanie, czoło i siedzenia. Podczas jazdy podobnie jak poprzednio ujawnił się osobnik, który musiał skorzystać z instytucji biletu kredytowego. W Katowicach przechodzę na peron 4, przy którym stoi opóźnione już ponad godzinę IR SKRZYCZNE do Warszawy. Chwilę później spotykam kol. Wojtka, który wygląda przez okno jednego z wagonów IR. Dowiaduję się, że przyczyną opóźnienia jest awaria loka. Niedługo później SKRZYCZNE wyrusza do Warszawy. Remont peronu 3 trwa. Mój IR BURSZTYN do Gdyni podstawia się na chwilę przed odjazdem. Skład to 2 kibelki deluxe, jednak spokojnie wystarczyłby jeden. Z tego co słyszałem 2 kible jadą w razie gdyby zdarzyła się awaria na Magistrali Węglowej. Frekwencja niestety dość marna. Mimo wszystko trochę mnie to dziwi, bo Katowice nie posiadają zbyt wiele sensownych połączeń z Trójmiastem, a BURSZTYN akurat jest bezpośredni i z sensownym czasem przejazdu. Do węglówki nie dotrzemy tak jak Pan Bóg przykazał czyli przez Tarnowskie Góry tylko pojedziemy przez Częstochowę. W Sosnowcu na klapkach błędna informacja, że nasz pociąg jedzie przez Inowrocław. Stacja Zawiercie przeszła niedawno modernizację i prezentuje się bardzo ładnie. Częstochowa nie poprawia zbytnio frekwencji. Kierujemy się teraz na jednotorową linię do Chorzewa Siemkowic. Prędkość usypiająca. Przez Chorzew Siemkowice przejeżdżamy bez postoju i od tej pory już jazda dwutorowym szlakiem. Węglówka jak to węglówka: pola, stacje na jedno kopyto i brak większych miejscowości po drodze. Momentami przysypiam. Pierwszym postojem za Częstochową jest Zduńska Wola Karsznice, gdzie wsiada kilka osób. Następnie przecinamy trasę Łódź - Ostrów na wysokości stacji Zduńska Wola. Kolejnym postojem będzie dopiero Bydgoszcz, bo Inowrocław pomijamy obwodnicą. Może warto było wyznaczyć postój chociaż w Inowrocławiu Rąbinku ? Kontynuujemy jazdę monotonną węglówką. Za Zaryniem zatrzymujemy się, ponieważ spotkaliśmy się z BURSZTYNEM przeciwnej relacji i następuje nietypowa wymiana drużyn na szlaku. Nowej drużynie towarzyszą ankieterzy, od których dostaję do wypełnienia ankietę na temat BURSZTYNA oraz długopis PR, który mogę sobie zatrzymać. W Inowrocławiu Rąbinku odbijamy na obwodnicę, którą przez Mimowolę docieramy do Jaksic czyli pierwszej stacji na trasie Inowrocław-Bydgoszcz.
W pewnym momencie spoglądam na zegarek i orientuję się, że mamy opóźnienie, bo zbliża się godzina przyjazdu do Bydgoszczy a my jesteśmy dopiero przed Nową Wsią Wielką. Udaję się więc do kondiego zgłosić przesiadkę. W odpowiedzi słyszę, że o ile uda mu się dodzwonić do kierownika w pierwszej jednostce to zgłosi, ale nie gwarantuje, że poczeka bo to inna spółka. Na szczęście udaje się dodzwonić i skomunikowanie zostaje zgłoszone. Po przyjeździe do Bydgoszczy nie widzę żadnego szynobusu Arrivy, nie ma też żadnej zapowiedzi. Wniosek prosty: nie poczekali... Spaceruję więc po dworcu. Po krótkiej chwili docieram na drugą stronę budynku, a tam stojący duńczyk i rozglądająca się kierpociowa. Podbiegam więc i szybko wsiadam. Odjeżdżając dostrzegam na terenie PESY EN97 WKD. W Bydgoszczy Leśnej klapki informują, że miejscowość docelowa naszego pociągu to Tonuń W Chełmży przesiadka na styk więc podczas kontroli zgłaszam ją sympatycznej kierowniczce. Okazuje się, że skomunikowanie będzie gwarantowane, ponieważ ona też się przesiada. Przypominam sobie teraz trasę, którą kiedyś przyszło mi zaliczać w deszczu. W Chełmży wraz z kierpociową przechodzę do stojącego przy sąsiednim peronie vlaku do Grudziądza, którego skład to SA121+SA106. Na trasie mamy mijankę, tym razem wymieniają się mechanicy pociągów. W Grudziądzu meldujemy się po 17:00. Stacja nie posiada klapek, jednak nad kasami biletowymi znajdują się monitory z informacjami o najbliższych odjazdach i przyjazdach.
Powodem wizyty w tym mieście jest zaliczenie tutejszej sieci tramwajowej, chociaż tak naprawdę ciężko nazwać to siecią, bo jest to jedna linia z odgałęzieniem do zajezdni, która znajduje się obok dworca kolejowego. Obecnie odnogą od głównej linii do zajezdni nie kursuje już regularna linia, więc można ją zaliczyć tylko kursami wyjazdowymi i zjazdowymi do zajezdni, stąd też taka a nie inna godzina mojego przybycia do Grudziądza, ponieważ jest kilka takich kursów ok. 18:00. Bilet dobowy w tym mieście kosztuje zaledwie 3,50, więc mimo, że nie będę odbywać wiele przejazdów warto się w niego zaopatrzyć. W dworcowych sklepikach jednak takowego nie posiadają. Udaję się więc na zajezdnię i zakupuję go u jednego z kierowców siedzących w kanciapie. Następnie idę pieszo do Galerii Alfa, koło której przebiega podstawowa linia łącząca osiedla Rządz i Tarpno. Ponieważ do pierwszego kursu zjazdowego do zajezdni jest jeszcze trochę czasu idę pieszo na kolejny przystanek. Po drodze mija mnie 3-członowy Düwag GT8. Docieram na przystanek Chełmińska/Piaskowa, gdzie po chwili oczekiwania nadjeżdża skład zmodernizowanych 805Na, jako kurs do Dworca PKP czyli do zajezdni. Do przystanku Al. 23 Stycznia jedziemy po głównej linii. Przed odjazdem z tego przystanku w tramwaju zostaje podana informacja, że zjeżdża on do zajezdni. Mimo to i tak znalazły się sierotki, które gdy tramwaj skręcił w prawo a nie w lewo nie kryły swojego zdenerwowania i opuściły pojazd na najbliższym przystanku. Odcinek zjazdowy nie jest długi, więc po kilku minutach jazdy melduję się z powrotem przy dworcu PKP. Teraz znowu muszę przejść pieszo pod galerię, do głównej linii. Pieszo jest trochę szybciej, ponieważ tramwaj jedzie naokoło (kiedyś istniał także krótszy wariant trasy, który przebiegał właśnie tak jak idzie się pieszo). Zaglądam na chwilę do galerii, a następnie udaję się na przystanek w kierunku osiedla Rządz, bo ten kierunek wybrałem jako pierwszy. Właściwie całą resztę sieci mogę zaliczyć jedną brygadą. Najpierw przemyka tramwaj w kierunku Tarpna, a chwilę później zjawia się mój. Oba to 3-członowe Düwagi GT8, które są najliczniejszą serią w Grudziądzu. Trasa na Rządz w sporej części wiedzie ul. Chełmińską. Mijamy także nieużywaną w ruchu liniowym pętlę Południowa przy markecie Real. Do 7 grudnia 1996 trasa kończyła się właśnie na tej pętli, później wydłużono ją o 1,8 km do obecnej końcówki. Pętla na osiedlu Rządz, które jest typową sypialnią jest w klimacie łąkowym, w pobliżu blokowiska. Podczas postoju oczywiście dokumentacja. Tym samym tramwajem wyruszam w kierunku drugiej pętli. Druga część trasy wiedzie przez Rynek i Stare Miasto. Pętla Tarpno jest z kolei w klimacie parkowym. Na fotkę załapuje się także wnętrze tramwaju. Nadal tą samą brygadą wyruszam w kolejny kurs i wysiadam na Rynku, który jest dość mały w porównaniu z innymi miastami. Jest tutaj Da Grasso, z której usług oczywiście korzystam. Następnie oglądam sobie starówkę. Przy zamku napis „Grudziądz” z kwiatów oraz trawnik z dużą ilością tabliczek Ul. Grudziądzka z różnych miast Polski oraz po niemiecku. Zaglądam też na most im. Bronisława Malinowskiego, który jest najdłuższym mostem kolejowo-drogowym w Polsce. Posiada 11 przęseł. Imię mostu pochodzi od sportowca, który w 1981 roku zginął na tym moście w wypadku. Dzień się kończy, więc czas udać się na nocleg, który mam w bursie szkolnej przy ul. Hallera (mniej więcej pomiędzy stacjami Grudziądz i Grudziądz Przedmieście). Cena (o ile dobrze pamiętam) 20 zł, standard przeciętny, prysznic wspólny na 2 pokoje.
Kolejny dzień rozpoczynam przed 7:00. Korzystając z faktu iż posiadam bilet dobowy na dworzec podjadę autobusem, mimo że nie jest daleko. Koło bursy znajduje się przystanek Hallera Park, który jak nazwa wskazuje znajduje się koło parku z jeziorkiem i fontanną. Jako pierwszy autobus w kierunku dworca pojawia się 3. Myślałem, że trafi mi się coś ciekawego, ale pojawił się Solaris Urbino 12, których w Kędzierzynie mam w pierony. Po krótkiej jeździe docieram na dworzec i w kasie Arrivy zakupuję bilet. Mój pociąg do Tucholi jest już podstawiony. Ja pojadę nim tylko do Wierzchucina, ponieważ w Tucholi musiałbym długo siedzieć, natomiast jest szybsza opcja dostania się do Chojnic przez Czersk. Grudziądz opuszczamy po moście im. Bronisława Malinowskiego. Jedziemy lokalną linią do Laskowic Pomorskich gdzie mamy nieco dłuższy postój. Zaczyna padać deszcz. Następnie mało uczęszczaną trasą docieramy do Wierzchucina, gdzie na skomunikowania z nami oczekują pociągi do Bydgoszczy i Czerska. Ja pojadę oczywiście tym drugim. Po drodze zmiana czoła w Szlachcie, więc wyskakuję na szybkie fotki. Mamy lekkie plecy, a przesiadka w Czersku na styk, więc zgłaszam skomunikowanie. Kierpoć dzwoni i informuje mnie, że regio do Chojnic jest dopiero w Łęgu, bo też ma lekkie plecy. W Czersku mam więc chwilę czasu. Przyjeżdża 2-członowy DH wypełniony dzieciarnią z wycieczki szkolnej. Zajmuję miejsce z dala od nich. Wycieczka zachowuje się dość głośno. W pewnym momencie jedna z nauczycielek nie wytrzymuje i na cały pociąg krzyczy do swoich podopiecznych czy mogliby przestać robić chlew. W Chojnicach po opuszczeniu składu wykonuję fotki jego wnętrza, za co dostaję ochrzan od kierpocia, że mam czelność tak długo wysiadać. Gdy zakupuję bilet do Torunia przed dworzec zajeżdża autobus, z którego wyładowuje się kolejna wycieczka. Widzę w rozkładzie, że poza moim pociągiem do Bydgoszczy nic w najbliższym czasie nie odjeżdża, więc wiem już co mnie czeka i jestem wniebowzięty… Jak przyjedzie SA106 to będzie baaardzo wesoło… Na szczęście przybywa duńczyk. Wycieczka ładuje się do tylnego członu, więc ja uciekam do przedniego. Niestety jeden człon okazuje się zbyt mały, więc po chwili dzieciaczki wypełniają także drugi. Przychodzi mi dzielić czwórkę z 3 dziewczynkami, na szczęście zachowują się spokojnie, więc można bez problemu zaliczać odcinek Wierzchucin-Chojnice, z powodu którego cała ta wycieczka. Trasa w klimatach leśnych, co zresztą nie jest niczym dziwnym bo jesteśmy w Borach Tucholskich i przejeżdżamy przez ich "stolicę" - Tucholę. Pociągi na trasie Chojnice-Bydgoszcz generalnie nie jeżdżą puste, a wycieczka znacznie zwiększyła frekwencję, więc przed samą Bydgoszczą pasażerowie dosiadający ledwo mieszczą się w przedsionkach. Bydgoszcz wita mnie pochmurną aurą, ale na szczęście przestało padać.
Najpierw swe kroki kieruję do Punktu Obsługi Klienta naprzeciwko dworca, gdzie zakupuję bilet dobowy. Następnie muszę zrobić krótki spacer do miejsca gdzie kursują tramwaje. Idę wzdłuż budowy (a właściwie odbudowy) linii tramwajowej do dworca kolejowego, która będzie mieć końcówkę na nowej pętli Rycerska. Docieram na przystanek Plac Wolności gdzie oczekuję na 6-kę do Łęgnowa. Przybywa skład zmodernizowanych 805NM + 805NMD (jedyny taki w Bydgoszczy). Wśród pasażerów facet, który głośno chwali się koledze jak to on jeździ na gapę i w ogóle jaki jest super fajny i zarąbisty bo na każdym kroku udaje mu się coś zakombinować i zrobić jakiś przekręt. Po drodze przekraczamy Brdę, a w pewnym momencie linia robi się leśno-parkowa. Na odcinku Perłowa - Kazimierza Wielkiego ruch odbywa się po jednym torze. Pętla Łęgnowo znajduje się w dość odludnej okolicy, podobnie zresztą jak przystanek kolejowy Bydgoszcz Łęgnowo. Podczas wykonywania fotek tramwaj, którym przyjechałem zwiewa mi, na szczęście częstotliwość na tej trasie jest wysoka, więc po krótkiej chwili zjawia się kolejny, którym powracam do centrum. Tym razem jest to już zwykły niezmodernizowany 805Na. Wysiadam na Perłowej. Przechodzę na przystanek w kierunku Ronda Kujawskiego, Glinek i Kapuścisk. Trasa za tym przystankiem zaczyna wspinać się pod górkę. Pierwsza nadjeżdża 4-ka, więc pojedziemy do Glinek. Po dość długim podjeździe pod górkę jest przystanek Szarych Szeregów, za którym tramwaje rozjeżdżają się w 3 kierunkach. My jedziemy prosto i po niedługiej jeździe jesteśmy na pętli Glinki. Szybkie fotki i tym samym tramwajem powracam do Szarych Szeregów. Teraz najszybciej przyjeżdża 2-ka, więc jedziemy w prawo w kierunku Ronda Kujawskiego. Pętla przecina właśnie wspomniane rondo, a trasa do niej wiedzie wzdłuż blokowisk. Tym samym tramwajem powracam na Szarych Szeregów. Pozostał ostatni kierunek czyli Kapuściska, na które udaję się 7-ką. Ta pętla obsługuje też autobusy. Kolejnym moim celem jest pętla Wyścigowa. Akurat jedzie tam właśnie 7-ka, którą tu przybyłem. Wracamy do Szarych Szeregów i zjeżdżamy z górki do centrum (część na górze ma charakter bardziej sypialniany). Po raz drugi dzisiaj przekraczamy Brdę. Pętla Wyścigowa znajduje się w pobliżu stacji Bydgoszcz Wschód i wyposażona jest w elektroniczne wyświetlacze informujące o najbliższych odjazdach. Teraz chcę udać się do Lasu Gdańskiego i uczynię to linią 3. Widzę, że jeździ często więc przepuszczam sobie jeden tramwaj aby móc zrobić zdjęcia. Focę też wnętrze mojego tramwaju z dość ciekawymi siedzeniami. Jedziemy jedną z najbardziej obciążonych ulic Bydgoszczy - ul. Jagiellońską i powracamy do miejsca, w którym zaczynałem wycieczkę. Po ujechaniu jeszcze kawałka docieramy do pętli, która jak sama nazwa wskazuje znajduje się na skraju lasu. Nie ma tu nic ciekawego więc po wykonaniu fotek wracam się do przystanku Chodkiewicza. Odgałęzia się tu linia na Bielawy, która jest ostatnią jaka została mi do zaliczenia. Trasa na Wilczak aktualnie nie funkcjonuje, zapewne w związku z budową linii na Rycerską. Przybywa 4-ka. Trasa na Bielawy w dość kiepskim stanie technicznym. Pętla przebiega wokół zaniedbanej kamienicy. Tym samym tramwajem powracam. Mylę się o jeden przystanek i zamiast na Placu Wolności wysiadam na Cieszkowskiego. Ale nie ma tego złego, ponieważ wspomniany plac znajduje się pomiędzy tymi przystankami, więc po drodze oglądam sobie go. Po placu jeździ chłopiec na deskorolce, który w pewnym momencie zalicza dość karkołomny upadek, jednak nic sobie z niego nie robi tylko wstaje i jakby nigdy nic kontynuuje jazdę. Na fotkę załapuje się też bydgoski Tramicus z PESY.
W drodze na dworzec zaczyna padać deszcz. Chyba wiedział, że zaliczam bydgoską sieć i czekał aż skończę. Po dotarciu na dworzec zajmuję miejsce w zmodernizowanym kibelku do Iławy. Jadę nim do Torunia Głównego, który również wita mnie deszczem i to mocniejszym niż Bydgoszcz. Rozpoczynam poszukiwania biletu całodziennego, nie znajduję go jednak w okolicy dworca, więc przez most idę do centrum. Bilet udaje się zakupić w kiosku na Placu Rapackiego. Zaglądam na chwilę na rynek. Kopernik w związku z Euro przyozdobiony biało-czerwonym szalikiem. Następnie spacerkiem docieram do miejsca noclegu czyli Domu Pielgrzyma przy ul. Św. Józefa. Cena (o ile dobrze pamiętam) 20 zł, standard na fotce.
Naprzeciwko znajduje się schronisko, w którym nocowałem ostatnio, jednak lepsze warunki (normalna łazienka i brak ograniczeń jeśli chodzi o godziny przyjazdu i wyjazdu) są w miejscu, w którym nocuję tym razem.
Dzisiejszego dnia zaliczę sieć tramwajową Torunia (nie wszystko, bo trasa do pętli Olimpijska jest wyłączona z ruchu), a następnie powrócę do domu zahaczając jeszcze o Wrocław, w którym zaliczę brakujące mi fragmenty sieci. Pobudka podobnie jak wczoraj wczesna, ok. 6:30. Na szczęście nie pada. Z przystanku Św. Józefa, który znajduje się przed schroniskiem (internatem) jadę autobusem 34 pod Aulę UMK. Stamtąd przechodzę na przystanek Reja, gdzie mogę wsiąść w tramwaj. Tramwaje w tym rejonie jadą dwoma wariantami trasy (a w dodatku niektóre kawałki są jednokierunkowe), więc aby zaliczyć wszystkie odcinki będę musiał kilka razy się wracać. Najpierw wsiadam w 4-kę. Jadę nią do przystanku Przy Kaszowniku. Od razu z naprzeciwka nadjeżdża 2-ka, którą pojadę do pętli Motoarena. Podczas jazdy trafiam na kontrolę. Kanar nie wie co to za bilet na którym jadę, więc muszę go doedukować. Pętla Motoarena w klimacie leśno-łąkowym na skraju miasta. Stoi tutaj tramwaj rezerwowy. Ponownie linią 3 jadę na Plac Rapackiego. Gdy tam wysiadam zaczyna padać deszcz. :/ Kolejny tramwaj to również linia 3. Powracam nim na przystanek Reja i w ten sposób mam zaliczone wszystkie jednokierunkowe odcinki w tej części miasta. Do zaliczenia pozostała mi jeszcze pętla Elana, do której udam się również 3-ką. Padający deszcz przemienia się w istne oberwanie chmury, więc niewiele mam z tego zaliczenia przez zaparowane okna i ścianę deszczu. Na pętli na szczęście tramwaj zatrzymuje się przy samej wiacie. Od razu po moim wyjściu odjeżdża, więc w drogę powrotną wyruszam kolejnym, który przybywa czyli linią 2. Dojeżdżam do dworca Toruń Wschodni.
Zakupuję bilet i mimo ulewy nie rezygnuję z obfocenia stacji, bo nie wiadomo czy będzie jeszcze kiedyś okazja. Następnie na peronie robię porządek ze swoimi przemokniętymi butami i innymi klamotami. Toruń opuszczam IR DRWĘCA. Spodziewałem się kibla, a tu miła niespodzianka bo okazało się, że ten IR kursuje na składzie. Mam prywatny przedział w zdeklasowanej jedynce. W Inowrocławiu dosiada się do mnie jeden pan. Między Janikowem a Kołodziejewem w pewnym momencie zjeżdżamy na lewy tor i po chwili zatrzymujemy się obok stojącego na prawym torze TLK JEZIORAK z Olsztyna do Wrocławia. Ludzie z TLK w deszczu przesiadają się do naszego składu. Okazało się, że TLK miał bliskie spotkanie z przyczepą ciężarówki na przejeździe, która otarła się o loka i kilka wagonów uszkadzając w nich m.in. klamki od drzwi i poręcze. Po chwili więc w moim przedziale jest komplet. W Poznaniu mam na styk przesiadkę do Wrocławia a przez postój złapaliśmy trochę pleców, ale stwierdzam, że nie będę jej zgłaszać i pojadę do Wrocławia z przesiadkami, bo zaliczać brakujących kawałków sieci i tak nie ma sensu przy takiej pogodzie… Poznań wita mnie kolejnym oberwaniem chmury, takim że dopiero po wyjściu z pociągu zorientowałem się na którą stronę dworca wjechaliśmy. Z zapowiedzi wynika, że regio do Wrocławia jednak czeka, więc udaję się szybko na ślepy tor, na którym jest podstawiony. Oczywiście podczas tej przesiadki zdążyłem ponownie przemoknąć do suchej nitki… Nie odjeżdżamy od razu, okazuje się, że z mojego IR przesiada się spora grupa osób. W moim członie rozlokowuje się grupa dziewcząt z opiekunem, które jechały JEZIORAKIEM. Podczas jazdy okazuje się, że jest to drużyna piłkarek nożnych z Miłakowa (koło Morąga w powiecie ostródzkim) (http://milakowo.wm.pl/75456,Nie-tylko-chlopaki-kopia-pilke.html), a dokładniej mistrzynie województwa warmińsko-mazurskiego, które jadą na Ogólnopolski Finał Gimnazjady do Głuchołaz. Są wniebowzięte gdy dowiadują się, że przez perturbacje z TLK dotrą do celu dopiero ok. 21:00, kilka godzin później niż było planowane. We Wrocławiu na szczęście sucho i nawet Słońce próbuje przebijać się spoza chmur, więc jednak pozaliczam brakujące kawałki sieci tramwajowej. Pierwszy raz mam okazję być na dworcu otwartym po remoncie, więc zwiedzam sobie go. Robi wrażenie.
Następnie zakupuję bilet 90-minutowy i udaję się na przystanek Dworzec Autobusowy w oczekiwaniu na 31 lub 32 PLUS do Gaju. Przez długi czas żaden z nich się nie pojawia. Pewnie coś się zakorkowało i tak to jest jak się puszcza 2 linie identyczną trasą… W końcu zjawia się Skoda na 32. Jedziemy w południowe rejony Wrocławia. Po drodze mijamy zjazd do zajezdni Gaj, a sama końcówka jest taka jak na Kozanowie, czyli mogą z niej korzystać tylko tramwaje dwukierunkowe. Od razu tym samym tramwajem powracam do przystanku Bardzka gdzie odgałęzia się linia na Tarnogaj. Dociera tam tylko jedna linia – 8 , więc oczywiście korzystam z niej. Pętla na Tarnogaju poprowadzona w podobny sposób jak ta na Bielawach w Bydgoszczy. Na wiacie przystankowej na kawałku tektury wetkniętym w szybę gabloty, ogłoszenie matrymonialne jakiegoś jegomościa, który „Szuka dziewczyny do 35 lat i czeka na telefon”. Tym samym tramwajem wyruszam w drogę powrotną. Jadę nim aż do przystanku Nowowiejska, po drodze zaliczając Mosty Młyńskie, na które jakiś czas temu po remoncie wróciły tramwaje. Następnie przesiadam się na 0 prawe. Pierwotnie planowałem jechać nim do dworca zaliczając ostatni brakujący mi odcinek czyli ul. Pułaskiego, postanawiam jednak przypomnieć sobie jeszcze Księże Małe, które zaliczałem w styczniu bez fotek, więc wysiadam na Pl. Wróblewskiego i w automacie dokupuję bilet 60-minutowy. Jako pierwsza w pożądanym przeze mnie kierunku zjawia się 5-ka. Jedziemy m.in. koło kompleksu hipermarketów na ul. Krakowskiej. Ostatni odcinek jest jednotorowy. Na pętli chwila przerwy. Tramwaj, którym przyjechałem będzie zjeżdżać do zajezdni, jednak wcześniej odjedzie normalna brygada, która przybywa na pętlę chwilę po nas. Również 5-ką powracam na Pl. Wróblewskiego. Niestety trafiam w rozkładową dziurę i muszę 20 minut czekać na 0, co pożera mi ważność biletu. Po chwili okazuje się jednak, że nadjeżdża spóźniona poprzednia brygada. Zaliczam ul. Pułaskiego i żeby mieć w pełni zaliczony odcinek przy dworcu PKP dojeżdżam do przystanku Arkady. Tam szybko przesiadam się na drugie 0, którym powracam 1 przystanek do dworca.
Mam jeszcze trochę czasu do mojego regio do Opola, więc kontynuuję zwiedzanie dworca. W tunelu wschodnim zamontowane są już ruchome schody, jednak jeszcze nie funkcjonują i są przykryte czarnymi plandekami. Po 20:00 przybywa regio z Gliwic, które po zmianie czoła odjedzie jako moje regio do Opola. W Opolu przesiadka na regio do Kędzierzyna, gdzie docieram po 23:00.
Fotki, skany biletów: www.kolejomania.rail.pl/kujza.htmlAnonymous - 05-03-2013, 19:55 Temat postu:
Zawsze z ciekawością czytam takie rzeczy W Laskowicach miałeś dużo czasu? Kolejoman2 - 05-03-2013, 20:18 Temat postu:
Nie, kilka minut postoju.