Ostatni raz na paradzie parowozów w Wolsztynie byłem w 2010 roku. W tym roku postanowiłem się wybrać wraz z Kasią, aby pokazać jej atmosferę Wolsztyna oraz czynne parowozy. Niestety z tym drugim w naszym kraju jest coraz gorzej, więc liczba maszyn uczestniczących w wolsztyńskich paradach systematycznie spada. Od dawna było wiadomo, że tegoroczna parada będzie bardzo skromna. W optymistycznej wersji miało być nawet 7-8 maszyn, ale ostatecznie zostały 4: 1 z Wolsztyna (Ol49-69), 2 z Chabówki (TKh49-1 i OKz32-1) i 1 z Jaworzyny Śląskiej (TKt48-18). Nie miało też być żadnego parowozu z zagranicy, co zawsze zwiększało ilość paradujących maszyn (w najlepszych latach ich liczba dochodziła prawie do 20). Mimo wszystko postanowiliśmy się wybrać. Wyruszamy tuż po 6:00 pociągiem TLK GWAREK. W części olsztyńskiej pustki, więc mamy prywatny przedział. We Wrocławiu wsiadają jakieś osoby, ale nasz przedział nadal mamy tylko dla siebie. Podczas jazdy między Głównym a Mikołajowym po składzie chodzi facet sprzedający piwo. Niestety miał pecha, bo w naszym wagonie natknął się na drużynę, która poprosiła go o bilet. Nie wiem jak skończyła się sytuacja, bo poszli gdzieś indziej. We Wrocławiu Popowicach albo Osobowicach (nie pamiętam dokładnie) mijamy skład 2 bohunów, a nieopodal manewruje parowóz. Musi to być pociąg PIAST ŚLĄSKI z Jaworzyny Śląskiej do Wolsztyna, tylko nie mam pojęcia czemu znalazł się w tym miejscu, bo powinien dopiero dojeżdżać na Nadodrze. Niedługo po nas pojedzie też pociąg LEOPOLD Wrocław-Wolsztyn organizowany przez TURKOL i obsługiwany szynobusem. Uruchomiony został on w zastępstwie HEFAJSTOSA, który miał być prowadzony parowozem. Odwołanych zostało także kilka innych parowozowych pociągów TURKOLU (między innymi z Poznania do Wolsztyna oraz pociągi retro z Wolsztyna do okolicznych stacji), ponieważ parowozy ‘zgarnęła’ Era Parowozów, która w dniu dzisiejszym uruchamia swoje własne pociągi retro w okolicach Wolsztyna. Bez przeszkód docieramy do Leszna. Przechodzimy na niezelektryfikowaną stronę stacji, gdzie jest już spora grupa osób oczekująca na pociąg do Wolsztyna. Ciekawostką jest fakt, że na niezelektryfikowane tory po tej stronie stacji wstawiane są kible. Za czasów Przewozów Regionalnych do Wolsztyna w dniu parady jechał skład wagonowy, jednak Koleje Wielkopolskie nie mają możliwości takiej podmiany, więc podstawia się SA132. Ludzie tłoczą się, ale nikt nie został na peronie. Na stacyjkach po drodze niewielka wymiana pasażerów, ale na każdej ktoś wsiada i wysiada.
W Wolsztynie jesteśmy przed 11:00 i mamy ok. 2 godzin do parady. Najpierw zakupujemy bilety powrotne w kasie Kolei Wielkopolskich, która dzisiaj otwarta jest ciągle (normalnie tylko pół godziny przed odjazdem), a następnie kierujemy się w stronę parowozowni. Dawniej najważniejszym punktem festynu (który odbywa się w ramach obchodzonych Dni Wolsztyna) była właśnie parada, a cały piknik i stragany były dodatkiem do niej. Dzisiaj niestety tendencja jest odwrotna, przeważają stoiska z zabawkami i gastronomią, a właśnie sama parada i stoiska kolejowe stanowią dodatek do pikniku. Spacerujemy po parowozowni, mamy też okazję wejść na chwilę do kabiny Ol49. Tuż przed odjazdem retro do Nowejwsi Mochy ustawiam się przy torach, aby je sfotografować. Niestety zdjęcie psuje mi sokista, który cały czas stał przy barierce, a dokładnie w momencie przejazdu pociągu… wyszedł prawie na środek torowiska! Tak więc sokiści trzymają poziom z ubiegłych lat i nadal ich głównym zajęciem podczas parady jest wchodzenie w kadr… Bliżej 13:00 zajmujemy miejsca przy torach, akurat udało się tam gdzie nie ma barierek tylko normalny płot, więc można robić zdjęcia bez niechcianych osobników w kadrze. Jest to na przeciwko nastawni, akurat tak wychodzi, że za każdym razem oglądam paradę z tego miejsca. Paradę podobnie jak w ubiegłych latach prowadzi Irek Bieleninik. Niestety okazuje się, że pociąg PIAST ŚLĄSKI z Jaworzyny Śląskiej z czwartym parowozem, który miał wziąć udział w paradzie ma prawie 3 godziny opóźnienia... Bardzo niedobrze, ponieważ oznacza to, że i tak już łysa parada 4 parowozów będzie jeszcze bardziej skromna… Na początku występ Wolsztyńskiej Orkiestry Dętej z mażoretkami oraz przemówienia. Przemawia między innymi Wojciech Lis – miłośnik prowadzący stronę www.parowozy.com.pl a od niedawna burmistrz Wolsztyna. Najpierw parowozy prezentują się pojedynczo, a Irek wita się z każdą drużyną. Następnie przejazdy dwójkami w różnych konfiguracjach oraz całą trójką razem. Parada (chociaż bardziej odpowiednim słowem byłby pokaz) zaplanowana została jak zawsze na 1,5 godziny, jednak z taką ilością lokomotyw nie ma za bardzo jak zagospodarować tego czasu. Przerwy pomiędzy poszczególnymi przejazdami są długie, co powoduje, że publiczność zaczyna się nudzić. Ludzie nagminnie zaczynają przechodzić przez przejazd kolejowy, co powoduje że szynobus do Poznania musi gwałtownie hamować. Zostaje podana informacja, że jeśli przechodzenie nie skończy się to parada zostanie wstrzymana. Chwilę po tym ogłoszeniu… kolejna grupka ludzi maszeruje przez przejazd… -,- Zostaje też zaprezentowany skład wagonów retro oraz wagony towarowe KSK Wrocław. Na koniec miały odbyć się wyścigi parowozów, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło i parada kończy się po godzinie 14:00 czyli przed czasem. Na fotki załapują się też szynobus do Leszna oraz do Zbąszynka (którym zapewne później będziemy wracać).
Mamy jeszcze sporo czasu, więc idziemy zwiedzić halę parowozowni oraz zaplecze. Smutno patrzy się na rządek wygaszonych parowozów (w tym „Piękną Helenę”), które kiedyś można było podziwiać na wolsztyńskich paradach, jak również jeździć pociągami, które prowadziły. Ok. 15:10 przyjeżdża w końcu spóźniony PIAST ŚLĄSKI z TKt48-18, niestety jego pasażerowie nie mieli szans obejrzeć parady. Ostatnim punktem naszej wizyty w Wolsztynie jest budynek, w którym znajduje się niewielkie muzeum. Można znaleźć tam wiele ciekawych eksponatów np. kasetę z biletami kartonowymi czy maszynę do pisania. Jest nawet niewielka makieta. Wracając na dworzec zakupujemy drobne pamiątki. Stoisk stricte kolejowych jest mało (w zasadzie tylko WARS-ik, Koleje Wielkopolskie i kilka stoisk z modelami), najwięcej jest tych z zabawkami dla dzieci, wśród których można znaleźć także zabawki kolejowe. Przed dworcem piętrowy autobus. Ok. 16:30 odjeżdżamy szynobusem Zbąszynek-Leszno, jedzie ten SA108, którego widzieliśmy wcześniej. Ludzi dużo, ale na szczęście udało się dorwać odpowiednie miejsce. Czwórkę dzielimy z 2 miłośnikami ze Szczecina. W Lesznie jesteśmy po 17:00. Mamy 1,5 godziny do GWARKA, więc udajemy się na położoną nieopodal starówkę. Po drodze na zdjęcie załapuje się IC KOSSAK do Szczecina. Po drugiej stronie przejazdu figura króla Wazy oraz metalowy rower z kwadratowymi kołami. Na dworzec wracamy przed 19:00. GWAREK przyjeżdża punktualnie, część olsztyńska wzmocniona dodatkowymi wagonami 19 i 20. Zajmujemy miejsce w pustym przedziale. Podczas podróży poznajemy Radka – miłośnika ze Śląska, który również wraca z Wolsztyna i dosiadł się do nas. Podróż upływa na pogawędce na tematy kolejowe. W Kędzierzynie jesteśmy przed 22:00.
Ogólnie wrażenia po wizycie w Wolsztynie są bardzo przygnębiające. Była to najsłabsza parada ze wszystkich, na których byłem. Smutne, że jedyna czynna parowozownia w Europie posiada aż 1 sprawną maszynę… Brak gości z zagranicy dodatkowo przyczynił się do tego, że z tegorocznej parady zrobił się raczej skromny pokaz 3 lokomotyw. Pozostaje mieć nadzieję, że coś ruszy się w sprawie, że stojące w Wolsztynie parowozy nie będą rdzewieć w nieskończoność (ani nie zostaną pocięte na żyletki) tylko znajdą się środki na przywrócenie ich do ruchu. Mam nadzieję, że w końcu ktoś przejrzy na oczy, że Wolsztyn czy Chabówka mają potencjał, który można wykorzystać chociażby na wzór skansenów w Czechach czy Niemczech.