Hobby - Berlińska wycieczka - relacja Kolejoman2 - 20-04-2017, 23:20 Temat postu: Berlińska wycieczka - relacja
DZIEŃ 1 - 24.03.2017.
Kędzierzyn - Wrocław - Krotoszyn - Poznań - Krzyż - Kostrzyn - Berlin
Zasadniczo z dalszymi wyjazdami czekam do momentu gdy zacznie obowiązywać czas letni, ze względu na dłuższe dni. W tym roku jednak było inaczej ponieważ w ostatnie 2 weekendy marca było możliwe zaliczenie nieużywanego w ruchu pasażerskim odcinka granicznego Węgliniec - Bielawa Dolna - Horka. Trasą tą kursował objazdowo Pociąg do Kultury (Kulturzug) łączący Berlin z Wrocławiem. Pociąg ten został uruchomiony w 2016 roku z okazji faktu, że Wrocław stał się Europejską Stolicą Kultury. Ze względu na duże zainteresowanie kursowanie pociągu zostało przedłużone do końca 2018 roku. Pociąg jest finansowany przez Niemców, więc również rozkład jest ułożony pod naszych zachodnich sąsiadów i umożliwia jedno lub dwudniową wycieczkę z Berlina do Wrocławia. Objazd przez Horkę spowodowany był pracami torowymi między Legnicą a Żaganiem. Ostatecznie prace zostały odwołane, ale ze względu na wcześniejsze uzgodnienia pozostawiono trasę objazdową. Pociąg ten jest niedostępny w komunikacji krajowej, a przejazd możliwy tylko na podstawie specjalnych biletów z ceną zryczałtowaną 19 euro lub 79 zł. Na pokładzie pociągu oferowane są dodatkowe atrakcje np. mobilna biblioteka. Skoro już wybierałem się do stolicy Niemiec, postanowiłem również rozpocząć zaliczanie sieci tramwajowej w tym mieście, a na dojazd wytypowałem trasę z Kostrzyna, której również nie miałem jeszcze zaliczonej.
Wyruszam w czwartek 23 marca wieczorem pociągiem TLK UZNAM. Mój wagon 14, który miał być przedziałowy okazuje się bezprzedziałówką, w której prawie nikt nie jedzie. Jest w niej jednak bardzo zimno i pali się światło, więc za Wrocławiem znajduję pusty przedział w innym wagonie, do którego się przenoszę. W stolicy Dolnego Śląska oprócz dworca głównego mamy jeszcze postoje w Mikołajowie i Nadodrzu. Na części stacji pociąg jest wyświetlany i zapowiadany błędnie przez Ostrów Wielkopolski, mimo że aktualnie pomija tą stację ze względu na remont. Objazd wiedzie przez Krotoszyn z masakrycznie wolną prędkością. Po Oleśnicy Rataje kolejnym handlowym postojem jest dopiero Jarocin, gdzie do mojego przedziału dosiadają się osoby jadące do Poznania. W Poznaniu jesteśmy łączeni z grupą warszawską, zawierającą również wagony do Gorzowa Wielkopolskiego, które zostaną odłączone w Krzyżu. Tam właśnie wysiadam. W rozkładzie jazdy jest totalny bałagan. Według plakatów na dworcu wagony do Świnoujścia mają odjazd o godzinie 4:39, a będące za nimi wagony do Gorzowa o… 4:38! W aplikacjach mobilnych są inne godziny, a w hafasie jeszcze inne. W praktyce grupa do Świnoujścia odjechała o 4:36, a wagony gorzowskie o 4:50 nie miały jeszcze nawet podpiętej lokomotywy. W końcu podpina się ickowa spalinówka dołączając przy okazji dwa dodatkowe wagony jadące tylko od Krzyża. Zastanawia mnie dlaczego na tablicy wagonów podpiętych w Krzyżu jest zaklejona stacja Strzelce Krajeńskie Wschód, mimo że pociąg ma tam postój. Skład przejdzie w Gorzowie na TLK KOCIEWIE do Gdyni. Pociąg ten jest pośmiewiskiem tegorocznego rozkładu i doczekał się już nawet swojego fanpage’a na Facebooku, ponieważ jego domeną jest to, że prawie nigdy nie jedzie punktualnie, a i nieraz był odwoływany. Ja przechodzę na drugą stronę dworca i zajmuję miejsce w szynobusie Krzyż-Kostrzyn. Między Krzyżem a Gorzowem wstaje nowy słoneczny dzień. Szynobus zapełnia się ludźmi jadącymi do pracy. Mijamy będący na ukończeniu nowy przystanek w Gorzowie, na którym niedługo będą kończyć bieg wszystkie pociągi z kierunku Krzyża, ponieważ rozpocznie się remont estakady. W Gorzowie jak zawsze spora wymiana pasażerów, dalej w kierunku Kostrzyna również przyzwoita frekwencja. W Kostrzynie jestem o 6:55 i mam tylko kilka minut do pociągu do Berlina. ierwotnie rozważałem pozostać tu na godzinę i zwiedzić sobie tą nietypową dwupoziomową stację (bardziej zagmatwaną niż Kępno) ale ostatecznie postanowiłem jechać od razu, a zwiedzanie przełożyć na kiedy indziej. Nie muszę więc nawet opuszczać peronu, bo po drugiej stronie podstawia się pociąg spółki Niederbarnimer Eisenbahn obsługiwany dwoma szynobusami z PESY. Przejazd odbędę na bilecie tygodniowym Kostrzyn-Berlin użyczonym mi na jeden przejazd przez inną osobę. Kostrzyn opuszczamy przez 2 długie mosty, za którymi znajdują się już Niemcy. W pociągu są monitory wyświetlające godziny przyjazdów do najbliższych stacji, jednak zmieniają się one i prezentowana jest zawsze aktualna przewidywana godzina przybycia w dane miejsce. Trasa o klimatach raczej polnych. Na stacji Werbig krzyżujemy się dwupoziomowo z linią łączącą Frankfurt nad Odrą i Eberswalde. Zaraz po odjeździe widzę na górnym torze dojeżdżający do stacji szynobus z kierunku Frankfurtu, któremu koncertowo zwialiśmy sprzed nosa. Od Strausbergu zaczyna się już berlińska kolej miejska. Linie tej kolejki nie mają sieci trakcyjnej, a pociągi pobierają zasilanie z trzeciej szyny. Na odcinku Strausberg-Berlin nasz pociąg nie ma postojów, bo miejscowości po drodze obsługuje właśnie S-bahn. Częściowo nasze linie idą równolegle, a częściowo mają zupełnie różny przebieg.
Podróż kończy się na dworcu Berlin Lichtenberg. Szynobus zmienia czoło i po krótkim postoju wyruszy w drogę powrotną do Kostrzyna. Jutrzejszy Kulturzug do Wrocławia również odjeżdża właśnie z tego dworca. Robię krótki rekonesans po dworcu, wstępuję też do centrum obsługi, gdzie zakupuję bilet całodzienny na komunikację miejską w Berlinie. Pytam też o bilet na Kulturzug, ale dostaję informację, że na tej stacji można go kupić tylko w automacie albo w pociągu, a jeśli chcę kupić w kasie to muszę to zrobić na jakimś większym dworcu np. Ostbahnhof. Jest też makieta kolejowa oraz sklep, w którym można kupić różne kolejowe publikacje w tym polskie cegły z lat 1938 i 1948. Tunelem przez stację metra przechodzę na drugą stronę torów kolejowych, gdzie można wsiąść w tramwaj. Zawraca on tu po pętli ulicznej, więc trzeba będzie później tu wrócić, aby doliczyć ją całą. Moje zaliczanie berlińskiej sieci rozpoczynam linią 37, którą pojadę w pełnej relacji czyli do pętli Schöneweide. Trasa jest typowo miejska, bez żadnych nadzwyczajnych widoków. Po drodze mijamy Tierpark czyli jeden z dwóch berlińskich ogrodów zoologicznych. Podróż kończy się na pętli autobusowo-tramwajowej. Linia tramwajowa wiedzie jeszcze dalej, więc muszę poczekać na linię 60. Niestety gdy nadchodzi godzina jej odjazdu, tramwaj nie pojawia się. Myślałem, że może przyjedzie spóźniony, ale pojawia się dopiero kolejna brygada za 20 minut, czyli wcześniejszy kurs wypadł. Doliczam linię, która kończy się pętlą uliczną z przystankiem Haeckelstraße, gdzie tramwaj ma chwilę postoju. Powracam tą samą trasą aż do rozwidlenia, gdzie odbijamy w prawo i kierujemy się do dzielnicy Köpenick. Zamierzam dojechać do końca trasy (zmienionej z powodu remontu) jednak po dojechaniu w pobliże przystanku Bahnhofstraße/Lindenstraße stajemy na dłużej. Nie rozumiem co mówi motorniczy, ale po zachowaniu ludzi domyślam się, że kazał nam opuścić tramwaj – na środku ruchliwej drogi. Oj, jeżdżę od 2 godzin, a tramwaje berlińskie zaliczyły już dwie wpadki… Nie wiem jaka jest przyczyna przerwy w podróży i gdzie jest problem, więc wsiadam w pierwsze co się nawinęło, a konkretnie linię 63. Jedziemy chyba przez główny punkt dzielnicy – Schlossplatz. Tramwaje objeżdżają go z różnych stron, w zależności od kierunku jazdy. Docieram do końcowej pętli Karl-Ziegler-Straße. Pętla w spokojnej i raczej odludnej okolicy. Podobnie jak na Słowacji, większość pętli, które na razie odwiedziłem nie znajdują się bezpośrednio przy przystankach tylko kawałek dalej, co czasem powoduje, że ich fotografowanie jest utrudnione. Są też generalnie mało ciekawe. Tabor tramwajowy w Berlinie jest mało urozmaicony. Spotyka się 3 rodzaje pojazdów: Tatra KT4D, GT6N i Flexity Berlin. Z powrotem wyruszam również linią 63. Dojeżdżam nią do przystanku S-bahn Köpenick znajdującego się przy ruchliwej drodze. Obok znajduje się galeria Forum Köpenick, do której wstępuję na chwilę. Następnie linia 68. Ponownie jedziemy przez Schlossplatz, a przy Köllnischer Platz odbijamy w lewo. Po dojechaniu do stacji S-bahn Berlin Grünau linia zmienia klimat. Jedziemy przez las, a za niezbyt gęsto rosnącymi drzewami widać jezioro. Pętla Alt-Schmöckwitz, do której wiedzie linia również znajduje się w spokojnym miejscu. Aby nie tracić czasu od razu wsiadam w szykujący się do odjazdu tramwaj. Teraz linią 68 jadę w pełnej relacji. Na Schlossplatzu odgałęziają się jeszcze dwie trasy (a właściwie jedna, która potem się rozdziela), ale aktualnie trwa tam remont, więc nie można ich zaliczyć. Trasa kończy się na pętli ulicznej i przystanku Hirtestraße. Wsiada się jakieś 100 metrów dalej na przystanku Hirtestraße/Janitzkystraße. Tym samym tramwajem doliczam pętlę uliczną i wysiadam na przystanku Bahnhofstraße/Seelenbinderstraße. Teraz linia 60, którą od razu wjeżdżam na kolejną nową trasę. Niestety jedziemy bardzo powoli, bo utknęliśmy w korku. Normalnie linia ta kieruje się do pętli Altes Wasserwerk ale z powodu prac torowych została przekierowana do końcówki Rahnsdorf/Waldschänke. Ta trasa również leśna i częściowo jednotorowa. Na pętli szybko przesiadam się do tramwaju stojącego przed nami, żeby tu nie utknąć. Jest to ponownie linia 60, którą dojeżdżam do przystanku S-Bahn Friedrichshagen. Następnie wsiadam w linię 61, którą innym wariantem trasy powracam do przystanku Bahnhofstraße/Seelenbinderstraße. Teraz przejadę sobie długi kikut prowadzący do stacji S-bahn Mahlsdorf. Dociera tam linia 62. Wcześniej jednak podjeżdża 63, która kończy kilka przystanków wcześniej, więc wsiadam. Trasa wiedzie lekko pod górkę wzdłuż dość niskiej zabudowy. Po drodze jest polski akcent - przystanek Wongrowitzer Steig. Jazdę kończymy na przystanku Rahnsdorfer Straße. Tramwaj odjeżdża, myślałem że zjechał na pętle, ale okazało się, że nie ma tutaj takowej, więc zmienia się kierunek na szlaku i powraca na przystanek. Chwila oczekiwania i podjeżdża 62, którą doliczam linię do końca. Pętla znów nieco schowana.
Przechodzę na stację S-bahnu, do której wejście znajduje się pod wiaduktem kolejowym. Akurat do odjazdu szykuje się pociąg S5 o skróconej relacji do stacji Berlin Ostbahnhof. Ja podjeżdżam nim do Lichtenbergu. Ponownie przechodzę na stronę tramwajową i idę do przystanku Fanningerstraße. Linią 37 doliczam brakujący fragment pętli ulicznej. Jak się okazuje też nie cały, bo przystanek do wysiadania znajduje się wcześniej. Przed powrotem na perony kolejowe cykam kilka zdjęć z wiaduktu nad torami. Następnie pociągiem S5 podjeżdżam na dworzec Berlin Hbf. Spędzam trochę czasu na tym kilkupoziomowym dworcu. Zaglądam do kilku sklepów w tym do salonów prasowych. W Polsce jeśli chodzi o prasę kolejowo-transportową mamy zaledwie kilka pozycji, które (jeśli w ogóle są w danym miejscu) znajdziemy pomiędzy gazetami z innych dziedzin (zazwyczaj motoryzacja albo hobby). W Niemczech czasopism kolejowych jest tak dużo, że salony prasowe mają specjalne oddzielne działy (zajmujące nieraz cały jeden regał) poświęcone właśnie kolejnictwu. Tylko pozazdrościć wyboru czasopism. Odnajduję stację linii U55, którą jadę do Bramy Brandenburskiej. Ta linia metra ma tylko 3 stacje i jest obsługiwana krótkim pociągiem. Wahadełko kursuje non stop zapewniając częstotliwość 10 minut. Zmiany czoła odbywają się błyskawicznie, bo obsługa jest na dwie kabiny. Spędzam chwilę czasu w okolicach Bramy Brandenburskiej. Obok stacji metra jest stacja S-bahnu, również położona w tunelu. Ponownie wyruszam U55 i wysiadam na stacji Bundestag. Krótki rekonesans po okolicy i znów tą samą linią metra jadę na Hbf. Trafiam na kanarów, ale nie zdążyli do mnie dotrzeć, bo byli zajęci innymi osobami. Na dworcu głównym na fotkę załapuje się ICE do Frankfurtu nad Menem. Wiele składów ICE jeździ w podwójnym zestawieniu, nierzadko taki dwuskład jedzie do dwóch różnych stacji i jest dzielony gdzieś po drodze. Idę też do Reisezentrum, gdzie zakupuję bilet na jutrzejszy przejazd Kulturzugiem. Niemieckie bilety wystawiane są w dość ciekawy sposób, ponieważ dostajemy kartkę A4 złożoną na 3 części z czego jedna stanowi blankiet biletu, który możemy sobie oderwać. Zanim udam się na nocleg postanawiam przejechać się jeszcze do stacji Berlin Spandau - jednego z ostatnich większych dworców w Berlinie, którego nie miałem okazji jeszcze oglądać. Czynię to z peronów górnych pociągiem spółki ODEG relacji Cottbus-Wittenberge. Skład to wagony piętrowe. Berlin Spandau to dworzec z niewielką halą peronową. Obok znajduje się galeria handlowa z hipermarketem REAL, do którego wstępuję na chwilę. W drogę powrotną wyruszam S5. Mam do przejechania spory kawałek, aż do stacji Berlin Ostkreuz. Jednym z postojów jest stacja Berlin Olympiastadion - duża stacja na której dostrzegłem chyba co najmniej 5 peronów. Trochę słabo wypada w porównaniu z nią nasza Warszawa Stadion. Po dojechaniu na Ostkreuz przechodzę na perony górne. Na szczęście nie muszę czekać, bo zaraz podjeżdża S42. W moim członie grupa młodzieży urządza w pociągu dyskotekę za pomocą przenośnego głośnika. Wysiadam 3 stacje dalej, na Berlin Landsberger Alle. Nocleg mam w hostelu o wdzięcznej nazwie GENERATOR, który znajduje się bezpośrednio obok stacji. Cena noclegu w pokoju wieloosobowym 12,60 euro. W przeciwieństwie do większości hosteli w których spałem do tej pory łóżka nie wybiera się samemu tylko od razu dostajemy jego numer przy zameldowaniu. Ma to plusy i minusy, bo daje mniej swobody, ale za to można poprosić o zarezerwowanie łóżka na dole jeśli nie chcemy spać na górze. W hostelu znajduje się dość rozbudowana strefa rozrywkowa zawierająca m.in. knajpę, bilard czy cymbergaja. Łazienka wspólna na dane piętro. Podczas pobytu w niej słyszę rozmowy w ojczystym języku, w których nie brakuje polskich przerywników na "k" i "ch", więc czuję się jakbym był u siebie.
DZIEŃ 2 - 25.03.2017.
Berlin - Cottbus - Horka - Węgliniec - Wrocław - Kędzierzyn
Wczorajszy dzień był właściwie tylko dodatkiem, bo to dziś jest główny cel całego wyjazdu czyli przejazd z Berlina do Wrocławia przez Horkę. Pobudka ok. 6:00 w momencie gdy do pokoju przychodzi chłopak i dwie dziewczyny, prawdopodobnie po całonocnej imprezie. Wymeldować trzeba się do 10:00, więc jeszcze chwilę sobie pośpią. Tuż przed 7:00 opuszczam mój 7-piętrowy hostel. Wybrałem go nie tylko ze względu na niską cenę, ale także dlatego, że znajduje się w miarę blisko dworca Lichtenberg, więc będę mógł zrobić sobie spacer. Po drodze mijam niewielką pętlę autobusową przy jakimś biurowcu. Idąc piechotą czasem można dostrzec ciekawe rzeczy, które niekoniecznie muszą być zauważone w przypadku jazdy komunikacją miejską. Mijam też zajezdnię tramwajową Lichtenberg. Po około 45-minutowym spacerku jestem na dworcu Berlin Lichtenberg. Na perony docieram ponownie tunelem przez stację metra. Obok peronów stoi zabytkowy spalinowy zespół trakcyjny. Odjeżdża pociąg do Moskwy, w którego składzie polski wagon restauracyjny, po stacji manewruje również szynobus z PESY należący do NEB. Dopiero po wykonaniu wszystkich zdjęć zauważam tabliczkę z przekreślonym aparatem. Oj, Niemcy chyba zapomnieli, że w całej UE obowiązuje ujednolicone prawo, które nie zabrania fotografowania na kolei w miejscach ogólnodostępnych. Zagaduje do mnie starszy pan, który widząc, że robię zdjęcia pyta czy jestem miłośnikiem kolei. Gdy mówię że tak, dostaję od niego ulotkę o pociągach retro w rejonie Berlina. Po 8:00 zostaje podstawiony Kulturzug do Wrocławia. Ludzi nawet trochę jest, ale każdy bez problemu znajduje odpowiadające mu miejsce. Siedzenia w pociągu dość wygodne, chociaż sama jednostka już nie pierwszej daty. Ruszamy punktualnie i kierujemy się na Berlin Ostkreuz, ale w taki sposób aby wjechać na perony górne. Dosiada tutaj trochę osób. Część pasażerów zakupuje bilety u kierowniczki, cena jest taka sama jak w kasie czy automacie. Opuszczamy Berlin i kierujemy się na linię do Cottbus, którą też zaliczam. Mijamy m.in. stację Berlin Grünau, koło której przejeżdżałem wczoraj tramwajem. Jazda jest szybka i przyjemna. Klimaty na trasie raczej polne. Niedługo po wyjeździe z Berlina wita się z nami, zarówno po niemiecki jak i po polsku moderatorka kultury. Później przychodzi targając ze sobą mobilną bibliotekę, niestety zawiera ona prawie wyłączne publikacje w języku niemieckim. Otrzymujemy też formularze z quizem wiedzy o Polsce, a spośród poprawnych odpowiedzi będą później losowane nagrody. Niestety quiz tylko w języku niemieckim, ale jak stwierdziła moderatorka, niebawem ma pojawić się też quiz wiedzy o Niemczech w języku polskim. Zostaje też podana informacja, że kawa będzie dostępna dopiero od granicy. W Cottbus mamy kilka minut postoju, więc wyskakuję na szybkie zdjęcia. Do pociągu wsiadają pracownicy Kolei Dolnośląskich. Postój trochę się przedłuża i odjeżdżamy kilka minut po czasie. Normalnie pociąg powinien skierować się teraz do Forst i przez Zasieki wjechać do Polski, a następnie przez Żary i Żagań dotrzeć do Legnicy. Dzisiaj kierujemy się na linię w kierunku Görlitz, a za tydzień pociąg w ogóle nie pojedzie tylko będzie komunikacja zastępcza na całej trasie Berlin-Wrocław. Jedziemy między innymi przez Weißwasser, gdzie znajduje się kolejka wąskotorowa. Horka to dworzec dwupoziomowy. Poziom dolny to perony dla pociągów jadących w kierunku Görlitz, a poziom górny to towarowa linia z Polski idąca dalej w kierunku miejscowości Niesky. Nasz pociąg przejeżdża z jednej linii na drugą łącznicą która idzie praktycznie przez sam plac przed budynkiem dworca. Za Horką mijamy grupę towarową. Linia po niemieckiej stronie nie jest zelektryfikowana, ale są już przygotowane słupy. Granica z Polską to niedawno oddany nowy most na Nysie Łużyckiej.
Po polskiej stronie mamy już sieć trakcyjną. Tuż przed Węglińcem odbywa się losowanie nagród za quiz. Niestety poległem i nie wziąłem udziału, bo nie rozumiałem wszystkich pytań po niemiecku. Gdyby było więcej czasu to może wspomógłbym się internetem już na terenie Polski. W Węglińcu krótki postój techniczny, pociąg opuszcza niemiecka drużyna. Dalej jazda już po znanej trasie. W Legnicy opuszcza nas moderatorka kultury, jak informuje jest to sytuacja wyjątkowa, że nie dojeżdża dziś do Wrocławia. Przekazuje też informacje odnośnie podróży powrotnej zarówno dla tych, którzy wracają dzisiaj jak i tych powracających jutro. Przed wjazdem na wrocławską estakadę na chwilę stajemy, zapewne żeby przepuścić TLK. Podróż kończymy na peronie 5 wrocławskiego dworca. Pierwotnie planowałem jechać od razu najbliższym połączenie do Kędzierzyna, ale z racji że bilet na Kulturzug jest ważny także we wrocławskiej komunikacji miejskiej postanawiam zostać trochę dłużej i do Kędzierzyna pojechać Impulsem zamiast kiblem. W planie mam zaliczenie Polinki czyli kolejki gondolowej Politechniki Wrocławskiej (na którą nigdy nie chciało mi się specjalnie wybrać) oraz przejażdżkę tramwajem do Leśnicy. Przed dworcem wsiadam w tramwaj linii 0L. Podjeżdżam na Plac Wróblewskiego. Krótki spacerek i jestem przy stacji Polinki. Powstała ona aby ułatwić studentom przemieszczenie się pomiędzy kampusami uczelni znajdującymi się po dwóch stronach Odry. Kolejka nie ma konkretnego rozkładu, jeździ gdy uzbierają się ludzie. Dziś zainteresowanie jest duże, więc kursuje ciągle. Niestety nie obowiązują żadne bilety wrocławskiej komunikacji, trzeba kupić specjalny bilet za 3 zł, który skanujemy w czytniku na bramce. Kursują dwa wagoniki, które mijają się po drodze. Zakupuję bilet i odbywam przejazd. Z wagonika mamy ładny widok na Odrę i położony nieopodal Most Grunwaldzki. Po krótkiej jeździe jestem na drugiej stacji. Z powrotem powracam drugim wagonikiem. Po przyjeździe z powrotem na pierwszą stację jeszcze kilka zdjęć. Następnie powracam na Plac Wróblewskiego. Po drodze mijam pozostałości po linii tramwajowej. Oczekuję na tramwaj do Leśnicy. Wcześniej na fotkę załapuje się Twist. Pojadę linią 3. Jedziemy w zachodnie rejony Wrocławia. Mijamy dawną zajezdnię tramwajową, na której informacja o sprzedaży majątku przez syndyka Protramu. Jedziemy też w pobliżu wrocławskiego stadionu i krzyżujemy się dwupoziomowo z przystankiem kolejowym Wrocław Stadion. Końcówka trasy wiedzie momentami przez pola. W końcu docieram do Leśnicy. Udaję się na położoną nieopodal stację kolejową Wrocław Leśnica, przez którą dzisiaj już jechałem. Stacja jest po modernizacji, więc prezentuje się ładnie. Hol dworca czysty i z darmową toaletą, ale zupełnie pusty. Na stacji znajduje się też figura Św. Katarzyny. W drogę powrotną zabiera mnie klasyczna 105-ka z plastikowymi siedzeniami. Wysiadam na przystanku Arkady Capitol, skąd podejdę pieszo do dworca. Po drodze dowiaduję się, że MPK Wrocław uruchomiło połączenie ze Stanami Zjednoczonymi, jednak jakoś nie chwalą się tym na stronie. Po krótkim spacerku jestem na dworcu. Na peronie 3 oczekuje już regio do Kędzierzyna. Opolskim impulsem jeżdżę często, bo kursuje na moim pociągu do pracy, jednak z Wrocławia do Opola pojadę nim pierwszy raz. Bardzo fajnie jedzie się z prędkością 160 km/h. Czas jazdy regio jest prawie taki sam jak TLK czy IC. Podróż bez żadnych przygód i przed 19:00 melduję się w swoim mieście.