Tydzień po świętach wielkanocnych zrealizowałem wyjazd, który chodził mi po głowie już od kilku lat, a mianowicie odwiedziny Świnoujścia i Uznamskiej Kolei Uzdrowiskowej. Wyruszam w piątkowy poranek regio Gliwice-Opole Zachodnie o 6:26. Na tablicach kierunkowych jako stacja docelowa błędnie wyświetlane są Gliwice (zapewne nie zmieniono tego po wcześniejszym kursie). W Opolu mam godzinę czekania na IC BARNIM, którym pojadę bezpośrednio do Świnoujścia. Oczekiwanie przedłuża się, bo BARNIMOWI zapowiadają prawie pół godziny w plecy. W międzyczasie przyjeżdżają kolejne dwa pociągi z Kędzierzyna. W końcu przyjeżdża spóźnialski IC. Skład jest krótki, więc i zapełnienie jest duże, ale na szczęście trafiło mi się dobre miejsce w wagonie z przedziałami. Kierujemy się do Wrocławia, a następnie na Poznań przez Leszno. Odcinkiem Leszno-Poznań jedzie się dosyć mozolnie, bo są tam prowadzone prace. Dodatkowo przez nasze opóźnienie jesteśmy przywalani na krzyżowaniach i jeszcze je powiększamy. Tablice w całym składzie sporządzone z błędną nazwą BARNIN z prowizorycznym poprawieniem błędu poprzez zaklejenie ostatniej litery prawidłową lub po prostu dorysowanie czerwonym mazakiem brakującej kreski. W Poznaniu dosiada się do mnie Kasia, która przyjechała tu z Olsztyna pociągiem TLK JEZIORAK. Miejscówki wzięliśmy sobie w tym samym przedziale, więc całe okno jest dla nas. Kierujemy się do Szczecina Głównego, na który wjeżdżamy przez Szczecin Port Centralny, tak aby w dalszą drogę udać się bez zmiany czoła przez Szczecin Wstowo. Mam okazję przypomnieć sobie trasę do Świnoujścia, którą za Goleniowem jechałem tylko raz (w obie strony). W Świnoujściu jesteśmy o 16:10. Dzisiejsze popołudnie spędzimy już w tym mieście. BARNIM zostaje ściągnięty na stację postojową przez stonkę, jednak jej malowanie wskazuje na to, że nie należy ona do PKP IC, a do jakieś prywatnej firmy.
Teraz musimy przeprawić się na drugą stronę Świny. Przed dworcem kobieta na wózku inwalidzkim woła mnie, żebym podszedł i jej pomógł. Upewniam się pytając czy mam ją popchać na znajdujący się obok podjazd, na co dostaję odpowiedź, że popchać to sobie mogę swoją żonę. Przeprawiamy się na drugą stronę rzeki Świny, na której nie ma mostów i jedyną możliwością przeprawy są właśnie promy. Dla pieszych oraz kierowców będących mieszkańcami Świnoujścia przeznaczona jest przeprawa, z której właśnie korzystamy, natomiast dla kierowców zamiejscowych funkcjonuje przeprawa Karsibór położona nieco dalej. Tuż przed odpłynięciem na nasz prom wjeżdża karetka na sygnale. Trochę przerąbane jest funkcjonowanie w takim trybie, szczególnie w nagłych sytuacjach gdy pogotowie musi pilnie dojechać do chorego w przypadku zagrożenia życia. Za kilka lat powinno się to zmienić, bo w końcu ma powstać tunel pod Świną, który rozwiąże problemy mieszkańców Świnoujścia. Po przeprawieniu się, w pierwszej kolejności udajemy się na Plac Słowiański w celu odwiedzenia informacji turystycznej. Pobieramy w niej mapę miasta. Niestety placówka nie prowadzi sprzedaży magnesów i pocztówek, ale według pracowników bez problemu dostaniemy to w Dzielnicy Nadmorskiej. Wcześniej trafiamy na stoisko z magnesami przy kiosku z papierosami ale założyłem, że na promenadzie będzie większy wybór. Udajemy się właśnie tam. Niestety moje założenie okazało się błędne, bo nie znaleźliśmy prawie żadnego sklepu, a nieliczne, na które trafiliśmy były już zamknięte. Latem w środku sezonu pewnie jest inaczej. Idziemy w kierunku plaży, ale w pewnym momencie łapie nas ulewa, więc musimy ją przeczekać pod parasolem przy jednej z knajp. Gdy w końcu przestaje padać, kontynuujemy spacer na plażę, na której jednak bardzo pusto i wietrznie. Innym wyjściem powracamy na promenadę. Naszą sytuację magnesowo-pocztówkową ratuje urząd pocztowy przy promenadzie, który akurat dzisiaj jest czynny aż do 20:00. Wypadałoby zjeść jakąś kolację, więc trafiamy do knajpki Złota Rybka przy jednym z wejść na plażę. Kasia zamawia sobie langosza, a ja pizzę. Na tyłach knajpki odbywa się dancing. Gościom przygrywa muzyk Ireneusz Waga. Tańczymy kilka kawałków, a następnie kierujemy się w miasto i docieramy do stacji Świnoujście Centrum, z której jutro wystartujemy. Dosłownie w ostatniej chwili robimy zakupy w znajdującej się naprzeciwko stacji Biedronce. Następnie idziemy na ul. Gdyńską, gdzie mamy nocleg w schronisku młodzieżowym. Przez chwilę nie możemy go znaleźć, bo w pobliżu są 3 podobnie wyglądające budynki: jeden to szkoła, drugi to ośrodek wczasowy BRYZA, gdzie też rozważałem nocleg, a schronisko znajduje się za szkołą (poszliśmy od złej strony). Zarezerwowaliśmy pokój 2-osobowy, w praktyce trafiliśmy do pokoju z 3 łóżkami i telewizorem. Łazienka na korytarzu, męska zaraz obok pokoju, a damska w tym samym miejscu tylko piętro niżej. Cena noclegu 36 zł (32 zł + 4 zł opłaty uzdrowiskowej). Kasia z racji statusu studenta płaci za noc 32 zł (28 zł + 4 zł). Zameldować trzeba się najpóźniej o 22:00, aczkolwiek recepcjonista jest przez całą noc, więc w razie potrzeby pewnie można się dogadać. Za oknem rozpadało się na dobre, miejmy nadzieję, że do rana przejdzie.
Wstajemy po 5:00, zabieramy to co nam będzie potrzebne i po 5:30 opuszczamy schronisko. Zapowiada się słoneczny dzień, ale wieje bardzo zimny wiatr. Na stacji Świnoujście Centrum jesteśmy około 6:00. Pociągu jeszcze nie ma, przyjedzie z Niemiec kilka minut przed odjazdem. Oprócz nas czekają jeszcze jakieś pojedyncze osoby. Przyjeżdża spalinowa jednostka GTW 2/6 produkcji Stadlera. Będzie to dzisiaj nasz główny pojazd, ponieważ wszystkie pociągi UBB obsługiwane są tymi składami. Szybka zmiana czoła, więc nie było czasu na zrobienie porządnych zdjęć. Pierwotnie planowałem skorzystać z biletu Usedom-Ticket, jednak ostatecznie zakupimy bilet Insel & Me(e)hr-Ticket, o którego istnieniu dowiedziałem się dzięki stronie http://kolejnapodroz.pl/. Strona ta pomogła mi również wytypować które miasta dzisiaj zwiedzimy. Oba wspomniane bilety są ważne na trasach UBB, z tym że Usedom-Ticket tylko w strefie A (odcinek Świnoujście Centrum – Züssow) a Insel & Me(e)hr-Ticket na wszystkich trasach UBB od Świnoujścia przez Stralsund aż po Barth. Można także wybrać Mecklenburg-Vorpommern-Ticket, który umożliwia jazdę nie tylko po trasach UBB ale także po całym landzie Meklemburgia-Pomorze Przednie. Różnica cenowa jest minimalna, jednak MVT w dni robocze jest ważny dopiero od 9:00. My jednak nie zapuścimy się nigdzie dalej niż UBB. Cena naszego biletu dla 2 osób to 26 euro (czyli 13 euro za osobę). Bilet ważny jest też w autobusach UBB kursujących po wyspie Uznam. Większość niemieckich ofert działa tak, że im większą grupą się podróżuje tym koszt podróży na osobę jest tańszy, natomiast mało opłacalne jest podróżowanie w pojedynkę. Gdybyśmy jechali w 5 osób, koszt naszej dzisiejszej wycieczki wyniósłby zaledwie 7,60 euro za osobę. Na UBB bilety (nie wiem czy wszystkie) sprzedawane są w formie papierowej. Blankiety są oddzielne dla każdego biletu, a nawet każdego wariantu jeśli chodzi o ilość osób. Każdy kierpoć chodzi więc z torbą zawierającą masę przegródek i pliczków biletów. Ruszamy o 6:18. Po ujechaniu kilkuset metrów wjeżdżamy już na terytorium Niemiec i tym samym mogę odhaczyć następne kolejowe przejście graniczne na swojej mapie. Pierwszą stacją po niemieckiej stronie jest Ahlbeck Grenze, gdzie kończyła się linia kolejowa zanim otworzono granice i przedłużono ją do Świnoujścia. Na czołowej stacji Seebad Heringsdorf zmiana czoła. Pociąg jedzie bezpośrednio do Stralsundu, jednak my wysiadamy w Zinnowitz, gdzie mamy szybką przesiadkę na pociąg do Peenemünde. To króciutki kikucik, który zaliczymy sobie teraz, żeby później się nim nie martwić. Następnie założenie jest takie, żeby wyjechać najdalej gdzie sięga ważność biletu (czyli do Barth) zaliczając trasę, a potem stopniowo cofać się do Świnoujścia zwiedzając po drodze miasta. Trasa do Peenemünde jest mało ciekawa, a jej koniec znajduje się w odludnej okolicy. Zmiana czoła to tylko 4 minuty, więc Kasia nawet nie wysiada z pociągu, a ja wyskakuję tylko na ekspresowe fotki. Powracamy do Zinnowitz. Jest tu skomunikowanie z pociągiem do Świnoujścia, a my na pociąg w kierunku Züssow będziemy musieli trochę poczekać. Przed dworcem nic ciekawego, a do centrum na tyle daleko, że nie zdążymy się wybrać. W holu dworca gablota z masą gadżetów UBB. Są między innymi pocztówki, książki, kubki, długopisy, a nawet japonki, które akurat są na promocji. Symbol kolei UBB to świnka, którą można spotkać na wszystkim co związane jest z tym przewoźnikiem. Najbardziej podobają nam się magnesy w kształcie pociągu, ale one akurat nie są na sprzedaż, a służą do przyczepiania kartek w gablotach. Niestety kasa o tej porze jeszcze nieczynna, więc nawet gdybyśmy chcieli, to nie będziemy mogli niczego sobie kupić.
Ruszamy w dalszą drogę. Jedziemy m.in. przez Wolgast, gdzie kończy się wyspa Uznam, a dawniej kończyła się także linia kolejowa. W 2000 roku oddano most zwodzony Peenebrücke łączący wyspę ze stałym lądem i tym samym połączono linię UBB z resztą niemieckiej sieci kolejowej. Nasz pociąg kończy bieg w Züssow, które wita nas gradem. Stacja to jeden peronik w odludnej okolicy. Chwilę po naszym przyjeździe po drugiej stronie peronu zatrzymuje się RE do Berlina. W oczekiwaniu na nasz pociąg mamy okazję oglądać tęczę. Pociągi UBB do Świnoujścia na wszystkich stacjach w Niemczech wypisany są jako do Swinemünde. Nie wiem czy jest to prawidłowo, bo z tego co się orientuję nie powinno się zmieniać oryginalnych nazw stacji (tak jak my np. na Centralnym nie piszemy Wiedeń Główny tylko oryginalnie Wien Hbf). Piętrowym RE jedziemy do Stralsundu. Kończymy podróż na jednym ze ślepych torów. Jest ich kilka, a perony przelotowe położone są na łuku w drugiej części stacji. Przed peronami znajduje się niewielki taras, a tylko na najbardziej skrajny trzeba przejść tunelem. Zaglądamy na chwilę do dworcowej księgarni, a następnie wsiadamy w pociąg do Barth. Frekwencja niska. Przez pierwsze kilometry jedziemy magistralą, którą kursują pociągi w kierunku Rostocku. Dopiero na stacji Velgast odbijamy na lokalną linię. O 10:43 jesteśmy w Barth. Optymalny czas na zwiedzanie miasta to 1-1,5 godziny. Niestety w tym przypadku rozkład jest dla nas niekorzystny, ponieważ możemy tu spędzić albo pół godziny albo prawie 3 godziny. Na szczęście okazuje się, że do rynku jest bliżej niż wyglądało to na mapie, więc zdążymy. Wygląda na to, że są jakieś plany wycięcia pociągów do Barth, bo na mieście trafiamy na różne plakaty wyrażające protest przeciwko brakowi pociągów w tym mieście. Rynek bardzo ładny. Niestety nie zdążymy pójść do portu ani obejrzeć uliczek okalających starówkę, bo gdybyśmy zostali tu prawie 3 godziny, to nie starczyłoby nam czasu na resztę zaplanowanych punktów wycieczki. Do pociągu powracamy na ostatnią chwilę. W tą stronę zapełnienie dość duże. Jedzie sporo osób z walizkami, zapewne na przesiadki do Stralsundu, do którego docieramy o 11:44. Na to miasto mamy przewidziane najwięcej czasu, ponad 3 godziny. Opuszczamy dworzec i idziemy na starówkę. Zwiedzając miasta, jak zawsze robimy masę zdjęć. Nie sposób zamieścić ich wszystkich, więc z każdej miejscowości prezentujemy tylko kilka wybranych. Spacerujemy uliczkami mijając Nowy Rynek (Neuer Markt), na którym trwa festiwal food trucków, a także ratusz oraz kościół Św. Mikołaja, za którym znajduje się Stary Rynek (Alter Markt). Idąc dalej docieramy do portu. Spacerujemy po molo, przy którym zacumowanych jest dużo łódek. Jest też sporo wędkarzy. W oddali widać wysoki i okazały most drogowy Rügenbrücke łączący Stralsund z wyspą Rugią. Wstępujemy też do księgarni, w której Kasia powiększa swój zbiór niemieckojęzycznej literatury. Na dworzec powracamy tuż przed 14:00. Stralsund planujemy opuścić pociągiem po 15:00, ale wcześniej zamierzam wykorzystać fakt, że nasz bilet ważny jest także na krótkim odcinku Stralsund-Altefähr i przejechać się wspomnianym mostem na wyspę Rugię. Niestety most kolejowy idzie znacznie niżej od mostu drogowego. Tą krótką przejażdżkę odbędziemy flirtem do stacji Sassnitz. Na stolikach mapki linii kolejowych. Zaraz za mostem znajduje się przystanek Altefähr, na którym musimy wysiąść. Mamy około pół godziny czasu. Wyjście z przystanku odbywa się przez ohydny pawilon, w którym śmierdzi. Klimaty jak w Polsce… W okolicy znajduje się tylko ruchliwa droga wiodąca na most oraz polanka nad wodą. Gdy przyjeżdża musimy do niego podbiec, bo nie zauważyliśmy tabliczki, że czoło pociągu zatrzymuje się w znacznej odległości od wiaty, pod którą czekaliśmy. Ponownie jedziemy przez most, a chwilę później wysiadamy na głównym dworcu w Stralsundzie.
W knajpce koło peronów kupujemy kawę oraz kiełbaskę z bułką i wsiadamy do pociągu UBB do Świnoujścia. Obok do odjazdu szykuje się ICE do Ostseebad Binz. Nasza podróż nie trwa długo, ponieważ wysiadamy na stacji Greifswald, gdzie będziemy mieć nieco ponad godzinę czasu. Na peronie wyprzedaż książek, z której korzysta Kasia i drugi raz powiększa swoje zbiory. Za 3,50 euro można dostać grubą książkę nieznacznie tylko uszkodzoną (np. mała dziurka na okładce). Obok stacji znajduje się dworzec autobusowy. Następnie parkiem docieramy do starego miasta i rynku z bardzo ładnym ratuszem. Zachodzimy też na chwilę do portu. Wracając na rynek mijamy budynek, przy którym powiewa polska flaga. Nieco inną drogą, ale również przez park powracamy na dworzec w momencie wjazdu naszego kolejnego pociągu. Piętrowym RE podjeżdżamy do Züssow, gdzie przesiadamy się na UBB do Świnoujścia. Jadą dwie jednostki, ale druga dojeżdża tylko do Seebad Heringsdorf, gdzie znajduje się zaplecze techniczne UBB. Dla nas bez znaczenia którym składem jedziemy, ponieważ kolejnym naszym celem jest Wolgast. Po drodze mijamy sporo wiatraków. W Wolgast nie wysiadamy na głównym dworcu, ale na przystanku Wolgast Hafen, który znajduje się przy starówce oraz moście zwodzonym. Idziemy na starówkę z wąskimi uliczkami i ładnymi budynkami. Nie ma na niej żywego ducha. Trochę dziwne uczucie, bo miasto sprawa wrażenie wymarłego. Dopiero pod koniec naszego pobytu pojawiły się jakieś pojedyncze osoby. Na starówce znajduje się sklep modelarski z małą makietą kolejową na wystawie. Obok starówki znajduje się niewielki port. Kasia kieruje się powoli w stronę przystanku kolejowego, a ja biegnę jeszcze na most zwodzony, z którego mamy bardzo ładny widok. Czekam chwilę, aby sfotografować pociąg w kierunku Züssow. Następnie powracam na przystanek po drodze mijając budkę z UBB-owską świnką. Wsiadamy w kolejny pociąg, a przed nami nasz ostatni dzisiejszy cel - Seebad Heringsdorf. Nasz pociąg jedzie w bezpośredniej relacji do Świnoujścia (jak większość pociągów), ale po przyjeździe do Seebad Heringsdorf zostaje podana informacja, że w celu dalszej podróży należy przesiąść się do innego składu przy innym peronie. Dokumentuję sobie tą ciekawą stację. Bardzo fajnie prezentuje się piaskowa rzeźba świnki UBB, którą możemy tu oglądać. Przed dworcem znajduje się wypożyczalnia rowerów, również należąca do UBB. Idziemy na plażę, gdzie znajduje się molo. Jego długość podobna do tego w Sopocie, jednak mieści się ono znacznie wyżej nad wodą. Są na nim sklepiki, a na końcu restauracja. Przedzielone jest szybą, która stanowi osłonę od wiatru. Akurat zachodzi Słońce, jednak w tym rejonie wybrzeże skierowane jest w inną stronę, więc w przeciwieństwie np. do Ustki czy Łeby, nie da się tu oglądać Słońca zachodzącego do morza. Wynika z tego również fakt, że gdy spojrzymy w prawą stronę to ląd widać prawie do połowy horyzontu, gdyż wybrzeże skręca w lewo. Jednocześnie z zachodzącym Słońcem pada deszcz, a na horyzoncie pojawiają się dwie wielkie tęcze, więc klimat jest nieco niezwykły. Powracamy na stację i wsiadamy w ostatni dzisiejszego dnia pociąg. O 20:40 meldujemy się w Świnoujściu Centrum. Idziemy do Biedronki, a następnie do schroniska na zasłużony odpoczynek.
Schronisko opuszczamy o 6:20. Idziemy na prom, do którego docieramy przez przystań. Przeprawiamy się na drugą stronę Świny i wsiadamy do podstawionego już IC MATEJKO do Przemyśla. Jazda upływa spokojnie. W tym pociągu również wzięliśmy sobie miejscówki w tym samym przedziale. W Szczecinie Głównym jesteśmy o 8:50. Od czasu mojej ostatniej wizyty został oddany do użytku nowy dworzec. Właściwie to nie tak do końca nowy, bo jest to dobudówka do istniejącego budynku dworca, który też nadal funkcjonuje. Szczerze mówiąc nie zrobiła na mnie wrażenia. Najbardziej widoczną zmianą jest nowe zadaszone przejście nad torami oraz ruchome schody. Zakupujemy bilety 15-minutowe i przed dworcem oczekujemy na tramwaj. Do dzisiaj nie mogę rozkminić, w jaki sposób skorzystać z ławki będącej elementem wiaty przystankowej. Nadjeżdża 6-ka. Podjeżdżamy na Wały Chrobrego i wchodzimy na nie. Następnie kierujemy się na Zamek Książąt Pomorskich, na którego dziedziniec na chwilę zaglądamy. Dalsza trasa wiedzie przez Rynek Sienny. Zachodzimy także do kościoła Św. Jana Ewangelisty na niedzielną Mszę. Powracamy na dworzec, z którego rozjedziemy się już w różnych kierunkach. Kasia pojedzie IC CHEŁMOŃSKI do Poznania, a następnie TLK UKIEL do Olsztyna, a ja opuszczę Szczecin pociągiem TLK ŚWIATOWID przypominając sobie Nadodrzankę i przy okazji zaliczając obwodnicę Rzepina. Gdy przychodzimy na peron mój ŚWIATOWID już stoi. W składzie dwie wersje tablic kierunkowych: jedna z zaklejonym Rzepinem, a druga uwzględniająca Kowalów i Jerzmanice Lubuskie ale za to z zaklejoną stacją Szczecin Dąbie, przez którą do niedawna był objazd (są one co jakiś czas w związku z konserwacją mostu zwodzonego). Chwilę przed moim odjazdem podstawia się IC CHEŁMOŃSKI Kasi. Ruszam z malutkim poślizgiem. Wyjeżdżamy przez Szczecin Port Centralny, a następnie przez most zwodzony i Szczecin Podjuchy wskakujemy na Nadodrzankę. Północnym jej odcinkiem jechałem tylko raz i to jeszcze w kiepskiej formie (z grypą żołądkową), więc teraz przejadę ją sobie porządnie. W moim przedziale chłopak i dziewczyna. Ona wysiada w Chojnej, a chłopak z tego co dojrzałem jedzie aż do Zabrza. Pustych przedziałów w moim wagonie nie brakuje (celowo wziąłem najwyższy numer). Dokumentuję stacje. W Kostrzynie tym razem zaliczam poziom dolny, a niespełna miesiąc temu byłem na górze. W Kowalowie pociągi dalekobieżne normalnie nie mają postoju, ale teraz ze względu na prace torowe omijamy stację Rzepin. Wyrusza stąd autobus komunikacji zastępczej, który zabiera podróżnych do Rzepina, a stamtąd zabierze ludzi na nasz pociąg i spotka się z nami ponownie na stacji Jerzmanice Lubuskie. Aby autobus zdążył obsłużyć Rzepin, pociąg zarówno w Kowalowie jak i w Jerzmanicach ma wyznaczone po 10 minut postoju. Gdy nadchodzi godzina odjazdu ruszamy w dalszą drogę. Obwodnica Rzepina zaczyna się za przystankiem Drzeńsko, ale tutaj nie za bardzo są warunki żeby przesiadać się na KKA, stąd zapewne wyznaczono Kowalów. Zaliczam nowy odcinek torów, na którym prędkość bardzo dobra. W pewnym momencie przejeżdżamy nad linią z Rzepina w kierunku granicy, a niedługo później dołącza się do nas odnoga z tej stacji. Dojeżdżamy do Jerzmanic Lubuskich, gdzie czekamy na przyjazd autobusu. Zjawia się kilka minut przed naszym odjazdem, więc będziemy mogli ruszyć planowo. Mijamy bez zatrzymania Czerwieńsk, a następnie przecinamy linię w kierunku Zbąszynka. Chwilę później dołącza się do nas oddana dość niedawno łącznica umożliwiająca ominięcie Czerwieńska, która pozwoliła skrócić czas przejazdu pociągów z Zielonej Góry w kierunku Zbąszynka. Od Zielonej Góry zapełnienie w pociągu coraz większe, jednak do mojego przedziału, który dzielę tylko z chłopakiem jadącym ze Szczecina do Zabrza, nikt się nie dosiada i tak zostaje do samego końca podróży. Pogoda bardzo zmienna, raz słońce, raz ulewa. Planowo meldujemy się we Wrocławiu Głównym. Mamy tutaj nieco dłuższy postój, w czasie którego z sąsiedniego peronu odjeżdża impuls do Kędzierzyna. Ja przesiadam się na niego w Opolu, w którym ŚWIATOWID go wyprzedza. Odjeżdżamy z lekkim opóźnieniem, bo czekamy na skomunikowanie z opóźnionym CHEŁMOŃSKIM ze Szczecina. O 19:00 jestem w swoim mieście.