INFO KOLEJ - forum kolejowe

Hobby - Liberecka dwudniówka - relacja

Kolejoman2 - 28-06-2017, 03:28
Temat postu: Liberecka dwudniówka - relacja
Witam

DZIEŃ 1 - 15.05.2017.
Kędzierzyn - Opole - Wrocław - Węgliniec - Zgorzelec - Görlitz - Zittau - Liberec - Raspenava - Bílý potok pod Smrkem - Ra

W połowie maja wybrałem się na dwudniową wycieczkę do Czech w celu zaliczania brakujących mi linii w rejonie Liberca. Przy okazji przypomniałem sobie również Kolej Izerską i w końcu zobaczyłem Szklarską Porębę Górną po modernizacji. Wyruszam 15 maja pierwszym regio z Kędzierzyna do Opola o 4:39. Szynobus jak zawsze z dość dużym zapełnieniem. W Opolu pojazd przechodzi na regio do Nysy. Do odjazdu szykuje się też poranne regio do Karłowic. Ja jadę kiblem do Wrocławia. Tam przesiadam się na impulsa relacji Wrocław – Lubań Śląski, którym pojadę do Węglińca. Zapełnienie średnie, bo jedziemy w przeciwpotoku. Jazda po zmodernizowanej trasie szybka i płynna. Od Bolesławca jadę na bilecie Euro-Nysa, z którego będę korzystać już do końca dzisiejszego dnia. W Węglińcu przesiadka na szynobus relacji Zielona Góra – Jelenia Góra przez Zgorzelec. Budynek dworca to obraz nędzy i rozpaczy, a z wiat zostały tylko pręty, na których kiedyś się one znajdowały. Oprócz moich dwóch pociągów spotykam też szynobus z Jeleniej Góry do Zielonej Góry oraz impulsa do Wrocławia. Niezelektryfikowaną linią docieram do Zgorzelca. Ostatnio gdy tu jechałem musiałem wysiąść na przystanku Zgorzelec Miasto i przejść pieszo do Niemiec. Teraz mogę dojechać do głównej stacji w Zgorzelcu (którą wszyscy nazywają Zgorzelec Ujazd od nazwy dzielnicy, mimo że oficjalnie Ujazdu nie ma w nazwie stacji) i granicę przekroczyć pociągiem. Po przyjeździe mój szynobus do Jeleniej Góry przestawia się na lubańską część stacji. Ja odbędę teraz podróż pociągiem o najkrótszej relacji w Polsce: Zgorzelec-Görlitz. Przy sąsiednim peronie oczekuje szynobus KD. Frekwencja to pojedyncze osoby. Po krótkiej jeździe przez most graniczny jestem w niemieckim Görlitz. Mój pociąg przyjeżdża o 10:19, pociąg do Zittau odjeżdża również o 10:19, a oba składy są na maksymalnie oddalonych od siebie torach stacji. Gdybym się bardzo uparł to może sprintem dobiegłbym na drugi pociąg, ale na szczęście dalsze plany pozwalały na ustalenie bezstresowej godzinnej przesiadki i jazdę kolejnym pociągiem. Cykam kilka fotek, a szynobus KD uda się za jakiś czas w drogę powrotną do Węglińca. Zaglądam do dworcowej księgarni, a następnie w ramach Euro-Nysy podjeżdżam tramwajem na deptak. Tam również zaglądam do kilku sklepów i ponownie tramwajem powracam na dworzec. Na peronie zameldowało się już desiro relacji Cottbus-Zittau. Trasę opisywałem już nieraz, więc nie będę się powtarzać. Wszystko bez zmian, kilkukrotnie przekraczamy granicę polsko-niemiecką, a na polskich torach dużo bardziej rzuca. W Zittau trwa remont torowiska i cała stacja jest rozkopana. Dostępny jest tylko jeden tor przelotowy i jeden tor ślepy od strony Rybniště i Drezna. Desiro po zmianie czoła wyrusza w drogę powrotną do Cottbus. Ja mam chwilę czasu, więc zaglądam na dworzec wąskotorówki. Czytając informacje w gablotce natrafiam na wpis, z którego wynika, że posiadacze Euro-Nysy muszą uiścić dopłatę w wysokości 5 euro. Dawniej jechałem żytawską wąskotorówką bez żadnych dopłat i również na stronie KD nie ma o tym żadnej informacji. Podobna sytuacja ma się z koleją gondolową w Libercu: dwa lata temu jechałem w ramach biletu, teraz na każdy przejazd trzeba dokupić miejscówkę za 35 koron, ale o tym jest informacja także na polskich stronach. Szynobusem spółki TRILEX udaję się do Liberca. Najpierw przejeżdżamy tranzytem przez polski Porajów, na którym pociąg wlecze się niemiłosiernie. Wjazd na teren Czech poznajemy po gwałtownym przyspieszeniu. Frekwencja na odcinku granicznym dość marna, pociąg zapełnia się w Hrádku nad Nisou – pierwszej stacji po stronie czeskiej. Na wjeździe do Liberca burza z gradem na tyle silna, że przez dłuższą chwilę nic nie widać za oknem. Wysiadając na libereckim peronie mamy już jej końcówkę. Mam pół godziny czasu, które spędzam na dworcu.

Dzisiaj będę zaliczać lokalki na północ od Liberca. Kolejność ustalona jest pod linię do Jindřichovic pod Smrkem, którą muszę przejechać konkretnym pociągiem, bo po południu jest tylko on jeden (w dni robocze są 3 pary, w weekend odrobinę więcej). Kilka minut przed odjazdem przyjeżdżają dwa szynobusy, które po zmianie czoła wyruszą w drogę powrotną. Pierwszy kursuje do stacji Černousy, a drugi, którym pojadę dojedzie do miejscowości Bílý potok pod Smrkem. Zostaną rozdzielone na stacji Raspenava. Z początku jedziemy wzdłuż linii w stronę Zittau, a potem odbijamy w prawo. Trasa nie jest jakaś bardzo górska, ale widoki są sympatyczne. W Raspenavie dłuższy postój na rozłączenie szynobusów. Po odjeździe pociągu do Černousów, nasz pojazd również wyjeżdża w tamtą stronę, ale tylko po to, żeby przestawić się na inny tor. Następnie kierujemy się na właściwą linię i po niedługiej jeździe meldujemy się na stacji Bílý potok pod Smrkem. W okolicy nie ma nic ciekawego. Tym samym szynobusem powracam do Raspenavy, w której niestety trafiam na ulewę. Mimo tego staram się udokumentować stację. Do pociągu, którym przyjechałem dołącza się drugi i razem pojadą do Liberca. Wygląda to tak, że pociąg z kierunku Frýdlantu po prostu wjeżdża na ten sam tor, na którym stoi już pierwszy szynobus i powoli do niego podjeżdża, aż w końcu się połączą. Ja wsiadam w pociąg Liberec-Černousy. W pociągu dużo uczniów, ale większość wysiada na kolejnej stacji (Frýdlant v Čechách). Dobrze, że zwiedzanie tego miasta mam zaplanowane na powrocie, bo teraz uniemożliwiłby to deszcz. Na odcinku Frýdlant-Černousy prędkość bardzo dobra, trafia się też tunel. Stacja Černousy znajduje się na skraju miejscowości. Linia kolejowa nie kończy się tu, a wiedzie dalej do polskiego Zawidowa. Niestety odcinka granicznego jak i również dalszego po stronie polskiej nie da się niczym zaliczyć. Powracam do Frýdlantu, gdzie będę mieć około godziny czasu. Stacja przechodzi modernizację, więc dostępne są tylko 2 małe peroniki, a reszta jest rozkopana. Przed budynkiem dworca znajduje się pozostałość po jakieś kolejce wąskotorowej, na położonym obok budynku mamy napisy po czesku i po niemiecku. Idę do centrum miasta, do którego trzeba zejść z górki. Rynek całkiem ładny z okazałym ratuszem. Znajduje się w nim informacja turystyczna czynna do 16:00, a na moim zegarku 16:02. Postanawiam jednak spróbować i okazuje się, że pani tam pracująca jeszcze jest i nie wygląda jakby spieszyła się z zamknięciem. Kupuję pocztówkę oraz znaczek turystyczny, który zastępuje mi magnes jeśli ich nie ma albo są nieciekawe. Na tablicy z godzinami urzędowania można znaleźć dość ciekawe polskie tłumaczenie jednego z miesięcy. Razz Powracam przez park, w którym znajduje się kilka drewnianych rzeźb. Teraz czas na ostatnią linię i jedyny popołudniowy pociąg do Jindřichovic pod Smrkem. Trasa w dużo gorszym stanie, a pociąg strasznie się wlecze. W pociągu nie ma kierownika, obowiązuje samoobslužný způsob odbavování, co oznacza, że bilety kasuje się w kasowniku, a zakupić można w biletomacie albo u maszynisty. Na przystanku Krásný Les bažantnice, który znajduje się na odludziu wsiada nieco starszy pan, który okazuje się być rewizorem i przeprowadza kontrolę biletów. Wysiada na przystanku Řasnice zastávka, który znajduje się na nie mniejszym odludziu. W dni robocze większość pociągów dociera tylko do stacji Nové Město pod Smrkem, ostatni odcinek pokonują tylko 3 pary. Tak jak pisałem, w weekend jest nieco lepiej. Stacja końcowa to zrujnowany i nieczynny budynek dworca i również odludzie. Z racji, że mam tu aż 50 minut idę w stronę miejscowości. Też nic szczególnego, dwie główne uliczki z kilkoma bocznymi, kościół, jakaś knajpka, kilka domów i… budka telefoniczna obok remizy strażackiej. W miejscowości są tablice opisujące niektóre obiekty, także w języku polskim. Nieopodal, gdzieś w lesie znajduje się jakiś skansen, bo mamy nawet przystanek kolejowy Jindřichovice pod Smrkem-Skanzen. O 17:59 ruszam w drogę powrotną. W pociągu pustki. Regio Nova dowozi mnie do Frýdlantu, gdzie muszę się przesiąść na pociąg Černousy-Liberec. Na peronie ten sam rewizor, który kontrolował mnie w pociągu do Jindřichovic. Podjeżdża z nami do Raspenavy, gdzie przesiada się na szynobus w przeciwnym kierunku.

O 19:24 jestem z powrotem w Libercu. Na peronach zastaję dużo policji, strażaków i ratowników pogotowia. Myślałem, że to jakieś ćwiczenia, dopóki nie zobaczyłem nóg wystających spod pociągu, wokół którego zebrała się ekipa. Skład powoli, milimetr po milimetrze jest cofany do tyłu, aby umożliwić usunięcie zwłok spod pociągu. Masakra… Korzystając z resztek dnia wsiadam w tramwaj, aby podjechać na rynek. Dojechać mogę tylko do terminalu przesiadkowego Fügnerova, ponieważ trasa do pętli Lidové sady, która idzie bezpośrednio obok rynku jest w remoncie. Po krótkim spacerku pod górkę jestem na miejscu. Obchodzę sobie starówkę, trafiam też do pizzerii, w której mogę zjeść dobrą pizzę za 90 koron. Robi się już zmierzch, więc czas udać się na nocleg. Schodzę z powrotem do węzła Fügnerova, jednak tramwaj zwiewa mi sprzed nosa. W oczekiwaniu na następny podchodzę do przystanku Rybníček. Po 21:00 w tramwajach libereckich obowiązuje wsiadanie przednimi drzwiami z pokazaniem biletu. Nie wiedziałem o tym, więc dokopanie się do mojej Euro-Nysy zajmuje mi dłuższą chwilę, ale motornicza twardo czeka i nie odjeżdża. Gdy wyciągam zielony blankiet Euro-Nysy z kasy PR już widzę po jej minie, że kompletnie nie wie co to jest, więc mówię nazwę biletu. Kobieta patrzy na mnie jak na kosmitę, który przybył z innej planety, ale na szczęście nie robi problemów i odjeżdżamy. Wysiadam na przystanku Staré Pekárny, z którego jest najbliższej do noclegu. Nocleg mam w hotelu ARENA znajdującym się po południowej stronie torów kolejowych. Z mapy wynika, że z dworca jest do niego dość daleko, ale jeśli pójdzie się skrótem przez niewielki lasek, to można tam dotrzeć ze stacji w około 10-15 minut, chociaż najkrótszą drogę niekoniecznie od razu idzie zauważyć na mapie. Tym razem nie skorzystałem z booking.com, a po raz pierwszy z czeskiego portalu rezerwacyjnego hotel.cz, więc kilka słów na jego temat. Funkcjonuje on trochę inaczej, gdyż w przeciwieństwie do bookingu, nie zakłada się tam konta, a dane o dostępności pokoi nie są aktualizowane w czasie rzeczywistym. Gdy zarezerwujemy wybrany nocleg, w ciągu 24 godzin dostaniemy potwierdzenie, czy faktycznie jest on dostępny. Ja dostałem po 3 minutach. Wszelkie późniejsze zmiany czy rezygnacje dokonujemy wyłącznie poprzez kontakt mailowy z portalem lub przez infolinię. Ponadto w mailu była informacja, że pokój zarezerwowany jest tylko do godziny 18:00 w dniu przyjazdu, więc musiałem skontaktować się z obiektem, w celu ustalenia późniejszej godziny przybycia. Zrobiłem to przez formularz na stronie hotel.cz, odpowiedź dostałem bezpośrednio z recepcji hotelu. Cena mojego noclegu to 330 Kč. Na dzień przed wyjazdem na portalu pojawiła się zniżka na 231 Kč opisana jako Last Minute na 32 godziny przed przyjazdem. Ponieważ nie minął jeszcze termin bezpłatnego odwołania mojej rezerwacji, skontaktowałem się z portalem z zapytaniem o anulowanie tego co mam obecnie (w celu zarezerwowania w niższej cenie). Otrzymałem informację, że jeśli bym anulował i zarezerwował ponownie, to cena i tak byłaby 330 Kč a nie 231 Kč, a zniżka widoczna na stronie jest błędna. Mam jednak wrażenie, że mnie okłamano, ponieważ zniżka w dalszym ciągu się pokazuje na każdy dzień i raczej nie wygląda na to, aby miało się coś w tej kwestii zmienić. I tak jest to chyba najtańsza cena jaką można znaleźć w Libercu. Sam obiekt to hotel 3-gwiazdkowy, który posiada niewielką część pokoi o standardzie schroniska (na ich stronie opisane są jako ubytovna). Zamówiłem miejsce w pokoju 4-osobowym, trafiłem do 6-osobowego, w którym przez całą noc byłem zupełnie sam. W pokoju jest umywalka. Obiekt jest również na stronie booking.com, ale tam można rezerwować tylko droższe pokoje o standardzie hotelowym. Mój pokój znajduje się na 6. piętrze, tak wysoko jeszcze nie spałem. Każde piętro kończy się trójkątnym balkonem, z którego mamy widok na Ještěd (niestety balkon był zamknięty). Jest też widok na tory kolejowe. Na piętrze znajduje się niewielka kuchnia oraz łazienki i prysznice. Standard przyzwoity, jednak minusem (podobnie jak w Berlinie) jest brak możliwości ustawienia kierunku strumienia wody w prysznicu.


DZIEŃ 2 - 16.05.2017.
Liberec - Turnov - Železný Brod - Tanvald - Smržovka - Josefův Důl - Smržovka - Liberec - Tanvald - Harrachov - Szklarska Poręba Górna - Wrocław - Kędzierzyn

Dzisiejszy dzień rozpoczynam ok. 5:30 i przed 6:00 opuszczam hotel. W ciągu niecałych 15 minut docieram na dworzec. Udaję się do kasy, w której zakupuję bilet Celodenní+POLSKO na kraj liberecki za 259 Kč. Będę mógł na nim pozaliczać resztę braków, a następnie dojechać do samego Kędzierzyna. Mógłbym aż do Częstochowy gdybym chciał. Ciekawe jak będzie ze znajomością tego biletu wśród polskich drużyn. Bilet można kupić tylko w dniu wyjazdu, nie ma przedsprzedaży. Rozpocznę od zaliczenia odcinka Liberec-Železný Brod i osobówki Liberec-Stará Paka o 6:30. Kolejność nie jest przypadkowa, ponieważ zaraz po przejeździe tego pociągu rozpoczyna się výluka z komunikacją zastępczą między Libercem a Turnovem. Na szczęście udało się domknąć plan z godziną rezerwy w zapasie. Frekwencja niska. Na końcu naszego składu dopięta jest Regio Nova, być może to jakiś podsył. Na trasie całkiem ładne górskie widoczki. W Turnovie dłuższy postój, więc wychodzę obejrzeć stację, którą stanowi kilka wąskich peroników i jeden szerszy (położony najdalej od budynku), pomiędzy którymi przechodzi się przejściem w poziomie torów. Jest to kilkukierunkowy węzeł, więc stoi kilka pociągów, a od mojego składu odpinają Regio Novę, która jechała na końcu. W holu dworca kilka wycieczek szkolnych, a przed dworcem stoją już autobusy komunikacji zastępczej do Liberca. Kontynuuję jazdę tym samym pociągiem i wysiadam w Železným Brodzie. Mam niecałą godzinę czasu, więc idę obejrzeć miejscowość. Do centrum udaję się ścieżką wzdłuż rzeki Izery. Miasteczko nie jest duże, obejmuje właściwie kilka ulic i niewielkie blokowiska. Nie ma typowej starówki, a centrum miasta stanowi niewielki plac z ratuszem. W pobliżu jest kilka wąskich uliczek z trochę zaniedbanymi kamienicami oraz kościół, do którego trzeba wspiąć się po dość długich schodach. W Czechach bardzo podoba mi się to, że nawet w pipidówkach zazwyczaj mamy informację turystyczną (np. Trhový Štěpánov), w której nie brakuje gadżetów. Tutaj również jest, więc mogę zabrać ze sobą jakąś pamiątkę po zaliczeniu kolejnej miejscowości. Na dworzec powracam inną trasą, główną drogą w miasteczku przechodząc pod betonowym wiaduktem linii kolejowej, którą przyjechałem. Na stacji będzie teraz sporo się dziać, ponieważ spotkają się dwa rychliki, a do tego przyjedzie osobówka z Tanvaldu, która będzie tam powracać. Dla rychlików miejsce zatrzymania się czoła pociągu wyznacza dyżurna stojąc z chorągiewką. Po wymianie podróżnych we wszystkich możliwych kierunkach każdy skład odjeżdża w swoją stronę. Jako ostatni odjeżdża mój pociąg do Tanvaldu. Do celu docieramy z kilkuminutowym opóźnieniem. Stacja Tanvald położona jest na łuku i przeszła modernizację. Mój szynobus zatrzymuje się na tym samym torze, na którym stoi pociąg do Szklarskiej Poręby, a po drugiej stronie peronu oczekuje pociąg do Liberca, na który szybko się przesiadam. Niestety muszę stać, bo pół pociągu zajmuje wycieczka, wiec jest tłok. Na szczęście podjeżdżam tylko do Smržovki. Wspomnianą miejscowość pociąg objeżdża niemal dookoła, a przed główną stacją jest wysoki wiadukt. Wysiadam razem z wycieczką. Wygląda na to, że też będą się przesiadać na pociąg do stacji Josefův Důl, który dopiero przyjedzie. Jest to krótki kikucik, na którym pociągi kursują co pół godziny albo co godzinę. Dla pociągów tej relacji jest specjalny ślepy tor znajdujący się na przedłużeniu podstawowego peronu. Gdy przyjeżdża Regio Nova zajmuję miejsce na początku składu, a wycieczka ładuje się na tyły. Odjedziemy z lekkim opóźnieniem, bo czekamy na pociąg z Liberca, o czym zostajemy poinformowani przez głośniki w pociągu. Planowo na fotki na stacji Josefův Důl były tylko 3 minuty, więc w praktyce będzie to tylko czas potrzebny na przejście mechanika z jednej kabiny do drugiej. Po przyjeździe skomunikowanego pociągu, możemy ruszyć. W tym pociągu (podobnie jak wczoraj do Jindřichovic) nie ma kierownika, ale po odjeździe ujawnia się młody kontroler, który sprawdza bilety. Jazda trwa tylko kilka minut. Na miejscu szybko robię zdjęcia nie spuszczając oczu z mechanika. Najszybciej jak się da ruszamy w drogę powrotną. Kontroler dziwi się, że od razu wracam. W Smržovce ponownie powracamy na główną linię łączącą Liberec z Harrachovem i Polską. Przesiadam się na czekający już szynobus do Liberca. Na trasie trafia się kolejna wycieczka dzieciaczków. Między Jabloncem nad Nisou a Libercem momentami jedziemy wzdłuż podmiejskiej linii tramwajowej łączącej te miasta.

W Libercu mam godzinę czasu. Udaję się jeszcze raz na starówkę, tym razem już pieszo. Chcę zajrzeć do informacji turystycznej, która wczoraj była już nieczynna. Po drodze oglądam dworzec autobusowy. Za budynek dworca robi kilka połączonych ze sobą kontenerów i nie wygląda to na dworzec tymczasowy tylko stały. Na zdjęcia załapują się przejeżdżające tramwaje. Docieram na starówkę. Okazuje się, że informacja turystyczna w mieście wojewódzkim nie jest w stanie sprzedać mi pocztówki, ponieważ są one w jakiejś inwentaryzacji czy coś w ten deseń. Zakupuję więc ją w pobliskiej galerii. Wracając na dworzec wstępuję jeszcze do sklepu z tanimi płytami i filmami. Sklepy te są w całych Czechach między innymi na dworcu Praha hl.n. Zakupuję 2 DVD po 10 Kč, jeden o Krakowie i innych polskich miastach, a drugi o Szwajcarii. Na dworzec dobiegam tuż przed przyjazdem szynobusu ze Szklarskiej Poręby, który będzie tam powracać. Zależało mi, żeby zdążyć na przyjazd, bo chciałem zająć sobie dobre miejsce, a ten typ pojazdu ma dość dziwny układ siedzeń, więc miejsc, które mi odpowiadają według moich fanaberii nie ma zbyt wiele. Razz Niestety po zajęciu miejsca zostajemy wyproszeni z szynobusu, bo musi on zostać posprzątany. Dopiero po odczekaniu kilku minut możemy na dobre się rozsiąść. Przed odjazdem jeszcze kilka zdjęć. Ruszamy o 12:35. Trasę mam zaliczoną w całości, ale niewiele z niej pamiętam (poza odcinkiem, którym przyjechałem dziś). W Jabloncu nad Nisou mamy mijankę. W Smržovce wsiada ta sama wycieczka, z którą jechałem do stacji Josefův Důl. Okazuje się, że dzieciaczki jadą aż do Harrachova. Za Tanvaldem linia wspina się coraz wyżej. Jest tu kolej zębata, ale z pociągu ciężko to zobaczyć. Harrachov to dawniej był jeden mały peronik, przy którym zatrzymywały się nieraz po 2 pociągi. Teraz został zmodernizowany, a obok powstał drugi, więc są możliwe mijanki. Tutaj wysiada większość pasażerów, a do Polski pozostaje tylko kilka osób. Jedziemy teraz przez wysokie góry, ale nadzwyczajnych widoków nie uświadczymy, bo trasa wiedzie głównie przez gęste górskie lasy. Na przystanku Szklarska Poręba Jakuszyce robię fotki przez drzwi. Kierpociowa pyta, czy już sfociłem i czy może dać odjazd. Razz Razz Tak samo jest w Szklarskiej Porębie Hucie. Podróż kończy się w Szklarskiej Porębie Górnej. Stacja straciła trochę ze swojego dawnego klimatu gdy przeszła modernizację. Obecnie mamy wyremontowane perony oddzielone ogrodzeniem, pojawił się też ślepy tor od strony Jakuszyc, na którym skończył bieg szynobus z Liberca. Impuls do Wrocławia oczekuje już przy budynku dworca, a na środkowym torze odpoczywa sobie skład TLK SUDETY. W budynku dworca jest czynna kasa Kolei Dolnośląskich, a nieco ukryta darmowa toaleta nadal wygląda tak, że strach z niej korzystać. Ruszamy o 14:39 i dość powoli zjeżdżamy widokową trasą do Jeleniej Góry. Na wjeździe dołączają się do nas linie z Lwówka Śląskiego i Węglińca. Linia lwówecka wygląda na niejeżdżoną. W Jeleniej Górze kilka minut postoju, więc wychodzę na szybkie fotki. Perony przechodzą modernizację. Przy sąsiednim stoi dart jako IC ASNYK do Warszawy. Jedziemy dalej wyremontowaną trasą do Wrocławia. Od Wojanowa do Janowic Wielkich jeden tor jest nieczynny. Podczas podróży trochę przysypiam. Nie było żadnej nadzwyczajnej reakcji na mój czeski bilet. We Wrocławiu przesiadka z dolnośląskiego impulsa na opolskiego impulsa do Kędzierzyna. Opolski jest jednak krótszy i nieco za mały na trasę Wrocław-Opole w szczycie. W pociągu straszny tłok, a ludzie stoją wszędzie gdzie się da. Na szczęście skład na każdej kolejnej stacji wyludnia się, na miejsce siedzące udaje mi się załapać już w Św. Katarzynie, a od Brzegu jest luźno. W tym pociągu również żadnej nadzwyczajnej reakcji na bilet, tak jakby to była zwykła polska jednorazówka. W Kędzierzynie jestem ok. 20:00.

Fotki, skany biletów: www.kolejomania.rail.pl/libdw.html

2.0 Powered by phpBB modified v1.9 by Przemo © 2003 phpBB Group