20 maja odbyła się impreza „Opolskie Zakamarki”, bardzo dla mnie interesująca, ponieważ zaliczało się na niej nieczynne odcinki w województwie opolskim, a nawet w samym Kędzierzynie. Było już wcześniejsze podejście do imprezy w tym rejonie (chociaż z inną trasą i taborem), ale niestety nie doszło do skutku, więc tym bardziej, gdy okazało się, że tym razem plan wypali, zainteresowanie było bardzo duże. Wyjazd z Opola był o 5:00 w związku z tym jeśli nie chciałem brać noclegu to musiałem zdecydować się na IC PRZEMYŚLANIN. Pociąg już z Przemyśla wyjechał z około godzinnym opóźnieniem i utrzymywał je na trasie. Dzięki temu mogłem dłużej poleżeć sobie w łóżku, mając na bieżąco raporty od kol. Tomka, gdzie znajduje się skład. Gdy nadchodzi odpowiednia pora udaję się na dworzec, gdzie spotykam się z kol. Michałem, który również jedzie na imprezę. Po przyjeździe PRZEMYŚLANINA dołączamy do kol. Tomka. Podróż do Opola spędzamy na korytarzu, na którym spotykamy też inne osoby jadące na imprezę. W Opolu musimy przeczekać ponad 2 godziny, więc udajemy się do poczekalni. Większość ławek jest zajęta przez śpiące osoby (ale raczej nie są to żule), a z różnych jej kątów na zmianę regularnie dochodzą odgłosy chrapania. Gdy zbliża się 5:00 udajemy się na peron 4, gdzie zbierają się uczestnicy. Taki peron został podany przez przewoźnika, jednak mamy wyjechać podstawową trasą do Opola Groszowic, więc zakładałem, że albo jest to błąd albo czeka nas niespodzianka w postaci manewrów po łącznicy. Okazało się, że jednak błąd i skład 2 szynobusów SA134 wjeżdża na tor przy peronie 2. W pociągu tradycyjnie swoje stoisko prowadzi kol. WARS-ik. Po zajęciu miejsc ruszamy w 14-godzinną podróż, w czasie której wiele ciekawych zaliczeń przed nami. Po dojeździe do Groszowic przetaczamy się na towarową część stacji i mijając peron kierujemy się na linię do Opola Wschodniego. Linia została jakiś czas temu wyremontowana i jedzie się po niej szybko i płynie. Ciekawostką są okrągłe słupy trakcyjne. Mijamy też zakład przy ul. Głogowskiej. W Opolu Wschodnim nie dojeżdżamy do peronu tylko zmieniamy czoło zaraz na początku grupy towarowej, przy wiadukcie na ul. Ozimskiej. Następnie kierujemy się łącznicą do posterunku Bolko, z której korzystają pociągi do Jelcza-Laskowic oraz Karłowic. Zaraz za posterunkiem wjeżdżamy na grupę towarową i przez Opole Główne Towarowe docieramy do pasażerskiej części stacji. Z części towarowej nie da się wjechać w perony, więc musimy skorzystać z toru bez peronu, co powoduje lekkie zdziwienie dyżurnych. Kiedyś przez grupę towarową jeździły szynobusy do Kluczborka i z tego powodu specjalnie dla nich powstał drewniany peron tymczasowy. Podczas naszego postoju na stacji melduje się EIP z Jeleniej Góry do Warszawy. Około 6:00 ruszamy w dalszą drogę. Ponownie jedziemy przez grupę towarową, a następnie kierujemy się na linię łączącą Opole Główne Towarowe i Opole Groszowice. To moje pierwsze zaliczenie na tej imprezie, bo poprzednie linie (Groszowice-Wschodnie i Bolko-Opole Towarowe) miałem okazje zaliczyć na objazdach pociągów do Jelcza i do Kluczborka. Prędkość na tym odcinku bardzo niska. Po kilku minutach wyjeżdżamy w Groszowicach. Po lewej mamy linię z Opola Wschodniego, a po prawej z Opola Głównego. Znów przejeżdżamy obok peronu, a następnie wjeżdżamy na linię do Kędzierzyna i jedziemy po najbardziej znanej mi trasie, którą jeżdżę prawie codziennie. Kolejne zaliczenie następuje na posterunku Kłodnica, z którego zostajemy skierowani na linię towarową, która wyprowadza nas na tory towarowe w Kędzierzynie. Przejeżdżamy poza peronami, a na stacji akurat trwa oblot lokomotywy na TLK WYSOCKI. Wariantem dolnym docieramy do Kędzierzyna-Koźla Azot i na przelocie jedziemy do Raciborza. Tam dosiada kolejna grupa uczestników, w tym Czesi.
Teraz dopiero zaczyna się porządne zaliczanie. Wyjeżdżamy w kierunku Chałupek, a w okolicach grupy towarowej odbijamy w prawo na linię w kierunku Baborowa. Jedziemy sobie prędkością spacerową przez polne krajobrazy, które za sprawą kwitnącego na żółto rzepaku prezentują się bardzo ładnie. Na zdjęcie załapuje się zrujnowany budynek dawnej stacji Racibórz Studzienna. Pierwszy fotostop robimy tuż przed Pietrowicami Wielkimi, gdzie dołącza się do nas linia z Kietrza, którą też dzisiaj zaliczymy. Na stacji Pietrowice Wielkie dość ruchliwy przejazd kolejowy, a na budynku dworca wisi plandeka imitująca okna i drzwi na budynku. W końcu osiągamy Baborów. Dawniej ważny węzeł, dzisiaj wszystko pozarastane krzakami. Odjeżdżały stąd pociągi nie tylko do Raciborza, ale także do Głubczyc i Racławic oraz do Kędzierzyna. Na budynku dworca ostała się kartka z 2000 roku informująca o zawieszeniu pociągów. Nasz skład przyszło obejrzeć trochę miejscowej ludności. Po wykonaniu zdjęć ruszamy w drogę powrotną a naszym celem będzie teraz Kietrz. Zaraz na wyjeździe ze stacji robimy fotostop. Później robimy jeszcze kolejne. W Pietrowicach kierujemy się na linię do Kietrza. Tam również przyszło nas obejrzeć trochę miejscowych, a my mamy zmianę kierunku i chwilę czasu. Kolejna relacja naszego pociągu to Kietrz-Krapkowice. W drodze powrotnej mamy fotostop z żółtym rzepakiem. Są jakieś problemy techniczne z szynobusem, więc przedłuża się on. Kolejne zdjęcia następują podczas zmiany czoła w Pietrowicach Wielkich. Kierowcy przejeżdżający przez przejazd nic sobie nie robią ze stojącego pociągu i regularnie wjeżdżają nam w kadr… Następnie już bez postojów docieramy do Raciborza. Czeka tu na nas obiad, który każdy odbiera sobie na podstawie kuponu. Ja podobnie jak na wcześniejszych imprezach wziąłem schabowego. Spotykamy tutaj też dwa impulsy jako Opolski Ekspres Dęty, który przyjechał z Opola. Aktualnie wszyscy jego uczestnicy udali się na raciborski rynek. Według planu mieliśmy wyjechać z Raciborza przed kiblem do Kędzierzyna, jednak odbiór obiadu spowodował, że wyjechaliśmy po nim. Tym razem między Azotami a głównym dworcem w Kędzierzynie jedziemy torem górnym. Ze względu na kibel, który będzie powracać do Raciborza zostajemy wpuszczeni na nieużywany już obecnie w planowym ruchu tor przy peronie 1A. Po odjeździe kibla przejeżdżamy na tor przy peronie 1, gdzie również mamy chwilę postoju. Zawsze było dla mnie trochę śmiesznym uczuciem przejeżdżać przez własną stację nie opuszczając jej albo nawet nie wysiadając z pociągu. Teraz kierujemy się na Magistralę Podsudecką i na przelocie docieramy do Prudnika. Zaliczymy jeszcze jeden rarytas czyli linię do Krapkowic, która niedawno została wyremontowana na potrzeby wojska. Najpierw wyjeżdżamy w stronę Nysy, aby przestawić się na odpowiedni tor, a następnie wyruszamy w drogę. Prędkość na szlaku dobra, ale musimy zwalniać na przejazdach, gdyż pociąg jest tu nowością, a niektóre drogi są ruchliwe. Jadą z nami pracownicy, którzy gotowi są zabezpieczać przejazdy. Trasa to w większości klimaty polne. Dojeżdżamy najdalej jak się da, czyli za stację Krapkowice do przejazdu kolejowego przy nastawni. Ostatnia relacja na dziś to Krapkowice-Legnica. Po wykonaniu zdjęć cofamy się w peron stacji, gdzie również focimy szynobus z budynkiem dworca. Na peronie leży pełno słupków kilometrowych. W drodze powrotnej do Prudnika następuje jeszcze kilka fotostopów. Na ostatnim z nich wsiadanie jest trochę utrudnione, więc po zrobieniu zdjęć wsiadamy do pojazdu, który jest bliżej, a w Prudniku powrócimy do naszego. Do Prudnika dojeżdżamy kilka minut po odjeździe ostatniego w dobie szynobusu do Kędzierzyna, ale na szczęście nie planowałem nim wracać, ponieważ prosto z imprezy jadę do Olsztyna. Jedziemy dalej Podsudecką w stronę Nysy, ale w Nowym Świętowie zostajemy wzięci na bok, ponieważ będzie nas wyprzedzać planowy szynobus Głuchołazy Miasto – Kluczbork. Odbieg z Nowego Świętowa do Nysy to ok. 15 minut, czyli dla nas oznacza to jakieś 20 minut postoju. Oglądamy więc sobie stację. Następnie jedziemy do Nysy, gdzie mamy krótki postój. Przypominamy sobie teraz nieużywany w ruchu pasażerskim odcinek Nysa – Kamieniec Ząbkowicki. Prędkość bardzo dobra, a w rejonie Otmuchowa ładny widok na jezioro. To jest nieprawdopodobne, żeby przez tyle lat dwa województwa (i to takie, którym raczej zależy na kolei) nie potrafiły się ze sobą dogadać, aby uruchomić chociaż weekendowe połączenia z Nysy do Kłodzka. W Kamieńcu Ząbkowickim zmiana czoła i krzyżowanie, więc kolejna i już ostatnia okazja do zdjęć. Jedziemy trochę opóźnieni w stosunku do rozkładu, więc zostaje zgłoszone skomunikowanie na GWARKA, którym zainteresowana jest duża liczba osób. W praktyce okazuje się, że do Wrocławia przyjeżdżamy przed czasem. Nieliczni, którzy chcą jechać dalej imprezowym pociągiem do Legnicy, muszą przesiąść się do innego pojazdu.
Ja mam teraz 3 godziny czekania do TLK UZNAM, który odjeżdża dopiero około północy. Nie będę się jednak nudzić, ponieważ dziś jest Noc Muzeów i we Wrocławiu z transportowych atrakcji mam do wyboru albo przejazdy zabytkowymi autobusami i tramwajami albo pociąg retro na Nadodrze, który odjeżdża pół godziny po przyjeździe naszej imprezy. Gdy zostaje podana zapowiedź o jego podstawieniu dziki tłum zaczyna szturmować wąskie schody prowadzące na peron 5. Pierwotnie myślałem o autobusach, ponieważ na retro nie było miejsc, ale ostatecznie wcisnąłem się do tłumu w jednym z wagonów, gdyż ze względu na ścisk i tak nikt nie będzie niczego sprawdzać. Wolniutkim tempem z krótkim postojem we Wrocławiu Mikołajowie docieramy na Wrocław Nadodrze. Parowóz zostanie tutaj nawodniony, a następnie wykona oblot i powrócimy do Wrocławia Głównego. Na peronie rozkłada się WARS-ik ze stoiskiem z pamiątkami kolejowymi, który podobnie jak ja prosto z pierwszej imprezy przesiadł się na drugą. Sporo osób po przyjeździe na Nadodrze opuściła stację, więc w drodze powrotnej jest już luźniej. Po 23:00 jestem z powrotem na głównym wrocławskim dworcu. Około północy przybywa TLK UZNAM z Krakowa do Świnoujścia. W przedziale, w którym mam miejscówkę dużo ludzi, więc idę do innego wagonu, gdzie mogę się położyć. Większość trasy do Poznania przesypiam. W Poznaniu liczyłem, że TLK DRWĘCA będzie już podstawiony, bo dawniej odjeżdżał ze ślepego toru. Niestety teraz już tak nie jest, więc muszę trochę przeczekać w holu dworca. Po 5:00 schodzę na peron, przy którym jest już podstawiony mój pociąg w mega długim składzie 2 wagonów (bezprzedziałowy i przedziałowy). Zasypiam zaraz po ruszeniu z Poznania, budzę się w Iławie, z małymi przebłyskami w Mogilnie i Toruniu. Około 10:30 jestem w Olsztynie i kończę moją ponad 30-godzinną podróż.