Hobby - Kędzierzyn-Gliwice niekoniecznie po torach - relacja Kolejoman2 - 30-12-2017, 22:55 Temat postu: Kędzierzyn-Gliwice niekoniecznie po torach - relacja
Witam
Relacja nie jest stricte kolejowa (ale są w niej kolejowe akcenty) ale z racji, że wielu MK interesuje się też innymi środkami transportu, a w opisywanej wycieczce (choć w różnych terminach) wiem że brało też udział trochę MK postanowiłem wrzucić również tutaj.
1 października wybrałem się na wycieczkę do Gliwic, jednak nie pociągiem tylko drogą wodną. Wycieczka ta umożliwiała przepłynięcie i zaliczenie całego Kanału Gliwickiego, który łączy Odrę w Koźlu z gliwickim portem i nie tylko. W sumie odbyły się 3 takie rejsy. Pierwszy we wrześniu z Gliwic do Koźla, a drugi wczoraj również z Gliwic do Koźla, z tym że statek przenocował w Koźlu i dzisiaj wyrusza w rejs w drugą stronę. Na wszystkich 3 terminach była piękna słoneczna pogoda, więc można mówić o sporym szczęściu biorąc pod uwagę jak ponure potrafią bywać dni w okresie jesiennym. Wycieczki niezależnie od kierunku zawsze zaczynały i kończyły się w Gliwicach, więc w jedną stronę uczestnicy byli przewożeni autokarem. Ja z racji, że rozpoczynałem podróż u siebie, nie musiałem korzystać z autokaru tylko przybyłem na własną rękę do kozielskiej przystani, a z Gliwic wróciłem sobie pociągiem. Cena biletu wynosiła 120 zł, ja dokonałem rezerwacji dość wcześnie, bo w sierpniu. Przejdźmy więc do rzeczy. W niedzielny październikowy poranek, po 9:00 opuszczam dom i udaję się na przystanek MZK. Wcześniej mam telefon od organizatorów rejsu dlaczego nie ma mnie w autokarze jadącym z Gliwic i jeszcze raz potwierdzam, że pojawię się dopiero na statku. Linią 1 docieram do Koźla i udaję się do przystani Szkwał, gdzie czeka już statek Foxtrot wraz z obsługą. Autokar z Gliwic jeszcze nie przyjechał, więc mam czas, aby na spokojnie obejrzeć sobie statek, który ma dwa poziomy: górny i dolny. W międzyczasie przybywają pozostali uczestnicy wycieczki.
Gdy wszyscy mają już swoje miejsca ruszamy w kierunku Gliwic. Pierwsze kilkaset metrów będziemy płynąć Odrą, aby następnie odbić na Kanał Gliwicki. Na całej trasie pokonamy 7 śluz, z czego tylko na jednej będziemy śluzować się z góry na dół, a na pozostałych z dołu do góry. Zaraz po ruszeniu przepływamy pod Mostem Długosza. Nie jest tak, że statek może przepłynąć sobie pod mostem w dowolnym miejscu, tylko są znaki, które dokładnie to miejsce wyznaczają. Pierwszą śluzę - Koźle, pokonamy zaraz na początku trasy i to właśnie jest ta jedyna śluza, którą pokonamy z góry na dół. Za mostem widzimy przed nami szerokie koryto Odry, jednak tam nie możemy wpłynąć, bo znajduje się tam jaz (czyli gwałtowne obniżenie poziomu wody). Musimy skierować się w niewielki, ledwo widoczny kanalik po lewej stronie, który doprowadzi nas do śluzy. Po wpłynięciu do śluzy jest ona zamykana z obu stron i rozpoczyna się śluzowanie. W tym przypadku spuszczana jest woda, abyśmy mogli obniżyć nasz poziom. Po zakończeniu śluzowania ruszamy dalej. Po lewej stronie wpada do nas rzeczka Lineta. Przepływamy pod wiaduktem linii kolejowej Kędzierzyn-Nysa-Kamieniec-Jaworzyna-Legnica czyli Magistrali Podsudeckiej. Po lewej stronie mijamy kozielskie dzielnice Rogi i Rybarze. Niedługo potem opuszczamy Odrę i obijamy w prawo do Kanału Gliwickiego. Najpierw dodatkowa atrakcja, którą będzie wpłynięcie do Portu Koźle. W porcie zacumowanych jest kilka barek, niektóre puste, a niektóre wypełnione ładunkiem. Kanały portowe numerowane są od strony Odry, my wpływamy do najdalszego czyli kanału nr 3, obok którego znajduje się elewator zbożowy. Mają one specjalne wnęki, które służą neutralizowaniu ewentualnych fal. Po opuszczeniu kozielskiego portu przepływamy pod mostem drogi łączącej Kłodnicę z Januszkowicami i Raszową. Wzdłuż całego kanału obserwujemy w różnych miejscach metalowe pręty wystające z wody tzw. dalby, które służą do cumowania statków czy łodzi. Na początkowym odcinku kanału są one dość wysokie ze względu na spore wahania poziomu wody. W dalszej części będą one już znacznie niższe. Dopływamy do drugiej śluzy, a pierwszej, na której będziemy śluzować się z dołu do góry czyli Kłodnicy. Bezpośrednio przy śluzie przebiega linia kolejowa łącząca Kędzierzyn-Koźle z Opolem. Szkoda, że nie przypłynęliśmy chwilę później, bo akurat spotkalibyśmy się z pociągiem. Rozpoczyna się śluzowanie, do części śluzy z naszym statkiem wpuszczana jest woda, przez co unosimy się coraz wyżej. Po zakończeniu śluzowania ruszamy w dalszą drogę. Niedługo potem przepływamy pod mostem remontowanej właśnie drogi między Kuźniczkami a Cisową. Kawałek dalej zatrzymujemy się przy tzw. syfonie kłodnickim, czyli bezkolizyjnym skrzyżowaniu Kanału Gliwickiego i rzeki Kłodnicy. Kłodnica przepływa prostopadle pod Kanałem Gliwickim. Następnie przed nami kolejna śluza - Nowa Wieś, która znajduje się w pobliżu kędzierzyńskiego osiedla Blachownia. Tuż przed nią przepływamy pod mostem, pod którym ledwo się mieścimy i konieczne jest rozłożenie dachu na naszym statku. Na każdym moście są tabliczki informujące o wysokości i tym samym jak wysoki statek może pod danym mostem przepłynąć. Mają one jednak niewiele wspólnego z rzeczywistością, ponieważ nieraz w czasie rejsu obserwujemy sytuacje, że pod tabliczką z mniejszą wartością przepływamy bez problemu, a pod tabliczką z większą wartością mieścimy się na styk. Po wpłynięciu do śluzy obszczekują nas z góry dwa pieski. Po śluzowaniu gdy znajdujemy się już na równi z nimi, nie są one już takie odważne. Ruszamy w dalszą drogę mijając kolejne zacumowane barki. Opływamy teraz osiedle Blachownia od południowej strony. Ciekawie jest oglądać swoje miasto z dotychczas nieznanej perspektywy. W tych rejonach od Kanału Gliwickiego odgałęzia się Kanał Kędzierzyński prowadzący do Zakładów Azotowych Kędzierzyn, a my przecinamy kolejne kędzierzyńskie mosty a konkretnie przeprawę na terenie zakładów chemicznych Blachownia, szosę między Blachownią a Sławięcicami i uliczkę w samych Sławięcicach. Pod jednym mostem mieścimy się dosłownie na kilka milimetrów, mimo że i tak na prośbę organizatorów rejsu poziom wody w kanale został nieco obniżony. I w końcu docieramy do kolejnej śluzy, która również wzięła nazwę od tego peryferyjnego kędzierzyńskiego osiedla. Warto zwrócić uwagę na bujną roślinność porastającą budynek śluzy. Śluzy Sławięcice i Nowa Wieś mają być niedługo remontowane i podczas remontów roślinoość zapewnie zniknie. Kolejne śluzowanie unosi nas znowu nieco wyżej.
W Ujeździe znajduje się niewielka marina, gdzie również jest możliwość kończenia rejsów. Podczas tej części rejsu poznajemy też historię statku, którym płyniemy (został on sprowadzony z Niemiec) oraz dowiadujemy się jakie trudności musieli pokonać organizatorzy, aby w ogóle inicjatywa rejsów z Mariny Gliwice doszła do skutku. Głównym problemem do pokonania był brak możliwości śluzowania w niedziele, ale po bataliach udało się go w końcu rozwiązać. Pokonujemy kolejne metry kanału, gdzie trafiamy na krowy pasące się tuż przy brzegu oraz kolejny niski most. W międzyczasie na dziobie statku zostaje rozpalony grill i każdy otrzymuje wliczoną w cenę biletu kiełbaskę. Na statku można kupić też lokalne piwo Gleiwitzer Kanal Wasser. Docieramy do kolejnej śluzy - Rudziniec, za sprawą której znów unosimy się na niego wyższy poziom kanału. Za śluzą Rudziniec wpada do nas rzeka Kłodnica, która na tym odcinku płynie wspólnym korytem z Kanałem Gliwickim. Przepływamy również pod autostradą A4 oraz obok pałacu w Pławniowicach, przy którym znajduje się most w kolorze biskupim (jak to określił kapitan naszego statku ). Przecinamy też linię kolejową Rudziniec Gliwicki - Toszek Północ w okolicach posterunku o adekwatnej nazwie Kanał. Osiągamy kolejną śluzę - Dzierżno. Jest to ostatnia duża śluza, na której będziemy mogli zobaczyć dość widowiskowe śluzowanie w górę. Podobno śluza ta po remoncie działa gorzej niż przed remontem. Nazwa śluzy wzięła się od położonego obok jeziora Dzierżno Duże. Nie można jednak na nie wpłynąć, ponieważ jezioro i kanał są na różnych poziomach. Z jeziora oddzielnymn korytem wypływa już rzeka Kłodnica, która do tej pory płynęła wspólnie z nami. Jezioro z kanałem łączyła śluza jednorazowego użytku, która niegdyś posłużyła do uwolnienia statków znajdujących się na jeziorze i umożliwienia im żeglugi kanałem. Za Dzierżnem mijamy gliwicką kolonię kormoranów, ale nie udało mi się dojrzeć żadnego. Ostatni odcinek kanału wiedzie wzdłuż Huty Łabędy, a kapitan w humorystyczny sposób opowiada nam jej historię. Na terenie huty można dotrzeć oczywiście różne maszyny, a także wagony kolejowe w tym ryflaki. Zaraz za hutą przepływamy pod linią kolejową z Kędzierzyna do Gliwic, którą niebawem pojadę. Docieramy do ostatniej, już mniejszej śluzy Łabędy, za sprawą której po raz ostatni podwyższamy nasz poziom. Końcowe metry rejsu to już wpłynięcie do Portu Gliwice, który znajduje się na terenie Śląskiego Centrum Logistyki. Po dopłynięciu do przystani kończymy nasz 6-godzinny rejs. Moje wrażenia z rejsu są bardzo pozytywne i polecam każdemu wybranie się na taką wycieczkę. W przyszłym roku rejsy całym kanałem (czyli z Gliwic do Koźla) planowane są w maju i wrześniu. Jest też pomysł, aby zorganizować dwudniowy rejs z Gliwic do Opola z przesiadką w Koźlu. Czeka mnie jeszcze powrót do domu. Nie za bardzo wiem którędy wyjść więc kieruję się na czuja. Okazało się później, że nadłożyłem sporo drogi, ale za to sfociłem sobie stonkę na terenie bazy logistycznej. Wracam pieszo do Łabęd. Mijam śluzę, przy której znajduje się bilboard reklamujący rejsy po Kanale Gliwickim. Docieram do stacji Gliwice Łabędy - wyspowej stacji, przez którą przejeżdżałem setki razy, ale nigdy jeszcze nie miałem okazji na niej wsiadać ani wysiadać, w związku z tym oczywiście dokładna dokumentacja fotograficzna. Warto zwrócić uwagę na ciekawe malunki na budynku dworca, w którym chyba znajduje się antykwariat. Do domu powrócę pociągiem regio relacji Gliwice-Nysa. Powinien być szynobus, jednak przyjeżdża EN57, więc w Kędzierzynie będzie konieczna przesiadka. W moim mieście jestem około 18:00.