19 kwietnia miałem wolny dzień, więc postanowiłem wybrać się do województwa śląskiego. Za główny cel obrałem sobie zaliczenie pierwszej w mojej ‘karierze’ sieci trolejbusowej. U naszych południowych sąsiadów ten środek transportu jest popularny i spotykany w wielu miastach (jak chociażby w Ostrawie czy Opawie), a u nas trolejbusy ostały się w zaledwie 3 miastach: Gdynia, Lublin i Tychy. Oczywiście dzisiaj zaliczę sieć w tym trzecim mieście. Oprócz tego w planie także zwiedzenie Rudy Śląskiej, Mikołowa i katowickiego Nikiszowca. Wyruszam regio do Gliwic o 6:47 wraz z Kasią, która jedzie tym pociągiem do pracy. Mam nadzieję, że pociąg nie złapie pleców, a do kas KŚ w Gliwicach nie będzie kolejek, ponieważ muszę zdążyć kupić bilet na 14-minutowej przesiadce, w przeciwnym razie będę musiał realizować mniej korzystny wariant planu. Na szczęście po przyjeździe na miejsce okazuje się, że w holu pustki, więc zakupuję EKO Bilet, odprowadzam Kasię na Plac Piastów, a następnie szybko powracam na dworzec i wsiadam w osobówkę o 7:37, na której stary kibel. Bilet, który zakupiłem to rewelacyjna oferta. Umożliwia on podróżowanie wszystkimi środkami transportu: pociągami, trolejbusami, tramwajami i autobusami zarówno KZK GOP i MZKP jak również MZK Tychy. Do pełni szczęścia brakuje tylko pociągów PR, ale i tak jest super, bo w końcu nie trzeba kombinować, żeby ograniczać się do jednego środka transportu czy przewoźnika. Mogę więc podjechać sobie kilka stacji pociągiem, następnie wsiąść w autobus, znów przesiąść się na pociąg, a na stacji docelowej wskoczyć w tramwaj. Pełna swoboda. Bilet dostępny jest w 3 wariantach: na 6 godzin, 12 godzin i 24 godziny. Ja wybrałem wariant na 12 godzin, który kosztuje 24 zł. Zapełnienie pociągu duże, bo to pora dojazdu do szkół, uczelni i pracy. Moim celem jest Ruda Śląska. Miasto to jest bardzo rozległe i składa się z wielu porozrzucanych dzielnic, jednakże za główny rynek miasta jest uznawany Plac Jana Pawła II w dzielnicy Nowy Bytom. Wysiadam na stacji Ruda Chebzie. Jak większość stacji na odcinku Gliwice-Katowice posiada ona jeden peron wyspowy. Budynek dworca w remoncie. Mam 8 minut aby dotrzeć na pętlę tramwajową, więc szybko tam biegnę i gdy docieram na miejsce akurat podjeżdża już mój tramwaj 9-ka. Podjeżdżam kilka przystanków i jestem na Placu Jana Pawła II w Nowym Bytomiu, gdzie spędzam chwilę czasu. Muszę teraz wrócić na stację kolejową w Chebziu i planuję zrobić to również tramwajem linii 9. Niestety coś się on nie pojawia, więc wsiadam w pierwszy autobus jaki nadjeżdża. Jadę trochę na czuja sugerując się listą przystanków z rozkładu, bo nie wiedziałem, że przystanek Chebzie Rondo dla autobusów to to samo co Chebzie Pętla dla tramwajów. Na jednym z przystanków wsiadają kanary, jednak słabo się maskują, bo już widząc ich stojących na przystanku można poznać, że to oni. Jednak jeden facet stojący wraz z ze mną na końcu autobusu orientuje się w ostatniej chwili i postanawia szybko opuścić pojazd, przez co dochodzi do szarpaniny w drzwiach i wyzwisk. Po rozpoczęciu kontroli mamy taki sam obrazek jak zwykle: od razu z automatu wypisywanych jest co najmniej 5 wezwań do zapłaty. Jest tak niemal za każdym razie gdy trafiam na kontrolę w autobusie lub tramwaju. Nigdzie poza GOP-em nie zaobserwowałem takiego zjawiska. Po przyjeździe na pętlę (czy jak kto woli rondo) szybko przechodzę z powrotem na dworzec Chebzie. Te kilka minut, które pozostają mi do przyjazdu pociągu wykorzystuję na ekspresowe fotki. Przybywa dość pustawy długi elf, którym podjeżdżam do Katowic.
W dalszą drogę udam się autobusem 930, do którego mam ok. pół godziny. Pierwszy raz będę odjeżdżać z podziemnego dworca autobusowego znajdującego się pod katowickim dworcem kolejowym. Tabor to żadna atrakcja bo zjawia się znany mi aż do znudzenia Solaris Urbino 12. Obsługujemy kilka przystanków w centrum Katowic, a następnie wjeżdżamy na Drogową Trasę Średnicową, która przypomina coś w rodzaju drogi ekspresowej, z której są zjazdy do poszczególnych dzielnic. My zjeżdżamy w Szopienicach i po pokonaniu jeszcze kilku przystanków docieramy do Nikiszowca. Jest to zabytkowa dzielnica składająca się z grupy familoków zbudowanych według specjalnego regularnego układu. Powstała na początku XX wieku. Z tego co czytam na tablicach informacyjnych w pobliżu przystanku, ciekawych walorów jest tutaj znacznie więcej np. każde ze 126 wejść do klatek schodowych jest inne. W centralnej części dzielnicy znajduje się placyk z kościołem i pocztą oraz sklepami i knajpkami. Jest nawet sklep z pamiątkami, w którym można zakupić np. pocztówki czy magnesy z Nikiszowca jak również dużo innych gadżetów w śląskiej gwarze. Przy kościele zbierają się uczestnicy mającego rozpocząć się niebawem pogrzebu. Trębacz przed kościołem od czasu do czasu wykonuje jakiś utwór pogrzebowy. W pobliżu znajduje się także szkoła. Zaplanowałem tu sobie ok. godziny co pozwala na spokojne obejście całego osiedla. W dalszą drogę udam się autobusem linii 292, który trochę się spóźnia. Jedziemy przez katowickie dzielnice Giszowiec czy Ochojec. Jazda przypomina bardziej podróż PKS-em po wioskach, ponieważ z jednej dzielnicy do kolejnej pokonujemy nieraz długie dystanse przez kompletne odludzia, całkiem podobnie jak w moim mieście. Pod koniec jazda robi się już nieco nużąca. Wysiadam na przystanku Piotrowice Dworzec PKP, który jak można się domyślić znajduje się przy stacji kolejowej Katowice Piotrowice. Dojście z przystanku na stację jest jednak tak debilnie zaplanowane, że bez większego wahania przechodzę na chama przez ruchliwą ulicę i od razu jestem na miejscu. Są tu 3 krawędzie peronowe. Dwie należą do dwutorowej linii z Katowic w kierunku Tych i Bielska-Białej, natomiast trzecia położona nieco wyżej to jednotorowa trasa do Rybnika, która właśnie tutaj się odgałęzia. W niewielkim budynku dworca jak czytam znajduje się teatr. Ponieważ autobus przyjechał odrobinę spóźniony muszę poczekać na pociąg około pół godziny, co pozwala na spokojne zrobienie zdjęć. Wsiadam w elfa Kolei Śląskich do stacji Tychy Lodowisko.
Wysiadam na stacji Tychy ‘zwykłe’, ponieważ tutaj mogę rozpocząć zaliczanie sieci trolejbusowej. Przed dworcem znajduje się kilka stanowisk. Pierwsze dwa należą do trolejbusów, pozostałe przeznaczone są dla autobusów z podziałem na kierunki. Przy każdym stanowisku oprócz tradycyjnych rozkładów w gablotach mamy też elektroniczne tablice wyświetlające kilka najbliższych odjazdów wraz z czasem w minutach. Linie trolejbusowe mają oznaczenia literowe, a tabor to z tego co widzę wyłącznie Solarisy Trollino, ale różne generacje (mi najbardziej przypadły do gustu te wyglądające na najnowszą partię, w typowym zielono-żółtym malowaniu MZK Tychy). Zaczynam od najczęściej jeżdżącej linii czyli A. Jadę w pełnej relacji przez południową część miasta aż do dzielnicy przemysłowej. W mieście jest tylko jedna typowa pętla trolejbusowa (zaliczę ją na samym końcu), wszystkie pozostałe trasy (także dworzec PKP, z którego wyruszyłem) funkcjonują jako mniejsze lub większe pętle uliczne, a jedna z linii (F) jest okólna, a dokładniej jej trasa jest w kształcie „ósemki”. Dzielnica przemysłowa to właśnie ta większa pętla uliczna, przy której znajduje się też zajezdnia trolejbusowa. Objeżdżam sobie całą pętlę i wysiadam na przystanku Paprocańska, aby złapać najrzadziej kursującą linię C. Niestety okazuje się, że będę musiał czekać prawie pół godziny. Żeby nie sterczeć na przystanku przechodzę na drugą stronę ulicy i łapię ją jak jedzie w drugą stronę i jeszcze raz objeżdżam pętlę. Po zaliczeniu odcinka, który można zaliczyć tylko linią C wysiadam na przystanku E. Leclerc aby przesiąść się na E. Znów okazuje się, że muszę trochę poczekać i mógłbym objechać sobie pętlę uliczną przy dworcu, ale za późno się orientuję, więc muszę już zostać tu gdzie jestem i czekać aż podjedzie pasujący trolejbus. Jadę teraz linią, której trasa wiedzie między innymi przy stacji Tychy Grota-Roweckiego, a następnie wzdłuż biegnącej w wykopie linii kolejowej i nieużywanej obecnie stacji Tychy Miasto. Na jednym z przystanków wsiada duża grupa dzieci szkolnych, więc jazda jest średnio komfortowa. Dojeżdżamy do wspomnianej jedynej pętli trolejbusowej Paprocany. Pętla skromniutka, mogą znajdować się na niej jednocześnie 2 pojazdy, bo kończą tu 2 linie. Nieopodal znajduje się Jezioro Paprocańskie, nad które udaję się na chwilę. Po powrocie na pętlę wyruszam linią B, którą zaliczę ostatnią trasę. Kilka pierwszych przystanków jedziemy tak samo, jednak przy torach nie skręcamy w lewo, aby jechać wzdłuż linii kolejowej, tylko przecinamy je na wysokości przystanku Tychy Lodowisko, a później jedziemy koło tyskiego szpitala. Do zaliczenia pozostaje mi jeszcze kawałek pętli ulicznej do dworca, ale najpierw wysiadam na przystanku Hotelowiec, aby zaliczyć miasto. Kieruję się w ulicę, która według planu ma doprowadzić mnie do Rynku, wcześniej jednak trafiam na Plac Baczyńskiego z dużą fontanną i to właśnie on bardziej pełni funkcję rynku. Jest tu też księgarnia, w której zakupuję pocztówkę z Tychów oraz z Mikołowa, gdzie jeszcze dziś się udam, ale z racji że będę tam po 17:00 zakładam, że księgarnie będą już pozamykane. Natomiast Rynek z nazwy okazuje się niewielkim placykiem z kilkoma ławeczkami i fontanną. Obok jest też kościół położony na niewielkiej górce. Powracam na przystanek trolejbusowy i najbliższym pojazdem jaki podjeżdża zaliczam ostatni brakujący mi odcinek do dworca PKP. Mam teraz nieco ponad pół godziny do linii 33, którą zamierzam pojechać do Mikołowa (a później docelowo do Gliwic), wcześniej jednak zjawia się linia 75 również jadąca do Mikołowa. Rozważałem jazdę też nią, ale gdy po wejściu do pojazdu zobaczyłem jaki jest tłok zdecydowałem się podjechać tylko 2 przystanki i wysiąść w rejonie McDonalda. Aby dostać się do restauracji należy pokonać ruchliwe skrzyżowanie, przez które przejście jest tylko z jednej strony i oczywiście najpierw poszedłem tą złą stroną... Biegnie tędy również jakiś niezelektryfikowany tor. Po zakupieniu zestawu powracam na przystanek i zamierzam czekać już tutaj na 33, ale akurat pojawia się autobus 696 do dworca, więc podjeżdżam i tam konsumuję zakupione jakże zdrowe mcdonaldowe jedzenie. W końcu wsiadam w 33 i definitywnie opuszczam Tychy.
Jedziemy między innymi przez dzielnicę o nazwie Wilkowyje, która zapewne pierwsze skojarzenie jakie przywodzi na myśl to popularny serial telewizyjny „Ranczo”. Jedziemy głównie przez pola dość ruchliwą drogą, z której po pewnym czasie zjeżdżamy do Mikołowa. Kluczymy po ulicach miasta, żeby w końcu dojechać do przystanku Plac 750-lecia, gdzie wysiadam. Mam godzinę czasu do kolejnego kursu 33. Zaledwie kilkadziesiąt metrów stąd znajduje się rynek. Jego centralnym punktem jest fontanna. Z racji pięknego słonecznego popołudnia mamy wielu spacerowiczów i rodzin z dziećmi. Spaceruję też po okolicznych uliczkach, które nie sprawiają już wrażenia tak zadbanych, ale mimo wszystko spaceruje się nimi dość przyjemnie, ale może to wynikać z pogody i ogólnej atmosfery dzisiejszego dnia. Gdy zbliża się godzina odjazdu autobusu powracam na przystanek. Do Gliwic mógłbym także udać się jadącą chwilę później linią 41 obsługiwaną przez KZK GOP, ale decyduję się pozostać już przy MZK Tychy. Na linii 33 podobnie jak na wcześniejszym kursie podjeżdża przegubowy Solaris. Zaliczamy jeszcze dworzec kolejowy i wyjeżdżamy z miasta. Trasa w większości polna i przez wioski, dużo przystanków jest przez nas pomijanych, bo linia jest przyspieszona. Istnieje jeszcze szybsza linia łącząca Tychy z Gliwicami – E-2, która jedyny postój na całej trasie ma na Placu 750-lecia w Mikołowie, ale o tej porze już nie kursuje. Na wjeździe do Gliwic mijamy spory węzeł drogowy przy centrum handlowym Europa Centralna. W pobliżu krzyżują się autostrady A1 i A4. Ok. 18:30 jestem na gliwickim Placu Piastów. Zakupuję bilet na regio do Kędzierzyna, idę na chwilę do galerii Forum, a później ostatnim kiblem dojeżdżam do domu, z lekkim opóźnieniem, bo czekaliśmy na opóźnioną osobówkę z Częstochowy.