INFO KOLEJ - forum kolejowe

Skargi i wnioski - Po angielsku z kasjerką nie pogadasz!

Galanonim - 30-07-2011, 18:04
Temat postu: Po angielsku z kasjerką nie pogadasz!
Cześć, chciałem zwrócić uwagę na jeden (kolejny?) problem w PKP. Nie korzystam często z ich usług ale akurat w ciągu ostatniego miesiąca dwa razy musiałem udać się na dworzec.

Za pierwszym razem stałem w kolejce do informacji żeby o coś zapytać a przede mną był gościu nie znający polskiego. Gdy przyszła jego kolej, słyszę jak po angielsku próbuje zapytać o ostatni pociąg do Żyrardowa jeśli dobrze pamiętam. Odpowiedź pani w informacji: Radom? Widać, że nic nie rozumie, podchodzę, tłumaczę i jakoś poszło.

Następna akcja była dwa tygodnie temu. Chciałem kupić bilet nad morze, kolejka spora a przy jednej z kas obcokrajowiec próbuje wymienić czy zwrócić bilet. Jakaś kobieta się zlitowała i poszła pomóc w tłumaczeniu.

Nie zdziwiłbym się gdyby to było w jakiejś małej mieścinie ale tu mowa jest o głównej stacji w Polsce - Warszawa Centralna! Naprawdę ciężko tym kobietom nauczyć się choć paru podstawowych zwrotów po angielsku? Wolą tracić czas na przekonywaniu, że jak powtórzą to samo parę razy tylko głośniej to obcokrajowiec zrozumie po polsku? Czy liczyć za każdym razem, że ktoś obok zna angielski i jednak pomoże?

Jestem ciekaw jak to będzie wyglądało za rok na Euro bo wątpię żeby sytuacja się poprawiła.

źródło: http://pokazywarka.pl/n4kwqh/
obiezykraj - 30-07-2011, 19:22
Temat postu:
Galanonim, zgoda ...
ale taki obcokrajowiec także mógłby się nauczyć paru zwrotów po polsku ...
a tu ani be ani me ....
jak się jedzie do jakiegoś obcego kraju dobrze by było znać parę przydatnych zwrotów, a nie liczyć tylko na angielski ... czyż nie?
roseve - 30-07-2011, 20:44
Temat postu:
Dotąd tylko czytałam, ale aż postanowiłam się zarejestrować...
Nie zgadzam się z usprawiedliwieniem braku znajomości PODSTAW angielskiego u kasjerek na dworcach. Sama pamiętam podobną historię, kiedy obcokrajowiec został pozostawiony sam sobie, ponieważ pani w okienku (ani pani z okienka obok) na Centralnym w Warszawie nie potrafiła powiedzieć mu, że na karcie nie ma wystarczających środków - akurat wtedy pomogłam gościowi. Globalna wioska, globalizacja, uniwersalizm - można się z tym zgadzać, albo tupać nóżką, ale angielski stał się w dzisiejszych czasach absolutnym minimum i jest językiem uniwersalnym na całym świecie. I jak od pani ekspedientki sklepu Ryś nie wymagam znajomości angielskiego (to jej/jej szefa sprawa), tak na dworcach (a już szczególnie na czołowym polskim dworcu) jestem święcie przekonana, że obsługa, która ma kontakt z pasażerami powinna być zobowiązana do pojęcia przynajmniej PODSTAW angielskiego. Przydałby się też niemiecki, ale aż taką optymistką nie jestem. Totalna ignorancja dla podstawowej znajomości uniwersalnego na całym świecie języka jest dla mnie żałosna i śmieszna.
Obcokrajowiec powinien poznać podstawy języka ojczystego kraju, do którego jedzie? Jeśli jedzie dla przyjemności pozwiedzać, to kilka zwrotów mu się przyda - ot, żeby zapytać o drogę, dla własnej wygody. Ale jeśli przejeżdża przez Polskę w interesach, spędzi tu raptem chwilę, to wcale nie musi zdawać egzaminów z języka polskiego. Tzn nie powinien musieć. W miejscach publicznych nie powinien spotkać się z totalną ignorancją, kiedy próbuje skorzystać (przecież nie za darmo!) z jakichkolwiek oferowanych usług.
Co do mojej historii, było to o tyle zabawne, że 3 minuty po moim odejściu od kasy został zapowiedziany jakiś międzynarodowy pociąg, najpierw po polski, później po niemiecku (z pięknym, niemieckim akcentem).
Pawel_15 - 30-07-2011, 20:54
Temat postu:
Jeżeli ktoś przyjeżdża do naszego pieknego kraju w celach turystycznych powiedzmy na tydzień to fajnie by było jakby się nauczył podstawowych zwrotów. Im więcej tym lepiej - taką zasadę wyznaję. Jeżeli jadę do obcego kraju to staram się opanować choć kilkadziesiąt zwrotów żeby nie stanąć na środku miasta i drapać się po zadzie nie wiedząc co dalej robic. Jeżeli więc jakiś zagraniczniak turysta odwiedza nasz piekny kraj to miło by było jakby naumiał się choć trochę gadać po naszemu. Działa to w dwie strony - jadąc za granicę także wypadałoby naumieć się podstaw danego języka.

W przypadku biznesmenów i innych garniaków co są u nast tranzytem to od takich nie wymagajmy znajomości choć jednego słowa w naszym języku, no chyba że to słynne zaczynające się na k.. a kończące się na mać które jest znane na całym świecie Very Happy
Modliszka - 30-07-2011, 21:20
Temat postu:
Pracownicy kas międzynarodowych na największych polskich dworcach powinni znać przynajmniej kilkanaście podstawowych zwrotów w jęz. angielskim. Nikt nie wymaga biegłej znajomości języka obcego, ale znajomość podstaw związanych z transportem kolejowym i podróżą to minimum jakie powinno być wymagane od tych osób.

Zjeździłam koleją całą Europę na biletach FIP i wszędzie gdzie kupowałam miejscówki bez problemu dogadałam się w kasie po angielsku, choć sama znam tylko podstawy. Od Lizbony po Ateny. Od Stambułu po Helsinki. Nawet w Rumunii na jakiejś zadupiastej stacji przesiadkowej wielkości naszego Węglińca kasjerka potrafiła porozumieć się po angielsku. Że o Bukareszcie już nie wspomnę.

Wstyd PKP Intercity! Żeby na największym dworcu w stolicy Polski cudzoziemiec nie mógł dogadać się w kasie po angielsku? Totalny obciach! Przypominam tylko, że temat jest piłowany od początku istnienia tego forum, bo powraca jak bumerang. I przez te 6 lat nic w tej materii nie zmieniło się na Dworcu Centralnym. Kasjerki jak były tak są niekumate!
Pawel_15 - 30-07-2011, 23:40
Temat postu:
One nie potrafią sprzedać biletu w języku rodzimym, a co dopiero w obcym.

Kiedyś, będąc w dobrym humorze postanowiłem strugać pawiana i w pociągu chciałem kupić bilet zwracając się do obsługi w języku angielskim. Biedny kierpoć zaczął się pocić i nie wiedział co ma począć. No to może po rusku ? Pa ruski nie gawarit... W końcu poprosiłem czystą polszczyzną o bilet, a kierpocia nie mało co szlag trafił Very Happy

Inną razą jak byłem w Jaromierzu (CZ) i sobie fociłem motoriczki to zagadał mnie kierownik pociągu jadącego do Pragi. Najpierw po Czesku ale mu powiedziałem w jego rodzimym języku że nie rozumiem. Zapytał się czy rozumiem po angielsku ? Yes. No to się zapytał skąd pochodzę. Poland. No i sobie trochę pogadaliśmy. Nie posługuje się biegle językiem angielskim, ów kierownik też biegle nie znał ale wiedział więcej ode mnie i sie jakoś dogadaliśmy. W Polsce to by pewnie zrobił buraka a następnie by dał do zrozumienia w 5 językach że żadnego nie kuma Very Happy No i tam nie ma tej zajadłości do drugiego człowieka. Próbując kupić w kasie bilet po Czesku, kasjerka widząc że mi po czesku idzie jak krowie na lodzie, zaproponowała konwersację w języku angielskim. Język znała biegle, prostymi słowami się dogadaliśmy, bilet został kupiony w 2 minuty, tyle jeżeli chodzi o kulturę Smile
karass - 31-07-2011, 00:47
Temat postu:
Cytat:
Język znała biegle, prostymi słowami się dogadaliśmy, bilet został kupiony w 2 minuty, tyle jeżeli chodzi o kulturę Smile

no ty jak strugales pawiana utrudniajac prace "kierpociowi" popisales się naprawde kulturą Język Język
Anonymous - 31-07-2011, 03:14
Temat postu:
karass, Co tak narzekasz? Pawel_15, mógł robić własny test przed Euro 2012.
karass - 31-07-2011, 07:53
Temat postu:
kryniczanin, nie narzekam uważam tylko że utrudnianie komuś pracy jest nie w porzadku ,a co do testu to w Sopocie to chyba nie ma mistrzostw .
Anonymous - 31-07-2011, 07:57
Temat postu:
karass,Ale są w Gdańsku. Pracownik powinien być przygotowany na wszelkie sytuacje a nie narzekać.
Pawel_15 - 31-07-2011, 10:08
Temat postu:
Zara, moment. Chyba nie usiłujesz mi powiedzieć że kierpocie z Sopotu jeżdżą tylko na terenie miasta i ani kroku dalej Very Happy ? Poza tym po meczu się towarzystwo zwali do nas na głowę żeby się nachlać albo przespać i przy okazji pozwiedzać.

Rozumiem jeszcze kierpociów którzy sa na stałe przypisani do jakiś zagrzybiałych linii strice lokalnych. Ale na trasach międzymiastowych gdzie występuje ryzyko podróżowania przez osobę z zagranicy to po prostu wstyd.
siwiutki91 - 31-07-2011, 13:56
Temat postu:
Pawel_15 rozmawiałeś z jednym kierownikiem z Czech która znał angielski ale czy to znaczy że reszta załogi z całych Czech zna angielski ? Jak nauczysz tyle tysiecy pracowników w wieku 50lat angielskiego? Teraz jak zatrudniają to pytają o języki, na pociągi międzynarodowe są wyznaczane osoby ze znajomością języków.
Anonymous - 31-07-2011, 14:00
Temat postu:
siwiutki91, Podczas mojej podróży EC Józef Bem do Budapesztu już po przekroczeniu granicy Słowacko - Węgierskiej w pociągu bilety sprawdzał kionduktor mówiący płynnie po Polsku. Jak się chce to można.
Pirat - 31-07-2011, 14:05
Temat postu:
kryniczanin, parę lat temu jechałam pociągiem z Katowic do Budapesztu. Byłem miło zaskoczony gdy węgierski konduktor widząc, że mamy polskie bilety, zagadał do nas po polsku. Na dworcu Budapeszt-Keleti facet pracujący w przechowalni bagażu też trochę mówił po polsku.

A czy my Polacy znamy choć jedno słowo po węgiersku? W końcu Węgrzy to najbardziej nam przyjazny europejski naród.
Anonymous - 31-07-2011, 14:13
Temat postu:
Pirat, Może to był ten sam konduktor - MAV wiedziało że zna Polski i przyznawane mu były trasy pociągów z Polski Very Happy A co do ostatniego stwierdzenia to 100% racji i przyznam się bez bicia nie znam Very Happy
mateuszpiszcz - 31-07-2011, 21:29
Temat postu:
Pawel_15 napisał/a:
Jeżeli ktoś przyjeżdża do naszego pieknego kraju w celach turystycznych powiedzmy na tydzień to fajnie by było jakby się nauczył podstawowych zwrotów. Im więcej tym lepiej - taką zasadę wyznaję. Jeżeli jadę do obcego kraju to staram się opanować choć kilkadziesiąt zwrotów żeby nie stanąć na środku miasta i drapać się po zadzie nie wiedząc co dalej robic.


Większych bzdur już dawno nie czytałem Shocked Śmiech Dam ci przykład: Holandia. Język holenderski jest podobnie jak polski dla przyjezdnych bardzo ciężki w nauce, nawet podstawowych zwrotów. Na szczęście znajomość języka angielskiego (notabene globalnego!) jest tam niczym nadzwyczajnym, dlatego z holendrem dogadasz się obojętnie czy jesteś z Włoch, z Polski, Rumuni, Chin czy Kenii. Co więcej byłem w Chorwacji czy na Węgrzech tam coraz mniejszym problemem staje się nieznajomość angielskiego przez mieszkańców. Dlatego uważam, że jeśli ktoś pracuje w kasie biletowej w takim dużym ośrodku społecznym jak Warszawa gdzie przyjeżdża mnóstwo obcokrajowców, powinien znać chodź komunikatywnie ten angielski, bo z reguły w tym języku z każdym się dogada.
Anonymous - 31-07-2011, 21:33
Temat postu:
Mateusz, dokładnie. Nie ma sensu zawracać kijem Wisły. Wszędzie dogadamy się po angielsku, tylko w Polsce stanowi to problem. Nikt nie wymaga, żeby kasjerka biegle mówiła w tym języku i znała wszystkie czasy. Ale podstawy podstawy nauczyć się powinna. Poprawka. Pracodawca powinien ją nauczyć, ot chociażby wysyłając ją na bezpłatny kurs.
Modliszka - 31-07-2011, 21:43
Temat postu:
mk1992, nie ma bezpłatnych kursów angielskiego. Za taki kurs ktoś musi zapłacić.
Anonymous - 31-07-2011, 21:44
Temat postu:
Pisząc bezpłatny miałem na myśli, żeby kasjerka nie ponosiła żadnych kosztów takowego kursu. Pracodawca powinien go opłacić. Czyli w przypadku warszawskich kasjerek - PKP IC.
Modliszka - 31-07-2011, 21:48
Temat postu:
mk1992, jeśli tak to za kurs zapłaci podatnik, czyli my wszyscy. Nie lepiej od razu zatrudnić kogoś ze znajomością angielskiego? Dziś każdy absolwent gimnazjum, nie mówiąc już o szkole średniej, ma opanowany ten język w stopniu podstawowym, tak jak każdy z mojego pokolenia zna podstawy jęz. rosyjskiego. Bezrobocie wśród młodzieży sięga ponad 25%.
siwiutki91 - 31-07-2011, 22:20
Temat postu:
czyli proponujesz 70% ludzi wywalić? A co oni zrobią potem? Doskonale wiesz że nie tak łatwo w wieku koło 45-50 lat nauczyć się angielskiego. Teraz jak kogoś zatrudniają to język angielski powienien być wymagany.


Dzięki za usunięcie ostatniego postu.

Byłem w Frankfurcie nad Odrą jakoś 2-3 lata temu, z kasjerkami nie dogadałem się po Polsku, a jest to przy granicy, spróbowałem po angielsku też nie. Chodziło mi o to jak mam się teraz wydostać z Frankfurtu bo były zawieszone kursy z Frankfurtu na Rzepin. Jechały jakoś na około. A Niemcy to przecież Europa.

Na Wschodniej granicy naszego kraju Białorusini dogadają się z obsługa polską, polskiego pociągu Very Happy tak źle jeszcze nie jest;)
Modliszka - 31-07-2011, 22:35
Temat postu:
siwiutki napisał/a:
czyli proponujesz 70% ludzi wywalić?

Jeśli kasjerki z kilku największych dworców kolejowych (Warszawa, Kraków, Poznań, Wrocław, Gdańsk) stanowią 70% załogi PKP Intercity to tak - proponuję wywalić 5 tysięcy osób!

A tak na poważnie - wypisujesz takie bzdury, że nie sposób się do nich logicznie ustosunkować.
siwiutki91 - 31-07-2011, 23:07
Temat postu:
Nie, chodziło mi o wszystkie kasjerki. Ale zgodzę się że te w największych kasach powinny znać podstawy.
Anonymous - 31-07-2011, 23:17
Temat postu:
Ja napiszę tak Dworzec Polski miał tak zwaną kwalifikację dworców na kategorie - najwyższa to A więc najdroższe postoje nikt nie widział tej listy poza DP ale uważam że właśnie z tych dworców kasjerzy powinni znać język angielski w stopniu umożliwiającym komunikację,.
Szymek - 01-08-2011, 01:39
Temat postu:
Wgl. piszecie takie bzdury że żal czytać czasami... Otóż problem jest złożony i nie dotyczy tylko pracowników Kas Biletowych... generalnie w Polsce jest z tym problem, większy, mniejszy ale jest.
Oprócz znajomości języków obcych przez Kasjerki, dochodzi tak że wiele zagadnień handlowych, oraz z zarachowania. Tak więc to nie jest jakiś fastfood gdzie szkolenie trwa półtora dnia, by ot tak - wymienić załogę...
Nie prawdą jest że nic się nie zmienia... bo zmienia się (kiedyś problem był dużo większy) Nie prawdą jest też że PKP Intercity S.A. nie szkoli swoich pracowników w zakresie języków obcych, oraz obsługi klienta! Bo takie szkolenia się odbywają. Aktualnie trwa e-learningowe.

Na zakończenie polecam Smile :
http://youtu.be/LFoiCdQrMc0

2.0 Powered by phpBB modified v1.9 by Przemo © 2003 phpBB Group