INFO KOLEJ - forum kolejowe

Skargi i wnioski - Pro-szę-mó-wić-po-pol-sku

OPi - 13-12-2011, 15:24
Temat postu: Pro-szę-mó-wić-po-pol-sku
"Pro-szę-mó-wić-po-pol-sku". Taką pomoc proponowano turystom i gościom w okienku Informacji PKP na dworcu Szczecin Główny. W tym samym czasie w Szczecinie odbywały się Mistrzostwa Europy w pływaniu.

Niedzielne południe. Do okienka Informacji ciągle ktoś podchodzi, bo akurat zmienił się rozkład. Najwięcej Polaków. Rzadziej Niemcy. Holendrzy - pani Ellis i jej mąż (nazwisko do wiadomości redakcji) - pierwszy raz byli w Szczecinie. Przyjechali na Pływackie Mistrzostwa Europy. Przy kasie Intercity (w głębi dworca) też mają problemy, choć pani Ellis zna angielski i niemiecki. Kasjerka proponuje przejście do kasy obok, nr 8. - Osiem, eight, acht - pokazuje w prawo. Holendrzy czekają przy kasie nr 8, ale jest zamknięta. Wracają. Nie mogą się dogadać. Ratuje ich szczecinianin pan Waldemar. Zna angielski. Pomaga.

Jeszcze w niedzielę sprawdzam, czy rzeczywiście w Informacji mówią tylko po polsku. Po niemiecku pytam o kurs do Berlina bez przesiadek.

- Pro-szę-mó-wić-po-pol-sku - mówi pani. Ale usiłuje pomóc: - Berlin? Ja-pa-ni-po-ka-żę.

Na monitorze pokazuje połączenia. Pytam, które tańsze? Czy zna angielski. A pani: - Pro-szę-po-pol-sku.

To już po polsku wyjaśniam, że jestem dziennikarką i sprawdzam, jak służą turystom. Pani uważa, że przesadzam. Że jakby już naprawdę był problem, zadzwoniłaby do przyjaciela, który zna języki. Nikt nie odsyła do Centrum Obsługi Klienta Intercity (naprzeciwko głównego wejścia), gdzie w niedzielę można spokojnie dogadać się nawet po niemiecku. Może to tylko problem niedzieli? Sprawdzam w poniedziałek rano. W kasie nr 14 ICC pani daje mi karteczkę z numerem kasy 8. Tam miła pani pyta: - A po polsku pani troszeczkę rozumie? I stara się pomóc po niemiecku: - Berlin? Dzisiaj? Jutro rano?

W poniedziałek w okienku Informacji (tę prowadzą Przewozy Regionalne) pani pyta: - Szczecin-Berlin? Eurocity, Eurocity - i pokazuje na ekranie połączenia. - A Regio dopiero ten. Ja nie rozumiem. Nie znam niemieckiego. ICC English. Ja nie znam angielskiego.

Pokazuje ręką jakby w prawo. W końcu pisze na karteczce "10 Euro 46 zł" i wskazuje połączenie. Na szczęście wtrąca się jakiś mężczyzna. Po angielsku mówi, że informację dostanę w Centrum Obsługi Klienta (pokazuje gdzie). W centrum rzeczywiście oferują pomoc po angielsku. Do centrum odsyła też miła pani z punktu informacji turystycznej (obok Informacji PKP). Po niemiecku pyta, czego potrzebuję i na kartce pisze po polsku "Pociąg bezpośredni do Berlina. Dziś lub jutro". Każe ją w centrum pokazać w razie problemów.

Beata Czemerajda z biura prasowego Intercity wątpi, czy opisywane przez mnie zdarzenia dotyczyły także ich kas (jedne kasy są ich, inne nie). Wyjaśnia, że część ich pracowników zna języki. Ale mogło się akurat zdarzyć, że ich nie było. Języki to dla nich priorytet. - W lecie rozpoczęliśmy projekt nauki angielskiego z wykorzystaniem platformy e-learningowej. Szkolimy 700 osób na terenie całego kraju - Czemerajda podkreśla, że szczególny nacisk kładą na znajomość zagadnień obsługi pasażera kolei. I dofinansowują nawet 80 proc. kosztów indywidualnych szkoleń.

Andrzej Chańko, dyrektor Zakładu Szczecin Przewozy Regionalne (prowadzą okienko Informacji) mówi, że znający języki odeszli na emeryturę. Innych nie szkolili, bo nie wiedzieli, czy warto, czy w ogóle będą prowadzić ten punkt.

- Nawet po polsku tylko najwyżej 10 proc. pytań dotyczy naszych pociągów, reszta Intercity - mówi Chańko. - Właśnie się z nimi dogadujemy, żeby razem mieć informację. W piątek będę znał wyniki tych rozmów.

Dyrektor obiecuje, że na razie panie będą miały choć napisane proste zdania, by umieć odesłać do centrum. Mówi: - Nie chcę się usprawiedliwiać, ale jako globtroter kolejowy sam stwierdziłem, że np. na paryskich dworcach też człowiek się w żadnym języku nie dogada, tylko po francusku.

Komentarz

Na dworcu głównym problem sam się tworzy. Bo przecież mamy nowoczesne Centrum Obsługi Klienta. Wystarczyłoby tam odsyłać turystów. Najlepiej rzeczywiście byłoby, żeby wszystkie te PKP od ICC, Przewozów Regionalnych, dworców, peronów, wagonów, kas itd., dogadały się i miały wspólną informację. Inaczej robi się chaos i utrudnia życie pasażerom.

W poniedziałek bardzo dotkliwym objawem tego chaosu była rozmazana w holu głównym kupa. Wszyscy się dziwili, że tak śmierdzi. I tyle. Pasażerowie ją omijali. Pytani przez "Gazetę" zarządcy dworca (tym razem ze spółki PKP Dworce Kolejowe) zarzekali się, że rano było czysto. Nikt ich o problemie nie poinformował, dopiero "Gazeta". Mówili, że "albo ktoś przechodził z psem albo celowo ktoś podrzucił kupę, żeby skompromitować ich przed konferencją prasową jaka miała się odbyć się o godz. 11" [konferencja o promowaniu turystyki w jednym z powiatów - red.].

Wszystko razem sprawiało fatalne wrażenie. Zniechęcało do Szczecina.

źródło: Gazeta Wyborcza Szczecin
Grad - 05-02-2012, 18:42
Temat postu:
Problem nieznajomości języków obcych wśród personelu kolejowego spółek kolejowych nie zostanie rozwiązany dopóki naczelnicy sekcji przewozów nieznający języków obcych nie przestaną więcej zarabiać od tych pracowników, którzy znają dobrze j. obce a mogą być jedynie kasjerami, konduktorami ewentualnie referentami. Wniosek z tego taki: nie ucz się j. obcych bo nie zrobisz kariery na kolei. Będziesz ciągle niezastąpionym w okienku kasowym i nie awansujesz. Tak w PKP Intercity skonstruowana jest polityka personalna (jeśli jest). Co tu wymagać jeśli nawet dyrektor biura spraw pracowniczych pani Barbara Rozenek nie potrafi powiedzieć ani jednego zdania w innym języku niż polski lub rosyjski. Ma "dobre plecy" i to jej wystarcza. Młodsi to widzą i dochodzą do wniosku, że nie warto uczyć się.
Victoria - 05-02-2012, 18:57
Temat postu:
Grad, a właśnie, że warto się uczyć, choćby po to, aby wyrwać się z PKP. No chyba, że ktoś przez całe życie zawodowe zamierza być kolejarzem. Ja też kiedyś pracowałam na kolei, bez perspektyw na awans i rozwój zawodowy (brak tzw. pleców). W międzyczasie studiowałam i zdobywałam nowe kwalifikacje na różnych kursach opłacanych z prywatnej kieszeni. Po studiach rozstałam się z PKP, bo znalazłam sobie lepszą pracę w prywatnej firmie. Bez wykształcenia i bez znajomości języków obcych nadal gniłabym w PKP za 2 tys. zł i wyładowywałabym swoje frustracje i życiowe niepowodzenia na Bogu ducha winnych pasażerach.
Grad - 05-02-2012, 19:22
Temat postu:
Nie twierdzę, że nie warto uczyć się języków obcych w ogóle. Uważam jednak, że pracownicy PKP Intercity uczą się j. obcych lub znając j. obce a pracując w obsłudze klienta będą pracować tam zawsze ponieważ są nie zastąpieni na stanowisku kasjera lub konduktora z wymaganą znajomością j. obcego.
OLDSKUL - 05-02-2012, 21:45
Temat postu:
Angielski to na kolei nietolerowany język, naklejki w wagonach też powinny być po angielsku, a nie tylko francuski, niemiecki i rosyjski. Ja wiem, że nasze wagony nie wjadą do Anglii, ale angol to język międzynarodowy.
leszo - 05-02-2012, 23:20
Temat postu:
do victoria
Jeżeli słyszałaś o takim słowie pokora to jeśli Tobie źle w polsce zarabiać 2 tysiące (rozumiem za 168h pracy) to sorry ale mamy inne doświadczenia życiowe. Jesli będąc studentem zarabiałaś takie pieniądze normalnej pracy to ochłoń - w krakowie ludzie na studiach z racji statusu ucznia - studenta zatrudniają na stanowiska ochrony bez licencji za około 5 zł/netto zelcenie
Co do wyżywania sowich frustracji - kiedyś uderzyłem w twarz kogoś kto powiedzmy chciał sobie na mnie odreagować, więc trzeba uważać.
Paszczak - 05-02-2012, 23:51
Temat postu:
leszo, a co ma wspólnego pokora z pracą na kolei za głodową stawkę? Bo nie bardzo rozumiem o co ci chodzi. Chyba, że pokora oznacza dla ciebie brak ambicji i aspiracji życiowych oraz zastój egzystencjalny?

Każdy człowiek powinien się rozwijać i kształcić, choćby dla poprawy swoich warunków bytowych. Bo kto stoi w miejscu ten się cofa!
syrenka - 06-02-2012, 00:45
Temat postu:
1. Czyli wszyscy co pracują na kolei cierpią na brak ambicji i się cofają? Ciekawe.

2. Tylko wykształconych z językami czeka świetlana zawodowa przyszłość? Jeszcze ciekawsze. I zabawne do tego, bo każdy wie jak wygląda "wykształcona" rzeczywistość. Happy

3. Na kurs językowy w moim zakładzie zostali wysłanie tylko "biurowi". Nie mam pojęcia po co, bo nie oni mają na co dzień kontakt z podróżnymi. Zapewne trzeba było wydać pieniądze z projektu rozwoju kadr. Szkoda tylko, że program nie objął tych, którzy naprawdę potrzebują podstawowej chociaż znajomości języka. Założę się, że w zakładzie szczecińskim też były takie kursy, i tak samo drużyny, kasjerzy i informatorzy nawet pewnie o tym nie wiedzieli...
Pirat - 06-02-2012, 00:50
Temat postu:
syrenka, i ta biurwa wyniosła coś z tego kursu?
leszo - 06-02-2012, 08:25
Temat postu:
Do Paszczak: jeśli praca za 2 tysiące w jednej pracy( w nawiązaniu do postu Victorii) to Twoim zdaniem wegetacja w tych czasach to może powiem wprost i torchę obraźliwie ale idź po rozum do głowy, albo złóż podanie gdziekolwiek (wyglądasz na gościa po maturze) i wtedy pogadamy jak zaczniesz pracować w mc donalds czy ochronie w okolicach 5-8zł/netto godzina to napisz jak ma się do nędznych 2 tysiące na kolei.....
Do Syrenka: jeśli polak jedzie do niemiec czy anglii i korzysta z lokalnej komunikacji to w jego interesie (jest na ich "podwórku") jest się dogadaća nie na odwrót nawet jak ma jakieś pieniądze na bilet ( gdzie indziej raczej nie budzi kontrowersji płacenie za przejazd).Nie wiem dlaczego konduktor czy kasjerka miała by być poliglotą? Może od razu powinna mieć kurs walut, gdyby nasz bogaty globtroter (czytaj klient) miał obcą walutę.
Ja jestem za tym,że polska jest dla polaków (bez rasistowskich przesłanek) i jakbym miał ochotę wyjechać/osiedlić się np. w anglii to wtedy nauczę się angielskiego, póki co wegetuję w polsce...

[ Dodano: 06-02-2012, 09:04 ]
Paszczak pisze
Każdy człowiek powinien się rozwijać i kształcić, choćby dla poprawy swoich warunków bytowych. Bo kto stoi w miejscu ten się cofa!
No to co Ty robisz na tym forum? To miejsce dla miłośników kolei,albo dla ludzi, którzy chcą z koleją wiązać jaką taką przyszłość. Na kolei nie awansujesz z konduktora na prezesa pkp, co najwyżej na kierownika pociągu,więc jak nie podoba Ci się brak rozwoju itp. to proponuję zapisać się na dobre studia techniczne i zmienić zainteresowania oraz przy okazji zmienić forum tematyczne. N pewno Cię na to stać...
rumburak - 06-02-2012, 10:39
Temat postu:
Cytat:
Andrzej Chańko, dyrektor Zakładu Szczecin Przewozy Regionalne [...] jako globtroter kolejowy sam stwierdziłem, że np. na paryskich dworcach też człowiek się w żadnym języku nie dogada, tylko po francusku.


Świetna kwestia! Proponuję zamówić 50 000 naklejek z informacją "na paryskich dworcach też człowiek się w żadnym języku nie dogada, tylko po francusku" - może od razu niech będą te napisy w kilku językach - i rozkleić to na dworcach, stacjach i przystankach całego kraju, a także w pociągach! Śmiech

Pan Andrzej Chańko chce widocznie dorównać błyskotliwością Mikołajowi Rejowi Śmiech
Pirat - 06-02-2012, 16:20
Temat postu:
leszo, idąc tokiem twego pokrętnego rozumowania a'la "homo sovieticus novum", każdy powinien zarabiać 8 zł brutto na godzinę i morda w kubeł. I jeszcze powinien całować pracodawcę po rękach.

Masz pretensje do Victorii, że ukończyła studia, kopnęła PKP w dupę i zarabia teraz znacznie więcej niż szeregowy kolejarz. Nazywasz to brakiem pokory! Przecież możesz pójść w jej ślady. Nie ma przymusu pracy na kolei. Każdy jest kowalem swojego losu.

Ktoś kiedyś napisał na forum, że kolejarz to nie zawód. To stan umysłu. Miał rację!
syrenka - 06-02-2012, 19:06
Temat postu:
Pirat, skończ z tym rozumowaniem: styl życia Victorii=cacy, kolejarz=be. W nosie mam jej wybory życiowe, podobają mi się moje własne. Jeśli jest dumna z tego, że "poszła dalej" to niech będzie, ale to nie znaczy, że jest wzorem, przykładem i ideałem dla innych.
Są tacy, co i po studiach (ba! jest w Polsce kolejarz z doktoratem!) na kolej poszli, nie narzekają, a wręcz przeciwnie. I to często właśnie ich koledzy po studiach pobierają właśnie zasiłek, a koleżankom w najlepszym razie udało się wyjść za mąż. Mr. Green

Zadufanie w sobie to też stan umysłu Evil or Very Mad
Victoria - 07-02-2012, 14:20
Temat postu:
leszo napisał/a:
Jeżeli słyszałaś o takim słowie pokora to jeśli Tobie źle w polsce zarabiać 2 tysiące (rozumiem za 168h pracy) to sorry ale mamy inne doświadczenia życiowe.

Nie znasz mnie ani moich doświadczeń życiowych. Jeśli kogoś zadowala praca za niewolnicze wynagrodzenie to jego sprawa. W Warszawie niezwykle trudno jest utrzymać się za 1500 czy "nawet" 2000 zł na rękę, tym bardziej jeśli wynajmuje się mieszkanie, płaci za studia, a na rodziców nie można liczyć, bo im się nie przelewa i mają jeszcze na utrzymaniu młodsze potomstwo. Nie wspominam już o założeniu rodziny i rodzeniu dzieci, bo w takim przypadku jest to czysta abstrakcja.

Pokora? Sądzę, że mylisz pojęcia. Być może dla Ciebie pokora oznacza służalczość, pasywność i bierną zgodę na wegetację. Jednym słowem - niewolnictwo. Ja z tym współczesnym niewolnictwem zerwałam. Ukończyłam dobre studia odmawiając sobie wszelkich przyjemności i rozrywek, zwolniłam się z PKP, gdzie o awansie i rozwoju zawodowym bez koneksji rodzinnych i układów towarzyskich mogłam sobie tylko pomarzyć, znalazłam pracę w prywatnej firmie, w której jestem szanowana i doceniana, a ponadto założyłam własną działalność gospodarczą i teraz na zlecenie dorabiają u mnie znajomi kolejarze, którym nie starcza do 10-go. Stać mnie nawet na utrzymywanie młodszej siostry, która przyjechała do Warszawy na studia dzienne, dzięki czemu styrani rodzice mogą wreszcie odetchnąć finansowo.

Po co o tym piszę? Żeby pokazać, że nikt nie jest skazany na PKP. Tak więc kształcie się w szkołach policealnych i wyższych, uczcie się języków, zdobywajcie nowe zawody, uprawnienia, kwalifikacje. Inwestycja w siebie to najlepiej wydane pieniądze!
Pawel_15 - 07-02-2012, 14:32
Temat postu:
Rany, każdy robi jak chce, jeden ma rozum i się chce rozwijać i nie chce robić za murzyna, drugi mózgu nie ma i całe życie będzie zapieprzał za tysiaka w złudnej iluzji wolności i dobrobytu. Chwała tym którzy mają rozum.
rumburak - 07-02-2012, 23:18
Temat postu:
Pawel_15 napisał/a:
jeden ma rozum i się chce rozwijać i nie chce robić za murzyna, drugi mózgu nie ma i całe życie będzie zapieprzał za tysiaka


Skąd u tych "rozumnych" tak silna potrzeba okazania pogardy ludziom o innych wyborach życiowych?
Czyżby jakieś frustracje jednak? Muszą sobie poprawiać samopoczucie kosztem innych?

Nigdy nie będzie tak, że wszyscy się wykształcą, zostaną przedsiębiorcami i będą zatrudniać innych. Bo kogo by wtedy zatrudnili? Ktoś zawsze będzie "niżej w kolejności dziobania". Ktoś musi wykonywać tę rutynową pracę za 1500 czy 2000 zł miesięcznie. I temu komuś też należy się szacunek. Dziwne że zadowoleni wykształceni z dużego miasta nie są w stanie tego zrozumieć.
Pawel_15 - 07-02-2012, 23:34
Temat postu:
Zgadza się, ktoś musi być niżej żeby ktoś mógł być wyżej. Ale każda jednostka powinna dązyć do dalszego rozwoju a nie stanąc na laurach.
rumburak - 08-02-2012, 08:33
Temat postu:
Niech każdy pilnuje własnego nosa, tak będzie najlepiej. Najczęściej ci co udzielają takich mundrych rad sami są trochę na bakier z tym "dążeniem wzwyż".

A później jak się wyjedzie z Polski, to uderza podróżnika powszechny szacunek: dla sprzątaczki, dla sprzedawczyni na kasie w markecie, dla człowieka zamiatającego ulicę, dla "kanara"... za co oni odwdzięczają się również sympatycznym nastawieniem i uśmiechem. U nas leczy się własne kompleksy kosztem innych. Oni z kolei wyżywają się na następnych, a ostatni - na rodzinie, dzieciach i zwierzętach. Pora z tym kończyć.

Jak się bawiłem w dorywcze kontrole jakości w pociągach, to nieraz konduktorzy okazywali mi swoją głęboką pogardę, informowali że ich zdaniem ja zarabiam za dużo a oni za mało (moja w tym wina?), że nie mam przygotowania, że jestem nierzetelny... Jedna pani kierownik z PR z wyższością oznajmiła, że powinienem sobie "wreszcie znaleźć uczciwą pracę" ("bo przecież to co robicie to jest czasowe")...

Wy robicie to samo. Śmiać mi się chciało, bo prawdopodobnie odprowadzam od mojej etatowej pracy ze 2 razy tyle podatków, co ta pani kierownik ;-)
susłowski - 08-02-2012, 18:00
Temat postu:
Nie każdy może być prezesem albo biznesmenem, to proste. Dziwne, że niektórym trudno to zrozumieć i wywyższają się nad "murzynów", ciekawe, że nierzadko są to osoby będące na utrzymaniu rodziców.

rumburak napisał/a:
Ktoś musi wykonywać tę rutynową pracę za 1500 czy 2000 zł miesięcznie. I temu komuś też należy się szacunek.
Nie tylko szacunek, ale i godna płaca. 1500 złotych w dużym mieście to nie jest godna płaca.
lubelak195 - 08-02-2012, 18:34
Temat postu:
Trochę odejdę od tematu- tancerze, czy inni etatowi, szarzy pracownicy zespołu Mazowsze zarabiają w granicach 1200-1300 złotych (i to po kilkunastu wypracowanych latach). Teraz porównajcie sobie pracę kasjerki z pracą choreografa, czy tancerza.
A w każdym przygranicznym mieście powinna być jedna kasa, w której można się porozumieć po niemiecku, rosyjsku, czy litewsku ( w zależności od granicy), a w każdym wojewódzkim jedna (lub więcej) gdzie można się porozumieć po Angielsku. W pozostałych myślę, że Polski wystarczy.
leszo - 08-02-2012, 20:12
Temat postu:
Victorio:
Jeśli kogoś zadowala praca za niewolnicze wynagrodzenie to jego sprawa.
właśnie, mnie nie zadawala praca średnio za 7 zł/h umowa zlecenie w ochronie i telefony ( nie wiem ,może za godzinę dostanę) ,że jestem potrzebny tu i tu. Więc skoro na kolei jest również niewolnictwo to zniewól mnie pkp zwiąż mnie umową o pracę na czas nieokreślony i daj mi w nagrodzę marne 2200 netto na początek.

W Warszawie niezwykle trudno jest utrzymać się za 1500 czy "nawet" 2000 zł na rękę, tym bardziej jeśli wynajmuje się mieszkanie, płaci za studia.Wiesz każdy młody (przynajmniej ja się takimi swego czasu otaczałem) chciałby sobie samemu mieszkać (no może z czasem z drugą połową Język ) iść sobie do pracy, mieć świadomość,że to moja kasa,nikt mi nie powie co mam z nią zrobić, mieszkam sam, nikt mi nie każe sprzątać kiedy nie mam ochoty. A wiesz,droga Victorio czemu polacy są tacy rodzinni. Bo ludzie nie są w stanie się samemu do końca utrzymać. Także Twoje aspiracje co do samodzielnego życia, choć szczytne i jak najbardziej prawidłowe - szczerze wielu by chciało. A podobno chcieć to móc. Czyli 80% społeczeństwa które pracuje na tzw. umowy śmieciowe za równie śmieciowe wynagrodzenie (czasem niższe od minimalnego) to albo nie chce albo nie może. Albo jedno i drugie. Fajnie,że ty chcesz,a za marany ochłap w postaci 2 tysiące na szczęście mogłaś jako tako dać radę...

Tak więc kształcie się w szkołach policealnych i wyższych, uczcie się języków, zdobywajcie nowe zawody, uprawnienia, kwalifikacje. Inwestycja w siebie to najlepiej wydane pieniądze!
Hmmm co do mnie technik oczyszczania ścieków i uzdatniania wody , technik bhp, operator wózków jezdniowych o napędzie silnikowym ,licencjonowany ochroniarz.W straży miejskiej mnie chcieli (czytaj nie przyjęli na poczet zdanych pozytywnie egzaminów wewnętrznych) tak samo jak w SW. Teraz złożyłem do policji, choć wzorem znajomych będzie trzeba odczekać jakieś trzy lata... Gdzie mnie jeszcze nie było? M.in. na kolei. Nikt nie jest skazany na pracę w PKP? Brzmi obiecująco....
Syrenko:wiesz jak teraz "powstają" doktoraci? Z racji braku pracy ludzie się uczą. Jeśli na studiach doktoranckich można otrzymać stypendium 1100zł netto/miesięcznie, to zamiast po studiach iść do marketu za podobne pieniądze (albo co prawda za 2 tysie ale wiązać się z niewolniczą pracą na kolei) doktoryzują się równo. Tyko wychodzi z tego na koniec niezłe ...ówno. Więc jak ktoś ma odpowiednie "geny" to i na kolei wyląduje...

Pirat. Tak chciałbym pójść w ślady Victorii w początkowym etapie jej wędrówki - czyli na kolej.
każdy powinien zarabiać 8 zł brutto na godzinę i morda w kubeł
Gdyby tak było, rewolucja wybuchła by szybciej niż się spodziewamy,a tak to 20% społeczeństwa ( w tym dziwnym trafem kolejarze) będą zarabiać więcej niż 10 zł netto, więc jakieś samochody czy rzeczy z półki sklepowej - nie przecenione ktoś będzie kupował.....
Ponadto pomyśl o pracodawcach. Przy tej ilości podróżnych w pkp taki kolejarz fakt zarabia grosze,ale taka sprzątaczka czy ochroniarz to nawet 8 zł brutto za rbg to zbyt dużo dla firm, które mają czasem kilkadziesiąt złotych przeznaczonych dla pracownika (dla przykładu Tesco na pracownika ochrony przeznacza 20 zł netto/rbg, po czym zatrudnienie następuje przez agencję zewnętrzną (?) i stawka zmienia się na 7 netto...Proste, prawda?
Ktoś kiedyś napisał na forum, że kolejarz to nie zawód. To stan umysłu. Miał rację!
Tak bezrobocie to też ciekawy stan w czasoprzestrzeni..
Ogólnie wszystkim dziękuję za odpowiedź.

[ Dodano: 15-04-2012, 11:49 ]
No i gdzie mam napisać,że na 10 konduktorów, na jakich czeka pkp IC (kandydatów) nie wybrano mnie?
Ale przynajmniej nie zostanę niewolnikiem za 2200zł netto. Wolność, kocham i rozumiem, wolności oddać nie umiem...
Tylko czy słowa tego utworu mają ten sam wymiar...i

2.0 Powered by phpBB modified v1.9 by Przemo © 2003 phpBB Group