Niestety, linik prowadzi tylko do filmu prezentującego wagonik. Nic w nim nie ma o nowej trasie kolejki, tak jak to zapowiedziałeś w ostatnim swoim zdaniu.
Nic nie zapowiadałem w "ostatnim swoim zdaniu" na temat planowanej trasy więc nie wiem do czego pijesz Jeśli chodzi o poprzedni post to tylko zaproponowałem własny pomysł na trasę kolejki, pod kątem turystycznym.
Rzeszów nie rezygnuje z budowy miejskiej kolejki nadziemnej.
Mimo braku polskiej homologacji produkowana w Szwajcarii nadziemna kolejka ciągle ma szansę wozić mieszkańców Rzeszowa. Miasto nie rezygnuje z budowy.
Budowa pierwszej linii nadziemnej kolejki miałaby ruszyć w przyszłym roku. Urząd miasta zamierza sfinansować ją z pieniędzy, o jakie stara się w UE na rozbudowę systemu transportu w Rzeszowie i okolicy. Miasto ma dostać na ten cel ok. 400 mln zł. Największym problemem jest brak polskiej homologacji na wagoniki. Zdaniem urzędników z ratusza to nie dyskwalifikuje jednak pomysłu.
- Specjaliści z hiszpańskiej firmy Apia XXI ciągle przygotowują dla nas propozycje rozwiązań, które usprawnią ruch w mieście. Wśród nich jest także kolejka. Skoro wagoniki jeżdżą w innych krajach, nie widzimy przeszkód, aby zamontować je w Rzeszowie. Certyfikaty można przecież zdobyć – zapewnia Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.
Najodważniejszy plan zakłada, że kolejką pojedziemy już w 2012 roku. Dwa lata później ma powstać jej drugi odcinek. Pierwszy odcinek ma mieć 13 przystanków. Drugi, mierzący 3,36 km - cztery.
Co ciekawe kilometr linii razem z wagonikami będzie kosztować miasto ok. 9 mln zł. Dla porównania, w Poznaniu za kilometr torowiska pod system szybkich tramwajów zapłacono 15 mln zł. Tabor kosztował kolejne 9 mln zł.
W Rzeszowie nie będzie kolejki nadziemnej. Miasto stawia na buspasy
Zamiast jeżdżących nad ulicami wagoników w Rzeszowie powstaną oddzielne pasy ruchu dla autobusów. – To tańsze i korzystniejsze rozwiązanie – przekonują specjaliści, którzy przez kilka miesięcy badali ruch w mieście.
Kolejka za droga i zbyt ciasna
Przygotowując projekt zmian w systemie transportu specjaliści z Apii zrezygnowali z budowy nadziemnej kolejki. Pomysł, który w ubiegłym roku przywiózł ze Szwajcarii prezydent Tadeusz Ferenc okazał się zbyt drogi i nieefektywny. Zdaniem Hiszpanów wagoniki przewożące ośmiu pasażerów nie rozwiązałyby problemów komunikacyjnych Rzeszowa, dlatego nie ma sensu wydawać na linię kilkudziesięciu milionów złotych. Oznacza to, że wielomiesięczne prace nad znalezieniem dla kolejki najbardziej optymalnej trasy poszły na marne.
(...)
Źródło: Nowiny.pl; dalsza część artykułu nie dotyczy kolei.
Transport szynowy - marzenia rzeszowskiego radnego.
Czy po Rzeszowie powinny jeździć tramwaje? - Trzeba zacząć myśleć o transporcie szynowym. Czy będzie to tramwaj, czy kolejka miejska ciężko dziś powiedzieć - mówi Jacek Kiczek, radny PO.
Kilka dni temu zgłosił on propozycję zmian w projekcie budżetu Rzeszowa na rok 2011. - Chodzi o zarezerwowanie 200 tys. złotych przeznaczonych na opracowanie studium wykonalności dotyczącego uruchomienia w Rzeszowie transportu szynowego - tłumaczy Kiczek i dodaje, że nie chodzi o lansowaną przez prezydenta Tadeusza Ferenca kolejkę nadziemną. - Powinniśmy się trzymać ziemi. Chodzi mi o to, aby został opracowany dokument, dzięki któremu otrzymamy odpowiedź na dwa pytania. Po pierwsze ile może kosztować uruchomienie w Rzeszowie szybkiego tramwaju czy też kolejki szynowej, po drugie którędy mogłaby się poruszać, jakie części istniejących torów można wykorzystać, a gdzie trzeba będzie wybudować nowe - tłumaczy Kiczek. Jego zdaniem są szanse na zdobycie pieniędzy unijnych. - W programach unijnych, z których do 2013 roku finansowane są inwestycje główny akcent jest kładziony na drogi. W kolejnych latach więcej środków ma być na transport szynowy. I chodzi o to, aby być na to przygotowanym, aby mieć choćby takie studium i inne dokumenty, które mogą być podstawą do starania się o dofinansowanie - mówi radny PO.Ratusz jest do tej propozycji nastawiony sceptycznie. - Dla nas jest to dziwny pomysł. Około dwa miesiące temu, przed wyborami samorządowymi rada miasta zatwierdzała ważny dokument - Zintegrowany Plan Rozwoju Transportu Publicznego Rzeszowa na lata 2010-2015. W tym dokumencie, który wskazuje kierunki rozwoju miejskiego transportu nie ma mowy o budowie linii tramwajowych - mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa. Rzecznik przypomina, że miasto lada moment rozpocznie inwestycje w ramach dwóch programów: "Budowa systemu integrującego transport publiczny Miasta Rzeszowa i okolic" oraz "Budowa inteligentnego systemu transportu drogowego na terenie miasta Rzeszowa". - Wprowadzenie w życie obydwu tych programów pochłonie ponad 400 mln zł z czego 85 proc. to środki unijne. I na inwestycjach będziemy się przede wszystkim koncentrować. Oczywiście jeśli radni zadecydują, że w budżecie zapisane zostaną pieniądze na studium dotyczące transportu szynowego prezydent będzie musiał się zająć takim tematem - mówi Chłodnicki.
Jak mówią „Rynkowi Kolejowemu” przedstawiciele Urzędu Miasta w Rzeszowie, plany budowy kolei nadziemnej są nadal aktualne. Zdaniem urzędników pomysł nie został całkowicie zarzucony i ciągle są szanse na jego realizację.
- Zadanie dotyczące realizacji projektu budowy Rzeszowskiej Kolei Jednoszynowej (jest to kolej nadziemna) nie zostało włączone do opracowywanego projektu pn. „Budowa systemu integrującego transport publiczny miasta Rzeszowa i okolic ”ze względu na to, że jest to projekt dofinansowywany z funduszy unijnych i musi być zrealizowany w ściśle określonych ramach czasowych. Natomiast zachodzi duże prawdopodobieństwo, że proces budowy i certyfikacji Kolei Jednoszynowej będzie dłuższy niż czas przewidziany na opracowanie i realizację w/w projektu transportowego, co mogłoby spowodować utratę dotacji unijnych – wyjaśnia Zbigniew Rudnicki, główny specjalista do spraw transportu w UM Rzeszów.
- Sytuacja ta nie oznacza jednak całkowitej rezygnacji z realizacji inwestycji Kolei Jednoszynowej w Rzeszowie, producent tego systemu transportowego prowadzi prace przygotowawcze do uruchomienia procesu certyfikacji w Polsce – zaznacza Rudnicki.
Początkowo trasa nadziemnej kolei, której uruchomienie planują władze Rzeszowa, miała liczyć 5 km i łączyć dworzec kolejowy, przez rejon Wisłoka z hipermarketami przy ul. Rejtana. Plany jednak zmodyfikowano i w następnej wersji przebiegu trasy kolej miała docierać aż do miasteczka Politechniki przy al. Powstańców Warszawy.
W kwietniu podawaliśmy za portalem „nowiny24.pl”, że promowana przez władze Rzeszowa nadziemna kolej jednak nie powstanie. Przeszkodą do realizacji tego zamierzenia miały okazać się polskie przepisy, które nie pozwalają na uznanie wagonów sunących nad ulicami za transport zbiorowy.
źródło: Rynek Kolejowy
_________________ "Aby dowiedzieć się kto naprawdę tobą rządzi, sprawdź kogo nie wolno ci krytykować" - Voltaire.
Rzeszów śni o kolejce nadziemnej, Olsztyn buduje tramwaj
Dodano: 16 października 2012, 7:00 Autor: Bartosz Gubernat
Olsztyn buduje linię i kupił piętnaście nowoczesnych tramwajów. Tymczasem rzeszowscy urzędnicy nadal walczą o pieniądze na budowę kolejki nadziemnej.
- Wykopy pod pierwszy, 690-metrowy odcinek torów już się rozpoczęły. Zamówiliśmy także tabor. Pozostała część trasy jest jeszcze projektowana, ale prace dobiegają końca. Z nowej linii pasażerowie skorzystają w czerwcu 2014 roku – mówi Zdzisław Bukowski z Urzędu Miasta w Olsztynie.
Olsztyn to obok Rzeszowa, Kielc, Białegostoku i Lublina jedno z pięciu miast, które realizują dofinansowane przez Unię Europejską projekty transportowe. W Olsztynie urzędnicy rozważali sześć pomysłów. Dwa zakładały utworzenie buspasów, na istniejących jezdniach, bądź poprzez poszerzenie dróg.
- Cztery pozostałe to budowa linii tramwajowej, biegnącej różnymi wariantami trasy. Postawiliśmy na tramwaj, bo naszym zdaniem znakomicie uzupełni się z komunikacją autobusową – tłumaczy Magdalena Onych z Urzędu Miasta w Olsztynie.
Olsztyński projekt składa się z trzech części. Podobnie jak w Rzeszowie to buspasy i inteligentny system sterowania ruchem. Podczas gdy my pozostałe pieniądze wydamy na przebudowę dróg i zakup 80 nowych autobusów, tamtejsi urzędnicy budują 10-kilometrową linię tramwajową łączącą cztery główne kierunki.
– Tramwaj pojedzie pomiędzy miejską sypialnią – Jarotami, a śródmieściem, dworcem PKP i Uniwersytetem Warmińsko-Mazurskim. Obsłuży go piętnaście nowoczesnych składów. Każdy zabierze na pokład 230 pasażerów. Część przystanków będzie wspólna dla tramwajów i autobusów – mówi Zdzisław Bukowski.
Koszt budowy linii tramwajowej wyniesie 250 mln zł. Za tramwaje firmy Solaris miasto zapłaci 123 mln zł. Podobnie jak w Rzeszowie wartość całego projektu transportowego to ponad 400 mln zł.
Rzeszów nie chce tramwaju
Chociaż szansa na kolejne pieniądze z Unii Europejskiej będzie już w latach 2014-2020, w Rzeszowie pomysł tramwaju nie jest brany pod uwagę. Zamiast niego, na nowe rozdanie unijnych pieniędzy rzeszowscy urzędnicy szykują m.in. wniosek o dofinansowanie budowy nadziemnej kolejki. Dlaczego?
Jak tłumaczy dr Paweł Potyrański z wydziału pozyskiwania funduszy Urzędu Miasta Rzeszowa, powodów jest kilka. Po pierwsze to pieniądze. W Olsztynie kilometr linii tramwajowej wraz z taborem będzie kosztował ok. 37 mln zł. Tymczasem kolejka nadziemna to 8-12 mln zł.
- Owszem, nie jest tak pojemna jak tramwaje, ale można ją wykorzystać do skomunikowania głównych ulic w Rzeszowie z miejscami, w które nie wjedzie ani autobus, ani tramwaj. Np. nad Wisłokiem. To ma być uzupełnienie transportu kołowego – mówi dr Potyrański.
Drugi, bardzo istotny powód to specyfika zabudowy obu miast.
- Rzeszów ma zwartą budowę, dlatego skomunikowanie osiedli tramwajem byłoby trudne, kosztowne i nie przyniosłoby zamierzonego celu. Olsztyn, w którym mieszkałem kilka lat to bardziej oddalone od siebie dzielnice, tam transport szynowy ma uzasadnienie – uważa Paweł Potyrański.
Ekonomista: miasto robi błąd
Dlatego w nowej perspektywie unijnej pod uwagę brana jest także budowa systemu Szybkiej Kolei Miejskiej. Rzeszów chciałby zrealizować to zadanie wspólnie z sąsiednimi gminami, wykorzystując infrastrukturę PKP. Wartość projektu szacuje się na ok. 300 mln zł. Co na to eksperci?
- Idealne rozwiązanie dla Rzeszowa to tramwaj, który świetnie uzupełniłby się z autobusami. Pierwszą linię widziałbym między Baranówką, przez ul. Okulickiego, Batalionów Chłopskich, Powstańców Warszawy, do Nowego Miasta w rejonie al. Rejtana. Pieniądze? Spore, ale lepiej wydać więcej, na coś, co się miastu przyda, niż mniej, ale ciągle dużo na gadżet, jakim jest kolejka – uważa dr Krzysztof Kaszuba, ekonomista z Rzeszowa.
Można to podsumować tak - słowo przeciw słowu.
Uwagi do tramwaju są takie, że puszczanie linii bokiem miasta, z dala od centrum mija się z celem. Jeżeli proponowana trasa tramwaju to taka oblegana relacja, to dlaczego nie jeżdżą nią żadne główne linie autobusowe? Bo ludzie w dużej części chcą dojechać do centrum. W Olsztynie linia tramwajowa przejeżdża przez samo centrum - w Rzeszowie nie ma na to fizycznie miejsca, no chyba, że usuniemy z centrum samochody, ale obawiam się, że to nie na tym etapie rozwoju miasta.
Uwagi do kolejki są cały czas takie same - dużo bardzie skomplikowana zasada działania, a przy naszej narodowej skłonności do wandalizmu, kolejka może za długo nie pojeździć. Wystarczy popatrzyć jak wygląda stan wind przy ciągach komunikacyjnych i ile z nich działa. Nie sztuka coś wybudować, trzeba to potem utrzymywać w należytym stanie za niemałe pieniądze. Przykład ekranów akustycznych pokazał w czym problem - wybudowano całe szklane ściany przy osiedlach i przez długi czas nie miał ich kto umyć.
Osobiście bardziej wole kolejkę naziemną niż tramwaj, ale czy o taki wybór chodzi? Może te pieniądze warto spożytkować w bardziej przydatny sposób? Moim zdaniem likwidacja "wąskich gardeł" na ulicach spowodowałaby na tyle upłynnienie ruchu, aby komunikacja publiczna mogła przyspieszyć.
Tramwaj udałoby się uruchomić, ale odważnym planem. Na Cieplińskiego jest solidnie szeroki pas zieleni. Dalej, faktycznie, trzeba byłoby zamknąć ruch na niektórych ulicach (np. Zygmuntowska), za co zmotoryzowana małomiasteczkowość mogłaby podpalić ratusz. Potem czerwone dla autek i jedziemy prosto nad Wisłok z pięknym przystankiem na Bulwarach. W kierunku Baranówki może udałoby się wykopać jakiś tunel, a potem poprowadzić trajtka wzdłuż lub przy wykorzystaniu torów kolejowych biegnących na Kraków. Teraz jednak Pan Podkulski postawił po drodze swojego kloca, którego nie sposób ominąć. Takie plany owszem..., ale nie w Rzeszowie.
W realnym świetle, kolejka nadziemna to faktycznie paradoksalnie ciekawy pomysł. Mam jednak obawy co do prędkości+pojemności+(ilość składów/częstotliwości jazdy)=przepustowości, a więc efektywności tego projektu. Również mam obawy o dobro infrastruktury, która miałaby powstać. W Polsce szyn nie potrafimy utrzymać, a co dopiero traktu nadziemnego.
No chyba, że ma to być atrakcja turystyczna... to ja już raz się wypowiedziałem. Na Wzgórze św. Rocha to puścić, żeby panoramę miasta pooglądać.
Prezydent Rzeszowa odświeża pomysł budowy kolejki jednotorowej i powołuje się na kolejkę w Sydney. Tymczasem władze Sydney właśnie likwidują swoją kolejkę. Czy trafi ona do Rzeszowa?
Odwiedzając rzeszowski ratusz w czasie ostatniej sesji rady miasta 18 czerwca trafiłem akurat na dyskusję o powrocie do pomysłu wybudowania w Rzeszowie kolejki jednotorowej. Prezydent Ferenc przekonywał radnych, że najlepszym rozwiązaniem dla miasta jest kolejka produkcji szwajcarskiej, taka sama jaka od wielu lat kursuje w stolicy Australii, Sydney. Opowiadał dalej, że średnia prędkość tej kolejki wynosząca około 34 kilometry na godzinę, to wystarczające tempo do sprawnego komunikowania się w naszym mieście. Z informacji jakich udzielił na temat tego pomysłu utkwiło mi jeszcze to, że rzeszowska kolejka będzie jeździć od dworca PKP do budynków Uniwersytetu przy Rejtana, a potem pojedzie w kierunku Politechniki przy WSK.
Wróciłem do domu i spokoju nie dawała mi myśl o tej kolejce. Zwłaszcza, że kilka miesięcy temu czytałem, że właśnie w Sydney powstały duże kontrowersje na temat funkcjonowania tamtejszej kolejki jednotorowej, tej samej, którą tak chwalono w rzeszowskim ratuszu. Poszperałem w Internecie, znalazłem odpowiednią stronę i zdziwiłem się jeszcze bardziej.
Kolejka w Sydney, zwana od pojedynczego toru jezdnego – monorail, przeszła w ostatnim czasie bardzo pouczającą historię. Początkowo była własnością prywatnej firmy i jako atrakcja miejska była użytkowana głównie przez turystów jeżdżąc po estakadach w centrum miasta. Tylko to pozwalało utrzymać ją finansowo dzięki biletom o dość wygórowanej cenie. Mimo to z biegiem czasu kolejka przestała przynosić spodziewane zyski, wymagała za to coraz kosztowniejszych remontów. Właściciel kolejki postanowił więc na początku 2012 r. sprzedać całe urządzenie władzom miejscowym.
Władze Nowej Południowej Walii, będące odpowiednikiem naszych władz wojewódzkich, nie zachwyciły się jednak zakupem. Przeprowadziły wnikliwą analizę i stwierdziły co następuje: trasa kolejki przebiegająca tylko w centrum i wysokie ceny biletów uniemożliwiają wykorzystanie jej przez ogół mieszkańców; dalsze funkcjonowanie kolejki będzie oznaczało ciągłe straty skarbu prowincji; brak jest ekonomicznego uzasadnienia dla dalszego użytkowania monorail; znacznie bardziej uzasadnione jest zdemontowanie torowisk i uzyskanie miejsca dla budowy centrum kongresowego. W czerwcu 2012 roku władze podjęły decyzję, że kolejka skończy swój żywot po 12 miesiącach – 30 czerwca 2013 r. W tym tygodniu... właśnie mija ten dzień.
Co dalej z kolejką? Przedstawicielka władz prowincji Gladys Berejiklian zapowiedziała, że urządzenie prawdopodobnie skończy na złomowisku, chyba że pojawi się oferta przejęcia kolejki i wykorzystania jej w nowym miejscu przez innego właściciela. To ostatnie sformułowanie jest bardzo ciekawe. Czyżby istniała możliwość przewiezienia kolejki do Rzeszowa i wykorzystania jej ponownie nad Wisłokiem? Żart, fantazje, spekulacje, przypadkowy zbieg okoliczności w terminie rozbiórki kolejki?
A jeżeli jednak byłoby to możliwe? Czy w Rzeszowie by się sprawdziła? Pisałem już na twinn o nowoczesnych tendencjach w komunikacji polegających na lekkim transporcie kołowym lub szynowym. Warunkiem skuteczności takich rozwiązań jest jednak powszechny charakter takiego transportu. Wagoników i torowisk musi być dużo i maksymalnie dużo uczęszczanych miejsc w mieście musi być taką siecią połączonych. Wtedy dopiero spore koszty budowy będą się z czasem rekompensować.
To podstawowe założenie nowoczesnych rozwiązań nie znajduje zastosowania w Rzeszowie. Pomysł połączenia dworca PKP, Uniwersytetu i Politechniki nie zapewni odpowiedniej ilości pasażerów. Studenci, do których zapewne kierowana jest nowa propozycja transportu, mają w Rzeszowie wiele innych potrzebniejszych kierunków do pokonywania. Co innego gdyby połączyć dla mieszkańców osiedla Baranówka, Tysiąclecia, Centrum i Nowe Miasto. Ale to zdaje się jest o wiele trudniejsze z uwagi na brak miejsca. Wydaje mi się stąd, że kolejka na zaproponowanej przez prezydenta trasie będzie tylko atrakcją, taka sama jak była w Sydney. Tylko skoro Australijczycy już wyciągnęli wnioski z takiego pomysłu, to po co powielać u nas ten sam błąd? Zwłaszcza, że nie ma w Rzeszowie zbyt wielu turystów chcących podziwiać brzegi Wisłoka. A zatem proponuję, żeby w Rzeszowie lepsi fachowcy przemyśleli trasy dla ewentualnych nowych środków transportu.
Bartłomiej Wydra
[ Dodano: 02-10-2013, 15:15 ] Tadeusz Ferenc: Rzeszów będzie miał nadziemną kolejkę
Tadeusz Ferenc: metro jest zdecydowanie za drogie, a sieć tramwajowa potrzebuje bardzo dużo miejsca. Duże europejskie miasta uciekają z komunikacją do góry i dlatego tak bardzo zależy mi na budowie kolejki. Taki model przywieźli nam Kanadyjczycy. Ma pojemne, klimatyzowane wagony i ekologiczny napęd elektryczny. (fot. Krzysztof Łokaj)
Naukowcy z całego świata namawiają prezydenta Rzeszowa Tadeusza Ferenca na budowę kolejki pasażerskiej.
Rzeszów, 2021 rok. Jest upalny lipcowy poranek. Na przystanku autobusowym przy al. Rejtana stoi ok. dwadzieścia osób. Elektroniczna tablica informuje, że z powodu kolizji na skrzyżowaniu z ul. Lwowską autobusy stoją w korku i spóźnią się o ok. 10 minut. Pasażerowie spoglądając na zegarki przechodzą kawałek dalej na betonową platformę, do której chwilę później bezszelestnie dojeżdża srebrno pomarańczowy pociąg. Do środka mieszczą się wszyscy. Chociaż na alei samochody ani drgną, oni w rejon miasteczka Politechniki Rzeszowskiej dotrą w cztery minuty. Jak to możliwe? Gąsienica dowiezie ich na miejsce po szynie zawieszonej nad jezdnią.
Trasa wokół Rzeszowa
Chociaż takie obrazki jeszcze kilka lat temu można było oglądać tylko w filmach science fiction, dziś Rzeszów stoi przed olbrzymią szansą na prześcignięcie wielu europejskich metropolii, które codziennie duszą się w korkach. Budowa ekologicznej kolejki to jedno z kluczowych zadań na nowe rozdanie pieniędzy unijnych, które rozpocznie się już w przyszłym roku.
– Koszt inwestycji szacujemy na ok. 200 mln zł. Tyle pieniędzy pozwoliłoby zbudować pętlę z torów zaczynającą się na dworcu PKP, biegnącą następnie przez Wisłok do al. Rejtana. Stąd przez al. Powstańców Warszawy i Witosa pasażerowie dojechaliby do Baranówki i przez al. Wyzwolenia pociąg wróciłby pod stację – mówi Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa.
Wagoniki kolejki na prąd
Nowoczesne, ekologiczne środki transportu były głównym tematem ubiegłotygodniowej konferencji "Eco-Mobilność” w Rzeszowie. Swoje rozwiązania prezentowali naukowcy z Polski, Danii, Chin, Szwecji i Wielkiej Brytanii. Przedstawiciele Politechniki Warszawskiej przywieźli napędzany prądem Eco-samochód i system Personal Rapid Transit, czyli swoją wizję pojazdów wspomagających kolejkę.
– PRT to zdalnie sterowane pojazdy z napędem elektrycznym, poruszające się po sieci dróg usytuowanych nad ulicami. Każdy z nich może zabrać na pokład czterech pasażerów. Pojazdy są przystosowane także do przewozu osób niepełnosprawnych na wózkach inwalidzkich. Wagonik jedzie z przystanku początkowego do końcowego bez zatrzymywania się po drodze – wyjaśnia Paweł Nowosad z Politechniki Warszawskiej.
Pasażer wybiera trasę przejazdu wskazując punkt docelowy na ekranie monitora dotykowego zamontowanego w wagoniku. Optymalną trasę podróży wyznacza za niego system zdalnego sterowania. Naukowcy zbudowali już prototyp takiego pojazdu, a teraz przygotowują się do wykonania toru eksperymentalnego, który będzie potrzebny do testowania zaprojektowanego systemu. Jeśli wszystko przebiegnie pomyślnie, postarają się o certyfikaty konieczne do wprowadzenia go do produkcji.
– Wówczas takie pojazdy moglibyśmy zastosować jako uzupełnienie kolejki, np. do skomunikowania głównych szlaków z miasteczkami akademickimi. Jeśli prace nad PRT zakończą się szybko, można też połączyć oba projekty – mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.
- Gdyby Rzeszów zdecydował się na PRT, obok Londynu i Masdaru w Zjednoczonych Emiratach Arabskich byłby jednym z pierwszych miast na świecie, w których stosuje się taki rodzaj transportu – dodaje prof. Włodzimierz Choromański z Wydziału Transportu Politechniki Warszawskiej.
W stolicy Wielkiej Brytanii wagoniki jeżdżą na lotnisku Heathrow. W Masdar, pierwszym całkowicie ekologicznym mieście na świecie są jednym ze środków transportu, który przemieszcza się nad ziemią i dowozi pasażera do wskazanego przystanku.
Pomysł budowy nowego rodzaju transportu podoba się radnym lewicy. Prawicowa opozycja nie zostawia na nim suchej nitki.
– To kolejny gadżet za grube miliony. Zamiast wydawać pieniądze na kolejkę prezydent powinien skupić się na inwestycjach, które będą skutkowały kolejnymi miejscami pracy – kiwa głową Jerzy Cypryś, szef klubu radnych PiS.
Innowacje to nie tylko informatyka
Ale zdaniem specjalistów Public Raltions rozwiązanie nie jest pozbawione sensu. Zwłaszcza, że Rzeszów aspiruje do miana "Stolicy Innowacji”, którą wpisał w swoją kampanię promocyjną.
- Innowacja często jest kojarzona z nowymi technologiami oraz informatyką. Ale poszukiwać jej można w każdym obszarze życia i tak z pewnością jest w Rzeszowie. Jeżeli z analiz ekspertów wynika, że kolejka byłaby efektywnym i rentownym sposobem transportu, a przy tym byłoby to pierwsze tego typu rozwiązanie w Polsce, z pewnością pomysł ten nosiłby znamiona innowacji. Chociaż trudno spodziewać się zrozumienia i pełnej akceptacji dla pomysłów innowatora, warto go rozważyć – przekonują fachowcy.[/b]
Pomysłu budowy kolejki nadziemnej nie ma co potępić i wykpiwać „akonto”. Defetyzm jest w stanie zabić w zarodku wiele dobrych, choć, wydawałoby się, pozornie szalonych pomysłów – uważa Paweł Rydzyński.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum