Związek zawodowy powstaje z mocy uchwały o jego utworzeniu, podjętej przez co najmniej 10 osób uprawnionych do tworzenia związków zawodowych (art. 12 ustawy o związkach zawodowych). Osoby, które podjęły uchwałę, uchwalają statut i wybierają komitet założycielski w liczbie od 3 do 7 osób. Komitet spełnia funkcję przygotowawczą w tym sensie, że tymczasowo zarządza bieżącymi sprawami związku. W myśl wyroku Sądu Najwyższego z 16 stycznia 1996 r. w okresie przed rejestracją związku zawodowego organem uprawnionym do reprezentowania nowo powstałego związku zawodowego jest komitet założycielski i tylko jego członkowie korzystają z ochrony przed rozwiązaniem stosunku pracy przewidzianej w art. 32 ust. 1 ustawy o związkach zawodowych.
Wystarczy więc, że zbierze się grupa inicjatywna i podejmie uchwałę o utworzeniu związku zawodowego. Następnie wymagana jest rejestracja związku w KRS. Jeżeli komitet założycielski nie złoży w terminie 30 dni od dnia założenia związku wniosku o rejestrację, uchwała o utworzeniu związku traci moc. Postępowanie w sprawach rejestracji jest wolne od opłat sądowych, a zgłoszenie składa się na specjalnym formularzu oznaczonym w rozporządzeniu Ministra Sprawiedliwości w sprawie określania wzorów urzędowych formularzy wniosków do Krajowego Rejestru Sądowego oraz sposobu i miejsca ich udostępnienia.
Od lat obserwujemy karuzelę stanowisk: zmieniają się premierzy, ministrowie oraz prezesi spółek. Ale jest w kraju kilka osób nieusuwalnych.
Leśne dziadki, baronowie, biznesmeni – takimi przydomkami są określani wieloletni przewodniczący związków zawodowych. Mogą zmieniać się prezesi firm, upadać kolejne rządy i pojawiać się nowi ministrowie, wewnątrz związków tworzyć się zwalczające się frakcje, a elita trwa i jest nie do ruszenia.
Super tekst! Gratuluje!
Natomiast z tego co sie orientuje to za pijanstwo moze dyscyplinarnie wyleciec nawet ktos z wladz zwiazku bez zadnych zgod. Chcialbym zobaczyc sad ktory orzeknie ze nie bylo podstawy...
Tłusty związkowiec śpi w czasie "pracy". Zarabiający $156,000 rocznie Mark Rosenthal (180 kg) jest doskonałym świadectwem tego czym są związki zawodowe:
Działacze związkowi są szczególnie chronieni przed wypowiedzeniem lub rozwiązaniem umowy o pracę. Jednak w szczególnych przypadkach, na przykład gdy dana osoba naruszy podstawowe obowiązki pracownicze, pracodawca nie powinien obawiać się wręczenia jej dyscyplinarki.
Popieram antyrządowe postulaty związkowe, ale nie popieram ich metod. Protesty związkowców powinny uderzać we władze, a nie w zwykłych obywateli. Zamiast blokować drogi i tory, niech blokują Sejm, biura poselskie, budynki administracji centralnej i wojewódzkiej. Co o tym sądzicie?
_________________ "Aby dowiedzieć się kto naprawdę tobą rządzi, sprawdź kogo nie wolno ci krytykować" - Voltaire.
Masz oczywiście rację. Blokady dróg uderzają w takich samych obywateli jak ci, co je realizują. Blokady torów to moim zdaniem łamanie prawa w zakresie bezpieczeństwa ruchu kolejowego. Są przecież przepisy dotyczące obiektów podlegających szczególnej ochronie. Gdzie SOK ???? Znowu okazuje się, że ich zasadniczym zadaniem jest łapanie pokątnych palaczy ?
Blokada Sejmu i dróg dojazdowych do urzędów centralnych to by było coś chyba bardziej zgodnego z ideą protestów. Uderzyłoby bowiem w decydentów a nie zwykłych obywateli.
Wysłany: 10-02-2015, 18:14 Związki zawodowe, czyli władza autorytarna bez konsekwencji.
Artykuł o tym jak się konserwuje pasożytnictwo
http://www.polskatimes.pl/artykul/3742505,zwiazki-zawodowe-czyli-wladza-autorytarna-bez-konsekwencji-tylko-w-jsw-dziala-ich-az-50,id,t.html
i kto za to odpowiada:
"Jednak dostosowanie prawa o związkach zawodowych do zmienionych realiów gospodarczych łatwe nie będzie. Dla polityków żaden czas na zmiany nie jest dobry. Gdy w kraju panuje względny spokój społeczny, nie mają ochoty na przeprowadzanie jakichkolwiek zmian. Gdy zaś grozi kolejny paraliż kraju wywołany przez uprawiających swoją partykularną politykę związkowców, boją się im narazić."
"Myślę, że mamy wyjątkowo tchórzliwych polityków, bez wizji zmian i reform oraz o bardzo wypaczonym pojęciu "dobra społecznego", których nie interesuje działanie na rzecz społeczeństwa, a tylko partykularne interesy partyjne - żeby utrzymać się od wyboru do wyboru na stanowiskach - mówi Wojciech Warski."
_________________ KIBLE NASZĄ PRZYSZŁOŚCIĄ!
TAK JESZCZE Z 50 LAT.P
Polska, to dziki kraj, gdzie ostatnimi czasy liczba ludzi pracujących na minimalnej krajowej się podwoiła, banksterzy się bogacą, a zwykli obywatele ulegając powszechnemu praniu mózgu domagają się ograniczania możliwości działania związków zawodowych. Polecam
Do tego dochądzą takie kwiatki, jak agencje pracy wyciskające z ludzi ostatnie siły za marne grosze i czarne listy pracodawców w Internecie.
Gratuluję, musimy tak dalej myśleć - to będzie doskonała kolonia super zdyscyplinowanych niewolników i to już niedługo.
Wysłany: 17-02-2015, 18:59 Walczmy, żeby Polska nie była dzikim krajem!
Szanowny kolego, nikt nikomu mózgu prać nie musi. Twoje stanowisko jak żywo pokazuje mentalność szarego pracownika, któremu właśnie wyprano część tego ważnego organu.
Dla ścisłości- byłem, jestem i będę zwolennikiem tego, aby związki istniały i walczyły o prawa pracownicze- wspomniane przez ciebie wyzyskiwanie pracowników to jest właśnie praca dla związkowców.
W tym wątku piętnujemy obraz "świętych krów", które związkowanie uznają za sposób na wygodne i na koszt innych "pseudo zawodowe" życie. Taki obraz związkowca a właściwie "zwiąchola" uwłacza godności i dobremu imieniu uczciwie pracujących ludzi, gdyż niejednokrotnie cała kariera zawodowa tych osób, polegała na byciu działaczem, co sprowadza się do dbania wyłącznie o własne interesy, bądź interesy osób im bliskich i wygodnych. Dziwne i niejednokrotnie podejrzane układy z decydentami stojącymi u władz spółek i zakładów są tajemnicą poliszynela, a już na pewno nie służą dobru uczciwie pracujących.
We wczorajszym programie "Tomasz Lis na żywo", były już dziś prezes JSW powiedział, że w całej spółce ma 103 etatowych działaczy związkowych, którzy niczego nie produkują ani nie wykonują żadnej pracy i to jest obraz- jak to mawia pewien prezydent pewnego związku - prawdziwej patologii. Sądzę, że na szeroko rozumianej kolei te ilości nie będą się znacząco różniły.
Ja jestem skłonny płacić z własnej kieszeni składki na związek zawodowy, który nie jest uwikłany w żadne polityczne lub stanowiskowe gierki, który walczy o moje prawa traktując pracowników podmiotowo a nie przedmiotowo, i który nie gnoi pracowników z powodu tego że nie są jego członkami lub mają odmienne niż jego przewodniczący zdanie. To się nazywa demokracja i o to walczyłem w latach 80-tych z poprzednim systemem. Nie uważam, że mam prawo do spijania śmietanki do końca życia tylko z tego powodu, że poleżałem trochę na styropianie.
_________________ KIBLE NASZĄ PRZYSZŁOŚCIĄ!
TAK JESZCZE Z 50 LAT.P
Polska, to dziki kraj, gdzie ostatnimi czasy liczba ludzi pracujących na minimalnej krajowej się podwoiła, banksterzy się bogacą, a zwykli obywatele ulegając powszechnemu praniu mózgu domagają się ograniczania możliwości działania związków zawodowych.
Uściślijmy, bo dochodzi do pomylenia pojęć. Nikt nie domaga się ograniczenia możliwości działania związków zawodowych. Chodzi tylko i wyłącznie o przywileje etatowych działaczy związkowych.
Związek zawodowy tworzą wszyscy jego członkowie, natomiast profity i bonusy na koszt pracodawcy (w przypadku spółek państwowych de facto na koszt podatników) ma tylko związkowa wierchuszka, która nic nie robi, a żyje jak pączek w maśle.
Jakie to są profity? Przede wszystkim bardzo wysokie wynagrodzenie (na poziomie dyrektora zakładu) na związkowym etacie. Taki etat jest bezproduktywny, a więc generuje najwyższe koszty dla pracodawcy. Inne przywileje to związkowe gabinety (z całym wyposażeniem) na terenie zakładu pracy, utrzymywane przez pracodawcę. Do tego dochodzą lukratywne posady w radach nadzorczych.
Co z powyższego ma szara masa związkowa płacąca składki? Absolutnie nic nie ma! Dlatego i w interesie pracodawców i w interesie szeregowych związkowców jest wyprowadzenie związków zawodowych poza bramy zakładów pracy. Chodzi o to, aby związek zawodowy sam utrzymywał swoją siedzibę ze składek, a etatowi związkowcy byli niezależni finansowo od pracodawców - wtedy będą efektywniejsi i mniej podatni na korupcję ze szkodą dla szeregowych związkowców. Krótko mówiąc - swego przewodniczącego związkowcy powinni utrzymywać sami, ze składek. Na pensję oscylującą wokół 3000 zł na pewno by się zebrało. Wtedy okazałoby się kto jest ideowym związkowcem i podejmie się pracy dla związku za takie pieniądze, a komu zależy jedynie na wygodnym życiu na koszt innych.
A korumpować działaczy związkowych można na wiele sposobów: podwyższenie wynagrodzenia, posady w radach nadzorczych, lukratywne etaty dla rodziny. Z tym wszystkim mamy do czynienia w spółkach PKP. Jako przykład podam mój zakład, w którym kiedyś pracowałam. W biurze na wygodnych etatach były zatrudnione dzieci przewodniczącego związku zawodowego, do którego należałam. Podczas gdy w moim zakładzie ciągle, przez wiele lat mówiło się o przeroście zatrudnienia, cięciu etatów, extra odprawach dla zwalnianych, PDO itp. dyrektor nie miał żadnych skrupułów, żeby zatrudniać dzieci i dalszą rodzinę etatowych związkowców. Wszyscy wiedzieli co się dzieje, a mimo to ciemna masa związkowa ciągle na swych przewodniczących wybierała tych samych sprzedajnych cwaniaków (osobiście uważam, że wybory były perfidnie fałszowane!).
Jaka jest rzeczywistość? Wszyscy wiemy. Patologia goni patologię. Japę przy ograniczaniu przywilejów związkowych drą tylko etatowi związkowcy, a szeregowi związkowcy bezmyślnie im wtórują działając na swoją szkodę.
_________________ "Aby dowiedzieć się kto naprawdę tobą rządzi, sprawdź kogo nie wolno ci krytykować" - Voltaire.
Szanowni przedmówcy
Z tego, co mi wiadomo, na tzw. etatach są jednostki na poziomie central krajowych. Większość ludzi w związkach działa pro społecznie, poświęca swój czas i czasem zdrowie, przy tym niejednokrotnie narażając się "u władzy", broniąc swoich kolegów. Kwestie utrzymywania związków przez zakłady pracy to rozwiązanie dosyć powszechnie używane w Europie, nie wiem dlaczego u nas miałoby być inaczej. Jeżeli ktoś uważa, że działalność tego typu, to są jakieś niesamowite kokosy, to przecież może działać w związku i robić karierę.
Jeżeli gdzieś są jakieś patologie, to ludzie, którzy do związku należą powinni je wychwycić i wyprostować. Jeżeli ciągle głosują, jak to pani Beatrycze określiła na "sprzedajnych cwaniaków", to nie wiem jak się do tego odnieść.
Zgadzam się, że ludzie w małych firemkach, pracujący na zlecenie też powinni mieć możliwość zapisania się do związku. To jest prawdziwe chamstwo, że tego nie ma. Albo w sumie może jest, ale przez to, że lata temu ktoś przetłumaczył z dokumentów MOP słowo WORKERS jako pracujący, a nie zatrudnieni, czyli w domyśle pracujący na umowę o pracę, to niestety jest jak jest. Przez taki oto "mały błąd" - jak dotąd nie do naprawienia, ludzie na śmieciówkach nie mają ochrony związkowej. I proszę mi nie wmawiać, że to też jest wina związków zawodowych, bo chyba związkom zależy na tym, żeby należało do nich więcej osób, co nie?
Jest to zatem kolejny kamyczek do ogródka tzw. "prania mózgu".
W dużych, państwowych firmach, gdzie podobno związki dużo kosztują nie mówi się o milionowych wypłatach prezesów i dyrektorów z super kompetencjami, wybieranych z partyjnego klucza.
W firmach prywatnych, które tak strasznie boją się związków, nie mówi się z kolei ile te firmy ciągną z Unii pieniędzy. Chciałbym tylko zauważyć, że te wszystkie dotacje do biznesu idą z pieniędzy nas wszystkich. Tak by można było jeszcze długo. Jak słyszę, że ludzie nie mają prawa do swojej reprezentacji, bo związki kosztują, to mnie bierze coś złego.
Z tego, co mi wiadomo, na tzw. etatach są jednostki na poziomie central krajowych. Większość ludzi w związkach działa pro społecznie, poświęca swój czas i czasem zdrowie, przy tym niejednokrotnie narażając się "u władzy", broniąc swoich kolegów.
No to jesteś niedoinformowany. W każdym zakładzie każdej spółki PKP są etatowi związkowcy (na poziomie komisji zakładowej), a ilość takich etatów zależy od liczby członków. I zapewniam, że żaden z nich nie pracuje "pro społecznie", czyli za "Bóg zapłać". Utrzymanie związków zawodowych działających tylko w Grupie PKP kosztuje ponad 25 mln zł rocznie. Najbardziej obrotni związkowcy potrafią wyciągnąć nawet 30 tys. zł miesięcznie:
Jak słyszę, że ludzie nie mają prawa do swojej reprezentacji, bo związki kosztują, to mnie bierze coś złego.
A gdzie coś takiego słyszysz? Przecież prawo wszystkim pozwala się zrzeszać. Nawet ja z Tobą mogę założyć sformalizowane dwuosobowe towarzystwo wzajemnej adoracji. Kto nam zabroni? Sęk w tym, abyśmy na nikim nie żerowali. Bo niby z jakiej racji ktoś miałby na nas łożyć? Nasuwa się analogiczne pytanie: dlaczego pracodawcy mają utrzymywać związki zawodowe? Przecież to jest nielogiczne! Czy etatowi pracownicy utrzymują ze swoich pensji związki pracodawców? Niech każda organizacja utrzymuje się sama!
Związki zawodowe, w przeciwieństwie do innych organizacji społecznych, są i tak w uprzywilejowanej pozycji, bo państwo roztacza nad nimi parasol ochronny (patrz pierwszy post Beatrycze).
Kulejarz napisał/a:
W firmach prywatnych, które tak strasznie boją się związków, nie mówi się z kolei ile te firmy ciągną z Unii pieniędzy.
Co to ma wspólnego z działaczami związkowymi?
Unię doją wszyscy! Firmy prywatne i państwowe, a także samorządy lokalne. Móc doić Unię, a nie robić tego byłoby frajerstwem. Sama dostałam dotację z Unii na własną firmę, a jestem przeciwniczką tego kołchozu. Dają to biorę! I co w związku z tym? Mam zatrudnić pasożyta na związkowym etacie? Bo nie rozumiem tej uwagi odnośnie dotacji z Unii.
Kulejarz napisał/a:
Chciałbym tylko zauważyć, że te wszystkie dotacje do biznesu idą z pieniędzy nas wszystkich.
To prawda. Ale podatki płacą nie tylko osoby fizyczne (PIT), ale również osoby prawne (CIT), w tym przede wszystkim firmy prywatne, bo państwowe przeważnie generują straty i żyją z dotacji. I znów pytam: co to ma wspólnego z pasożytami na związkowych etatach?
Kulejarz napisał/a:
Kwestie utrzymywania związków przez zakłady pracy to rozwiązanie dosyć powszechnie używane w Europie, nie wiem dlaczego u nas miałoby być inaczej.
Możesz podać konkretne przykłady takich krajów oraz wskazać plusy i minusy takiego rozwiązania? No i dlaczego mielibyśmy bezmyślnie małpować niekoniecznie dobre a nierzadko patologiczne rozwiązania z innych krajów socjalistycznych? Na przykład w USA związki zawodowe utrzymują się same. Może bierzmy przykład z Ameryki?!
Reasumując: związki zawodowe TAK, silne i niezależne związki TAK, jak największe uzwiązkowienie TAK, utrzymywanie związków przez pracodawców NIE.
PS
Kulejarz, jesteś związkowcem? Bo manipulujesz jak związkowiec i to ten pasożytujący na związkowym etacie. Co drugie zdanie to manipulacja, nawet nie chce mi się do wszystkiego odnosić. Głupi nie jesteś, bo piszesz mądrze i poprawną polszczyzną co jest rzadkie na internetowych forach, więc... głupiego udajesz? Szanuj inteligencję innych forumowiczy, bo nie jesteśmy idiotami.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum