Wyjazd Polaków na święto węgierskiego powstania w 1848 r. był zarówno ogromnym sukcesem całego naszego kraju, jak i bardzo ważnym etapem w stosunkach obydwu narodów. Trudno ocenić wartość transmitowanych na żywo uroczystości, kiedy przedstawiciele Polski witani są brawami, a tysiące ludzi płacze ze wzruszenia i radości, że są razem i chcą sobie pomagać. Spotkanie pod muzeum narodowym, gdzie 164 lata temu zaczęło się powstanie, transmitowały węgierskie telewizje. To spowodowało, że propolski entuzjazm objął cały kraj. Odczuwaliśmy to potem na ulicach Budapesztu. Węgrzy dosłownie rzucali się nam na szyję i obdarowywali podarunkami – od ryngrafu z Matką Boską do chleba i wina. Takiej euforii i radości Polacy nie przeżyli już dawno. Jej szczytem było spotkanie na placu Kossutha, gdzie 250 tys. Węgrów razem z tysiącami Polaków świętowało rocznicę Wiosny Ludów. Trudno naprawdę przecenić widok Węgrów klękających i całujących polską flagę, śpiewających nasz hymn po węgiersku i po polsku. Jak twierdzili, przyjechaliśmy do nich, gdy czuli się opuszczeni, a nawet zaszczuci przez całą Europę. Trafiliśmy na właściwy moment i wykorzystaliśmy go, jak mogliśmy najlepiej, dla budowy jak najbardziej pozytywnego wizerunku Polaków. To wydarzenie relacjonowały nie tylko telewizje na Węgrzech, ale także najważniejsze światowe media. Na całym świecie mieliśmy naprawdę wspaniałą prasę. Wyjątkiem były polskie telewizje. TVP ocenzurowała przygotowany materiał dla „Wiadomości”. Takiego skandalu nie było już dawno. To kompromitacja nie tylko telewizji publicznej, ale i całej klasy politycznej, która do czegoś takiego doprowadziła.
Już 14 marca rozpocznie się II Wielki Wyjazd na Węgry. Pociąg rusza z Dworca Wschodniego w Warszawie o godz. 9.10. Jedzie do Budapesztu przez Kielce, Kraków, Tarnów i Nowy Sącz.
W dniu 7 marca organizatorzy II Wielkiego Wyjazdu na Węgry zamknęli możliwość zwrotu wpłaconych pieniędzy na wyjazd do Budapesztu. Nasza decyzja spowodowana jest koniecznością wcześniejszego rozliczenia się z PKP Intercity SA. Istnieje możliwość scedowania wpłaty na inną osobę. Informacje w tej sprawie proszę przekazywać na adres: solidarnosczwegrami@gazetapolska.pl.
Uwaga! W pociągu do Budapesztu pozostało jedynie pięćdziesiąt miejsc wolnych, trzeba się spieszyć.
Tylko w tym roku strasznie długie postoje ma ten nasz "pociąg wolności". Czemu? Ale to tylko wzmoże atmosferkę. Ciekawe co dadzą na czoło, bo rok temu cargowska siódemka nie dała sobie rady pod Grybowem.
Éljen Magyarország!
_________________ PLK - Pazerne Likwidatorstwo Kolei
Ogromnym zainteresowaniem wśród dziennikarzy z Budapesztu cieszył się przyjazd specjalnego pociągu z uczestnikami II Wielkiego Wyjazdu na Węgry. Wszystkie większe telewizje informowały o przyjeździe Polaków w relacjach „na żywo”.
Katastrofalne warunki w pociągu wracającym z Węgier!
- Sprawa trafi do prokuratury. PKP zapewniło warunki niebezpieczne dla podróżujących - relacjonuje Ryszard Kapuściński prezes klubów „GP”.
- Dwa wagony nie mają hamulców, zaczęły się palić. Musieliśmy podjąć decyzję, czy siedzimy tam pod Budapesztem i zamarzniemy, czy jedziemy bez hamulców. Kolejarze podjęli decyzję, że jedziemy - dodaje.
Uczestniczyłem w tym wyjeździe. Wyjazd, patrząc chłodno, niezbyt się udał, albowiem odwołane zostały państwowe uroczystości. Na pewno część winy ponosi za to pogoda, która jak na Węgry była straszna i dała się im we znaki. Jakby tego było mało, Viktor Orban został wezwany 14 marca do Brukseli, zapewne złośliwie, żeby nie było go w tym czasie na Węgrzech. Uroczystości były zapięte na ostatni guzik - na budapeszteńskich tramwajach i billboardach wisiały plakaty zachęcające do udziału. I pewnie odbyłyby się, gdyby Orban był w Budapeszcie, bo pogoda odpuszczała już po południu, wychodziło słońce. Niemniej nie ma tego złego... Żal pochodu, bo atmosfera rok temu była na nim wyjątkowa, ale było wiele czasu na bratanie się z Madziarami. Utwierdziło mnie ono tylko w opiniach jakie miałem po zeszłorocznym wyjeździe - są to bardzo mili, ciepli i serdeczni ludzie. Nigdy nie zapomnę szacunku, jakim obdarzali mnie, Polskę i polskość. Starałem się odpowiedzieć tym samym. Mnóstwo drobnych gestów - pozdrowienie, klakson samochodu na widok polskiej flagi, wino i paczka ciasteczek podarowana nam na odchodne na dworcu. Ale i poważniejsze - wspólne śpiewanie węgierskich i polskich pieśni, życzenia, a gdy staliśmy z zepsutą lokomotywą, Węgrzy chcieli nam pomagać, a nawet przenocować w swoich mieszkaniach! Tak więc ani chwili nie żałowałem podróży.
Skoro już o zepsutej lokomotywie mowa... Opiszę może to co się działo z pociągiem. Popieram pozew Sakiewicza, ale powinien się zasadzić raczej na ogrzewaniu, niż hamulcach. Ale po kolei.
Pociąg składał się z wagonów z miejscami do leżenia starego typu (110), jednego nowoczesnego wagonu sypialnego, baru i zmodernizowanych wagonów z miejscami do siedzenia (tych z sześciomiejscowymi przedziałami, ale na klasycznych wózkach). Początkowo prowadziła EU/P07 (nie pamiętam czy U, czy P, bez różnicy), potem w Tarnowie zamieniono ją na ET41 - i bardzo słusznie, nie było już cofania się w Grybowie jak rok temu- zbierała się ładnie z naszymi trzynastoma wagonami, Słowacy w Plavcu podczepili swoją lokomotywę dwusystemową 363. Ogrzewanie działało prawidłowo, poza krótkimi przerwami na zmiany lokomotyw. Poczułem, że wysiadło (w moim wagonie w każdym razie) od stacji Hidasnemeti, czyli tam, gdzie zaczynają się Węgry. PKP Intercity tłumaczy się, że to węgierska lokomotywa (V43) nie podawała prądu, w co jednak nie wierzę. Po pierwsze nie wierzę, by Węgrzy puścili w zimie lokomotywę bez sprawnego sprzęgu WN, i to do polskiego pociągu - to byłby dla nich wielki dyshonor i zrobiliby wszystko, żeby tego uniknąć. Po drugie, podobno w niektórych wagonach było ciepło (piszę podobno, bo nie robiłem obchodu po pociągu), a więc prąd był. Ja obstawiam usterkę urządzeń przełączająco - wybiorczych AWO, które odpowiadają za wykrycie rodzaju napięcia i odpowiednie przełączenie obwodów ogrzewania. Były one pewnie nieużywane i niesprawdzane - wagony jeździły dotąd tylko po kraju, więc wystarczało, że 3 kV działa.
W drodze powrotnej zepsuła się węgierska lokomotywa - cóż, zdarza się. W miarę szybko przysłano zastępczą. Podjechaliśmy kawałek, a potem długo staliśmy. Poszło o hamulce, ale nie wiem dokładnie o co, bo już byłem trochę znużony staniem w miejscu i poszedłem spać. Coś się tam paliło, może wagony nie odhamowały. Ta usterka była naganna, ale również możliwa. Chociaż ciekawa, bo majaczy mi historia sprzed lat o jakimś również wynajętym, tyle że przez PiS pociągu, w którym było to samo, tzn. zagrzanie hamulców. Ale nie ma co wietrzyć spisku tutaj akurat. Warto zaznaczyć, że Węgrzy bardzo starannie przygotowywali pociąg - byłem na dworcu sporo czasu przed odjazdem - nawodowali go, z uwagą oglądali wózki, hamulce. Ogrzewanie wróciło dopiero w Polsce po przyłączeniu ET41. Albo tylko odczułem to w Polsce, bo wagon był fest wyziębiony, a może wróciło już po zmianie na 3 kV w środku Słowacji.
Dziś "Gazeta Polska Codziennie" podała, że część wagonów miała rewizje (redaktorzy - kolejowi laicy użyli słowa "gwarancje") przedłużone o czternaście dni, a potem ma być złomowana. Nie wiem na ile to sprawdzone, ale może ktoś chce nas odwieść od takich wypraw. Np. Za rok usłyszymy, że nie ma taboru i koniec, nie mogą przyjąć zamówienia.
Oby za rok udało się radośnie świętować z Bratankami, w każdym razie ja się zgłaszam już dziś, choćby miał to być wyjazd indywidualny
_________________ PLK - Pazerne Likwidatorstwo Kolei
Nowak o zamrożonym pociągu: Kto zrobił to zdjęcie?
Minister transportu "odpiera" zarzuty w sprawie fatalnych warunków w pociągu wracającym z II Wielkiego Wyjazdu na Węgry. Nie tłumaczy ani nie przeprasza za podstawienie uczestnikom wyjazdu kilkudziesięcioletniego składu, który miał wadliwe hamulce w dwóch wagonach czy z wielogodzinnego mrozu w przedziałach oraz 6,5 h opóźnienia. Pyta natomiast kto zrobił zdjęcie?
PKP IC o awarii na Węgrzech: Rewizja nie wykazała nieprawidłowości
Pod koniec ubiegłego tygodnia przez awarię lokomotywy PKP Intercity uczestnicy II Wielkiego Wyjazdu na Węgry utknęli pod Budapesztem i nie mogli wrócić do Polski. Dziennikarze „Gazety Polskiej", którzy wyjazd zorganizowali, uważają, że PKP Intercity zapewniło warunki niebezpieczne dla podróżujących. Jednak zdaniem spółki, rewizja nie wykazała żadnych nieprawidłowości.
IC zastosowało ciekawą strategię dezinformacyjną. Podaje część prawdy - no bo faktycznie nie ponosi odpowiedzialności za defekt lokomotywy węgierskiej - ale przemilcza, że ogrzewanie w części wagonów nie działało "po prostu", nawet przy podanym napięciu.
Kopiuję tutaj wypowiedź z Rynku Kolejowego użytkownika "marudero" - p. Łukasza Mroczkowskiego, ponieważ najdokładniej opisuje ona, co działo się z pociągiem. Ciekawe kim ten Pan jest - może kolejarzem albo kimś od organizatorów. W każdym razie opisuje to, czego ja nie napisałem, bo nie wyściubiałem nosa z wagonu i nie wszystko widziałem. Swoją drogą to p. Mroczkowski miał arcyrzadką dla Polaka możliwość jazdy w kabinie lok. V43, kto wie czy nie jest jedynym Polakiem, który to robił. Serdecznie pozdrawiamy, dziękujemy za trud włożony w czasie jazdy, i za pisanie prawdy.
Cytat:
Ten pociąg to była kompromitacja PKPIC.
Jechałem nim...
Ten skład nie powinien w ogóle opuścic
Olszynki! To był totalny złom, do Krakowa
już padł jeden z wagonów , w Krakowie
został podmieniony, w Tarnowie zaczepiono ET41 która zepsuła zaraz i
została wymieniona w Strużach -
oczywiście do czasu wymiany lokomotywy
brak ogrzewnia po uszkodzeniu ET41
( jeden człon). Od granicy z Węgrami 3
wagony nie miały ogrzewania ( uszkodzone regulatory) i przy dużym
mrozie było to nie do zniesienia, toalety
otwarte nie nadające do wjazdu na
dworzec.Sypiacy sie snieg na głowy koło
przejść , zblokowane drzwi do wagonu
5( otwierane na kopa). W Tarnowie , Nowym Sączu wchodził
technik ze mną pod wagon aby młotem
uruchomić silnik wentylatora nawiewu
odpowiedzialny za ciepło w wagonie nr 2.
Ostatecznie na granicy ze Słowacją
technik rozebrał na mrozie pod wagonem ten silnik i oczyścił komutator- pomogło!)
W drodze powrotnej po 10 minutach od
wyjazdu z Budapesztu ( na dworcu
latałem po wagonach i zamykałem toalety
w wagonach do siedzenia aby nie
zapaskudzili torów- kary!!!) padła lokomotywa i całe ogrzewanie - brak
zasilania.Po kolejnych 10 minutach zgasło
światło w wagonie nr5 , którym jechałem
- akumulatory...( o 06:00 w czwartek jak
odbieraliśmy z Grochowa te akumulatory
już były padnięte - podładowywali je ze słupa i załączyli do wagonu na 5 minut
przed odjazdem; na wagonie flamastrem
napisane - rewizja odroczona do 14
kwietnia 2013...temperatura w tym
wagonie w chwili podstawienia na
Wschodnia na pewno nie spełniała normy...).
Po około2 - 3 godzinach podjechała
lokomotywa i podłączono na czoło razem
z tą uszkodzoną. Na szczęście było
przejście wn i było ogrzewanie oprócz
wagonu ( nr 5 ) którym jechałem ( jedyny z prądnicą a nie przetwornicą).
Ujechaliśmy z 5 minut , zatrzymaliśmy się
na stacji przepuszczając pociągi.W
dalszym ciągu nie było światła i ciepła w
wag nr 5. W wagonie nr 9 ( kuszeta)
jeden przedział nie miał ogrzewania - wymiana bezpiecznika nie pomogła;
prawdopodobnie uszkodziła się grzałka...
Po chwili poszedłem na czoło i wsiadłem
do kabiny , gdzie kierownik z maszynistą
zastanawiali się co dalej będzie. Na
szczęście kierownik znał trochę angielski i dowiedziałem się , że chyba cos nie tak z
hamulcami , ale pojedziemy. Ruszyliśmy ,
za około 20 km patrząc w lusterko
maszynista powiedział kierownikowi a ten
mnie , że dwa albo trzy wagony są
zahamowane - zobaczyłem na łuku jak jechaliśmy snopy iskier z pod kół...
Zatrzymaliśmy sie na jakiejś stacji i do
składu.. Jeden udało się odhamować
odluźniaczami, w drugim - wyłączyliśmy
hamulec...Nie były to bynajmniej wagony
końcowe...Wsiedliśmy do kabiny i dalej... Ja starałem się cały czas obserwować co
sie dzieje w lusterku i przez kolejne
20-30km było ok. Po tym ja zobaczyłem
coś jakby iskry z pod kolejnego wagonu-
ale po chwili znikło , pomyślałem , że
może złudzenie od lamp stacyjnych.Ale za chwilę zobaczyłem wyraźne iskry . Do
kierownika siedzącego obok- ten , że
zdaje mnie się ,popatrzył - nic.Za chwilę
patrzy - rzeczywiście...Znowu stop, i na
jakiejś stacyjce wyłączenie hamulca..
Przeliczanie brutta ... Dojechaliśmy do Miszkolca... Zmiana Maszynisty , my z
kierownikiem Węgrem do naszego
wagonu ( już było światło i ciepło -
akumulatory podładowały się..).
Na granicy Węgry/ Słowacja ja z
technikiem do skrzyń wn aby usunąć połączenie na 1500 i przesterować na
3000 w tych wagonach , które nie miały
ogrzewania w tamtą stronę .Udało
się.Było chyba coś około minus 20. W
Plavcu ponoć kierownik wymarzł się a było
minus 22... Dalej już było bez specjalnych
problemów.W Warszawie zamiast o 12:20
byliśmy o 17:30.Dwa wagony miały
wyłączone hamulce.
Jak można dopuścić , aby w takim stanie
pociąg był wyprawiany za granicę? Pomijam ustawiczną walke z
nagłośnieniem - część wzmacniaczy wisiała
na przewodach i co chwila były problemy,
uszkodzone w większości drzwi
międzywagonowe , zacinające sie spłuczki
( woda lała sie do opróżnienia zbiornika - dwie toalety zamknięte z tego powodu )
, uszkodzony zbiornik w jednej z kuszetek
- w Budapeszcie nie mogli z tego powodu
nalać wody na max ...
Naprawdę było mnie wstyd jako
Polakowi , że coś takiego mogło wyjechać za granicę.Węgier w
Budapeszcie opróżniający toalety - był
zaskoczony , że nie może podłączyć się i
opróżnić toalet w 11 wagonach ( wagon
zmieniony w Krakowie posiadał jako
jedyny obieg zamknięty). Zamiast powiedzieć przepraszam za stan
pociągu i warunki podróżowania udaje
się , że nic się nie stało...
Należy podkreślić bardzo duże
zaangażowanie wszystkich drużyn
konduktorskich polskich , słowackich i węgierskich aby pomimo utrudnień
podróż była jak najmniej uciążliwa. W
tamtą stronę kierownik polski dogadał się
z Krakowem i załatwił wymianę wagonu
12 ( na szczęście był ostatni - ułatwiło to
wymianę) , słowackiego pozwalającego na bezproblemowe prace w skrzyniach
wn i pilnującego aby pantografy nie były
podniesione...., drużynie z Krakowa do
Wa-wy wywalczającej oczekiwanie
pociągów do Poznania i Warszawy na
nasz pociąg... Podziękowanie i słowa uznania należą się
technikowi p. Wojtkowi , który nie
patrząc na zadymkę , mróz wchodził na
postojach i uruchamiał silnik nagrzewnicy ,
a w wagonach cały czas coś poprawiał-
praktycznie cały czas na nogach..., pracownikom Grochowa , którzy do
ostatniej chwili przed odjazdem robili co
mogli , aby ten skład był w miarę
czysty ....
Łukasz Mroczkowski
_________________ PLK - Pazerne Likwidatorstwo Kolei
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum