Wysłany: 18-10-2011, 07:28 [KM] Jazda pociągiem z rowerem dla wytrwałych
Nasz plan był prosty. Bierzemy rowery i piętrusem Kolei Mazowieckich w stronę Radomia jedziemy do Zalesia Górnego. Potem trasą rowerową przez Las Chojnowski, Górę Kalwarię do zamku w Czersku, a dalej przez most na drugą stronę Wisły do pałacu w Otwocku wielkim i Karczewa. Kończymy na stacji w Otwocku.
Na Dworcu Centralnym jako posiadacz karty miejskiej poprosiłem o bilet od granic Warszawy. Dla pani w kasie jego wypisanie to jednak czarna magia. Po kilku minutach dyskusji i poszukiwań odnalazła w końcu nazwę stacji w Jeziorkach. Jednak moja koleżanka karty miejskiej już nie miała. Kupiła więc bilet z Centralnego do samego Zalesia. I choć przy kasie staliśmy z rowerami, kasjerka nie wspomniała słowem, że po letniej labie od 3 października za ich przewóz w Kolejach Mazowieckich znowu trzeba płacić. Nie dotyczy to posiadaczy kart miejskich. Karę 29 zł koleżanka zapłaciła, zanim dojechaliśmy do Dworca Zachodniego.
Pogoda dopisała i o kontrolerach wlepiających karę dawno zapomnieliśmy. Już zmierzchało, gdy dotarliśmy na dworzec w Otwocku. Na peronie stał nowoczesny elf Szybkiej Kolei Miejskiej. Coś mnie podkusiło i zamiast do niego wsiąść, poszedłem do kasy Kolei Mazowieckich. - Nasz pociąg odjedzie wcześniej niż SKM, oferujemy promocyjne ceny. Tylko 4 zł za bilet z rowerem do Warszawy Zachodniej - usłyszałem. Skusiliśmy się.
SKM-ka miała odjechać kilkanaście minut później i nie tylko my czekaliśmy na peronie. Nagle ogłoszenie przez megafon: "Pociąg Kolei Mazowieckich z Dęblina będzie opóźniony o 20 minut". Elf odjechał, a nam zaopatrzonym już w promocyjne bilety przyszło czekać na biało-żółto-zielony wagon z Dęblina, który wtoczył się na peron, odrabiając opóźnienie do 18 minut. Wsiedliśmy z rowerami z tyłu składu, a z nami inny rowerzysta. Jak się okazało, jechał tą trasą pierwszy raz. Chciał wysiąść już w Aninie. Wagon był wprawdzie wyposażony w wyświetlacz, ale ten podawał tylko stację docelową, datę i godzinę. Dowiedzieliśmy się też z niego, kto miał tego dnia imieniny. Zagadką było tylko jedno: do jakiej stacji akurat dojeżdżamy. Kolejarzom jakoś nie przyszło do głowy, by podawać tak banalną informację. Za dnia nie ma to może tak dużego znaczenia, ale kiedy zapadają ciemności, za oknem niczego nie widać. Nasz sąsiad usiłował coś wypatrzeć z nosem przyklejonym do szyby. - Czy Anin to już? - spytał, gdy właśnie wjeżdżaliśmy na Dworzec Wschodni.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum