Postawiono zarzuty wyłącznie dyżurnym ruchu. Ktoś tu obiecywał, że w takiej sytuacji zostaną ujawnione materiały dotyczące wyżej postawionych osób winnych całej sytuacji.
A co ? Mają zarzuty postawić zmarłym mechanikom ? Albo ich rodzinom ? Wybacz "stalinizm" umarl kilkadziesiąt la temu.
Jak ktoś napisał wyżej proroka interesuja fakty w opracowaniu biegłych. A ze zdarza się że niektórzy z biegłych ni są "wysokich lotów"?
Powiedz - dlaczego w tamtym feralnym dniu nie skorzystano po prostu z radia?? Czemu żaden z maszynistów nie utwierdził się, że jedzie dobrze, dlaczego tak, a nie inaczej itd...? Czy nie było technicznej możliwości, czy po prostu "nie przyjęło się tak robić"??
Dlaczego wtedy nie skorzystano ? Widzisz, tego nie wie nikt ...
Od tej tragedii wiele się zmieniło. Wprowadzono pewne zasady. Dziś gdy masz jechać innym torem niż ten, który wyznaczony jest w służbowym rozkładzie jazdy (ten który masz na pokładzie), odpowiednio wcześniej wywołuje cię dyżurny właściwego posterunku ruchu i bardzo dokładnie informuje o tym że dalej pojedziesz inaczej np. torem innej linii lub torem przeciwnym do zasadniczego. Taki wyjazd odbywa się na określonych zasadach i muszą być one bezwzględnie spełnione i od strony dyżurnego i od strony maszynisty. Dużo się o tym mówi na pouczeniach okresowych, instruktorzy także nas uczulają aby nie bać się używać radia nawet wtedy, kiedy dyżurny nas nie informuje (np. w Zawierciu, oni nie są skorzy do rozmowy z nami nawet dla zwykłego potwierdzenia łączności, gdy zmieniamy kanał radiowy i wjeżdżamy w ich posterunek), przy każdym odstępstwie "ruchowym" mamy być informowani, mamy pytać gdy są wątpliwości. Uczy się nas, że ISDR ma być naszym partnerem ... i najczęściej to dobrze działa. Oni też są szkoleni. Jeżdżę od czasu do czasu przez Starzyny - za każdym razem widzę dyżurnego jak z góry z nastawni obserwuje drogę przebiegu, tak samo w Sprowie, zawsze najczęściej Pani Dyżurna wychodzi z tego szarego kontenera, aby upewnić się, że pociąg pojechał tak jak trzeba. Podobnie jest na wielu innych posterunkach ruchu. Ci ludzie jak my, równie często pracują w wielkim stresie i chaosie jaki jeszcze potęgują te ciągłe modernizacje. Jeśli ktoś jeździ przez modernizowaną 1, czy podmiejską 447 do Grodziska Maz. ten wie o czym mowa ...
Moim zdaniem "dziś" taka sytuacja z całą pewnością nie miałaby miejsca.
[ Dodano: 01-10-2014, 22:38 ]
rail_user napisał/a:
A ze zdarza się że niektórzy z biegłych ni są "wysokich lotów"?
... dobrze powiedziałeś
To taki przykład z naszego branżowego pisma, gdzie ci biegli "wysokich lotów" ukierunkowali prokuraturę do stwierdzenia takiej bzdury:
Cytat:
Według opinii specjalistów z zakresu kolejnictwa zawinili nie tylko dyżurni ruchu, lecz także maszyniści obu pociągów, którzy zginęli w katastrofie. Pociąg Warszawa-Kraków na krótko przed katastrofą jechał 100 km/h i 400 metrów przed zderzeniem rozpoczął manewr hamowania. W chwili zderzenia jego prędkość wynosiła 40 km/h. Skład relacji Przemyśl-Warszawa jechał 98 km/h i w ogóle nie zaczął hamować.
Ten kto nie ma nawet ogólnego pojęcia w temacie po takim przekazie zrozumie jedno: jeden i drugi maszynista to samobójcy i pędzili na złamanie karku z ludźmi 100 km/h, nawet nie próbowali hamować Żałosne...
Szystko prawda. Le to są tylko półśrodki tzw. "dupochrony". Bo za dużo kasy na poprawe srk nie ma, a coś trzeba było wymyśleć i zrobić.
A teraz weźmy sobie lcs o dlugości kilkudziesięciu km ( lub na węźle). Czasami dyż. ruchu ma kilkanaście pociągow 'w zarzadzaniu". Niech tylko 2-3 jada przeciwnym do zasadniczego ( np. wyprzedzajac wolniejsze}. I co wtedy ? O tym "mądre głowy" nie pomyślały. Ale najważniejsze, że jest zarządzenie
Katastrofa pod Szczekocinami. Akt oskarżenia wobec dwojga dyżurnych ruchu.
Dyżurni ruchu Andrzej N. i Jolanta S. staną przed sądem za nieumyślne spowodowanie katastrofy kolejowej pod Szczekocinami. W wyniku czołowego zderzenia pociągów zginęło 16 osób, a ok. 100 odniosło obrażenia. Prokuratura Okręgowa w Częstochowie przesłała do sądu akt oskarżenia. Sprawa liczy 122 tomy akt.
Częstochowska prokuratura przesłała do sądu akt oskarżenia ws. katastrofy pod Szczekocinami, do której doszło w marcu 2012 r. Oskarżeni – dyżurni ruchu – nie przyznają się do winy.
Trzy lata po Szczekocinach. „Wraca szczęk gniecionej stali, zapach krwi”.
„Wystarczy jakieś skojarzenie, choćby mężczyzna, który zachowuje się jak tamten z przedziału, wzór bluzki podobny do tego u współpasażerki i wraca do mnie szczęk gniecionej stali, zapach krwi” – mówi w rozmowie z „Dziennikiem Polskim” Magdalena Sipowicz ze Skawiny, jedna z najciężej poszkodowanych osób w katastrofie kolejowej pod Szczekocinami. Życie straciło wtedy 16 pasażerów z dwóch pociągów, a ponad 150 zostało rannych.
3 marca mijają trzy lata od katastrofy kolejowej pod Szczekocinami. W wyniku zderzenia pociągów śmierć poniosło 16 osób, 157 odniosło obrażenia. Uroczystości rocznicowe odbyły się w minioną niedzielę.
Prezes UTK podał przyczyny katastrofy pod Szczekocinami.
Po ponad trzech latach od zderzenia pociągów na linii 64 pod Szczekocinami prezes Urzędu Transportu Kolejowego sprecyzował naruszenia przepisów, które przyczyniły się do jednej z największych katastrof kolejowych w Polsce.
Nie ruszył proces ws. katastrofy kolejowej pod Szczekocinami.
Przed częstochowskim sądem nie udało się we wtorek odczytać aktu oskarżenia w procesie dotyczącym katastrofy kolejowej pod Szczekocinami, gdzie w 2012 r. w wyniku czołowego zderzenia dwóch pociągów zginęło 16 osób, a ponad 150 odniosło obrażenia.
Przyczyną odroczenia rozprawy była nieobecność jednego z oskarżonych, dyżurnego ruchu Andrzeja N. Okazało się, że kilka dni temu trafił na leczenie do szpitala psychiatrycznego w Lublińcu. Biegli mają wypowiedzieć się, czy jest w stanie brać udział w procesie. W sądzie stawiła się we wtorek druga oskarżona Jolanta S.
Ruszył proces ws. katastrofy kolejowej pod Szczekocinami.
Przed Sądem Okręgowym w Częstochowie rozpoczął się we wtorek proces ws. katastrofy kolejowej pod Szczekocinami, gdzie w 2012 r. w wyniku czołowego zderzenia dwóch pociągów zginęło 16 osób, a ponad 150 odniosło obrażenia. Wcześniej sąd zdecydował, że proces będzie niejawny.
Prokuratura Okręgowa w Częstochowie oskarżyła w tej sprawie dyżurnych ruchu Andrzeja N. i Jolantę S., którzy pełnili służbę w posterunkach kolejowych Starzyny i Sprowa i według prokuratury doprowadzili do zderzenia pociągów, kierując je na ten sam tor. Za nieumyślne sprowadzenie katastrofy w ruchu lądowym może im grozić kara do ośmiu lat więzienia.
Proces dwójki dyżurnych ruchu, oskarżonych o przyczynienie się do katastrofy kolejowej pod Szczekocinami, będzie odbywał się przy drzwiach zamkniętych. Zdecydował o tym Sąd Okręgowy w Częstochowie, przed którym stanęli Andrzej N. i Jolanta S.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum