Grzegorz Niwiński i Jerzy Porębski, członkowie Towarzystwa Projektowego, które odpowiedzialne jest za koncepcję rewitalizacji dworca Warszawa Centralna, napisali list do prezes PKP SA Marii Wasiak, w którym protestują przeciwko „owinięciu” dworca ogromną reklamą.
Reklamy wiszą na elewacji budynku oraz na ścianach peronu I oraz IV od 1 grudnia. Projektanci rewitalizacji budynku są oburzeni tym, że w ich autorskiej koncepcji rewitalizacji nie było uwzględnionych wielkich plakatów, które zajmowałyby znaczną część przestrzeni dworcowej. - Przypominamy, że celem remontu było przywrócenie pierwotnego charakteru Dworca po 30 latach dewastacji i zaniedbań, przy jednoczesnym dostosowaniu, na ile to było możliwe, do współczesnych standardów i potrzeb – czytamy w liście.
Członkowie Towarzystwa Projektowego zaznaczają, że bez zgody odpowiednich służb, czy konsultacji, budynek użyteczności publicznej nie może być w całości zasłonięty reklamami. Grzegorz Niwiński oraz Jerzy Porębski podkreślają, że remont obiektu jeszcze się nie skończył. - Projekt nie przewidywał reklamy na elewacji, jedynie "galerię sztuki" na jej fragmencie i tylko w wypadku, gdyby nie udało się jej wyremontować – piszą członkowie Towarzystwa Projektowego. - Niedopuszczalne jest, aby o charakterze centrum stolicy decydowała cena sweterka jakiejś firmy odzieżowej. Ogromna podkonstrukcja na reklamy bynajmniej nie wygląda na czasową i wykracza poza zakres zgłoszonego remontu – dodają.
W liście poruszono także wątek graffiti, które pojawiło się w przestrzeni Dworca Centralnego. Autorzy podkreślają, że ten projekt także nie był konsultowany, został ostro skrytykowany oraz spowodował zniszczenie ścian, na których remont wydano dziesiątki tysięcy złotych. - Propozycje malarskich aranżacji uznanego artysty Jarosława Flicińskiego nie zostały wzięte pod uwagę - zamiast tego pozwolono na wandalizm - czytamy w liście.
Dodatkowo poruszona została kwestia zasłonięcia ścian reklamami, co jest sprzeczne z opinią specjalisty do spraw przeciwpożarowych.
Według Towarzystwa Projektowego, środków na utrzymanie dworca można poszukać np. poprzez wynajęcie ok. 2000 m2 powierzchni komercyjnych na antresolach hali głównej oraz innych dworcowych pomieszczeń. Członkowie towarzystwa zwracają uwagę, że nie rozumieją sposobu zarządzania dworcem.
„Wybacz, Warszawo, jeśli błądzimy w poszukiwaniu pieniędzy na utrzymanie najważniejszego z Twoich dworców. Wybacz, jeśli wpływamy na przestrzeń publiczną inaczej niż wyobrażają sobie jej codzienni użytkownicy. Ale to nas, nie ich, dotyka syndrom obojętności – przestrzeń publiczna jest publiczna, czyli wspólna, tak długo tylko, jak długo nie pada pytanie: kto zapłaci za jej utrzymanie? Wówczas każdy odwraca się na pięcie, a my słyszymy – przecież to jest wasze, pekapowskie, nam jest obojętne skąd weźmiecie pieniądze, macie utrzymywać i koniec” – napisał kilka dni temu na swoim blogu prezes spółki Dworzec Polski Jacek Prześluga.
Reklama wzbudza skrajne emocje. Wielu czytelników portalu Rynek Kolejowy pyta, jaki był sens remontu elewacji dworca, skoro od razu można było zakryć ją wielką płachtą. Innym taki a nie inny pomysł na zarobienie pieniędzy na utrzymanie dworca zupełnie nie przeszkadza. Dla niezadowolonych dobrą informacją jest to, że ma ona wisieć tylko przez miesiąc.
Prześluga odpowiada projektantom rewitalizacji Dworca Centralnego
"Jak to jest możliwe, aby firma stanowiąca znak rozpoznawczy polskiego wzornictwa przemysłowego (...) podsunęła i zrealizowała na Dworcu Centralnym tak mizerną koncepcję hali głównej, z tak słabowitym sposobem oznakowania i z tyloma błędami w nadzorze autorskim, których część zaprezentowałem?" - pyta w liście do architektów odpowiedzialnych za projekt rewitalizacji Dworca Centralnego Grzegorza Niwińskiego i Jerzego Porębskiego członek zarządu PKP SA ds. rewitalizacji dworców Jacek Prześluga.
List Jacka Prześlugi jest odpowiedzią na pismo Grzegorza Niwińskiego i Jerzego Porębskiego, członków Towarzystwa Projektowego, które odpowiedzialne jest za koncepcję rewitalizacji dworca Warszawa Centralna skierowanym do prezes PKP SA Marii Wasiak, w którym architekci protestują przeciwko „owinięciu” dworca ogromną reklamą. Jego treść opublikowaliśmy tutaj.
Poniżej publikujemy odpowiedź Jacka Prześlugi:
Szanowni Panowie
Grzegorz Niwiński
Jerzy Porębski
Towarzystwo Projektowe TePe
Warszawa
Jako członek zarządu PKP SA odpowiadający za rewitalizację dworców kolejowych w Polsce, biorę pełną odpowiedzialność za zmiany, które zachodzą na Dworcu Centralnym w Warszawie, a które tak mocno martwią obu Panów.
Oto moja osobista odpowiedź na Panów list otwarty wystosowany do prezes PKP SA, Marii Wasiak, poszerzona o wątki, które według mnie także powinny stać się przedmiotem publicznej dyskusji, a których Towarzystwo Projektowe nie podnosi. Dotyczą one głównie jakości projektowania i poziomu nadzoru autorskiego nad realizacją projektu.
1. Projekt estetyzacji Dworca Centralnego, zgłoszony w Urzędzie Wojewódzkim w Warszawie 31 grudnia 2009 roku zakładał montaż konstrukcji pod siatki wielkoformatowe dookoła dworca. Nie ma znaczenia, czy inwestor wraz z projektantem przewidywali umieszczenie na siatkach - jak podają obaj Panowie – „dzieł sztuki” czy też „reklam”, ponieważ z technicznego punktu widzenia jest to obojętne; zarówno „dzieło”, jak i „reklama” musi na jakiejś konstrukcji zawisnąć. Budowę nośników przewidywali sami projektanci, o czym świadczy stosowny zapis w zgłoszeniu remontu (Załącznik VIII, pkt 1.5). Ten rozdział, autorstwa TePe, nosi znamienny tytuł: „Montaż nowych urządzeń reklamowych”. Podkreślam słowo: reklamowych…
2. W dokumentacji zgłoszeniowej TePe były zatem przewidziane konstrukcje pod ewentualne nośniki reklamowe, okalające całą elewację dworca, bez określenia ich wysokości i sposobu mocowania. W zgłoszeniu z dnia 31.12.2009 nie określono też innych parametrów technicznych konstrukcji, dodając jedynie iż „siatki mogą być zadrukowane według indywidualnego projektu uznanego artysty”. Kryteria określające pojęcie „uznany artysta” nie zostało sprecyzowane; mowa jest jednak o indywidualnym projekcie – nie wykluczono zatem, iż będzie to oryginalny projekt reklamowy autorstwa światowej klasy grafika. Taki charakter ma właśnie kampania H&M, której key visual zaprezentowano na dużych formatach reklamowych w setkach miast całego świata, w tym w Warszawie. Wątpliwości w tej sprawie nie miał także organ administracyjny: w przysługującym mu terminie 30 dni Wojewoda Mazowiecki nie zgłosił żadnego zastrzeżenia czy zapytań, co inwestor, zgodnie z prawem, uznał za akceptację złożonej dokumentacji remontowej.
3. Ponieważ teren dworca położony jest w obszarze kolejowym zamkniętym, a tenże nie jest objęty miejskimi planami zagospodarowania przestrzennego (plany dla Warszawy Śródmieścia kończą się na ul. E. Plater), zgoda służb miejskich na lokowanie reklamy nie jest prawem wymagana. Pretensje o brak uzgodnień trudno zatem uznać za uzasadnione.
4. Nie można abstrahować od kwestii finansowych związanych z utrzymaniem dworca kolejowego. To, co nie ma znaczenia dla postronnych obserwatorów, z poziomu zarządcy obiektu stanowi realny problem. Czy lepiej mieć dworzec pozbawiony reklam i brudny, czy czysty, ale z reklamami? Nie ma tu dobrych rozwiązań. Z jednej bowiem strony zwykło się o dworcu kolejowym mówić jako „obiekcie publicznym”, ale z drugiej pozbawiono go jakichkolwiek publicznych dotacji. Jeśli jest to obiekt wypełniający misję publiczną, to dlaczego misji tej nie opłaca się z publicznych, czyli państwowych bądź samorządowych pieniędzy? Jeśli jedynym źródłem utrzymania dworca są przychody z najmu i dzierżawy, czyli działalności komercyjnej, to dlaczego oczekiwania wobec tego obiektu mierzy się kryteriami „użyteczności publicznej”, a nie jego komercyjnym charakterem? Tyle misji publicznej, ile publicznych pieniędzy na nią – często powtarzają te słowa szefowie państwowej telewizji, powtarzam je więc za nimi. Dworce nie mają publicznych źródeł finansowania kosztów utrzymaniowych od co najmniej 10 lat. Stawia się nam wymagania o charakterze misyjnym, nie dając funduszy na pokrycie kosztów tej misji – w przypadku Centralnego są to koszty utrzymania 5 hektarów powierzchni, sięgające kilku milionów złotych miesięcznie. Kto ma je pokryć? Kwiaciarka z hali głównej?
Trudno się zatem dziwić, że sięgamy po ekstremalne sposoby zarabiania pieniędzy, ratując dworce przed finansowym upadkiem. Reklama na Dworcu Centralnym nie jest szczytem moich marzeń i potrzeb, ale jest źródłem kilkuset tysięcy złotych, które możemy przeznaczyć na sprzątanie tego, co właśnie odskrobaliśmy z 35-letniego brudu. Nie mogę takiego źródła zlekceważyć, nawet narażając się na gniew estetów.
Nie podzielam zastrzeżenia TePe, iż działamy bez konsultacji z projektantami, ponieważ wszystko co w ostatnim czasie na dworcu zamontowano, powstało w oparciu o dokumentację wykonaną przez architektów i konstruktorów z pełnymi uprawnieniami projektowymi.
5. Kiedy projektant rozpoczyna publiczną dyskusję z inwestorem, musi liczyć się z równie publicznym podjęciem wszelkich wątków, które stanowią istotę ich dotychczasowej współpracy. Po ataku ze strony mediów i TePe nie mogę zawężać tej debaty wyłącznie do walorów formalno-estetycznych rozwieszonej reklamy, ponieważ w relacjach z projektantami nie tylko one wydają mi się ważne. A ponieważ mówimy o obiekcie użyteczności publicznej, tym bardziej warto porozmawiać o nim w szerszym kontekście – oceny samego projektu i jakości jego realizacji, w tym nadzoru ze strony projektantów.
Towarzystwo Projektowe często posługuje się sformułowaniem „autorzy projektu remontu Dworca Centralnego”. Doceniam ten marketingowy zabieg, choć mam wrażenie, że swoje prawdziwie autorskie piętno projektanci pozostawili przede wszystkim w hali głównej dworca, do której akurat nie tylko ja zgłaszam najwięcej pretensji. Straszą tu ciężkie, niefunkcjonalne konstrukcje boksów handlowych i snująca się między nimi ławka – zaburzając przestrzeń, potęgując poczucie chaosu. Bardzo źle oceniam użytkowe funkcje tych konstrukcji: projektanci zaoferowali inwestorowi i najemcom kawiarenki i kwiaciarnię… bez dostępu do wody, małe i ponad miarę wysokie konstrukcje, w szparach pomiędzy szklanymi płytami hula wiatr, co w połączeniu z brakiem trwałych rozwiązań kwestii zapewnienia minimum komfortu cieplnego czyni tę zabudowę kuriozalną w skali Europy. Na dworcu głównym w Berlinie też jest zimno, ale w kawiarenkach temperatura pozwala na pracę w t-shircie. Nasi najemcy na hali głównej Centralnego pracują… w kufajkach. Może to ich trzeba zapytać o ocenę pracy TePe? Pomijam kwestie zasłaniania przez „wigwamy” nośników reklamowych, co obniża ich atrakcyjność i cenę, zasłaniania elementów informacji dworcowej i kas, a także rozwiązania projektowe, które ogromnie utrudniają sprzątanie zewnętrznej powierzchni zabudowy handlowej. To klops pierwszej klasy.
6. Kolejnym jest system oznakowania dworca. Każdy kto widział lub pamięta oznakowanie rodem z wcześniejszych lat, ma przed oczami duże kasetony z kształtnymi literami, widoczne z daleka. Dziś widzimy zduszone, liche, zagubione w przestrzeniach galerii dworcowych kasetoniki, których przeznaczenie można poznać podchodząc na odległość kilku metrów. Niefunkcjonalne, nie pasujące do wcześniejszych dokonań TePe w tej dziedzinie, jakby wymyślone „na odczepnego”. Ot, jakbym widział przystanki z Krakowskiego Przedmieścia…
7. Mam do projektu i nadzoru autorskiego ze strony Towarzystwa Projektowego inne zarzuty, ale o nich będzie rozmawiała komisja podczas odbioru końcowego remontu. O jednym warto jednak poinformować już dziś – o zagrożeniu, jakie stwarza dla życia i zdrowia podróżnych konstrukcja balustrad ze szklanym wypełnieniem, których pełno na dworcu. Konstrukcja jest nie tylko niezgodna z projektem i SIWZ (szkło grubości 8 zamiast 10 mm – gdzie był nadzór projektowy?), ale także z polskimi normami (Dziennik Ustaw nr 75 z 2002 roku, art. 298, poz. 690), które mówią, że szkło z balustrad musi mieć specjalne mocowania (na Centralnym ich brak), a także musi rozpadać się – jak szyba samochodowa – na tysiące bardzo drobnych, nieszkodliwych dla ciała kawałków. Szkło z barierek, co udowodnili kibole 11 listopada, rozpada się na wielkie, ostre kawały (mamy zdjęcia), a z mocowań można je wypchnąć byle kopniakiem. Co, jeśli spadnie na głowy schodzących po schodach pasażerów? Czy nie byłoby dobrze, gdybyśmy publicznie rozmawiali także o tym? Czy portal gazeta.pl poświęci takim „detalom” aż 8 swoich informacji, jak reklamie dworcowej?
8. Jerzy Porębski i Grzegorz Niwiński zarzucają mi gwałt na estetyce dworca, polegający na zabudowaniu prześwitów w galeriach handlowych dworca – swoistych loggii, z których można było patrzeć na pociągi. Tutaj akurat to ja mam wobec projektantów zarzut znacznie poważniejszy: brak wyobraźni, który mógł prowadzić do tragedii. Od czeluści peronów dworcowych prześwity oddziela jedynie wysoka na 1,1 m szklana balustrada, za nią znajduje się niewielki podest, a tuż poniżej… dachy wjeżdżających wagonów. W odległości ok. 180 cm od krawędzi prześwitu znajduje się sieć trakcyjna o napięciu 3000V.
Nie trzeba być projektantem, by wyobrazić sobie podpitego wyrostka, który chce popisać się przed kolegami skokiem na dach wagonu, albo samobójcę, który pragnie rozstać się z życiem po filmowym skoku na sieć wysokiego napięcia; na kolei zdarzały się takie przypadki. Obecnie na byle kładce nad siecią trakcyjną ustawia się – zgodnie z normami przeciwporażeniowymi – konstrukcje z siatek i blach metalowych, wysokie na ponad 2 metry. Wszystko po to, by zatrzymać szaleńców. Co zrobili w tej kwestii projektanci z TePe na Centralnym? Nic. Jak zagwarantowali bezpieczeństwo? Przy pomocy lichej barierki? Dla mnie – to skandal. Zwłaszcza, że jednego „odważnego” ściągałem już z podestu: przeskoczył barierkę, filmował wjeżdżający pociąg, stał na skraju ściany peronu…
Konstrukcja reklamy, dzięki której zabudowane zostały prześwity, daje dziś więc minimum bezpieczeństwa i choćby dzięki temu ma znaczącą wartość. A jednocześnie – ogranicza wielkie przeciągi, dopływ zimna i zapylenie galerii handlowych, co cieszy najemców i klientów, bo nie są narażeni na fruwające w powietrzu opiłki żelaza, kurz, smród i dym ciągnący się np. za wagonami z Białorusi. Czy są to wystarczające przesłanki, by potwierdzić zasadność budowy nośników reklamowych na ścianach peronów? Nie wiem. Ale wolę uchodzić za wandala, który niszczy poezję prześwitów i zabudowuje je reklamą, niż tłumaczyć matce desperata, dlaczego jej syn zginął z powodu czyjegoś braku wyobraźni. Wolę jej kolejarski nadmiar niż profesorski brak.
Nie roszcząc sobie żadnych praw do wypowiadania się w kwestii profesjonalizmu Towarzystwa Projektowego Porębski-Niwiński, czuję się zobowiązany zadać publiczne pytanie, jak to jest możliwe, aby firma stanowiąca znak rozpoznawczy polskiego wzornictwa przemysłowego – fakt, bez doświadczeń w projektowaniu wielkoformatowych dworców – podsunęła i zrealizowała na Dworcu Centralnym tak mizerną koncepcję hali głównej, z tak słabowitym sposobem oznakowania i z tyloma błędami w nadzorze autorskim, których część zaprezentowałem? Czy nie mamy do czynienia ze swoistym rodzajem wandalizmu w przestrzeni publicznego dworca, dokonanym w białych rękawiczkach za niepubliczne, kolejowe pieniądze?
Architekci: Z Centralnego zrobiono ordynarny „słup ogłoszeniowy”
"Zwracam się w imieniu środowiska warszawskich architektów ale domniemywam także mieszkańców Warszawy, o przywrócenie nam wszystkim Dworca w jego prawdziwej szacie." - pisze w liście do Marii Wasiak, prezes PKP SA, Jakub Wacławek, prezes warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Architektów Polskich.
Szanowna Pani Prezes
Z wielkim zdumieniem oglądam efekt wielomiesięcznej pracy nad remontem Dworca Centralnego w Warszawie. Doprowadzenie do stanu zbliżonego do tego, jaki nadali mu znakomici twórcy – Arseniusz Romanowski i Piotr Szymaniak zawdzięczamy projektantom Towarzystwa Projektowego - Grzegorzowi Niwińskiemu i Jerzemu Porębskiemu. Wysiłek architektów i wykonawców tych prac został zdezawuowany „obklejeniem” całej elewacji Dworca wielkoformatową reklamą. Zniknął piękny budynek, świadectwo swoich czasów a pojawił się ordynarny „słup ogłoszeniowy”.
Rozumiejąc olbrzymie potrzeby finansowe użytkownika i gospodarza tego dworca nie rozumiem, jak merkantylne i jakże przyziemne potrzeby mogą zniweczyć wysiłek projektantów i pozbawić kolejny budynek w Warszawie swojej wartości architektonicznej.
Dworzec Centralny nie jest prywatną własnością, zarazem jako element jakże ważnej przestrzeni publicznej stanowi jej niepowtarzalną wartość.
Zwracam się w imieniu środowiska warszawskich architektów ale domniemywam także mieszkańców Warszawy, o przywrócenie nam wszystkim Dworca w jego prawdziwej szacie.
Z poważaniem
Oddział Warszawski SARP
Prezes
Arch.Jakub Wacławek
Wczoraj po południu na warszawskim Dworcu Centralnym pojawili się robotnicy, którzy zdemontowali gigantyczną reklamę sklepów H&M. Oznacza to, że pasażerowie znów mogą podziwiać szklaną elewacją odnowionego dworca. Jak długo?
Dworzec Centralny po remoncie znacznie zyskał na estetyce. Jest czyściej, jaśniej, zniknęły przykre zapachy. Uporządkowano sprawy związane z wieszaniem reklam na terenie obiektu, ale plakatów jest mimo wszystko wciąż dość dużo. Dopiero co zniknęła reklama, w którą budynek był „opakowany“. Usunięto również reklamy sieci H&M z hali głównej. Pojawiły się za to nowe. Już dziś rano w budynku dworca można było poczuć się jak w hipermarkecie z materiałami budowlanymi. Do filarów, na których opiera się dach, przytwierdzone są reklamy sieci Praktiker.
To jednak nie wszystko. Reklamy na dworcu pojawiają się także w innych miejscach - m. in. w balkonach galerii północnej oraz galerii południowej. Do tej pory odsłonięte balkony pozwalały na spoglądanie na perony. Teraz przytłaczają i ograniczają przestrzeń. Reklamy znajdują się również na ścianach przy peronie 1 i 4. Plakaty H&M jeszcze stamtąd nie zniknęły.
Dworzec Centralny wyremontowano za 50 mln zł. Po zamontowaniu gigantycznej reklamy sieci H&M wielu pasażerów było oburzonych tym, że tuż po wyczyszczeniu zapuszczonej elewacji, praktycznie od razu ją zasłonięto. Dworzec Polski tłumaczy konieczność wieszania reklam na terenie dworca obiektu wysokimi kosztami, jakie generuje budynek (pieniądze z reklam mają utrzymywać dworzec).
źródło: Rynek Kolejowy
_________________ Tylko człowiek wolny się buntuje,
niewolnicy są posłuszni.
Nie mają szczęścia wielkoformatowe reklamy H&M na dworcu Warszawa Centralna. Po kontrowersjach estetycznych odnośnie reklamy powieszonej na zewnątrz dworca, pojawiły się poważne zarzuty techniczne dotyczące tej przy peronach. Trzeba ją zdjąć, bo zagraża ruchowi pociągów.
Chodzi o to, że reklamy H&M zostały powieszone wewnątrz skrajni budowli - zarysu, wewnątrz którego nie ma prawa znajdować się żaden obiekt. Jeżeli jakiś obiekt wystaje poza skrajnię, może zagrozić ruchowi pociągów – Wymiary określone w tym przepisie nie są do negocjacji. Jeżeli element znajduje się w skrajni, może dojść do tego, że pasażer wychyli głowę czy też wystawi rękę przez otwarte okno i dojdzie do wypadku. Może również nastąpić uszkodzenie elementu pojazdu, który znajduje się w tym miejscu zgodnie z jego przeznaczeniem - mówi Ryszard Węcławik, dyrektor do spraw bezpieczeństwa w ZDG TOR.
Za skrajnię odpowiada zarządca infrastruktury, PKP PLK. - Dworzec Polski występował z pismem, w którym prosił o uzgodnienie projektu konstrukcji reklamy i nasza odpowiedź była taka, że nie uzgadniam powieszenia reklamy z uwagi na fakt, że wchodzi ona częściowo w skrajnię toru. Naruszenie skrajni miało wynieść około 10 centymetrów - mówił w grudniu Jan Telecki z Zakładu Linii Kolejowych PKP PLK. Na uwagę "Rynku Kolejowego", że reklama mimo to została powieszona, obiecał zbadać sprawę.
- Rzeczywiście, reklama została powieszona. Zrobiliśmy obmiar i nie ma wątpliwości, że znajduje się ona w skrajni - powiedział po oględzinach Telecki. - Reklamę bezwzględnie trzeba zdemontować - stwierdził. Co dalej? - W grę wchodzi uzyskanie odstępstwa i ograniczenie prędkości lub powieszenie reklamy w taki sposób, by nie wchodziła w skrajnię - przedstawia alternatywy Telecki.
- Jeśli tak jest w istocie, reklamy zostaną zdjęte. Bezpieczeństwo pasażerów jest bez wątpienia ważniejsze od zarabiania pieniędzy - zapowiedziała w rozmowie z "Rynkiem Kolejowym"Lucyna Roszyk, prezes Dworca Polskiego. - Reklama H&M na peronach 1 i 4 w najbliższych dniach zostanie zdjęta, ponieważ zgodnie z umową, minął termin jej ekspozycji. Natomiast PKP SA i PLK rozmawiają na temat problemu skrajni na tych peronach i z pewnością wkrótce go rozwiążą - uspokaja Łukasz Kurpiewski rzecznik PKP SA. Rozwiązanie jest konieczne, bo problem będzie występował przy każdej reklamie, którą będzie chciała powiesić PKP SA. Dodatkowym kłopotem jest odkształcający się materiał stropu nad reklamą, jednak ma on zostać wymieniony w tym tygodniu.
Jak mówią w PKP SA, w skrajni znajdują się również...elementy infrastruktury PKP PLK, które podobnie jak reklama - nie mają tam prawa być.
Nie wiem kto wywołuje tę wojny, ale wiem, że za chwilę zbierze wiatr. Zajęty własnymi sprawami nie muszę opowiadać o niewygodnych dla Grupy PKP sprawach, bo czasem lepiej tego nie ruszać, ale ponieważ - od dawna - wpuszcza się na to forum przeróżne szczury, to i mnie się kończy anielska cierpliwość. W końcu dlaczego mam obrywać za całe pekapowskie zło?
Sprawa z konstrukcjami reklamowymi jest banalna. Właściwie powinienem p. dyrektorowi Teleckiemu z PLK, którego po ludzku lubię, odpowiedzieć następująco - Panie Janie kochany, Polskie Linie Kolejowe nie mają na Dworcu Centralnym żadnego stosunku prawnego z PKP SA, ponieważ od 2005 roku, według mojej najlepszej wiedzy, zajmują pasy wszystkich torów bezumownie. Linie kolejowe na Śródmieściu i Centralnym były kiedyś w tzw. umowie D50, ale kiedy następowała reorganizacja w PKP SA, ktoś wyłączył te tory z umowy i nie podpisał nowej.
Od tego czasu byłem szóstym członkiem zarządu odpowiedzialnym za dworce - i tylko ja, późno, bo nie przypuszczałem, że w takim kanale jesteśmy, poprosiłem w liście do członka zarządu PLK o uregulowanie tej sprawy. Dzisiejsi dwaj członkowie zarządu PKP SA, panowie Olczyk i Bosakowski, z różnych poziomów zarządzania, też odpowiadali za dworce. Odpowiadali też za przychody, koszty, za nadzór i kontrolę w firmie, za audyty - i nic. Był wśród kontrolerów w PKP SA dzisiejszy aktywista TOR, Tomasz Pałaszewski - i niczego złego nie zaobserwował.
Od 2005 roku PLK korzysta z torów bezumownie i nie płaci za nie, pobierając (jak sądzę) jednocześnie opłaty od przewoźników. Dlaczego zatem mam pytać nielegalnego lokatora w moim domu o zgodę na powieszenie obrazka na własnej ścianie??? Pytam retorycznie, przecież wiem, że to jest dworzec, a to są tory, ale w sensie prawnym daję jedynie dowód, że PLK na DC nie decyduje o niczym. Bo nie ma tytułu prawnego, by eksploatować powierzchnię pod torowiskami na dworcu i przepuszczać po nich pociągi. Taka jest prawda - chyba, że po 29 grudnia 2011 roku coś się zmieniło.
Teraz kwestia skrajni. Ciekawy temat. Panu Węcławikowi polecam, żeby wystąpił o zamknięcie CAŁEGO Dworca Centralnego. Powód? PLK napisała Dworcowi Polskiemu, że"dla tego typu obiektów skrajnia powinna wynosić MINIMUM 2200 mm".
OK, to jest norma, prawda? Więc proszę przyjąć do wiadomości, że odległość liczona od lica ściany do osi toru wynosi na Centralnym 2185 mm, czyli - JUŻ SAME ŚCIANY DWORCA WCHODZĄ W SKRAJNIĘ!!!
Ten obiekt nigdy nie doczekał się ostatecznego odbioru technicznego. Dopuszczono go i tak pozostał, chodzi, działa, kolej tak chce, Bóg tak chce. Ściany - te płyty, które widać z peronów - składają się materiału typu "wiórobeton", strasznie kruchego. Bryty wiórowe, które widać na skrajnych peronach wiszą na przerdzewiałej konstrukcji - lepiej jej nie dotykać, po odleci. Kto dotykał, ten wie. (Ilu prezesów dotykało???) Sama ściana juz zatem grozi katastrofą. I wchodzi w skrajnię.
Przez kilkanaście lat przytwierdzone do płyt wiórowych wisiały 4 billboardy o wymiarach 8x3 metry (po dwa na każdej ścianie). Ledwo się trzymały, wisiały, bo wisiały. Miały głębokość 22 cm, czyli wchodziły w skrajnię dokładnie 22 cm plus to, co wchodzi w skrajnię i jest ścianą budynku - dlaczego więc nigdy nikomu to nie przeszkadzało, a żaden nigdy śpieszył z kontrolami i interwencjami? Czujność rewolucyjna zawiodła? Czy może nie było przeciwko komu skierować tego ataku?
Nowe nośniki DPSA zamocowane zostały - uwaga - do słupów nośnych, nie mają żadnego związku z płytami wiórowymi. Ona odgradza te liche płyty od torowiska - chroni je w pewnym sensie. Konstrukcja stalowa została zaprojektowana przez architektów z uprawnieniami, DPSA ma na jej trwałość gwarancję firmy wykonawcze i stosowne podpisy konstruktorów. I ona, ta konstrukcja, wchodzi w skrajnię ok. 8 cm - czyli o 14 cm MNIEJ niż wcześniej wkraczały billboardy. Tamte nośniki wykonane były ze stalowej ramy wypełnionej palną płytą paździerzową - tutaj mamy niepalny poliwęglan.
Czy jest poprawa w stosunku do wcześniejszego stanu rzeczy? Moim zdaniem jest.
Ale to nie koniec niespodzianek. W odległości 1725 mm od osi toru znajduje się dolny występ ściany, pomalowany na niebiesko, który również wchodzi w skrajnię (ok 40cm!). Jakby tego było mało, w odległości 1240 mm od osi toru leżą należące... do PLK rynny z kablami i przewodami, nie są zagłębione do poziomu odpowiadającego przepisom i położone także w skrajni toru...
Mam zatem propozycję: jeśli trzeba demontować, to demontujmy po kolei - ściany przy skrajnych torach, nośniki reklamowe, niebieski występ, pod którym skrywają się zapewne przewody energetyczne, rynienki z kablami, jakieś promienniki i tym podobne. Wszystko co wchodzi w skrajnię - bo przecież prawa nie można stosować wybiórczo: likwidować jedno przekroczenie i tolerować inne.
Wszystko wchodzi w skrajnię na Dworcu Centralnym w Warszawie, włącznie z urządzeniami PLK, które wisiały kiedyś przytwierdzone do ścian. Nikogo w oczy nie kłuło. Dopiero, kiedy zamiast 17 tysięcy na rok, z billboardów, pojawiła się szansa zarabiania 70 tysięcy na miesiąc, gruchnęło: nośniki są nielegalne i zagrażają!!!
Ciekawe, że ta sprawa może też mieć zupełnie inne rozwiązanie - wystarczy puszczać sowieckie pociągi, bo z nimi tu głównie może być problem, po wewnętrznych torach. I po kłopocie. Pani Józefa Majerczak, jedna z najbardziej rozsądnych kobiet-menedżerów na kolei, członek zarządu PKP PLK, rozumie to chyba podobnie do mnie, bośmy po wielokroć rozmawiali - zabrakło nam czasu i szybkich decyzji.
Mógłbym teraz napisać: chcieliście, to macie, ja jestem już poza - i to nie mój problem. Nie jest mi z tym fajnie, bo czuję się jak gość, który składa publiczny donos - w poczuciu bezradności i obojętności tych, którzy dziś wywołują ten wątek. Z premedytacją.
Ale niech będzie. Stwierdzam więc publicznie, że ściany i wszelkie na nich naleciałości na Dworcu Centralnym nieprzepisowo wchodzą w skrajnię i mogą tworzyć zagrożenie dla życia i zdrowia, i trzeba albo uznać całościowo to odstępstwo, albo zdemontować całość. To jest robota dla UTK, dla nowego ministra, dla zarządów obu spółek.
10 października wystąpiłem do PLK, że trzeba ten problem rozwiązać tak samo, jak kwestię korzystania z dworca bez stosownej umowy. Nie dostałem odpowiedzi, bo nasze instytucje mielą bardzo powoli.
Moi Drodzy Państwo - tu proszę pozwolić, że przekieruję kilka publicznych słów do koleżanek i kolegów z zarządów, bo wiem, że przeczytają - my niekoniecznie ponosimy odpowiedzialność za cały ten bałagan, nie my ustanawialiśmy porządek w Grupie PKP, choć dziś obrywamy za to po uszach. Jeśli akurat ja mam tu robić za czarną owcę, to spoko - mogę, ale do Was apeluję: nie zamiatajcie takich spraw pod dywan, trzeba je raz na zawsze uporządkować; mnie zabrakło czasu. Bo za chwilę to Was politycy odstawią zza biurek i będą ujeżdżali po Waszych staraniach i nazwiskach anonimowi eksperci, nieudani urzędnicy i napuszczeni dziennikarze. Każdy może skakać po odwołanych prezesach, bo to nic nie kosztuje. Tak w końcu robi się politykę. Donosami i szczuciem.
Sorry, że tak dużo, ale sam tego chciałeś, Dyndało.
W piątek rozpoczął się demontaż reklam H&M, powieszonych na ścianach przy peronach dworca Warszawa Centralna. Zdejmowany jest również nośnik reklamy, z powodu naruszania skrajni budowli. Na razie reklamy na Centralny nie wrócą.
O tym, że reklama powieszona wzdłuż peronów dworca Warszawa Centralna przekracza skrajnię, a więc według przepisów zagraża ruchowi pociągów, jako pierwszy informował "Rynek Kolejowy". Nasze informacje potwierdziły Polskie Linie Kolejowe, które wystąpiły do PKP SA z żądaniem zdjęcia reklamy. Problem skrajni chce również sprawdzić Urząd Transportu Kolejowego - Ewentualne terminy umieszczenia kolejnych reklam to już szczegóły umów z potencjalnymi reklamodawcami. Oczywiście niezwykle ważne jest tu przede wszystkim rozwiązanie problemu naruszania skrajni przez nośnik - poinformował "Rynek Kolejowy" Łukasz Kurpiewski, rzecznik PKP SA.
W piątek rozpoczęto demontaż zarówno reklamy, jak i jej nośnika przy peronie I Dworca Centralnego. Na dziś zaplanowany jest dalszy ciąg prac przy zdejmowaniu nośnika. Podobny los spotka reklamę i nośnik przy peronie IV. W najbliższym czasie reklamy nie wrócą w to miejsce. Nie wiadomo czy PKP SA rozwiąze problem naruszania skrajni (przez zmianę systemu montażu lub otrzymanie odstępstwa od przepisów), czy zrezygnuje z reklam.
W skrajni nie mogą się znajdować żadne elementy budowli. Stwarza to problem, gdyż według informacji byłego wiceprezesa PKP SA Jacka Prześlugi, przekraczają ją również urządzenia należące do PKP PLK oraz same ściany dworca (o 1,5 centymetra). W tym wypadku prawdopodobnie zostanie zastosowane odstępstwo. PKP PLK zresztą wogóle nie zgadza się z tymi zarzutami - Elementy infrastruktury w rejonie Dworca Centralnego nie wchodzą w skrajnie budowli w rozumieniu instrukcji Id-1 - poinformował "Rynek Kolejowy" rzecznik PKP PLK Mirosław Siemieniec.
Polskie Linie Kolejowe zaprzeczają też pozostałym zarzutom Jacka Prześlugi - o to, że z torów na Dworcu Centralnym korzystają bezumownie - PLK korzysta z torów zgodnie z ustawą o komercjalizacji, restrukturyzacji i prywatyzacji przedsiębiorstwa państwowego „Polskie Koleje Państwowe”. Tory w rejonie Dworca Centralnego są w części przedmiotem umowy D50 oraz w części zostały wniesione do PKP Polskie Linie Kolejowe S.A. aportem - twierdzi Siemieniec. Według Jacka Prześlugi, wspomniana umowa przestała obowiązywać w tym zakresie już kilka lat temu.
Około 50 mln złotych kosztowała estetyzacja dworca Warszawa Centralna przed Euro 2012. Tuż przed mistrzostwami został on jednak praktycznie w całości oklejony reklamą związaną z mistrzostwami. Dodatkowo, olbrzymi napis "Feel like at home" zawiera błąd językowy.
- Przygotowaliśmy ją, bo jesteśmy przekonani, że powodzenie turnieju zależy od tego, jak przygotowana będzie administracja, ale także od tego, jak Polacy przywitają kibiców w Polsce, od tego jaką atmosferę dla nich zbudujemy - powiedziała minister Joanna Mucha o kampanii "Polacy 2012. Wszyscy jesteśmy gospodarzami".
- Przyjadą do nas setki tysięcy kibiców i chcemy, żeby zapamiętali Polskę jako piękny i otwarty kraj. Dlatego chcemy w naszej akcji promocyjnej wykorzystać tę cechę, jaką Polacy mają w wielkim zakresie, czyli chcemy wykorzystać naszą Polską gościnność. Dlatego hasło to słowa "Feel like at home" - podkreśliła minister.
- Myślę o tym żeby, ci którzy tutaj przyjadą byli zakochani w Polsce i polskich kibicach. Mówimy "feel like at home" do naszych gości - podkreślił natomiast premier Donald Tusk.
Co ciekawe, sam fakt zakrycia reklamą rządową dworca, odnowionego specjalnie na mistrzostwa kosztem 50 mln złotych, nie wzbudza większych kontrowersji. Co innego treść reklamy - lingwiści zauważają, że w języku angielskim funkcjonuje zwrot "feel at home", a zwrotu "feel like at home" w tym języku brak.
- W przypadku naszej kampanii mamy dwie podstawowe grupy odbiorców, które są bardzo zróżnicowane wewnętrznie: obywatele Polski, którzy posiadają bardzo różny poziom znajomości języka angielskiego oraz kibice piłkarscy, pochodzący z 15 krajów Europy. W aż 13 europejskich spośród nich język angielski nie jest językiem ojczystym - napisał w oświadczeniu dla prasy dr Krzysztof Przybyłowski, prezes firmy CAM Media, która przygotowała kampanię.
- Użyliśmy wersji "przerysowanej", która nie jest obarczona żadnym błędem. Jest za to nietypowa, nieformalna, ciepła i szczera, gdyż taka ma być komunikacja do naszych Gości w czasie EURO 2012 - Europejczyków. W haśle "Feel like at home" użyliśmy słowa "like", by ocieplić przekaz. Z premedytacją użyliśmy także stwierdzenia "at home", co można odczytać jako "grać u siebie", "na swoim boisku". Szanowni Państwo, mamy jedyną szansę, aby skutecznie i przekonywająco powiedzieć Europie, jacy jesteśmy i przełamać stereotypy o Polakach. Przyjmijmy naszych Gości po polsku, aby do nas często wracali" - zaapelował w oświadczeniu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum