Wysłany: 09-03-2012, 04:59 Maszynista - kat z przypadku
Maszynista - kat z przypadku
- Mam już na koncie dwanaście osób. Czekam, w cudzysłowie, na trzynastą. Taki los - mówi jeden z maszynistów, bohaterów dokumentu o ich pracy. Robi ona wrażenie łatwej i nieskomplikowanej. Mało kto zdaje sobie jednak sprawę z tego, jak wymagający psychicznie i trudny emocjonalnie jest to zawód.
W tej pracy to nieuniknione
Czasem jest to nieszczęśliwe wtargniecie, czy nieuprawniony wjazd na przejazd kolejowy. Przechodzień jest nietrzeźwy, zgubił się, lub nie uważa. Innym razem to ofiary, które na tory wchodzą z premedytacją, by odebrać sobie życie. Jeden z maszynistów zwierza się - Przejechałem już dwanaście osób. Oczekuję w cudzysłowie na trzynastą. Człowiek nie prowadzi statystyk, ale to się pamięta. Średnio co dwa lata coś takiego ma miejsce - kontynuuje.
- Ci, którym nigdy nie zdarzył się nieszczęśliwy wypadek, których lokomotywa nie pozbawiła nikogo życia, to szczęściarze. Ale takim jest się krótko. Prędzej czy później trafi na każdego - mówi jeden z bohaterów filmu "Egzekutor", Jan Piwek.
Monotonia
Obowiązki maszynisty wydają się niezbyt skomplikowane, a praca niewymagająca. Dla laika to kilka godzin bezczynnego siedzenia na fotelu. Rzeczywistość jest jednak dalece inna. W tej pracy miesza się duże obciążenie psychiczne i emocjonalne z potrzebą ciągłej gotowości na szybką reakcje, odpowiednią do zaistniałych sytuacji. Operator musi ciągle obserwować szlak oraz urządzenia sygnalizacyjne, co wymaga dużej koncentracji i uwagi. Przy tym praca często wywołuje uczucie monotonii i znużenia, co osłabia motywację. Stąd, pomimo że jest ona stosunkowo prosta technicznie, wywołuje u pracownika duże zmęczenie, oraz bardzo duże obciążenie psychiczne.
Samobójcy
Spotkał ich każdy maszynista. Niektórym taki sposób śmierci wydaje się pewną drogą do skrócenia sobie życia. Inni w rozpaczy powielają wzorce bohaterów romantycznych, którzy tak ze sobą kończyli.
- Dziewczyna położyła tylko głowę na szynie, po czym, dokonałem egzekucji. Jak za czasów rewolucji francuskiej. Ania miała na imię. Jeansy, plecaczek. - opowiada Marek Cieniewicz, wieloletni pracownik kolei. - Samobójca jest tak zdesperowany, że nie myśli o tym, jaką przykrość może sprawić drugiemu człowiekowi. Gdyby niektórzy z nich zdawali sobie sprawę, jak maszyniści przeżywają później takie zdarzenia, to może wybieraliby jakiś inny sposób na skrócenie sobie życia.
Moralne rozterki
- Nie mam takich myśli, że to powinno trafić na innego, nie na mnie. Chcę tylko sobie zadać pytanie "dlaczego dzisiaj?" i "dlaczego ja?". Tylko tyle, człowiek jest bezradny. Jedzie, patrzy, stoi czy leży i ciach. Po wszystkim. - tak opowiada o swoich przeżyciach jeden z rozmówców. - Jak coś nastąpi to jest taki kiler, że od razu człowiek jest oskarżony, skazany i osądzony, bez żadnych praw do obrony. - dodaje. Najtrudniejsze przy takim zdarzeniu to znieść odpowiedzialność, którą maszynista odczuwa, pomimo, że jego udział w takim zdarzeniu jest bierny.
Dla niektórych ta odpowiedzialność jest nie do zniesienia. Kilka lat temu w Kalembinie w województwie podkarpackim na niestrzeżonym przejeździe doszło do dwóch wypadków śmiertelnych. W obu przypadkach pociągiem kierował ten sam maszynista. Po pewnym czasie popełnił samobójstwo.
Najgorszy jest ten pierwszy raz
Najbardziej pamiętam pierwszy i ostatni raz - mówi operator Jan Kosiński. - Były przypadki osób, które sobie z tym na początku nie poradziły i odeszły z pracy. Ale jak te pierwsze początki się przejdzie, to charakter się tak krystalizuje i kierunkuje, że dajemy sobie z tym radę. Trzeba być twardym, jeżeli człowiek się decyduje na ten zawód.
Jak sobie później radzić?
Najlepszy sposób to pójść w wir pracy. - Gdyby człowiek poszedł na urlop to by myślał o tym. A tak, to łatwiej jest sobie z tym poradzić. - mówi Jan Piwek. - Na pewno każdy wypadek to tragedia. Jesteśmy normalnymi, ludźmi uczulonymi na ludzkie nieszczęście. Ale w tym zawodzie nie da się ich uniknąć, więc trzeba się z tym pogodzić - dodaje - Może pani odnieść wrażenie, że ja jestem człowiekiem wyzutym z uczyć. Ale to nie prawda. Trzeba po prostu jakoś z tym żyć.
Kolejny reportaż o wypadkach z człowiekiem na kolei. Trochę to już odgrzewany kotlet. Były już audycje radiowe i reporataże w telewizji - czemu ma to służyć?
Obowiązki maszynisty wydają się niezbyt skomplikowane, a praca niewymagająca. Dla laika to kilka godzin bezczynnego siedzenia na fotelu. Rzeczywistość jest jednak dalece inna. W tej pracy miesza się duże obciążenie psychiczne i emocjonalne z potrzebą ciągłej gotowości na szybką reakcje, odpowiednią do zaistniałych sytuacji. Operator musi ciągle obserwować szlak oraz urządzenia sygnalizacyjne, co wymaga dużej koncentracji i uwagi. Przy tym praca często wywołuje uczucie monotonii i znużenia, co osłabia motywację. Stąd, pomimo że jest ona stosunkowo prosta technicznie, wywołuje u pracownika duże zmęczenie, oraz bardzo duże obciążenie psychiczne.
Niezbyt skomplikowane obowiązki? Praca prosta technicznie? Oto słowa człowieka któremu nigdy nie dane było usiąść za nastawnikiem... Ruszyć toto i jechać nie jest prosto, zatrzymać dużo trudniej. Jazda pod kreskę choćby 120km/h, nagle na To brak wjazdu, szlak z górki, dyżurna woła przez radio, zbliżamy się do przejazdu, światełko czuwaka i SHP.. no i za co się najpierw złapać?? Prosta technicznie... toż to śmiech...
mk1992 -Usunięty- Gość
Wysłany: 09-06-2012, 08:13
Czytaj ze zrozumieniem, autor wyraźnie napisał, że:
Cytat:
Obowiązki maszynisty wydają się niezbyt skomplikowane
... potem samemu dopowiadając, że:
Cytat:
Rzeczywistość jest jednak dalece inna
A dla przeciętnego człowieka, który z koleją ma tyle styczności, że raz/dwa razy do roku pojedzie pociągiem na wakacje faktycznie, maszynista tylko siedzi w fotelu przez kilka godzin, a praca kierownika czy konduktora to już w ogóle cud malina, bo "tylko idziesz i sprawdzasz sobie bileciki". Kto nie będzie miał bezpośrednio styczności z danym zawodem, ten się nigdy nie przekona, że to wcale nie jest taka łatwa robota.
mysle ze nazwac reportarz "egzekutor" i muwic ile osob maszynista ma "na koncie" jest bardzo tania i niesmaczna sensacja oraz polemika na ten temat .
dalej na szczescie nie wymiawia prawdy. nie muwiac juz o sobie nie znam zadnego kolegi u nas w schenker ktory mial by 12 wypadkow smiertelnych z osobami na torach .
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum