Wszystko co dobre kiedyś musi się skończyć i niestety zbliża się smutny moment utraty ulgi studenckiej. Pod koniec października postanowiłem wybrać się na pożegnalny wyjazd z użyciem zniżki. Na cel został wzięty Sierpc, a konkretnie brakujące mi linie z Kutna i Nasielska. Co ciekawe plan wyjazdu nie zakłada jazdy ani jednym pociągiem PR. Z domu wychodzę w środku nocy, żeby o 3:20 zjawić się na dworcu. Na PRZEMYŚLANINA ze Szczecina do Przemyśla oczekują 4 osoby, w tym chyba 2 kolejarzy. W pociągu w miarę luźno, nawet udaje mi się znaleźć miejsce przy oknie tyłem do jazdy. Jazda do Katowic bez przygód i bardzo dobrze bo mam niewiele czasu na przesiadkę na DOKERA. Gdy przyjeżdżam do stolicy województwa śląskiego nie ma go jeszcze w peronach co mnie trochę dziwi. No ale nic, pewnie za chwilę się podstawi więc czekam. Po chwili jednak zapowiedź, że jest podstawiony przy peronie 5, o którego istnieniu kompletnie zapomniałem. Muszę więc przebiec tunelem, a następnie przez ulicę dotrzeć na ten peron. Skład prawie pusty, więc kładę się spać. Mam okazję przypomnieć sobie ominięcie Koluszek oraz Łódź Olechów, bo akurat skład ten jedzie z pominięciem Widzewa. Cały czas mam prywatny przedział, dopiero na Kaliskim dosiada się do mnie 1 pan. Chciałem też przypomnieć sobie Zgierz-Kutno, ale niewiele z tego wyszło, bo co chwilę przysypiałem. W Kutnie mam ok. 2 godziny czasu, więc obejrzę sobie to miasto. Wcześniej jednak zakupuję w kasie IC bilet na KM do Warszawy Gdańskiej przez Płock, Sierpc i Nasielsk. Komentarz kasjerki: „Takiego biletu jeszcze nikt u mnie nie brał!”. Na stacji akurat spotykają się 2 BWE prowadzone Husarzami. Jeden to PGE Arena, a drugi w zwykłym malowaniu. Podczas spaceru po mieście oglądam m.in. rynek. Trafiam też na resztki jakiś torów przypominających tramwajowe.
Gdy powracam na dworzec szynobus jest już podstawiony. Na szczęście trafił się VT627 z otwieralnymi oknami. Okazuje się, że odjedziemy z opóźnieniem, bo czekamy na TLK GAŁCZYŃSKI, z którego ktoś się przesiada. W efekcie ruszamy z blisko +30. Najpierw jedziemy przez sporą grupę towarową po zachodniej stronie stacji. Na jej końcu odbijamy w prawo od trasy Warszawa-Poznań wraz z trasą w kierunku Torunia. Znajduje się tutaj przystanek Azory. Peron znajduje się tylko przy linii do Płocka, czyli tej najmniej uczęszczanej. Podobna sytuacja jak w przypadku Kobylnicy Słupskiej, gdzie peron jest na linii do Szczecinka ze znikomym ruchem pasażerskim. Jako, że jesteśmy opóźnieni musimy dostosować się do krzyżowań i odstać swoje w Gostyninie, przez co jeszcze powiększamy nasze opóźnienie. Budynek dworca w remoncie. Dobrze, że nie wyszedłem na fotki, bo okazuje się, że ruszyliśmy przed wjazdem drugiego pociągu i mijamy się z nim już poza peronami. Na szczęście przesiadka w Sierpcu niezagrożona bo dowiaduję się od kierownika, że do Nasielska jedzie ten sam szynobus. Nici jednak z dokładniejszego zwiedzenia stacji bo będę mieć czas na zdjęcia tylko podczas zmiany czoła, podobnie jak przy poprzedniej wizycie od strony Torunia. W Płocku przejeżdżamy po okazałym moście na Wiśle. Za Płockiem frekwencja już mniejsza, ale nie jest to muchowóz. Dorzucamy jeszcze trochę pleców, bo w polu za którąś stacyjką szynobus nam pada. Na szczęście drużynie udaje się go po krótkim czasie reanimować i możemy kontynuować podróż. W Sierpcu wyskakuję na szybkie fotki podczas zmiany czoła.
Do szynobusu wsiada masa głośno zachowujących się mężczyzn (z rozmów wynika, że chyba kolejarzy), którym towarzyszy jedna kobieta. Z tego co słyszę zmierzają do Warszawy. Zaraz po odjeździe zaczyna się libacja. Na szczęście siadłem sobie w takim miejscu, że nie utrudniają mi zaliczania, poza hałasem oczywiście. Klimaty obu tras (i z Kutna i do Nasielska) raczej polne. W Arcelinie za budynek stacyjny robi domek jednorodzinny. Panowie zaczynają coraz bardziej rozrabiać. Pod koniec podróży 2 z nich zaczyna się bić. Towarzysząca im kobieta z pomocą kierpocia rozdziela ich. Podsłuchuję też rozmowę kierownika, że próbował zgłosić przesiadkę na pociąg do Warszawy ale dostał odmowę. Na szczęście nie psuje mi to planu bo mam dużo czasu i mogę pojechać następnym. Byłem przekonany, że pijusy też będą jechać KM, jednak zajechał TLK POBRZEŻE, którym postanowili się zabrać (ciekawe czy mieli ważne bilety na niego?). Aby wsiąść w ten pociąg należy przejść tunelem na drugi peron. Normalnie to nic wielkiego, ale po takiej imprezce w pociągu dla jednego z panów jest to niezwykle trudny wyczyn. Pomagają mu chyba ze 4 osoby. W końcu z wielkim trudem wszyscy znaleźli się w TLK. Korzystając z czasu dokumentuję sobie stację. Perony zmodernizowane, ale budynek w dość starym stylu i modernizacja go nie tknęła. Fotografuję też wnętrze szynobusu, którym przyjechałem.
Następnie wsiadam w Elfa do Warszawy. Frekwencja wysoka, niestety załapałem się na miejsce tyłem do jazdy. Zmodernizowaną magistralą jedzie się przyjemnie, nie to co kiedyś. Kolejna duża grupa podróżnych dosiada w Modlinie (zapewne pasażerowie samolotów) i od tej stacji już zawalone przedsionki i przejścia. Wysiadam na Gdańskim. Korzystając z biletu, który na poprzednim wyjeździe podarował mi automat na Lotnisku Chopina przemieszczam się metrem na Centralny. Zakupuję strefówkę bo i tak będę jechać na Wschodni po CHOPINA. Najpierw jednak jadę Elfem KM na Zachodni. Oglądam sobie budynek dworca po remoncie. Niestety sporo dworców opanowała już Ivona. Nagrywam komicznie akcentowaną zapowiedź: „Pociąg wukadeeeeeee do stacji Warszawa Śródmieście Wukadeeeeee”. Inne kwiatki syntezatora to „pociąg TyeLKa”, „wagon klasy jeden” czy akcentowany „Nasieeeeeeelsk”. Następnie powracam na Śródmieście, a niedługo później kolejnym pociągiem (tym razem znowu z Centralnego) udaję się na Wschodni. W CHOPINIE podobnie jak ostatnio lokuję się w austriackim wagonie. W rozkładzie mamy przewidziany postój techniczny w Szeligach, jednak nie zatrzymaliśmy się tam i w efekcie w Sosnowcu meldujemy się 21 minut przed czasem. Musimy swoje odstać co strasznie wkurza niektóre osoby jadące do Katowic. Tym razem w Katowicach jesteśmy pociągiem widmo: na tablicach pusto i zero zapowiedzi. Wysiadając mijam się w drzwiach ze znajomym. Coś mam ostatnio szczęście do spotykania znajomych podczas kółeczek. Środek tygodnia więc w PRZEMYŚLANINIE nie ma tłoku i znajduję sobie miejsce przy oknie. Przedział dzielę ze studentkami jadącymi na targi do Poznania i z chłopakiem, który (jak później się przyznał) studiuje… pedagogikę. Dziewczyny ochrzciły go „przedszkolanek”. Do Kędzierzyna docieram beż żadnych przeszkód.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum