DZIEŃ 1 - 21.04.2016.
Kędzierzyn - Opole - Wrocław - Zielona Góra - Zbąszynek - Gorzów Wielkopolski - Krzyż - Szczecin
W drugiej połowie kwietnia wybrałem się na 4-dniową wycieczkę po Polsce. Celem było pozaliczanie braków kolejowych i tramwajowych w różnych częściach Polski. Wyruszam 21 kwietnia pierwszym regio z Kędzierzyna do Opola, który odjeżdża przed 5:00. Jest to szynobus relacji Kędzierzyn-Nysa przez Opole, trafił się SA137. Moim dzisiejszym celem jest Szczecin z krótkim postojem w Gorzowie Wielkopolskim. W Opolu wysiadka przy peronie 1. Przy peronie 2 stoi już EN71, który obsługuje jedną parę pociągów na trasie Opole-Wrocław i nocuje w Opolu. Na składzie jednak tablice kierunkowe z wczorajszego pociągu, co może wprowadzać w błąd niezorientowanych. Podróż do stolicy Dolnego Śląska w większości przesypiam. Wrocław wita mnie piękną słoneczną pogodą, prawie w całej Polsce ma być dzisiaj bezchmurne niebo. Mam ponad godzinę czasu, więc idę do Biedronki znajdującej się po drodze na Rynek, aby zakupić prowiant na podróż. Po powrocie na dworzec zajmuję miejsce w kiblu do Zielonej Góry. Dawno nie jechałem Nadodrzanką, więc mam okazję sobie ją przypomnieć. Niektóre odcinki zostały wyremontowane i jedzie się po nich szybko i przyjemnie, są jednak i takie, na których stan infrastruktury się pogorszył. Takim odcinkiem jest Rudna-Głogów, gdzie jazda jest nie do wytrzymania a pociąg wlecze się niemiłosiernie. Większa wymiana pasażerów oczywiście na ważniejszych stacjach Nadodrzanki czyli w Brzegu Dolnym, Wołowie, Ścinawie, Głogowie i Nowej Soli. Mijamy też nowo zbudowany przystanek Nowy Kisielin, ale jak na razie żaden pociąg nie ma tam postoju handlowego. W Zielonej Górze trwa remont peronów. Mój kibel zatrzymuje się już przy nowym. Część stacji jest rozkopana. Do Gorzowa pojedzie SA139, który stoi na ślepym torze przy peronie 1. Dojście do niego w tej chwili odbywa się po prowizorycznej ścieżce między wykopami. Na torach postojowych stoją kible w malowaniu ‘tygryskowym’ oraz lubuskim, a także lubuski szynobus:. Podstawia się też TLK UKIEL do Olsztyna. Ruszamy o 12:24. Niedługo po wyjeździe z Zielonej Góry pierwsze, w zasadzie przypadkowe zaliczenie czyli Przylep-Pomorsko. Łącznica ta powstała w celu wyeliminowania konieczności zmiany czoła na stacji Czerwieńsk dla pociągów jadących z Zielonej Góry w kierunku Zbąszynka i Poznania. Trasa (jak większość lubuskich linii) wiedzie przez okolice raczej odludne i często leśne, chociaż zdarzają się również i ładne widoki. Najważniejszym węzłem na trasie jest Zbąszynek, gdzie spotykamy się z magistralą E-20, a następnie znów kierujemy się na linię bez druta do Gorzowa. W Dąbrówce Wielkopolskiej wsiada grupa dzieciaczków z opiekunkami, chyba jakaś wycieczka. Dzieciaczki wysiadają na raty na kolejnych stacyjkach, z których odbierają je rodzice. W Gorzowie Wielkopolskim kończymy podróż przy peronie 4. Perony 3 i 4 są oddalone od reszty i może się wydawać, że są to 2 oddzielne stacje połączone długim tunelem. Odpoczywa tu sobie Gama z dwuwagonowym składem.
Zaliczę teraz sieć tramwajową Gorzowa – ostatnią, która była przeze mnie nieruszona. Muszę się jednak streszczać, bo jeśli do Szczecina chcę udać się pociągami regio a nie busem, to muszę wyrobić się w 2,5 godziny. Pętla znajduje się przy samym budynku dworca, jednak obecnie żadna linia z niej nie korzysta, ale na szczęście odnoga łącząca ją z główną trasą jest bardzo krótka. Najpierw jednak ekspresowe zwiedzanie, więc udaję się w rejony katedry. Sąsiaduje z nią rynek, jednak nie ma on typowo rynkowego układu jak w wielu miastach, bo jeden z jego boków stanowi ruchliwa główna ulica miasta z linią tramwajową. Sieć tramwajowa Gorzowa jest jedyną, która do tej pory nie skorzystała ze środków unijnych. Tabor tramwajowy stanowią dość zapuszczone Düwagi, dodatkowo spora część z nich ma okna oklejone ohydnymi reklamami. Niestety właśnie taki oklejony pojazd trafił się na mojej 2-ce, którą rozpoczynam przejazd z przystanku Katedra. Niestety nie mogę jej przepuścić, bo mam konkretny plan przejazdu, którego muszę się trzymać, aby zdążyć na pociąg. Lokuję się więc na samym końcu tramwaju, przy szybie przez którą coś widać. Torowiska w Gorzowie również są bardzo zaniedbane i w wielu miejscach pozarastane, a tramwajem podczas jazdy rzuca na wszystkie strony mimo niewielkiej prędkości. Pierwszą zaliczaną trasą jest linia na Piaski w północnej części miasta. Były zakusy na likwidację tej linii, ale na razie jakoś się trzyma. Niestety w Gorzowie zamiast myśleć o remoncie i rozwijaniu sieci ze środków unijnych myśli się raczej jak pozbyć się tramwajów… Na pętli okazuje się, że tramwaje przechodzą pomiędzy liniami i na linii 3, która jadę dalej pojedzie ten sam oklejony tramwaj. :/ W ogóle rozkłady w Gorzowie są tak ułożone, że tramwaje w ogóle nie spotykają się na pętlach. Ten który przyjeżdża, od razu po kilku minutach opuszcza pętlę zanim pojawi się następny. Linią 3 przejadę trasę Piaski-Silwana. Trasa do Silwany wiedzie nas we wschodnie rejony miasta, a bliżej pętli mamy klimaty nieco parkowe. O dziwo ma tu w najbliższym czasie być jakiś remont. Na pętli dłuższa przerwa. Mój tramwaj powraca znów na Piaski, a niedługo później przyjeżdża 1-ka, która też jest oklejona, ale na szczęście tylko częściowo. Ostatnim trzecim przejazdem jest trasa Silwana-Wieprzyce czyli ze wschodu na zachód przez całe miasto. Przy moim miejscu naklejka informująca, że jest to miejsce dla osób niezakochanych w MZK Gorzów. No cóż, jeśli sieć tramwajowa będzie w takim stanie i nic się nie zmieni, to niestety chemii między mną a gorzowskim MZK nie będzie… Do centrum wracam po trasie już zaliczonej. Dalej linia w sporej części wiedzie wzdłuż linii kolejowej Kostrzyn-Gorzów, którą niedługo pojadę. Pętla Wieprzyce znajduje się bezpośrednio przy budynku dworca Gorzów Wielkopolski Wieprzyce.Jest tutaj też odnoga do zajezdni. Stacja to nic nadzwyczajnego, dwa perony i kilka torów, nie wiem czy wszystkie używane. No i to by było na tyle gorzowskiej sieci, która wywarła na mnie niestety raczej negatywne wrażenie… Ogólnie samo miasto też wydało mi się dość zaniedbane i ponure, nawet twarze ludzi jakieś takie smutne… Nie miałem czasu przespacerować się bulwarem nad Wartą wzdłuż estakady kolejowej, może wtedy wrażenie byłoby nieco bardziej pozytywne.
Nie zdążę już wrócić tramwajem do centrum więc od razu tutaj wsiadam w SA139 relacji Kostrzyn-Krzyż. Jazda dwutorowym niezelektryfikowanym Ostbahnem w słoneczne popołudnie ma swój klimat, chociaż miałaby dużo większy gdyby jechać spalinówką ze składem wagonowym. Na takie coś jest szansa na trasie Krzyż-Piła-Chojnice. W Krzyżu przyjechaliśmy na skomunikowanie z SA103 właśnie do Chojnic. Mam więcej czasu, więc obejrzę sobie też miejscowość. Jest to typowa kolejarska osada czyli miejscowość malutka, którą można w pół godziny przejść całą, za to stacja ogromna i z dużą ilością pociągów dalekobieżnych. Centralnym miejscem jest niewielki placyk ze skwerkiem, fontanną i ławkami. W pobliżu znajdują się też drewniane tablice obrotowe prezentujące gatunki ryb Za sprzedaż biletów na dworcu odpowiada kasa agencyjna PKP IC. Na stacji jak zawsze dużo rozmaitego taboru, bo znajduje się tu baza Przewozów Regionalnych. Ostatni pociąg dziś to Impuls relacji Poznań-Świnoujście. Jazda upływa spokojnie. Na trasie jest stacyjka Kolin, z powodu której czeski ważny węzeł o tej samej nazwie musi mieć w hafasie dodatkowy znacznik 'CZ'. Do Szczecina Głównego wjeżdżamy przez Port Centralny. Z tego co widzę teraz więcej pociągów jeździ tym wariantem, bo na trasie przez Wstowo jest chyba jakiś remont. Na głównym szczecińskim dworcu jestem o 20:10. Robię sobie spacer do galerii KASKADA oraz McDonalda, które znajdują się w okolicach Bramy Portowej. Następnie wsiadam w tramwaj linii 1, którym docieram do przystanku Piotra Skargi i udaję się na nocleg do znanego mi dobrze schroniska młodzieżowego CUMA. Cena noclegu 19 zł.
DZIEŃ 2 - 22.04.2016.
Szczecin - Port Lotniczy Szczecin Goleniów - Wyszomierz - Port Lotniczy Szczecin Goleniów - Szczecin - Stargard - Kalisz Pomorski - Piła - Chojnice - Tczew - Elbląg - Olsztyn
Schronisko opuszczam około 6:00 i ponownie 1-ką, lecz tym razem z przystanku Felczaka jadę na Plac Zawiszy. Przechodzę (a właściwie schodzę w dół) na dworzec. Pierwszym punktem programu dzisiejszego dnia będzie zaliczenie linii kolejowej do portu lotniczego w Goleniowie. Wyruszam kolzłomem relacji Szczecin-Kołobrzeg. Najpierw jedziemy zelektryfikowaną główną linią, którą kursują pociągi w kierunku Świnoujścia, aby w Goleniowie odbić na jednotorową niezelektryfikowaną linię. Stacja Port Lotniczy Szczecin Goleniów jest stacją ślepą, na którą możliwy jest wjazd zarówno od strony Goleniowa jak i Kołobrzegu. Pociągi jadące tranzytem (tak jak mój) muszą tam zmienić czoło. Stacja posiada jeden peronik z jednym torem (chociaż peron jest tak zbudowany, że jest możliwość doprowadzenia toru także po drugiej stronie). W terminalu lotniska akurat trwa odprawa na jakiś samolot, chociaż ruch z tego lotniska nie jest jakiś duży. Okazuje się, że 7 minut na zmianę czoła spokojnie wystarczyło aby zrobić zdjęcia i zajrzeć do terminalu lotniska, więc stwierdzam, że nie ma sensu siedzieć tu godzinę tylko lepiej wyjechać na przeciw mojemu pociągowi powrotnemu, a przy okazji zaliczyć wyjazd z lotniska w kierunku Kołobrzegu. I tak też czynię. Pociągi krzyżują się w Nowogardzie, jednak żeby było bezpieczniej (nie znam układu stacji Nowogard) wysiadam chwilę wcześniej na przystanku Wyszomierz. Okolica raczej odludna, otoczona polami. 15 minut oczekiwania i przyjeżdża mój pociąg powrotny. Tym razem mocno nabity SA136, bo to pora porannych dojazdów do Szczecina. Ten kurs również jest z wjazdem na lotnisko i 7-minutową zmianą czoła. Wykonuję więc jeszcze kilka zdjęć. Moją powtórną wizytą w tak krótkim czasie i ponownym robieniem zdjęć wzbudziłem podejrzenia patrolu policji dyżurującego przy lotnisku, w związku z tym zostałem spisany przez stróżów prawa. Na szczęście wszystko odbyło się kulturalnie (policjanci żartowali, że szukają terrorystów) i co najważniejsze szybko, więc zdążyłem wrócić do pociągu. Gdyby mi pojechał to cały dalszy plan diabli by wzięli, bo następny szynobus z tej dziury odjeżdża po południu a innych środków transportu (pewnie poza taksówkami) chyba nie ma. W każdym razie jeśli będzie zamach terrorystyczny na szczecińskim lotnisku to jestem pierwszym podejrzanym. O 9:00 jestem ponownie w Szczecinie Głównym. Budowa nowego dworca jest na ukończeniu, pojawiło się też zadaszone przejście nadziemne nad peronami. Szkoda, że nie załapałem się na otwarcie i musiałem korzystać jeszcze z dworca tymczasowego.
W Szczecinie również będzie akcent tramwajowy, ponieważ jakiś czas temu oddano do użytku nową linię. Jest ona przedłużeniem trasy z Basenu Górniczego do pętli Turkusowa (w pobliżu przystanku kolejowego Szczecin Zdroje) i funkcjonuje jako Szczeciński Szybki Tramwaj. W tym celu jest mi potrzebny bilet 120-minutowy. Okazuje się, że są problemy z jego zakupem i z dworcowego kiosku zostaję odesłany do punktu obsługi ZDiTM, który znajduje się przy Bramie Portowej. Ponieważ tramwaj na Turkusową i tak odjeżdża właśnie stamtąd, podobnie jak wczoraj robię sobie spacerek. Fajnie, że w ogóle jest taki bilet, bo w większości miast nie ma aż tak długich biletów czasowych (standard to 60-minutowe, sporadycznie zdarzają się jeszcze 90-minutowe). Obecne wzory szczecińskich biletów zupełnie mi się nie podobają w przeciwieństwie do wcześniejszych, które moim zdaniem prezentowały się bardzo fajnie. W drogę wyruszam 2-ką. Pętla Basen Górniczy w związku z wydłużeniem linii tramwajowej została przebudowana. Na nowym odcinku są tylko 2 przystanki a trasa poprowadzona jest bezkolizyjnie, dzięki czemu prędkości są dobre, bo w końcu ma być to szybki tramwaj. Pętla Turkusowa dość rozbudowana, kilka peronów z wiatami. To właściwie taki niewielki dworzec tramwajowy z przejściem podziemnym. Są już jednak zabudowane rozjazdy z myślą o dalszej kontynuacji linii. Do centrum powracam linią 8, którą opuszczam na przystanku Wyszyńskiego. Mam jeszcze trochę czasu, więc idę na Stare Miasto. Oglądam sobie Rynek Sienny oraz Zamek Książąt Pomorskich (a właściwie jego dziedziniec). Następnie idę na Wały Chrobrego. Na zdjęcie z góry załapuje się szczeciński Solaris. Tramwajem linii 6 powracam na dworzec.
Teraz udam się do Olsztyna. Dotrę tam wieczorem pociągiem TLK ŻUŁAWY, który wyjeżdża ze Szczecina około 14:00, ale ja z racji posiadania Mini Regio Karnetu pojadę ciekawszą trasą, a do TLK wsiądę dopiero po 19:00 gdy będzie już działać Bilet Weekendowy. Miałem do wyboru trasę przez Stargard, Runowo, Szczecinek i Chojnice do Tczewa, wariant przez Krzyż, Piłę i Chojnice do Tczewa lub podróż przez Kalisz Pomorski, Piłę, Chojnice i Tczew do Gdańska. Zdecydowałem się na tę trzecią opcję i Szczecin opuszczam na pokładzie SA136 do Piły. Mam okazję drugi raz jechać reaktywowanym odcinkiem Kalisz Pomorski - Wałcz. Reaktywacja tego odcinka była bardzo trafionym pomysłem, ponieważ w pociągu Szczecin-Piła frekwencja bardzo wysoka i jedzie sporo studentów udających się na weekend w rejony Chojnic i Złotowa. Wcześniej gdy jeździły ogryzki Piła-Wałcz i Szczecin-Kalisz Pomorski a środkowy odcinek linii był nieprzejezdny frekwencja na pewno nie była tak dobra. W dodatku leżący w zachodniopomorskiem Wałcz musiał być obsługiwany przez wielkopolski zakład PR. W Wałczu Raduniu na pociąg przeciwnej relacji oczekuje dużo młodzieży szkolnej. Na głównej stacji w Wałczu nasz postój niepokojąco wydłuża się. Po jakimś czasie okazuje się, że na szlaku między Piłą a Wałczem zdefektowała jadąca luzem lokomotywa i musimy poczekać aż ją ściągną... Przewidywane opóźnienie to 30 minut. Kierownik zbiera informacje od ludzi zmierzających na skomunikowania w Pile. Ja swojej 4-minutowej przesiadki na Chojnice nawet nie zgłaszam, bo za godzinę jest następny, więc na 99% nie przytrzymają. Na szczęście nie zagraża to mojemu planowi, po prostu nie wjadę kieszeniowo do Gdańska tylko wsiądę do ŻUŁAW w Tczewie. Ruszamy ok. 14:20 (planowo 13:51). Jakiś czas później kierownik przez głośniki informuje, że skomunikowania w kierunku Bydgoszczy i Kołobrzegu zostaną zachowane, a w kierunku Chojnic nie i podaje, o której godzinie odjeżdża następny pociąg. W Pile Głównej jesteśmy o 14:50. Oglądam sobie dworzec, który przeszedł gruntowny remont. Na jednych drzwiach średnio ciekawie wyglądająca kartka informująca, że drzwi są zamknięte. W peronach stoi SA103 do Krzyża. Wstępuję również do galerii VIVO znajdującej się obok stacji. Jako pociąg Krzyż-Chojnice przyjeżdża SU45-089 z bohunem. Lokomotywa znana mi z pociągów Turkolu. Niecały tydzień temu jechałem z nią do Szubina, a w maju pewnie poprowadzi pociągi do Kruszwicy i Wapienna. I będzie to chyba jej ostatnia impreza, bo 26 maja kończy się jej świadectwo sprawności technicznej. Jadąc takim składem czuję się jak za starych dobrych czasów. W Lipce Krajeńskiej wypada krzyżowanie z pociągiem relacji przeciwnej, jednak okazuje się, że ma on ok. 15 minut w plecy. Można więc się przewietrzyć i przy okazji uwiecznić skład. W budynku dworca uchował się rozkład w starym stylu, ale z aktualnymi godzinami. Na pociągu przeciwnej relacji również bohun, ale prowadzony przez stonkę. W Chojnicach miała być spokojna 25-minutowa przesiadka, ale wydłużone krzyżowanie sprawiło, że przyjechaliśmy na styk, więc trzeba szybko biec na szynobus do Tczewa. Kontynuujemy jazdę Ostbahnem, ale w szynobusie to już nie to samo co w wagonie z SU45. Na wjeździe do Tczewa widzimy jadący linią z Gdańska IC BAŁTYK do Poznania. My przejeżdżamy wiaduktem nad tą linią i po chwili jesteśmy w peronach stacji Tczew. W końcu dłuższa przerwa, więc idę do położonej obok dworca Galerii Kociewskiej aby zjeść pizzę w pizzerii Sette Sette. Bardzo smaczna, polecam. Powracam na TLK ŻUŁAWY. W moim przedziale starszy pan jadący na pogrzeb, który kiedyś pracował jako operator koparki oraz młoda dziewczyna - córka geodety. Moi współpasażerowie znaleźli wspólny język, więc przez całą podróż do Olsztyna mam okazję słuchać opowieści m.in. o tym jakie były przekręty podczas budowy drogi pod Morągiem. W Olsztynie jestem przed 22:00.
Dzisiaj zaliczę sobie kolejną nową linię lotniskową. Najmłodszą, bo uruchomioną w styczniu tego roku, podobnie zresztą jak cały port lotniczy Olsztyn-Mazury. Wspólnie z Kasią przybywamy na olsztyński dworzec około 16:00 i zakupujemy potrzebne bilety. Szynobus oczekuje już przy peronie 1. Olsztyn jest jedną z ostatnich stacji, na której ostały się tradycyjne pragotrony w holu dworca. Na peronach są już inne klapki produkcji KZŁ Bydgoszcz, które w można spotkać na większej ilości stacji np. w Opolu. Najpierw jedziemy dobrze nam znaną wyremontowaną trasą do Szczytna. W Pasymiu dłuższy postój. W Szczytnie zmiana czoła i oczywiście wysiada większość pasażerów. Spotykamy też zaszynobus do Olsztyna w postaci stonki i bohuna. Sprawdziłem wcześniej, że w dniu dzisiejszym z Szyman nie odlatuje ani nie przylatuje żaden samolot, więc zakładałem, że będziemy jedynymi pasażerami w pociągu, a tymczasem pozostała jeszcze jedna pani. Kierujemy się na linię w kierunku Wielbarka, a za przystankiem Siódmak odbijamy w prawo na nowy odcinek torów, który doprowadza nas do peronu znajdującego się bezpośrednio przed terminalem lotniska. Okazało się, że nasza współpasażerka jechała do jakieś miejscowości w okolicy i po prostu skorzystała z pociągu do Szyman, skąd została odebrana samochodem. Mamy godzinę czasu, więc możemy dokładnie obejrzeć przystanek kolejowy jak i lotnisko. W terminalu nie ma żywego ducha, dwie panie w informacji siedzą wyraźnie znudzone, pewnie przez cały dzień nie zamieniły z nikim ani słowa. Lituję się nad nimi i pytam o ceny lotów do Berlina i Krakowa. Terminal duży i wygląda dość fajnie, miejmy nadzieję, że siatka lotów będzie się powiększać. W drogę powrotną ruszamy o 18:36 i jesteśmy jedynymi pasażerami w pociągu. W Siódmaku wsiada 1 osoba. W Szczytnie robię kilka fotek stacji i budynku dworca, na którym można dostrzec także niemiecką nazwę stacji. W Olsztynie jesteśmy o 19:30.
DZIEŃ 4 - 24.04.2016.
Olsztyn - Działdowo - Warszawa - Koluszki - Częstochowa - Katowice - Kędzierzyn
Dzisiejszy dzień to po prostu powrót do domu. Olsztyn opuszczam o 13:41 pociągiem IC ŻEROMSKI jadącym do Krakowa. Podróż do Warszawy szybka i przyjemna, a trasa jest mi bardzo dobrze znana, bo jeżdżę nią regularnie. W Warszawie Centralnej jestem po 16:00. W holu dworca czynna jest już antresola, na której bardzo dużo ławek dla podróżnych. Można z niej dostać się bezpośrednio do McDonalda oraz do dworcowej Biedronki. Z Olsztyna do Warszawy Flirt, a teraz z Warszawy do Katowic będzie Dart na IC ONDRASZEK. O ile Flirtem już jechałem kilka razy to Dartem pojadę po raz pierwszy. Niestety już w połowie tygodnia nie udało mi się pobrać w internecie miejscówki na ten pociąg (pojedyncze wolne miejsca były dopiero od Piotrkowa Trybunalskiego). Znalazłem jednak wolne miejsce przodem do jazdy w wagonie 3 i jak się później okazało do końca podróży nikt mnie z niego nie wyprosił. Jedzimy Wiedenką. Przed Skierniewicami nieplanowy postój ze względu na trwające w tym rejonie remonty. Standard jazdy Dartem jest porównywalny do Flirta, jednak skład Stadlera jest cichy a w Pesie co jakiś czas rozlegają się dziwne odgłosy (czasem coś huczy jak w agregacie i przez moment cały skład wibruje). W Katowicach jestem po 20:00. Porównując Darta i Flirta jednak bardziej wolę Flirta, więc cieszę się, że akurat te składy obsługują regulanie przeze mnie uczęszczaną trasę Warszawa-Olsztyn. No i Flirty są prawie bezawaryjne, a Darty niestety bywają problematyczne i zdarzają się sytuacje, że trzeba je awaryjnie zastępować składami wagonowymi. Zapewne również z podobnych powodów pociągi obsługiwane Dartami mają oprócz elektronicznych tablic kierunkowych także tradycyjne. Przesiadam się na bardzo zatłoczony TLK CENTAURUS do Świnoujścia. No ale nie ma co się dziwić, skoro prestiżowa spółeczka wypuszcza na taką relację aż 3 wagony 2 klasy... Podróż spędzam na korytarzu i o 21:30 jestem w Kędzierzynie i kończę moje 4-dniowe kółko wokół Polski.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum