DZIEŃ 1 - 26.10.2016.
Kędzierzyn - Racibórz - Chałupki - Bohumín - Hranice na Moravě - Česká Třebová - Ústí nad Orlicí město - Ústí nad Orlicí - Choceň - Vysoké Mýto město - Litomyšl - Vysoké Mýto město - Choceň - Praha hl.n. - Praha-Holešovice
Październik i zmiana czasu z letniego na zimowy oznacza dla mnie zakończenie sezonu wyjazdowego. Oczywiście chciałem jak zawsze zakończyć go jakimś fajnym wyjazdem. Pierwotnie myślałem o Wiedniu i tamtejszej sieci tramwajowej, ale nie udało się ułożyć sensownej opcji dojazdowo-biletowej, więc postanowiłem odłożyć to na przyszły rok, a teraz wybrać się znów w okolice Pragi. Wyruszam jak zawsze pociągiem o 6:00 z Kędzierzyna do Raciborza. Gdy dobiegam na peron 1 nie zastaję jednak kibla, nie ma go również wyświetlonego na tablicy odjazdów. Lecę więc w ciemno na peron 4 (bo z 2 i 3 na pewno nie może odjechać) i w ostatniej chwili go łapię. W Raciborzu godzinka czasu, więc idę do Kauflandu zakupić prowiant na podróż. Następnie bardzo brzydkim i osprejowanym kiblem jadę do Bohumína. Do Rudyszwałdu wjeżdżamy równocześnie z Impulsem z Katowic. Nie kolidujemy jednak ze sobą, bo Rudyszwałd jest tylko przystankiem, a linie łączą się dopiero w Chałupkach. Z Impulsa przesiada się do nas jedna osoba. W Bohumínie korzystam z szybkiej przesiadki drzwi w drzwi na rychlik do Brna. Nie było już niestety Super Akční jízdenki, więc musiałem kupić zwykłą Akční jízdenkę. Bilet ten jest ważny we wszystkich pociągach, a po przejechaniu pierwszych 100 kilometrów można bez ograniczeń robić przerwy w podróży. Postanowiłem to wykorzystać i zaliczyć linię Choceň-Litomyšl, a także trochę pozwiedzać. Z rychlika wysiadam w Hranicach na Moravě. Nie jest to przerwa w podróży, bo przesiadam się na najbliższy pociąg w kierunku Ołomuńca i Pragi. W stronie Ostravy przemyka bez zatrzymania Pendolino, zjawia się też EC PORTA MORAVICA z Pragi do Warszawy prowadzony EP09. Mój EC SÚĽOV relacji Žilina-Praha na słowackich wagonach. Přerov omijamy łącznicą, jednak zaraz za nią na posterunku Dluhonice stajemy na ok. 20 minut. Przez głośniki zostaje podany komunikat, że postój jest z powodu prac na szlaku i żeby nie wysiadać ze składu. Na sąsiednich torach pojawiają się kolejne składy, które zmierzają w kierunku Ołomuńca: rychlik HRADIŠŤAN z Luhačovic i osobówka z Přerova. Z przeciwka przejeżdżają aż 4 pociągi: IC z Pragi do Ostravy, EC FATRA do Žiliny, rychlik GALAN do Luhačovic i Regio Jet. Dopiero wtedy ruszamy. Moim celem jest Česká Třebová, gdzie zamierzałem przesiąść się na osobówkę do Ústí nad Orlicí, ale podejrzewam, że raczej to się nie uda. Moje obawy się potwierdzają i pociąg zwiewa mi na 3 minutach, a ja zastaję już pusty peron.
Na szczęście nic nie stracę, bo jest jeszcze inny wariant, z którego skorzystam. Mam pół godzinki, więc szybko idę obejrzeć rynek, który znajduje się dość blisko dworca. Na dworzec powracam na styk i wsiadam do wagonowej osobówki relacji Česká Třebová – Kolín. Skład to wagony bezprzedziałowe z lokomotywą oraz wagonem sterowniczym na drugim końcu. Zaraz po odjeździe ujawnia się rewizor, który przeprowadza kontrolę biletów. O ile w Polsce rewizorzy ubierają się raczej elegancko, tak w Czechach panuje dowolność. Ten ma czapkę z daszkiem i dżinsy. Wysiadam na przystanku Ústí nad Orlicí město. Zamierzam obejrzeć starówkę, a potem dotrzeć na dworzec główny. Najpierw oczywiście dokumentacja fotograficzna. W międzyczasie przemyka Leo Express do Pragi. Zaglądam też na chwilę do małej poczekalni, ale szybko muszę stamtąd wyjść, bo kasjerka mimo moich kilku odpowiedzi, że nic mi nie potrzeba, usilnie chce mi w czymś pomóc albo coś wytłumaczyć. Aby dojść na rynek trzeba wspiąć się pod stromą górkę. Rynek bardzo ładny. Następnie drugą stroną starówki schodzę w dół, aby udać się na dworzec główny. Dochodzę do estakady, po której idzie linia kolejowa i kieruję się według drogowskazu kierującego na stację. Widzę, że droga wiedzie jednak zupełnie gdzie indziej. Wracam się więc kawałek i ul. Nádražní w końcu docieram na dworzec. Mam 10 minut, więc szybkie fotki i zakup biletu tam i z powrotem Choceň - Litomyšl. Dworzec jest wyspowy, a na środku znajduje się zabytkowy budynek. Były plany jego wyburzenia, ale po licznych protestach (była akcja w internecie) został zachowany. Odprawa podróżnych odbywa się w nowoczesnym pawilonie po południowej stronie peronów. Mój kolejny pociąg to rychlik JAN AMOS KOMENSKÝ, którym podjeżdżam do stacji Choceň. Tutaj szybka przesiadka na pociąg Choceň - Vysoké Mýto město, na którym dwie RegioNovy i dwuosobowa drużyna. Najpierw jedziemy wzdłuż głównej magistrali, a dopiero w okolicach pierwszego przystanku odbijamy w lewo. Korzystam z małej frekwencji i robię zdjęcia peronów. Osiągamy stację Vysoké Mýto a następnie dojeżdżamy do przystanku Vysoké Mýto město. Celowo wybrałem pociąg, który nie dojeżdża do Litomyšla, aby móc zwiedzić miasto. Szynobusy zostają rozłączone. Jeden od razu powraca, a drugi uda do stacji Choceň za około pół godziny. Idę do centrum. Po drodze mijam przejście ze światłami. Na drodze korek ciężarówek, który w ogóle się nie rusza. Jedna ciężarówka stoi na przejściu dla pieszych. Jej kierowca zostaje zwyzywany od kretynów przez przechodzących ludzi. Spodziewałem się typowego czeskiego miasteczka z małym ryneczkiem, tymczasem spore zaskoczenie, bo trafiam na ogromny plac, na którym znajduje się dużo ciekawych i ładnych obiektów. Są też dwie zabytkowe bramy. Gdy powracam na przystanek, drugi szynobus właśnie wyrusza do stacji Choceň, żeby na stacji Vysoké Mýto minąć się z moim pociągiem do Litomyšla. Przyjeżdża ten szynobus, który wracał jako pierwszy. Kontynuuję uwiecznianie przystanków. W Litomyšlu ok. 15 minut czasu, więc tylko zdjęcia stacji, która leży trochę na uboczu. Gdybym chciał zwiedzić miasto, musiałbym wracać dopiero za 2 godziny, więc odpuściłem sobie. Po drodze również przesiadka na przystanku Vysoké Mýto město. W Polsce nie do pomyślenia byłoby kończenie pociągu na przystanku osobowym z jednym torem, nie mówiąc już o skomunikowaniu 2 pociągów czy dzieleniu składów. Na stacji Choceň jesteśmy o 16:20. Budynek dworca spory, ale nowoczesny hol znajduje się w podziemiu, na poziomie tunelu pod peronami.
Teraz udam się do Pragi rychlikiem o wdzięcznej nazwie MACOCHA jadącym z Brna, na którym przybywają dwie jednostki Inter Panter. Ostatnio Czesi sprawili sobie trochę nowego taboru i nazywają je różnymi drapieżnymi zwierzątkami. Jest np. Regio Shark. Jedzie się całkiem przyjemnie, a pociąg osiąga prędkość 160 km/h. Na głównym praskim dworcu jestem o 18:04. Spaceruję po dworcowych sklepikach, pobieram też nowe mapki sieci tramwajowej, ponieważ od września funkcjonuje w Pradze nowy układ komunikacyjny. Oglądam sobie też odjazd nocnego pociągu do Kolonii i Zürichu. Od grudnia Niemcy likwidują nocne pociągi, więc połączenie do Zürichu będzie przez Austrię. Nocleg tak jak zawsze w znanym i lubianym przeze mnie hostelu Plus Prague. Dwie noce kosztują mnie 459 Kč. Hostel znajduje się w pobliżu dworca Praha-Holešovice. Postanawiam pojechać tam pociągiem, bo kosztuje to tylko 12 Kč. Z tego co widzę kilometraż na bilecie dla tej relacji jest ewidentnie zaniżony, bo jadąc z hl.n. pociąg musi zrobić duże koło zapuszczając się prawie pod Prahę Libeň. Aktualnie dojazd pociągiem jest ułatwiony, bo spora część rychlików z Czeskich Budziejowic została wydłużona właśnie na Holešovice. Wynika to prawdopodobnie z tego, że część peronów na hl.n. jest w remoncie i pociągi nie mają się gdzie obracać. Zapewne z tego samego powodu osobówki np. w kierunku stacji Český Brod zostały przerzucone na dworzec Masarykovo. Do Holešovic jadę rychlikim VOJTĚCH LANNA. Jestem jednym z nielicznych pasażerów pociągu. Po dotarciu na dworzec Holešovice i krótkim spacerku jestem w hostelu. Trafiło mi się studio składające się z dwóch 4-osobowym pokoi, z których każdy posiada oddzielną łazienkę. W moim pokoju 2 facetów, ale nie udało mi się rozpoznać jakiej narodowości.
DZIEŃ 2 - 27.10.2016.
Praha hl.n. - Benešov u Prahy - Trhový Štěpánov - Benešov u Prahy - Olbramovice - Sedlčany - Olbramovice - Praha hl.n. - Zadní Třebaň - Lochovice - Zadní Třebaň - Praha hl.n. - Praha-Holešovice
Dni są już krótkie, więc aby maksymalnie wykorzystać światło dzienne wychodzę z hostelu ok. 6:00, gdyż po 6:30 mam pociąg z dworca Praha hl.n. Nie ma dojazdu pociągiem, więc korzystam z tramwaju 12 do dworca Holešovice oraz z metra. Po przyjeździe na dworzec główny focę EP09 z EC PORTA MORAVICA. Następnie wsiadam w rychlik FRANTIŠEK BÍLEK do stacji České Budějovice, niestety ten akurat nie jedzie z Holešovic, a szkoda. Odbywam półgodzinną podróż do Benešova u Prahy. Wychodzi stąd lokalka do miejscowości Trhový Štěpánov. Powoli zaczyna się rozjaśniać. Mam trochę czasu, więc jak zawsze w nowym mieście idę obejrzeć rynek i tym samym zaliczyć miasto. Główny plac w mieście mało ciekawy. Jeden wyjazd z niego dość nietypowy, bo wygląda jak chodnik, a w rzeczywistości jest to normalna ulica z ruchem samochodów. Granicę między strefą dla pieszych i samochodów wyznacza namalowana linia. Gdy powracam na dworzec oczekuje już pojedynczy motorak. W pociągu nie ma kierownika, a kontrolę biletów przeprowadza mechanik przed odjazdem. On również zajmuje się sprzedażą biletów. Trasa całkiem ładna i pagórkowata. Mijankę mamy na stacjach Postupice oraz Vlašim. Ta druga miejscowość to całkiem spore miasteczko, za stacją mijamy rozległe blokowisko. W Zdislavicach zarośnięty i zapuszczony budynek, a po torach wałęsają się kury. Po przyjeździe do stacji docelowej mam 1,5 godziny czasu. Najpierw idę w stronę końca linii, która wychodzi jeszcze kilkaset metrów za stację i kończy się za bramą jakiegoś zakładu. Następnie wspinam się pod górkę do miejscowości. Nie znajduję jednak typowego rynku a jedynie placyk w pobliżu kościoła. Ogólnie klimat raczej jak na wiosce niż w miasteczku. Okazuje się jednak, że nawet w takiej pipidówce jest informacja turystyczna, w której można zakupić znaczek turystyczny czy drobne pamiątki. Znajduje się ona w muzeum. Kartka na drzwiach kieruje mnie na wewnętrzny dziedziniec, jednak wszystkie drzwi na nim są zamknięte. Zrezygnowany powracam na ulicę, jednak coś mnie tknęło, żeby sprawdzić jeszcze raz. Dobrze zrobiłem, bo pojawił się facet, który wpuścił mnie do środka i przeprowadzając przez całe muzeum doprowadził do informacji turystycznej. Wypuścił mnie już normalnie na ulicę. Powracając mijam obiekt, który gdyby wprawić mu okrągłe drzwi, mógłby przypominać dom Frodo Bagginsa. Na stację docieram niedługo przed odjazdem motoraka. Na stacji Vlašim mamy 10 minut postoju i mijankę, więc wyskakuję na szybkie fotki. Hol dworca po modernizacji.
O 11:41 jestem z powrotem w Benešovie. Teraz mogę obfocić stację już przy porządnym dziennym świetle. Momentami nawet świeci słońce, co jest sporym sukcesem patrząc na to jaka pogoda utrzymywała się przez cały październik. Tunel i wejścia na perony przyozdobione różnymi rysunkami, niektóre z nich o tematyce kolejowej. Jest między innymi dworzec podpisany jako Olbramovice, gdzie zaraz się udam. Uczynię to rychlikiem NEŽÁRKA. Zapełnienie bardzo duże, więc przejazd tej jednej stacji spędzam na korytarzu. Na odcinku jest tunel. W Olbramovicach przy tym samym peronie oczekuje już motoraczek do Sedlčan. Do odjazdu jest jednak jeszcze kilka minut, bo skomunikowanie jest również z osobówką z Benešova, która została wyprawiona za rychlikiem. Gdy przyjeżdża, możemy ruszyć na zaliczanie kolejnej lokalki. Odbijamy w prawo od magistrali, która wpada do kolejnego tunelu. W tym pociągu również nie ma kierownika, a większość przystanków jest na żądanie. W Sedlčanach mniej czasu niż w Trhovým Štěpánovie, ale na tyle dużo, że również da radę obejrzeć miejscowość. Tutaj już bardziej miejski charakter i pochyły rynek z ratuszem. W ratuszu oczywiście informacja turystyczna, która jak na takie małe miasteczko posiada bardzo szeroką ofertę pamiątek związanych z miastem i regionem. W drodze na dworzec mijam Vinotékę u sv. Františka Do pociągu powracam na ostatnią chwilę. Droga powrotna jest okazją do ponownego oglądania pofałdowanego krajobrazu. W Štětkovicach mechanik wychodzi na chwilę do kanciapy. Bardzo lubię takie stacje, bo jest to fotostop z gwarancją, że pociąg nie odjedzie niespodziewanie (wystarczy mieć mechanika na oku). Na budynku dworca dość 'oryginalny' malunek. W Olbramovicach skomunikowanie w obie strony, bo spotykają się tu rychliki FERDINAND KINDERMANN Praha-Linz oraz BLANÍK České Budějovice -Praha, którym pojadę. Myślę, że Pan Leszek Blanik cieszyłby się wiedząc, że ma swój pociąg w Czechach. Szybkie zdjęcia budynku dworca, niestety nie zdążyłem zajrzeć do poczekalni (o ile taka tu jest). Jadąc do Pragi doliczam brakujący kawałek czyli Benešov u Prahy – Čerčany. Zanim wjedziemy na główny dworzec mamy postój na stacji Praha-Vršovice, a póżniej wjeżdżamy w tunel. W Pradze hl.n. chwila przerwy.
Udaję się na peron, przy którym zatrzymuje się podwójny City Elefant ze stacji Beroun, który będzie tam powracać. Moim celem jest Zadní Třebaň, skąd wychodzi lokalna linia do Lochovic. Zapełnienie bardzo duże, bo to popołudniowy szczyt i wszyscy wracają z Pragi do swoich miejscowości. Zadní Třebaň to podrzędna stacyjka z małymi peronikami obok siebie. Wyjątkiem jest zadaszony peron dla pociągów przyjeżdżających z Pragi, z którego trzeba przejść tunelem. Stacja na totalnym wygwizdowie, nawet w sumie nie wyczaiłem jak z niej wyjść, bo przed budynkiem znajduje się górka uniemożliwiająca dalszą drogę. Na mojej osobówce trafiają się 2 motoraki z doczepą w środku. W większości czeskich motoraków został poprawiony nieco komfort jazdy, głównie przez podwyższenie oparć siedzeń i wyłożenie ich futerkową tkaniną. Myślałem, że niskie siedzenia ze skajem są już nie do spotkania, ale myliłem się, bo właśnie na takie trafiam w doczepie. A w pozostałych też niskie ale futerkowe. Ruszamy z lekkim opóźnieniem, bo czekaliśmy na skomunikowanie z osobówką Beroun-Praha. Wyjeżdżamy w kierunku Pragi i zaraz za stacją odbijamy ostrym łukiem w prawo. Pierwszy odcinek trasy wiedzie przez dość pofałdowany teren. Przed stacją Liteň dołącza się do nas tor, którym za chwilę pojedziemy. Zatrzymujemy się przy rozjeździe, który jest przestawiany przez kierownika naszego pociągu. Na czołowej stacyjce Liteň ekspresowa zmiana czoła, nie widziałem jednak, aby mechanik szedł wzdłuż składu, prawdopodobnie obsługa jest na dwie kabiny. Linię, którą przyjechaliśmy widzimy wijącą się lekko w dole. Dalsza część trasy wiedzie przez rozległe pola, które mamy po obu stronach linii. Jest w miarę płasko, dopiero przy linii horyzontu odznaczają się góry. Lochovice to również odludna stacyjka znajdująca się na linii Zdice-Protivín. Ta niezelektryfikowana trasa jest drugim wariantem, którym kursują rychliki České Budějovice – Praha. Mamy skomunikowanie właśnie z takim rychlikiem. Mógłbym nim dojechać do Pragi już na 18:11, ale nic by mi to nie dało, a z racji że jest jeszcze resztka dnia, wrócę sobie motorakami do stacji Zadní Třebaň. Przyjeżdża jeszcze osobówka Beroun-Protivín, a potem ruszamy w drogę powrotną. W miejscowości Liteň znów zmiana czoła i przestawianie rozjazdu przez kierownika. Końcowy odcinek pokonujemy już po ciemku. Na stacji docelowej na szczęście dość szybkie skomunikowanie z osobówką do Pragi. Zdążyłem jednak zajrzeć do poczekalni, w której znajduje się duży stół (stoły i krzesła są standardem w czeskich poczekalniach, szczególnie w pipidówkach). O 19:06 jestem w Pradze hl.n. Krótki spacer po dworcu i tym samym rychlikiem co wczoraj jadę na Holešovice. Dworzec ten nie jest przyjemny szczególnie o takiej porze, gdyż w przydworcowych tunelach kręcą się różne nieciekawe typy. Szybko zamawiam na wynos pizzę i idę z nią do hostelu. Skład pokoju taki sam jak wczoraj.
Ostatni dzień jak zawsze spędzam już w samej Pradze. Moim priorytetem na dziś jest zaliczenie odcinka Praha-Libeň - Praha-Hostivař. Kursuje nim městská linka, ale tylko w weekendy i święta. Dziś w Czechach jest święto narodowe, dlatego będę mógł się tam przejechać. Městská linka to pociągi osobowe kursujące w relacji Praha-Libeň – Praha-Holešovice – Roztoky u Prahy. Zapewniają głównie połączenie Prahy-Libeň i Prahy-Holešovic, bo tym odcinkiem nie kursują pociągi innych relacji. W weekendy i święta tak jak pisałem wydłużone są do Prahy-Hostivař. Z hostelu wychodzę około 9:00, tak żeby wyruszyć pociągiem odjeżdżającym o 9:30. Po drodze mijam budynek z różnymi dziwnymi malunkami. Jeden o motywie kolejowym, który prezentowałem już w jednej z relacji został zamalowany, ale za to są inne. W trakcie oczekiwania trochę zdjęć stacji. Liczyłem na przejażdżkę Żabą czyli starym czeskim kiblem, bo takie składy widziałem na tej linii, ale okazało się, że w weekend obsługę zapewniają pojedyncze motoraczki. Zakupiłem bilet PID na 9 stref ważny 240 minut. Będę się na nim poruszać tylko po strefach praskich, ale chodziło o odpowiednio długą ważność biletu, a na 4 godziny jeżdżenia nie opłacało mi się kupować dobówki. Odcinek, który zaliczam wiedzie m.in. przez towarową stację Praha-Malešice. Częścią tej trasy kilka razy jechałem. Było to w czasach gdy przebudowywano wjazd do Prahy hl.n. od strony Prahy-Libeň. Powstawało wtedy tzw. Nové spojení czyli efektowne estakady i tunele. Pociągi wjeżdżały wówczas do Prahy hl.n. przez Prahę-Vršovice korzystając właśnie z kawałka tej linii. Na stacji Praha-Hostivař kilkanaście minut czasu. Następnie tym samym motorakiem jadę z powrotem. W planie mam zaliczanie kolejnych praskich promów. Jest ich kilka w różnych częściach miasta. Ja na razie mam zaliczony tylko jeden - linię P5, która pływa na trasie Císařská louka - Výtoň - Náplavka Smíchov. Pierwotnie planowałem zaliczać te w południowej części miasta, ale w pociągu zmieniłem zdanie i zdecydowałem się pojechać na te, które są na północnych obrzeżach Pragi. Městská linką dojeżdżam do przystanku Praha Sedlec.
Schodzę na dół do drogi i do miejsca skąd odpływa prom P1. Przystanek promowy ma taką samą nazwę jak kolejowy - Sedlec. Okolica jest bardzo ładna, po jednej stronie mamy ścianę skalną, przy której idzie linia kolejowa, a po drugiej Wełtawę. Taki widok towarzyszy na prawie całej trasie z Pragi do Ústí nad Labem. Na prom muszę chwilę poczekać. Przypływa średniej wielkości stateczek. Razem z grupą kilku osób przeprawiamy się na drugą stronę do przystanku Zámky. Tam chwila czasu, a po drugiej stronie rzeki śmigają pociągi. Nieopodal jest pętla autobusowa, z której akurat odjeżdża linia 236. Rozważałem czy nie wsiąść, bo dojechałbym do przystanku drugiego promu, ale ostatecznie postanowiłem jednak przepłynąć się z powrotem na Sedlec. Jestem ponownie na lewym brzegu Wełtawy przy linii kolejowej. Sympatyczny sternik pozuje do zdjęcia, a odpływając trąbi. Teraz muszę przemieścić się do promu P2, który pływa na trasie V Podbabě – Podhoří. Idąc oglądam Wełtawę z góry, a w oddali widzę już prom. Tutaj nieco większy stateczek i większa częstotliwość kursów (co 15 minut). Sternik również bardzo sympatyczny i rozmowny. Kanciapa tym razem po tej stronie, na której aktualnie się znajduję. Z rozkładów wiszących na promie wypatrzyłem, że najwygodniej będzie mi wsiąść w linię 112, która z Podhoří dowiezie mnie na dworzec Holešovice. Wychodzi więc, że jeśli chcę przepłynąć promem w obie strony, to muszę w sumie zaliczyć 3 kursy. Informuję więc sternika, że będę płynąć 3 razy, aby nie myślał, że coś ze mną nie tak. Po dopłynięciu na Podhoří tylko wymiana pasażerów i wracamy do V Podbabě. Tutaj 5 minut przerwy, które sternik spędza w kanciapie. Następnie ponownie płyniemy na Podhoří. Żegnam się ze sternikiem i idę na pętlę linii 112. W rozkładzie jazdy jest ona określona jako metrobus. Metrobus to z definicji szybki i pojemny autobus kursujący z dużą częstotliwością. Jednak tą linię ciężko uznać za metrobus, bo kursują na niej zwykłe autobusy, a częstotliwość to 30 minut. Większa jest na odcinku od ogrodu zoologicznego, a tu dociera tylko co któryś kurs. Jedziemy krętymi uliczkami mijając po drodze ogród botaniczny oraz właśnie zoo, przy którym sporo rodzin z dziećmi, bo święto i ładna pogoda sprawiają, że to niezły dzień na wspólne wyjścia. Po kilkunastu minutach jazdy jestem przy dworcu Holešovice. 2 promy, które dziś zaliczyłem pływają przez cały rok, pozostałe są sezonowe (pływają do końca października czyli są to ich ostatnie dni w tym roku). Zamierzam zaliczyć jeszcze jeden, który znajduje się niedaleko stąd. W tym celu podjeżdżam metrem do stacji Vltavská. Metro C z powodu jakiegoś remontu przez cały długi weekend kursuje w skróconej relacji do stacji Muzeum, przez co jego częstotliwość jest mniejsza. Dalej jest komunikacja zastępcza do stacji Kačerov, a tam ponownie przesiadka na metro. Wychodzę na powierzchnię i tramwajem 14 podjeżdżam do przystanku Pražská tržnice. Schodzę po schodkach nad Wełtawę do przystanku najmłodszego praskiego promu P7. Muszę na niego poczekać ok. 10 minut. Jestem trochę zaskoczony widząc co płynie. Jest to malutki katamaranik z miękkimi fotelami jak w limuzynie. Zupełnie nie przypomina łódeczek, którymi pływałem do tej pory. Zabiera maksymalnie 10 osób, więc ci którzy przyszli na ostatnią chwilę musieli zostać, ale sternik obiecał, że po nich wróci. Zresztą nawet na rozkładach jazdy są informacje, że w przypadku większego zainteresowania możliwe są dodatkowe kursy. Ten sternik również sympatyczny i chętnie pozuje do zdjęć, a nawet robi sobie wspólne z niektórymi pasażerami. Prom płynie na drugi brzeg do przystanku Rohanský ostrov, może też zajechać na wysepkę, gdzie znajduje się przystanek (i chyba kanciapa) Ostrov Štvanice. My płyniemy jednak prosto. Po przypłynięciu katamaranik od razu rusza w drogę powrotną. W oddali widać most, którym jeżdżą pociągi z dworca Masarykovo. Pierwotnie planowałem przejść teraz do tramwaju, ale gdy zobaczyłem najbliższą okolicę to trochę odeszła mi ochota. Czekam więc aż prom przypłynie ponownie i przeprawiam się z powrotem do przystanku Pražská tržnice. Tym razem również z pominięciem wysepki. Jeśli dobrze zrozumiałem rozmowę współpasażerów ze sternikiem, to w sezonie zimowym stateczek będzie pływać gdzieś w Alpach. Po dopłynięciu sternik robi dłuższą przerwę (chyba nie opłaca już mu się wracać i czeka do godziny, która jest na rozkładzie).
Ja wsiadam w tramwaj 25 i podjeżdżam ponownie na Vltavską. Następnie jadę metrem jedną stację na Florenc. Dalej nie mogę, bo właśnie skończył mi się bilet (a nawet chyba o chwilę przerżnąłem). Oglądam sobie położony obok dworzec autobusowy. Spacerkiem przez dworzec Masarykovo docieram do Prahy hl.n. Zaglądam na chwilę do księgarni oraz robię kilka zdjęć z remontu dworca. Remont szczególnie uwidacznia się w stanie szyb na dachu hali. Pragę opuszczę EC PRAHA do Warszawy, na który udało się dostać Super Akční jízdenkę za 190 Kč. Miejscówkę mam w wagonie jadącym tylko do Bohumína. Niestety tyłem do jazdy, ale z racji dużego zapełnienia zostaję już na przydzielonym miejscu. W przedziale ze mną między innymi 2 skośnookich facetów, którzy przez całą podróż nieustannie rozmawiają chyba po chińsku. A właściwie to jeden słucha monologu drugiego i tylko czasem coś powie. Po 3 godzinach jazdy jest to już trochę męczące. Tradycyjnie najwięcej osób wysiada w Ostravie-Svinov. W Bohumínie jestem przed 18:00. Mój wagonik zostaje odpięty, a z drugiej strony podpina się EP09, która poprowadzi pociąg dalej do Warszawy. Od tej stacji zmienia on się też z przystępnego pociągu (którym można przejechać 360 km za 35 zł) w super drogi EIC. Ot, taka magiczna granica... Z Bohumína do Raciborza będę miał zaszczyt odbyć podróż niskim plastikiem. Ciekawe co Czesi sobie o nas myślą widząc taki standard, skoro nawet kible z siedzeniami de luxe wyzywali od drzewolino. EN57 o bardzo niskim numerze 022. Wszystkie czeskie pociągi przyjechały planowo (zawsze trzymane jest 5-minutowe skomunikowanie z Pendolino z Pragi), ale i tak zostajemy wypuszczeni z lekkim opóźnieniem. Jedzie z 10 osób, w Chałupkach dosiadają 2. Na wszelki wypadek zgłaszam skomunikowanie na Kędzierzyn, bo jest tylko 5 minut. Kierownik uspokaja mnie, że wczoraj jechali +15 i wszystko czekało. W Raciborzu szybko przebiegam do mojego regio, ale okazuje się, że odjedziemy z opóźnieniem, ze względu na ruch po jednym torze i opóźnioną osobówkę z Katowic. W Kędzierzynie jestem ok. 20:30.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum