Jak zapowiadałem - tak też uczyniłem. Korzystając z nowego pociągu Interrregio "Bursztyn" relacji Katowice - Gdynia, w pierwszy poświąteczny poniedziałek wybrałem się na małą przejażdżkę. Pokusa była o tyle duża, że ów pociąg kursuje po magistrali węglowej, którą to od dwóch lat praktycznie nie jeżdżą pociągi pasażerskie, nie licząc krótkich odcinków. Trzeba więc było skorzystać, nim zmiecie go korekta rozkładu jazdy.
Jak przystało na dramatyczną sytuację panującą od trzech tygodni na PKP i tym razem nie obyło się bez problemów. Właściwie jedynym punktualnym pociągiem okazał się wyjeżdżający z Łodzi Fabrycznej o 6.14 Interregio "Reymont" do Krakowa. Dotarłem nim do Częstochowy i miałem tam zamiar przesiąść się na owego "Bursztyna". Ale bursztyn jak to bursztyn - niełatwo go dopaść.
Najpierw na tablicy elektronicznej wyświetlono opóźnienie 30 - minutowe, a kiedy nadszedł czas "planowego" opóźnienia, bez żadnej zapowiedzi słownej cyferki 30 zmieniły się na 45. Ostatecznie pociąg pojawił się 50 minut po czasie. Nieźle, jak na odcinek z Katowic. Ciekawe co będzie dalej...
Dalej była jazda jednostką, która nadawać by się mogła na trasę o długości 50 km. Ale nie na dystans z Katowic do Gdyni. Połowa drzwi się nie otwierała (zamarznięte), niektóre przedziały grzały bardzo słabo, do tego stopnia, że zamarzały szyby od środka.
Najgorzej było, paradoksalnie, w... 1 klasie! Był taki przedział w jednostce, ale nikt by tam nie wysiedział dłużej jak parę minut. Panowało w tym luksusie może z 5 stopni. Zamarznięte odpływy z umywalek - woda stała i rozchlustywała się po podłodze. Ponieważ i odpływy z podłogi były zapchane, pociąg prowadził dodatkową atrakcję - lodowisko w WC.
Pasażerów c.a. 30 w całym składzie. Można się było ganiać. Jechał majestatycznie, do Chorzewa Siemkowic ze średnią 40, dalej, już po wyjechaniu na "węglówkę" nieco szybciej, ale za to skokowo. To znaczy - przyspieszenie i hamowanie przed przejazdem. I znów - gaz do dechy i szlifierka klocków hamulcowych. I tak ze 20 razy do Karsznic. Przy takim stylu jazdy zbankrutowałyby nawet koleje kuwejckie. Ile kilowatów prądu poszło w dym i o ile cieńsze były klocki po tej trasie, jeden diabeł wie.
Ale były to zapewne wartości przeliczalne na któryś tysiąc złotych. I tak każdego dnia jedzie kilkadziesiąt pociągów na tej trasie (towarowych) i każdy marnotrawi energię. A potem okazuje się, że transport kolejowy jest drogi i taniej wozić węgiel tirami. No, przy takiej ilości zwolnień (średnio co kilometr), to niewątpliwie taniej byłoby wozić węgiel nawet w bagażniku mercedesa klasy S...
Po drodze prawie nikt nie wsiadał i prawie nikt nie wysiadał. Mimo postojów na stacjach takich jak Chociw Łaski, Szadek, Dąbie nad Nerem czy Ponętów, pasażerów jakoś nie przybywało. Za oknem wyszło za to słońce i stopiło lód na szybach, dzięki czemu można było sporo zobaczyć. Na przykład to, że przez prawie 150 km mojej podróży po 'węglówce" minęły nas tylko dwa pociągi towarowe. I to z cysternami. Oraz to, że dwa razy jechaliśmy torem niewłaściwym, bo właściwy był zamknięty. To wszystko świadczy o fatalnej kondycji jednej z najważniejszych linii kolejowych w Polsce. Ona powoli umiera. Są długie odcinki z prędkością 30 - 40 km/h. Nie dziwię się, że wycofano stąd pociągi pasażerskie.
Wysiadłem na stacji Babiak, by złapać jadący w odwrotnym kierunku Interrego Bursztyn z Gdyni do Katowic. Był spóźniony 20 minut. Miałem więc sporo czasu na dokładne zwiedzenie stacji, na której czas zatrzymał się jakieś 50 lat temu. Poczekalnia jakby zahibernowana, wchodząc tam poczułem się niczym w muzeum kolejnictwa. Kaflowy piec (zimny rzecz jasna), ławki z epoki Gomułki, nawet tablica na której kiedyś wywieszano ogłoszenia pamiętała chyba czasy budowy tej sztandarowej niegdyś magistrali.
W Babiaku pojawili się (o dziwo!) podróżni, chcący jechać do Katowic. Nie zraziło ich nawet to, że na całej stacji nie ma żadnego rozkładu jazdy, a dyżurny ruchu nie wiedział, o której powinien zjawić się pociąg (pomylił się o pół godziny). Mimo wszystko dotrwali do przyjazdu składu i pojechali.
Powrotny kurs obsługiwała jednostka bydgoska (tamta była katowicka). Była lepiej ogrzewana i bez widocznych usterek. Pasażerów też jakby ciut więcej, choć wolnych siedzeń nie brakowało. Dojechałem do Zduńskiej Woli, skąd opóźnionym o 25 minut regio z Poznania wróciłem do Łodzi. Oczywiście na tej stacji żadnego skomunikowania. Gdybym przyjechał planowo, pociąg do Łodzi uciekłby mi sprzed nosa i czekałbym 50 minut. Ponieważ "Bursztyn" się spóźnił, liczyłem, że z 50 minut czekania zrobi się 25. Nic z tego - tamten też się spóźnił i było planowe 50!
Przy okazji zobaczyłem pociąg TLK z Warszawy do Wrocławia zestawiony (dzień po świętach!!) z 3 wagonów. Ludzie stali na korytarzach i pomstowali na PKP. Zupełnie nie doceniali starań Intercity, które doczepiło na szczyt przewozowy aż 3 wagony, a przecież mogła przyjechać sama lokomotywa...
Zwróćcie uwagę na jakim portalu pojawiła się ta "relacja" z podróży....to wszystko wyjaśnia.
Można by nazwać to tak- Dlaczego intercity nie jeździ po węglówce?
Powodów podano przynajmniej z 5
Jechałem Bursztynem 26.12.2010 z Gdyni Gł. do Zduńskiej Woli. Był obsługiwany katowickim kiblem. Do Inowrocławia, mimo drugiego dnia Świąt nawet przyzwoicie zapełniony, dalej nieco pustawo. W Zduńskiej Woli był planowo. Czysto, ciepło i wygodnie. Z sentymentem wspominam pospieszne na tej trasie, szczególnie 45103, jeszcze 10 lat temu... Mam nadzieję, że Bursztyn pozostanie na dłużej. Jechało mi się wygodniej niż z powrotem z Łodzi TLK 1 klasą. Pozdrawiam wszystkich Miłośników, zwłaszcza Magistrali Węglowej.
Cały czas mam nadzieję, że taki IR pojedzie kiedyś odcinek Katowice - Inowrocław/Bydgoszcz codziennie.
A co po? Z prędkością 30km/h? Z pustymi przedziałami?
Za te nietrafione iR wszyscy płacimy!
Jak robić to z sensem, połączenia przyśpieszone Katowice-Czestochowa-Łodz, Katowice-Cieszyn/Wisła/Zakopane.
Na zdegradowaną węglówkę tylko nocne pociągi, inne nie mają sensu - i nie stoję tu po stronie IC jak autor tekstu.
Kilka lat temu ta linia była w lepszym stanie.
Moim zdaniem nic nie szkodzi na przeszkodzie, żeby właśnie węglówka stała się szlakiem pokonywanym przez pierwszy nocny pociąg interREGIO . Wagony są, a że nie ma sypialnych/kuszetek...? Co z tego? Większość ludzi nocnymi rzeźniami jeździ w zwykłych wagonach ze względu na koszty i jakoś im nie przeszkadza brak leżanki . Mnie zresztą też to nie przeszkadza.
Ciekawym rozwiązaniem by było jakby Bursztyn jeździł w 5 do Gdyni a w 7 by z Gdyni wracał. W terminach od 1 kwietnia do wakacji, a w wakacje codziennie ze skomunikowaniem na REGIO na Hel.
[ Dodano: 09-02-2011, 22:28 ]
Zmieniają się terminy kursowania Bursztynu. W Kierunku Gdyni było 20.IV - 3.V oprócz: 24.IV, a 23.VI - 30.VIII i 28.X - 2.XI codziennie, a 2.I tylko do Bydgoszczy Głównej;
a będzie:
Uwaga nr [2] - termin kursowania poprawić na: "kursuje 21, 22, 26.IV, 29.IV - 3.V, 23.VI -
30.VIII, 29.X - 2.XI";
Z Gdyni było: 21.IV - 4.V oprócz: 24.IV, a 24.VI - 31.VIII i 29.X - 3.XI codziennie;
a będzie: Uwaga nr [1] - termin kursowania poprawić na: "kursuje 21, 22, 25.IV, 29.IV - 3.V, 24.VI -31.VIII, 29.X - 2.XI";
Dodatkowo nowe postoje: Otok, Kłudna, Chełmce.
Ponad to REGIO ze Zduńskiej Woli do Częstochowy będzie kursował tylko do stacji Chorzew Siemkowice-czyli kolejne kroki do likwidacji...
Widzieliście wakacyjny rozkład Bursztyna na sitkolu?
Czas jazdy wydłużony o ok. 1 godz, od Częstochowy to praktycznie zatrzymuje się chyba na każdej stacji jakby to była osobówka...
Nie wiem czy to błąd czy tak ma zostać. Jakby tak miało zostać to lekkie przegięcie: taryfa IR, pociąg jedzie cały dzień a zatrzymuje się co kilka minut.
Patrząc na rozkład "Bursztyna", ma tyle przystanków co zwykłe regio. Nie wiem, czy to dobry pomysł z kategorią IR, pasażer oczekuje jednak szybkiego przejazdu, a rozkład zupełnie co innego.
Czy wprowadzając "Bursztyna", planowano konkurencyjny pociąg dla TLK, czy po prostu ożywienie węglówki?
Ilość postojów i czas przejazdu każe zastanowić nad sensem podróży tym pociągiem. Brak przedziałów też zniechęca do tak dalekiej podróży.
Współczuje ludziom jadącym na całej długości tej trasy. Poza tym, chciałbym zobaczyć miny ludzi, którzy wchodzą na peron w Katowicach i widzą, że pojadą nad morze kibelkiem.
Mimo wszystko i tak pozostaje najszybszym pociagiem( pomijajac EX) z Katowic do Gdyni.
Na początku dobrze to zaplanowano, większa liczba postoi na odcinku Chorzew Siemkowice- Inowrocław (praktycznie brak ofert przewozowej), ale dalej po co tego tyle?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum