Sołtys Bolesław Dywan nie zdziwi się, kiedy zobaczy we wsi arabskich szejków: - Staszek nawet w Kuwejcie nie zapomina o Stróżach. Dzięki niemu jest tutaj prawdziwa Europa. Niejeden mi mówi, że chciałby mieć takiego Koguta!
Staszek to senator PiS Stanisław Kogut - były przewodniczący kolejarskiej "Solidarności", prezes Fundacji Pomocy Osobom Niepełnosprawnym w Stróżach i szef Polsko-Kuwejckiej Grupy Parlamentarnej. Pół godziny wcześniej skończył senatorski dyżur w rodzinnej wsi, ale ciągle ktoś zagląda do biura.
- Najwięcej ludzi pyta o pracę. Już i tak mam o jedną trzecią za dużo etatów w fundacji, ale co zrobić, jak przyjdzie kobieta z ósemką dzieci i płacze, że nie ma roboty? - opowiada senator.
W każdą sobotę dyżuruje w Stróżach. Resztę dni (poza niedzielą) spędza w Warszawie albo w rozjazdach po kraju. Osiem biur senatorskich to parlamentarny rekord.
W sobotę objeżdża rowerem okolicę. - Cześć, co tam słychać? - zagaduje znajomych. - Dzień i noc muszę być dostępny dla ludzi. Zadzwoni kto w nocy, to też wyjdę przed bramkę. Skoro przychodzi o tej porze, to znaczy, że ma problem.
Nauczyciele, sąsiedzi, dominikanki z klasztoru
Fundacja Koguta to największy pracodawca w wiosce. Zatrudnia ok. 130 osób, więcej niż miejscowy węzeł kolejowy. W ostatnich pięciu latach otworzyła Centrum Szkoleniowo-
-Rehabilitacyjne im. Ojca Pio, warsztaty terapii zajęciowej, ośrodek hipoterapii, hospicjum, przedszkole integracyjne. Nowoczesnych budynków nie powstydziłaby się niedaleka Krynica. Założyciel fundacji wymyślił całe miasteczko integracyjne. W planach jest jeszcze stadion lekkoatletyczny, zalew i skansen. Wszystko w pełni dostępne dla niepełnosprawnych.
- Trza po sobie coś zostawić, odwdzięczyć się ludziom za pomoc mojej rodzinie - wyjaśnia 54-letni Kogut.
Rodzice mieli niewielkie gospodarstwo w sąsiedniej wsi Biała Niżna. Nie przelewało się, ojciec dorabiał na życie stolarką. Staszek był najstarszy z czwórki dzieci. Od małego pasł krowy i pomagał w polu.
- Nauczyciele, sąsiedzi, dominikanki z klasztoru - wymienia Kogut dawnych dobrodziejów. - Jedzenie i ubrania dostawaliśmy nie tylko na święta. Dyrektorka szkoły za darmo douczała mnie z polskiego.
Kiedy skończył szkołę ("średnie studium zawodowe, profil mechaniczny"), wzorem miejscowych chłopaków zaczepił się na kolei.
W Stróżach zamieszkał po ożenku. Działalność charytatywną zaczął już w latach 80. od zbiórki pieniędzy na mieszkanie dla piątki dzieci osieroconych przez samotną matkę, potem przyszedł czas pikników rodzinnych i zbierania butelek na salę gimnastyczną przy miejscowej szkole.
Dziś samo Centrum im. Ojca Pio mieści 80 osób w komfortowych pokojach. Na kuracjuszy czekają sale zabiegowe ze sprzętem rehabilitacyjnym najnowszej generacji, klimatyzowana sala konferencyjna i kryty basen z urządzeniami do hydromasażu. W holu stoją gabloty z senatorskimi trofeami: obok medali i pucharów podziękowania pacjentów.
Adresat hołdów w kolejarskim mundurze spogląda z portretów. I senatorskie hasło wyborcze: "Inni mówią, a ja robię".
- Te gabloty to nie moja inwencja, ino pracowników - zastrzega Kogut. - Na wsi kiedyś niepełnosprawni nie mieli gdzie się podziać. Traktowano ich jak dopust Boży, chowano w komórkach. Teraz żyje im się lepiej, a że przy okazji korzystają całe Stróże - to co w tym złego?
Do dziś pamięta żarty rówieśników ze szkolnego kolegi - kaleki - i własną bezradność. - Osobiście mu nie dokuczałem, ale też niewiele pomogłem. Po lekcjach zamykał się sam w domu - wspomina.
Obowiązkowa pielgrzymka do Stróż
Pod koniec lat 90. Kogut - kolejarz i wówczas gminny radny - został szefem "Solidarności" w PKP i radnym wojewódzkim w Krakowie. Jowialny, bezpośredni, łatwo zjednywał ludzi. Do założenia fundacji namówił szefów czterech spółek działających na krakowskiej kolei. Zakłady Usługowe "Południe", Przedsiębiorstwo Robót Kolejowych, WARS Rest i Agencja Centrum wyłożyły pierwsze kilkadziesiąt tysięcy złotych. Między jednym a drugim kolejarskim protestem Kogut szukał kolejnych sponsorów i darczyńców. Ich lista sięgnęła ostatnio prawie 140 prywatnych i państwowych firm z całej Polski. Ponad 20 to spółki-córki PKP: Cargo, Polskie Linie Kolejowe, Intercity, Energetyka itd. Większość inwestycji fundacji sfinansował Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, wspierany m.in. przez samorządy lokalne i Fundację Polsat.
- Miałem po prostu dobrą koncepcję - odpowiada senator na pytanie, jak przekonał sponsorów do wydania grubych milionów w Stróżach.
Do jesieni 2005 roku kierował kolejarską "S" i zasiadał w radzie nadzorczej PKP. Liczyli się z nim ministrowie transportu i premierzy, a cóż dopiero szefowie spółek zależnych od widzimisię związkowców i kierownictwa kolei.
Tego samego roku został w Senacie wiceszefem komisji gospodarki narodowej. Zrezygnował ze stanowisk na kolei i w związku, ale zachował silną pozycję.
Sołtys Dywan: - Staszek każdego potrafi sprowadzić do pionu. Prezes czy minister, rozmawia z nimi, jakby znali się lata. Nie ma owijania w bawełnę.
Przekonał się o tym poseł Stanisław Mularczyk, szef PiS w Nowosądeckiem i zaufany ministra Zgniewa Ziobry. - Miałeś, chamie, złoty róg... - usłyszał od senatora na konwencie PiS w związku z utratą władzy w małopolskim samorządzie.
Adrian Furgalski, analityk rynku kolejowego: - Nie ma znaczącego kolejarza, który choć raz nie odwiedziłby senatorskiej wioski.
Sam Furgalski też "pielgrzymował" do Stróż z byłym ministrem transportu Tadeuszem Syryjczykiem (w rządzie Jerzego Buzka), kiedy był jego doradcą. Nie wypadało odmówić, skoro rodzinną wioskę Koguta nawiedzał również premier Buzek z małżonką, wmurowując przy okazji kamienie węgielne pod kolejne inwestycje fundacji.
Senator Kogut: - Ludzie wiedzą, że nie chcę nic dla siebie. Dlatego tu przyjeżdżają i pomagają niepełnosprawnym.
Od lat nie pali i nie pije alkoholu. Gorliwy religijnie, co niedziela siada w pierwszej ławce parafialnego kościoła w Stróżach. Podczas wyborów często gościł w Radiu Maryja. Bronił toruńskiej rozgłośni przed atakami "środowisk liberalnych i antykościelnych".
"Jako Senator RP przestrzegam: nie gódźmy się, aby nami manipulowały media, którym obojętny jest los kraju i obywateli, a które żyją tylko sianiem niezdrowej sensacji i wprowadzaniem nieładu. Brońmy Radia Maryja i Ojca Tadeusza Rydzyka" - apeluje na swej stronie internetowej.
Kto od kogo jest zależny na kolei?
Tylko niektórzy sponsorzy fundacji przyznają (i to anonimowo), że wpłacają pieniądze, żeby nie podpaść Kogutowi.
Senator zaprzecza, aby naciskał na wpłaty. - Zawsze oddzielam sprawy kolejowe od fundacji. Ani razu nie ingerowałem w obsadę stanowisk - deklaruje.
- Każdy szef na kolei spotyka się z lobbingiem związkowców. Skoro widziałem, że fundacja w Stróżach służy ludziom, to dlaczego miałem odmówić pomocy? - mówi Andrzej Mrówczyński, były prezes spółki Telekomunikacja Kolejowa. Stanowisko stracił, kiedy zaczął restrukturyzację tej firmy. Wbrew związkowcom chciał m.in. zlikwidować mniejsze zakłady, w tym jeden w Stróżach. - Odwołanie to normalna sprawa. Nie mam do nikogo pretensji - zastrzega Mrówczyński, dziś dyrektor bydgoskiego oddziału Telekomunikacji.
Romuald Marczak kierował do sierpnia 2003 roku krakowskim oddziałem WARS-u. - Nie mam dowodów, że Kogut stał za moim zwolnieniem. Ale póki żyje się z nim w zgodzie, póty człowiek jest chroniony na stanowisku - mówi.
Dyrektorem był niespełna trzy lata. Poznał wtedy Jana Krawczyka z Zakładów Usługowych "Południe" w Krakowie, współzałożyciela fundacji w Stróżach i przewodniczącego jej rady fundatorów. Spółka Krawczyka to usługowy potentat w sprzątaniu i czyszczeniu wagonów. W zeszłym roku przekazała fundacji ponad 90 tys. zł.
Marczak: - Układ jest prosty. Kogut pomaga Krawczykowi zdobywać kontrakty, a Krawczyk finansuje jego fundację. Umowa ZU "Południe" z WARS-em na sprzątanie wagonów została zawarta według tego schematu. Dostałem polecenie od ówczesnego prezesa spółki WARS Michała Zubrzyckiego w Warszawie, żeby ją podpisać - mówi Marczak.
Krawczyk kategorycznie zaprzecza, aby Kogut protegował jego firmę. „Zakłady Usługowe »Południe « sp. z o.o. w Krakowie zlecenia realizowane na rzecz spółek kolejowych pozyskały w drodze przetargów publicznych, w których z reguły uczestniczyło kilku oferentów” - odpisał na maila.
Zubrzycki też nie przypomina sobie lobbingu Koguta. Od roku nie kieruje już WARS-em. Przyznaje, że tylko raz "polecił podjąć rozmowy z firmą pana Krawczyka". Ale zrobił to - jak podkreśla - nie pod naciskiem związkowca ze Stróż, lecz z konieczności. - Potrzebowaliśmy natychmiast kogoś sprawdzonego do sprzątania wagonów, bo dotychczasowym usługodawcą zainteresowała się prokuratura - informuje Zubrzycki.
Stadion dla niepełnosprawnych czy dla Kolejarza?
W Stróżach spółki kolejowe sponsorują m.in. spartakiady i festiwale osób niepełnosprawnych. Wykupują też reklamy w "Głosie Małopolski" - miesięczniku fundacji Koguta. Pismo ukazuje się na Sądecczyźnie. Prawie każdy numer zawiera zdjęcia i myśli senatora. Dlaczego PKP Cargo reklamuje się w niewielkim wydawnictwie? Nie wiadomo. Rzecznik spółki Jacek Wnukowski potwierdza jedynie, że jego firma podpisała na ten rok umowę reklamową z fundacją Koguta. Szczegóły kontraktu okrywa tajemnica handlowa.
Najwięcej "kolejowych" reklam widać na stadionie Kolejarza Stróże. Piłkarski klub to oczko w głowie senatora, który kiedyś grał w jego barwach.
Formalnie Kolejarz nie ma nic wspólnego z fundacją. W swej historii nie przeżywał jeszcze takich sukcesów jak teraz. Z dawnej klasy okręgowej klub wszedł jak burza do III ligi. Stanisław Kogut w parę lat ściągnął tu kilkudziesięciu zawodników z bardziej zasłużonych drużyn.
- Staszek grał u nas na obronie. "Gryzł" piłkę na boisku, taki był zawzięty! - śmiej się sołtys Dywan, prezes "Kolejarza".
Senator oficjalnie jest wiceprezesem klubu. Marzy o II lidze. Ciężko przeżywa każdą porażkę zespołu.
- Czasami daje na meczach lepszy spektakl niż piłkarze. Krzyczy, że uszy bolą - opowiada sądecki dziennikarz sportowy.
Starszego syna senator zrobił menedżerem klubu. 24-letni Grzegorz Kogut do zeszłego roku występował też na boisku. Talentu piłkarskiego nie miał wielkiego, ale zawsze wychodził w pierwszym składzie. Karierę przerwał nieszczęśliwy wypadek. Po jednym z meczów znaleziono go nieprzytomnego w pobliskim Grybowie. Lekarze cudem go odratowali. W Stróżach krążą różne plotki o wypadku młodego Koguta. Niektórzy podejrzewają pobicie.
Co do jednego kibice nie mają wątpliwości: Kolejarz potrzebuje nowego stadionu na drugą ligę, bo obecny ledwo nadaje się na rozgrywki w trzeciej. - Stadion lekkoatletyczny przyda się przede wszystkim naszej drużynie. Spartakiady niepełnosprawnych to tylko pretekst - mówi jeden z kibiców.
Fundacja kupiła już plac pod budowę. Gdzie znajdzie resztę pieniędzy? - Mało to jest funduszy w Europie? - mówi bez namysłu senator. - Sponsorzy też się znajdą. Tylko ci, którym nie chce się tyłka ruszyć, narzekają na brak pieniędzy. Ja potrafię poprosić i podziękować. Minister sportu Lipiec aż za głowę się złapał, kiedy mu opowiedziałem o nowym stadionie na 8 tysięcy ludzi. W Polsce nie ma takiego obiektu w pełni dostępnego dla niepełnosprawnych.
Miał swoje dzieci trzymać na bezrobociu?
Senatorskim projektom kibicują całe Stróże. Nikt nie obraża się na złośliwe docinki, że mieszkają w Kogutowie. W ostatnich wyborach Kogut zebrał we wsi 80 procent głosów. W całym okręgu nowosądeckim poparło go ponad 100 tys. wyborców. To jeden z najlepszych wyników w kraju.
Mieszkańcom nie przeszkadza też nepotyzm w fundacji. Ze zrozumieniem komentują "politykę prorodzinną" Koguta. - Starszy syn senatora pracuje w marketingu, córka - kadrowa, zięć - kierowca na warsztatach terapii zajęciowej - wylicza pielęgniarka z Centrum im. Ojca Pio. - Każde grabie grabią pod siebie. Gdyby nie fundacja, to musiałabym szukać pracy w Gorlicach lub Sączu.
- Tylko zawistnicy obgadują Staszka. Większość dobrze wie, komu wieś zawdzięcza pomyślność. Miał swoje dzieci trzymać na bezrobociu, kiedy innym załatwił 130 miejsc pracy? - denerwuje się sołtys Dywan.
Kogut nie widzi nic niestosownego w zatrudnianiu krewnych. Zaklina się, że sam pracuje społecznie, nie zarabia na charytatywnej działalności. Wręcz przeciwnie, nieraz pomagał potrzebującym z własnej pensji. Kilka miesięcy temu kupił np. wózek inwalidzki i węgiel na zimę dla bezrobotnego spod Nowego Sącza, który stracił w wypadku dwie nogi.
Senatorskie oświadczenie majątkowe z 2006 roku rzeczywiście nie wygląda imponująco: dwa starsze auta, ok. 60 tys. zł oszczędności i małe gospodarstwo. Dom Koguta - numer 1 w Stróżach - stoi zaraz przy drodze. Typowy wiejski klocek z dużą werandą. Gospodarz wybudował go na paru arach, zanim zrobił karierę. Żona kilka lat temu odeszła z kolei na wcześniejszą emeryturę.
- Z fundacją współpracuje 300 wolontariuszy. Czułbym się jak szmaciarz, gdybym coś brał dla siebie - mówi Kogut. - Ale dzieci muszą gdzieś pracować, mam do nich ogromne zaufanie. Syn skończył technikum mechaniczne, jest niezwykle operatywny. Zarabia 1500 złotych na rękę. Niech se czytelnicy ocenią, czy to za dużo w marketingu.
Córka senatora kończy właśnie studia administracyjne. Ojciec widzi w niej swego następcę w fundacji. - Wiadomo, kiedy Pan Bóg człowieka zawoła do siebie?.
Senatorska linia za 6 mld zł
- Żaden kolejarz w Polsce nie zaszedł tak wysoko. Jakby co, to cała kolej stanie za Staszkiem - zapewnia Adam Poręba, kolega Koguta z Zakładu Taboru w Stróżach. Zanim opowie o początkach przyjaźni, dokładnie sprawdza, kto i dlaczego pyta. - Cześć, Stasiu, jest tutaj redaktor z gazety. Zagaduje o ciebie - melduje telefonicznie na senatorską komórkę.
Miejscowy węzeł PKP w Stróżach przeszedł w ostatnich latach gruntowną modernizację. Wyremontowano dworzec z peronami. Baraki naprawcze, gdzie kiedyś pracował Kogut, zastąpiła nowoczesna hala z pełnym wyposażeniem. Stróże to jedyna wiejska stacja na trasie Warszawa - Nowy Sącz, gdzie zatrzymują się pociągi ekspresowe. Od kwietnia ma nowe połączenia lokalne, choć wcześniej rozważano likwidację części nierentownych kursów. Eksperci nie widzą w tym uzasadnienia poza chęcią przypodobania się senatorowi.
Kogut ma inne zdanie: - Stróże to ważny węzeł kolejowy, a brak lokalnych połączeń uderza w najbiedniejszych. Na całym świecie państwo dotuje takie linie.
Jego zaradność chwalą nawet przeciwnicy polityczni. - Dba o swoją wieś, ale nie zapomina też o całym regionie - zauważa wicemarszałek Małopolski Leszek Zegzda z PO.
Słynny dworzec ministra Gosiewskiego we Włoszczowie to drobiazg przy projektach Koguta dla Małopolski. Najdroższy opiewa na 6 mld euro.
- Budowa linii Podłęże - Piekiełko skróci do godziny podróż pociągiem z Krakowa do Zakopanego i Nowego Sącza. Ograniczy bezrobocie i zatrzyma młodzież, która teraz wyjeżdża za pracą - referuje senator.
Nieistniejący szlak kolejowy zyskał miano "senatorskiej linii", choć jego koncepcja powstała jeszcze pod zaborami. Senator na prawo i lewo obiecuje, że znajdzie pieniądze na inwestycję. Skąd? Oczywiście z Unii Europejskiej. W marcowym numerze miesięcznika fundacji zapowiedział na 2009 rok "wbicie przysłowiowej pierwszej łopaty". Przy okazji pochwalił za starania o budowę Józefa Jeżewicza, członka zarządu spółki PKP PLK i przewodniczącego rady programowej swojej fundacji.
Optymizm Koguta dziwi ekspertów i ministerialnych urzędników. - Senatorskiej linii nie ma nawet na rządowej liście rezerwowej inwestycji na lata 2007-2013 - mówi Adrian Furgalski. To samo mówi wiceminister transportu Mirosław Chaberek, odpowiedzialny za kolej w resorcie. Na wszelki wypadek dodaje jednak dyplomatycznie: - Lista jest jeszcze analizowana w Unii. Trwają negocjacje, ale na razie nie ma propozycji budowy.
Teraz Kuwejt!
Plany Koguta nie kończą się na tej linii. Wielkie nadzieje wiąże m.in. z projektem magistrali kolejowej łączącej... Irak z Omanem. Budowę rozważają tamtejsze władze. Kogut przekonuje już polskie firmy do stworzenia konsorcjum pod ewentualne przetargi. Nieco ponad rok temu założył Polsko-Kuwejcką Grupę Parlamentarną. W mediach występuje jako ekspert od współpracy polsko-arabskiej.
Senator Kogut: - Moje kontakty z Arabami to czysty przypadek. Kiedy wszedłem do Senatu, dostałem maila z Kuwejtu. Ambasador Kazimierz Romański narzekał na niskie obroty handlowe. Poprosił o pomoc.
Dyplomata okazał się krajanem Koguta. Senator od razu przyjął propozycję. - Kuwejt ma 29 mld dolarów nadwyżki budżetowej. Niechby choć trochę tych pieniędzy trafiło do Polski - marzy.
W "dyplomacji" nie przeszkodził mu brak doświadczenia ani nieznajomość języków obcych, poza rosyjskim. Osobiście namawiał polskie firmy do przygotowania oferty i wyjazdu do Kuwejtu. W listopadzie zeszłego roku zorganizował pierwszą misję gospodarczą. Z marszałkiem Senatu Bogdanem Borusewiczem zabrał wtedy kilkudziesięciu przedsiębiorców i menedżerów na rozmowy z arabskimi partnerami. Teraz szykuje się na kolejną misję, tym razem z premierem Kaczyńskim. Zaczął uczyć się angielskiego.
Senator Kogut: - Przed wakacjami spodziewam się rewizyty emira Kuwejtu. Rok ino minął, a nasze obroty z Kuwejtem skoczyły z 20 do 400 mln dolarów. Kontakty handlowe z Arabami nawiązała Grupa Lotos, Polimex, Glinik, Konspol, Uzdrowisko Krynica-Żegiestów. Sieć supermarketów Sultan Center już sprzedała partię wód mineralnych z naszych uzdrowisk.
Senator złego słowa nie powie o ambasadorze Romańskim, którego odwołano w międzyczasie do kraju. Jego nazwisko znalazło się w raporcie Antoniego Macierewicza o WSI. Miał szkolić się wywiadowczo w Związku Radzieckim. - Żona mówiła, że on studiował w Moskwie. Ale przecież w tamtych czasach wielu uczyło się na Wschodzie. Jeśli coś nie tak zrobił w przeszłości, to niech odpowiada. Za ostatnią pracę trzeba mu jednak podziękować - uważa Kogut.
Firmy niechętnie komentują senatorską pomoc w kontaktach z Arabami. - Dobry klimat polityczny zawsze służy biznesowi - ocenia ostrożnie Michał Zachowicz, rzecznik Grupy Lotos, która w minionym roku sprowadziła pierwsze tankowce z kuwejcka ropą.
Bardziej rozmowny jest Jan Cisek, prezes Uzdrowiska Krynica-Żegiestów. W wakacje spodziewa się pierwszych kuracjuszy z Kuwejtu. Przygotowuje też drugi transport wody mineralnej. - Bez senatora Koguta nie byłoby tej współpracy - zapewnia.
- Z wdzięczności wykupił pana reklamę na stadionie Kolejarza Stróże?
- Skądże znowu! To normalna reakcja marketingowa na sukcesy senatorskiego klubu - obrusza się prezes.
Coś tam kiedyś zaczęliśmy pisać o fundacji Stanisława Koguta. Gdyby nie spółki kolejowe i przykolejowe nigdy by jej nie było. Od tego się zaczęło. Teraz jest szeroki świat. Prokurator lustruje Kwaśniewskiego za kontakty z ukraińskim biznesem, Jolantę Kwaśniewską za fundatorów ze spółek skarbu państwa i lobbystów w rodzaju Dochnala. Fundacja Koguta jest ok. Wspomniano coś o nepotyzmie, o kontraktach wzamian za datki o stanowiskach zdobytych i utraconych. Zainteresowani nie potwierdzają a jeżeli coś wspomną, to półgębkiem. Czysty biznes, czysta sprawa. Rozgadają się, gdy Kogut nie będzie już senatorem.
Coś tam kiedyś zaczęliśmy pisać o fundacji Stanisława Koguta. Gdyby nie spółki kolejowe i przykolejowe nigdy by jej nie było.
Wiem, że Krycha jest w posiadaniu interesujących informacji nt. fundacji Koguta jak i jego samego. Dlatego założyłem oddzielny temat. Może ludzie się rozgadają...
Co prawda to nie moja bajka - ale tutaj przyznam iż z chęcią poczytam tę dyskujse gdyż sam pan Kogut jest bardzo interesującą mnie postacią - nie wiele wiem na jego temat, ale Krycha na pewno pomoze... Czy prawdziwe jest określenie dla pana Koguta - kolejowy Dyzma?
_________________ Kto mi dał ten ch..jowy avatar??
W dniu 16 maja 2007 roku w trakcie odbywającego się we Wrocławiu XII Walnego Zgromadzenia Izby Gospodarczej Transportu Lądowego, na funkcję Prezesa izby został wybrany senator Stanisław Kogut.
No, to zacznijmy gadać. Na początku ubiegłego roku zadzwonił do mnie mój szef z prośbą, abym przyjął fakturę od Grzegorza Koguta (syn senatora) za usługi marketingowe. Chodziło o niewielką kwotę 2 tyś. zł. Pare dni potem zadzwonił do mnie na komórkę młody Kogut z prośbą abym podał dane firmy niezbędne do wystawienia faktury. Ponieważ dzwonił do mnie z telefonu, który mi się nie zalogował, poprosiłem, aby przyjechał do mnie osobiście. Nie przyjechał.
Parę miesięcy wcześniej Grzegorz Kogut odwiedził mnie razem z jakimś krewnym, którego przedstawił jako sponsora i właściciela pralni w Nowym Targu. Zaproponował, że może prać pościel z wagonów sypialnych dla krakowskiego oddziału Wars. Miałem wtedy podpisane dwa kontrakty w Krakowie. Zaproponowałem złożenie oferty i oświadczyłem, że gdy będzie korzystniejsza, to skłonny jestem podjąć współpracę. Oferta nie została złożona.
W 2004r. otrzymałem zaproszenie na spotkanie ze Stanisławem Kogutem organizowane w jednej ze spółek kolejowych mających siedzibę w tym samym budynku w Krakowie przy ul. Mogilskiej 1. Obecność obowiązkowa i natychmiastowa. W spotkaniu uczestniczyli szefowie większości firm kolejowych. Kogut przedstwił przedstawiciela jednego z operatorów telefonicznych (nie pamiętam nazwy firmy). Reklamowano tańsze połączenia międzymiastowe. Kogut zachęcał do zawarcia z nim umowy. Parę dni potem poprosiłem mailem tego przedstawiciela o ofertę na ich usługi. Nie otrzymałem.
Jednym z fudatorów (założycieli fundacji) była firma WarsRest Sp. z o.o. założona w latach 90. przez krakowski oddział WARS SA. Firma ta przestała istnieć w roku 2004r. Została zlikwidowana. Na stronie internetowej fundacji www.fpon.com.pl nadal widnieje nazwisko Grzegorz Rurarz, byłego prezesa zlikwidowanego w tym roku Wars Cateringu. Grzegorz Rurarz został zwolniony z pracy w 2005r. za niegospodarność i bałagan organizacyjny w spółce. Wars Catering nigdy nie był następcą prawnym WarsRestu. Dokumenty WarsRestu są zarchwizowane w krakowskim oddziale Wars.
Gdy w 2005r. negocjowałem obniżenie stawek za sprzątanie i przygotowanie wagonów przez monopolistę na krakowskim rynku kolejowym ZU Południe Sp. z o.o. jako jeden z argumentów przeciw obniżeniu stawek usłyszałem od prezesa Jana Krawczyka, że musi finansować fundację Koguta.
To takie drobiazgi, nic grubego, ale jakiś tam obraz układu dają.
Skoro już rozmawiamy o Kogucie to może warto cofnąć się trochę wstecz. Zajrzałam do internetowego archiwum "NIE" skąd wygrzebałam informacje na temat byłego do niedawna przewodniczącego kolejarskiej "Solidarności", a obecnie senatora PiS. Wkrótce kolejne fakty.
----------
Jak karmić kogutka
Strajkowy obrońca polskich kolei doi państwo na własną filantropię i utrzymanie swojego syna.
W polskich kurnikach bunt. Drób protestuje, bo obywatelom słowo „kogut” nie kojarzy się już z talerzem pożywnego rosołu lub pianiem o wschodzie słońca, lecz z lokomotywą. A wszystko to z powodu Stanisława Koguta, przewodniczącego sekcji krajowej kolejarzy NSZZ „Solidarność”. To facet, na którego pstryknięcie palcami paraliż ogarnia całą Polskę, bo strajk rozlewa się na kolei. Kogut korzysta z gróźb strajkowych ze szczególnym upodobaniem przed świętami i wakacjami.
Jestem ostatnim człowiekiem, który powie złe słowo na związki zawodowe występujące przeciwko temu bandyckiemu i złodziejskiemu państwu w obronie interesów ludzi pracy najemnej. Odnoszę jednak wrażenie, że byłoby niegłupio, gdyby ten, kto odziewa się w szaty jedynego sprawiedliwego, sam był czyściutki. Bo to nieładnie, jeżeli ktoś doi państwo wykorzystując swoją pozycję, a kasa, brana od instytucji państwowych idzie między innymi na utrzymanie jego rodziny. Tak to właśnie wygląda w przypadku Stanisława Koguta.
Grzęda Kogutów
W Stróżach, maleńkiej miejscowości koło Nowego Sącza, działa od 1998 r. Fundacja Pomocy Niepełnosprawnym. W 2001 r. włączona do niej została Fundacja Wspierania Centrum Rehabilitacji Ruchowej w Stróżach.
Założycielami fundacji w Stróżach są Zakłady Usługowe Południe sp. z o.o. – firma jak najbardziej prywatna powstała ze sprywatyzowania Kolejowych Zakładów Usługowych. Kolejnym założycielem jest Agencja Centrum, sp. z o.o., też prywatna. Dalej idzie WarsRest. Tu jest pewien problem, bo ta firma jest spółką-córką państwowej firmy Wars S.A. WarsRest obecnie nie istnieje, a jej prawa przejęła inna spółka-córka Wars Catering. Jeżeli 100 proc. udziałów w niej ma państwowy Wars S.A., to trudno o niej mówić inaczej niż jak o podmiocie państwowym. Ostatnim założycielem jest Przedsiębiorstwo Robót Komunikacyjnych w Krakowie S.A. – państwowe od góry do dołu.
Mamy zatem do czynienia z sytuacją, w której fundację tworzą udziałowcy prywatni i państwowi. Gdyby to był tylko jeden rodzaj kapitału, prywatny, to nic nam by nie było do tego. Jednak w przypadku, gdy na utrzymanie fundacji idzie państwowy grosz, warto się przyjrzeć dokładniej, na co.
Prezesem zarządu fundacji w Stróżach jest Kogut Stanisław własną osobą, a członkiem zarządu jest Grzegorz Kogut, syn pana Stanisława. Stary Kogut, jak nam powiedziała Halina Bydłoń, też członek zarządu, pracuje w fundacji społecznie. To ślicznie i wzruszająco. Młody Kogut natomiast za pracę w zarządzie pieniądze bierze bez zmrużenia oka.
Biorąc pod uwagę choćby tylko te dwie kwestie sądzimy, że zasadne będzie przyjrzenie się, skąd się biorą pieniądze w fundacji.
Państwowa pasza
Po pierwsze, od państwa. Fundacja zbudowała Centrum Rehabilitacji za pieniądze przekazane jej z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (PFRON) i Powiatowego Urzędu Pracy. Jednocześnie centrum to otrzymało status zakładu pracy chronionej, co skutkuje szeregiem ulg finansowych, których ciężar bierze na siebie budżet państwa. Centrum i fundacja realizują zadania zlecane przez administrację państwową, np. Ministerstwo Zdrowia i Ministerstwo Infrastruktury.
Po drugie, też od państwa. Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych funkcjonuje z odpisów zakładów pracy, dotacji budżetu i funduszy unijnych. Fundacja Koguta bierze od PFRON dodatkowo jeszcze dotacje w znacznej wysokości. W 2002 r. otrzymała ponad pół miliona złotych, w 2003 – 200 tys. zł, w 2004 – ponad 300 tys. zł, a w tym roku, jak do tej pory – też 300 tys. zł.
Po trzecie, od państwa. Fundacja Koguta wydaje miesięcznik „Głos Małopolski”. Znaleźć w nim można reklamy firm państwowych, których oferta niepełnosprawnym nie jest do niczego potrzebna. Ogłoszenia są więc niczym innym jak tylko dotacją na fundację Koguta. Na pierwszej stronie reklama PKP Cargo, na rozkładówce PKS Nowy Sącz plus dwa inne, płatne ogłoszenia. Miesięcznik rozchodzi się w zamkniętej prenumeracie i kosztuje 2 zł, a nakład wynosi 6 tysięcy. Odbiorcą są Zakłady Przewozów Towarowych i Zakłady Taboru Kolejowego. Państwowe. Rocznie zatem z budżetu fundacja Koguta bierze 144 tys. zł. Plus oczywiście cena reklam i płatnych ogłoszeń instytucji państwowych.
Kosztowny rozmach
Próbowaliśmy dowiedzieć się u źródła, jak wygląda struktura wydatków w jego fundacji. Pan Stanisław zakomunikował nam, że nie będzie udowadniał swojej niewinności, bo nie czuje się winny niczemu. My też o nic go nie oskarżamy. Dziwimy się tylko, że fundacja może sobie pozwolić na taki rozmach.
Koszty jej działalności w roku 2000 wynosiły ledwie 93 tys. zł, by w 2001 r. wzrosnąć do prawie 592 tys. zł, a w 2002 wynosiły już prawie 2,8 mln zł. Warto na marginesie zauważyć, że dokumentację do Projektu Budowlanego Hipoterapii sporządziła Agencja Centrum, jeden z prywatnych fundatorów fundacji. Wątpimy, by była to praca społeczna. Miło doić fundację, której jest się fundatorem, a która z kolei zasysa kasę z państwowej kieszeni.
O szerokim geście fundacji niech świadczy też progresja wydatków na administrację: od 221 tys. zł w roku 2001, przez 872 tys. zł w 2002 i 730 tys. zł w 2003. Wynagrodzenia zaś pięły się w górę bez żadnych wahań – 53 tys. zł w 2001, 654 tys. zł w 2002 i około 1335 tys. zł w roku 2003. Młody Kogut, który, jak wspomnieliśmy, zarabia w fundacji jako członek zarządu, chyba nie narzeka.
Szkodliwy filantrop
No i tyle. Cel niby szczytny, boć przecież to wszystko dla niepełnosprawnych. Ja jednak mam pewne wątpliwości natury etycznej. Widać wyraźnie, że fundacja, na której czele stoi Stanisław Kogut, uzyskuje pieniądze przede wszystkim z budżetowej kasy przeznaczonej dla niepełnosprawnych. Jest niczym innym jak tylko pośrednikiem żywionym z naszych kieszeni. Przy tym jakaś tam cząstka tej forsy idzie na utrzymanie rodziny starego Koguta.
Dopuszczamy możliwość, że państwowe spółki PKP z dobroci serca dają forsę na inwalidów. Ale kto odważny sprzeciwi się prośbie szefa związków zawodowych kolejarzy? Kogut starszy zatem z pomocą państwa, na jego koszt robi sobie markę filantropa i uprawia nepotyzm. Powołana przez niego fundacja jest pasożytem żyjącym kosztem państwa, swojego żywiciela. Coś zatem wydaje się być zbędne: albo PFRON, albo fundacje, które pośredniczą w wydawaniu jego pieniędzy.
Facet, który głośno domaga się od lat strumienia pieniędzy z budżetu na galwanizację tego trupa, jakim są polskie koleje, mógłby krzyczeć nieco ciszej, skoro państwo daje kasę na firmowaną przez niego fundację i utrzymanie jego syna.
Solidaryzujemy się z polskim drobiem. Stanisław Kogut psuje mu opinię.
Autor : Maciej Wiśniowski
----------
Kogut człowiek Kaczki
Nadkolejarz Kogut i mapa jego dokonań.
Niedawno opisaliśmy poczynania Stanisława Koguta, przewodniczącego sekcji krajowej kolejarzy NSZZ „Solidarność”, który w wolnych chwilach między straszeniem Polaków strajkami na kolei pełni funkcję prezesa zarządu Fundacji Pomocy Niepełnosprawnym w Stróżach. Działa ta fundacja prężnie karmiąc się kasą braną pełnymi garściami od państwa, a przy tej okazji karmiąc też syna Koguta Stanisława – Grzegorza („NIE” nr 31/2005). W tamtym artykule wyraziliśmy wątpliwości natury etycznej. Uznaliśmy, że robienie sobie marki wrażliwego na krzywdę ludzką filantropa za państwowe pieniądze jest nieładne. Dusiliśmy dodatkowo w sobie pytanie: czemuż to ma służyć? Już teraz wiemy – karierze politycznej Stanisława Koguta.
Stanisław Kogut jest kandydatem Prawa i Sprawiedliwości do Senatu. Kampania wyborcza w toku, Kogut więc nie próżnuje – robi sobie reklamę w stylu, przy którym hagiografie świętych to obiektywne i bezstronne teksty.
Otóż wspomniana Fundacja Osobom Niepełnosprawnym w Stróżach, której Kogut prezesuje, wydaje co miesiąc gazetkę „Głos Małopolski” rozprowadzaną w zamkniętej prenumeracie głównie dla państwowych zakładów w cenie 2 zł i nakładzie 6 tysięcy egzemplarzy. Rocznie daje to 144 tys. zł. Kasę gazeta trzepie też (czyli fundacja Koguta) na zamieszczanych w niej reklamach państwowych firm, które to reklamy mają się nijak do niepełnosprawnych i ich potrzeb. Wszystkie te firmy są związane z PKP, które z kolei trzęsą dupami przed Kogutem jako szefem potężnego w PKP związku kolejarzy.
W sierpniowym numerze już na pierwszej stronie widnieje zdjęcie przewodniczącego z notką biograficzną. Źle powiedziałem – to tekst niemal na całą stronę, starannie wymieniający osiągnięcia Koguta, przedstawiający jego wrażliwość społeczną, sprawność organizacyjną i umiejętności menedżerskie, ilustrowane oczywiście przykładem fundacji w Stróżach. Wiemy więc już, że ta fundacja ma być dźwignią polityczną związkowca.
Potem idzie tekst pod niebanalnym tytułem „Między ustami a brzegiem urny”. Ilustracja tekstu to mapka z jakimiś kropeczkami zatytułowana „Mapa dokonań Stanisława Koguta”. Autor, którego nazwisko nie powinno być pamiętane, nieudolnie udaje, że dokonuje analizy kandydatów na listach PiS. Otóż na pierwszym, niekwestionowanym miejscu, z przewagą aż 40 proc. głosów, znalazł się Pan Prezes Stanisław Kogut. (...) Warto popatrzeć na MAPĘ DOKONAŇ aby uzmysłowić sobie ogrom dzieł powstałych z Jego inspiracji, determinacji i niespotykanej operatywności, dzieł kierowanych do bliźnich, ludzi zwykłych i niezwykłych i nie całkiem zdrowych. Dla wszystkich nie dla siebie! (...) Spod tej szczególnej topografii wyłaniają się litery i wyrazy, proza i wiersz wypowiedzianych, a niekiedy narysowanych podziękowań i wdzięczności tych, dla których Stanisław Kogut funkcjonuje, dla których to wszystko stworzył. (...) Lektura tam zapisanych słów i laurek adresowanych do Prezesa Koguta (biorąc pod uwagę tylko okres czasu od 2003 roku) jest ciągiem ponad stu wpisów o treści wzniosłej i przejmującej ale też wzruszającej i poruszającej. (Język, pisownię i meandry myśli podano wiernie za oryginałem).
Oto kandydat do Senatu Prawa i Sprawiedliwości, partii moralnych czyściochów, którzy dążą do Polski bez tzw. układów. Reklamuje się Kogut w gazetce wydawanej przez kierowaną przez niego fundację ściągającą pieniądze z państwowych zakładów w zamkniętej prenumeracie i za reklamy. Mówiąc inaczej, robi sobie kampanię wyborczą w tym czasopiśmie za nie swoje pieniądze. Znakomicie. Głosujcie na niego wszyscy. Im więcej w parlamencie takich jak on, tym bardziej druzgocąca będzie klęska PiSuarów w następnych wyborach.
I kolejny artykuł...
Przedruk za "Fakty i Mity", nr 47 (194)
Walka Kogutów
Stanisław Kogut, zgrywający bohaterskiego szefa kolejarskiej Solidarności, postanowił zatrzymać wszystkie pociągi w kraju. Ale nie zrobił tego. Dlaczego?
Czy wówczas rząd przestałby ładować kasę w jego prywatne, świetnie prosperujące firmy, a rada nadzorcza PKP SA wstrzymałaby wypłatę diet swojemu członkowi?
Bohater naszych czasów, Stanisław Kogut, jest polskim przykładem "american dream": kariery od robola do milionera. Kogut to również przykład polskiej paranoi. Legendarny przywódca kolejarzy, oficjalnie walczący z zarządem polskich kolei, jest... członkiem rady nadzorczej PKP SA, a więc instytucji odpowiedzialnej za cały ten burdel na kółkach. Kogut za radzenie w Radzie pobiera 19 706 zł rocznie, a dodatkowo - jako szef kolejarskiej Solidarności (od 1998 r.) - bierze od PKP 7004 zł miesięcznie plus samochód służbowy, komóreczka, sekretareczka, o bezpłatnych przejazdach pociągami nawet nie wspomnimy. Jest również wiceprzewodniczącym sejmiku małopolskiego (kadencja 2002-2006). Z tego tytułu otrzymał w 2002 roku 20.129,74 zł.
Do starcia Koguta związkowca, z Kogutem z rady nadzorczej PKP na razie, ze zrozumiałych względów, nie doszło. Kim więc jest ten człowiek, o którym kolejarze mówią: "nasz Staszek"? Otóż przede wszystkim jest sprytnym biznesmenem, który na kolejarskich plecach kręci lody, z kim się da. Jest też pomysłodawcą i prezesem Fundacji Pomocy Osobom Niepełnosprawnym. Została ona powołana 17.03.1998 r. i zarejestrowana 27.05.1998 r. w Sądzie Rejonowym w Warszawie. Przez kolejne dwa lata Kogutowa firma była nieuchwytna, bowiem dopiero 20.07.2001 r. wpisano ją do Krajowego Rejestru Sądowego. Ogłoszono, że jej szczytny cel to budowa integracyjnych ośrodków życia i nauki dla osób niepełnosprawnych i sprawnych też (domy, osiedla, ośrodki zdrowia, przedszkola, szkoły itp.). Innymi słowy - raj na ziemi.
Na początek Fundacja powołała Specjalistyczny Ośrodek Szkoleniowo-Rehabilitacyjny w Stróżach (gmina Grybów, woj. Małopolskie), 3-tysięcznej miejscowości, w której swój 170-metrowy dom ma też Stanisław Kogut. Na dzień dobry Fundacja dostała niemal za friko (dokładnie za 15 tys. zł, a więc dziesięciokrotnie mniej niż wynosi wartość rynkowa) teren o powierzchni 15 ha przeznaczony na hipoterapię oraz plac pod budowę. Agendy rządowe sypnęły forsą, a Ludgarda Buzek uroczyście wmurowała kamień węgielny pod budowę hotelu. Był maj 1999 roku.
Ale i sam premier herbu Dziura Budżetowa nie był gorszy. Pół roku wcześniej, straszony strajkiem Kogutowych kolejarzy, dał wyraz swej najlepszej woli i 21.12.1998 r. wmurował akt erekcyjny w ścianę wznoszonej właśnie przez Kogutową fundację sali rehabilitacyjno-sportowej. Stanisław Kogut nadał swojemu biznesowi imię ojca Pio. Budowa pomnika chwały słynnego stygmatyka oraz Staszka Koguta kosztowała około 13 mln złotych. Darczyńcami byli: Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, samorząd województwa małopolskiego, powiat nowosądecki, Fundacja Polsat, a w latach 1999-2001 kasa przekazywana była również przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów.
Podwaliny pod Kogutowy biznes dało też państwowe Przedsiębiorstwo Robót Kolejowych z Krakowa (co ciekawe, PRK w owym czasie miało problemy finansowe i zarząd komisaryczny na karku). Zrzutkę zrobiła także Spółka WARS-REST z Krakowa. Fundacja " obracająca milionami - miała wtedy "aż" 25 tys. kapitału własnego!
W roku 2002 Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych przekazał Kogutowi 6 mln 170 tys. zł. Datki dają też urzędy pracy, ale w jakiej wysokości, tego Kogut nie ujawnia, bowiem Ministerstwo Zdrowia nie żąda od niego takiej fatygi (sic!). Uff, jak gorąco, proszę Urzędu Kontroli Skarbowej!!!
Co daje Kogut ludziom niepełnosprawnym? Dziś CS-R im. Ojca Pio wyposażone jest w klimatyzowaną salę konferencyjną na 80 osób, dwie sale komputerowe, salę gimnastyczną, jadalnię, basen, jacuzzi, leżanki wodne oraz w pokoje dwuosobowe komfortowo wyposażone, z pełnym węzłem sanitarnym. Cena: 70 zł od osoby za dzień. Jeżeli macie zamiar zorganizować tam zieloną szkołę, naradę, wczasy rodzinne, sympozja, a także zjazdy połączone z odnową biologiczno-sprawnościową, kosztować to będzie 200 zł od osoby za dwa dni. Przyjmowane są przede wszystkim zamówienia zbiorowe. Za pobyt czterodniowy (dla 80 osób) cena wyniesie 480 zł od osoby, ale w koszty wliczona jest uroczysta kolacja przy dobrej muzyce. Natomiast siedmiodniowy pobyt "zbiorowy" kształtuje się w granicach 750 zł od osoby. Prezes Kogut opracował szczegółowy cennik hotelowy, którego przytaczanie zajęłoby nam połowę gazety.
W CS-R znajduje się również pięknie wystrojona kaplica z tabernakulum za 10 tyś. zł i nie ma się co dziwić, bowiem Kogut podaje, że jego sympatie polityczne to: "AWS, Jan Paweł II i Radio Maryja". Co dostają niepełnosprawni? Przede wszystkim oczopląsu na widok cennika. Potem lekka wścieklica podnosi im ciśnienie... Ale bylibyśmy niesprawiedliwi w ocenie "naszego Staszka", który dał "aż" 500 zł na kolonie, 3 tys. zł na koncert... Nocnej Zmiany Bluesa, 9 tys. zł na pielgrzymkę do Rzymu. Przecież to w trosce o niepełnosprawnych organizowane są konferencje typu: "Stróże czekają na ciebie". I to na takie m.in. akcje, w ramach Strategii Rozwoju Województwa Małopolskiego, Kogut dostaje dofinansowanie w wysokości 8 tys. zł. Również z budżetu województwa na rok 2003 dostał granty na zorganizowanie Europejskiej Konferencji Osób Niepełnosprawnych w Stróżach, której głównym zadaniem jest promocja... pozytywnego wizerunku osób niepełnosprawnych i tworzenie lobby na rzecz kształtowania godnych warunków życia niepełnosprawnych. Na ten cel lobbysta Kogut dostał (na koszty zakwaterowania i wyżywienia uczestników konferencji) 11 tys. zł.
OŚRODEK KOGUTA PRZYJMUJE ROCZNIE OKOŁO 30 TYSIĘCY KLIENTÓW! Jest to niekiepska kasa, a nawet można powiedzieć ścieżka szybkiego szmalu. Jak więc to możliwe, że fundacja Koguta oficjalnie zarabia na jednej osobie zaledwie 104 zł, a przy czystym zysku za rok 2002 ma od łebka marne 11,82 zł? Ile z tej (i innej nieoficjalnej kasy) ląduje w kieszeni Koguta, nie wiadomo, ponieważ ani Urzędu Kontroli Skarbowej, ani Ministerstwa Zdrowia nie obchodzą żadne rozliczenia finansowe Fundacji!
A jak zaniża się własne przychody? (...) Należy przekazywać kasę fundacji Koguta do spółek zależnych, np. HIPOTERAPIA I AUTYZM sp. z o.o., w której Stanisław Kogut jest... przewodniczącym rady nadzorczej. Spółeczka ta otrzymała od Fundacji 419 tys. zł aktem notarialnym, przekazującym w gotówce 150 tys. zł, a w aporcie rzeczowym (działka w Stróżach) 269 tys. zł. Pikanterii temu "przekazaniu" dodaje fakt, że wartość rynkowa tej działki wynosiła... 34 tys. zł.
A teraz prawdziwy majstersztyk w wykonaniu Koguta. HIPOTERAPIA w "rewanżu" zwraca jego Fundacji tę samą działkę, ale już wartą 302 500 zł, bowiem spółka owa zniwelowała teren, zbudowała studnię głębinową i doprowadziła zasilanie energetyczne (to ostatnie zresztą przy udziale PKP). Operacja miała niewątpliwie za zadanie wygenerowanie kosztów przez spółki zależne od Fundacji, aby spółki te mogły spokojnie pokazać figę z makiem wierzycielom Koguta. Można również robić dalsze czary-mary. Kogut od "Telepracy" (jasna cholera, zupełnie zapomnieliśmy, że Staszek jest również założycielem i przewodniczącym rady nadzorczej "Telepracy"!) akcje warte 5 tys. zł sprzedaje Kogutowi od Fundacji za... 159 tys. zł. Sprawdzaliśmy, czy transakcja ta figuruje w aktach Fundacji złożonych w Ministerstwie Zdrowia - nie ma po niej śladu! Czyż to nie cud, szczególnie że "Telepraca" jest aktualnie likwidowana, bo przynosiła straty (w 2002 r. ponad pół miliona).
U Koguta -jak sam mówi - pracuje 130 osób. Jednakże z dokumentów fundacji wynika, że umowę o pracę podpisał tylko z 59 osobami, a w spółce "Hipoterapia" pracują... 3 osoby. Ludzie ci już budują nowy ośrodek hipoterapii i przedszkole integracyjne (...). Na przedszkole zrzutkę robią: powiat Nowy Sącz, miasteczko Grybów, gmina wiejska Grybów oraz - UWAGA! - Zakład Nieruchomości PKP oddział Kraków. Prezes Kogut, mimo że jego Fundacja ma co roku długi (około 2 mln 300 tys. zł za 2002 rok), bo nie płaci dostawcom, zamierza rozwinąć swoje imperium i planuje hospicjum. Z dumą podkreśla, że prezesem jest za darmo, a na chlebek z masełkiem pracuje w Zakładzie Taboru w Nowym Sączu jako kierownik sekcji. Ale skromny Staszek Kogut nie do końca mówi prawdę, gdyż wszystkie fuchy polskiego Rockefellera Koguta trudno zliczyć!
Stanisław Kogut to zdolny człowiek orkiestra. I jeszcze nieraz o nim - i jemu podobnych bohaterach naszych czasów - usłyszymy, bo walki kogutów to u nas chleb powszedni.
AUTORZY : ANDRZEJ RODAN, ANNA KARWOWSKA, JAROSŁAW RUDZKI
Dalej idzie WarsRest. Tu jest pewien problem, bo ta firma jest spółką-córką państwowej firmy Wars S.A. WarsRest obecnie nie istnieje, a jej prawa przejęła inna spółka-córka Wars Catering. Jeżeli 100 proc. udziałów w niej ma państwowy Wars S.A., to trudno o niej mówić inaczej niż jak o podmiocie państwowym.
Nieprawda. Tu się autor pomylił. Jak napisałem wcześniej, Wars Catering nigdy nie był następcą prawnym WarsRestu. Tak mówiono, aby fundacja mogła istnieć. Jak mi to tłumaczył Kogut (nie interesowałem się nigdy prawem fundacji), w takim przypadku, gdy likwiduje się jeden z fundatorów, to i fundację powinno się zlikwidować. Napewno natomiast fudacja nadal była finansowana przez Wars lub Wars Catering.
Jak wiadomo WARS to Jaje. WARS to również dojna krowa Koguta. Z pewnych źródeł wiem, że Kogut nienawidzi się z Jaje. Skąd ta nienawiść pomiędzy Kogutem i Jaje? Podobno jeden drugiego chciał w coś umoczyć, zrzucić odpowiedzialność za jakieś przekręty. Szczegółami nie interesowałam się...
...."
Stanisław Kogut to zdolny człowiek orkiestra. I jeszcze nieraz o nim - i jemu podobnych bohaterach naszych czasów - usłyszymy, bo walki kogutów to u nas chleb powszedni.
AUTORZY : ANDRZEJ RODAN, ANNA KARWOWSKA, JAROSŁAW RUDZKI
Hmm… odwiecznie w różnych odsłonach powracający Pan Kogut.
Nie chce mi się wierzyć żeby P.Kogut poprzez działania swojej Fundacji próbował coś (finansowo czy w ogóle materialnie) „zorganizować” dla siebie. Wątpię – to nie ten typ człowieka. Myślę, że wszystkie pozyskanie środki wykorzystywane są na szczytne działania. A On po prostu lubi splendor jaki przy okazji z tego wynika.
Dlaczego więc co jakiś czas sprawa powraca? A no myślę, że kolejowym ludziom nie podoba się tak do końca styl i sposób w jaki P. Kogut to robi. Bo to są takie trochę wymuszenia emocjonalne. Jeżeli odmówi się Panu Staszkowi / Staszkowi to przestanie (udawać) że nas lubi. A być nie lubianym przez Staszka to porażka. Tu i tam, niby przy okazji, coś może powiedzieć o nas nie tak. A może ja kiedyś będę potrzebował wsparcia (np. politycznego, albo związkowego – wcześniej czy później będą chcieli mnie odwołać) i wtedy Staszek się przyda. Więc odmawiać – nie przystoi. Co mądrzejsi szefowie kolejowych firm znaleźli patent i nauczyli się obniżać datki do realnego minimum i dawać je co drugi, trzeci raz. Zgodnie z prawem: umowa na to, na tamto. A i to i tamto – też zgodne z prawem.
I w tym, że dają naprawdę nie ma nic zdrożnego! Wszystkie firmy, w różnym zakresie starają się wspomagać, sponsorować tych którym pomoc jest potrzebna. I P. Kogutowi chwała, że założył Fundację, bo wiele osób może być mu naprawdę wdzięczna!
Ale w tym poszukiwaniu pomocy nieco się chyba zagalopował. Metoda! Skuteczna ale jak powyżej – moralnie wątpliwa.
Mając okazję służbowo obserwować kilka jego działań a w niektórych uczestniczyć – śmiem twierdzić, że na pewno wykorzystywał swoją pozycję ZWIĄZKOWĄ (a potem polityczną) do pozyskiwania środków dla Fundacji.
Widząc jak to działa (bo zazwyczaj datki pasowały do budżetów około marketingowych), „opiniowałam” wnioski – racjonalnie. Racjonalnie dla mojej firmy, mniej racjonalnie dla Fundacji. Stąd też Pan Kogut, na różnych spotkaniach, pozwolił sobie kilkakrotnie powiedzieć – „Rosiek musi odejść”. (I Rosiek odeszła – ale nie wtedy kiedy życzył sobie tego P. Kogut i nie z powodu, że tego właśnie sobie życzył)
I jeszcze raz powtórzę, nie widziałam działań, które byłyby niezgodne z prawem, ale na pewno były bardzo wątpliwe moralnie. I o ile działaczowi związkowemu mogłabym to wybaczyć, to senatorowi –nie!
Ponieważ zaś Prokurator Generalny zapowiedział, sprawdzenie Fundacji P. Kwaśniewskiego – myślę, że powinien też pochylić się nad Fundacją P. Koguta.
Inne wątpliwości ale zbieżne – MORALNOŚCIĄ założyciela.
No, jak to skąd? Jaje, wiceprzewodniczący związku Solidarność w Warsie, został zwolniony w 2004r., gdy Kogut był przewodniczącym Sekcji Krajowej Kolejarzy... Za to organizacja warsowska wystąpiła z sekcji i weszła w struktury Regionu Mazowsze. Kogut popierał Zubrzyckiego - sponsora fundacji. Do końca wypowiadał się o nim bardzo dobrze. W Warsie też ma ulokowaną swoją rodzinę. Takie nazwisko: Eugeniusz Badowski - sponsora jego rodziny i barmana na Lajkoniku, wymieniane było wielokrotnie w "Wieściach z Warsu". Aż dziw bierze, że różne grupy interesów zjednoczyły się teraz w PiS-ie. Kogut krąży na najwyższej orbicie. Sekcja Krakjowa Kolejarzy poparła przcież Kaczory na jakiejś tam konferencji wyborczej, za co PiS umieścił go na swojej liście wyborczej. Jaje oparł się o Wassermana - przewodniczącego PiS w Małopolsce. Tak przynajmniej się przechwala. O pozostałych animozjach nie wiem.
Pani Anna Rosiek napisała:
Cytat:
Dlaczego więc co jakiś czas sprawa powraca? A no myślę, że kolejowym ludziom nie podoba się tak do końca styl i sposób w jaki P. Kogut to robi. Bo to są takie trochę wymuszenia emocjonalne. Jeżeli odmówi się Panu Staszkowi / Staszkowi to przestanie (udawać) że nas lubi. A być nie lubianym przez Staszka to porażka. Tu i tam, niby przy okazji, coś może powiedzieć o nas nie tak. A może ja kiedyś będę potrzebował wsparcia (np. politycznego, albo związkowego – wcześniej czy później będą chcieli mnie odwołać) i wtedy Staszek się przyda. Więc odmawiać – nie przystoi.
Na tym właśnie ten układ polega. W którymś tam miejscu artykułu Kogut powiedział, że potrafi się odwdzięczyć. Pytanie: czy przewodniczący Sekcji Krajowej Kolejarzy NSZZ Solidarność a teraz senator RP powinien w taki sposób wykorzystywać swoją pozycję społeczną? Tym gentelmenom, którzy sponsorują "szczytny" i "rodzinny" cel, nie dziwię się. Instynkt samozachowawczy działa.
_________________ ⚠ Bossowie związków zawodowych, zarządy i rady nadzorcze spółek PKP to partacze, nieudacznicy, ludzie niekompetentni! Jest to banda kretynów, idiotów i darmozjadów pierdzących w stołki, którym los PKP zwisa i powiewa!
Mając okazję służbowo obserwować kilka jego działań a w niektórych uczestniczyć - śmiem twierdzić, że na pewno wykorzystywał swoją pozycję ZWIĄZKOWĄ (a potem polityczną) do pozyskiwania środków dla Fundacji.
Tak działają fundacje tworzone przez ludzi znanych i znaczących. Można się doszukiwać analogii z fundacją Jolanty Kwaśniewskiej, którą zasilały "datki" ze spółek skarbu państwa i od lobbystów mających coś do ukręcenia. Czy jest to działalność charytatywna? I tak i nie, bo dużo w tym hipokryzji, prywaty i żadzy taniej popularności. Podobnie można ocenić Włoszczową i pociąg papieski do Wadowic. Obecność wielu firm zewnętrznych na rynku kolejowym znalazła swoje uzasadnienie. Czy ktoś kiedyś to zmieni? Nie, bo mentalność Nikodema Dyzmy to powszechna cecha. Najwyżej ktoś założy mu teczkę, bo może kiedyś się przydać.
Gdy Jacek Prześluga został prezesem IC, natychmiast ukazał się w Gazecie Wyborczej artykuł o plantacji bawełny i Polskim Funduszu Kapitałowym. Później wiązano tę postać z karierą senatora Stokłosy. Czy są jakieś podobieństwa między Kogutem a Stokłosą oprócz tego, że ten jest a tamten był senatorem RP? Czy jest jakieś podobieństwo między Kogutem a Lepperem?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum