W psychologii znane jest takie zjawisko, które można nazwać „syndromem poniewieranego pracownika”.
Otóż taki człowiek godzina po godzinie, dzień po dniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku musi uśmiechając się i potakując znosić upokorzenia doznawane od szefów i kolegów z pracy.
Temu skoczyć po kawę, drugiemu zamówić pizzę, a przed zwierzchnikiem stać ze spuszczoną głową rugany już nie tylko za błędy, ale i nieumiejętność czytania w myślach i zachciankach szefa.
Nie to jednak męczy najbardziej. Najgorsza jest ta narastająca złość, frustracja i pewność, że to już nigdy się nie zmieni. Tak już będzie zawsze, nie z powodu życiowego pecha i zbiegu życiowych okoliczności, ale własnego słabego charakteru.
Dziś, jutro, pojutrze, za miesiąc, ciągle będzie w uszach brzmieć „no nie gap się tak, ale rusz się”, „skocz po kawę”, „wyrzuć z popielniczki”. Nie zrekompensują tego nigdy nawet rubaszne uśmiechy i poklepywania po plecach, czy rzucane od tak od niechcenia pochwały w stylu „widzisz, jak chcesz to potrafisz”.
Część pechowców, których spotkał taki nieszczęśliwy los powoli godzi się z tym, przyzwyczaja i jakoś żyje śniąc od czasu do czasu koszmary, miotając się w mokrej pościeli.
Są jednak i tacy, którzy muszą odreagować w domu, pokazać swoją „siłę”, „wielkość” i „znaczenie”.
Niestety cierpi na tym rodzina. Żona dostaje pięścią w nos za przesoloną lub niedosolona zupę, a dzieci moczą się w nocy ze strachu przed okrutnym ojcem, panem i władcą, który jak tylko wróci z roboty do domu chwyta to, co leży akurat pod ręka i wali tak, że skóra pęka.
źródło: niepoprawni.pl
Zapraszam do dyskusji... I do refleksji...
_________________ ⚠ Bossowie związków zawodowych, zarządy i rady nadzorcze spółek PKP to partacze, nieudacznicy, ludzie niekompetentni! Jest to banda kretynów, idiotów i darmozjadów pierdzących w stołki, którym los PKP zwisa i powiewa!
Bardzo trudny temat ,ale pod tę "diagnozę"podszywają się także nieroby kierownicze .
Jeśli taki kierownik nie radzi sobie z problemem (brak wiedzy wybrany przez naczelnika)
tu cyt."z nim nie można pracować,on nie chce współpracować itd"a jest jeden miernik na 3 brygady.
Żenada i tyle edmudo.
Aaalisha -Usunięty- Gość
Wysłany: 07-02-2011, 18:53
Minęło 3 mce od odejścia z "jedynej słusznej spółki" jaką jest PKP IC a mi ciągle w uszach brzmi jedno krótkie acz bolesne zdanie. "Żle pracowałaś"... Nadstawianie karku, robienie bzdurnych tabelek, ukrywanie pewnych faktów niezgodnych ze zdrowym rozsądkiem i przepisami.... Ojoj gdyby ktoś o nich wiedział.... Ojoj nie byłoby tak różowo...
Z jednej strony cieszę się że nie pracuję w tym zabetoniałym syfie, a z drugiej - hmmm pracy jak na lekartwo... No własnie - 3mce bez pracy...
Np 2 lata temu po przejściu z PR /tzw zaplecze techniczne/
beton otrzymał nowego naczelnika , oczywiście z tego lepszego, "starego IC"
taki 25 letni młodzian, co prawda z dobrymi genami
pierwsza i ostatnia próba kontaktu z tymże specjalistą:
beton coś tam próbuje wytłumaczyć, że to się nie da
Młody naczelnik z dobrymi genami:
"tak to mogło być że się nie da w Przewozach Regionalnych, tu jest IC i pracuje się inaczej,
można było nie przechodzić z Regionalnych, a jak się panu nie podoba w IC to
można się zwolnić, za bramą czeka 10 na pana miejsce"
beton tylko zastukał obcasami i warknął "Jawohl"
po wyjściu z audiencji popukał się w głowę...
A efekt:
2 lata temu pociągi pospieszne miały po 14 wagonów
teraz mają po 3, a jest ich tych TLK o połowę mniej..
Młody naczelnik z dobrymi genami słusznie awansował i dalej zajmuje
się racjonalizacją gospodarki taborem tylko w szerszym zakresie
beton nie czuje się sponiewierany, tylko czuje że IC raczej się rozleci
Aaalisha -Usunięty- Gość
Wysłany: 08-02-2011, 02:03
Ha ha ha - beton nie rozśmieszaj mnie... Zwaliłeś całą winę na młodego naczelnika... Nieopierzonego i niedoświadczonego w pracy z betonem PKP... A niby kto w PKP pociąga za sznurki??????? Nooooooooo.... Nie słyszę odpowiedzi... i nie chodzi tu tylko o IC tylko całą zatwardziałą kolej... Jakoś dobrze mi się współpracowało z młodymi naczelnikami, a starzy naczelnicy??? Tutaj nawet wazelina nie pomagała...
No i niech odejdą młodzi pracownicy, niech odejdą młodzi naczelnicy, którzy dostają ataku frustracji na myśl że muszą współpracować ze starym, zbetoniałym plutonem ludzi, którzy pamiętają jeszcze czasy PRL... Powiedzenie "bo tak się robiło" - mnie dobijało.... a co mówić młodych naczelników, którzy głowami chcieli rozbić zbetoniały mur.... Auuuuuu - został mi siniak
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum