Jeżeli ktoś przyjeżdża do naszego pieknego kraju w celach turystycznych powiedzmy na tydzień to fajnie by było jakby się nauczył podstawowych zwrotów. Im więcej tym lepiej - taką zasadę wyznaję. Jeżeli jadę do obcego kraju to staram się opanować choć kilkadziesiąt zwrotów żeby nie stanąć na środku miasta i drapać się po zadzie nie wiedząc co dalej robic.
Większych bzdur już dawno nie czytałem Dam ci przykład: Holandia. Język holenderski jest podobnie jak polski dla przyjezdnych bardzo ciężki w nauce, nawet podstawowych zwrotów. Na szczęście znajomość języka angielskiego (notabene globalnego!) jest tam niczym nadzwyczajnym, dlatego z holendrem dogadasz się obojętnie czy jesteś z Włoch, z Polski, Rumuni, Chin czy Kenii. Co więcej byłem w Chorwacji czy na Węgrzech tam coraz mniejszym problemem staje się nieznajomość angielskiego przez mieszkańców. Dlatego uważam, że jeśli ktoś pracuje w kasie biletowej w takim dużym ośrodku społecznym jak Warszawa gdzie przyjeżdża mnóstwo obcokrajowców, powinien znać chodź komunikatywnie ten angielski, bo z reguły w tym języku z każdym się dogada.
_________________ Mniej pracuj, więcej odpoczywaj!
mk1992 -Usunięty- Gość
Wysłany: 31-07-2011, 21:33
Mateusz, dokładnie. Nie ma sensu zawracać kijem Wisły. Wszędzie dogadamy się po angielsku, tylko w Polsce stanowi to problem. Nikt nie wymaga, żeby kasjerka biegle mówiła w tym języku i znała wszystkie czasy. Ale podstawy podstawy nauczyć się powinna. Poprawka. Pracodawca powinien ją nauczyć, ot chociażby wysyłając ją na bezpłatny kurs.
mk1992, nie ma bezpłatnych kursów angielskiego. Za taki kurs ktoś musi zapłacić.
_________________ Bądź szczery, a wyzwą cię od chamów i prostaków.
mk1992 -Usunięty- Gość
Wysłany: 31-07-2011, 21:44
Pisząc bezpłatny miałem na myśli, żeby kasjerka nie ponosiła żadnych kosztów takowego kursu. Pracodawca powinien go opłacić. Czyli w przypadku warszawskich kasjerek - PKP IC.
mk1992, jeśli tak to za kurs zapłaci podatnik, czyli my wszyscy. Nie lepiej od razu zatrudnić kogoś ze znajomością angielskiego? Dziś każdy absolwent gimnazjum, nie mówiąc już o szkole średniej, ma opanowany ten język w stopniu podstawowym, tak jak każdy z mojego pokolenia zna podstawy jęz. rosyjskiego. Bezrobocie wśród młodzieży sięga ponad 25%.
_________________ Bądź szczery, a wyzwą cię od chamów i prostaków.
czyli proponujesz 70% ludzi wywalić? A co oni zrobią potem? Doskonale wiesz że nie tak łatwo w wieku koło 45-50 lat nauczyć się angielskiego. Teraz jak kogoś zatrudniają to język angielski powienien być wymagany.
Dzięki za usunięcie ostatniego postu.
Byłem w Frankfurcie nad Odrą jakoś 2-3 lata temu, z kasjerkami nie dogadałem się po Polsku, a jest to przy granicy, spróbowałem po angielsku też nie. Chodziło mi o to jak mam się teraz wydostać z Frankfurtu bo były zawieszone kursy z Frankfurtu na Rzepin. Jechały jakoś na około. A Niemcy to przecież Europa.
Na Wschodniej granicy naszego kraju Białorusini dogadają się z obsługa polską, polskiego pociągu tak źle jeszcze nie jest;)
_________________ w pociągu:
2010-2012=14439km
2013-49706km
Jeśli kasjerki z kilku największych dworców kolejowych (Warszawa, Kraków, Poznań, Wrocław, Gdańsk) stanowią 70% załogi PKP Intercity to tak - proponuję wywalić 5 tysięcy osób!
A tak na poważnie - wypisujesz takie bzdury, że nie sposób się do nich logicznie ustosunkować.
_________________ Bądź szczery, a wyzwą cię od chamów i prostaków.
Nie, chodziło mi o wszystkie kasjerki. Ale zgodzę się że te w największych kasach powinny znać podstawy.
_________________ w pociągu:
2010-2012=14439km
2013-49706km
kryniczanin -Usunięty- Gość
Wysłany: 31-07-2011, 23:17
Ja napiszę tak Dworzec Polski miał tak zwaną kwalifikację dworców na kategorie - najwyższa to A więc najdroższe postoje nikt nie widział tej listy poza DP ale uważam że właśnie z tych dworców kasjerzy powinni znać język angielski w stopniu umożliwiającym komunikację,.
Wgl. piszecie takie bzdury że żal czytać czasami... Otóż problem jest złożony i nie dotyczy tylko pracowników Kas Biletowych... generalnie w Polsce jest z tym problem, większy, mniejszy ale jest.
Oprócz znajomości języków obcych przez Kasjerki, dochodzi tak że wiele zagadnień handlowych, oraz z zarachowania. Tak więc to nie jest jakiś fastfood gdzie szkolenie trwa półtora dnia, by ot tak - wymienić załogę...
Nie prawdą jest że nic się nie zmienia... bo zmienia się (kiedyś problem był dużo większy) Nie prawdą jest też że PKP Intercity S.A. nie szkoli swoich pracowników w zakresie języków obcych, oraz obsługi klienta! Bo takie szkolenia się odbywają. Aktualnie trwa e-learningowe.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum