Wysłany: 03-07-2011, 11:52 TIRy na tory - szansa czy populizm
Pamiętamy Pawlaka ze wspaniałej trylogii Sylwestra Chęcińskiego, który wykrzykuje do pilota samolotu „co mi tu po moim niebie będzie latał”. Mniej więcej na tych samych odczuciach opiera się idea „TIR-y na tory”– co mi po mojej drodze będzie jeździł.
Położenie geograficzne Polski, będące kiedyś przekleństwem, gdy hordy różnych wojowników próbowały przez te tereny uderzyć na mieszkające na zachodzie Europy ludy, dziś może być dla Polski źródłem dochodów. Dochodów z transportu międzynarodowego. Wymiana towarowa między krajami leżącymi na wschód i zachód od Polski wymaga sprawnego transportu. Stąd też po naszych drogach suną „stada TIR-ów”, które dzięki opłatom wnoszonym przez przewoźników, zakupywanym paliwie, w którym jak wiemy znaczącą część stanowią podatki i akcyzy mogą być dla nas źródłem przychodów. Problem tylko w tym, abyśmy mieli odpowiednie drogi, gdyż z drugiej strony TIR-y to huk w miasteczkach, pył podrywany z dróg, przez które przejeżdżają i zagrożenie dla pieszych i samochodów osobowych.
Dlatego też politycy i inne osoby nie związane z logistyką, z transportem no i oczywiście PKP Cargo, jako główny beneficjent tego rozwiązania chętnie sięgają do chwytliwego hasła „TIR-y na tory”, tworząc nam wizję pięknego świata. TIR-y jadą na platformach kolejowych, kolej podnosi się z zapaści, ludzie mają spokój, politycy głosy uszczęśliwionych wyborców, PKP Cargo klientów którzy chcąc nie chcąc muszą korzystać z ich usług nie wybrzydzając ani w cenach ani w jakości usług, bo nie oni a urzędnik na granicy zadecyduje kto pojedzie drogą, a kto na platformie. Wszystko brzmi jak piękna bajka, lecz to tylko bajka.
Jakie zagrożenie powodują TIR-y?
Wypadki z udziałem TIR-ów (ciągnik siodłowy z naczepą) niosą z sobą często duże straty i śmierć uczestników, dlatego są medialne i często takie informacje znajdujemy z mediach. Dlatego w odczuciu społecznym TIR jest ogromnym zagrożeniem. Jednak statystyki mówią coś zupełnie innego. W minionym roku kierowcy TIR-ów spowodowali 868 wypadków co stanowi tylko 2.8% wszystkich tego typu zdarzeń. Porównując liczby zarejestrowanych pojazdów kierowcy TIR-ów powodują dwukrotnie mniej wypadków niż kierowcy samochodów osobowych, a przecież to nie uwzględnia faktu, że TIR to samochód do zarabiania, jak nie jedzie to nie zarabia. Stąd TIR-y pokonują wielokrotnie więcej kilometrów niż samochody osobowe. Statystycznie patrząc wypadek spowodował co 1040 kierowca TIR, co 511 kierowca samochodu osobowego i co 448 kierowca motocykla.
Problemy techniczne
Kolej ma pewne ograniczenia. Przy torach kolejowych stoją różne urządzenia, nad torami zawieszone są wiadukty, linie trakcji elektrycznej, z boku stoją podtrzymujące te linie słupy, automatyka kolejowa i cała masa elementów o których normalny podróżny w tym rzeczeni politycy nie mają pojęcia. Dlatego też, aby uniknąć zawadzenia załadunkiem o te elementy określone zostały pewne granice, poza jakie żaden przedmiot nie może wystawać. W kolejnictwie nosi to nazwę skrajni dla taboru kolejowego. I niestety TIR stojący na lawecie w tej skrajni się nie mieści. Również musimy wziąć pod uwagę, że pojazd samochodowy stoi na gumowych kołach i dodatkowo jest resorowany, co powoduje, że ma on znacznie większe wychylenia boczne na zakrętach i przy niestabilnej jeździe pociągu, niż sztywno zawieszony wagon kolejowy. To też niestety musi być uwzględnione. I tu właśnie natrafiamy na poważny problem. Politycy mówią, że to tylko problem pobudowania platform załadowczych. Ale przecież nie, trzeba jeszcze wybudować bocznice do przejść granicznych, no i przebudować te szlaki, tam gdzie istnieje zagrożenie, tak aby jadący na platformie TIR nie spotkał się z przewodem zasilania, wiaduktem, słupem energetycznym i wieloma innymi przeszkodami.
Rysunek ten wyraźnie pokazuje, że dolna powierzchnia platformy nie może znaleźć się poniżej 430 mm, gdyż inaczej zniszczy urządzenia instalowane przy torach. Zaś TIR na platformie nie może wystawać wyżej niż 4650 mm od główki szyny, co po odjęciu 430 mm daje nam 4220 mm. Jednak jak widzimy, w tej górnej granicy mamy szerokość tylko 1380 mm, a tyle szerokości to ma samochód osobowy, a nie TIR. Z drugiej strony wiadomo, że TIR o wysokości 4 metrów nie jest rzadkością, naczepy, które tak często widzimy na naszych drogach mają wysokość właśnie ok. 4 metrów. Stąd wynika, że po naszych torach TIR na platformie jechać nie może. Potrzebna kosztowna przebudowa infrastruktury.
Tiry na torach, a elektryfikacja kolei
Trzeba również pamiętać, że główne szlaki kolejowe w Polsce są zelektryfikowane, choćby CMK, która służy do obsługi ruchu towarowego na trasie Śląsk – porty. Przewody sieci trakcyjnej w Polsce zawieszone są na wysokości ok. 5m. Dla zachowania bezpieczeństwa przed przeskokiem iskry elektrycznej niezbędna jest odległość ok. 1 m. Tak więc w przypadku linii zelektryfikowanej TiR powinien praktycznie pojechać kołami po główce szyny. Z technicznego punktu widzenia nie jest to możliwe.
Kolej nie jest szybkim środkiem transportu
Pociągi towarowe nie są pociągami szybkimi, TiR jadący po drodze z prędkością 50 km/h to zawalidroga, pociąg towarowy pędzący z taką prędkością to torpeda. Pociągi nadrabiają to częściowo tym, że w zasadzie mogą jechać 24 godziny na dobę, ale niestety przy wzmożonym ruchu pasażerskim za dnia, który na kolei ma absolutny priorytet, w godzinach szczytu ruch towarowy jest praktycznie wstrzymany. Przejazd pociągu z TiR-ami przez Polskę to około 18-20 godzin, do tego dochodzi przecież czas załadunku, kompletowania odpowiedniej liczby samochodów by sformować skład i wreszcie rozładunku, gdyż TiR może być ładowany albo od czoła albo od końca pociągu. Z tego oczywiście wynika, że transport kolejowy absolutnie nie nadaje się dla produktów o krótkiej trwałości, czyli produktów spożywczych. Dodatkowo trzeba zwrócić uwagę na aspekt ludzki. Kierowcy tych pojazdów to grupa mężczyzn przyzwyczajonych do samotniczego trybu życia. Trzeba im zapewnić wagony sypialne, wyżywienie i jakiś sposób rozrywki na praktycznie dobę życia. Wystarczy pomyśleć, 24 godziny jazdy pociągiem, u nie jednego powoduje to gęsią skórkę.
Zdaniem logistyków
Wystarczy zapytać logistyka, czyli człowieka zajmującego się załadunkiem i planowaniem przewozów, czy by wysłał produkty jednostkowo drogie (mówimy tu o elektronice, produktach AGD, alkoholu, papierosach wyposażeniu domu i wielu innych) drogą kolejową. Żaden z nich nie podejmie ryzyka przewozu niechronionego, jaki zapewnia kolej, ze względu na ryzyko kradzieży. Kierowca nie może nadzorować takich produktów, bo w czasie transportu koleją w kabinie ciągnika siodłowego przebywać nie może, zaś kolej ochroniarzy nie gwarantuje. Zawsze istnieje możliwość, że podczas postoju część towaru po prostu „wyparuje”. Tak więc idea „TIR-y na tory” wymagałaby bardzo drogich ubezpieczeń. Czy znajdą się chętni na podrażanie kosztów transportu? Czy kolej będzie w stanie tak skalkulować swoje koszty, że będzie to ekonomicznie uzasadnione dla przewoźników, no chyba że myślimy o metodach nakazowych, o których nieskuteczności już dawno się przekonaliśmy.
Nierównomierność rozwoju kraju
Jeżeli popatrzymy na dzisiejszą mapę gospodarczą Polski, zobaczymy ogromną nierównomierność rozwoju kraju. Na naszych granicach zachodnich i południowych przemysł rozwija się. Wschód i północny wschód to pustynia gospodarcza, obszar o wysokim poziomie bezrobocia, obszar którego mieszkańcy muszą emigrować za pracą. Winę za to ponoszą nasze drogi. Nikt nie pobuduje fabryki, nie zatrudni ludzi, jeżeli nie będzie mógł sprawnie dowieźć komponentów i wywieźć produktów. To chyba jest sprawa bezdyskusyjna. Czesi, Słowacy drogi pobudowali i ściągają obcy kapitał do siebie, dają ludziom zatrudnienie, a nawet importują siłę roboczą. Polacy zastanawiają się, czy przypadkiem TIR-ów po torach nie wozić i krzyczą, że nie mają pracy, że bieda, a populistyczni politycy im wtórują. Enigmatyczny rząd ma dać pracę, ale zamiast budować drogi, środki transportu drogowego mamy wozić koleją.
Ale przecież Austria?
Austria rzeczywiście część towarowego transportu tranzytowego przewozi koleją. Lecz oni mogą sobie na to pozwolić, bo mają odpowiednią sieć dróg zapewniającą równomierność rozwoju gospodarczego kraju. Oni wyprodukowane przez siebie towary wywiozą, my nie. Dodatkowo ich ruch tranzytowy nie jest tak duży, to Polska znajduje się na szlakach komunikacyjnych Wschód – Zachód, a nie Austria. Ich wreszcie stać na dwa alternatywne rozwiązania: dobre drogi i przewozy kolejowe, nas nie. Musimy uwzględnić również fakt, że przejazd przez Austrię w jej poprzek koleją to kwestia kilku godzin. Kierowca może tak ustawić czas pracy, by odbywało się to w czasie należnego mu wypoczynku. Przez Polskę tak się nie da. Będzie to kolejna dniówka, którą przewoźnik musi zapłacić kierowcy a dodatkowo za to samo PKP cargo. Jednocześnie tylko drogi zapewnią nam rozwiązanie problemów transportu wewnętrznego jak i tranzytowego. I warto przypomnieć, że takie Austriackie rozwiązanie jest wyjątkiem w Europie.
Czy program TIR-y na tory jest wykonalny?
Oczywiście, każdy problem, którego rozwiązanie technologicznie nas nie przerasta, można rozwiązać. Jednak trzeba pomyśleć o kosztach. Są to koszty budowy ramp załadowczych, koszty budowy przygranicznych bocznic, koszty przebudowy linii tranzytowych i wielu wiaduktów nad torami, dostosowujące je do przewozu ładunków o większych gabarytach. Jakie mogą być z tego korzyści”? W sumie niewielkie. Większość transportu generującego ruch towarowy to transport lokalny, zaś w transporcie międzynarodowym dominują takie produkty, których w systemie „TIR-y na tory” przewieźć się nie da. Bo to produkty szybko psujące się, produkty podatne na kradzieże jak elektronika, urządzenia AGD, alkohole, papierosy i wiele innych. Takich produktów żaden logistyk koleją nie wyśle. Zostaje w sumie dość ograniczona liczba TIR-ów, które w dzisiejszej infrastrukturze mogłyby być przewożone w tym systemie. Przy dzisiejszej infrastrukturze i normach dotyczących skrajni kolejowej praktycznie dotyczy to przewozów, w których produkt przewożony jest w kontenerze. Wtedy ciągnik siodłowy, platformę i kontener można przewozić niezależnie. Tyle, że do przewozu kontenerów kolej nasza jest od bardzo dawna przygotowana, zaś wożenie pojazdów służących do transportu jest dość dziwne. Większość TIR-ów to jednak chłodnie, platformy z plandekami i tych bez przebudowy infrastruktury przewozić koleją nie można. Tak więc droga w sumie koncepcja „TIR-y na tory” rozwiązuje marginalną część ruchu towarowego, która i tak częściowo koleją jest transportowana. Reszta i tak musi pojechać po drogach, nie ma innej opcji. I niech mi nikt nie mówi, że można rozebrać naczepę, gdyż na to żaden producent naczep się nie zgodzi. Naczepy to nie klocki LEGO.
Kolejnym problemem jest problem polityczny. Polska leży na szlaku ciągów transportowych, jak choćby osławiona Via Baltica. Przyjęcie przez Polskę takich rozwiązań spowodowałoby protesty przewoźników niemieckich, litewskich, łotewskich, rosyjskich itd. o to, że wyklucza się ich z rynku, a to pociągnie za sobą odpowiednie restrykcje w stosunku do naszych przewoźników. Żaden z krajów będących w podobnej sytuacji jak Francja, Niemcy, Litwa, Łotwa i inne o takich rozwiązaniach nie myśli. O takim rozwiązaniu może pomyśleć tylko osoba wychowana na nakazowych systemach gospodarczych. Przepis nakazuje, wszyscy muszą. Lecz czy muszą przewoźnicy z innych krajów? Szybko poszukają sobie rozwiązań alternatywnych, przez Skandynawię albo południem z pominięciem Polski. I będzie jak kiedyś, gdy podnieśliśmy akcyzę na paliwo do kutrów, a rybacy zaczęli tankować kutry na Bornholmie. Nie raz już było, politycy wymyślą głupotę, a skorzystali na tym sąsiedzi.
Mówiąc krótko, Polsce potrzeba dwóch dróg i to wcale nie autostradowych, gdyż dziś w praktyce wystarczą nam drogi ekspresowe. Północ – południe, dla odblokowania portów Trójmiasta, które mają wolne moce przerobowe, gdyż lepiej towar przewieźć do Hamburga i dalej autostradami niż pchać się przez nasze dziurawe drogi. Drugą trasą jest Via Baltica z odnogą na Białoruś. Rozwiązuje ona tranzyt wschód – zachód, a także włącza Warszawę w ten system dróg. Warszawa zaś, choć wielu o stolicy swego państwa ma najgorsze zdanie, jest jednym z większych ośrodków biznesu w naszym kraju. Pewnie należy w tych rozważaniach uwzględnić budowaną obecnie drogę autostradową na południu Polski. Tylko takie rozwiązanie całościowo rozwiąże problem komunikacji w Polsce i na tym należy się skupić zamiast wymyślać nowe rozwiązania, bo one tylko medialnie wspaniale brzmią, a w rzeczywistości opóźnią rozwój dróg w Polsce – bo na ciągnięcie jednocześnie rozwoju kolei i dróg zwyczajnie nas dziś nie stać. O TIR-ach na torach możemy pomyśleć, gdy rozwiążemy problem dróg, ale nie jako nakaz a jako alternatywę do transportu kołowego.
Pozytywy budowy drogi północ – południe widzimy już dziś. Nasze porty podpisały umowę na obsługę wielkich kontenerowców, to tu właśnie tu PKP Cargo powinno szukać swojej drogi rozwoju, gdyż do przewozu kontenerów przygotowane jest od dawna. Lecz tu trzeba stanąć w szranki z konkurencją, zaoferować lepsze ceny, lepsze warunki i bezpieczeństwo świadczenia usług a nie korzystać z lukratywnej pozycji monopolisty, urzędnik nakaże, logistyk musi. Czy wprowadzając obowiązek przewozu ładunku przez jednego monopolistę kontraktu tego nie utracimy? Ostatecznie na coś takiego Hamburg i inne porty tylko czekają, to dla nich silny argument w negocjacjach.
Jeszcze będąc w liceum często rozmawiałem z bliską mi osobą zajmującą się, jak to wtedy określano transportem, dziś logistyką. I właśnie ta osoba pokazywała mi, jak PKP będąca wtedy praktycznie monopolistą traciła swe przywileje na rzecz transportu drogowego z powodów wysokich cen i niskiej jakości świadczenia usług. Dziś PKP Cargo chciałoby powrócić do utraconej pozycji metodami lobbingu, lecz czy dla Polski to korzystne? Aby na to odpowiedzieć trzeba poznać wszystkie aspekty zarówno po stronie korzyści jak i strat.
Zbliżają się wybory
Wybory dla polityków są rodzajem kija, jakoś wtedy i tylko wtedy zaczynają pięknie wyglądać, mądrze mówić, interesować się problemami Polski, szukać rozwiązań. Jednak najczęściej są to rozwiązania, które miło wpadają w ucho wyborców, a w efekcie nic im nie dają. Niższe podatki, rozwój dróg, praca, zmniejszenie uciążliwości życia, sprawy społeczne, to wszystko i dużo więcej całym sercem przed wyborami polityk chce nam dać. Jakże chętnie wtedy opisują świetlaną przyszłość. Byle tylko ich partia zdobyła odpowiednią liczbę miejsc w parlamencie, będą mamić rolników, nauczycieli, robotników, emerytów, bezrobotnych, każdemu obiecają to o czym marzy, a że wyjdzie jak zawsze, to przecież wyłącznie wina konkurencji politycznej, to oni nam wiązali ręce i przez nich się nie udało.
Jak wiemy, politycy to historycy, politolodzy, prawnicy, ludzie o dochodach znacznie przekraczających dochody większości obywateli. Ich wiedza o przemyśle, transporcie, handlu, życiu codziennym jest mizerna. Dlatego najlepiej dzieje się w Polsce, gdy politycy od tych spraw trzymają się z daleka. „Kiełbasy wyborczej” już się najedliśmy, od polityków oczekujemy konkretnych, przemyślanych rozwiązań.
źródło: Nowy Ekran
_________________ Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy
Ważnych jest kilka tych chwil na które czekamy...
Troche o TIRACH w Czechach. Bylo uruchomiene na kawalku Dresden - Lovosice w czasach kontrol granicznych. Dzis skasowane po budowe autostrade Dresden - Praga i ponowu juz w Czechach niema......
Nie zgodzę się z tym że kolej nie ma wagonów chłodni-wystarczy przyjść do Muzeum Techniki w Warszawie-tam stoją wagony chłodnie. Teraz trzeba by było zrobić parę zdjęć tych wagonów i wysłać do jakiegoś fachowca od budowy wagonów żeby wg niego zrobił projekt nowego wagonu chłodni. Wykonanie wg projektu zlecić np Pesie i czekać na wykonanie.
_________________ Bojkotuję pociągi spółki PKP InterCity busy i tiry.Jako środek transportu wybieram TYLKO I WYŁĄCZNIE KOLEJ.
to fakt...hasło "Tiry na tory" jest jednym z najbardziej populistycznych haseł i zawsze wraca jak bumerang tuz przed wyborami. Niestety jest to zadanie niewykonalne w naszym kraju. Powód? Sytuacja finansowa, strukturalna, infrastrukturalna, no i przede wszystkim samo w sobie...traktowanie transportu kolejowego w naszym kraju. Do takiej "zabawy" potrzebne są ogromne pieniądze na przebudowę bocznic, ramp załadunkowych, kupno odpowiedniego taboru. Dla przeciętnego człowieka ten transport wygląda tak: podjeżdża zestaw samochodowy, wjeżdża na wagon-platformę, jedzie ileś set kilometrów i tam zjeżdża ze składu. Zacznijmy od tego, że aby taki transport był opłacalny pociąg musi pokonać odpowiednia odległość (nie opłaca się przewóz 5 zestawów samochodowych na odległość 200km). Aby przewieźć ów zestaw, potrzebny jest wagon kieszeniowy, najlepiej z automatyczną kieszenią. To wszystko pochłania ogromne pieniądze. Wystarczy spojrzeć na takie kraje jak Niemcy, Szwajcaria, czy Włochy. Tam nikt nie mówi że to poroniony pomysł, czy że za dużo pieniędzy pochłania. W Szwajcarii jest nawet przepis regulujący konieczność korzystania z transportu kombinowanego. Dodatkowo kraje te wykorzystują coś takiego jak MODALHOR. Ciekawych odsyłam do Google Prawda jest taka że Polska to zacofany kraj, tak przez samych polityków, jak i przez społeczeństwo. Zamiast biadolić co jest źle, należałoby to po prostu naprawić. Dopóki priorytetem będzie sam w sobie transport samochodowy, dopóty będziemy widzieć jak kolej umiera...śmiercią naturalną.
A Salzburgu widziałem pociąg z kategorii ,,Tiry na Tory'' - cały tir, bez dzielenia na ciągnik i naczepę - zapakowany na platformę i wio do przodu.
Nie wiem gdzie jechał - ja stałem na peronie, pociąg z tirami stał na torach poza peronami.
Prawda jest że jak się chce to można, a nie szuka się dziury w całym.
Ciekawe, trzeba poinformować rządy krajów które posiadają już ten system oraz tych co się do niego przystosowywują że to im się poprostu nie opłaca (ło) ! Bo u nas już wiemy że to populizm.
Najlepiej nic nie robić bo to kosztowne - tak to podsumowują redaktorzy sponsorowani przez lobby transportu drogowego. Po przeczytaniu artykułu zastanawiam się po co nam KDP skoro to też pochłonie miliardy, przecież można też jeździć autobusami które są na wyciągnięcie ręki. Ten system nie powstanie tak jak za dotknięciem czarodziejskiej różdzki, tylko trzeba coś zacząć robić.
Nie wiem na ile prawdy sie dowiedziałem pokątnie od ludzi że w Szwajcarii, rząd dopłaca do każdego TIRa przewiezionego na platformie przewoźnikom równowartość 8 EUR.Niby ponosi dodatkową stratę ale czy jednak ? Korki, ekologia, wypadki, eksploatacja dróg, etc....
A kierowcom TIRów cóż pozazdrościć, siedzą w wagonie pasażerskim za lokomotywą i grają w karty, w dzikich krajach musieliby pilnowac pewnie transportu.
W Szwajcari podobnie jak kolega wyżej widziałem też taki pociąg złożony z lokomotywy elektrycznej, wagonu pasażerskiego dla kierowców i dwudziestu platform niskopodłogowych 6 lub 8 osiowych na zestawach kołowych średnicy (na oko 300 mm). Bardzo praktyczne i pomysłowe ma ktoś wymiary tych wagonów ?
Nie wiem na ile prawdy sie dowiedziałem pokątnie od ludzi że w Szwajcarii, rząd dopłaca do każdego TIRa przewiezionego na platformie przewoźnikom równowartość 8 EUR.Niby ponosi dodatkową stratę ale czy jednak ? Korki, ekologia, wypadki, eksploatacja dróg, etc....
Dokładnie. Jaka jest w tym strata budżetu skoro nie musi on wydawać miliardów na naprawy zniszczonych dróg, nie ma czegoś takiego jak wypadki z udziałem ciężarówek no i najważniejsze! - obie gałęzie transportu są na równi wykorzystywane.
O kilku rzeczach można by z autorem podyskutować, bo po drodze od hasła do realizacji byłoby (nie wierzę, że będzie) dużo problemów do rozwiązania, gdyby tylko on sam nie próbował manipulować odbiorcą.
A robi to używając podkolorowanych argumentów:
1 Argument wypadkowy - nie liczba zdarzeń "powodowana" przez TIR-y jest istotna, a raczej ich ogół, w którym pojazdy tej kategorii biorą udział.
2 Argument Cargomonopolistyczny - zapomniał, że rynek kolejowy mamy już otwarty?
3 Argument skrajniowy - gdyby wymagany był minimum 1 metr odlegości od druta, należałoby jeździć tylko pustymi platformami i węglarkami.
4 Argument nierozbieralności naczep - a jakiż to problem ujednolicić wzór i produkować wg niego wytrzymałą platformę, coś na kształt dużej palety? Mogłaby być i z plandeką. Przeładowywana byłaby jak kontenery, ale dużo od nich lżejsza. Zresztą, masa w transporcie bez zatrzymań nie jest aż tak istotna.
Miałoby to tym większy sens - jak i zresztą cała akcja - im więcej państw i zarządów by takie coś obsługiwało. Cenne ładunki dalej jeździłyby pełnomorskimi kontenerami.
W takim wariancie kombinacyjnym odpadałby transport ciągnika i kierowcy, któremu nie trzeba by płacić za "grę w karty".
Troska o zabezpieczenie przed kradzieżą, w dobie GPS/GSM, trąci naftaliną, a w ogóle, jesli przyjąć że przyroda i rynek nie lubią próżni, firmy konwojujące z pewnością jakoś poradziłyby sobie z "wysokim ubezpieczeniem".
5 Argument kategorii i możliwych do obniżenia kosztów budowy dróg - być może autostrady nie są nam potrzebne, ale tylko jeśli autor zagwarantuje, że ekspresówki będą minimum dwupasmowe. Budowane obecnie, jednopasmowe z poboczem, są jeszcze gorsze niż "zwykłe" szosy. I nie chodzi tu o wlokących się i klnących w sznureczku 90 km/h po płaskim, ze zwolnieniami do 50 pod górkę, bo jakiś rzęch jest przeładowany albo zwyczajnie nie wyrabia.
Część jadących tak kierowców uprzejnmie zjeżdża na bok, przepuszczając spieszących się, na trzeciego. Sęk w tym, że ów, utworzony wówczas, szybki trzeci pas na środku drogi, jest wspólny dla obu kierunków i jeśli dochodzi na nim do spotkania, to przy prędkości ponad dwie stówy.
Mariusz W. -Usunięty- Gość
Wysłany: 22-08-2011, 23:13
wodkangazico4 napisał/a:
Argument nierozbieralności naczep - a jakiż to problem ujednolicić wzór i produkować wg niego wytrzymałą platformę, coś na kształt dużej palety?
Więcej, takie coś istnieje i jest już stosowane w postaci kontenerów lub nadwozi wymiennych o standaryzowanych wymiarach.
Nic nie trzeba wymieniać... Oto krótki film ilustrujący jak działa TnT (w krajach niemieckojęzycznych zwane RoLa - Rollenede Landstrasse):
Tak to funkcjonuje wszędzie; kluczem są specjalne niskoplaformowe wagony na które tiry po prostu wjeżdżają jeden za drugim, załadunek typowego pociągu z nimi trwa 15 min. I nie potrzebują do tego szerokiego toru, trakcja chyba też nie przeszkadza bo jeżdżą zwykłe Traxxy więc drut nie leci wyżej. Tiry też jakby takie same.
Tylko myślenie inne.
Za przejazd przez całą Szwajcarię (załadunek w Niemczech, wyładunek we Włoszech) operator tego połączenia, prywatny Ralpin bierze od 470 do 600 Euro za tira minus zniżki dla stałych klientów. Wożą zdrowo ponad 80 tys. tirów rocznie i IM SIĘ OPŁACA. Nie dostają od nikogo złamanego grosza ponad to co zarobią i to jest kolejny mit, jaki pada w tym gniocie na początku topiku, że TnT wymaga hgw jakich dopłat za strony państwa.
Ale oczywiście zgadzam się, że bez państwa nigdzie by tego nie było. Rolą państwa jest zakazami bądź opłatami dumpingowymi wymusić korzystanie z transportu kombinowanego; w naszych warunkach przynajmniej tam, gdzie nie ma autostrad powinien być totalny zakaz tranzytu innego niż kolejowy (głównie dotyczy kierunku litewskiego, tym bardziej że tamtejsi kierowcy to psychopaci których dodatkowo rozochacają śmiesznie małe mandaty za kryminały drogowe w ich wykonaniu jakie czasem prezentuje Policja).
I zgadzam się, że argument jakoby kierowcy tirów powodowali mniej wypadków nie ma zastosowania. Tu nie chodzi o sprawstwo, tylko o to, że ludzie giną w co piętnastym wypadku z udziałem tylko osobówek, a z udziałem Tira - co trzecim. Gigantyczne koszty hospitalizacji i rehabilitacji ofiar wypadków (urazy a w szczególności sam pobyt na OIOMach to najlepiej płatne procedury w medycynie jakby ktoś nie wiedział) wielokrotnie przewyższają koszty wyprowadzenia na tory choć części potencjalnych zabójców na 10 kołach. Ale u nas myśli się tylko na zasadzie "Terminal i remont torów kosztuje X milionów, nie stać nas" a nie tak jak na zachodzie: "Terminal i remont linii kosztuje X milionów, ale jak go zbuduję, to Y mniej wydam na remonty rozwalonych przez tiry dróg, a Z zaoszczędzę na leczeniu ofiar wypadków, których będzie mniej. Y+Z>X w odpowiednio długiej perspektywie..."
PS. W filmie nt. Modalohr mówi się o planach budowy takich terminali w Poznaniu i Warszawie 2011/2012... Coś takiego faktycznie ma/ma mieć miejsce?
ciekawi mnie rachunek ekonomiczny w przypadku np trasy Terespol - Rzepin
paliwo + viatoll kontra pociag towarowy 30 ciezarowek na tej trasie
Transport kolejowy ma to do siebie, że im więcej ładunku (w tym przypadku zestawów), tym koszta spadają. Trzeba też wziąć pod uwagę, że nie ma czegoś takiego, jak jednolite miejsce dostawy. Tzn. te 30 ciężarówek nie jedzie w jedno miejsce. Dlatego lepiej byłoby pomyśleć o czymś takim, jak dystrybucja lokalna. Zamiast kontenerów zacząć stosować pojemniki. Jaka korzyść jest z tego, że 600km zestaw jedzie na wagonie. jak i tak potem trzeba myśleć jak dostarczyć ten towar pod drzwi? Koszta kosztami, jednak opłacalność takiego transportu dla przedsiębiorstwa transportowego byłaby znikoma.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum