"Pro-szę-mó-wić-po-pol-sku". Taką pomoc proponowano turystom i gościom w okienku Informacji PKP na dworcu Szczecin Główny. W tym samym czasie w Szczecinie odbywały się Mistrzostwa Europy w pływaniu.
Niedzielne południe. Do okienka Informacji ciągle ktoś podchodzi, bo akurat zmienił się rozkład. Najwięcej Polaków. Rzadziej Niemcy. Holendrzy - pani Ellis i jej mąż (nazwisko do wiadomości redakcji) - pierwszy raz byli w Szczecinie. Przyjechali na Pływackie Mistrzostwa Europy. Przy kasie Intercity (w głębi dworca) też mają problemy, choć pani Ellis zna angielski i niemiecki. Kasjerka proponuje przejście do kasy obok, nr 8. - Osiem, eight, acht - pokazuje w prawo. Holendrzy czekają przy kasie nr 8, ale jest zamknięta. Wracają. Nie mogą się dogadać. Ratuje ich szczecinianin pan Waldemar. Zna angielski. Pomaga.
Jeszcze w niedzielę sprawdzam, czy rzeczywiście w Informacji mówią tylko po polsku. Po niemiecku pytam o kurs do Berlina bez przesiadek.
- Pro-szę-mó-wić-po-pol-sku - mówi pani. Ale usiłuje pomóc: - Berlin? Ja-pa-ni-po-ka-żę.
Na monitorze pokazuje połączenia. Pytam, które tańsze? Czy zna angielski. A pani: - Pro-szę-po-pol-sku.
To już po polsku wyjaśniam, że jestem dziennikarką i sprawdzam, jak służą turystom. Pani uważa, że przesadzam. Że jakby już naprawdę był problem, zadzwoniłaby do przyjaciela, który zna języki. Nikt nie odsyła do Centrum Obsługi Klienta Intercity (naprzeciwko głównego wejścia), gdzie w niedzielę można spokojnie dogadać się nawet po niemiecku. Może to tylko problem niedzieli? Sprawdzam w poniedziałek rano. W kasie nr 14 ICC pani daje mi karteczkę z numerem kasy 8. Tam miła pani pyta: - A po polsku pani troszeczkę rozumie? I stara się pomóc po niemiecku: - Berlin? Dzisiaj? Jutro rano?
W poniedziałek w okienku Informacji (tę prowadzą Przewozy Regionalne) pani pyta: - Szczecin-Berlin? Eurocity, Eurocity - i pokazuje na ekranie połączenia. - A Regio dopiero ten. Ja nie rozumiem. Nie znam niemieckiego. ICC English. Ja nie znam angielskiego.
Pokazuje ręką jakby w prawo. W końcu pisze na karteczce "10 Euro 46 zł" i wskazuje połączenie. Na szczęście wtrąca się jakiś mężczyzna. Po angielsku mówi, że informację dostanę w Centrum Obsługi Klienta (pokazuje gdzie). W centrum rzeczywiście oferują pomoc po angielsku. Do centrum odsyła też miła pani z punktu informacji turystycznej (obok Informacji PKP). Po niemiecku pyta, czego potrzebuję i na kartce pisze po polsku "Pociąg bezpośredni do Berlina. Dziś lub jutro". Każe ją w centrum pokazać w razie problemów.
Beata Czemerajda z biura prasowego Intercity wątpi, czy opisywane przez mnie zdarzenia dotyczyły także ich kas (jedne kasy są ich, inne nie). Wyjaśnia, że część ich pracowników zna języki. Ale mogło się akurat zdarzyć, że ich nie było. Języki to dla nich priorytet. - W lecie rozpoczęliśmy projekt nauki angielskiego z wykorzystaniem platformy e-learningowej. Szkolimy 700 osób na terenie całego kraju - Czemerajda podkreśla, że szczególny nacisk kładą na znajomość zagadnień obsługi pasażera kolei. I dofinansowują nawet 80 proc. kosztów indywidualnych szkoleń.
Andrzej Chańko, dyrektor Zakładu Szczecin Przewozy Regionalne (prowadzą okienko Informacji) mówi, że znający języki odeszli na emeryturę. Innych nie szkolili, bo nie wiedzieli, czy warto, czy w ogóle będą prowadzić ten punkt.
- Nawet po polsku tylko najwyżej 10 proc. pytań dotyczy naszych pociągów, reszta Intercity - mówi Chańko. - Właśnie się z nimi dogadujemy, żeby razem mieć informację. W piątek będę znał wyniki tych rozmów.
Dyrektor obiecuje, że na razie panie będą miały choć napisane proste zdania, by umieć odesłać do centrum. Mówi: - Nie chcę się usprawiedliwiać, ale jako globtroter kolejowy sam stwierdziłem, że np. na paryskich dworcach też człowiek się w żadnym języku nie dogada, tylko po francusku.
Komentarz
Na dworcu głównym problem sam się tworzy. Bo przecież mamy nowoczesne Centrum Obsługi Klienta. Wystarczyłoby tam odsyłać turystów. Najlepiej rzeczywiście byłoby, żeby wszystkie te PKP od ICC, Przewozów Regionalnych, dworców, peronów, wagonów, kas itd., dogadały się i miały wspólną informację. Inaczej robi się chaos i utrudnia życie pasażerom.
W poniedziałek bardzo dotkliwym objawem tego chaosu była rozmazana w holu głównym kupa. Wszyscy się dziwili, że tak śmierdzi. I tyle. Pasażerowie ją omijali. Pytani przez "Gazetę" zarządcy dworca (tym razem ze spółki PKP Dworce Kolejowe) zarzekali się, że rano było czysto. Nikt ich o problemie nie poinformował, dopiero "Gazeta". Mówili, że "albo ktoś przechodził z psem albo celowo ktoś podrzucił kupę, żeby skompromitować ich przed konferencją prasową jaka miała się odbyć się o godz. 11" [konferencja o promowaniu turystyki w jednym z powiatów - red.].
Wszystko razem sprawiało fatalne wrażenie. Zniechęcało do Szczecina.
Problem nieznajomości języków obcych wśród personelu kolejowego spółek kolejowych nie zostanie rozwiązany dopóki naczelnicy sekcji przewozów nieznający języków obcych nie przestaną więcej zarabiać od tych pracowników, którzy znają dobrze j. obce a mogą być jedynie kasjerami, konduktorami ewentualnie referentami. Wniosek z tego taki: nie ucz się j. obcych bo nie zrobisz kariery na kolei. Będziesz ciągle niezastąpionym w okienku kasowym i nie awansujesz. Tak w PKP Intercity skonstruowana jest polityka personalna (jeśli jest). Co tu wymagać jeśli nawet dyrektor biura spraw pracowniczych pani Barbara Rozenek nie potrafi powiedzieć ani jednego zdania w innym języku niż polski lub rosyjski. Ma "dobre plecy" i to jej wystarcza. Młodsi to widzą i dochodzą do wniosku, że nie warto uczyć się.
Grad, a właśnie, że warto się uczyć, choćby po to, aby wyrwać się z PKP. No chyba, że ktoś przez całe życie zawodowe zamierza być kolejarzem. Ja też kiedyś pracowałam na kolei, bez perspektyw na awans i rozwój zawodowy (brak tzw. pleców). W międzyczasie studiowałam i zdobywałam nowe kwalifikacje na różnych kursach opłacanych z prywatnej kieszeni. Po studiach rozstałam się z PKP, bo znalazłam sobie lepszą pracę w prywatnej firmie. Bez wykształcenia i bez znajomości języków obcych nadal gniłabym w PKP za 2 tys. zł i wyładowywałabym swoje frustracje i życiowe niepowodzenia na Bogu ducha winnych pasażerach.
Nie twierdzę, że nie warto uczyć się języków obcych w ogóle. Uważam jednak, że pracownicy PKP Intercity uczą się j. obcych lub znając j. obce a pracując w obsłudze klienta będą pracować tam zawsze ponieważ są nie zastąpieni na stanowisku kasjera lub konduktora z wymaganą znajomością j. obcego.
Angielski to na kolei nietolerowany język, naklejki w wagonach też powinny być po angielsku, a nie tylko francuski, niemiecki i rosyjski. Ja wiem, że nasze wagony nie wjadą do Anglii, ale angol to język międzynarodowy.
_________________ TE CHWILE PKP, PIĘKNE K**** PIĘKNE
do victoria
Jeżeli słyszałaś o takim słowie pokora to jeśli Tobie źle w polsce zarabiać 2 tysiące (rozumiem za 168h pracy) to sorry ale mamy inne doświadczenia życiowe. Jesli będąc studentem zarabiałaś takie pieniądze normalnej pracy to ochłoń - w krakowie ludzie na studiach z racji statusu ucznia - studenta zatrudniają na stanowiska ochrony bez licencji za około 5 zł/netto zelcenie
Co do wyżywania sowich frustracji - kiedyś uderzyłem w twarz kogoś kto powiedzmy chciał sobie na mnie odreagować, więc trzeba uważać.
leszo, a co ma wspólnego pokora z pracą na kolei za głodową stawkę? Bo nie bardzo rozumiem o co ci chodzi. Chyba, że pokora oznacza dla ciebie brak ambicji i aspiracji życiowych oraz zastój egzystencjalny?
Każdy człowiek powinien się rozwijać i kształcić, choćby dla poprawy swoich warunków bytowych. Bo kto stoi w miejscu ten się cofa!
1. Czyli wszyscy co pracują na kolei cierpią na brak ambicji i się cofają? Ciekawe.
2. Tylko wykształconych z językami czeka świetlana zawodowa przyszłość? Jeszcze ciekawsze. I zabawne do tego, bo każdy wie jak wygląda "wykształcona" rzeczywistość.
3. Na kurs językowy w moim zakładzie zostali wysłanie tylko "biurowi". Nie mam pojęcia po co, bo nie oni mają na co dzień kontakt z podróżnymi. Zapewne trzeba było wydać pieniądze z projektu rozwoju kadr. Szkoda tylko, że program nie objął tych, którzy naprawdę potrzebują podstawowej chociaż znajomości języka. Założę się, że w zakładzie szczecińskim też były takie kursy, i tak samo drużyny, kasjerzy i informatorzy nawet pewnie o tym nie wiedzieli...
_________________ Póki co tańczmy w rytmie karmanioli
Nim mały Jarek obwoła się Cesarzem!
Do Paszczak: jeśli praca za 2 tysiące w jednej pracy( w nawiązaniu do postu Victorii) to Twoim zdaniem wegetacja w tych czasach to może powiem wprost i torchę obraźliwie ale idź po rozum do głowy, albo złóż podanie gdziekolwiek (wyglądasz na gościa po maturze) i wtedy pogadamy jak zaczniesz pracować w mc donalds czy ochronie w okolicach 5-8zł/netto godzina to napisz jak ma się do nędznych 2 tysiące na kolei.....
Do Syrenka: jeśli polak jedzie do niemiec czy anglii i korzysta z lokalnej komunikacji to w jego interesie (jest na ich "podwórku") jest się dogadaća nie na odwrót nawet jak ma jakieś pieniądze na bilet ( gdzie indziej raczej nie budzi kontrowersji płacenie za przejazd).Nie wiem dlaczego konduktor czy kasjerka miała by być poliglotą? Może od razu powinna mieć kurs walut, gdyby nasz bogaty globtroter (czytaj klient) miał obcą walutę.
Ja jestem za tym,że polska jest dla polaków (bez rasistowskich przesłanek) i jakbym miał ochotę wyjechać/osiedlić się np. w anglii to wtedy nauczę się angielskiego, póki co wegetuję w polsce...
[ Dodano: 06-02-2012, 09:04 ]
Paszczak pisze
Każdy człowiek powinien się rozwijać i kształcić, choćby dla poprawy swoich warunków bytowych. Bo kto stoi w miejscu ten się cofa!
No to co Ty robisz na tym forum? To miejsce dla miłośników kolei,albo dla ludzi, którzy chcą z koleją wiązać jaką taką przyszłość. Na kolei nie awansujesz z konduktora na prezesa pkp, co najwyżej na kierownika pociągu,więc jak nie podoba Ci się brak rozwoju itp. to proponuję zapisać się na dobre studia techniczne i zmienić zainteresowania oraz przy okazji zmienić forum tematyczne. N pewno Cię na to stać...
Andrzej Chańko, dyrektor Zakładu Szczecin Przewozy Regionalne [...] jako globtroter kolejowy sam stwierdziłem, że np. na paryskich dworcach też człowiek się w żadnym języku nie dogada, tylko po francusku.
Świetna kwestia! Proponuję zamówić 50 000 naklejek z informacją "na paryskich dworcach też człowiek się w żadnym języku nie dogada, tylko po francusku" - może od razu niech będą te napisy w kilku językach - i rozkleić to na dworcach, stacjach i przystankach całego kraju, a także w pociągach!
Pan Andrzej Chańko chce widocznie dorównać błyskotliwością Mikołajowi Rejowi
leszo, idąc tokiem twego pokrętnego rozumowania a'la "homo sovieticus novum", każdy powinien zarabiać 8 zł brutto na godzinę i morda w kubeł. I jeszcze powinien całować pracodawcę po rękach.
Masz pretensje do Victorii, że ukończyła studia, kopnęła PKP w dupę i zarabia teraz znacznie więcej niż szeregowy kolejarz. Nazywasz to brakiem pokory! Przecież możesz pójść w jej ślady. Nie ma przymusu pracy na kolei. Każdy jest kowalem swojego losu.
Ktoś kiedyś napisał na forum, że kolejarz to nie zawód. To stan umysłu. Miał rację!
_________________ Tylko człowiek wolny się buntuje,
niewolnicy są posłuszni.
Pirat, skończ z tym rozumowaniem: styl życia Victorii=cacy, kolejarz=be. W nosie mam jej wybory życiowe, podobają mi się moje własne. Jeśli jest dumna z tego, że "poszła dalej" to niech będzie, ale to nie znaczy, że jest wzorem, przykładem i ideałem dla innych.
Są tacy, co i po studiach (ba! jest w Polsce kolejarz z doktoratem!) na kolej poszli, nie narzekają, a wręcz przeciwnie. I to często właśnie ich koledzy po studiach pobierają właśnie zasiłek, a koleżankom w najlepszym razie udało się wyjść za mąż.
Zadufanie w sobie to też stan umysłu
_________________ Póki co tańczmy w rytmie karmanioli
Nim mały Jarek obwoła się Cesarzem!
Jeżeli słyszałaś o takim słowie pokora to jeśli Tobie źle w polsce zarabiać 2 tysiące (rozumiem za 168h pracy) to sorry ale mamy inne doświadczenia życiowe.
Nie znasz mnie ani moich doświadczeń życiowych. Jeśli kogoś zadowala praca za niewolnicze wynagrodzenie to jego sprawa. W Warszawie niezwykle trudno jest utrzymać się za 1500 czy "nawet" 2000 zł na rękę, tym bardziej jeśli wynajmuje się mieszkanie, płaci za studia, a na rodziców nie można liczyć, bo im się nie przelewa i mają jeszcze na utrzymaniu młodsze potomstwo. Nie wspominam już o założeniu rodziny i rodzeniu dzieci, bo w takim przypadku jest to czysta abstrakcja.
Pokora? Sądzę, że mylisz pojęcia. Być może dla Ciebie pokora oznacza służalczość, pasywność i bierną zgodę na wegetację. Jednym słowem - niewolnictwo. Ja z tym współczesnym niewolnictwem zerwałam. Ukończyłam dobre studia odmawiając sobie wszelkich przyjemności i rozrywek, zwolniłam się z PKP, gdzie o awansie i rozwoju zawodowym bez koneksji rodzinnych i układów towarzyskich mogłam sobie tylko pomarzyć, znalazłam pracę w prywatnej firmie, w której jestem szanowana i doceniana, a ponadto założyłam własną działalność gospodarczą i teraz na zlecenie dorabiają u mnie znajomi kolejarze, którym nie starcza do 10-go. Stać mnie nawet na utrzymywanie młodszej siostry, która przyjechała do Warszawy na studia dzienne, dzięki czemu styrani rodzice mogą wreszcie odetchnąć finansowo.
Po co o tym piszę? Żeby pokazać, że nikt nie jest skazany na PKP. Tak więc kształcie się w szkołach policealnych i wyższych, uczcie się języków, zdobywajcie nowe zawody, uprawnienia, kwalifikacje. Inwestycja w siebie to najlepiej wydane pieniądze!
Rany, każdy robi jak chce, jeden ma rozum i się chce rozwijać i nie chce robić za murzyna, drugi mózgu nie ma i całe życie będzie zapieprzał za tysiaka w złudnej iluzji wolności i dobrobytu. Chwała tym którzy mają rozum.
_________________ Pokuccy kopciarze - łączcie się !
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum