Możecie atakować biurwę, prezesów itp. ja gdybym na swoim terenie miał taki problem nigdy nie oglądałbym się na innych ale możliwie jak najszybciej usunął tą usterkę . Na tzw. dole pracują ludzie , którzy wiedzą co to odpowiedzialność za urządzenia i jakie mogą być konsekwencje niewłaściwego postępowania. Każdy automatyk wie co oznacza taka sytuacja i uważam , że nie mógłby spać spokojnie. Skoro komisja stwierdziła ,że ostatni semafor blokady sbl będący tarczą ostrzegawczą dla semafora wjazdowego wyświetlał nieprawdziwy obraz semafora wjazdowego należy bezzwłocznie wyjaśnić dlaczego tak się stało. Mam nadzieję , że na wynik tego sprawdzenia nie każą nam czekać kolejny rok.
I dlatego, że widział szansę na udowodnienie faktu niewłaściwego i groźnego dla bezpieczeństwa działania urządzeń zabezpieczenia i sterowania ruchem (które mają super certyfikaty i potwierdzenia na piśmie, że nie mogą działać źle i że są bezwarunkowo dobre, a jak są uszkodzone to na 100% podadzą sygnał bezpieczniejszy) zdecydował się na taką decyzję. I cała Polska się dowiedziała, że te certyfikaty i zabezpieczenia zabezpieczeń można sobie o kant d..py otłuc.
Certyfikaty, czyli badania i dowody bezpieczeństwa nie są takie złe - mówiąc ogólnie, bo jak wszędzie, zdarzają się wyjątki. Robią je jeszcze ludzie, którzy zdobywali dyplomy na zasadach naukowych, a nie śmierdzących komercją. Weryfikuje również kadra profesorska która zna się na rzeczy.
Znacznie większym problemem są różnice warunków, jakie zakładają projektanci i które panują podczas badań, od tych wymuszanych w czasie eksploatacji.
Prościej mówiąc: utrzymanie leży - polnische wirtschaft Panie Observator. Jesteś jakiś nietutejszy chyba?
mpuchatek napisał/a:
I pewnie nie był to pierwszy raz w tym miejscu. Ciekawe tylko ile było już na to raportów, które cała góra olała, bo to przecież było NIEMOŻLIWE. Przywidziało się mechanikom.
Góra - niestety, masz absolutną rację - olewa, czasami latami.
Bardziej jednak "udają Greka" - pisma z dołu krążą między komórkami centrali niczym podrzucane kukułcze jajo. Nikt nie chce się śmierdżacą sprawą zajmować.
Przykładem takiego zbuka są napędy typu EEA-5 w wersji nierozpruwalnej.
Montowane bezmyślnie bez kontrolerów iglic.
Mieli już z dołu zgłaszane przypadki prucia rozjazdów, kiedy napęd ani drgnął i nie wykazał tego faktu.
I co?
G...no - mijają już przynajmniej trzy lata, a Targowa nic nie robi. Radosna twórczość "Polski w budowie" idzie w najlepsze.
Po takim sprutym, zmasakrowanym rozjeździe można swobodnie ustawić przebieg nawet na S2, ale szpeniom od Szafrana to kompletnie zwisa i powiewa. Jak się juz coś wyp..doli, to niewygodne papiery spalą, dadzą po premi tym, co wiedzą za dużo i oświadczą na zewnątrz, że u nich wszystko "wporzo".
Jest też możliwość, że bez większej kupy, ktoś z zewnątrz zauważy i nagłośni, jak w tytułowym przypadku Bab, a także wywołanych przy okazji do tablicy, Szamotuł.
W tej drugiej sprawie maszynista nie miał dowodu (dyzurna wygasiła wjazd), co skrzętnie skubańce z PLK wykorzystali i odpisali w rodzaju: "Polacy nic się nie stało".
Bujda do kwadratu i naprawdę dziwi, że Dyrektor Nowicki - człowiek, wydawałoby się, bezkompromisowy - dał się w nią wmanewrować.
Jedyne wytłumaczenie: facet nie pasuje do układu, jaki w ZLK Poznań panuje, ale że odlicza już ostatnie miesiące do emeryturki, to chce dotrwać tego "zbawienia" w spokoju na swym stołku i nie podpaść. Już mu się to w karierze zdarzyło, więc wie, czym śmierdzi.
Przynajmniej tyle zdziałał, że po tym raporcie, który przytoczył mikiyee podlegli mu automatycy rzeczywiście wzięli się do roboty, na terenie samego zakładu w Poznaniu wynaleźli jeszcze kilka takich "niemożliwych" przypadków, usunęli je i teraz już pilnują, aby się sprawa nie powtórzyła.
Jakiś plus jest, szkoda tylko że po fakcie i szkoda, że nie odważyli się poruszyć - choćby po cichu, nie podpadając nikomu - reszty zakładów, bo problem jaki zauważył mechanik w Szamotułach jest tykającą bombą, zafundowaną kolejarzom jeszcze w ramach beztroskiej twórczości lat osiemdziesiątych i powszechnych wówczas "wyrobów czekoladopodobnych".
Szkoda również, że alarm dotyczył jedengo, konkretnego problemu, a jest ich w urządzeniach srk znacznie więcej.
Ale taka już widać polska, narodowa specyfika, aby zrywać się kiedy "larum grają".
Spuścizna pospolitego ruszenia?
Dwóch maszynistów, mimo maja za pasem, wiosny nie uczyni.
To co wyprawia minister Nowak zakrawa na absurd. Media głównego ścieku też się wygłupiają. Ta paranoja przypomina lata głębokiej komuny, gdy w imię partyjno-rządowej propagandy hołubiono wyselekcjonowane jednostki klasy robotniczej, na cześć i chwałę socjalistycznej ojczyzny.
Współczuję temu maszyniście. Jeśli jest skromnym człowiekiem (a zakładam, że jest) to ten rozgłos wokół jego "bohaterskiego czynu" musi go bardzo irytować. Zostawcie go wszyscy w spokoju!
Pełna zgoda!
Wiecie dlaczego minister transportu, prezes PKP Cargo oraz prorządowe media mainstreamowe z TVN i GW na czele tak to rozdmuchują? Żeby przykryć aferę korupcyjną w PKP PLK, o której poinformowało Centralne Biuro Antykorupcyjne:
Minister Nowak i mainstream ekscytują się "bohaterskim" maszynistą (pomnik mu jeszcze postawcie!), a o łapówkarzach z centrali PKP PLK wspomina się zdawkowo lub wcale.
_________________ ⚠ Bossowie związków zawodowych, zarządy i rady nadzorcze spółek PKP to partacze, nieudacznicy, ludzie niekompetentni! Jest to banda kretynów, idiotów i darmozjadów pierdzących w stołki, którym los PKP zwisa i powiewa!
Wodkangazico jestem tutejszy i mam szczęście znać wielu automatyków , którzy wiedzą co to odpowiedzialność za prawidłowe działanie urządzeń srk. Ale prawdą jest też, że za klika czy kilkanaście lat kiedy oni odejdą na emerytury może być różnie. I tych co znam nie dopuściliby aby ich semafory pokazywały w cały świat. Jak jest w innych częściach kraju nie wiem ale też w czasach prosperity wielu zwolniło się z PKP i pojechało w świat, tak ,że ci którzy tam pracują mogą nawet nie wiedzieć , że mają takie problemy.
Nie wiem ilu jest tu automatyków - czynnych czy też byłych ale każdy kto chociaż czasami bywa na nastawni, wie co to książka kontroli urządzeń sterowania. Każde rozpoczęcie prac konserwacyjnych odpisywane jest w tej książce a po wszystkim automatyk zamykający roboty dokonuje odpisu w którym umieszcza formułkę: "Urządzenia SRK pracują prawidłowo" co poświadcza swoim podpisem. Uważacie że większość automatyków brało by na siebie taką odpowiedzialność przy źle działających urządzeniach ? (gdyby o tym, wiedzieli oczywiście) Przecież to zwyczajne poświadczenie nieprawdy a o dalszych konsekwencjach chyba nie muszę pisać. O wiele wygodniej i bezpieczniej (patrząc nawet tylko na swoją d*pe) gdy sam nie jestem w stanie usunąć usterki zgłosić to do swojego zwierzchnika, wprowadzić obostrzenia.
Dlaczego urządzenia się sypią ? Niektóre są stare to fakt ale w większości przypadków to brak porządnych zabiegów konserwacyjnych - a to z kolei wynika z braku ludzi w automatyce ewentualnie w ostatnich czasach to odbiory i uruchamianie urządzeń bez przeszkolenia pracowników i porządnych badań przed oddaniem do eksploatacji bo terminy gonią...
Co do samego zdarzenia - oczywiście tak jak wszystko, jest możliwe. Ciekawe czy na tej stacji jest automatyk na stałe...
Jeśli automatyk sam sobie wpisuje "prawidłowo" i nikt tego nigdy nie sprawdza, to jest to tyle samo warte co jak informatyk we firmie mówi "a u mnie działa". Może wiedzieć, ale nie powiedzieć, może nie wiedzieć. A rzeczywistość jest pewnie w szarej barwie, czyli działa, ale może nie do końca, albo działa, ale nie zawsze, albo działa, ale ma chyba ma feler i w pewnych warunkach nie zadziała, ale w sumie to teraz jest OK i powinno działać. Wpisuje pewnie w 100% dobrej wierze, choć każdy kto ma do czynienia z systemami technicznymi wie, że między pełną sprawnością, a awarią jest całe spektrum stanów, które ani nie są awarią, ani nie powodują, że jest coś w 100% sprawne. To jest chyba bardziej sprawa ludzi (mechaników, dyżurnych, automatyków, oraz ich szefów w części tworzenia atmosfery do pracy) i ich podejścia do obowiązków, niż papierów i przepisów.
Wiem coś o tym - jeszcze parę lat temu każda awaria (telekomunikacja GSM i transmisja IP) była u nas analizowana, modelowana, sprzęt sprawdzany w labie w celu odtworzenia warunków do ujawnienia się buga. Teraz nie ma na to ani czasu, ani ludzi, bo trzeba zap...lać tak, że nie ma czasu taczki załadować. Się klika "OK" i "następne zlecenie proszę", a "restart jest dobry na wszystko" stanowi maksymę roku. Choć nadal wszystko w zgodzie z procedurą i utrzymaniem jakości wg ISO.
CZAPKI Z GŁÓW ! Trzeba mieć co najmniej dużo odwagi, żeby pokusić się na taką "akcję" i wytrzymać presję "wszystkowiedzących i wszystkomogących", wysoko postawionych ...itp. Myślę, że niewielu z nas na to stać. CZAPKI Z GŁÓW !
Nie róbmy też narodowego bohatera z gościa, który po prostu zareagował tak, jak nakazują procedury, choć z blokowaniem szlaku przesadził. Wystarczyło zatrzymać pociąg na stacji i zgłosić dyżurnemu ruchu, a nawet - jak to zrobił - zażądać komisj.
Potem byście chłopcy PLKowcy wmawiali, że mu się przywidziało. Przerabailiśmy to.
RMF: Członkowie komisji z PKP PLK nie chcą podpisać raportu po zdarzeniu w Babach
RMF FM dotarł do wstępnego raportu komisji kolejowej badającej incydent na stacji Baby w Łódzkiem. Stwierdziła ona usterkę semafora. Udało się też ustalić, który z elementów urządzenia nie działał prawidłowo. W komisji brakuje jednak porozumienia.
Problem jednak z tym, że pod ustaleniami komisji kolejowej nie chcą się podpisać jej członkowie z PKP PLK - ustalił reporter RMF FM. Jeżeli poszczególni członkowie komisji nie dojdą do porozumienia sprawę przejmie Państwowa Komisja Badania Wypadków Kolejowych. Na sporządzenie pełnego raportu specjaliści mają miesiąc. Już teraz jednak udało się ustalić, który z przekaźników semafora nie zadziałał prawidłowo. Zarządca infrastruktury podkreśla, że nawet jeśli urządzenia nie działały prawidłowo, nie spowodowało to zagrożenia na torach. Według ekspertów z PKP PLK maszynista był zobowiązany zmniejszyć prędkość.
Do badanego zdarzenia doszło 18 kwietnia. Kilkanaście pociągów utknęło na 4 godziny na linii kolejowej nr 1 między Piotrkowem Trybunalskim a Babami po tym, jak maszynista PKP Cargo odmówił dalszej jazdy. Stwierdził on sprzeczne wskazania pomiędzy ostatnim semaforem blokady samoczynnej trójstawnej (obraz „wolna droga”) oraz semaforem wjazdowym na stację („wolna droga ze zmniejszoną szybkością – jazda ze zmianą toru”). Świadczyło to o usterce w urządzeniach sterowania ruchem kolejowym. W wyniku tego maszynista zatrzymał pociąg i zgłosił ten przypadek do wyjaśnienia.
W sierpniu ubiegłego roku w Babach doszło do katastrofy kolejowej. Pociąg PKP Intercity wjechał ze zbyt dużą prędkością na rozjazd. W wyniku wykolejenia zginęła 1 osoba. Do dziś Państwowa Komisja Badania Wypadków Kolejowych i prokuratura nie ustaliły przyczyn zdarzenia.
Komisja badająca zeszłotygodniowy incydent na stacji w Babach ustaliła, że tamtejszy semafor miał usterkę - podaje Radio RMF FM. Maszynista zatrzymał w zeszłą środę pociąg, gdyż zauważył nieprawidłowe działanie sygnalizacji kolejowej.
Pod raportem nie chcą się podpisać członkowie komisji z PKP Polskich Linii Kolejowych. Spółka ta jest właścicielem urządzeń sygnalizacyjnych. Jeśli raport nie zostanie zatwierdzony, sprawą zajmie się Państwowa Komisja Badania Wypadków Kolejowych.
Według zarządcy torów nawet niesprawny semafor nie powodował zagrożenia. Maszynista i tak był zobowiązany zmniejszyć prędkość.
Zatrzymał pociąg na kilka godzin
W zeszłą środę maszynista pociągu jadącego trasą Warszawa - Katowice zatrzymał pociąg ze względu na niesprawny semafor i odmówił dalszej jazdy do chwili wyjaśnienia usterki. Skład PKP Cargo zablokował jedyny przejezdny tor, kilka pociągów utknęło w "korkach" na parę godzin.
- Maszynista zgłosił wątpliwości co do wskazań semafora wjazdowego na stację. Stwierdził, że są wadliwe. Zatrzymał pociąg, zażądał przybycia komisji do sprawdzenia usterki i odmówił dalszej jazdy. Nie wjechał nawet na stację, zatrzymał pociąg na jedynym działającym torze i zatrzymał w ten sposób wszystkie pociągi jadące zarówno z przeciwka, jak i te jadące za jego składem - powiedział Radiu TOK FM rzecznik prasowy PKP Polskie Linie Kolejowe Krzysztof Łańcucki.
Sławomir Nowak, minister transportu, nagrodził maszynistę. - Chciałbym, żeby to był przykład dla wszystkich pracowników kolei - powiedział w TVN24.
Feralna stacja w Babach
To właśnie w Babach doszło 12 sierpnia ubiegłego roku do katastrofy pociągu TLK Warszawa - Katowice, w której zginęły dwie osoby, a około 80 zostało rannych.
W wypadku wykoleiła się wówczas lokomotywa i cztery wagony. Lokomotywa uderzyła w nasyp, jeden z wagonów wypadł z torów i się przewrócił. Cały czas trwa śledztwo w sprawie tej katastrofy. Według piotrkowskiej prokuratury jedną z przyczyn wypadku była nadmierna prędkość, z jaką pociąg wjechał na rozjazd.
Panie ministrze znam takich co odmówili wyjścia na dodatkową służbę a dzisiaj już są na wypowiedzeniu. Gdyby nie było takiego szumu wokół tej sprawy to prędzej czy pózniej znalazłby się powód żeby zwolnić maszynistę bo stwarza niepotrzebnie problemy.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum