Wysłany: 31-07-2012, 21:58 Brak miejsca w wagonie rowerowym TLK
Witam serdecznie, mój pierwszy post na tym forum
wiem, że temat rowerów wałkowany był wielokrotnie, jednak ten problem jest troszkę inny. Otóż chcemy jechać we 4 osoby z rowerami z Wawy do Rybnika TLK "Skarbek". W pociągu jest wagon dla rowerów. Jednak jak się dzisiaj okazało, kupując bilet na najbliższą sobotę nie ma już miejsc dla rowerów (moim zdaniem chora sytuacja, przecież na 100% dało by radę jakoś upchnąć 4 rowery jeszcze, przecież to cały wagon!). W myśl nowych chorych przepisów nie można w składach z rezerwacja trzymać rowerów w przedsionkach... Daty niestety nie możemy zmienić bo ten przejazd to tylko część dłuższej wyprawy, która nie ma się kończyć w Rybniku a znaacznie dalej
W każdym razie kupiliśmy 4 zwykłe bilety i teraz moje pytanie - czy przejdzie bajer z rozmontowaniem kół, kierownicy, pedałów i siodełka i włożeniem całości w jakieś pudło, siatki, cokolwiek? Czy może lepiej wsiąść na wschodnim i po prostu włożyć te rowery normalnie do wagonu rowerowego? (tak wiem wiem, to kradzież, ale co zrobić? my chcieliśmy za to zapłacić!). I moje kolejne pytanie w związku z tym - czy te stojaki rowerowe tam są jakoś numerowane czy coś? Skąd konduktor ma wiedzieć czyj to rower?
I jeszcze jedno, ostatnie pytanie... Czy jeśli byśmy zrezygnowali z tych 4 normalnych biletów jeszcze przed wyjazdem to będzie problem z ich oddaniem? Potrącą sobie jakąś prowizję?
mam nadzieję że nie zostanę zlinczowany za kolejny temat o rowerach w pociągach i mój pomysł "okradania" "cudownej" spółki intercity. Pozdrawiam wszystkich mikoli i mam nadzieję na odpowiedź
Leon 92: spokojnie, nikt Ciebie tu nie będzie linczował. Po to między innym są różnorakie fora internetowe, w tym to forum, żeby sobie wzajemnie pomagać poprzez udzielanie informacji.
Na początek muszę Ciebie wyprowadzić z błędu: to nie jest cały wagon dla rowerów. To jest wagon 111Arow, bezprzedziałowy, który na jednym końcu ma stojaki na rowery, ale ich jest o ile się nie mylę tylko 6, trzy na jednej stronie, i trzy po przeciwnej. Co do ilości mogę się mylić, ale na pewno nie ma ich więcej jak 6-8, góra 10. Czy są numerowane to nie wiem, ale skoro już Ci w kasie powiedzieli, że nie ma miejsca to zapewne tak. Pociąg, którym zamierzacie jechać ma w sobotę zawsze świetną frekwencję, planowo w tym dniu prowadzi 6 wagonów klasy 2 i dwa wagony klasy 1, co daje razem w przybliżeniu 640 miejsc. Także sam przyznasz, że ilość miejsc na rowery w porównaniu z maksymalną ilością miejsc siedzących to jest nic. Pomysł, żeby wsiąść na Wschodnim i zająć stojaki jest również bez sensu, bowiem pociąg ten jedzie z Białegostoku i już w Warszawie wszystkie miejsca na rowery mogą być zajęte.
Natomiast pomysł, żeby złożyć te rowery, osobno siodełka, osobno rama, kierownica itd, jest nawet niezłym i to powinno przejść. Jeżeli to zapakujecie porządnie, położycie na półce na bagaże to już nic do tego co ty tam wieziesz, tyle że to strasznie dużo zachodu z tym.
Jeżeli chodzi o zwrot biletu przed odjazdem to z tym problemu nie będzie. Potrącą Ci równe 10% wartości biletu. Tylko jeżeli płaciłeś za bilety kartą płatniczą to musisz posiadać dowód płatności, i wtedy zwrot pieniędzy dokona się poprzez przelew na konto, zazwyczaj jest to w przeciągu 2-3 dni roboczych. Bez dowodu płatności nawet nie masz co się starać o zwrot, zresztą jak się płaci za bilety kartą to zawsze kasjer stawia pieczątkę: zwrot możliwy po okazaniu dowodu płatności, czy jakoś w tym stylu. Natomiast jeżeli płaciłeś gotówką to zwrot dostaniesz od razu w kasie na miejscu.
Jeżeli nie są dla Was problemem finanse to około godz. 7 z minutami odjeżdża z Warszawy Ex "Beskidy", w sobotę nazywa się "Wisła" i prowadzi chyba dwa takie wagony 111Arow, także może dowiedzcie się czy w tym pociągu będą jeszcze miejsca dla rowerów. Ale to jest pociąg w taryfie Ex, i za samą miejscówkę trzeba zapłacić 12,50zł + bilet na pociąg expresowy. Pociag ten przez Rybnik oczywiście nie jedzie także musielibyście się przesiąść w Katowicach. Natomiast jeżeli interesowałby Was tylko pociąg TLK, to niestety "Skarbek" jet pierwszym pociągiem w tej taryfie odjeżdżającym z Warszawy w kierunku Katowc. Następny to TLK "Kormoran" ale on jedzie prawie 5 godzin, gdyż kursuje planowo przez Koluszki-Częstochowa. Albo ewentualnie o 7:30 z Warszawy TLK "Konopnicka" relacji Białystok-Wrocław. Wtedy musielibyscie przesiąść się w Częstochowie na jakiś pociag osobowy do Katowic i w Katowicach druga przesiadka by Was czekała.
To tyle co mogę doradzić na chwilę obecną. Zyczę powodzenia i potem napisz jak udało się Wam to załatwić.
Zdaje się, że miejsca na rowery są numerowane R1-R6. Niewiele to jest, to fakt. Z tym złożeniem to bardzo dobry pomysł, tylko trzeba się zorientować czy nie trzeba uiścić dodatkowej opłaty za nadbagaż. W 111Arow oprócz stojaków na rowery są także półki na większy bagaż, więc tak ewentualnie można by umieścić pakunki. Bo jednak w przedziale to może być z tym problem, zwłaszcza jeśli pociąg jest wysoko frekwencyjny.
Ehh, dzięki wszystkim za odpowiedzi, zwłaszcza pawelu!
Myślałem że cały wagon jest dla rowerów, przynajmniej tak było w "Hańczy" jak w zeszłym roku wracaliśmy z Wilna... 6 miejsc na rowery, śmiech na sali. Tak wygląda zachęcanie PKP IC do jazdy z rowerami. I jeszcze ten absolutnie nienormalny zakaz przewozów roweru, nawet w przedsionku... Sami sobie grób kopią, i naprawdę się im dziwie, dużo jeżdże po Mazowszu i zawsze potem wracam pociągiem KM do Wawy i musze stwierdzić że rowerzyści na miało obleganych trasach (Sierpc, Czeremcha, Drzewica) stanową w sezonie nawet połowę wszystkich pasażerów. Rower za darmo, ale przecież bilet trzeba kupić! I to jest właśnie normalne myślenie, tworzenie popytu...
Gdyby nie rower to jeździł bym pociągami bardzo rzadko, a tak regularnie choć raz na miesiąc!
No nic, na ekspres "Beskidy" na pewno nas nie stać, jedziemy "Skarbkiem", z rowerów wyjmujemy koła, siodełko i skręcamy kierownice, to wszystko w plandeke.... Mam nadzieje że się nie będą czepiać. A jak będą to nawet z chęcią zapłace te 5,10zł za nadprzepisowy bagaż, i tak taniej niż za rower :p
Zgadzam sie z kolega. Kup torbe na rower. Najlepsze rozwiązanie. Płacisz pare zł za nadbagaz i masz swiety spokoj. Pamietam jak jeszcze w latach 90 trenowalem kolarstwo to do zakopca czy szklarskiej jezdzac wkładałem rower do torby i jazda. Zero problemów. Plecak i rower w torbie !!!
Super sprawa
No dobra, veni, vidi, vici, więc moge opowiedzieć jak się skończyła przeprawa z PKP IC. Otóż wraz z 3 kolegami z którymi jechalem zakupiliśmy najtańsze plandeki 2x3m z materiału podobnego do tego, z których robią te duże niebieskie torby w ikei rozkręciliśmy koła, przekręciliśmy kierownice, wyjęliśmy siodełko, wszystko w plandeki i zakleiliśmy taśmą.
Trzy rowery włożyliśmy na półki, jeden trochę wystawał bo kolega ma koła 29' ale zaczepiliśmy go o rower z drugiej strony, wyglądało to dość komicznie, ale trzymało się nieźle jednego roweru niestety nie daliśmy rady zmieścić bo oczywiście jechały z nami jeszcze 4 osoby, dlatego trzymaliśmy go między sobą wraz z jednym dużym plecakiem, ale wszystko zamykało się w naszym "obrębie", bo siedzieliśmy we 4 od okna.
No ale niestety mieliśmy pecha bo trafiliśmy na jakiegoś nawiedzonego konduktora, który kazał nam płacić za nadbagaż, łącznie 41,50zł. Owszem, zajmowaliśmy dużo miejsca ale nikomu absolutnie nie przeszkadzaliśmy (potwierdzali to także nasi sąsiedzi). Przy okazji konduktorek okazał się strasznym bucem, zaczął nas obrażać (sugerując że jesteśmy studentami a jednocześnie takimi "debilami" bo nie kupiliśmy biletu na nadbagaż). Nie pozostaliśmy mu dłużni, poleciało z naszej strony troche przekleństw. Sytuacja z perspektywy czasu niepotrzebna, ale gwarantuje że to on ją całą zaczął swoimi durnymi tekstami. Suma sumarum zapłaciliśmy te 40zł, co wyszło na cenę właściwie identyczną, jak za 4 osobne rowery.
Na koniec taka refleksja. Mimo nieprzyjemności dość szybko dojechaliśmy do Rybnika, potem na rowerze Czechy, Austria, Słowacja, Węgry. Wracaliśmy częściowo pociągami - węgierskimi z Budapesztu do Miszkolc. Akurat nie było tam wagonu rowerowego, ale nikt nie robił nam nieprzyjemności. Obsługa była miła, mimo kompletnego braku zrozumienia językowego byli w stanie w uprzejmy sposób wskazać gdzie mamy jechać (podobnie jak kiedyś u nas - w przedsionku pierwszego i ostatniego wagonu). Podobnie było gdy jechaliśmy kolejami słowackimi z Koszyc do polskiej granicy. Tam też nikt nie robił problemów, obsługa była pomocna i ciekawa naszej podróży (z nimi, w przeciwieństwie do węgrów dało się jakoś dogadać ). Pozostał nam ostatni etap naszej podróży - Interregio "Nikifor" z Muszyny do Wawy. Spodziewaliśmy się najgorszego, ale jak widać nawet u nas da się. Bilet na rower śmieszne 5zł, pani konduktor pomocna i nie robiła problemów. Podsumowanie? Intercity to najdurniejsze przepisy i najgorsza jakość obsługi z jaką się spotkaliśmy na całkiem sporym kawałku Europy. Ręce opadają jak się pomyśli o tym, że gdy nie ma wagonu rowerowego to w zdecydowanej większości ich pociągów nie można jeździć z rowerem. Dla mnie to patologia. Ale jak widać są sposoby na tego obejście. Wszystkim który mają ten sam problem polecam zakup plandeki (ok 10zł ) i ew. biletu na nadbagaż (w kasie koszt 5,50zł; na co idzie te 36zł za zakup u konduktora - nie wiem).
Pozdrawiam wszystkich miłośników kolei i rowerzystów!
Wszystkim który mają ten sam problem polecam zakup plandeki (ok 10zł Smile ) i ew. biletu na nadbagaż (w kasie koszt 5,50zł; na co idzie te 36zł za zakup u konduktora - nie wiem).
Te 36 złoty to opłata dodatkowa która zapłaciliście za brak biletu na nadbagaż.Jej wysokość ustala minister infrastruktury w rozporzadzeniu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum