Przede wszystkim to jest stanowisko dla bogatych, bo trzeba być z kasą przygotowanym. Ubogi człowiek raczej nie ma szans się tam dostać (mam na myśli ewentualne niezaliczenie kursu, co skutkowałoby nieszczęściem). Skąd taki ktoś zdobędzie kasę na pokrycie kosztów?
buballo, nic. Wszak żadna praca nie hańbi. Sama byłam konduktorką. Jednak uważam, że młody człowiek powinien mieć większe ambicje. Jeśli szczytem marzeń i ambicji zawodowych jest "kanarzenie" w pociągach to takiemu człowiekowi mogę tylko współczuć.
Widzisz, ja to widzę tak: fajnie się żyje, kiedy robota, którą wykonujesz w jakiś sposób sprawia ci frajdę i daje odrobinę satysfakcji. Jeśli tego brakuje, w robocie którą wykonujesz to oznacza, że albo jesteś "wypalony", albo, że źle wybrałeś i trzeba to zmienić bo nie ma sensu tak dalej pracować i męczyć się. Trzeba szukać czegoś innego.
Ja siedzę na czole i obserwuję czasem przez okno nasze drużyny konduktorskie, są to najczęściej młodzi dobrze wykształceni ludzie, znający na ogół jakiś obcy język, elegancko ubrani i dobrze wyszkoleni przez firmę (mają dużo rożnych szkoleń). Są to ludzie którzy w jakiś sposób identyfikują się z firmą. Podróżni patrzą głównie na nich i to od nich w pierwszej kolejności kształtowany jest wizerunek przewoźnika. Podziwiam ich czasem za tą mało widoczną na pozór robotę, cierpliwe wyjaśnianie podróżnym różnych zdaje się prostych i logicznych informacji, za tą ich taką codzienną cierpliwość. To nie jest tylko "kanarzenie", czyli dbanie o interes firmy i łapanie gapowiczów, to jest czasem zwykła pomoc przy wejściu lub wyjściu z pociągu, niekiedy pomoc w nagłych wypadkach, wszyscy mają zdane kursy pierwszej pomocy przedmedycznej i umieją ją zastosować w razie potrzeby ... i wiele, wiele innych dla podróżnego na co dzień niewidocznych obowiązków, bez których zwyczajnie pociąg by nie jechał.
Tak więc moim zdaniem pisanie, że można "współczuć młodemu, który wybierze ten zawód" - jest po prostu aroganckie i głupie
buballo, popieram 100% wypowiedzi.
Praca drużyn konduktorskich to bardzo ciężka praca. Zdarzają się oczywiście "miłe" pociągi (mam tu na myśli składy do 10 wagonów, praca w ciągu dnia, z miłymi ludźmi). Niestety często wypadają pociągi nocne, na których pracy jest zdecydowanie więcej: kilkanaście wagonów, frekwencja powyżej 100%, pijani ludzie, zmęczenie podróżnych, nieuzasadnione pretensje do obsługi. Nad tym wszystkim trzeba zapanować. W miarę możliwości przed pracą konduktora polecam pracę ankietera. Jest to praca podczas której współpracuje się kierownikiem/konduktorem. W ciągu kilku-kilkunastu minut można przekonać się czy naprawdę chce się takiej pracy, czy nie. Kilka osób na ciężkich, sezonowych trasach nie dało rady. Tutaj albo człowiek jest nastawiony na ciężką, często niewdzięczną pracę, albo niech lepiej da sobie spokój (takie moje zdanie).
Przede wszystkim to jest stanowisko dla bogatych, bo trzeba być z kasą przygotowanym. Ubogi człowiek raczej nie ma szans się tam dostać (mam na myśli ewentualne niezaliczenie kursu, co skutkowałoby nieszczęściem). Skąd taki ktoś zdobędzie kasę na pokrycie kosztów?
He he
To ten kto się stara na maszynistę musi już być prawdziwym magnatem finansowym
Zapewniam, że większość szkolących się na to stanowisko (w tym ja) do nich raczej nie należymy
My musimy być przygotowani na 40 tys. a zatem 10x więcej, bo firma liczy sobie 6 tys. gdy polegniemy na egzaminie na Licencję Maszynisty i 34 tys. gdy damy ciała na egzaminie na Świadectwo Uzupełniające Maszynisty
Możesz być pewien, że nikt nie jest przygotowany na ewentualne koszty porażki, raczej się zakłada że wszystko się zaliczy w terminie i jak należy ... choć już na rekrutacji, było kilka osób co dało nogę, gdy się dowiedzieli jakie zobowiązanie mają podpisać
Nie należy się tym przejmować, jesteśmy dorośli i trzeba się po prostu uczyć, na tym etapie pracodawca nie ma od nas innych oczekiwań.
buballo, ja nie zakładam, że każdy, potencjalny rekrut miałby oblać egzamin na konduktora. Jeśli ktoś zdał, to bardzo dobrze, aczkolwiek uważam, że słusznie tutaj poruszyłem kwestię finansowego ryzyka. A co do tych, którzy dali nogę, gdy się dowiedzieli jakie zobowiązanie mają podpisać, to uważam, że słusznie zrobili, gdyż ja w zeszłym roku byłem na tym całym naborze w Gdyni Grabówku i rzeczywiście z początku, z goryczą przyjąłem od nich odpowiedź negatywną. Dziś mogę powiedzieć, że (przepraszam za nie przyjemne sformułowanie) trzeba to zlać zimnym moczem, ponieważ mam obecnie lepszą pracę - co prawda ciężką, ale bez ryzyka, bez zobowiązań, bez stresu. Dlatego piszę tak, by ktoś, kto myśli nad koncepcją dostania się na konduktora, zastanowił się dokładnie czy warto, to po primo, a po secundo po moim nieprzyjemnym doświadczeniu z konduktorami na TLK "POJEZIERZE", mogę tylko cieszyć się, że nie przystało mi współpracować z takimi ludźmi. Takie jest moje zdanie.
Lady Makbet: Twoja wypowiedź niczym nie odbiega od metod działania polskich nauczycieli. Zdeptać ucznia, zniszczyć, zabić w nim talent, ambicję, intelekt, na dzień dobry pokazać mu gdzie jest jego miejsce.
Widać, że kolega Lukasz jest ambitny, za rok uzyska wykształcenie wyższe, zna języki, chce robić to co lubi, czyli połączyć pracę zawodową z pasją a Ty mu buch kubeł zimnej wody na głowę. Nie wolno w nikim zabijać tego co kocha.
To, że Tobie się nie udało w tej pracy nie musisz wylewać frustracji na Bogu ducha winnym młodym człowieku.
Przecież każdemu z nas zależy na zmianie wizerunku polskiej kolei. Chcemy, żeby była ona przyjazna, życzliwa pasażerom, żebyśmy na myśl o podróży przebierali nogami z radością, a nie byli chorzy. I właśnie młodzi, wykształceni konduktorzy, dla których praca ta jest całym życiem, są gwarantem sukcesu na tym polu.
Sam podróżuję pociągami bardzo dużo, już w tym roku mam przekroczone 20000 km, w ciągu najbliższych kilkunastu dni dojdzie mi kolejne około 1700 km i wiem jak dużo zależy od konduktora. Czasami stary, niezbyt czysty wagon, kiepskiej jakości tory po których podróżujemy, niekończące się remonty, a życzliwy, uśmiechnięty konduktor na pokładzie sprawia, że podróż od razu staje się przyjemnością.
Dokładnie miesiąc temu jechałem na urlop do Kołobrzegu. Z racji tego, że podróżowałem z dwójką małych dzieci wybraliśmy sypialny wagon w"'Posejdonie" ale mimo to już pod koniec podróży każdy czuł się zmęczony, znużony. Jednak postawa konduktora w tym wagonie, uśmiech pomoc przy wsiadaniu i wysiadaniu, rzetelna, kompletna informacja niwelowała wszelkie trudy. Dodam, że dla tego człowieka była to czwarta doba poza domem, a praktycznie piata, jak sam powiedział ponieważ mieszka jeszcze spory kawałek od Krakowa. (wagony sypialne w te wakacje na TLK "Posejdon" były z wagonowni Kraków i miały obieg z TLK "Korsarz"). Czwarta doba w pracy, bo podczas gdy podróżny kładzie się i śpi i nic go nie obchodzi on przecież za bardzo sobie na to pozwolić nie może. Odpowiada za cały pociąg i za ludzi. Już pod koniec podróży koło Koszalina chwilę z nim porozmawiałem to naprawdę widać, że to człowiek z pasją i kocha tę swoją pracę. Takich podróży miałem oczywiście o wiele więcej ale siłą rzeczy wszystkich tu nie opiszę.
A argument o braku możliwości rozwoju na kolei to włóżmy między bajki.
Kto się chce rozwijać, zawsze to będzie robił. Nawet mieszkając na końcu świata tak zrobi.
Kto nie chce, nie pomoże mu w tym 5 renomowanych uniwersytetów i całe gremium profesorskie. Taka jest niestety prawda.
Także Lukasz głowa do góry, jeżeli jest to Twoje marzenie to stań na głowie, i zrób wszystko co w Twojej mocy żebyś tym konduktorem został
buballo, ja nie zakładam, że każdy, potencjalny rekrut miałby oblać egzamin na konduktora. Jeśli ktoś zdał, to bardzo dobrze, aczkolwiek uważam, że słusznie tutaj poruszyłem kwestię finansowego ryzyka.
Takie ryzyko jest w większości zawodów, albo (mimo ryzyka) jesteś zdeterminowany na osiągnięcie konkretnego celu, albo nie i sobie odpuszczasz. Ja uważam, że trzeba podejmować konkretne i dojrzałe decyzje, trzeba być zdecydowanym. Jeśli się wahasz, to nie jest zawód dla ciebie i tym bardziej nie należy narażać się na ryzyko kosztów. Dlatego rozumiem tych co dali nogę.
michal24111 napisał/a:
...ja w zeszłym roku byłem na tym całym naborze w Gdyni Grabówku i rzeczywiście z początku, z goryczą przyjąłem od nich odpowiedź negatywną. Dziś mogę powiedzieć, że (przepraszam za nie przyjemne sformułowanie) trzeba to zlać zimnym moczem, ponieważ mam obecnie lepszą pracę - co prawda ciężką, ale bez ryzyka, bez zobowiązań, bez stresu. Dlatego piszę tak, by ktoś, kto myśli nad koncepcją dostania się na konduktora, zastanowił się dokładnie czy warto, to po primo,
Bez urazy Michał, ale to co piszesz, to głos goryczy, bo odpadłeś na rekrutacji. Są tu na forum użytkownicy, którzy uczestniczą w każdym naborze i nie zraża ich to że wcześniej na rekrutacji nie powiodło im się - szacunek dla nich, bo to właśnie jest determinacja na osiągnięcie określonego celu. Oni przygotowywali się do rekrutacji i pewnie nie dali by drapaka, bo od dawna wiedzą że w firmie gdzie aplikują obowiązują takie a nie inne zasady, gdy oblejesz egzaminy. W życiu trzeba podejmować odważne decyzje. Mnie jakoś to nie przeraża, nie stanowi nawet jakiegoś dodatkowego kopniaka, bo nie zakładam, że mogę "przewalić" egazminy
michal24111 napisał/a:
...a po secundo po moim nieprzyjemnym doświadczeniu z konduktorami na TLK "POJEZIERZE", mogę tylko cieszyć się, że nie przystało mi współpracować z takimi ludźmi. Takie jest moje zdanie.
Już nie będę pisał, że szczytem małostkowości i dziecinady, jest ocenianie całego środowiska na przykładzie jednej "czarnej owcy", bo to strata czasu ... ale wiesz co ? Moja rada: może pozostań lepiej przy swojej "ciężkiej pracy bez ryzyka", firma akurat w tym zawodzie nie potrzebuje malkontentów, wybierze młodych zdecydowanych i fajnych ludzi, dla których ta praca będzie dawać satysfakcję.
Czas najwyższy dojrzeć
buballo, Lukasz0806 założył ten temat, ponieważ chciał uzyskać informacje odnośnie możliwości aplikacji na stanowisko konduktora. W związku z tym postanowiłem podzielić się autopsją z powyższej sytuacji, z którą miałem styczność. Ja, pisząc powyższe posty, nie kierowałem się tym, by kogokolwiek odpychać od koncepcji, którą dana osoba postawiła sobie za perspektywę. Jeśli osoba chce, proszę bardzo. Napisałem tylko, że za tym kryje się ryzyko finansowe. Odnośnie Twojego powyższego postu, dostrzegłem pewien zarzut malkontenctwa, dziecinady, niedojrzałości. Dementuję to i zaprzeczam. Aha, i tak, żeby być ścisłym - chodzi o sytuację w pociągu TLK "POJEZIERZE". Tych "czarnych owiec" w tej sytuacji, to nie była jedna osoba, a dwie.
Odnośnie Twojego powyższego postu, dostrzegłem pewien zarzut malkontenctwa, dziecinady, niedojrzałości. Dementuję to i zaprzeczam. Aha, i tak, żeby być ścisłym - chodzi o sytuację w pociągu TLK "POJEZIERZE". Tych "czarnych owiec" w tej sytuacji, to nie była jedna osoba, a dwie.
No nie bierz już tego do siebie
Nie chciałem ci dopiekać, ale odniosłem wrażenie, że tak właśnie jest, teraz już wiem że nie i to jest najważniejsze.
Co do tych 'czarnych owiec', to gdzie ich nie ma ? Są w każdym środowisku.
Mnie osobiście cieszy fakt, że kolej (mówiąc już tak ogólnie) zmienia się na lepsze i to się widzi. Jeżdżę trochę po kraju służbowo i widzę to. Zmienia się infrastruktura, tabor a także i ludzie w drużynach pociągowych.
Jeśli komuś praca sprawia problem, wierz mi że są ludzie którzy to zauważą, są różne szkolenia, testy, drużyny konduktorskie mają także swoich instruktorów, nikt nie zignoruje sprawy, jeśli takich skarg na konduktora wpłynie kilka, to coś więcej niż pojedyncza skarga "nawiedzonego" pasażera...
Myślę, że z czasem będzie coraz lepiej. Już teraz widzi się zmianę podejścia do podróżnych, masz przykład chociażby "Słonecznego", który wśród podróżnych zebrał dobre noty. Takich pozytywów będzie dużo więcej, gdy skończą się uciążliwe modernizacje. Jak nie będzie kontynuacji zmian u polskich przewoźników to wszystko szlag trafii ...i będziemy jeździć Leo Expressem
Dzięki wielkie za wszystkie odpowiedzi i sugestie. Mam jednak wrażenie, że jeśli 1 kategoria wzroku jest wymagana na to stanowisko to mogę się pozbawić złudzeń co do tej pracy
A co do tego, że praca jest mało ambitna itd. - wydaje mi się, że ważne jest to, aby lubić to co się robi. Gdziekolwiek dalej bym się nie wybierał to zawsze wybieram podróż pociągiem - tak już mam, po prostu to lubie. Sądzę, że w tym zawodzie bym sie po prostu odnalazł. Jedni lubią łowić ryby przez cały dzień, drugi zbiera znaczki a ja lubię dalekobieżne pociągi - co nie zmienia faktu że gdybym miał okazję zetknąć się z tą pracą na serio to być może zapał by mi przeszedł ale na tę chwilę jeszcze mnie nie opuścił
Lukasz: i tak trzymaj. Niech ten zapał Ciebie nie opuszcza jak najdłużej. Tak jak napisałem w swoim wczorajszym poście jak ktoś ma się rozwijać zawsze się będzie rozwijał. Tym bardziej, że jesteś już studentem i masz ku temu podstawy.
Ja też zawsze wybieram pociąg, autobusy tylko tam gdzie pociąg nie dojeżdża.
Tak jak napisałeś jeden cały dzień siedzi na rybach, a drugi tak jak ja potrafi cały dzień spędzić w pociągu żeby przejechać się ciekawą linią, a jeszcze nie znaną.
Tak na marginesie dzięki temu w tym roku przejechałem się po raz pierwszy i zapewne (sądząc po przeciekach odnośnie nowego rozkładu) ostatni linią D2970, odcinkiem Stalowa Wola-Kielce, pociągiem IR "Łysica". A takich wypraw mam za sobą wiele więcej innymi trasami.
Nie odpuszczaj. Moja żona już ponad półtora roku pracuje jako konduktor i sobie to chwali, pomimo czasami wielkiej i wręcz chamskiej upierdliwości pasażerów. Tak więc spełniaj marzenia. Ja swoje spełniłem również na kolei
_________________ Kolejarze wszystkich spółek łączcie się
Większe ambicje, mówimy o zarobkach o pracy, umowie, ma tylko 5 % społeczeństwa, reszta robi, pracuje tyra za 1-3 tys. duży procent bez umów, albo "na słuchawce". Albo jeszcze w państwowej administracji pracują, parząc kawę i udając ludzi sukcesu Nie to miejsce nie ten czas i nie ten kraj.
buballo, nic. Wszak żadna praca nie hańbi. Sama byłam konduktorką. Jednak uważam, że młody człowiek powinien mieć większe ambicje. Jeśli szczytem marzeń i ambicji zawodowych jest "kanarzenie" w pociągach to takiemu człowiekowi mogę tylko współczuć. Trzeba się rozwijać zawodowo i intelektualnie przez całe życie, a na kolei nie ma na to żadnych szans, co z pewnością potwierdzi każdy były kolejarz, który zmienił pracę na inną.
Hrabini się znalazła. Właśnie dzięki temu mamy w Polsce pierdyliard ludzi po zarządzaniu tylko robić nie ma komu. Mnie ejst szkoda ludzi takich jak Ty- stworzonych do wyższych celów. Pomijasz zupełnie, że ludzie są różni i może maja ochotę byc całe życie konduktorem.
A to czy ktoś sie rozwinie cyz nie zależy od jego samego i po częsci od szczęścia- czy trafi na dobrych szefów.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum