To się w pale nie mieści! Beton do kwadratu, a nawet do sześcianu! I to gdzie? W PR Wrocław, czyli na Dolnym Śląsku, gdzie konkurencja w postaci KD sukcesywnie wygryza PR z torów. A w poznańskim oddziale centrali PR, gdzie mieści się Biuro Windykacji Należności Przewozowych, jeszcze większy beton! Nic się tam nie zmieniło od czasu opuszczenia Grupy PKP. Beton PKP jak był tak jest!
„Przewozy Regionalne” (...) uprzejmie informuje, że po przeanalizowaniu całości dostępnego materiału oraz w celu zakończenia ciągnącego się sporu, podjęło decyzję o pozytywnym sposobie rozpatrzenia reklamacji.
W związku z powyższym należności wskazane w sporządzonym wezwaniu serii X nr xxxxxx zostały umorzone.
Sprawę uważamy za załatwioną.
niesamowite z tego to się uśmiałem ostatnio też tak chciałem jechać jednak wolałem wydrukować bilet
Z Twojej strony też widzę trochę błędów , po pierwsze w wezwaniu do zapłaty jest rubryka dla podróżnego i tam masz prawo wpisać swoje rację , po drugie co ty pokazujesz tym konduktorom , że masz takie kłopoty , coś tu do końca nie jesteś szczery . Dziwne że inni ludzie pokazują takie bilety , konduktor skanuję terminalem i nie ma problemu . Człowieku z twojego opisu to już nie wiem co mu pokazałaś , jeśli link , to trzeba go otworzyć .
andrej, wprawdzie tekst jest długi i może być trudny do ogarnięcia dla młodych ludzi (społeczeństwo obrazkowe, upadek szkolnictwa, czytanie opracowań zamiast książek, testy zamiast wypracowań), ale zapewniam, że czytanie ze zrozumieniem nie boli.
Z kilometrażu na wezwaniu do zapłaty wynika, że pasażer, który utarł nosa bucom z PR jechał z Wrocławia Gł. do Bolesławca (111 km).
_________________ Lady Makbet to typ kobiety, którą nieokiełznana ambicja prowadzi do zbrodni, a potem do wyrzutów sumienia.
Widzę że Ty nie zrozumiałeś , tam jest rubryka w której można wpisać swoje rację , a czy utarł nosa , po prostu odpuścili, ale do końca nie jestem pewny co on pokazał , sam pisze że link a nie sms , jak pokazał sam link to za mało , trzeba go otworzyć . Czemu inni pasażerowie nie mają z tym problemu . Ja nie wieżę w tą historyjkę.
[ Dodano: 27-11-2013, 17:32 ]
Możliwe że jest jeszcze jedno wytłumaczenie tej sytuacji , cala sytuacja zaszła w okresie zmian zasad funkcjonowania biletów zakupionych przez internet , faktycznie wcześniej było tak że tylko wydrukowane bilety obowiązywały . Zaszła zmiana , niestety konduktor nie zapoznał się w porę ze zmianą lub zapomniał ,a szkolenia są często prowadzone dwa miesiące po zmianach , to wtedy wina konduktora.
[ Dodano: 27-11-2013, 17:40 ]
A na wezwaniu klient mógł napisać że posiada bilet internetowy , a tam nic nie ma . Tylko adnotacja brak biletu . Przypominam że tam jest rubryka dla pasażera , gdyby to wpisał , cała procedura nie trwała by tak długo , a może by i konduktorowi zapaliła się czerwona lampka że nie ma racji i sprawdziłby w przepisach że jest zmiana. Zapewniam że jeśli jest winny , to na pewno stracił swoją miesięczną premię
Chciałabym dodać tylko ten jeden jedyny raz swoje bezstronne trzy grosze do dyskusji: wszyscy już dokonaliście osądu, ale czy ktoś z Was był na miejscu całej "akcji"? Może to konduktor ma rację? Rezygnacja z dochodzenia roszczeń przez Przewoźnika wcale nie oznacza stwierdzenia winy pracownika! Może wpisujecie się w cały ten motłoch, który w pociągu/tramwaju/autobusie zawsze broni nawet gapowicza?
Lady Makbet, słowo "buc" to chyba w tej sytuacji zbyt pochopne określenie...
hehe szacun dla autora tekstu za wytrwałość.
Z drugiej strony współczuję mieszkańcom Dolnego Śląska. Od jakiegoś czasu jeżdżę na takich biletach w Pomorskiem i nigdy nie miałem z konduktorami żadnego problemu, a wręcz niektórzy konduktorzy mieli radochę że nowinka techniczna. Nawet jak się nie chciało zeskanować to machali ręką i mówili że jest OK.
Niezależnie od tego, jaki był faktyczny przebieg wydarzeń, to wydaje mi się na mój chłopski rozum, że w opisywanym przypadku, nawet gdyby konduktor zobaczył tylko link, to mógł, nie bacząc na regulaminy, przepisać z niego numer biletu, po czym poprosić pasażera o okazanie jakiegoś dokumentu ze zdjęciem celem identyfikacji. Przecież czasami jak skaner nie chce czytać, to numer biletu wpisują z klawiatury i tak też jest OK.
A tak, tępy konduktor wystawił piękną laurkę swojemu pracodawcy, potwierdzając tylko stereotypy.
"Poszkodowany" trochę plącze sie w zeznaniach. opisuje, że kier.poc. i maszynista byli w innej części pociągu a póżniej, że coż mogli widzieć i słyszeć przez ok. 5 minut w czasie wypisywania wezwania. Może to wtedy (być może słusznie) okazał zbyt agresywnie swoje niezadowolenie, a to zostało wykorzystane przez rzekomo winnego konduktora. On miał świadków a skarżący nie. Dziwi także, iż jak sam pisze, "... z a-d nie skorzystałem..." . A może uznał że jak raz wygrał, to już będą przed nim drżec i nawet jak coś będzie nie tak, to mu odpuszczą. Dlaczego nie skorzystał z możliwości zamieszczenia swoich uwag w wezwaniu. Nie wierzę, by mając świadków - i już raz wygraną sprawę - nie skorzystał z tego? Zapewne jak zwykle, prawda leży po środku !
_________________ W czasach zakłamania, mówienie prawdy, jest czynem rewolucyjnym - Orwell
Brajdak, prawda jest jedna i leży tam gdzie leży, a nie po środku!
Z tekstu jasno wynika, że pasażer miał bilet elektroniczny w komórce lub tablecie (wystarczyło zeskanować kod!), a konduktor autorytatywnie uznał, że bilet musi być wydrukowany na papierze i potraktował pasażera jak gapowicza. Ilu pasażerów sobie odpuściło i dało się PR-om naciągnąć? Myślę, że wielu...
Kolejarze w takich sytuacjach zawsze łżą jak psy na swoją korzyść, a przewoźnik zawsze bierze stronę swego pracownika, bez względu na racje pasażera. Teoretycznie pasażer zawsze jest na przegranej pozycji, no chyba, że sprawa wyląduje w sądzie lub kolejowy beton trafi na wyjątkowo upartego pasażera, który nie da sobie w kaszę napluć.
Brawo za cierpliwość! Ja bym się z nimi tak nie pieściła! Sprawa miałaby finał w sądzie, gdzie oskarżyłabym PR o próbę wyłudzenia pieniędzy i zażądałabym wypłaty zadośćuczynienia.
Pozostaje mieć tylko nadzieję, że kolejarze z KD są mądrzejsi i nie będą odstawiać takich numerów. Bo że dla betonu PR pasażer to zło konieczne, zbędny balast i wróg nr 1 to zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić...
_________________ ⚠ Bossowie związków zawodowych, zarządy i rady nadzorcze spółek PKP to partacze, nieudacznicy, ludzie niekompetentni! Jest to banda kretynów, idiotów i darmozjadów pierdzących w stołki, którym los PKP zwisa i powiewa!
"(...) akcja miała miejsce w ostatnim wagonie pociągu, (...) maszynista siedzi w kabinie, a kierowniczka sprawdzała bilety od czoła (...)"
Wytłumaczcie mi LOGICZNIE jedno, skoro już wydaliście wyrok...
Jeżeli znajduję się na samym końcu pociągu to:
1) jest pusto - siedzę jak Pan Bóg przykazał (nie wymyślajcie, że stoję, bo biletu normalnego za 22 złote nie kupuje się na 5 minut jazdy) i nie widzę przodu pociągu
2) jest pełno ludzi - nawet jeśli nie siedzę, to przez tłok również nie widzę przodu pociągu.
W obu sytuacjach nasz rzekomo "pokrzywdzony" widział oczywiście przez ściany kierowniczkę pociągu sprawdzającą bilety co najmniej (zakładam pojedyncze EN57) 50 metrów dalej... A może jednak "pokrzywdzony" się plącze w zeznaniach i jednak był z przodu składu? Kierowniczka wszystko widziała, maszynista miał otwarte drzwi do kabiny jak to zwykle bywa i wszystko słyszał...
Jedne z podstawowych zasad logiki mówią, że nie da się jednoznacznie udowodnić spełnienia pewnego warunku, natomiast jednoznacznym będzie znalezienie przykładu jego niespełnienia. Przykład dla humanistów: Nigdy nie udowodnię na 100%, że nie piję piwa; mogę nie pić przez 90 lat i może sie tak tylko wydawać, a dzień później mogę wypić. Natomiast wystarczy mnie tylko raz "złapać" na piciu i już udowadniamy, że piję. Zastosowanie do powyższego? Udowodniłem, że "pokrzywdzony" kłamie. Szkoda, że PR-om zabrakło jaj do pełnego wyjaśnienia sprawy.
Do Neomy ,niestety mylisz się bardzo . Konduktor wcale nie jest na lepszej pozycji , piszesz o czymś co nie istnieje . Jest wręcz odwrotnie , władza staje po stronie pasażera i to konduktor musi udowadniać że ma rację . Biurwy tylko czekają aby ukarać konduktora , to są dwa różne światy .Ty coś o tym wiesz , bo masz coś spólnego z rewiz....
[ Dodano: 28-11-2013, 07:40 ]
Zgadzam się z poprzednikami , mi też się wydaje że klient coś kręci , dużo osób kupuje takie bilety i wszystko gra.A tu jakiś dziwny pechowiec.
Andrej, a co powiesz na temat postępowania PR-ów?
Nie uznają roszczeń, potem uznają częściowo, w końcu uznają w całości.
Li tylko dla świętego spokoju tak stopniowo spuszczali z tonu?
Cytat:
Pismo e i f wysłałem do Przewozów Regionalnych, (...) Zasadnicze punkty:
1. Szczegółowy, okraszony bogato cytatami opis sytuacji.
I to był zasadniczy błąd.
Lady Makbet ma rację - czytać nie umieją. Trzeba było prosto, jak krowie na rowie, bo zdań złożonych nie ogarniają - RAM im się kończy po przecinku.
Stwierdzono doświadczalnie.
Gostek napisał:
Cytat:
Bardzo żałuję, że "dyskusji" z konduktorem nie nagrałem...
Kiedyś poinformowałem, że nagrywam, nagrałem, wysłałem nagranie, na którym były moje i nie tylko moje żądania, do reklamacji. I co?
Udali głupków, że nagrania nie ma - "wysłuchali pracowników", a ci, bezczelnie (wiedząc o nagraniu, bo telefon był trzymany w wyciągnietej w ich stronę ręce) kłamiąc, wyparli się.
Albo - co bardziej prawdopodobne - było inaczej: nikt nikogo nie wysłuchał, a odpowiedź wysłali "standardową nr 5" - wyszarpaną z bazy po wklepaniu kwerendy "prawdopodobnie upierdliwy klient - jak go zmęczyć?".
I co takim zrobić? Machnąłem ręką - miałem ważniejsze sprawy na głowie.
"(...) akcja miała miejsce w ostatnim wagonie pociągu, (...) maszynista siedzi w kabinie, a kierowniczka sprawdzała bilety od czoła (...)"
Wytłumaczcie mi LOGICZNIE jedno, skoro już wydaliście wyrok...
Jeżeli znajduję się na samym końcu pociągu to:
1) jest pusto - siedzę jak Pan Bóg przykazał (nie wymyślajcie, że stoję, bo biletu normalnego za 22 złote nie kupuje się na 5 minut jazdy) i nie widzę przodu pociągu
2) jest pełno ludzi - nawet jeśli nie siedzę, to przez tłok również nie widzę przodu pociągu.
W obu sytuacjach nasz rzekomo "pokrzywdzony" widział oczywiście przez ściany kierowniczkę pociągu sprawdzającą bilety co najmniej (zakładam pojedyncze EN57) 50 metrów dalej... A może jednak "pokrzywdzony" się plącze w zeznaniach i jednak był z przodu składu? Kierowniczka wszystko widziała, maszynista miał otwarte drzwi do kabiny jak to zwykle bywa i wszystko słyszał...
Jedne z podstawowych zasad logiki mówią, że nie da się jednoznacznie udowodnić spełnienia pewnego warunku, natomiast jednoznacznym będzie znalezienie przykładu jego niespełnienia. Przykład dla humanistów: Nigdy nie udowodnię na 100%, że nie piję piwa; mogę nie pić przez 90 lat i może sie tak tylko wydawać, a dzień później mogę wypić. Natomiast wystarczy mnie tylko raz "złapać" na piciu i już udowadniamy, że piję. Zastosowanie do powyższego? Udowodniłem, że "pokrzywdzony" kłamie. Szkoda, że PR-om zabrakło jaj do pełnego wyjaśnienia sprawy.
Rozumowanie @aanniiaa wydaje się być równie bezsensowne jak niekompetentnego pracownika. Na mój gust, pokrzywdzony będąc w ostatnim wagonie nie musiał widzieć maszynisty ani kierownika pociągu, by móc stwierdzić, że znajdowali się w czole pociągu.
1) skoro pociąg jechał, a nie stał, to znaczy że maszynista był na swoim stanowisku pracy czyli w kabinie.
2) skoro kierownika pociągu nie było w zasięgu wzroku, to znaczy że musiał być gdzieś z przodu, bo skład bez kierownika raczej by nie pojechał
3) w sytuacjach konfliktowych często się wstaje dla lepszego wyperswadowania rozmówcy swoich argumentów. W tym momencie moża byłoby bez problemu dostrzec przód pociągu. Szczególnie rozglądając się dookoła w poszukiwaniu świadków zdarzenia.
Przy okazji pytanie do bardziej obeznanych w prawie. Ja co prawda nigdy nie miałem z konduktorami żadnych problemów bo a) zawsze mam bilet albo zgłaszam chęć jego zakupu b) zawsze staram się być kulturalny.
Niemniej jednak, gdyby zdarzyła się sytuacja konfliktowa, że ktoś kwestionuje mój dokument przejazdu, jedynym dokumentem jaki byłbym skłonny mu okazać była by moja REGIO KARTA. Wspaniałość tego dokumentu polega na tym, że jest na nim tylko numer, imię, nazwisko, i zdjęcie i data ważności. Żadnych innych danych, które umożliwiałyby wystawienie wezwania do zapłaty. Oczywiście gdyby ktoś domagał się ode mnie innego dokumentu, będąc pewny swoich racji, kategorycznie odmówiłbym, a w przypadku wezwania policji złożyłbym zeznanie na okoliczność próby wyłudzenia nienależnej opłaty. Dobrze rozumuję?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum