W sobotę 21.06.2014. wybrałem się na krótkie kółeczko do województwa śląskiego. Celem było przypomnienie sobie odcinków, którymi jechałem tylko raz i bardzo dawno a mianowicie Katowice-Oświęcim, Oświęcim-Czechowice oraz Żywiec-Zwardoń. Wyruszam regio Kędzierzyn-Gliwice o 6:03. Gdy przybywam na dworzec jako mój pociąg stoi marszałkokibel czyli EN57AL po gruntownej modernizacji. Podczas jazdy nie dzieje się nic niezwykłego i punktualnie docieram do Gliwic. Przesiadam się na elfa relacji Gliwice-Częstochowa. Trasą do Katowic jedzie się coraz fajniej i szybciej. W Zabrzu czynny tylko jeden tor przy peronie co ma związek z remontem odcinka Zabrze-Ruda Chebzie, gdzie również jeździ się po jednym torze. W Katowicach mam tylko 5 minut na przesiadkę, na szczęście mój pociąg przybywa planowo, a drugi oczekuje przy tym samym peronie. Osobówka relacji Katowice – Czechowice-Dziedzice przez Oświęcim to zwykły kibel z PR Bydgoszcz ze starej modernizacji. Siedzenia jak w spotach. Do Katowic Szopienic Południowych ścigamy się z elfem do Częstochowy, którym jechałem z Gliwic. Od Mysłowic zaczyna się odcinek, którym jechałem 9 lat temu. Dokumentuję stacje. Na trasie jest również jezioro. W Oświęcimiu spotykamy kibelek do Wieliczki Rynek Kopalni. Pragotron przy naszym pociągu prawidłowo pokazuje Czechowice-Dziedzice o 8:34, natomiast sąsiedni dumnie głosi „Wiedeń” Na dalszym odcinku również dokumentuję stacje. Trasa wiedzie przez dość odludne okolice. Bliżej Czechowic prędkość tragiczna, 12 km pokonujemy w ponad 30 minut. Mój pociąg ma planowy przyjazd do Czechowic o 9:25, natomiast o 9:19 odjeżdża osobówka do Zwardonia. Liczyłem, że może złapie lekkie plecy i uda się przesiąść, ale niestety minęliśmy się w miejscu gdzie linie z Bielska i Oświęcimia zbiegają się ze sobą. Będę mieć więc ponad godzinę czasu. Mój kibelek zmienia czoło i uda się w drogę powrotną do Katowic przez Oświęcim. Idę obejrzeć miasteczko. W sumie to niekoniecznie można czuć się jak w mieście, ponieważ na jednej ulicy mamy typowo miejską zabudowę, a zaraz na kolejnej można poczuć się jakbyśmy byli na wsi. Blokowiska znajdują się po drugiej stronie torów. Funkcję rynku pełni Plac Jana Pawła II, na którym znajduje się m.in. fontanna, kościół i Urząd Miasta. Na stację powracam niedługo przed odjazdem, po drodze dokumentuję jeszcze położony obok mały dworzec autobusowy. Prawie równocześnie z moim pociągiem do Zwardonia wjeżdża TLK KORMORAN z Bielska-Białej do Olsztyna. Mój pociąg to elf. Niestety zapełnienie bardzo duże i zawalone przedsionki. Dopiero w Bielsku udaje się dorwać miejsce przy oknie. Fakt, że jadę elfem niezbyt mnie cieszy, ponieważ nie można w nim otwierać okien. Największe wyludnienie następuje w Żywcu. Od tego momentu zaczynam przypominać sobie trasę. Jedziemy przez góry, jednak nie jest to trasa górska z wiaduktami czy tunelami jak linie w okolicach Kłodzka. W Milówce mijanka z kiblem w przeciwnym kierunku – wraca ten skład, na który nie zdążyłem w Czechowicach. Za Milówką długi łuk, po którym nasz pociąg zawraca prawie o 180 stopni. Na terenie tej miejscowości jest jeszcze przystanek Milówka Zabawa, przez automat zapowiedziany jako „Milówka Zebawa”. Ostatni odcinek przed Zwardoniem leśny. W Zwardoniu mam 40 minut czasu. Przy peronie 2 stoi długi elf, który przyjechał jako weekendowy pociąg TURYSTA z Częstochowy i powróci tam wieczorem. Ja w drogę powrotną wyruszę tym samym składem, którym przyjechałem. Oglądam sobie najbliższą okolicę. Zaraz za stacją zaczyna się już sieć Kolei Słowackich, o czym świadczą słupy trakcyjne. Sama okolica raczej odludna, kilka domków, sklep itp. Odjeżdżam o 13:28. Tym razem mijanka w Rajczy. Pociąg zapełnia się w Żywcu, wsiadają m.in. osoby wracające z festiwalu Birofilia. Kolejna partia podróżnych dosiada w Bielsku-Białej. W Tychach perony wyładniały, a na jednym (tym, z którego korzystają pociągi z Katowic do Bielska) pojawiła się solidna wiata. Bez przeszkód docieramy do Katowic. Wjeżdżamy na peron 1, ponieważ skład ponownie uda się do Zwardonia. Do Gliwic jadę lekko splecowanym Impulsem. W składzie są wyświetlacze, jednak nie dowiemy się z nich np. jakie są stacje na trasie pociągu, ponieważ mówią nam one jedynie jaki mamy dziś dzień tygodnia oraz, że śląskie to pozytywna energia. Po przyjeździe do stacji docelowej korzystając z faktu, że wszyscy wysiedli dokumentuję wnętrze. Do Kędzierzyna znów zawiezie mnie marszałkokibel. Przy tym samym peronie również zwykły klop do Opola przez Strzelce. Na stacji pojawia się też towar z czewonym lokiem DB. Niestety gliwickie pragotrony coraz bardziej oddają ducha, niektóre są już zupełnie nieczynne. W członie mojego kibla jedzie dość dziwnie i trochę żulowato wyglądająca para ludzi. Przez całą drogę kłócą się o różne według nich kwestie np. wydatku rzędu 2-3 zł. W tym pociągu również wpadka jeśli chodzi o automat zapowiadający, który stację Sławięcice zapowiada jako Sławęcice. Kółeczko kończy się po 18:00 na peronie 4 w Kędzierzynie.
7 lipca wybrałem się na drugie kółeczko przypomnieniowe po województwie śląskim. Tym razem za cel obrałem trasy Rybnik-Pszczyna oraz Czechowice-Zebrzydowice-Cieszyn. Chciałem dołączyć jeszcze Katowice-Rybnik, ale nie dało się tego zrobić w sensowny sposób. Wyruszam o 7:07 regio Kędzierzyn-Racibórz. Na trasie momentami dość denerwujące zwolnienia. W Nędzy zostajemy przytrzymani na 10 minut, ponieważ przepuszczamy lekko opóźniony TLK WYDMY z Łeby i Helu do Raciborza i z takim opóźnieniem meldujemy się na stacji docelowej. Kibelek po wysadzeniu ludzi przestawia się na tor przy peronie 1, z którego uda się jako regio do Wrocławia, ale to dopiero za 2 godziny. Skład WYDM jest już ściągany na bocznicę, a do odjazdu przygotowuje się TLK SKARBEK do Warszawy. Jedna z tablic kierunkowych jest inna niż z reguły spotykane. Na tym samym torze stoi mój kibelek, którym pojadę do Pszczyny. Pierwsza reakcja jest pozytywna ze względu na otwieralne okna, ale po wejściu okazuje się, że jest to zakamuflowana opcja niskoplastikowa. Chwilę przed naszym odjazdem przybywa elf z Katowic. Do Nędzy powracam tą samą trasą, a następnie odbijamy na linię do Rybnika. Jedziemy trasą przez Rydułtowy, ponieważ obsługujemy wszystkie stacje. Jest też skrót od Suminy do Rybnika przez Jejkowice, z którego korzystają pociągi dalekobieżne, a dawniej korzystał również regio z Kędzierzyna czy Wrocławia. W Rybniku wysiada większość pasażerów, dalej pojadą już tylko nieliczne jednostki, no ale trudno się dziwić przy tak marnej ofercie. Przy tym samym peronie oczekuje kibel do Katowic, tam zapełnienie już dużo lepsze. Trasa Rybnik-Pszczyna to w sporej części klimaty leśne. Wymiana prawie zerowa, nawet w Żorach. Jedynie w Suszcu wsiadają jakieś osoby. Dokumentuję stacje i przystanki. Wjeżdżając do Pszczyny wyprzedza nas TLK POGORIA ze Szczecina do Bielska-Białej. Gdyby jednak ktoś chciał się przesiąść i pojechać dalej to ma problem bo zanim nasz kibel wolniejszym torem dotoczył się w perony to TLK już ruszał, a ze względu na kilkuminutowe rozkomunikowanie na najbliższą osobówkę w tamtym kierunku trzeba czekać 1,5 godziny. Budynek dworca w remoncie, podróżni odprawiani są na dworcu tymczasowym w kontenerze, w którym znajduje się kasa oraz mikroskopijna poczekalnia. Udaję się obejrzeć miasto. Całkiem sympatyczna starówka z rynkiem, a bezpośrednio obok zamek z rozległym parkiem, w którym znajduje się m.in. jezioro. Na jednej z uliczek sklep, w którym można zakupić kartki okolicznościowe pisane gwarą śląską. Na dworzec powracam niedługo przed odjazdem. Teraz z kolei przydałby się elf, bo jest bardzo gorąco, ale niestety przyjeżdża kolejny zwykły kibel. Zapełnienie duże (jak zawsze na tej trasie), więc zajmuję to co się nawinie i dotaczam się do Bielska. Bielsko wita mnie niewielkim deszczem, ale w sumie to dobrze, bo można odpocząć od gorąca. Chwilę po mnie przyjeżdża EIC BESKIDY z Warszawy. W składzie wagon z reklamą wi-fi T-Mobile, cały oklejony reklamą tej usługi, łącznie z oknami. Ciekawe co za geniusz wpadł na pomysł, żeby oklejać również okna. Gdybym miał jechać taką puszką przez pół Polski i to jeszcze w taryfie ekspresowej, to bym się chyba pochlastał. Mam kolejne 1,5 godziny czasu więc udaję się zwiedzić miasto. Kursują tu Ikarusy 280, jedne normalne a inne sprofanowane z nieotwieralnymi oknami. Rynek znajduje się nieco dalej od stacji i trzeba się na niego troszkę wspiąć pod górkę. Na samym rynku m.in. fontanna z mostkiem. Po zejściu ze starówki znajduję się w miejscu gdzie kończy się tunel kolejowy zaczynający się zaraz za stacją Bielsko-Biała Gł. Stopień zarośnięcia dość duży, więc ciężko wykonać jakąś sensowną fotkę. Akurat przejeżdża kibel w kierunku Żywca. Jest tu też tabliczka opisująca powstanie tunelu. Wracając na dworzec, po drugiej stronie głównej drogi niż rynek znajduje się deptak ze sklepami oraz galeria handlowa. Gdy docieram na stację mój pociąg do Cieszyna jest już podstawiony. Planowo powinien być szynobus DH, jednak większość z nich jest niesprawna (chociaż widziałem dzisiaj jeden w Czechowicach jako pociąg do Katowic przez Oświęcim) więc jedzie kolzłom. Mam nadzieję, że nie zdefektuje gdzieś w polu. Chwilę przed nami odjeżdża przyspieszony elf do Katowic. W teoretycznie klimatyzowanym szynobusie niesamowicie duszno, bo okien nie da się otworzyć, a klimy nie czuć. Zapełnienie na wyjeździe z Bielska bardzo marne. Frekwencja znacznie polepsza się w Czechowicach. Po odjeździe z tej stacji wleczemy się niemiłosiernie aż do miejsca, w którym dochodzi łącznica umożliwiająca jazdę z/do Katowic z pominięciem Czechowic, z której korzystają pociągi do Wisły oraz dalekobieżne do Czech. Dalej jazda już znośna. Część osób wysiada w Zabrzegu, a jeszcze więcej w Chybiu. Stacja Pruchna to 2 perony, jednak pociągi pasażerskie w obie strony używają jednego – tego przy budynku. Przy jeździe w kierunku Zebrzydowic wymaga to zjazdu na lewy tor. Co ciekawe, na bardziej odnowiony i z dużą tablicą wygląda ten nieużywany. Być może przyczyną nieużywania jest fakt, że nie ma tu żadnej kładki a na środkowych torach stoją pociągi towarowe. Trzecia partia podróżnych opuszcza szynobus w Zebrzydowicach. Zmiana czoła, więc wychodzę na szybkie fotki. Następnie kierujemy się pagórkowatą, jednotorową linią do Cieszyna. Prędkość raczej spacerowa. Cieszyński węzeł kolejowy to obraz nędzy i rozpaczy: zrujnowany dworzec gdzie docierają zaledwie 3 pary pociągów tylko z jednego kierunku. Zupełne przeciwieństwo Czeskiego Cieszyna, który jest ruchliwym węzłem z dużą ilością pociągów. Tor w kierunku granicy od strony stacji Cieszyn jest pordzewiały, natomiast łącznica od strony Zebrzydowic wygląda na jeżdżoną, więc jakieś towary muszą korzystać z tego przejścia.. Po szybkiej zmianie czoła ruszamy w drogę powrotną. Kierpoć przy kontroli trochę zdziwiony, że jadę z powrotem. Pierwszą stacją jest Cieszyn Marklowice, jednak według geniuszy zajmujących się tablicami rozkładowymi stacja nazywa się Cieszyn Markowice. W Zebrzydowicach znów zmiana czoła i spotykamy drugiego kolzłoma, który uda się do Cieszyna. Tą samą trasą przez Chybie powracamy do Czechowic. Teraz tylko 5 minut na przesiadkę, więc po chwili przyjeżdża mój pociąg do Katowic.. Tym razem kibelek AKŚ. Ogólnie fajny pojazd, ale minusem jest dziwne rozmieszczenie czwórek (mimo niezmienionej ilości) co powoduje, że przy niektórych miejscach zamiast normalnego całego okna mamy częściowo ścianę. Najładniejszym odcinkiem tej trasy jej rejon przystanku Goczałkowice Zdrój, gdzie po obu stronach torów mamy zalew. Punktualnie docieram do Katowic. Tutaj również miałem mieć krótką przesiadkę, ale osobówka z Częstochowy lekko się opóźniła i wjeżdża równocześnie z kiblem z Krakowa. Jazdy do Gliwic nie ma co opisywać, bo prawie zawsze wygląda tak samo. Tym razem pociąg wysadza mnie na peronie 4. Mojego regio do Wrocławia jeszcze nie ma, podstawia się na ostatnią chwilę, przy tym samym peronie. Niestety kolejna zakamuflowana opcja niskoplastikowa. Co ciekawe wcześniej ten kibel miał normalne siedzenia (także już po przejściu modernizacji), ciekawe komu to przeszkadzało. W Kędzierzynie jestem o 20:00. Chwilę po mnie przyjeżdża TLK PIRAT z Bielska-Białej do Kołobrzegu i Świnoujścia, który z Czechowic wyjechał pół godziny po mnie. Mimo krótszej trasy przez Rybnik czas jazdy nie jest jakoś znacznie krótszy w stosunku do jazdy przez Katowice. Na peronie zagubiona rodzinka, która nie wie czy ma wsiadać do tego pociągu czy nie. Nie jest to odosobniony przypadek. Obecnie PIRAT i UZNAM oprócz swoich standardowych wagonów mają również wagony którymi wymieniają się we Wrocławiu. Na odcinku Kędzierzyn-Wrocław oba pociągi jadą jeden za drugim. Podróżni do Kołobrzegu często jednak dostają miejscówki na wagony w UZNAMIE, ponieważ odjeżdża on później. Tacy podróżni czekając na UZNAMA na peronie 2 głupieją i nie wiedzą co jest grane gdy przy peronie 1 zatrzymuje się PIRAT i jest zapowiadany do Kołobrzegu. Tłumaczę zagubionej rodzince na czym rzecz polega, a następnie udaję się do domu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum