Wysłany: 31-10-2013, 00:23 Hej stary, ile zarabiasz?
– Hej stary, ile zarabiasz? – A co cię to obchodzi?!
„Gentlemani nie rozmawiają o pieniądzach” – ani o swoich, ani o cudzych. Banalne pytanie o zarobki jest niczym gwałtowne wkroczenie w bardzo osobistą sferę i zdaje się być zupełnie nie na miejscu. Wstydem jest się przyznać do niewielkich zarobków, a jednocześnie źle jest mówić o tym, że dostaje się krocie, bo inni będą zazdrościć. O samej pracy można rozmawiać godzinami, ale jej wypadkowa, w postaci zawartości portfela, to już temat tabu, szczególnie wśród dwudziestolatków. Postanowiłam jednak potraktować kilkoro z nich w „brutalny” sposób i wymusić szczerą odpowiedź na pytanie o to, ile zarabiają. Po co? Żeby móc porównywać.
Polacy nie lubią negocjować podwyżek, bo nie wiedzą, jak to robić
70 proc. Polaków przyznaje, że nie lubi rozmawiać z pracodawcą na temat podwyżki – wynika z danych portalu Monsterpolska.pl. Główną przyczyną jest brak wiedzy, jak taką rozmowę rozpocząć i przeprowadzić. Pracownikom brakuje też znajomości technik negocjacyjnych.
Szczęśliwi ci, którzy mogą ze swoim pracodawcą negocjować podwyżki. Niestety w większości firm negocjacjami zajmują się z.z., które podobno reprezentują wszystkich pracowników. Przez te właśnie z.z. i ich idiotyczne ustalenia już dwa razy nie objęła mnie podwyżka.
Zastanawiałem się nawet, czy w przypadku, kiedy nie jestem członkiem żadnego związku, ustalenia organizacji działających u pracodawcy mogą za mnie decydować i np. wykluczać mnie z podwyżki. Podejrzewam, że byłaby to dosyć ciekawa sprawa i to nie dla naszych durnych sądów, ale np. dla ETPC.
W dobie kryzysu zbyt łatwo zadowalamy się rutyną, niską pensją i jako taką stabilizacją. Zbyt tanio się sprzedajemy. O zniewoleniu w białych rękawiczkach rozmawiają Artur Włodarski i Ewa Woydyłło-Osiatyńska:
To dobrze, że to ile dostaje pracownik zależy od polityków a nie od pracodawców. Gdyby to zależało od pracodawców średnia płaca w Polsce byłaby niższa niż w Chinach. Pracowano by za miskę ryżu.
Rodriges, wskaż kraj, w którym wolny człowiek pracuje za miskę ryżu. Na pewno nie są to przywołane przez ciebie Chiny. Jak widać choćby na przykładzie kolei chińskich, gospodarka tego państwa jest najszybciej rozwijającą się i najpotężniejszą (obok zwijającej się gospodarki USA) gospodarką na świecie. Ten, kto nadal twierdzi, że Chińczycy pracują za miskę ryżu, jest ignorantem.
_________________ Tylko człowiek wolny się buntuje,
niewolnicy są posłuszni.
Logiczne, że twierdzenie "pracuje za miskę ryżu" jest jedynie skrótem myślowym. Co nie zmienia faktu, że Chińczycy są wykorzystywani do niemal niewolniczej pracy w uwłaczających dla ludzkiej godności warunkach. Zachęcam do obejrzenia filmu dokumentalnego "China blue", który opisuje życie młodych Chinek w fabryce jeansów. Szybko zmienisz zdanie i zdasz sobie sprawę, że wypisując takie frazesy jak wyżej udowadniasz wszystkim, że to Ty jesteś ignorantem. Chińska gospodarka może i się dynamicznie rozwija, ale charakteryzuje ją praktyczny brak redystrybucji dochodów pomiędzy obywateli. Mówiąc prościej - uprzywilejowana kasta się bogaci, a biedni pracują za 20-30$ miesięcznie.
PS. Pomiędzy budynkami Chińskich fabryk rozwijane są siatki bezpieczeństwa, aby zdesperowani i wycieńczeni "pracownicy" nie mogli sobie w ten sposób odbierać życia.
_________________ Manipulacja w najczystszej postaci
voyager1231, ja jestem ignorantem? A czy ktoś komuś każe pracować za przysłowiową miskę ryżu?
Na przykład Ty. Pracujesz na kolei i zapewne nie jesteś zadowolony z niskich zarobków. Chciałbyś zarabiać więcej, co zrozumiałe. No ale czy ktoś Cię zmusza do pracy na kolei za głodową pensję? Jesteś wolnym człowiekiem. Pracujesz na kolei za wszawe grosze dlatego bo chcesz, a nie dlatego że musisz. Chcącemu nie dzieje się krzywda!
Kiedyś pracowałem na stacji paliw za minimalne wynagrodzenie. Mógłbym tam nadal pracować, użalać się nad sobą i wieszać psy na "chytrym" pracodawcy, albo wziąć swoje sprawy w swoje ręce. Moja mama nie miała głupich dzieci, więc wybrałem drugą opcję. Dziś mam własną firmę i to ja daję pracę innym. Tak, wiem, nie każdy może być przedsiębiorcą. Są i będą roszczeniowi pracownicy najemni, lepiej lub gorzej wynagradzani. No ale przecież każdy jest kowalem swojego losu. Tak czy nie?
_________________ Tylko człowiek wolny się buntuje,
niewolnicy są posłuszni.
Też jestem zdania, że chcącemu nie dzieje się krzywda. Jeśli powiedzmy idę na rozmowę kwalifikacyjną, to podczas rozmowy kładę "kawę na ławę" i mówię ile chcę zarabiać. Jeśli widzę, że wynagrodzenie będzie poniżej oczekiwań, albo że brakuje jakiejkolwiek elastyczności w negocjowaniu wynagrodzenia po drugiej stronie, to zwyczajnie za taką ofertę dziękuję.
Wszak chodzi o to, żeby było lepiej, a nie żeby było gorzej.
W Polsce panuje jakaś dziwna mentalność z ujawnianiem swoich zarobków. Pytanie "ile zarabiasz?" ma chyba niemal tę samą moc, co np. "jakiego koloru bieliznę dziś nosisz?". Na zachodzie mówi się całkiem otwarcie na temat swoich zarobków, i raczej się nie ma co do ukrycia.
A w jednym z krajów skandynawskich (bodaj w Finlandii), można nawet w internecie sprawdzić ile zarabia sąsiad. Wydaje mi się, że taka przejrzystość jest zwyczajnie zdrowsza. No ale w Polsce zawsze się "kombinuje"...
10 procent pracujących Polaków zarabia nie więcej niż pensję minimalną. Jedynie 20 procent może pochwalić się zarobkami wyższymi niż 3550 złotych netto. Więcej niż 19 000 złotych co miesiąc wpływa na konta jedynie ok. 16 tysięcy ludzi w Polsce.
Wynagrodzenia Polaków zawsze wywołują dużo emocji. Przeciętne wynagrodzenie w listopadzie wyniosło 4004 zł brutto, czyli ok. 2800 zł netto. Niejeden Polak przeciera oczy ze zdumienia na te rewelacje, bo aż 2/3 obywateli zarabia mniej.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum