DZIEŃ 1 - 9.08.2017.
Kędzierzyn - Racibórz - Chałupki - Bohumín - Pardubice - Hradec Králové - Chlumec nad Cidlinou - Městec Králové - Křinec - Nymburk - Poříčany - Pečky – Kouřim - Pečky - Praha
Z racji, że w tym roku nie odwiedziłem jeszcze Pragi, postanowiłem nadrobić to w pierwszej połowie sierpnia, gdzie miałem do dyspozycji 2 wolne dni. Postanowiłem tam dotrzeć zakręconą trasą, aby pozaliczać kolejne braki kolejowe, a w samej Pradze dokończyć zaliczanie promów. Po zeszłym sezonie zostały mi do zaliczenia 2 promy na Wełtawie, jednak od tego roku do systemu PID został włączony jeszcze prom na rzece Berounka, który otrzymał oznaczenie P4. Wyruszam jak zawsze porannym pociągiem z Kędzierzyna do Raciborza. Tym razem zebrałem się na wcześniejszy (5:58), więc w Raciborzu mam godzinę czasu. Zakupuję w kasie przejściówkę i idę do Kauflandu. Wąskotorowy parowóz HALINKA, który stał z boku przy budynku dworca został przeniesiony w bardziej widoczne miejsce, a obok niego pojawiło się sporo tablic ze zdjęciami i informacjami na jego temat. Po powrocie na dworzec zajmuję miejsce w pociągu do Bohumína, który jak zawsze odjeżdża ze ślepego toru przy peronie 3. Tym razem siedzenia futerkowe. W pociągu widzę niektóre znajome twarze stałych podróżników na tej trasie. Tradycyjnie meldujemy się przy peronie 1A. Udaję się do kasy w celu próby zakupienia biletu dobowego na PID, aby później się już tym nie martwić. Budynek i hol dworca w remoncie, więc chodzi się niewielkim tunelem pod rusztowaniem, który umożliwia dojście jedynie do kasy, punktu informacji oraz wyjścia. Bilet zakupuję bez problemu. Zazwyczaj po przyjeździe do Bohumína musiałem długo czekać na dalszą jazdę. Dziś wyjadę szybko bo Pendolino o 9:12 do Pardubic na bilecie Czechy+, do którego dokupiłem przez E-Shop miejscówkę za 35 koron. Zazwyczaj jeżdżę na Super Akční jízdence, przy której jest problem, aby wyjechać tym pociągiem już z Bohumína (ze względu na oddzielny bilet z Bohumína do Ostravy). Miejsce wybrałem sobie w wagonie ze strefą ciszy. Dawniej ten wagon kursował jako klasa 1, więc ma wygodniejsze siedzenia. Niedługo po odjeździe otrzymuję darmową wodę. W Ostravie wsiada trochę osób, ale w moim wagonie pozostaje dość luźno, pewnie ze względu na strefę ciszy. Przy kontroli kierownik widząc polski bilet nie wręcza mi darmowej gazety zakładając, że pewnie nie znam czeskiego, więc upominam się o nią, gdy wraca po kontroli. Na Czechy+ nie było żadnej reakcji. Podróż bezproblemowa i planowa, a w Pardubicach jesteśmy nawet kilka minut przed czasem. Bez problemu uda mi się więc krótka przesiadka na pociąg do Hradca Králové. Muszę przejść spory kawałek, bo stoi on na ślepym torze po prawej stronie budynku dworca, a my wjechaliśmy na jeden z najbardziej oddalonych peronów. Pociągi między Pardubicami a Hradcem Králové kursują co pół godziny. Są to osobówki jeżdżące jako wahadełka na tej krótkiej trasie albo rychliki udające się gdzieś dalej np. do Liberca. Ja trafiłem na osobówkę, którą obsługuje jednostka elektryczna Regio Panter. Nieopodal stoi link z bydgoskiej PESY jako osobówka do stacji Hlinsko v Čechách, który w Czechach funkcjonuje pod nazwą Regio Shark. Są też jeszcze inne zwierzątka. Po półgodzinnej jeździe jestem w stolicy kraju hradeckiego. Pociąg kończy bieg również na ślepym torze (aby niebawem udać się w drogę powrotną) a tłum ludzi zmierza w kierunku dworca. W peronach stoi kilka pociągów, które porozjeżdżają się za chwile w swoje strony. Między innymi mega zatłoczony rychlik do Trutnova. Na peronie ostatni chętni pasażerowie szukają przedsionków, do których da się jeszcze wcisnąć. W końcu pociąg rusza z opóźnieniem. Chyba tylko raz albo dwa widziałem tak zatłoczony pociąg u naszych południowych sąsiadów.
W Hradcu Králové przewidziałem sobie niecałe 2 godziny na zwiedzenie miasta. Przed dworcem znajdują się stanowiska autobusowe oraz wysoki gmach hotelu Chernigov. Od dworca idę ulicą o nieco spokojniejszym ruchu, która doprowadza mnie do galerii. Następnie przejściem podziemnym przechodzę już na typową starówkę z kamieniczkami i kilkoma dużymi placami. Ciągnie się ona przez dość duży obszar, jest jednak czasem przedzielana ruchliwymi ulicami. Na jednym z placów trafiam na automat z mlekiem. Po przejściu mostem nad Łabą i wspięciu się po sporej ilości schodów dochodzę w końcu do głównego rynku – Velké náměstí. Znajduje się tu między innymi informacja turystyczna oraz katedra. Magnesy i pocztówki dostępne w informacji turystycznej bardzo nieciekawe, ale na szczęście w księgarni religijnej obok katedry są sensowniejsze, więc tam się w nie zaopatruję. Nieco inną trasą powracam na dworzec, po drodze wstępując jeszcze do kilku sklepów. W dalszą drogę udam się rychlikiem Rozkoš relacji Trutnov-Praha. Zobaczymy czy podróż nim to faktycznie będzie taka rozkosz. Najpierw nastąpi jednak zmiana lokomotywy z nurka na elektryka. Część składu, która przyjechała z Trutnova dość mocno nabita, ale razem z elektrowozem zostają podpięte dodatkowe wagony, w których bez problemu znajduję prywatny przedział. Ruszamy z niewielkim opóźnieniem. Klimaty na trasie przede wszystkim polne. W Chlumcu nad Cidlinou pociąg zatrzymuje się tak, że aby przesiąść się do motoraczków oczekujących przy sąsiednim peronie trzeba najpierw poczekać aż skład do Pragi odjedzie. Zauważyłem jednak, że niektórzy od razu wysiadają po drugiej stronie (aby mieć czas na papierosa) i również tak zrobiłem. Dzięki temu mogłem zrobić zdjęcia i zająć sobie miejsce. Oprócz mojego motoraka do miejscowości Městec Králové oczekuje też drugi do stacji Stará Paka przez Ostroměř. W tamtym frekwencja zdecydowanie większa. W moim mało kto jedzie, a kierownik podczas wsiadania pyta czy na pewno nie pomyliłem pociągu. Na niektórych odcinkach mam prywatny pociąg. Na stacji Městec Králové planowo miały być 2 minuty na przesiadkę, ale w praktyce jest więcej, bo przyjechaliśmy przed czasem. W kolejnym pociągu również niewielka frekwencja. Kierowniczka przy kontroli pyta się czy jestem Polakiem i śmieje się, że nie umie nawet wymówić mojego imienia i nazwiska. Tłumaczę jej, jak czyta się niektóre podwójne litery (np. rz) w naszym języku. Na posterunku odgałęźnym o wdzięcznej nazwie Obora łączymy się z linią z Jičína, a następnie docieramy do stacji Křinec, gdzie mamy dłuższy postój. Przesiadałem się tu kiedyś na mijance pociągów, gdy zaliczałem nieczynną już obecnie linię Dolní Bousov - Kopidlno. Aby nie pozostała mi luka w postaci odcinka Kopidlno-Křinec wyjechałem wtedy właśnie tutaj. W Czechach na szczęście planowanie przesiadek na krzyżowaniach nie jest aż tak ryzykowne jak w Polsce. Nasz dłuższy postój wynika z oczekiwania na pociąg z Jičína, który dołącza się do naszego składu. Przyjeżdża Regio Nova z dołączonym motorakiem. Gdy idę peronikiem kierownik pyta mnie dokąd jadę i informuje, że ostatni motorak jedzie do stacji Městec Králové, a tylko pierwsze dwa pojazdy do Nymburka, który jest moim celem. Niestety Regio Nova dość zawalona, więc ostatecznie decyduję się na motoraka, którym przyjechałem. Na stacji Veleliby łączymy się z linią z miasta Mladá Boleslav. Od tej stacji zaczyna się obszar PID, jednak ja kupiłem bilet jednorazowy do Nymburka, bo nie miałem pewności czy będę mógł kupić dobówkę w Bohumínie. W Nymburku niecałe pół godziny, ale to niestety za mało aby udać się na starówkę i zaliczyć miasto. Podjadę teraz Regio Novą do stacji Poříčany, która znajduje się na magistrali Praha-Ostrava. Ta lokalka to właściwie taki łącznik pomiędzy dwiema liniami z Pragi do Kolína. Frekwencja dość wysoka, ponieważ mamy popołudniowy szczyt i porę powrotów z pracy. Między Nymburkiem hl.n. a Nymburkiem město dochodzi łącznik umożliwiający przejazd ze stacji Veleliby do Nymburka město z pominięciem dworca głównego. Kursuje nim świąteczno-niedzielny pociąg Sp relacji Turnov-Praha. Na przystanku Třebestovice ciekawie pomalowana wiata. Na stacji Poříčany, która jest położona na łuku, szybka przesiadka na City Elefanta Praga-Kolín. Podjeżdżam nim do stacji Pečky, gdzie następuje kolejna szybka przesiadka, tym razem na motoraczka relacji Pečky-Kouřim. W pociągu nie ma kierpocia, więc przed odjazdem wszystkim pasażerom bilety sprawdza mechanik. Linia lokalna z momentami bardzo słabą prędkością, typowa odwozówka. Im dalej od węzła tym motorak staje się puściejszy. Na stacji Bošice, która znajduje się na totalnym odludziu odchodzi linia lokalna do stacji Bečváry (na linii Kolín - Ledečko). Kursuje nią weekendowy sezonowy motoraczek, w którym również ważne są bilety PID (co jest sytuacją trochę nietypową, bo większość pociągów turystycznych w Czechach ma swoje własne taryfy i nie honoruje żadnych zwykłych biletów). Nie wiem jednak kiedy będę mieć okazję wybrać się do Czech w dzień weekendowy, więc zdecydowałem się zaliczyć tylko linię jeżdżącą codziennie i nie łączyć jej na siłę z pociągiem turystycznym. O 17:37 wraz z niewielką garstką ludzi wysiadam na końcowej stacji Kouřim.
Pociąg powrotny odjeżdża za pół godziny, jednak ja go przepuszczę i zwiedzę sobie miejscowość, która gdy oglądałem ją na Google Street View wydała się dość ciekawa. Stacja znajduje się w odludnej okolicy na skraju miejscowości. Najpierw idziemy po kamiennej estakadzie, a następnie musimy wspiąć się krętą uliczką pod dość stromą górkę i w końcu dochodzimy do głównego placu w mieście. Jest tutaj muzeum, w którym mieści się punkt informacji turystycznej, ale o tej porze wszystko już jest nieczynne. Miasto bardzo senne, na ulicach nieliczni ludzie, wszystko pozamykane (nawet sklep spożywczy, który zamknął się na moich oczach), funkcjonuje jedynie knajpka. Znajduje się tutaj pomnik informujący, że jest to geograficzny środek Europy. Nie ma się jednak czym emocjonować, ponieważ takich ‘geograficznych środków Europy’ jest jeszcze z kilkanaście w różnych państwach i tak naprawdę nikt nie wie czy którykolwiek z nich faktycznie jest prawdziwy. Wychodząc z placu inną uliczką możemy dojść do Bramy Praskiej, obok której znajduje się jakiś dom spokojnej starości czy coś w tym stylu.. Po obejrzeniu miasteczka powoli kieruję się z górki w stronę stacji kolejowej. Po przybyciu zastaję już motoraka. Młody mechanik przed odjazdem sprawdza mi bilet. Praktycznie na całej trasie powrotnej mam prywatnego motoraka. Po drodze mijanka, podczas której mechanicy ucinają sobie pogawędkę. Na fotkę załapuje się wiata na przystanku Chotutice. O 19:41 jestem ponownie na stacji Pečky. Miałem tu mieć znowu szybką przesiadkę, ale okazuje się, że osobówka do Pragi ma kilka minut w plecy, więc mogę zwiedzić i udokumentować stację. City Elefantem jadę do Pragi. Wysiadam na dworcu Praha-Libeň i mam niecałe pół godziny do městskej linki, którą pojadę na Holešovice, aby dotrzeć na mój nocleg tam gdzie zawsze czyli w hostelu Plus Prague. Czas wykorzystuję aby zajrzeć do budynku dworca, w którym nie ma żywego ducha oraz na zakup wody. Do Holešovic pojadę czeskim kiblem tzw. Żabą. Trafiłem na najklasyczniejszą wersję z otwieralnymi oknami (na drugim obiegu jeździ skład, który w oknach ma lufciki). Standard jazdy zbliżony do naszego EN57. Składy te w większości zostały już wycofane, městská linka jest chyba jedyną trasą, na której można jeszcze je spotkać. Kilka minut jazdy i jestem na dworcu Holešovice. Zanim udam się do hostelu idę jeszcze do znajdującego się w przejściu między stacją metra a kolejową punktu z pizzą o nazwie MIKI. Zakupuję dużą pizzę za 120 koron, do której dostaję puszkę Pepsi gratis. W tutejszych tunelach nie jest zbyt przyjemnie, więc idę skonsumować ją na peron, przy którym stoi sobie rychlik do Czeskich Budziejowic. Powraca też Żaba, którą tu przyjechałem. Mechanik zapomniał włączyć końcówki (albo coś się zepsuło), więc z tyłu zamiast czerwonych lampek są białe co wygląda trochę śmiesznie. Po zjedzeniu pizzy podjeżdżam tramwajem na Ortenovo náměstí i idę do hostelu. Z racji tego, że jest środek sezonu wakacyjnego, ceny są wyższe. Za 1 noc zapłaciłem 351 koron. Mój pokój to 2 moduły 4-osobowe z łazienkami.
DZIEŃ 2 - 10.08.2017.
Praha - Černošice-Mokropsy - Praha - Pardubice - Bohumín - Chałupki - Racibórz - Kędzierzyn
Dziś w planie mam zaliczenie promów, które mi pozostały. Zamierzałem wstać trochę wcześniej, ale ostatecznie zebrałem się dopiero po 8:00. Pierwotnie pierwszy dzień wyjazdu miał być dopiero dzisiaj, jednak z pewnych powodów wycieczka została przesunięta o dzień wcześniej. Tymczasem od samego rana docierają do mnie informacje, że po burzy nie kursują pociągi na trasie Racibórz-Bohumín i gdybym jechał w pierwotnie zaplanowanym terminie to cały mój wczorajszy plan posypałby się. Po opuszczeniu hostelu szybka wizyta w spożywczaku, następnie podjeżdżam tramwajem na dworzec Holešovice. Następnie metrem na dworzec główny i wsiadam w City Elefanta do stacji Beroun. Moim celem jest stacyjka Černošice-Mokropsy, nieopodal której znajduje się prom P4, ten który został włączony do PID dopiero od tego sezonu. Trochę źle zrobiłem, że nie zebrałem się na pociąg pół godziny wcześniej, ponieważ dotrę na prom bardzo na styk (a jeszcze muszę go znaleźć), a kursuje on tylko raz na godzinę. Po przyjeździe na miejsce szybko biegnę kierując się według schematu, który miałem wydrukowany ze strony internetowej. Prom jest lekko schowany za krzakami i znajduje go w ostatniej chwili. Przepływamy na drugą stronę, gdzie wyskakuję na szybką fotkę i wracamy z powrotem. Okazuje się, że przeprawa między brzegami Berounki włączona do PID jest tylko niewielką częścią całej trasy, którą pokonuje ten prom. Pływa on w dwóch różnych kierunkach Berounki (między innymi do plaży) a rozkład jest tak zaplanowany, żeby co godzinę pojawiał się w rejonie stacji kolejowej, aby obsłużyć przewóz w ramach PID. Zrobienie pełnego kółka i całej trasy trwa ze 3 godziny, a na przejazd trzeba zakupić bilet całodzienny za 150 koron, który jest ważny we wszystkich kursach do końca dnia, więc można sobie robić przerwy. Ja powracam na stację kolejową, tym razem już spokojnym tempem, bo pociągi do Pragi są co pół godziny, więc nie muszę się spieszyć. Przy stacji znajduje się budka z lodami i granitą, a w budynku stacyjnym dostępna jest dość duża poczekalnia oraz kasa biletowa. Poczekalnia urządzona oczywiście w kolejowych klimatach, na ścianach różne plakaty z czeskimi pociągami. Peron dość obskurny. City Elefantem powracam do Pragi i wysiadam na dworcu Smíchov. Tramwajem sprzed dworca podjeżdżam do przystanku Lihovar. Podchodzę kawałek do kolejnego promu, który pływa na trasie Lihovar- Veslařský ostrov. Obsługuje stateczek o imieniu Josefina. Jestem jedynym pasażerem. Nieopodal nas dryfują sobie wioślarze. Nie wiem jak fachowo nazywa się ta dyscyplina, ale wygląda to tak, że osoba ma w ręce wiosło i płynie sobie wolno stojąc na niewielkiej plastikowej platformie. Przy drugim przystanku promu znajduje się duży statek Racek, którego okna wyglądają jakby były żywcem wzięte z czeskich wagonów kolejowych (a może są? ). Statek po wysadzeniu mnie udaje się w drogę powrotną. Przedostanę się teraz do ostatniego brakującego mi promu, bo po tej stronie rzeki mogę to zrobić bezpośrednim tramwajem. Jestem dokładnie między przystankami, więc muszę kawałek podejść pieszo. Na przystanku Dvorce wsiadam w 17-kę i jadę do przystanku Nádraží Modřany. Ponieważ mam chwilę czasu robię szybkie fotki przystanku Praha-Modřany zastávka. Następnie idę na prom, który przypływa do mnie z drugiego brzegu. Tutaj też jestem jedynym pasażerem nie licząc dużego psa od sternika, który pływa z nim na każdym kursie. Po przepłynięciu na drugą stronę (Lahovičky) robię krótki spacer po parku, który się tam znajduje. Z drugiej strony rzeki mamy ładny widok na przystanek kolejowy, na którym niedawno byłem. Gdy zbliża się godzina kolejnego kursu powracam na prom. Sternik widząc mnie pyta czy chcę wrócić na drugą stronę i przewozi mnie (znów jako jedynego pasażera) przed czasem. Szybko idę na tramwaj i ponownie 17-ką wracam do przystanku Dvorce. Idę ponownie na prom P3 aby przepłynąć nim w drugą stronę. Po chwili oczekiwania przypływa Josefina. Tym razem nie jestem już jedynym pasażerem, bo oprócz mnie płynie jeszcze gość z rowerem. Po przybyciu ponownie na Lihovar tym razem autobusem (bo przystanek był bliżej i akurat coś podjechało) wracam na dworzec Smíchov. Przesiadam się na metro. Podjeżdżam do stacji Anděl i zaglądam na chwilę do położonej w pobliżu galerii handlowej. Przed galerią koncertują Indianie. Znów metrem jadę na Náměstí Republiky. Zaglądam na chwilę na dworzec Masarykovo, a następnie pieszo dochodzę na dworzec główny.
Zanim udam się na peron tradycyjnie zaglądam na stoisko z filmami za 10 koron (tym razem przepuściłem 30). Zajmuję miejsce w EC PRAHA. Do mojego biletu miejscówka jest bezpłatna, a wybrane przeze mnie miejsce odpowiada mi. W internecie widzę, że nadal nie kursują pociągi między Raciborzem a Bohuminem. Podróż przebiega spokojnie, a w jej trakcie regularnie sprawdzam co dzieje się na trasie z Bohumína do mojego domu. Na szczęście z prezentowanych opóźnień i komunikatów wynika, że w okolicach 16:00 pociągi zaczęły kursować, chociaż nie do końca punktualnie. Na szczęście mój kibel ma bardzo długie przejście na stacji w Bohumínie, więc nie grozi mu opóźnienie wtórne. Między Ostravą a Bohumínem jedziemy trochę nietypowo, ponieważ przed samym Bohumínem odbijamy w prawo od głównej linii i jedziemy jakimś bocznym torem, a na stację wtaczamy się od tej strony, z której wchodzi linia z Orlovej. W Bohumínie pociąg kończy bieg, ponieważ w związku z zamknięciem CMK został odwołany na odcinku Bohumín-Warszawa na cały okres zamknięcia. Dziś jest ostatni dzień skrócenia relacji, od jutra wszystko ma wrócić do normy. Na szczęście polski kibel stoi na swoim miejscu. W międzyczasie przyjeżdża EC PORTA MORAVICA z Warszawy do Pragi. Przyprowadza go EU07, która zostanie wymieniona na EP09. Na torze obok zameldowało się Pendolino, co pozwala na zrobienie wspólnych fotek jego i dziewiątki. W polskim pociągu zakupuję przejściówkę i punktualnie ruszamy. Między Chałupkami a Raciborzem za naszymi plecami pojawia się czarna chmura, a po jakimś czasie dochodzi też silny wiatr. Goni nas burza. Na trasie Chałupki-Racibórz trwa remont. Niektóre stacje są już zmodernizowane. Fotografuję wszystkie. W Roszkowie Raciborskim ewidentnie ktoś się zagalopował z tablicą. W Raciborzu jest już półmrok i zaczyna kropić deszcz. Szybka przesiadka na regio do Kędzierzyna i jedziemy dalej. Nawałnica dopada nas w Dziergowicach. Na systemie informacji pasażerskiej w pociągu uwzględniony jest też służbowy przystanek dla kolejarzy przy kędzierzyńskiej szopie. Na szczęście mimo burzy udaje się dojechać bez przeszkód, ale zanim udam się do domu muszę przeczekać kilkanaście minut na peronie aż deszcze osłabnie. W międzyczasie odjeżdża regio Gliwice-Wrocław. Kolejny udany wyjazd na moim koncie. Jeśli uda się zrealizować plany, to praskie promy nie będą ostatnim wodnym akcentem w tegorocznych relacjach.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum