Liczba członków związków zawodowych regularnie spada. Jednak organizacje te wciąż mają silny głos w debacie publicznej. Na tyle silny, że decydenci nie mogą przeprowadzić koniecznych reform. Związki nie są w stanie zrzec się przywilejów, nawet jeśli może to wyciągnąć z dołka firmy, w których działają.
Idea związku zawodowego jest szczytna - niezależna organizacja ma bronić praw i interesów pracowników, a cel ten jest wpisany w uchwaloną w 1991 roku ustawę o związkach zawodowych. Jednak Polacy coraz słabiej identyfikują się z tymi organizacjami. Według badania CBOS ze stycznia 2013 roku do związków zawodowych należy jedynie 10% pracowników najemnych, co stanowi najniższy odsetek od początku lat 90. Jeśli chodzi o przedsiębiorstwa to kopalnie są najbardziej uzwiązkowionym sektorem - w 34% zakładów pracy działają związki zawodowe.
Karnowski: Związki zawodowe mentalnie tkwią w PRL.
Prezes PKP SA Jakub Karnowski jest rozczarowany tym, że związki zawodowe, zamiast dbać o interesy pracowników, aktywizują się przed wyborami. – Podwyżka w PKP Cargo jest nawet zbyt hojna. Teraz żałuję, że została zaakceptowana, ale chcieliśmy wykorzystać szansę na porozumienie – powiedział dziś w Krynicy podczas Forum Ekonomicznego Karnowski.
Bój o związki zawodowe. Czy naprawdę służą pracownikom?
W "Konfrontacjach" Mediów Narodowych starali się ze sobą Poseł na Sejm RP Jakub Kulesza z Koła Poselskiego Konfederacja, frakcji Wolnościowcy oraz działacz społeczny i przewodniczący Związku Zawodowego Związkowa Alternatywa Piotr Szumlewicz.
W przekazanym redakcji "Rynku Kolejowego" stanowisku w sprawie ostatnich zdarzeń ZZDR PKP informuje, że były to w każdym przypadku sytuacje potencjalnie niebezpieczne zidentyfikowane i kategoryzowane w wewnętrznych przepisach oraz określone definicją tej kategorii „Wyprawienie pociągu lub pojazdu kolejowego w kierunku niezgodnym z opracowanym rozkładem jazdy, na sygnał zezwalający, przy sprawnie działających urządzeniach sterowania ruchem kolejowym”. - Nie było zatem w tych przypadkach zagrożenia mogącego prowadzić do wypadku - zapewniają związkowcy.
Jak wyjaśniają, takie wydarzenia mogą potencjalnie występować tym częściej, im większa jest liczba realizowanych przebiegów pociągowych i manewrowych w danej lokalizacji obsługiwanej przez jedną nastawnię dysponującą a także inne czynniki pojawiające się w sąsiedztwie Dyżurnego ruchu prowadzącego ruchu kolejowy z tej nastawni. - Samo pojęcie zagrożenia nie jest problemem i wszyscy spotykamy się z nim w codziennym życiu, może ono jednak przekształcić się w problem jeśli nie będziemy odpowiednio zarządzać tym zagrożeniem. Musimy także mieć świadomość, że nie każde zagrożenie prowadzi do błędu i nie zawsze błąd prowadzi do stanu zagrożenia - tłumaczy ZZDR PKP.
Związek poinformował, że oczekuje od Pracodawców "uwzględnienia tego, że istnieje potencjalna ewentualność wystąpienia stanu niepożądanego przy niewłaściwym podejściu do całokształtu organizacji pracy i współpracy z Dyżurnymi ruchu". - Jako Organizacja reprezentująca tą grupę zawodową mamy doskonale rozpoznane sytuacje stanowiące zagrożenie - systematycznie je zgłaszamy i interweniujemy u pracodawców żądając zastosowania zarówno indywidualnych jak i organizacyjnych środków zaradczych w celu utrzymania marginesów bezpieczeństwa w czasie realizacji pracy eksploatacyjnej przez pracowników bezpośrednio odpowiedzialnych za bezpieczeństwo ruchu kolejowego. Nasze interwencje nie zawsze są jednak brane pod uwagę - stwierdzają związkowcy.
Cóż za ostra reakcja. Po niej, Merchelowi nie pozostaje nic innego, jak tylko wziąć d...pe w troki.
Jprdle, co za dzbany. Pięć ujawnionych! sytuacji niebezpiecznych w ciagu miesiąca, w samej tylko Warszawie totalny brak reakcji, jak choćby wzmocnienie obsady na posterunkach obciążonych "inwestycjami" (celowo w cudzysłowie; w zamian można wstawić sobie jedno długie "piiii") po pierwszej, drugiej i kolejnych, a obrońców uciśnionych stać jedynie na płacz z powodu, że ich interwencje, rzeczony Irek spuszcza w kiblu.
Gdyby dyżurni mieli choć trochę oleju w głowach, legitymacje związkowe powinny płonąć, niczym auta w Paryżu.
_________________ ⚠ Bossowie związków zawodowych, zarządy i rady nadzorcze spółek PKP to partacze, nieudacznicy, ludzie niekompetentni! Jest to banda kretynów, idiotów i darmozjadów pierdzących w stołki, którym los PKP zwisa i powiewa!
Noema, poczynania funkcjonariuszy związków oraz całkowita bierność szeregowych członków, to niemal kalka tego, co dzieje się na poziomie krajowym, w relacjach aparat państwa - obywatele.
I, kalką będąc, doskonale obnaża, co stało się z nami, jako społeczeństwem.
Pokazuje, jak podpuszczeni fikcją demokracji, pozornym wzrostem zamożności, która - wszystko na to wskazuje - wróci niedługo do poziomu pańszczyźnianego chłopa, sami doprowadziliśmy się do stanu kompletnego rozleniwienia. Fizycznego - nie chce nam się działać - i umysłowego - ani nawet intensywniej pomyśleć.
O ile argumenty o bezkarności tego, jak dyma nas "demokratycznie wybrana" władza - wobec układów i aparatu przemocy, w trakcie kadencji jesteśmy w zasadzie bezsilni, zaś w wyborach "nie ma na kogo głosować", więc wybieramy mniejsze zło - można jeszcze próbować zrozumieć, o tyle utyskiwań członków związków na ich zupełną nieprzydatność, nic nie usprawiedliwia.
Nie ma nic trudnego w rezygnacji z członkostwa. Ba, nawet w samodzielnym założeniu organizacji, która funkcjonować będzie na odpowiadających malkontentom zasadach, i, po pokazaniu, jak skuteczni są w rozwiązywaniu, najpierw indywidualnych problemów pracowników, potem poszczególnych grup zawodowych i, po zebraniu w ten sposób odpowiednio dużego "pogłowia", wpływaniu na kierunek, w jakim pójdzie zakład pracy, kolej, jako branża, czy nawet państwo.
A narzekanie jest powszechne. W zasadzie nie pamiętam, by ktokolwiek wyrażał się o związkach i związkowych działaczach inaczej, jak negatywnie.
Przy czym, zaznaczyć należy, iż mowa tutaj o niewywiązywaniu się ze statutowej, deklarowanej, merytorycznej działalności. Bo, owszem, niezaprzeczalnym faktem są organizowane wycieczki, czy inne imprezy, po korzystnej cenie, ale, przecież związki to nie Orbis. Poza tym, nie czarujmy się, organizatorom się to kalkuluje i przewodniczący, kadra i zasłużeni członkowie, wśród których dziwną nadreprezentację często stanowią władze np. macierzystego zakładu, uczestniczą na warunkach jeszcze korzystniejszych.
Nie rozpisując się za wiele, oczywistym jest, że gruntowne reformy związków - oddolne, do przeprowadzenia zanim działalność ureguluje (czytaj: ubezwłasnowolni) ustawowo "cyrk wiejski" - są konieczne. Wszystko jednak wskazuje, że nie ma nikogo, komu chciałoby się za nie zabrać.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum