Wysłany: 07-08-2010, 18:15 Daj kaczce grzędę, na kolumnie siędę
Zmącić umysł mogą wielkie nieszczęścia, choroba, alkohol. Diagnoza i ewentualne leczenie należą do lekarzy specjalistów. Skutkami zajmują się wszyscy. Do dziś pamiętamy skaczącego w Sejmie posła Gabriela Janowskiego. Nieco słabiej - posła Nowaka, godzinami wystającego z transparentem za sejmową mównicą. Wryło się w pamięć „przypadkowe społeczeństwo” posłanki Nowiny-Konopczyny. I wiele, wiele innych.
Prezes Jarosław Kaczyński, niepomny tego, że wyżej wymienieni to już zaledwie byli politycy, postanowił dołączyć do ich grona. Z własnej woli i chęci. W tym celu wyskoczył z nader odkrywczą tezą, że „Bronisław Komorowski został wybrany na prezydenta przez nieporozumienie, bo bardzo wiele osób, które na niego głosowały, zapateryzmu w Polsce nie chce". Prezes PiS rozumie zapteryzm jako „dążenie do tego, żeby wszelkiego rodzaju symbole religijne zniknęły ze sfery publicznej”.
W rzeczywistości Kaczyńskiemu chodzi wyłącznie o jeden symbol: krzyż pod pałacem prezydenckim. Jego zdaniem, powinien tam stać do czasu powstania pomnika, „który siłą rzeczy będzie pomnikiem Lecha Kaczyńskiego, a pamięci o Lechu Kaczyńskim obecna władza boi się jak diabeł święconej wody. Boi się, bo Lech Kaczyński uosabiał to wszystko, czego zaprzeczeniem ona jest”.
Nie jest to do końca prawdą. Rzeczywiście, pod względem kalibru gaf, prezydent Komorowski prezydentowi Kaczyńskiemu, jak dotąd, nie dorównał, ale w kampanii robił co mógł, żeby nie zostać daleko w tyle. Pomagał mu w tym komitet honorowy. Ostatecznie wespół w zespół prawie Lecha Kaczyńskiego dogonił. W dodatku przed nim pięć lat, więc ma jeszcze naprawdę dużo możliwości.
Niesłusznie Jarosław Kaczyński swojego wygranego konkurenta przekreśla. Bezpodstawnie nie wierzy w jego możliwości, których próbki dał w kampanii wyborczej. Może za kaszalotami posypią się z ust prezydenta Komorowskiego kolejne komplementy dla małp w czerwonym, a dziady, zamiast spieprzać, będą spływać do morza.
Prezes PiS jest przekonany, że „pamięć o Lechu Kaczyńskim się "przebije", i że zostanie on należycie uczczony nie tylko w Warszawie, ale i w całym kraju”. To typowe myślenie ludzi, którzy dostali znacznie więcej niż się im należy i rozbestwieni tym domagają się kolejnych zaszczytów. Daj kaczce grzędę, na Zygmunta kolumnie siędę.
Całe zło zaczęło się od pochówku na Wawelu, gdzie trumna Lecha Kaczyńskiego została złożona tylko dlatego, że zginął w katastrofie. Nigdy nie dostałby wawelskiej krypty, gdyby zwyczajnie umarł. Nikomu nie przyszłoby nawet do głowy, by o to zabiegać. Najdelikatniej mówiąc, nie był dobrym prezydentem. W czasie kadencji niczym się nie wyróżnił, poza kłótniami i ośmieszaniem Polski. Zwłaszcza na arenie międzynarodowej.
Rzeczywiście niejednokrotnie rozdmuchiwano ponad miarę jego gafy i potknięcia. Działo się tak, gdyż, póki żył, był powszechnie nielubiany. W znacznej mierze na własną prośbę. W Polsce zaś, jak cię lubią, tak cię piszą. Także pokazują i oceniają. Niemniej współczucie z racji nagłej i niespodziewanej śmierci oraz żal z powodu nie zawsze obiektywnego przedstawiania byłego prezydenta, nie mogą być fundamentem jego gloryfikacji, ku której nie ma żadnych, obiektywnych podstaw.
Lech Kaczyński, ani jako prezydent, ani wcześniej, nie dokonał niczego, co byłoby warte Wawelu i ewentualnych kolejnych awansów. Bezprawnym postawieniem krzyża nie wolno wymuszać pomnika. Część Polaków doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Reszta musi sobie wreszcie uświadomić, że przypadkowa, bezsensowna, choć oczywiście tragiczna śmierć w katastrofie nie czyni narodowym bohaterem. Nawet, jeśli wokół niej została rozpętana histeria. Ciszej nad tą trumną.
Dzisiaj ze względu na to, że nie byłem w pracy obejrzałem Fakty TVN i Wiadomości TVP, niestety aż mnie coś złapało za serce jak widziałem wycięte urywki zdań Jarosława Kaczyńskiego ze zmienionym przesłaniem.
Niestety znowu się stało tak, że niezbyt fortunna i przemyślana wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, została obrócona przez TVN w atak na demokracje i dobre obyczaje.
Co do braku zasług Lecha Kaczyńskiego to odpowiedzmy sobie na pytanie czy gdyby nie interwencja w Gruzji dokładnie 2 lata temu czy ten kraj nie został by zajęty prze Rosję? Lech Kaczyński był przedstawiany jako pierwszy awanturnik na scenie politycznej, a tu nagle po śmierci okazuje się, że prezydent Czech nazwał go swoim największym przyjacielem, prezydent Turcji jedzie 3 dni samochodem na Wawel, a Michaił Saakaszwili leci prze 5 państw do Krakowa. Dodam też, że zwykli polscy obywatele jak jadą do Gruzji są witani jak swego rodzaju wyzwoleńcy (sam tego nie doznałem, ale miałem bezpośrednie relacje).
Taki apel do wszystkich (również do zwolenników PIS-u) aby zmarłemu dać spokój, najłatwiej atakować tego, który się nie obroni.
Takim gadaniem to on szkodzi sobie sam i swojej partii. I niestety ułatwia PO odwrócenie uwagi od niewygodnego tematu podwyżki VAT,a to właśnie o tym powinno się wciąż przypominać. Najlepiej w zestawieniu z obietnicami z 2007r. (uprościmy, obniżymy itp. głupoty).
W rzeczywistości prezydenturę LK ciężko ocenić, ale twierdzenia że szkodził Polsce (a pod tym chyba rozumiemy Naród) są nie tylko przesadzone ale wręcz szkodliwe. Jedyni którym szkodził to platformersi i Unia (żydów europejskich) co zresztą stało się przyczynkiem jego zguby. To że ten śmiertelny bój został zaczęty bezpośrednio wtedy po wyborach, nie zorientował się do dziś nawet tak przenikliwy JK. Ale ja napisałem petycję do W. W. w tej sprawie. Ad rem. O ile obrona Szakaszwilego była błędem, to jednak uratował Gruzinów przed ciężkim bombardowaniem, co ja sam zresztą wypomnialem Prez. Rosji nieco żartobliwie. Błędem naczelnym PiS było to, że nie potrafił precyzyjnie skomunikowac się z Narodem i wytłumaczyć, dlaczego takie a nie inne działania są konieczne, gdyż np. podpisując Traktat oddajemy zasadnicze atrybuty niepodległości. Notabene LK głupio podpisał te zdradę, ale jak widać doopy już nie uratował. Nawet Putin nie może mówic po czasie że LK szkodził Rosji. Ta twarda polityka i ukłon Putina w sprawie Katynia, przyniosły Rosji wiele dobrego. I to był 2gi argument za katastrofą, już bezpośredni z kół wykonawczych. Jest tak, gdyż nasze stosunki z Rosją za żadna cenę nie mogą ulec poprawie. To nic innego jak dalszy ciąg strategii napięcia z lat 70/80. A wykonawcą jest ten sam pan ZB. To moja opinia.
[ Dodano: 10-09-2010, 12:57 ]
Ciekawe jakie zdanie ma W. W. na powyższą argumentację? Z tego co ja się zorientowałem, amerykance już w praktyce zakończyli przygotowania do wojny. Tak więc być może nie będą czekać nawet do 17.06.2012 tylko znajdą jakiś pretekst by zaatakować wcześniej. Biedni Rosjanie. Już chyba nigdy nie zobaczę Moskwy.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum