Wiem że nie każdy lubi dużo czytać dla tego skrócę to jak najbardziej.
1. W piątek w pociągu zgubiłem portfel z dokumentami, kartą bankomatową i około 130 złotymi.
2. Następnego dnia ktoś zadzwonił na numer do mojego ojca że portfel jest do odbioru w jednej siedzib PKP w niedaleko dworca wschodniego.
3. Niedługo później miła i serdeczna pani zwróciła mi zgubę kategorycznie odmawiając nagrody?! Nic nie zginęło!
Jak widać w tym kraju ISTNIEJĄ JESZCZE UCZCIWI LUDZIE!!! I nie każdy polak kradnie papier toaletowy i oszukuje jak to się czyta na wykopie.
Szkoda, że jest ich tak niewielu... Ja generalnie jeżeli zauważę, że ktoś coś zgubił w jakimkolwiek środku komunikacji (a już zwłaszcza jeśli to jest portfel lub telefon), to jeżeli nie mogę ustalić właściciela zguby, oddaję znaleziony przedmiot obsłudze pojazdu. Z tego co mi wiadomo obsługa jest obowiązana do przekazania takich rzeczy do Biura Rzeczy Znalezionych.
_________________ Gdyby cały beton PKP przerobić na podkłady, to można by zmodernizować wszystkie czynne szlaki
Pułtuś -Usunięty- Gość
Wysłany: 16-06-2011, 07:10
Trochę to nie związane z głównym tematem, ale ostatnio w pralni chemicznej byłem świadkiem jak starszy pan odbierał swoją koszulę- dostał ją, zapłacił, po czym pani z uśmiechem włożyła mu do kieszonki 500 Euro- facet się złapał za głowę i wtedy przypomniał sobie, że faktycznie zapomniał wyjąć pieniądze z koszuli zanim oddawał ją do pralni. Pani z uśmiechem odmówiła otrzymania nagrody- tak wiec jak widac, nie kazdy Polak to krętacz i oszust
1,5 roku temu jechałem jak zwykle do pracy w Wawie, wtedy to był TLK relacji Gdy-Krak. W pociągu używałem latarkę - czołówkę i zostawiłem ją tam wysiadając w Wawie.
Dwie godziny po tym, odbieram w robicie SMS. Ktoś znalazł moją latarkę. Babka, Warszawianka, akurat jechała do Kaka, ale wraca. Tydzień później na kolejnym dyżurze odebrałem zgubę.
To tania chińska czołówka, warta może 20zł. Czasem w bagażu "sam" wciska się włącznik i latarka świecąc wyładowuje baterie. Zapobiegając podkładam pod okładzinę baterii jakiś karteluszek. Traf chciał, że tym razem to był kawałek mojej wizytówki, z kawałkiem numeru telefonu. By zadzwonić, babka musiała rozkręcić latarkę, wyjąć baterię, znaleźć tę kartkę, posłać SMS na kilka numerów (nie było pierwszej cyfry numeru!). Trafiła przy piątej próbie. Robi wrażenie, prawda?
Znalazłem kiedyś (chyba 2008) dokumenty i parę złotych w sakiewce(poc. Łódź-Warszawa), zwróciłem bo były namiary w postaci wizytówki jakiegoś tam radcy prawnego, byłem w Warszawie, umówiłem się, oddałem, zero słowa dziękuję, nie jest tak kolorowo. Na telefon wydałem 1zł z czyms, dałby chociaż na dobrą flaszkę, bo dokumenty też kosztują...
aha, gdy mu podałem, pokazał prawo jazdy sprazwdziłem dane i mu oddałem, a ten wziął i powiedział "do widzenia".
_________________ Kocham wolność słowa. . .,czy się to komus podoba czy nie! W środowisku kolejowym są tacy ludzie, którzy wyznają zasadę "wiem ale nie powiem", i tych ludzi nienawidzę, pozdrawiam wszystkich forumowiczów i pracowników mojej spółki.
Rok temu jakiejś dziewczynie podczas przebiegania przez przejście dla pieszych wypadł telefon. Nie wiem jaka marka i ile warty, nie znam się. Wziąłem ale dziewczyna znikła mi z pola widzenia, no to zaniosłem do domu, dałem ojcu, powiedziałem co i jak, ojciec do kogoś tam zadzwonił, okazało się że do matki tej dziewczyny, po 15 minutach przyszły obie i telefon trafił do właścicielki. Odmówiłem przyjęcia znaleźnego.
Co bym zrobił jakbym znalazł telefon w busie ? Oddałbym kierowcy. To samo z portfele. Co bym zrobił jakbym znalazł paczkę z forsą bez dokumentów itd ? Wziąłbym i schowałbym. Zaraz się by ktoś znalazł kto uprzejmie doniesie że sąsiad sobie coś nowego kupił choć siedzi na bezrobotnym
_________________ Pokuccy kopciarze - łączcie się !
hmmm... z kolei kiedyś stałem przy kiosku, przede mną była kobieta w średnim wieku, która akurat kupowała coś i wypadło jej 20 zł na ziemię (ale tego nie widziała). Ja jej to podniosłem i dałem, a ona na to: "No wie pan?!". I obrażona poszła.
Z tą uczciwością nie zawsze jest tak słodko, konduktor sekcji Warszawa Grochów zznalazł portfel chciał zwrócić właścicielce umówił sie telefonicznie ( w portfelu oprócz kasy były wizytówki) Paniusia oskarżyła go o kradzież na umówione miejsce przyszła z policją i konduktor trafił do aresztu na 48 godzin do wyjaśnienia. Jak widać uczciwość nie zawsze popłaca. Lepiej było zanieść portfel na policję a nie umawiać się z właścicielką. Konsekwencje były dość bolesne.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum