28-29.05.2013.
Kędzierzyn - Katowice - Zawiercie - Włoszczowa - Kielce - Radom - Lublin - Lubartów - Lublin - Świdnik Port Lotniczy - Lublin - Dęblin - Warszawa - Siedlce - Łuków - Dęblin - Warszawa - Legionowo - Wieliszew - Legionowo - Warszawa - Mińsk Mazowiecki - Siedlce - Warszawa - Katowice - Kędzierzyn
Mając tydzień wolnego oraz bilet sieciowy grzechem byłoby siedzieć w domu, dlatego 2 dni po zaliczeniu Staszowa wybrałem się na kolejną wycieczkę. Tym razem celem stały się 2 odcinki na Lubelszczyźnie: reaktywowany Lublin-Lubartów oraz nowy Świdnik-Świdnik Port Lotniczy, a także brakujące kawałki na Mazowszu, w tym dość trudna do zaliczenia linia Legionowo-Tłuszcz z 2 parami z czego jedna po ciemku. Wyruszam o 6:55 RE CHEMIK. Miło, że w moim mieście rozpoczyna bieg dalekobieżny pociąg o tak wysokim standardzie a jednocześnie w tak przystępnej cenie. W wagonie z 1 klasą coś nie tak z klimą bo chłodzi na maksa, więc wszyscy się z niego wynoszą. Na szczęście jest jeszcze drugi marlboras z jedynką. W Gliwicach nieco dłuższy postój. Na peronie dostrzegam przypadkowo kol. Tomka, który jak się okazuje jedzie osobówkami do Zielonej Góry. Wspólnie fotografujemy CHEMIKA. Następnie Tomek odjeżdża kiblem do Opola, a ja kontynuuję jazdę RE do Katowic. Niestety leje i jest strasznie zimno. W Katowicach chwila przerwy. Oglądam sobie podziemny dworzec autobusowy, bo jeszcze nie miałem okazji. Następnie udaję się na peron, przy którym zatrzyma się RE BOLKO z Wrocławia do Lublina. Ludzi trochę jest. Skład dość długi z siódemką PKP IC, ale ani jednego marlborasa, więc zajmuję miejsce w przedziałówce. W moim przedziale jedna kobieta, po jakimś czasie dosiada jeszcze facet. Po pociągu tam i z powrotem krążą dws dresy. Dość dosadnie manifestują swoje niezadowolenie z faktu, iż nie znaleźli pustego przedziału „bo oni nie będą siedzieć z kimś”… Jazda tą samą trasą, którą wracałem przedwczoraj. W Kielcach zmiana czoła. Chciałem wyjść na fotki, ale przy takiej pogodzie odpuściłem sobie. Podróż do Lublina przebiegła spokojnie. Na miejscu pochmurno, ale w miarę ciepło. Skład BOLKA zostaje błyskawicznie posprzątany, a następnie przestawiony na tor oporowy przy peronie 1, bo za niedługi czas odjedzie jako RE WARTA do Poznania. Mam 2 godziny czasu więc udaję się na miasto bo chcę obejrzeć starówkę. Jest ona trochę oddalona od dworca i trzeba się na nią wspiąć pod górkę. Gdy tam docieram wychodzi słońce. Oglądam rynek i przyległe do niego uliczki oraz deptak, docieram także na zamek, w którym znajduje się muzeum. Sprzed zamku możemy oglądać znajdujący się niżej Plac Zamkowy.
Gdy powracam na dworzec ponownie nadciągają ciemne chmury. Na peronie 1 oczekuję na podstawienie pociągu do Lubartowa. Mojej radości nie ma końca, gdy na horyzoncie zamiast szynobusu pojawia się SM42+bonanza! Chwilę po podstawieniu zaczyna się oberwanie chmury. Nawet jedzie trochę ludzi, w tym niektórzy na miesięcznych. Niestety większość trasy przejeżdżam w ścianie deszczu, a przez zaparowane okna prawie nic nie widać. W Lubartowie mimo nadal padającego deszczu dokumentuję stację oraz oblot składu. Stacja przeszła kompletną modernizację. Są 2 perony, wyświetlacze oraz zapowiadająca Ivona. Co ciekawe stonka oblatuje skład po starym torze, a nie po drugim zmodernizowanym. W drodze powrotnej mam prawie prywatny pociąg, więc usadawiam się na końcu bonanzy. W końcu przestaje padać, więc mogę solidnie zaliczyć trasę. Czuję się jak w starych dobrych czasach, gdy takim składem zaliczałem Wałbrzych-Kłodzko czy Zagórz-Łupków. Dokumentuję stacje oraz linię. O 17:25 jestem ponownie w Lublinie. Po chwili zostaje podstawiony turbokibel obsługujący linię na lotnisko Świdnik. Lubelskie posiadają nawet rolety w oknach. Jestem chyba jedynym pasażerem tego pociągu. Najpierw trasą, którą kursują pociągi do Chełma. W Świdniku odbijamy w lewo na odnogę do lotniska i po krótkiej jeździe zatrzymujemy się na peronie połączonym z terminalem. Wysiadam tylko ja. W terminalu lotniska kompletnie pusto, kręcą się tylko jakieś nieliczne jednostki, nie licząc sprzedawców w sklepikach. Po udokumentowaniu wszystkiego wsiadam do pociągu, tym razem nie jestem jedynym pasażerem bo jedzie jeszcze 1 albo 2 osoby. Podczas kontroli kierpoć mówi mi, że dziś jest tak pusto bo nie ma samolotów, był tylko rano do Oslo. Ponownie w Lublinie jestem o 18:30. Grupa towarowa za peronem 3 aktualnie rozkopana. Szybko powracam na peron 1, z którego lotniskowy kibelek błyskawicznie się ewakuował, bo już wjeżdża regio KASZTELAN z Zamościa do Łukowa, a w rzeczywistości z Rejowca, gdzie następuje przesiadka z szynobusu na kibel. Główna linia, więc jedzie trochę ludzi. Naprzeciwko mnie para jadąca do Radomia. Kierownik wystawia im bilety z adnotacją „Dalej”. W Dęblinie jestem tuż przed 20:00. Nowa stacja, więc rekonesans i dokumentacja. Dworzec stanowią 2 połączone ze sobą budynki, wyższy w którym znajduje się kasa a na piętrze pomieszczenie dla pracowników Kolei Mazowieckich oraz niższy stanowiący poczekalnię z darmową toaletą i pocztą. Jedyną kasą jest kasa agencyjna prestiżowej spółeczki, w której zakupuję Bilet Dobowy KM. W międzyczasie ze stacji odjeżdżają m.in. TLK ŁOKIETEK do Warszawy, TLK SIENKIEWICZ do Kielc i TLK CZARTORYSKI do Lublina.
Mój kibelek do Warszawy stoi przy peronie 1 obok budynku i zaprasza nas do środka ok. 21:00. Niestety trafiła się najniewygodniejsza wersja siedzeń. Przed odjazdem kierpociowa przechodzi przez skład i sprawdza każde drzwi z obu stron czy działają. Ruszamy o 21:24 niemal równocześnie z osobówką do Radomia. Zapełnienie z racji pory niewielkie (tym bardziej że potoki są o tej porze w drugą stronę), wymiana na stacjach pośrednich też mała. Wysiadam przed północą na dworcu Warszawa Śródmieście. Muszę teraz przeczekać do pierwszej osobówki do Siedlec o 3:20. Przechodzę więc na Centralny. Trochę chodzę po tunelach, a trochę siedzę na peronach, na których trwa nocne sprzątanie. Są myte posadzki oraz ławki. Po dworcu spaceruje ochrona. Oprócz ochrony jest także łysy gruby gość w cywilu z krótkofalówką, który wyłapuje bezdomnych śpiących na ławkach. Ok. 0:30 pojawia się lekko splecowany pociąg Moskwa-Paryż. Pociąg ten mimo, że jedzie przez Polskę nie jest dostępny dla Polaków. Podczas króciutkiego postoju z sypialek wychodzi na peron kilku pasażerów. Osoba czekająca na peronie podaje coś grupce mężczyzn z jednego wagonu. Nie ma jednak czasu na pogaduszki, bo po niecałej minucie pociąg odjeżdża. O 1:25 przyjeżdża TLK MONCIAK-KRUPÓWKI z Gdyni do Zakopanego. Wysiada z niego sporo ludzi, ale nie mniej pozostaje w wagonach. Pociąg ten obecnie ma KKA na odcinku Chabówka-Zakopane. Na początku megafon w ogóle o tym nie informuje. Po jakimś czasie informacja zostaje podana, ale nie jako komunikat o KKA tylko po prostu pociąg zostaje zapowiedziany jako z Gdyni do Chabówki. Pasażerowie z ostatniego wagonu zgłaszają spacerującym po peronie policjantom niezabezpieczone drzwi międzywagonowe na końcu składu (zapewne po rozdzieleniu składu na Wschodnim). Po chwili przychodzi drużyna, zabezpiecza drzwi i pociąg odjeżdża.
W końcu doczekuję 3:20 więc udaję się na Śródmieście i odjeżdżam osobówką do Siedlec. Pociąg prawie pusty, ale trudno się dziwić o takiej porze. Od Mińska Mazowieckiego już jasno, ale jako, że w planie mam powtórzenie tego po popołudniu to sporą część trasy przesypiam. Przed samymi Siedlcami w moim członie pojawia się ta sama kierpociowa, z którą jechałem z Dęblina i informuje mnie, że dojeżdżamy do stacji końcowej. Siedlce witają mnie ostrym Słońcem, jednak z racji wczesnej pory i niewyspania jest mi potwornie zimno. Nowa stacja, więc oczywiście zwiedzanie i dokumentacja. W czasie robienia zdjęć przejeżdża pociąg z Paryża do Moskwy, niestety akurat byłem na drugim końcu stacji, więc nie załapał się na fotkę. Następnie wsiadam w osobówkę do Łukowa. Frekwencja dalej marna, ale siedzenia wygodniejsze (takie jak w spotach), w poprzednich 2 pociągach były twarde i niewygodne. Po odjeździe z Siedlec przejeżdżamy przez dużą grupę towarową. Na jej końcu jest przystanek Siedlce Wschodnie. Odgałęzia się w tym miejscu linia do Czeremchy, która na tej samej wysokości również ma przystanek, ale nazywa się on już Siedlce Baza (pociągi do Czeremchy nie zatrzymują się jednak na nim). Jedziemy dalszą częścią zmodernizowanej trasy (praktycznie cały odcinek Warszawa-Łuków jest po modernizacji). Na trasie przeważają pola. W Łukowie jestem o 6:02. Stacja ma trochę nietypowy układ, jeden peron znajduje się bezpośrednio przy budynku dworca, a drugi jest nieco przesunięty w stosunku do niego. Podobnie jest w Gorlicach Zagórzanach. Udaję się do położonego naprzeciwko dworca sklepu na małe zakupy. Kobieta sprzedająca albo ma ciężkie dni albo jest wybitnie niezadowolona, że musi pracować o takiej porze, bo na byle co reaguje fochami. Po peronie spacerują moi „ulubieńcy” czyli sokiści, więc dokumentując stację staram się nie rzucać im w oczy. Po wykonaniu zdjęć zajmuję miejsce w regio KASZTELAN do Zamościa, a w praktyce do Rejowca (gdzie nastąpi przesiadka z kibla na szynobus). Frekwencja niezbyt duża. Na wyjeździe jeszcze 2 fotki. Widoki w nieco podobnym stylu jak na trasie z Siedlec, ale linia już niezmodernizowana. Do Dęblina można wjechać 2 sposobami, zarówno od strony Warszawy jak i Lublina. Byłem przekonany, że wjedziemy od strony stolicy, aby uniknąć zmiany czoła, a wjechaliśmy drugą stroną. Przechodzę na peron 1 gdzie oczekuje już kibelek KM do Warszawy. Niestety znowu te masakryczne siedzenia… Zaraz po odjeździe jedne z drzwi w przedsionku zaczynają potwornie syczeć. Syk ustaje dopiero na kolejnym postoju, jednak zaraz po ruszeniu pojawia się na nowo. Ponieważ do Warszawy trochę się jedzie przenoszę się do innego członu. Jadę teraz tą samą trasą, którą przemierzałem wczoraj wieczorem po ciemku, a wcześniej TLK-ami (do Pilawy) i KM (od Pilawy do Warszawy, bo TLK-i jeżdżą „górą”). W miarę zbliżania się do Warszawy frekwencja wzrasta, a na wjeździe do stolicy już zawalone przedsionki bo tylko jedna jednostka. Przez samą Warszawę jedziemy blisko pół godziny, bo akurat od strony Otwocka przejeżdża się przez masę warszawskich stacji i przystanków poczynając od Falenicy.
Wysiadam na Śródmieściu. Chwilę czasu wykorzystuję na wizytę w Złotych Tarasach. Następnie o 10:35 kolejną osobówką podjeżdżam na Zachodni celem przesiadki na pociąg, którym mogę podjechać na Gdański. Coś się korkuje na średnicy przez co kilka razy stajemy i na Zachodni docieram na styk. Muszę więc sprintem przemieścić się na peron 8 (jeszcze nie tak dawno funkcjonował on jako osobna stacja Warszawa Wola). Na szczęście Elf jeszcze nie odjechał. Wyjazd z Zachodniej to po prostu tragedia, Katowice-Kraków to przy tym KDP… Po 15 minutach jazdy jestem na stacji Warszawa Gdańska. Przeszła ona gruntowną modernizację, więc oczywiście trzeba spełnić kronikarski obowiązek. W międzyczasie przyjeżdża szynobus Sierpc-Tłuszcz, który zmienia tu czoło i ma dłuższy postój. Frekwencja dość wysoka, ale z tego co słyszę większość ludzi jedzie tylko do Legionowa. Do tej stacji jesteśmy przyspieszeni i mamy postoje tylko na wybranych warszawskich przystankach. Tak jak się spodziewałem szynobus wyludnia się. Zaczynam zaliczać. Odbijamy w prawo od głównej magistrali wiodącej do Trójmiasta. Kolejne osoby wysiadają na przystankach Legionowo Piaski oraz Michałów-Reginów z wiatą jak na przystankach autobusowych. W Wieliszewie w szynobusie pozostaję ja i chyba 2 panów. Nasz postój wydłuża się, co trochę mnie martwi bo nie będę mieć czasu, aby zwiedzić stację w Tłuszczu (zamierzam wracać również trasą do Legionowa, bo magistralą pewnie pojadę jeszcze nieraz). Po jakimś czasie w końcu ruszamy jednak zaraz za nastawnią ponownie zatrzymujemy się. Mechanik przechodzi do drugiej kabiny i po chwili wycofujemy się na drugi tor bez peronu. To już mi się nie podoba, więc idę do drużyny zapytać co się stało. Okazuje się, że jadący przed nami towar uszkodził sieć trakcyjną i postoimy tu dłuższy czas. Coś mnie prześladują te towarowe ostatnio (na Staszowie towar się rozerwał ale na szczęście udało się zaliczyć z opóźnieniem). Kierownik radzi aby ewakuować się SKM-ką, która za chwilę zjawi się w Wieliszewie. Ponieważ nie wiadomo ile będziemy stać, a szkoda marnować dobówkę decyduję się na SKM, bo następna jest dopiero za 3 godziny, a nie wiadomo czy da się jakoś wydostać z tej pipidówy.
Zdecydowałem, że najtaniej będzie kupić bilet 40-minutowy (za jednorazowy zapłaciłbym prawie 8 zł bo to druga strefa). Wcześniej rozmieniam pieniądze u kierownika, bo akurat nie miałem drobnych do automatu. Wracamy do Legionowa a następnie magistralą do Warszawy. Bilet 40-minutowy nie pozwala mi na dojazd do Zachodniej, co najwyżej do Gdańskiej, z której na średnicę i tak trzeba przedostać się ZTM (bo pociągu KM akurat nie ma). W trakcie jazdy zmieniam jednak plan i postanawiam wysiąść w Warszawie ZOO, a następnie przespacerować się na Wschodni. Czasu jest na tyle dużo, że i tak zdążę na pociąg, którym planowałem jechać. Jak postanowiłem, tak czynię. Przystanek ZOO znajduje się tuż przed Mostem Gdańskim. Wychodzi się z niego na Rondo Starzyńskiego. Gdy przez nie przechodzę akurat nadjeżdża tramwaj linii 6. Jako, że mam jeszcze ważny bilet przez jakieś 4 minuty postanawiam nim podjechać ile się da, zresztą i tak 2 przystanki dalej jego trasa się kończy. Wysiadam na Ratuszowa-ZOO, więc znajduję się teraz w pobliżu Dworca Wileńskiego. Zaglądam na chwilę do połączonej z nim galerii, a następnie po krótkim spacerze docieram na Dworzec Wschodni. Chcę teraz przejechać jeszcze raz trasę Warszawa-Siedlce, którą rano jechałem półprzytomny, z przerwą w Mińsku Mazowieckim na zwiedzenie stacji. Gdy docieram na peron okazuje się, że za chwilę wjedzie spóźniona wcześniejsza osobówka do Siedlec. Przyjeżdżają 2 Flirty nabite niemiłosiernie i muszę stać. Jako, że jazda w takich warunkach to żadna przyjemność postanawiam wysiąść w Rembertowie i poczekać na jadącą zaraz za nami osobówkę do Mińska, która zapewne będzie pusta bo wszystkich pozbierały spóźnione Flirty. Chwilę później nadjeżdżają 2 turbokibelki, tak jak się spodziewałem, puściutkie. Na zmodernizowanej trasie nie ma żadnych nadzwyczajnych widoków. Tuż przed Mińskiem odbija łącznica do linii Krusze-Pilawa, z której korzystają pociągi TLK z Warszawy w kierunku Dęblina. Wjeżdżając na stację mijamy ZNTK Mińsk Mazowiecki. Stacja również w całości zmodernizowana, sąsiaduje z dworcem PKS. W peronach odpoczywa sobie kibelek, który za jakiś czas pojedzie do Błonia. Jeden z torów ma krawędź peronową z obu stron, podobnie jest w zmodernizowanym Lubartowie. Gdy kończę robić zdjęcia przyjeżdża pociąg przyspieszony KME Warszawa-Siedlce obsługiwany piętrusami. Mimo, że wysiada masa ludzi w środku nadal ciężko znaleźć wolne miejsce. Lokuję się na górnym pokładzie. Jadąc nowoczesnym i cichym piętrusem po zmodernizowanej linii można odnieść wrażenie, że jesteśmy gdzieś za granicą. W Siedlcach pociąg kończy bieg, więc cały tłum kieruje się do wyjścia. Stacja udokumentowana rano, więc chwilę czasu wykorzystuję na wizytę w sklepie spożywczym koło dworca. Przy okazji na fotkę załapuje się kolorowy Ikarus 280 z reklamą Bony.
Jako mój powrotny przyśpiech do Warszawy pojadą te same bombardiery. W tą stronę już pustawo, bo jedziemy w przeciwpotoku. Pociąg ten jako jedyny nie jedzie normalnie przez średnicę, tylko od Rembertowa kieruje się na Warszawę Gdańską, więc będzie okazja do zaliczenia ciekawego kawałka. Podróż powrotna upływa spokojnie. Po zmianie nazwy Warszawy Woli na wyświetlaczu pociągu wyświetla się zawsze Warszawa Zachodnia, niezależnie od tego czy pociąg jedzie średnicą czy przez Gdańską. Jest to trochę mylące dla pasażerów. Przed Rembertowem kierownik informuje wiele nieświadomych osób, że aby dojechać na Wschodni i Śródmieście należy wysiąść i przesiąść się na jadący zaraz za nami kibel. Po odjeździe z Rembertowa zjeżdżamy na prawą część grupy torów, żeby po jakimś czasie oddalić się od plątaniny prowadzącej na Wschodni. Niedługo potem przejeżdżamy po wiadukcie nad trasą ze Wschodniego do Legionowa. Przed Warszawą ZOO stajemy na semaforze na dłuższą chwilę. Od ZOO jazda po trasie, którą już dziś jechałem, przez Most Gdański, Warszawę Gdańską i superszybki wjazd na peron 8 Warszawy Zachodniej. Po przyjeździe szybka dokumentacja peronu. Według tablicy jesteśmy SKM-ką z Wieliszewa. Po wykonaniu fotek szybko przemieszczam się na pozostałe perony, gdzie łapię osobówkę z Góry Kalwarii do Warszawy Wschodniej, którą wyjeżdżam po CHEMIKA. Po drodze też stajemy na średnicy pomiędzy przystankami. Dzisiaj rozpoczyna się długi weekend, więc CHEMIK dodatkowo wzmocniony 2 bonanzami. Już na Wschodnim frekwencja w 2 klasie to ok. 75 %. Szczęśliwie 1 klasa w marlboro jest przodem do jazdy, a ja mam bilet sieciowy więc mogę z niej skorzystać. Na Centralnym dobija tłum ludzi. Moja 1 klasa też się zapełnia. Po jakimś czasie okazuje się, że usiedli tutaj pasażerowie 2 klasy przekonani, że w pociągach PR nie ma 1 klasy. Część osób gdy dowiedziała się, że to jedynka przesiada się, inni stwierdzili, że będą grać głupich albo nie wierzyli, że faktycznie w tym pociągu jest 1 klasa. Po jakimś czasie (zanim nadeszła kontrola) jednak się zrehabilitowali i poszli. Samej jazdy nie ma co opisywać, bo CMK jechałem wiele razy i za każdym razem jest tak samo nudna. Chciałem przejść się po składzie, ale gdy zobaczyłem ludzi w przedsionkach (nawet w mojej 1-ce) zrezygnowałem z tego pomysłu. Gdzieś w połowie CMK idę spać. Gdy się budzę okazuje się, że przespałem cały GOP i dojeżdżamy już do Kędzierzyna. Na stacji końcowej wysiada ok. 40 osób.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum