Jako zadeklarowany miłośnik kolei muszę przyznać, że dla mnie to wielkie święto. Na dworcu głównym we Wrocławiu koczowałem od wczorajszego wieczora, żeby zająć jak najlepsze miejsce. Wcześniej cały dzień tłukłem się do Wrocławia na to święto pociągami regionalnymi, jednostkami EN-57. Specjalnie wziąłem ze sobą śpiwór. Rano wstałem szybciutko i zająłem miejsce przy samej krawędzi peronu, gdyż pierwsi mikole już się złazili. Tłum gęstniał. Zesikałem się już przy zapowiedzi wjazdu pociągu. Na szczęście w tym tłumie nikt tego nie zauważył. Jak tylko pociąg wjechał na peron, podbiegłem do czoła i ucałowałem go w sam dziubek. Tak, ten sam dziubek, który pruł galaktyczne powietrze pędząc przez całą Europę, abyśmy teraz my mogli podziwiać tę piękną mordkę, te gładkie linie, te opływowe kształty... Następnie wczołgałem się pod podwozie, gdzie fachowym okiem oceniłem obręcze, zawieszenia, resory, polizałem osie, które setkami tysięcy obrotów doprowadziły to cacko do naszego pięknego miasta. W tym zamieszaniu nikt na szczęście nie zauważył, że ktoś buszuje pod pociągiem. Następnie przyszedł czas na wnętrze. Cały utytłany w smarze i brudzie postanowiłem przecisnąć się przez tłoczący się, falujący tłum. Wzorem innych wziąłem duży rozpęd i z całej siły uderzyłem w tłum, co pozwoliło mi przebić się mniej więcej do połowy drogi do najbliższych drzwi. Dalej trzeba było intensywnie rozpychać się łokciami, walić w mordy, łapać za ubrania i wykręcać ręce, a nawet gryźć zębami co bardziej opornych... Ale czego się nie robi dla kolei, tym bardziej dla takiego cudu techniki - taka okazja może więcej się nie powtórzyć! W końcu dopchałem się do drzwi. Wchodząc po schodkach potknąłem się i rozwaliłem nos o wyższy schodek. Ale co tam, nie takie rzeczy człowiek przeżywał na wyjazdach mikolskich. W końcu, brudny od smaru, z zakrwawioną twarzą wpadłem do luksusowego wnętrza i... oniemiałem! Te fotele, wykładzina, stoliki, gniazdka... Stałem, głaskałem, lizałem i nie mogłem przestać. Cudo! Gdy zwolnił się jeden fotel, usiadłem. Zamknąłem oczy i marzyłem. W myślach płynąłem tym statkiem kosmicznym jak z gwiezdnych wojen do znajomych miast i miasteczek, wśród znanych na pamięć krajobrazów: do Sobótki, Kudowy, Lwówka Śląskiego, Szklarskiej Poręby, Pieńska, Zawidowa, Kobierzyc, Piławy, Międzylesia... To była jazda. Nie słyszałem żadnego stukotu, żadnego bujania, żadnych gwałtownych startów i hamowań, nawet konduktor mnie nie budził, a więc i obsługa była inna, milsza. I wtedy dostałem orgazmu - takiego prawdziwego, naturalnego, a nie sterowanego ręcznie. Po raz pierwszy, od kiedy 4 lata temu jechałem niemieckim IEC. Na deser zostawiłem sobie toaletę. Umyłem zakrwawioną i wysmarowaną twarz i zrobiłem uroczyście kupkę. Z namaszczeniem pociągnąłem za spłuczkę wcześniej oglądając ją pod każdym możliwym kątem. Woda nie poleciała więc zebrałem gówno do kieszeni - na pamiątkę, kiedyś będzie miało wartość historyczą! Papierem toaletowym wytarłem dupę i obsikane wcześniej spodnie - ten też, z nadrukiem PKP InterCity zabrałem ze sobą na pamiątkę, włożywszy starannie do portfela. Na końcu jeszcze sesja zdjęciowa: Ja siedzący na fotelu w pierwszej (!) klasie Pendolino i czytający gazetę, ja zaglądający do kabiny maszynisty (do środka nie chcieli mnie wpuścić, ch..je), ja sikający do kibelka w pendolino, jak robiący kupę w pendolino, kupa zrobiona przeze mnie w pendolino, ja całujący nosek pendolino, ja głaszczący karoserię pendolino, ja przed logiem PKP InterCity na pendolino... Część zdjęć już wrzuciłem na galerie kolejowe, gdzie inni mikole też sikają z emocji. Gdy przyszło opuścić wagon, o mało się nie rozpłakałem. W takiej chwili człowiek czuje się, jakby stracił kogoś bliskiego. To niesamowite, jak człowiek potrafi zaprzyjaźnić się z maszyną przez te kilka godzin! Zabrałem śpiworek, ostatni raz rzuciłem okiem na skład i poszedłem na drugi peron, gdzie już czekał EN-57 do mojej rodzinnej wioski. To był zdecydowanie najpiękniejszy dzień moich tegorocznych wakacji!
_________________ Tylko człowiek wolny się buntuje,
niewolnicy są posłuszni.
Ja już kiedyś oglądałem Pendolina w Francji i byłem zachwycony a Pendolino na naszych torach to dla mnie też święto ale zanim się uporamy z przystosowaniem infrastruktury kolejowej żeby takie pociągi wykorzystywały swoje możliwości i mogły się poruszać na większości linii no miną niestety jeszcze lata.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum