Wysłany: 20-11-2009, 18:49 Warszawa: A jednak. Beton zmiażdżył prezesa.
Prezes Kolei Mazowieckich Jakub Majewski został dziś ostatecznie odsunięty od kierowania spółką w atmosferze konfliktu ze związkowcami i rządzącymi Mazowsze działaczami PSL. Współkoalicjant z PO zapowiadał walkę o przywrócenie Majewskiego, ale skończyło się na pustych obietnicach.
Jakub Majewski próbował wprowadzić nowe rozkłady (z przesunięciem niektórych kursów na „biurowe” godziny). Obiecał też uruchomić przy ul. Targowej centrum zarządzania kryzysowego, które pozwoliłby opanować chaos podczas awarii. Obiecywał ukrócić też rozbuchane przejazdy służbowe, np. opisywaną na naszych łamach „kolejarską taksówkę” do miejscowości Bobrowniki.
Jakby został Majewski też zatriumfował by BETON.
"Operacja Prezesi"
Początek lat dziewięćdziesiątych Partia Unia Demokratyczna przy władzy -cel zniszczenie PKP.
-metoda "restrukturyzacja" spółki,
-cecha partii kompletna pogarda dla PKP i jego pracowników patrz minister Syryjczyk.
Koniec lat dziewięćdziesiątych: PKP niestety nie zostało w pełni zniszczone co gorsza konkurencyjne partie do władzy, umieszczają w PKP swoich ludzi tworząc tzw. "Beton" oraz umieszczają swoich ludzi w związkach zawodowych( oczywiście niektóre mają ich tam wcześniej np. SLD) Powstaje AWS, Solidarność kolejowa przyłącza się do "Betonu". Unia Wolności stwierdza że konkurenci ciągną spore profity finansowe i społeczne z udziału w "betonie" kolejowo-związkowym, powstaje seria pomysłów na włączenie się do gry, niestety do śmierci politycznej nie udaje się tego osiągnąć. Początek lat 2000 na skutek porozumienia ponad podziałami (PSL, SLD, i spadkobierca AWS, PIS) powstają Koleje Mazowieckie. Niestety PO spadkobierca nieboszczki UW nie może się dopchać do kolejowych "konfitur". Zwycięstwo w ostatnich wyborach jednak pozwala na taki scenariusz- Bałczun itp. Jednak najważniejszym punktem programu są KM obwicie dotowane, bez strachu że zabraknie pieniędzy, podatne na eksperymenty i w rękach sojuszniczego PSL. Lecz jak przekonać do siebie niechętny PO beton związkowy który mocno osadzony w układach z innymi partiami dodatkowo pamięta z jaką pogardą do kolejarzy odnosił się Pan Syryjczyk i Pan Balcerowicz? Czas na "operację Prezes" fachowiec, bezpartyjny, młody, gładki. Marszałek Struzik wchodzi w akcję, jest okazja pozbyć się balastu post-solidarnościowego. Niestety wbrew porozumieniu prezes Majewski: -tnie również tych ludzi których nie trzeba(a nawet nie wolno!!!) wszak musi przygotować miejsca dla "młodych wilków z PO" którzy partię poparli robili propagandę na uczelniach i żądają stanowisk,
-okazuje się że w sprawach techniczno-organizacyjnych nie ma zielonego pojęcia o prowadzeniu spółki kolejowej,
- obiecuje pasażerom rzeczy których nie da się spełnić np. z powodu zbyt małej ilości taboru,
- nie ma zamiaru współpracować z betonem związkowym będącym w sojuszu z PSL, wreszcie krytykuje publicznie władze samorządowe woj.Mazowieckiego. W rezultacie zostaje zwolniony.
Celem 'operacji Majewski" było zakotwiczenie PO w 'betonie" kolejowym gdyż partia ta do tej pory nie miała tam swoich przedstawicieli skutkiem czego nie mogła "kręcić lodów" kolejowych spoglądając z zazdrością jak to robi PIS, SLD, i PSL. Tysiące ludzi na Mazowszu i w całej Polsce dało się nabrać na "operację Prezes" pisząc totalne bzdury w laurkach na część człowieka który niczego nie dokonał. Myślę że Pan Marczak może powiedzieć coś więcej na temat takich "akcji" ponieważ w swoim długim życiu zawodowym widział nie jednego prezesa Majewskiego jak kiedyś tak i teraz z nadania partyjnego kiedyś siermiężnych i prostych a teraz gładkich i eleganckich. Jednakowo jednak nie mających pojęcia o zarządzaniu koleją.
Jednakowo jednak nie mających pojęcia o zarządzaniu koleją.
Fankol a ty masz pojęcie co piszesz. Jaka jest dla nas konkluzja twojej wypowiedzi. Nadal chcesz pracować w biurze w przepoconym sweterku. Nadal chcesz pieniądze z wypłaty jak świstak zawijać w sreberka a żyć ze sprzedanych swoich płodów rolnych. Nadal chcesz do siedziby Kolei Mazowieckich (właściwie to 1 kolej a nie kilka) na stacji Warszawa Wschodnia przyjeżdżać możliwie jak najwcześniej. Najlepiej dla ciebie na 6:00. Tak aby szybciutko wrócić do siebie na oddaloną o kilkadziesiąt kilometrów wioskę. I tak aby można było jeszcze wydoić krowy i wyrzucić obornik w oborze, bez konieczności włączania oświetlenia bo prąd kosztuje szczególnie wtedy kiedy wraca się z pracy w listopadzie.
Tylko, że podatnicy pytają co mają z takiego Piotrusia Pana. W swoim elaboracie opisujesz krytykując Unię Demokratyczną potem UW i PO. Tylko dlaczego nawet nie zająknąłeś się o przeszłości PSL i jego rodowodzie komunistycznym - ZSL. Bronisz zabetonowanych układów w KM ponieważ jesteś małowartościowym pracownikiem. Boisz się utraty tego co osiągnąłeś w karierze, a osiągnąłeś zbyt wiele jak na twój i twoich kolegów/koleżanek z biur KM potencjał intelektualny. Macie świadomość tego, że żadna inna firma takich zapyziałków jak wy do biura nie zatrudni.
[ Dodano: 2009-11-22, 19:37 ] Struzik przegnał reformatora Kolei Mazowieckich
Jakub Majewski w piątek definitywnie przestał być szefem Kolei Mazowieckich. Chciał reform, ale przegrał z oporem związków zawodowych i rządzących Mazowszem polityków PSL
W piątek rada nadzorcza odwołała ostatecznie zawieszonego od niemal dwóch tygodni prezesa spółki. Wydała w tej sprawie lakoniczny komunikat, w którym nie podano powodów jego dymisji. Podpisany pod nim szef rady nadzorczej Waldemar Kuliński dziękuje mu tylko za dotychczasową współpracę.
Majewski był szefem Kolei Mazowieckich od końca czerwca. Zapowiadał wprowadzenie wielu reform. M.in. utworzenie ekspresów regionalnych z Warszawy do największych miast na Mazowszu, likwidację pociągów, które wożą tylko kolejarzy, przesunięcie części składów na godziny pasujące pracownikom dojeżdżającym biur w stolicy i utworzenie centrum zarządzania kryzysowego, dzięki któremu dałoby się lepiej informować podróżnych w razie awarii czy wypadków. Prezes natrafił jednak na opór związków zawodowych i rządzących Mazowszem polityków PSL. Chciał np. o godzinę j opóźnić odjazd pociągu Mazovia (nazywanego "struzikiem"), który z Płocka wyrusza o godz. 4.55, zabierając średnio dziesięć osób. Wśród nich sześciu to kolejarze, w Kutnie dosiadało się 40 następnych. Przedstawiciele związków zawodowych zaczęli zbierać w pociągu podpisy przeciw zmianie godziny odjazdu. Protest poparło 300 osób, którzy wsiadają bliżej Warszawy. Związkowcy nie powiedzieli jednak podróżnym, że bliżej stolicy, z Łowicza miałby kursować inny szybki pociąg o niezmienionej porze.
- Uznaję, że właściciel spółki ma prawo do decydowania o losach Kolei Mazowieckich. Jego wizja rozwoju firmy różniła się od mojej - stwierdził po odwołaniu prezes Majewski.
Nie jest tajemnicą, że wszedł w konflikt z Waldemarem Kulińskim, szefem rady nadzorczej spółki, który jest też sekretarzem województwa i prawą ręka marszałka Adama Struzika (PSL). Z tego powodu jest nazywany "małym marszałkiem". - Kuliński rządzi twardą ręką. Nie znosi żadnego sprzeciwu, a przede wszystkim pilnuje interesu PSL. Majewski planował zbyt dużo, a kolejarze i koledzy "małego marszałka" nie chcieli zmian. Gdy Kuliński publicznie skrytykował prezesa, wiedziałem już, że dni Majewskiego w kolejach są policzone - zdradza nam wysoki rangą urzędnik Urzędu Marszałkowskiego.
Przez kilka tygodni politycy PO, z którą PSL rządzi na Mazowszu, próbowali ratować Majewskiego. Trzy razy przekładano zebranie rady nadzorczej, na której miał stracić stanowisko. - Chcieliśmy, żeby ten młody prezes został, ale Kuliński się uparł. W końcu machnęliśmy ręką. Nie będziemy przecież z tego powodu zrywać koalicji - podsumowuje polityk Platformy. Kilka dni temu marszałek Adam Struzik powiedział "Gazecie", że Majewski doprowadził do konfliktów w spółce i nie miał zdolności przywódczych.
Decyzja o odwołaniu Majewskiego oburzyła radnych koalicji. - Szkoda tego młodzika. Ambitny był i wykształcony. Tym razem to Waldek [chodzi o wicepremiera Pawlaka - red.] wytypuje nowego prezesa. Wybierze takiego, który będzie mu całkowicie posłuszny - twierdzi radny PSL.
- To ciężki błąd. Prezes Majewski miał obiecujący program zmian w spółce, które były naprawdę korzystne dla pasażerów. Jego odwołanie stawia pod znakiem zapytania nowy przyjazny pasażerom rozkład jazdy, który miał wejść od połowy grudnia. Pan Majewski stracił stanowisko, bo część urzędników i kolejarzy ma przyzwyczajenia z czasów Polski Ludowej. Niezależny i ambitny prezes to była dla tej spółki wielka szansa - ocenia Grzegorz Kostrzewa-Zorbas, radny PO i szef mazowieckiej komisji rozwoju regionalnego. Jego klubowy kolega Marcin Święcicki dodaje: - Podawane oficjalnie powody odwołania prezesa Majewskiego to tylko preteksty. Na najbliższej sesji sejmiku zażądam informacji w tej sprawie.
Komentarz Krzysztofa Śmietany
Do Kolei Mazowieckich przyszedł wizjoner, który chciał wprowadzić mnóstwo zmian korzystnych dla pasażerów. Jego zapowiedzi przekonały wielu ekspertów i podróżnych, którzy pisali petycje w jego obronie. Mimo to ani rada nadzorcza, ani władze Mazowsza nie poinformowały w piątek o przyczynach odwołania prezesa. To dodatkowo kompromituje urzędników.
Być może Jakubowi Majewskiemu zabrakło cierpliwości, żeby wytłumaczyć pracownikom sens koniecznych reform. Dziwne jest jednak wyrzucanie kogoś już po czterech miesiącach pracy, w dodatku tuż przed realizacją obiecanego projektu. Dlaczego rada nadzorcza Kolei Mazowieckich nie oceniła prezesa Majewskiego dopiero po wprowadzeniu zmian? Politycy rządzący Mazowszem muszą to wyjaśnić podróżnym."
Źródło: GW
[ Dodano: 2009-11-22, 19:55 ]
Przykład "zawieruchy" z J. Majewskim daje nam do zastanowienia. Co tak naprawdę może prezes państwowej spółki. Odwołują prezesa bo jego koncepcja nie spodobała się aparatczykom PSL. Chłopi z zadupia poczuli się dyskryminowani, bo nie umożliwiono im skorzystania z pociągu RE - regionalnego expresu, który nie zatrzymuje się w każdym sołectwie. Co więcej musieliby ciut dopłacić gdyż to kategoria pociągu lepsza. Toż to szok, niech te miastowe ludzie dopłacają jak do KRUSu. A jeszcze chciał im ten młody "cuś" zmienić. Pociągi z klimatyzacją, bo mu "nasze" gumofilce śmierdzą.
Ten kraj jest chory, okupowany przez polityków, którzy ułożyli ordynację wyborczą tak aby nie można było ich odsunąć na zawsze od sprawowania władzy.
Wniosek z tego taki, że każdy prezes kolejowej spółki jest sterowany przez polityków jak marionetka. Winni są politycy a nie prezesi.
Ps. Piechociński wystąp...
Dostosowanie Kolei Mazowieckich do potrzeb pasażerów. Takie plany miał prezes spółki Jakub Majewski. Nie zdąży już ich jednak zrealizować - w piątek został ostatecznie odwołany.
Krótki komunikat, który pojawił się na stronie internetowej Kolei Mazowieckich głosi: „Rada dziękuje prezesowi Majewskiemu za jego dotychczasową pracę“. Jak pisze „Życie Warszawy”, oznacza to, iż za zamkniętymi drzwiami został wykonany wyrok.
Rada nadzorcza Kolei Mazowieckich zdominowana przez PSL doprowadziła najwidoczniej do końca rozprawę z Jakubem Majewskim, którą rozpoczęto dwa tygodnie temu. Nastąpiło to po tym, jak opowiedział on publicznie o licznych nieprawidłowościach. W piątek, po odwołaniu, przewodniczący rady nadzorczej Waldemar Kuliński unikał dziennikarzy uchylając się od podania uzasadnienia.
Majewski planował wprowadzenie nowych rozkładów (z przesunięciem niektórych kursów na godziny „biurowe“). Chciał też uruchomić centrum zarządzania kryzysowego przy ul. Targowej oraz obciąć przejazdy służbowe – tzw. kolejarskie taksówki. Poza tym, kasjerki miały uczyć się języka angielskiego, co oburzyło związkowców.
- Prezes Majewski jako pierwszy od dawna dostrzegł pasażera, więc został odwołany. To dowód na to, że Koleje Mazowieckie nie są gotowe na rewolucję. Prezes padł też ofiarą iskrzenia między PSL i PO. - mówi Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych Tor.
PSL, które jest zainteresowane zachowaniem status quo w Kolejach Mazowieckich postawiło na swoim. - Od początku prezes stwarzał konflikty w spółce. Potrafił dużo mówić, ale niewiele robił. - ocenia prezesa marszałek Mazowsza Adam Struzik z PSL.
- Rada nadzorcza pokazała, że nie służy interesowi pasażerów. - uważa radny PO z komisji strategii Grzegorz Kostrzewa-Zorbas.
Zaraz po odwołaniu Majewski napisał w oświadczeniu: „Moja wizja rozwoju firmy i reform różni się od tej, którą właściciel uznaje za właściwą dla potrzeb spółki.“
Całkowicie się z tobą zgadzam.
Dziwi mnie i wielu ludzi w Polsce, że Platforma Obywatelska w samorządzie wojewódzkim daje się tak łatwo zdominować przez PSL. Byle chłopki roztropki w kozi róg zapędzają platformersów. PO kompromituje się nie tylko w stolicy ale i w województwie mazowieckim. Teraz wychodzi prawda jacy to z nich prężni działacze. PO powinno postąpić ze związkowacami tak jak postąpiła Margaret Thatcher. Widać, że PO to tylko socjaliberałowie nie radzący sobie w rządzeniu nawet gdyby wszyscy obywatele RP zgodzili się na to. Czy ci ludzie z PO mają "jaja"...
Czym są Koleje Mazowieckie chyba nie trzeba nikomu specjalnie tłumaczyć. Spółka powołana do istnienia w 2004 roku przejęła regionalne przewozy pasażerskie na terenie województwa mazowieckiego. Pierwszym Prezesem spółki była Halina Sekita, która wcześniej skutecznie zarządzała WKD. Jednak w 2009 roku kontrakt Pani Prezes wygasał, stąd konieczne było powołanie nowego Prezesa, którym stał się Jakub Majewski. Nowy dynamiczny Prezes dawał światełko nadziei na wprowadzenie koniecznych zmian, jednak dążąc do ich realizacji popadł w wewnętrzny konflikt z zarządem spółki, gdzie najwyraźniej duch zmian jest nadal obcy. Batalia o „nowe”Koleje Mazowieckie zakończyła się dla Jakuba Majewskiego najpierw zawieszeniem, a następnie jego odwołaniem w dniu 20.11.2009. Jednak jeszcze zanim to nastało sam zainteresowany przedstawił swoje plany dla spółki na lata 2010-2020, natomiast w jego obronie i de facto przywróceniu do funkcji wysyłano nawet petycje. W odpowiedzi na nie władze wojewódzkie stwierdziły, że Prezes Majewski skłócił załogę. Jednak skoro do kłótni potrzeba przynajmniej dwóch osób, więc ciężko winić jedynie jedną, natomiast doniesienia z prasy codziennej sugerowały ostry sprzeciw związków zawodowych w stosunku do zmian, a miał kto protestować, ponieważ w KM działa 9 związków zawodowych skupiających 80% załogi. Wobec tego można zapytać, czy to faktycznie załoga jest skłócona, czy też tylko przywódcy związkowi... .
W tym miejscu warto przedstawić jakie zmiany Prezes Majewski planował wprowadzić. Oczywiście podstawą planu musiała stać się piląca konieczność wymiany wyeksploatowanego taboru, jakim spółka eksploatuje. Plan zakładał, że w przeciągu 5-10 lat spółka wymieniłaby go na całkowicie nowy lub zmodernizowany. Dodatkowo każdy z pociągów miałby być wyposażony w monitoring wnętrza w celu zwiększenia poczucia bezpieczeństwa tak pasażerów jak i obsługi pociągu. Plan przewidywał również zainstalowanie urządzeń śledzących ruch pociągów, co pozwoliłoby na zbudowanie systemu informacji pasażerskiej w czasie rzeczywistym. Dzięki temu ewentualne opóźnienia pociągów byłyby znacznie szybciej wykrywane, natomiast pasażerowie odpowiednio informowani o zmianach. Planowano również przejęcie lokomotywowni w Tłuszczu oraz Sochaczewie, jak również budowę punktów obsługi technicznej taboru w Radomiu, Siedlcach, Nasielsku i Sierpcu. Jednym z punktów zapalnych były bez wątpienia plany zmniejszenia przejazdów służbowych, a w zamian zwiększenie ilości uruchamianych pociągów, ponieważ obecny rozkład jazdy to w głównej mierze ten znany sprzed 10 lat, z drobnymi korektami wprowadzanymi co rok. W efekcie tych zmian pojęcie porannego szczytu przewozowego i związanymi z tym kursami pociągów miałoby zostać zmienione z dojazdów na godzinę 7 rano na dojazdy do Warszawy w godzinach 7-9-ta.
Jakub Majewski planował również diametralną zmianę podejścia do sprawy kosztów uruchamiana pociągów. Bowiem obecnie stosuje się pojęcie kosztu uśrednionego, z którego wynika, że koszt uruchomienia pociągu wynosi 25 zł za przejechany kilometr. Jednak w rzeczywistości koszt uruchomienia pociągu jest zależny od typu taboru i wynosi od 10 do nawet 45 zł za km. Bardzo znamienitym było stwierdzenie, iż warto uruchamiać połączenia nawet dla 40 osób, jednak muszą być one obsługiwane właściwym kosztowo taborem. Jest to stwierdzenie przełomowe, bowiem dotąd panowało przekonanie, że jest pewna minimalna ilość pasażerów, poniżej której przewozy nie są opłacalne. Jednak brak korelacji ilości pasażerów do ceny uruchamiana składu powodował, że likwidowano połączenia mogące funkcjonować, jednocześnie utrzymując pociągi z ukrytym deficytem.
Bardzo interesującym projektem, jaki Jakub Majewski planował wdrożyć byłyby połączenia Regio Express, czyli podobne do niemieckich regionalne pociągi przyspieszone pozwalające w szybki sposób dotrzeć do stolicy. Pociągi te (wzorem Niemiec) miałyby być obsługiwane składami piętrowymi, czyli istniejącymi już wagonami piętrowymi, które byłyby ciągnięte przez nowe lokomotywy elektryczne, na których zakup KM ogłosiły niedawno przetarg. Wagony piętrowe przy większej ilości miejsc siedzących mają mniejszą ilość wejść, co powoduje, że wymiana pasażerów jest wydłużona. Dodatkowo składy ciągniono –pchane mają gorsze parametry przyspieszania i hamowania, czym ponownie wpisują się bardziej w charakter przewozów z mniejszą ilością postojów. Warto również wspomnieć, że w wagonie sterowniczym znajduje się również mały przedział klasy pierwszej, który w zasadzie jest wykonany tak samo jak przedział klasy drugiej, a jedyne różnice to jego oddzielenie szklaną ścianą od reszty pociągu. Można więc zapytać ile osób skorzysta w pociągu osobowym z klasy pierwszej - pomijając kolejarzy nikt! Więc tym bardziej warto zastosować wagony tego typu w połączeniach przyspieszonych typu Regio Express. Rozwój tych połączeń miał być powiązany z rozbudową parkingów Parkuj i Jedź, gdzie krótszy czas jazdy pociągu przyspieszonego miał być powodem do skorzystania z podróży przesiadkowej z samochodu na kolej, zamiast wpychania się do centrum miasta własnym autem.
Jednak pomimo odwołania Prezesa spółka KM postępuje w zaplanowanym wcześniej zakupie taboru, choć proces ten postępuje „jak po grudzie”. Ogłoszony przetarg na dostawę 20 nowych EZT, w efekcie którego wyłoniono jako dostawcę spółkę PESA jest ciągle oprotestowywany przez Stadlera, czym cały proces się przeciąga. W międzyczasie ogłoszono przetarg na dostawę 11 nowych lokomotyw do składów ciągniono-pchanych z wagonami piętrowymi Bombardiera zakupionymi w 2008 roku. Dodatkowo niedawno spółka ogłosiła przetarg na dostawę 16 nowych EZT. Będą one służyły do obsługi portu lotniczego w Modlinie, choć spółka ma jeszcze nadzieję na uzyskanie możliwości obsługi Okęcia, przynajmniej w formie komercyjnej. Zakup tych składów jest współfinansowany w ramach POIiŚ. Zarówno we wcześniejszym postępowaniu na EZT, jak i w obecnym spółka chce zakupić składy czterowagonowe, czyli takie jak już eksploatowane składy Flirt lub niedawno wyłonione w postępowaniu zespoły ELF. Jednak jak już wspomniano pierwsze postępowanie grzęźnie w protestach składanych przez firmę Stadler. Z jednej strony nie ma się co dziwić takiemu podejściu producenta, który w celu zapewnienia zatrudnienia w posiadanym zakładzie i generalnie jego utrzymania został zmuszony do rozpoczęcia montażu SZT typu GTW dla Arrivy z Holandii. Zastanawiające może tylko być, dlaczego Stadler nie uczestniczy w innych przetargach, tylko opiera swoją przyszłość właśnie o spółkę KM. Być może odpowiedzią są powiązania osobiste, na jakie wskazuje 44 numer Z Biegiem Szyn. Jak się okazało przedstawicielem spółki w Polsce jest firma Adviser, której szefowa Teresa Wiśniewska prywatnie jest żoną Andrzeja Wiśniewskiego, dyrektora biura finansowo-ekonomicznego spółki Koleje Mazowieckie. Pan Wiśniewski odpowiada między innymi za przetargi... .
Może gdyby Stadler zaczął oferować właściwe dla Polski ceny, wówczas nie musiałby się posuwać do wiecznego protestowania. Bowiem w taki sposób wytwarza się jedynie zła opinia o wytwórcy. Składy Flirt produkowane przez Stadlera są bez dwóch zdań bardzo dobrymi pojazdami, posiadającymi momentami zbyt nowoczesne rozwiązania, czego efektem były awarie Flitów w Polsce, gdzie przecięcia w sieci trakcyjnej nie wytrzymywała elektronika, natomiast pantografy łamały się na sfatygowanej sieci trakcyjnej. Warto również zwrócić uwagę na kabinę Flirta, gdzie królują ciemne tworzywa znacznie zmniejszające refleksy świetlne, czy ergonomiczne rozplanowanie dźwigni, lampek, monitorów i przycisków. Godnymi naśladowania są miękkie obicia miejsc w których maszynista prowadząc pojazd trzyma ręce przez długi czas. Niestety Polska to nie zachodni, a wschodni kraj UE, gdzie niższa oferta nawet w przetargach typu 60% ceny może zagwarantować wygraną.
Jaki będzie los KM bez Majewskiego na chwilę obecną nie znamy odpowiedzi, podobnie jak niewiadomo, kto zostanie kolejnym Prezesem spółki Koleje Mazowieckie. Niejasnym jest również kierunek rozwoju, jaki dla spółki obejmie nowy Prezes, czy będzie kontynuował politykę Majewskiego, czy najzwyczajniej dla kupienia spokoju przez swoją kadencję będzie układowy ze związkami zawodowymi. Jak zwykle odpowiedź na te pytania przyniesie czas.
źródło: inforail.pl
_________________ ⚠ Bossowie związków zawodowych, zarządy i rady nadzorcze spółek PKP to partacze, nieudacznicy, ludzie niekompetentni! Jest to banda kretynów, idiotów i darmozjadów pierdzących w stołki, którym los PKP zwisa i powiewa!
Dzisiejsza konferencja prasowa mazowieckiego urzędu marszałkowskiego poświęcona była zakupowi przez Koleje Mazowieckie 20 ezetów Elf. Została ona jednak zdominowana przez pytania dziennikarzy do marszałka Adama Struzika. Przedstawiciele mediów chcieli poznać powody odwołania poprzedniego prezesa KM, Jakuba Majewskiego.
Marszałek Struzik długo nie chciał skomentować tej sprawy. W końcu oświadczył: - Pan Majewski nie spełniał oczekiwań ani właściciela, ani rady nadzorczej.
Jego zdaniem, niedopuszczalne jest "kreowanie z zewnątrz polityki personalnej w spółce". Odpowiadając na pytania odnośnie tego, kiedy zostanie wybrany nowy prezes KM, Struzik wskazał na fakt, że w firmie funkcjonuje trzyosobowy zarząd. - Zarząd pracuje dobrze, jego pracę oceniamy bardzo wysoko - stwierdził marszałek mazowiecki.
Struzik skomentował także kwestie związane z rozkładem jazdy, w którym Majewski zapowiadał spore zmiany. - Musi on być tak skonstruowany, abyśmy mogli go realizować posiadanym taborem - powiedział. - Wszystkie dobre pomysły, które nie są tylko wizjami, będą realizowane - stwierdził marszałek.
- Propozycje pana Majewskiego dotyczące wprowadzenia ekspresów regionalnych to dobre pomysły. Do ich realizacji potrzeba jednak taboru - dodał wicemarszałek Mazowsza, Piotr Szprendałowicz.
Kłamstwa i kłamstewka Betonu kolejarskiego czyli koleje dla Kolejarzy.
Zmienia się rozkład kolei. Wcale nie na lepsze
Planowane ekspresy regionalne będą, ale tylko w szczątkowej wersji. Według kolejarzy nie da się też przenieść części kursów na godziny biurowe. Za tydzień zmienia się rozkład Kolei Mazowieckich.
Rewolucji nie będzie. Według szefów Kolei Mazowieckich pomysł odwołanego niedawno prezesa Jakuba Majewskiego, by uruchomić ekspresy regionalne do największych miast na Mazowszu, być może jest dobry, ale na razie niemożliwy do zrealizowania. - Nie mamy odpowiedniej ilości taboru - stwierdził wczoraj na konferencji prasowej tymczasowy szef Kolei Mazowieckich Arkadiusz Olewnik.
Zamiast 16 par ekspresów zestawionych z wagonów piętrowych i kursujących na większości linii oferta pociągów przyśpieszonych powiększy się nieznacznie. Oprócz "Radomiaka", który rano jechał z Radomia do Warszawy, a po południu wracał, na tej trasie będzie jeszcze jeden szybki pociąg, ale tylko rano (z Radomia o 7.21). Poranny "Bolimek" z Żyrardowa, po południu będzie też tam wracał (odjazd z Warszawy Wschodniej o 16.41). Przyśpieszona zostanie wieczorna "Łukowianka" przez Siedlce do Łukowa. - Ekspresy regionalne miały być zestawione z wagonów piętrowych, które nie nadają się do tego, by zatrzymywać się na każdej stacji. Jeśli piętrusy stają wszędzie, to w efekcie jadą dłużej od pociągów elektrycznych, bo są cięższe i trudniej je rozpędzić - mówi Jakub Majewski, odwołany szef Kolei Mazowieckich.
W nowym rozkładzie nadal widać przyzwyczajenia kolejarzy, by konstruować rozkłady głównie dla tych, którzy przyjeżdżają do pracy na godz. 7. Nie widać obiecywanego przesunięcia części kursów na godziny biurowe, czyli przed godz. 8 i 9. Na linii grodziskiej dwa pociągi przyspieszone przyjeżdżają do Warszawy bardzo wcześnie - o godz. 6.30 i 7. Prezes Olewnik twierdzi, że przy konstruowaniu rozkładu pierwszeństwo mają pociągi ekspresowe i pospieszne i dla Kolei Mazowieckich często brakuje miejsca w najatrakcyjniejszych porach. Jednak spółka PKP Polskie Linie Kolejowe, która zbiera wnioski od przewoźników i układa rozkłady, zaprzecza tej teorii. - Nie ma czegoś takiego jak priorytetowe pociągi. Musimy przestrzegać zasady równego dostępu do torów - mówi rzecznik PKP PLK Krzysztof Łańcucki.
Nadal pociągi będą jeździć na odcinkach, na których wsiada kilku lub kilkunastu pasażerów, i to na dodatek daleko poza Mazowszem. Jeden z pociągów będzie np. zaczynał trasę we wsi Bełchów na trasie między Łowiczem i Skierniewicami. Miejscowość leży w województwie łódzkim, a przewoźnik nie dostaje dofinansowania na tę linię. - Tam wsiada kilkunastu pasażerów, którym zależy na połączeniu z Warszawą - mówi Piotr Kozłowski, który w Kolejach Mazowieckich zajmuje się układanie rozkładów jazdy. Choć spółka PKP Polskie Linie Kolejowe zgodziła się, by pociągi nocowały w Górze Kalwarii, to nadal kilka z nich będzie zaczynać trasę w Pilawie. Na tym odcinku wsiada najwyżej kilka osób. Opór kolejarzy sprawił, że nie udała się próba przesunięcia o godzinę później pociągu "Mazovia" z Płocka do Warszawy. Tak jak dotychczas będzie odjeżdżał z Płocka o godz. 5 rano. O tej porze wsiada do niego dziesięć osób, z czego pięć, sześć to pracownicy kolei. W Kutnie dosiada się kolejnych 50-60 kolejarzy, którym nie chce się przesiadać z pociągu Przewozów Regionalnych. Obsługiwany pięcioma piętrowymi wagonami skład miał o tej samej porze jeździć tylko na tym odcinku, na którym jest najbardziej zapełniony - z Łowicza do stolicy. Z Płocka o godz. 6 rano miał wyjeżdżać krótszy, a co za tym idzie - znacznie tańszy skład.
Pewną poprawę odczują za to mieszkańcy Góry Kalwarii i Piaseczna. Do istniejących trzech porannych połączeń z tego pierwszego miasta dojdzie czwarte - ok. godz. 7.20. Zapewne częstotliwość na tej linii stanie się jednak znacznie niewystarczająca na wiosnę, gdy z powodu budowy południowej obwodnicy znacznie zwężona zostania ul. Puławska i kierowcy utkną w gigantycznych korkach.
Niewielką poprawę odczują mieszkańcy Legionowa. Pociągi będą jeździć nieco częściej. Niestety, obiecywanej linii SKM do tego miasta obsługiwanej taborem Kolei Mazowieckich na razie nie będzie. Urzędnicy mówią teraz, że może zacznie kursować w marcu. Szczegółowy rozkład od 13 grudnia można znaleźć na stronie www.mazowieckie.com.pl.
Nie mamy odpowiedniej ilości taboru - stwierdził wczoraj na konferencji prasowej tymczasowy szef Kolei Mazowieckich Arkadiusz Olewnik
Kłamstwo ! Szefowie KM mówią publicznie, że brakuje im taboru a planują go wynająć dla SKM W-wa.
SKM w Legionowie dopiero od marca
W chyba każdym legionowskim piśmie od kilku miesięcy można przeczytać, że już w grudniu ze stacji kolejowej Legionowo, ruszy Szybka Kolej Miejska. Jednak na szybszy transport do Warszawy trzeba będzie poczekać aż do marca 2010 r.
Dyrektor Zarządu Miejskiego tłumaczy zmianę terminu koniecznością przystosowania taboru. ZTM musi wydzierżawić od Kolei Mazowieckich osiem składów, przemalować je w barwy Szybkiej Kolei Miejskich i wyposażyć w kasowniki.
Linia Legionowo - Warszawa Wola będzie bardzo ważnym środkiem transportu nie tylko mieszkańców Legionowa, ale także dla osób zamieszkałych na warszawskiej Białołęce, gdyż sytuacja komunikacyjna jest tam najlepsza.
Wydłużenie terminu rozpoczęcia funkcjonowania Szybkiej Kolei Miejskiej bardzo nie podoba się mieszkańcom Legionowa i okolic. Szybka kolej odciążyłaby i tak zatłoczone autobusy podmiejskie.
Niestety na polepszenie jakości transportu w Legionowie trzeba będzie poczekać do przyszłego roku.
SKM w Legionowie To jak to jest panie Olewnik, brakuje taboru, a SKM po uprzednim uzgodnieniu z KM w swoich planach zamierza wypożyczyć tabor od KM ??? Może pan odpowie na to pytanie dziennikarzom bo mnie pan pewnie O l e w a
Kłamstwo! Szefowie KM mówią publicznie, że brakuje im taboru a planują go wynająć dla SKM W-wa.
KM nie planuje na razie wynajęcia taboru SKM-ce. To był pomysł Majewskiego, jego prywatne ustalenia z prezesem SKM. KM chciałaby uruchomić połączenie na "trzeciej" nitce metra, ale na razie jest to niemożliwe, bo faktycznie nie ma na to taboru.
A przy okazji: Majewskiemu nie tylko pociągów zabrakło (przeliczył się o prawie 50 na dobę), ale również proponował zawracanie push-pulli w miejscach, gdzie jest to niewykonalne. Ale jego najprzedniejsza innowacja, to układanie rozkładu jazdy wraz z Chmurskim BEZ porozumienia z PLK. Zresztą nie pierwszy to rozkład, który rozwalił Majewski. Wystarczy przypomnieć rozkład białostocki z 2004, w którym maczał palce:
http://www.wirtualny.bialystok.pl/_archiwum/index.php?popen=news&&id_art=1385
A najbardziej mi żal tych, którzy dali się ostatnio nabrać na jego gładką gadkę.
Dlaczego Jakub Majewski musiał odejść?
144 dni Majewskiego
"Rada nadzorcza Kolei Mazowieckich podjęła uchwałę o odwołaniu Pana Jakuba Majewskiego z funkcji Prezesa Zarządu Spółki z dniem 20 listopada 2009 r. Rada dziękuję Prezesowi Majewskiemu za jego dotychczasową pracę" - tak brzmiał lakoniczny komunikat Waldemara Kulińskiego, przewodniczącego rady nadzorczej Kolei Mazowieckich, wydany po odwołaniu Jakuba Majewskiego. Marszałek województwa Adam Struzik, komentując decyzję rady nadzorczej, stwierdził jedynie, że Majewski nie spełnił oczekiwań. Tego, jakie to były oczekiwania, Struzik jednak powiedzieć nie chciał. Odsłaniamy kulisy zdymisjonowania Jakuba Majewskiego.
Autorzy: Dominika Olszewska, Krzysztof Śmietana - GW
Artur Radwan, nowy szef Kolei Mazowieckich przez lata był działaczem PiS. Jak to możliwe, że teraz kieruje spółką z nominacji PO-PSL? - To człowiek chorągiewka. Marszałek Struzik strzelił sobie samobója - zacierają ręce politycy warszawskiego PiS
Artur Radwan był przez lata związany z partią Jarosława Kaczyńskiego w Świętokrzyskim. W 2002 r. bez powodzenia kandydował z jej listy do rady Kielc. Dostał wówczas 173 głosy. - Nie jest tajemnicą, że znał się dobrze z Przemkiem Gosiewskim. Gdy przepadł w wyborach, koledzy z partii szybko znaleźli mu coś na pocieszenie - wspomina działacz PiS na Mokotowie. Radwan został naczelnikiem biura rady tej dzielnicy, gdy w 2002 r. władzę w Warszawie przejął Lech Kaczyński.
- W partii nazywaliśmy Artura "człowiekiem stemplem", bo bez dyskusji podpisywał wszystko, co mu kazali. Chodziło mu tylko o to, żeby mieć spokój. Nie lubił się przepracowywać. Skupił się za to na pielęgnowaniu kontaktów towarzyskich - wspomina jego ówczesny kolega partyjny.
Gdy w 2005 r. PiS wygrał wybory parlamentarne, Radwan trafił do spółki państwowej PKP Przewozy Regionalne. - Nasza partia przejęła władzę w kraju i Artur chętnie skorzystał z fali wznoszącej. Zabiegał o awans. Jednak gdy tylko poparcie zaczęło nam spadać, szybciuteńko zbratał się z PO. To człowiek bez kręgosłupa moralnego. Było mu wszystko jedno, z kim pracuje, chodziło mu tylko o osiągnięcie korzyści. Żałuję, że tego nie spostrzegliśmy wcześniej. W końcu wypłynął dzięki nam. Pocieszające jest to, że teraz będzie szkodził Platformie i Struzikowi - kwituje prominentny działacz warszawskiego PiS.
W maju 2007 r. Radwan pożegnał się z partią Kaczyńskiego. - Przestał się pojawiać. Długo czekaliśmy, aż do nas wróci. Bez rezultatu, więc go skreśliliśmy - mówi Janusz Barański, lider świętokrzyskiego PiS.
Jak pisaliśmy wczoraj, niespodziewanie Artur Radwan został nowym szefem Kolei Mazowieckich. To spółka nadzorowana przez marszałka Adama Struzika z PSL. Jego kandydaturę zaproponowała rządząca województwem koalicja z PO.
- Artur jest obrotny. Zna się z samorządowcami Platformy na Mokotowie. A tu szefem jest przecież Robert Soszyński, szef sejmiku województwa, a były burmistrz tej dzielnicy. Dlatego nie zdziwiło mnie, że wypłynął akurat w tej spółce - przyznaje polityk PO.
- Damy mu czas do wakacji. Niech się wykaże. Jeśli nie podoła, będziemy szukać następnego szefa - twierdzi wysoki rangą urzędnik Urzędu Marszałkowskiego.
Artur Radwan nie jest szerzej znany wśród kolejarzy i ekspertów w tej dziedzinie. - Nie słyszałem o nim - przyznaje Aleksander Janiszewski, szef PKP na początku lat 90., a teraz doradca w firmach działających dla kolei. Nie zna go też Jakub Majewski, odwołany w listopadzie z funkcji szefa Kolei Mazowieckich.
Artur Radwan w zarządzie PKP Przewozy Regionalne przez blisko rok zajmował się sprawami pracowniczymi. Łącznie spędził w tej spółce ok. dwóch lat. Jakie plany wobec Kolei Mazowieckich ma Artur Radwan, wciąż nie wiemy. Wczoraj nie znalazł czasu na rozmowę z "Gazetą". - Dla prezesa Radwana liczy się przede wszystkim pasażer. I to jego zadowolenie będzie zabiegał - twierdzi rzecznik spółki Marcjusz Włodarczyk.
Nowy prezes raczej nie będzie kontynuować polityki proponowanej przez Jakuba Majewskiego, który chciał lepiej wykorzystać nowoczesny tabor, tworząc m.in. ekspresy regionalne. - Pan Majewski zaproponował zbyt rewolucyjne zmiany w rozkładzie jazdy pociągów, który po prostu był niewykonalny. Prezes Radwan na pewno dokona w nim korekty - zapowiada rzecznik Włodarczyk. Powstanie jednak zapowiadane przez Jakuba Majewskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego. Dzięki niemu pasażerowie m.in. mają być powiadamiani o wszelkich utrudnieniach w ruchu pociągów.
- Gdyby na Mazowszu pojawiła się druga, nawet niewielka spółka wykonująca przewozy regionalne, wówczas można by uczciwie ocenić, czy KM są efektywne – mówi Jakub Majewski, były prezes Kolei Mazowieckich.
Czy wie pan, dlaczego został odwołany ze stanowiska prezesa Kolei Mazowieckich?
Jakub Majewski, były prezes KM: Nie mam na ten temat żadnych oficjalnych informacji. Bardzo trudno jest mi to skomentować, poza stwierdzeniem, że właściciel spółki ma prawo zatrudnić do zarządzania nią taki zarząd, jaki uważa za stosowne. Trochę szkoda, że tego czasu miałem tak mało. Bo tylko po upływie dłuższego okresu można stwierdzić, czy moje reformatorskie pomysły można wprowadzić w życie.
Czy przez te 5 miesięcy mógł pan coś zmienić w Kolejach Mazowieckich? Co udało się zacząć?
- Mówiąc tak na chłodno, udało się sporządzić dość przyzwoitą diagnozę stanu firmy. Bez poprzedniego „lukrowania”, bez opowiadania, że jest to lider. Chodziło o chłodną ocenę tego, jak ta firma odpowiada na potrzeby pasażera, potrzeby rynku i jak sobie radzi. Zrobiliśmy kompleksowe badania frekwencji na wszystkich liniach obsługiwanych przez Koleje Mazowieckie, które pokazały, że można obiektywnie weryfikować nawet takie obszary jak rozkład jazdy. Bowiem jeśli pociągiem jedzie pięć osób i to zdarza się trzy dni pod rząd, to oznacza, że coś jest nie tak. Pociąg osobowy nie służy do wożenia pięciu osób. Do tego przeznaczony jest samochód osobowy. Podobnie, jeśli pociągiem jeździ 1200 osób, a ma on 400 miejsc, to również wskazuje że firma mija się z rynkiem na jakim działa. Starając się budować pozycje konkurencyjną, nie można ludziom oferować tego typu standardów. Drugim kluczowym elementem była weryfikacja parametrów ekonomicznych poszczególnych połączeń. I również w tym obszarze wnioski były zupełnie inne, niż wyciągano dotychczas. Na liniach, na których wydawało się, że proporcja przychodów do kosztów jest tragiczna, wcale tak źle nie było. Okazało się, nawet że Koleje Mazowieckie uruchamiają pociągi rentowne, na których się zarabia. Aby do tego dojść trzeba było jednak uczciwie podzielić koszty i przychody na poszczególne odcinki linii, rodzaje taboru. Aż dziwi że poprzednio wszystko było wrzucenie do jednego worka i uśredniane – przecież na tej podstawie wylicza się dofinansowanie z publicznych środków. Na podstawie tego obrazu firmy zaproponowałem zarys kierunków rozwoju. Zamówione zostały trasy dla ekspresów regionalnych, stworzono model cały funkcjonowania Centrum Zarządzania Przewozami, ścieżki obiegu informacji – rozpoczęły się testy śledzenia pociągów. Spółka wygrała przetarg na obsługę techniczną SKM Warszawa, zaznaczyła swoją obecność w konkursie na obsługę województwa podlaskiego. Bardzo blisko było również wprowadzenie trzeciej strefy biletowej od nowego roku i uruchomienie linii kolei miejskiej. To nie był jeszcze spójny program, tylko pomysły przygotowane jako początek dyskusji z właścicielem, załogą i przede wszystkim pasażerami. Kolejnym etapem byłoby spokojne wypracowanie strategii rozwoju - bo obowiązująca w spółce kończyła się na 2010 roku. Niestety tego czasu i spokoju w kolejach Mazowieckich zabrakło. Po okresie, gdy przez 4 lata dbano przede wszystkim o wizerunek powtarzając, że firma jest świetna, dlatego że w ogóle powstała, gdy okazało się, że trzeba jednak coś „ruszyć”, zaczęło się zamieszanie. Każdy dokładał swoje trzy grosze – a to właściciel, a to związki zawodowe, a to rada nadzorcza…
No właśnie, gdzie napotkał pan największy opór? Przecież udało się nawiązać porozumienie ze związkami zawodowymi?
- Tak, z końcem września zostało podpisane porozumienie kończące spór zbiorowy, dotyczący dyskusji na temat przywilejów pracowniczych. Jednocześnie Koleje Mazowieckie znacznie wzmocniły swoja pozycję jako liczący się przewoźnik i uczestnik negocjacji na poziomie ogólnopolskim wielokrotnie zwiększając udział w podziale wpływów z tytułu przewozów pracowników. Dotrzymałem słowa danego partnerom społecznym i sytuacja zaczęła się uspokajać. Niestety, mam wrażenie, że to jakimś siłom nie pasowało. Chodziło im o to, aby ona spokojna nie była.
Przez dłuższy czas nie udawało się uzyskać informacji na temat tego, co było powodem pańskiego odwołania. Mediom udało się uzyskać jedynie lakoniczne wypowiedzi samorządowców. Marszałek mazowiecki Adam Struzik powiedział np. o panu, że „Od początku prezes stwarzał konflikty w spółce. Potrafił dużo mówić, ale niewiele robił”. Jak pan skomentuje te słowa?
- Można coś robić, jak ma się na to odpowiedni czas. Przepraszam, ale sytuacja była taka, że zaproponowałem otwarcie dyskusji i natychmiast zostałem odwołany. Trudno mnie rozliczać z efektów pracy jeśli nie było zgody nawet na zmianę struktury firmy związaną z poszerzeniem do czterech osób składu Zarządu. Pamiętajmy, że Koleje Mazowieckie miały dość „egzotyczny” zarząd, który za mojej prezesury dodatkowo się zmienił. Nie wszyscy w nim mieli chyba pracować nad zmianami – mam wrażenie że niektórzy raczej te reformy hamowali. W tej sytuacji załoga też była mocno zdezorientowana.
Mówił pan o tym, że udało się stworzyć analizę stanu spółki. Jaki on jest?
- Firma jest w dobrej kondycji, nic niepokojącego w niej się nie dzieje. Trzeba jednak pamiętać, że przedstawiane jako sukces usamorządowienie kolei na Mazowszu, jest jednak oparte na ogromnym wysiłku finansowym. Dofinansowanie przewozów wzrosło w tym czasie niemal dwukrotnie. Do tego dochodzą inwestycje taborowe, wykup udziałów PKP PR i majątku dawnego Zakładu Przewozów w Warszawie. Mówienie, że to jest wzór dla kolejnych województw, jest trochę nadużyciem, bo mało kto ma tyle pieniędzy, co Mazowsze? To właśnie dzięki dotacji KM funkcjonują przyzwoicie, co nie znaczy, że nie mogą działać znacznie lepiej. Znamienne jest to, że gdy słucham głosów pasażerów, nie widzę już tej sielanki. Stąd pomysły na to, żeby nie tylko propagandowo zbliżyć kolej do ludzi – ale żeby lepiej informować, otworzyć się na niepełnosprawnych, obcokrajowców, podporządkować technikę potrzebom rynku a nie odwrotnie. Owszem, można sobie wyobrazić sytuację, że firma nikogo nie wozi i ma dobre wyniki finansowe – to wyłącznie kwestia wysokości dotacji. Tylko że rolą tej spółki jest efektywne spełnianie potrzeb społecznych, a nie wygoda załogi czy propaganda.
Jaka przyszłość stoi przed Kolejami Mazowieckimi?
- Myślę, że będą one funkcjonowały podobnie jak obecnie. Powoli dogoni je jednak rzeczywistość. To co było rzeczywiście nowatorskim pomysłem 5 lat temu utraci walor nowości. Dzisiaj trzeba postawić kolejny krok naprzód. Jeżeli zwycięży obrona status quo w pewnym momencie pojawi się konkurencja która bezlitośnie obnaży słabości. Kryzys finansów publicznych zaczyna dawać się we znaki nawet najbogatszym samorządom. Skończy się więc wystawianie coraz wyższych rachunków. Chcąc nie chcąc trzeba będzie popracować nad efektywnością.
Całość rozmowy w styczniowym numerze "Rynku Kolejowego"
źródło: Rynek Kolejowy
_________________ Podróżny pamiętaj! Podróż pociągiem skraca czas przejazdu koleją. (S. Bareja)
Prezes Kolei Mazowieckich odebrał statuetkę Gentlemana Roku 2010
Prezes Kolei Mazowieckich Artur Radwan odebrał 30 czerwca podczas uroczystej gali w warszawskim hotelu Marriott statuetkę Gentleman Roku 2010. Prezes KM znalazł się wśród stu ludzi świata biznesu, kultury, sztuki i mody, którzy zostali wyróżnieni przez redakcję miesięcznika “Gentleman”.
Redakcja uzasadniła wyróżnienie tym, że kierowana przez Artura Radwana spółka jest drugim pod względem liczby przewożonych osób kolejowym przewoźnikiem pasażerskim w kraju. Doceniono również politykę zarządzania, prowadzoną przez prezesa. “Zarządzanie spółką taką, jak Koleje Mazowieckie, której głównym celem nie jest generowanie zysku, nie oznacza odejścia od zasad stosowanych w nowoczesnym, rynkowym przedsiębiorstwie” - wskazała redakcja.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum